Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Sarah
Posty: 372
Rejestracja: 01 maja 2020, 13:46
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Sarah »

s zona pisze: 28 paź 2022, 17:14 Po Twoich ostatnich wpisach zastanawia mnie, gdzie jest zrodlo,ze maz z "zakochanego misia "...zmienil sie az tak .. na niekorzysc ....Moze warto pogrzebac, co mozna zmienic ... Co bylo pierwsze ... jajko czy kura ....mysle,ze warto pogrzebac,doszukac sie przyczyny ...zrodla ...
Słyszałaś np. o narcystycznym zaburzeniu osobowości? O fazach relacji z takim człowiekiem - idealizacji, "bombardowaniu miłością", dewaluacji, odrzuceniu? Nie twierdzę, że mąż Caliope jest narcyzem, bo nie wiem, ale daleka jestem od sugerowania, że to ona robi coś źle i dlatego jest tak traktowana.
s zona pisze: 28 paź 2022, 17:14

Czesto wspominalam,ze u Twojego meza widze sporo plusow ..
Jakich, s zono? Ja widzę człowieka stosującego stałą przemoc emocjonalną (co wcale nie jest lepsze niż bicie, a czasem wręcz gorsze, właśnie z uwagi na reakcje otoczenia) i ekonomiczną. Chciałabyś, żeby twoja córka czy siostra, którą naprawdę kochasz, tak żyła?
"Zamiast ciągle na coś czekać, zacznij żyć, właśnie dziś. Jest o wiele później niż ci się wydaje". Ks. Jan Kaczkowski
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Nietaka pisze: 28 paź 2022, 17:50 Tak jak pisałam, śledzę wątki. Z Tobą dzieje się coś niedobrego. Tyle razy Cię uderzono, że już nie czujesz bólu. Ogarnęła Cię apatia. Utraciłaś, tracisz sens. Wiesz, co jest ważne i znasz kolejność. Bóg, Ty, rodzina... Ale jesteś odrętwiała. Ta wiedza wynika z rozumu, nie z ducha. Ty, Caliope utraciłaś ducha. Więc może, żeby nie być martwą (choć przecież żyjesz), do Ducha Świętego można by się zwrócić? Może da Ci siłę, byś zauważyła, że nie jesteś w klatce. Że masz wybór. Poza historiami z przemocą fizyczną i uzależnieniami w tle, bardzo rzadko myślę, że separacja coś rozwiąże. Ale, jeśli tak jesteś traktowana (nie wolno Ci rozporządzać pieniędzmi, ba, Twoje pieniądze są Ci zabierane, nie decydujesz czy chcesz jechać na wycieczkę z synem, nie masz prawa usiąść na przednim siedzeniu...), to chyba jednak odseparowanie się fizyczne może przynieść coś dobrego. Wiem, że boisz się bardzo. Ale już teraz masz pracę i nie jesteś zależna od pensji męża. Wiem, że to tylko łatwo się mówi. Ale... miałaś iść do prawnika...
A na początek... ja kupiłabym sobie tę upragnioną rzecz. Masz do tego pełne prawo. Masz. Wiesz przecież, że w strachu najstraszniejszy jest sam strach.
Jeszce 3 lata temu stać by mnie było na wynajęcie maleńkiej kawalerki, dziś nawet na pokój mnie nie stać,tak do góry poszła inflacja.Ostatnio aż płakałam ze złości przez to, bo mam zamrożone pieniądze w tym mieszkaniu. Z każdym dniem mniej boję się o moje uczucia i emocje, jestem gotowa na konfrontację. Jutro mam zamiar zakomunikować o kupnie tej rzeczy, mam prawo sobie to kupić.
Wiedziałam od początku, ze będę w klatce, małżeństwo kościelne tak działa, nie ma możliwości wymiksowania. Tylko ja tego chciałam, nie zdając sobie jednak sprawy, że bycie dobrym, kochającym całym sercem i uczciwym,opiekującym się innymi człowiekiem, to za mało.
Gdyby nie wiara, nie dałabym rady żyć, masz rację utraciłam ducha,nie wiem na co zasługuję, co mam jeszcze zmienić w sobie.O tym mam pełno informacji zwrotnych, ale nie potrafię tego wykorzystać w mojej relacji stojąc przed wysokim murem,
Nietaka
Posty: 3108
Rejestracja: 21 kwie 2019, 18:10
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Nietaka »

A może lepiej kupić i potem/jednocześnie poinformować męża. Po co ryzykować wcześniejszą awanturę. Myślę, że rzeczowa i życzliwa informacja ,, Zamówiłam (kupiłam) sobie to i to. Chcę, żebyś o tym wiedział." wystarczy. Nie musisz przecież uzasadniać i tłumaczyć. Wiele razy sygnalizowałaś, że tego potrzebujesz. Miej na podorędziu Anioła Stróża. Zachowasz spokój i może nawet wyrozumiałość dla mężowskich reakcji. Będzie dobrze. Odwagi.
Firekeeper
Posty: 807
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Firekeeper »

Caliope zastanawiam się czy to nie jest ten moment, kiedy potrzebny jest restart z pomocą dobrego terapeuty? Nie takiego od wielkiego dzwonu tylko sensownej intensywnej terapii, żeby to wszystko poskładać w całość? Forum ok można pisać, radzić, żalić się ale zastanawiam się czy to forum nie przejęło trochę funkcji terapii dla Ciebie, a Ty jesteś bombardowana co dziennie różnymi opiniami, spostrzeżeniami? Zastawiamy się czy to jest dla Ciebie dobre w takim momencie w jakim jesteś? Gdzie sama dużo zaprzeczasz, odpuszczasz, a za chwilę się reaktywujesz. Czy to nie jest dla Ciebie zbyt duży chaos?
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Firekeeper pisze: 29 paź 2022, 10:35 Caliope zastanawiam się czy to nie jest ten moment, kiedy potrzebny jest restart z pomocą dobrego terapeuty? Nie takiego od wielkiego dzwonu tylko sensownej intensywnej terapii, żeby to wszystko poskładać w całość? Forum ok można pisać, radzić, żalić się ale zastanawiam się czy to forum nie przejęło trochę funkcji terapii dla Ciebie, a Ty jesteś bombardowana co dziennie różnymi opiniami, spostrzeżeniami? Zastawiamy się czy to jest dla Ciebie dobre w takim momencie w jakim jesteś? Gdzie sama dużo zaprzeczasz, odpuszczasz, a za chwilę się reaktywujesz. Czy to nie jest dla Ciebie zbyt duży chaos?
Terapię miałam kończyć po 3 latach, muszę sama z niej zacząć czerpać, bo do końca życia nikt mnie nie będzie prowadził za rączkę. Właśnie masz trochę racji, ja sama traktuje forum jak grupę wsparcia, dużo mi to daje. To nie jest dla mnie wcale chaos, a napęd do działania. Nie mogę się wyciszać, a chce iść do przodu, ponosząc konsekwencje moich wyborów. Pora przestać się bać konsekwencji, a je przyjmować.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Nietaka pisze: 28 paź 2022, 23:38 A może lepiej kupić i potem/jednocześnie poinformować męża. Po co ryzykować wcześniejszą awanturę. Myślę, że rzeczowa i życzliwa informacja ,, Zamówiłam (kupiłam) sobie to i to. Chcę, żebyś o tym wiedział." wystarczy. Nie musisz przecież uzasadniać i tłumaczyć. Wiele razy sygnalizowałaś, że tego potrzebujesz. Miej na podorędziu Anioła Stróża. Zachowasz spokój i może nawet wyrozumiałość dla mężowskich reakcji. Będzie dobrze. Odwagi.
To dopiero miałabym awanturę, że nie szanuję męża i jego pieniędzy. Po prostu powiem ze potrzebuję i poniosę konsekwencje swojego czynu haniebnego. Czasem to już robi się śmieszne i dziecinne, takie zachowanie.
Astro
Posty: 1208
Rejestracja: 17 mar 2018, 15:41
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Astro »

Caliope pisze: 29 paź 2022, 12:38
Firekeeper pisze: 29 paź 2022, 10:35 Caliope zastanawiam się czy to nie jest ten moment, kiedy potrzebny jest restart z pomocą dobrego terapeuty? Nie takiego od wielkiego dzwonu tylko sensownej intensywnej terapii, żeby to wszystko poskładać w całość? Forum ok można pisać, radzić, żalić się ale zastanawiam się czy to forum nie przejęło trochę funkcji terapii dla Ciebie, a Ty jesteś bombardowana co dziennie różnymi opiniami, spostrzeżeniami? Zastawiamy się czy to jest dla Ciebie dobre w takim momencie w jakim jesteś? Gdzie sama dużo zaprzeczasz, odpuszczasz, a za chwilę się reaktywujesz. Czy to nie jest dla Ciebie zbyt duży chaos?
Terapię miałam kończyć po 3 latach, muszę sama z niej zacząć czerpać, bo do końca życia nikt mnie nie będzie prowadził za rączkę. Właśnie masz trochę racji, ja sama traktuje forum jak grupę wsparcia, dużo mi to daje. To nie jest dla mnie wcale chaos, a napęd do działania. Nie mogę się wyciszać, a chce iść do przodu, ponosząc konsekwencje moich wyborów. Pora przestać się bać konsekwencji, a je przyjmować.
Powiem ci otwarcie. Takie myślenie i wszystko na nie bo coś tam jak ostatnio przedstawiasz.... Byłoby dla mnie właśnie chaosem.
Dlatego napisałem ci o psychologu. Prawnik też by się przydał. Parę postów wcześniej pisałaś o mieszkaniu tym ,że została byś wymeldowania wyrzucona. Wyrzucenie to przemoc natomiast wymeldować kogoś z miejsca gdzie jest zameldowany wcale nie jest takie proste bez jego zgody. Mogła byś tam nie przebywać i parę miesiecy . Przyjechać na parę godzin , zjeść przespać sie i wyjść i cała procedura zaczyna się od nowa. Tylko dowód ,że byłaś w mieszkaniu i korzystałeś z niego .
" Każdy z was , młodzi przyjaciele , znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte.Jakis wymiar zadań , które musi podjąć i wypełnić ... Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można zdezerterować. " Ojciec Święty Jan Paweł II
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: s zona »

Sarah a przede wszystkim Caliope,
Przepraszam Was, jesli poszlam za daleko ...

Nie znam meza Calope, mam jakis obraz czlowieka .. przez pryzmat trudnych doswiadczen ...rodzina pierwotna,depresja zony po porodzie i dlugo potem... chore dziecko ...rehabilitacja ...Mysle,ze to trudne dla mezczyzny / meza
Przez dlugi czas Caliope nie pracowala zawodowo, maz utrzymywal rodzine plus kredyt plus ok 1,5 tys na rehabilitacje syna ...Ostatni wyjazd w wakacje z synem, cwiczenia z dzieckiem ...mysle sa to jakies " plusy " ...I ostatnia propozycja wyjazdu za granice ...
Moze to nie jest duzo z punktu widzenia zony, jednak wg mnie jest juz jakis zaczatek relacji ...
Wiem,ze w zdrowym malzenstwie sa to sprawy oczywiste...natomiast w kryzysie ...to bywa roznie ...bardzo roznie ...

Mierzylam miara swoich doswiadczen ..

Wiem, ze zamykajac sie na meza, jego potrzeby ...doprowadzilam do " produktow zastepczych, kolezanki okazaly sie bardzo empatyczne "
Moglam sobie wmawiac,ze chcialam dobrze, bo pracowalam dla rodziny, maz w budzetowce, wtedy grosze ...Braklo dobrej komunikacji .. widzialam swoje, ze mnie sie zle dzialo a nie meza trudnosci ...
To byly moje bledy .. teraz po Krokach widze wyraznie moje zaniedbania .. choc tez myslalam o sobie dobrze .. ze dbam o rodzine etc.. ze sie umartwiam po czesci ... tylko po co, dla kilku e ...nie bylo to dobre dla nikogo ...
Bogu dzieki, ze Opatrznosc tupnela noga i wszystko sie zawalilo ....

ps nadal uwazam,ze potrzebny jest Wam ktos, kto spojrzy na Was oboje i zobaczy calosc sytuacji .....I nie w perspektywie rozwodu tylko przeciwnie, budowania na nowo relacji ...

Caliope,jesli jednak zabrnelam za daleko, Przepraszam.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Astro pisze: 29 paź 2022, 16:59
Caliope pisze: 29 paź 2022, 12:38
Firekeeper pisze: 29 paź 2022, 10:35 Caliope zastanawiam się czy to nie jest ten moment, kiedy potrzebny jest restart z pomocą dobrego terapeuty? Nie takiego od wielkiego dzwonu tylko sensownej intensywnej terapii, żeby to wszystko poskładać w całość? Forum ok można pisać, radzić, żalić się ale zastanawiam się czy to forum nie przejęło trochę funkcji terapii dla Ciebie, a Ty jesteś bombardowana co dziennie różnymi opiniami, spostrzeżeniami? Zastawiamy się czy to jest dla Ciebie dobre w takim momencie w jakim jesteś? Gdzie sama dużo zaprzeczasz, odpuszczasz, a za chwilę się reaktywujesz. Czy to nie jest dla Ciebie zbyt duży chaos?
Terapię miałam kończyć po 3 latach, muszę sama z niej zacząć czerpać, bo do końca życia nikt mnie nie będzie prowadził za rączkę. Właśnie masz trochę racji, ja sama traktuje forum jak grupę wsparcia, dużo mi to daje. To nie jest dla mnie wcale chaos, a napęd do działania. Nie mogę się wyciszać, a chce iść do przodu, ponosząc konsekwencje moich wyborów. Pora przestać się bać konsekwencji, a je przyjmować.
Powiem ci otwarcie. Takie myślenie i wszystko na nie bo coś tam jak ostatnio przedstawiasz.... Byłoby dla mnie właśnie chaosem.
Dlatego napisałem ci o psychologu. Prawnik też by się przydał. Parę postów wcześniej pisałaś o mieszkaniu tym ,że została byś wymeldowania wyrzucona. Wyrzucenie to przemoc natomiast wymeldować kogoś z miejsca gdzie jest zameldowany wcale nie jest takie proste bez jego zgody. Mogła byś tam nie przebywać i parę miesiecy . Przyjechać na parę godzin , zjeść przespać sie i wyjść i cała procedura zaczyna się od nowa. Tylko dowód ,że byłaś w mieszkaniu i korzystałeś z niego .
Tak pisałam dopóki nie przeczytałam prawa rodzinnego, od deski do deski. W nim jest napisane, że mąż sobie zrobi rozdzielność, ale i tak ma obowiązek więcej zarabiając łożyć na rodzinę. Mieszkanie jest w połowie moje i mam prawo w nim mieszkać. Gdyby zmienił zamki, mogę przyjść w asyście policji i musi mi udostępnić moją część dopóki się nie dogadamy. Część zobowiązań mogę płacić w miarę możliwości bytowych, nie połowę wszystkiego. Jestem w tym spokojna.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

s zona pisze: 29 paź 2022, 19:56 Sarah a przede wszystkim Caliope,
Przepraszam Was, jesli poszlam za daleko ...

Nie znam meza Calope, mam jakis obraz czlowieka .. przez pryzmat trudnych doswiadczen ...rodzina pierwotna,depresja zony po porodzie i dlugo potem... chore dziecko ...rehabilitacja ...Mysle,ze to trudne dla mezczyzny / meza
Przez dlugi czas Caliope nie pracowala zawodowo, maz utrzymywal rodzine plus kredyt plus ok 1,5 tys na rehabilitacje syna ...Ostatni wyjazd w wakacje z synem, cwiczenia z dzieckiem ...mysle sa to jakies " plusy " ...I ostatnia propozycja wyjazdu za granice ...
Moze to nie jest duzo z punktu widzenia zony, jednak wg mnie jest juz jakis zaczatek relacji ...
Wiem,ze w zdrowym malzenstwie sa to sprawy oczywiste...natomiast w kryzysie ...to bywa roznie ...bardzo roznie ...

Mierzylam miara swoich doswiadczen ..

Wiem, ze zamykajac sie na meza, jego potrzeby ...doprowadzilam do " produktow zastepczych, kolezanki okazaly sie bardzo empatyczne "
Moglam sobie wmawiac,ze chcialam dobrze, bo pracowalam dla rodziny, maz w budzetowce, wtedy grosze ...Braklo dobrej komunikacji .. widzialam swoje, ze mnie sie zle dzialo a nie meza trudnosci ...
To byly moje bledy .. teraz po Krokach widze wyraznie moje zaniedbania .. choc tez myslalam o sobie dobrze .. ze dbam o rodzine etc.. ze sie umartwiam po czesci ... tylko po co, dla kilku e ...nie bylo to dobre dla nikogo ...
Bogu dzieki, ze Opatrznosc tupnela noga i wszystko sie zawalilo ....

ps nadal uwazam,ze potrzebny jest Wam ktos, kto spojrzy na Was oboje i zobaczy calosc sytuacji .....I nie w perspektywie rozwodu tylko przeciwnie, budowania na nowo relacji ...

Caliope,jesli jednak zabrnelam za daleko, Przepraszam.
Tak to są plusy, ale dla syna, mnie w tym nie ma, nie ma moich potrzeb, komunikacji ze mną, więzi ze mną. To tak pokrótce jeśli ktoś uważa, że zamykam się na uczucia bo tak chcę. Nie chcę, ale powinnam o siebie dbać i mam swoje granice.
Jesteś od strony mojego męża s zono, on się zamyka na mnie myśląc, że robi dobrze, bo dużo pracuje i zarabia. Nie widzi za to, że ja jestem zaniedbana emocjonalnie, uczuciowo, ogólnie skazuje mnie na całkowitą samotność w relacji. To nie jest moja wina, wiele lat próbowałam wkupić się w łaski i być wyżej niż kasa, no nie da rady. Potrzebny byłby terapeuta par lub jakaś sytuacja by spojrzeć na to z innej zdrowszej perspektywy. Tylko mój mąż nigdzie sie nie wybierze ,myśląc w swój sposób. Nic nie da suszenie głowy, czemu mnie zaniedbujesz, jesteś mi potrzebny, zależy mi na tym małżeństwie. Raz próbowałam i doprowadziłam do tego, że mąż chciał rozwodu. On nie widzi swoich błędów, ja nie zamierzam wchodzić w relacje z kowalskimi, by nim wstrząsnąć. Uważam, że zasługuję na wiele, po życiu w strachu, przemocy, ale najbardziej na spokój, jeśli bez uczuć, trudno. Mąż myśli bardzo dziecinnie nie widząc, co jest ważne w życiu, nie rozumie hierarchii, która jest bardzo ważna. Uważam, że dotarłam do końca moich możliwości i tylko spokój mi pomoże.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Zakomunikowałam, że idę oglądać tą rzecz i ją sobie zamówię, jakoś mąż to przełknął, bo powiedziałam też, ze mam pieniądze i nie potrzeba będzie rat, pieniądze mam od mamy.Dla mnie to duża radość, bo to moje jedno z marzeń od 9 lat, kupienie tej rzeczy mnie uszczęśliwia, bo to moja jedna z głównych pasji oprócz zwierząt. Spokój to jest to czego mi potrzeba, tylko takie jest moje oczekiwanie od świata. Nic więcej mi nie potrzeba.
Bławatek
Posty: 1675
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Bławatek »

Caliope super że zaczęłaś czytać o swoich prawach i obowiązkach, oraz prawach i obowiązkach męża. Jak to mówią nieznajomość prawa nie zwalnia z odpowiedzialności. I jak widzisz można żyć w strachu a wystarczy się tylko dowiedzieć.

Super, że masz możliwość kupienia sobie tego o czym od dawna marzysz. U nas było tak że przez częste prywatne konsultacje zdrowotne syna często wystarczało nam tylko na podstawowe rzeczy. Kiedyś marzyłam o prostownicy i jak tylko po odejściu męża miałam większy zasób pieniędzy to ją sobie kupiłam - i choć nie używam jej na codzien to mi sprawiła wiele radości, bo zawsze było tak, że mimo braku pieniędzy ze swojej wypłaty finansowałam potrzeby i zachcianki męża czyli np. dentysta 3 razy w miesiącu (ja swoją wizytę przekładałam bo pieniędzy nie było dla mnie), nowa lepsza wiertarka - bo potrzebna mężowi (a potem ja się tygodniami prosiłam aby mąż w domu użył tej wiertarki i coś zawiesił) itp. Nie można stale zapominać o sobie. Dlatego teraz nauczyłam się realizować swoje marzenia i pragnienia - oczywiście rozsądnie, nie kosztem tego, że sobie kupię coś upragnionego i drogiego a potem nie mam na rachunki.

Mój mąż za to niczego się nie nauczył przez te 2 lata - ciągle narzeka na brak pieniędzy, a przecież ma tyle umiejętności i możliwości by dorobić. Czasami wpadam w tryb "pomogę mu, zrobię coś za niego/dla niego", ale zaraz potem wracają do mnie słowa książek o stanowczości w miłości, bronieniu się przed manipulacją - nie mogę zawsze mu pomagać i wszystkiego za niego robić. Ciężko mu to nieraz przyjąć i myślę, że z twoim mężem może być podobnie - będzie potrzeba wiele czasu by on zrozumiał, że ty masz prawo do wielu rzeczy, że masz prawo mowić "nie".

Caliope małymi krokami wiele osiągnąć można.
Lawendowa
Posty: 7695
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:44
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Lawendowa »

Caliope pisze: 25 paź 2022, 10:49 Spojrzałam na konto i mąż sobie wydał 3/4 tego co ja bym miała na moją rzecz na raty.
A wiesz na co wydał ?
"Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę..."
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Lawendowa pisze: 30 paź 2022, 14:51
Caliope pisze: 25 paź 2022, 10:49 Spojrzałam na konto i mąż sobie wydał 3/4 tego co ja bym miała na moją rzecz na raty.
A wiesz na co wydał ?
Wiem na co, na to zawsze są pieniądze, bo to męża rzecz i on z niej głównie korzysta. Przecież zarabia, to sobie korzysta ze swoich pieniędzy.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Bławatek pisze: 30 paź 2022, 9:00 Caliope super że zaczęłaś czytać o swoich prawach i obowiązkach, oraz prawach i obowiązkach męża. Jak to mówią nieznajomość prawa nie zwalnia z odpowiedzialności. I jak widzisz można żyć w strachu a wystarczy się tylko dowiedzieć.

Super, że masz możliwość kupienia sobie tego o czym od dawna marzysz. U nas było tak że przez częste prywatne konsultacje zdrowotne syna często wystarczało nam tylko na podstawowe rzeczy. Kiedyś marzyłam o prostownicy i jak tylko po odejściu męża miałam większy zasób pieniędzy to ją sobie kupiłam - i choć nie używam jej na codzien to mi sprawiła wiele radości, bo zawsze było tak, że mimo braku pieniędzy ze swojej wypłaty finansowałam potrzeby i zachcianki męża czyli np. dentysta 3 razy w miesiącu (ja swoją wizytę przekładałam bo pieniędzy nie było dla mnie), nowa lepsza wiertarka - bo potrzebna mężowi (a potem ja się tygodniami prosiłam aby mąż w domu użył tej wiertarki i coś zawiesił) itp. Nie można stale zapominać o sobie. Dlatego teraz nauczyłam się realizować swoje marzenia i pragnienia - oczywiście rozsądnie, nie kosztem tego, że sobie kupię coś upragnionego i drogiego a potem nie mam na rachunki.

Mój mąż za to niczego się nie nauczył przez te 2 lata - ciągle narzeka na brak pieniędzy, a przecież ma tyle umiejętności i możliwości by dorobić. Czasami wpadam w tryb "pomogę mu, zrobię coś za niego/dla niego", ale zaraz potem wracają do mnie słowa książek o stanowczości w miłości, bronieniu się przed manipulacją - nie mogę zawsze mu pomagać i wszystkiego za niego robić. Ciężko mu to nieraz przyjąć i myślę, że z twoim mężem może być podobnie - będzie potrzeba wiele czasu by on zrozumiał, że ty masz prawo do wielu rzeczy, że masz prawo mowić "nie".

Caliope małymi krokami wiele osiągnąć można.
Tak Bławatku, poczytałam, wiem jakie mam prawa,mam spokój. Poszłam zamówić, będę miała co robić i uczyć się. Nauczyłam się tego żeby naprawdę o sobie nigdy nie zapominać i nie przekładać tego co chce dla mnie samej zrobić. Jest tez moja mądrość, jako dojrzała osoba też kalkuluję by moje zakupy nie były obciążeniem dla budżetu domowego. Ostatni prezent od męża dostałam 3 lata temu, ogólnie nie obchodzę urodzin, nigdy nie miałam tortu, świeczek odkąd skończyłam 10 lat. Więc teraz czasem sama zrobię sobie prezent.
ODPOWIEDZ