Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Pavel » 29 mar 2021, 11:26

ozeasz pisze:
28 mar 2021, 20:12
Nino pisze:
28 mar 2021, 19:21

Inna sytuacja: bylam wzburzona pewna sytuacja. Maz wzial to na klate. Pozwolil mi wybrzmiec.
Ładnie to brzmi, ale nie wiem co to znaczy, co się kryje pod wygładzonym słowem "wybrzmieć", konkretnie co zrobiłaś? Co to znaczy wziąć na klatę, czy to samo co "podkulić ogon", gdy ktoś wyżywa sie na innych (np wulgaryzmy, krzyki, awantura) tak wyrażając emocje? Czy on coś Ci zrobił, a to było odreagowanie? Nawet wtedy każdy jest odpowiedzialny za swoje wyrażanie emocji, nic nie usprawiedliwia ranienia drugiego bo mi sie ulało... To wygląda dla mnie na wdzięczność za to, że jest sie workiem treningowym, sorry ale mnie to nie przekonuje.
Nino pisze:
28 mar 2021, 19:21
To pozwolilo mi szybko ochlonac. Jego opanowanie sie ( nie mylic z fochem i zacietym zamilknieciem) po prostu dobrze mi zrobilo. Bylam mu wdzieczna bo wiem, ze w chwili mojego wybuchu duzo go to kosztowalo. Potem z tej wdziecznosci bylam super zona reszte wieczoru :)
Kary, nagrody.... mąż grzecznie zniósł "humory" i dostał nagrodę??? Wow. Sorry ale jak czytam to brzmi to dla mnie surrealistycznie, ale powtarzam, to mój subiektywny odbiór.
Moje spojrzenie jest podobne.
Ja jestem dumny z siebie, że nauczyłem się takie chwile znosić, przerabiać je konstruktywnie i merytorycznie nazywać, mówić otwarcie (po opadnięciu trudnych emocji żony, moich również) co to we mnie powoduje, jak ja to odbieram.
I o ile fajnie być taką skałą, to darmowy trening który można wykorzystywać i w ninnych relacjach, o tyle faktycznie sprowadza się to w praktyce do zadowolenia, że nie pękam jako worek treningowy.
To nie jest stan optymalny zdecydowanie. Takim jest umiejetność zdrowego przeżywania i przekazywania emocji przez obie strony.
Warto też zwrócić uwagę, przynajmniej ja tak o tym myślę, że bardziej warto być dumnym z siebie, że się potrafi panować nad emocjami i zdrowo je wyrażam, niż że ktoś na moje niezdrowe ich wyrażanie nie odpowiedział tym samym - przemocą (bierną lub czynną).
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk

Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4347
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: ozeasz » 29 mar 2021, 12:07

Nino pisze:
29 mar 2021, 9:26
Ozeasz, pisalam juz o tym. Jak rozumiem wyrazanie emocji i co rozumiem przez branie ich na klate. Chyba nawet czytales te posty.
Chodzi Ci o ten?
Nino pisze:
26 mar 2021, 14:30
Gdyby moj maz odezwal sie do mnie w taki sposob: nie rob tak prosze, rozumiem ze jestes wkurzona ale pozwol, ze ....i tu mowi swoje zdanie bez okazywania pogardy wobec moich emocji: bylabym pod ogromnym wrazeniem i jako facet zyskalby w moich oczach. Facet, ktory potrafi uszanowac emocje kobiety, wziac je na klate, a jednoczesnie umie wyrazic co sam czuje w danej sytuacji: jest dla mnie gosc.
Mnie nic nie wyjaśnia, widzę (tak odbieram tę treść) że oczekujesz od męża by zachowywał sie odwrotnie niż Ty, dobrze rozumiem? Nie zrozum mnie źle, ja ciągle uczę się wyrażać w sposób taki by być zrozumiany i pewnie wiele przede mną, to o czym napisałaś mieści się w treści "Porozumienia bez przemocy", tylko mam wrażenie że tego co oczekujesz od męża sama nie realizujesz, że to ma działać w jedną stronę, tak rozumiem to co czytam powyżej i z tego posta gdzie: pozwolił Ci "wybrzmieć".


A co do wyrazu mojej wdziecznosci: to bylo napisane z przymruzeniem oka. Dla usmiechu ;) Ot, takie mam poczucie humoru. Nie musimy odbierac na tych samych falach.
Ok, nie znam Cię, czytam, nie wiem co oznacza w tym wypadku zastosowanie ikonki, tak jak nie przekonuje mnie to, że rozumiesz męża który zapłakał na filmie i przez jego łzy zajrzałaś w niego głębiej, to są wg mnie symptomy czegoś co dzieje się we wnętrzu człowieka, płacz może oznaczać wiele, wypływać z wielu emocji, myśli, skojarzeń mieć różne przyczyny jeśli nie ma tam rozmowy, wyjaśnienia, dialogu można ciągle poruszać się we własnych wyobrażeniach.
Nino pisze:
28 mar 2021, 19:21
Moj maz ostatnio poplakal sie na filmie. Przy jednej, konkretnej scenie. I ta sytuacja, ten wyraz emocji, ktory sie wtedy ujawnil, pozwolil mi glebiej zajrzec w niego i cos zrozumiec bez slow, niz dluga rozmowa u terapeuty.
Przytulilismy sie do siebie i tak posiedzielismy w ciszy dobre 20 minut. I to byly piekne przezyte chwile. To rozumiem jako dzielenie sie emocjami.
Niekiedy odnosze wrazenie, ze widzisz we mnie rozhisteryzowana kobiete, ktora nie panuje nad swoimi emocjami. Czuje sie przez Ciebie oceniana. Prosze, nie rob tak.
Nino sporadycznie ostatnio jestem na forum, a piszę jeszcze mniej, czytałem prawie parę wątków, m.in. ten, nie cofając się w historii, ale też myślę że komunikacja jeśli jest prawidłowa to i spójna. czujesz sie nieswojo z tym , przykro Ci, to nie było moją intencją. Jeśli to się mija z rzeczywistością nie ma co się tym zajmować, wszak napisałem że to subiektywne wrażenie, moje, tego co czytam.

W związku z powyższym chcę Ci powiedzieć, że taka myśl jak rozhisteryzowana kobieta nie przeszła mi przez głowę, a co do oceniania jeśli wskażesz gdzie mój tekst tak odebrałaś będę wdzięczny, to pomoże mi na przyszłość uniknąć tego rodzaju zdarzeń. W duchu "Porozumienia bez przemocy" (który mnie przekonuje i którego się uczę) stwierdzenie : "czuję się oceniana" jest uczuciem pozornym, interpretacją raczej cudzych poczynań, tudzież mojego wpisu, nie faktycznych uczuć, rozumiem że poczułaś sie dotknięta czymś konkretnym i może czujesz rozdrażnienie, przykrość?
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II

Nino
Posty: 611
Rejestracja: 14 gru 2019, 18:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Nino » 29 mar 2021, 13:39

W porzadku, Ozeasz.

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope » 29 mar 2021, 23:35

Mój mąż znów spotyka się z tym kolegą, który namawiał go na odejście. Jestem kłębkiem nerwów, myślę co tym razem będzie zapalnikiem do tego by wziąć rozwód ze mną. Na szczęście jestem silniejsza i wezmę to na klatę, nie ufam mężowi, przez tamtego. Wrócił wczoraj jakiś taki dziwny bardzo, znów pewnie rozmawiali.

Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Pavel » 30 mar 2021, 8:30

Caliope, z własnego doświadczenia napiszę - warto odpuścić takie myślenie, analizowanie rzeczywistości i męża na podstawie doświadczeń i domysłów.
Co by mąż nie robił, do czego kolega go nie namawia - to działka twojego męża i kolegi. Na obie nie masz wpływu.
Jednocześnie - takie myślenie, nakręcanie się itd. jest szkodliwe dla ciebie.
Czyli sama siebie krzywdzisz.
Rozumiem, że to trudne (dla mnie było) by oddać kierownicę i odpuścić sprawy nad którymi z definicji nie ma się kontroli.
Ale gdy się uda - to działa uwalniająco.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope » 30 mar 2021, 11:23

Pavle, gdyby nie zmiana zachowania, dałabym spokój. Nie siedzę w głowie męża, nie chcę się domyślać co tam było. Zawsze włączają mi się mechanizmy obronne, bo nie mam wiary w zmiany drugiego człowieka. Że może pomyśleć, zrobić coś innego niż wcześniej jeśli tyle czasu od początku kryzysu nic się nie zmieniło.

vertigo
Posty: 242
Rejestracja: 30 mar 2018, 10:16
Jestem: już po kryzysie
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: vertigo » 30 mar 2021, 12:07

Caliope pisze:
29 mar 2021, 23:35
Mój mąż znów spotyka się z tym kolegą, który namawiał go na odejście. Jestem kłębkiem nerwów, myślę co tym razem będzie zapalnikiem do tego by wziąć rozwód ze mną. Na szczęście jestem silniejsza i wezmę to na klatę, nie ufam mężowi, przez tamtego. Wrócił wczoraj jakiś taki dziwny bardzo, znów pewnie rozmawiali.
Jak czytam Twoje posty, to jak dla mnie najczęściej wybrzmiewają w nich trzy główne wątki:

1. intymność - jak piszesz "seks nie był nigdy dla niego najważniejszy, od jakiegoś czasu nie ma go wcale, mąż nie jest zainteresowany, sam inicjatywy nigdy nie przejmował i nie przejmie".

2. dwa oblicza męża - jedno przed ślubem (szarmancki, zabiegający, dobry, kochający, cichy człowiek) i całkowita zmiana jego zachowania po ślubie. Wasze małżeństwo trwa jedynie dzięki Twoim staraniom, mąż szanuje Ciebie jako matkę i człowieka, ale nie jesteś już kobietą i żoną w jego oczach, mąż nie daje żadnych sygnałów, że cokolwiek by chciał ode Ciebie jako kobiety.

3. kolega od jachtu i jego zły wpływ na Twojego męża, o którym piszesz "Zdałam sobie sprawę że do decyzji które podjął mój mąż przyczynił się kolega który nas poznał. On jest kawalerem, nie lubi kobiet, nie darzy ich szacunkiem. Ma jacht na którym pływają, mój mąż zabiera go na wycieczki, zamiast nas swojej rodziny".

Zacznę od pkt.1 - zastanawiające jest, czemu 'zdrowy' mężczyzna nie jest zainteresowany seksem z żoną, która nie dość, że jest atrakcyjna, to jeszcze sama wychodzi z inicjatywą? Przecież to marzenie wielu mężczyzn ;) (Moja żona przez ponad 20 lat nie zrobiła tego gestu ani razu). Być może coś jest po stronie zdrowia - nadciśnienie, cukrzyca, problemy hormonalne (bardzo niski testosteron, problemy z tarczycą) itp, albo wydarzyło się coś, co bardzo mocno odepchnęło Twojego męża od 'tych spraw". Czy nie było jakiejś pozornie nieistotnej sytuacji (poza narodzeniem syna, który okazało się, że wymaga wiele opieki)? Chyba, że Twój mąż "od zawsze" miał niewielkie potrzeby w tym obszarze. Są ludzie o bardzo niskim libido albo wręcz aseksualni.

Natomiast dwa pozostałe punkty są w tej układance niepokojące. Obym się mylił, ale mam wrażenie, że Twój mąż może mieć problemy ze swoją orientacją seksualną. Ta chęć założenia rodziny, adorowanie Cię, a potem zmiana podejścia o 180%, ten kolega od jachtu, te wyjazdy, brak zainteresowania Tobą, ta chęć rozwodu.. Życie pokazuje, że takie przypadki niestety zdarzają się.
Ludzie robią wszystko, aby siebie samych przekonać, że świat nie wygląda tak, jak wygląda naprawdę.

Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4347
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: ozeasz » 30 mar 2021, 12:57

Caliope pisze:
30 mar 2021, 11:23
Pavle, gdyby nie zmiana zachowania, dałabym spokój. Nie siedzę w głowie męża, nie chcę się domyślać co tam było. Zawsze włączają mi się mechanizmy obronne, bo nie mam wiary w zmiany drugiego człowieka. Że może pomyśleć, zrobić coś innego niż wcześniej jeśli tyle czasu od początku kryzysu nic się nie zmieniło.
Ty widzę się zmieniłaś, (przynajmniej ja tak widzę przez treść i formę Twoich postów) przeczytałem (trochę pobieżnie) od początku Twojego wątku to co pisałaś i zmiana jest widoczna, a więc i możliwa. Więc może warto nie ulegać lękom i dać szansę drugiemu człowiekowi, choćby z tego powodu że jest dzieckiem Bożym, a On pokłada w każdym z nas nadzieję do końca, próbuj szukać dobra w drugim to jest bliższe Ewangelii.

Modlisz się o wiarę, nadzieję, miłość?
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope » 30 mar 2021, 15:40

Vertigo,od długiego czasu się nad tym zastanawiam, czy to nie orientacja. Tylko jakoś to było do kryzysu, jak zaczął się problem z pieniędzmi i jak słyszałam, że dla mnie liczy się kasa, bo takie są baby które spotyka ten kolega i on nie myśli o tym, bo ma depresję, bo kasy brakuje, odpuściłam. Zaraz też ten rozwód jak mówiłam, że potrzebuję męża, dotyku, intymności. Wiem ,że jak syn się urodził przerosło go to, zamiast ni pomóc uciekał, obwiniał ,być może to też był problem. Wychowanie przez ortodoksyjną matkę też, seks tylko w celu prokreacji.

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope » 30 mar 2021, 16:07

ozeasz pisze:
30 mar 2021, 12:57
Caliope pisze:
30 mar 2021, 11:23
Pavle, gdyby nie zmiana zachowania, dałabym spokój. Nie siedzę w głowie męża, nie chcę się domyślać co tam było. Zawsze włączają mi się mechanizmy obronne, bo nie mam wiary w zmiany drugiego człowieka. Że może pomyśleć, zrobić coś innego niż wcześniej jeśli tyle czasu od początku kryzysu nic się nie zmieniło.
Ty widzę się zmieniłaś, (przynajmniej ja tak widzę przez treść i formę Twoich postów) przeczytałem (trochę pobieżnie) od początku Twojego wątku to co pisałaś i zmiana jest widoczna, a więc i możliwa. Więc może warto nie ulegać lękom i dać szansę drugiemu człowiekowi, choćby z tego powodu że jest dzieckiem Bożym, a On pokłada w każdym z nas nadzieję do końca, próbuj szukać dobra w drugim to jest bliższe Ewangelii.

Modlisz się o wiarę, nadzieję, miłość?
Modlę się Ozeaszu, nie byłoby mnie tutaj. Modlę się, żeby mąż spojrzał na wiarę i miłość z tej Bożej strony.
Moje zmiany zawsze są po ciężkiej pracy nad sobą na terapii, mąż odpuścił dawno temu, a sam sobie nie radzi, woli tkwić w tym co ma. Stąd mój brak wiary w jego zmiany, ja go nie zamierzam nakierowywać i zmieniać pod siebie.

vertigo
Posty: 242
Rejestracja: 30 mar 2018, 10:16
Jestem: już po kryzysie
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: vertigo » 30 mar 2021, 16:55

Caliope, czy rygorystyczne "zaprogramowanie" przez matkę może aż tak zniechęcić do seksu? Wykluczyć nie można, ale czy to jest jedyna i główna przyczyna? Podam dwa cytaty specjalistów, może będą pomocą.

1. Prof. Lew Starowicz w książce "O mężczyźnie" pisze:

"Jeśli w stałym związku nagle kobieta musi przejąć inicjatywę seksualną, radziłbym się zastanowić, jaka jest tego przyczyna. Bo to znaczy, że u niego zanika ochota na seks. Jeśli w ogóle przestał reagować na kobiety, to sygnał, że coś złego się z nim dzieje. Jeżeli natomiast kobiety nadal mu się podobają z wyjątkiem własnej partnerki, to na bank jest kryzys w związku. To jest prosty test. I gdy ona w takim układzie zacznie ujawniać inicjatywę, prowokować go np. seksowną bielizną, może być jeszcze gorzej. Powinna raczej zacząć od sygnałów pośrednich, a nie od erotycznego osaczania".

2. Stefanie Stahl w książce "Odkryj swoje wewnętrzne dziecko" pisze:

"Typową formą biernego oporu jest tzw. obmurowanie - odprawia się z kogoś kwitkiem, nie reagując na jego prośby i błagania. Za tym zachowaniem kryje się Dziecko Cienia, które myśli, że w relacjach z tą osobą zbyt często musi godzić się na kompromis. Na przykład jeden z moich klientów przeniósł się dla swojej towarzyszki życia do innego miasta, mimo że chętniej pozostałby w swojej rodzinnej miejscowości. Podświadomie miał jej to tak bardzo za złe, że po przeprowadzce stracił całą radość z życia seksualnego. Brak radości z seksu jest częstą formą biernej agresji - zarówno u kobiet, jak i u mężczyzn".

Konsultowałaś Wasz przypadek z seksuologiem?
Ludzie robią wszystko, aby siebie samych przekonać, że świat nie wygląda tak, jak wygląda naprawdę.

Sarah
Posty: 372
Rejestracja: 01 maja 2020, 13:46
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Sarah » 30 mar 2021, 17:51

Caliope pisze:
30 mar 2021, 16:07
Obym się mylił, ale mam wrażenie, że Twój mąż może mieć problemy ze swoją orientacją seksualną.
Nie chciałam pisać, ale też już dawno o tym pomyślałam. Zresztą ja również podejrzewałam mojego męża o to, że jest kryptogejem. Zdecydowanie takie zachowanie nie jest moim zdaniem normalne i nie ma nic wspólnego z introwertyzmem (też jestem introwertyczką, nie lubię przebywać w dużych grupach ludzi, szybko ulegam "przebodźcowaniu", dobrze czuję się w samotności - a jednocześnie dotyk i bliskość to jedne z moich najważniejszych potrzeb życiowych).
"Zamiast ciągle na coś czekać, zacznij żyć, właśnie dziś. Jest o wiele później niż ci się wydaje". Ks. Jan Kaczkowski

sajmon123
Posty: 865
Rejestracja: 16 lis 2020, 22:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: sajmon123 » 30 mar 2021, 19:16

Caliope pytanie, na ile jesteś pewna, że nie utrzymuje kontaktów seksualnych z innymi kobietami. Jeśli, w ogóle nie ma takich, to może być coś na rzeczy, ale to nie jest pewnik. Miał może wcześniej problemy z erekcją czy coś w tym stylu? Może ma jakąś blokadę, ludzie różne rzeczy mają i tak jak mówisz, terapia z seksuologiem mogła by mu na pewno pomóc. Tylko właśnie - trzeba chcieć.

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope » 30 mar 2021, 20:53

vertigo pisze:
30 mar 2021, 16:55
Caliope, czy rygorystyczne "zaprogramowanie" przez matkę może aż tak zniechęcić do seksu? Wykluczyć nie można, ale czy to jest jedyna i główna przyczyna? Podam dwa cytaty specjalistów, może będą pomocą.

1. Prof. Lew Starowicz w książce "O mężczyźnie" pisze:

"Jeśli w stałym związku nagle kobieta musi przejąć inicjatywę seksualną, radziłbym się zastanowić, jaka jest tego przyczyna. Bo to znaczy, że u niego zanika ochota na seks. Jeśli w ogóle przestał reagować na kobiety, to sygnał, że coś złego się z nim dzieje. Jeżeli natomiast kobiety nadal mu się podobają z wyjątkiem własnej partnerki, to na bank jest kryzys w związku. To jest prosty test. I gdy ona w takim układzie zacznie ujawniać inicjatywę, prowokować go np. seksowną bielizną, może być jeszcze gorzej. Powinna raczej zacząć od sygnałów pośrednich, a nie od erotycznego osaczania".

2. Stefanie Stahl w książce "Odkryj swoje wewnętrzne dziecko" pisze:

"Typową formą biernego oporu jest tzw. obmurowanie - odprawia się z kogoś kwitkiem, nie reagując na jego prośby i błagania. Za tym zachowaniem kryje się Dziecko Cienia, które myśli, że w relacjach z tą osobą zbyt często musi godzić się na kompromis. Na przykład jeden z moich klientów przeniósł się dla swojej towarzyszki życia do innego miasta, mimo że chętniej pozostałby w swojej rodzinnej miejscowości. Podświadomie miał jej to tak bardzo za złe, że po przeprowadzce stracił całą radość z życia seksualnego. Brak radości z seksu jest częstą formą biernej agresji - zarówno u kobiet, jak i u mężczyzn".

Konsultowałaś Wasz przypadek z seksuologiem?
Starowicz fajnie pisze, ale ja nigdy tak nie robiłam, co najwyżej proponowałam wieczór ,więc osaczanie nie wchodzi w grę. A jeśli tylko ja proponowałam, on nigdy nie wyszedł oprócz paru pytań, to mogę o tym już zapomnieć, bo się boję odrzucenia po raz kolejny.
Bierna agresja jest stosowana od początku kryzysu, gdzie dwa razy miały być bez emocji i potem już nie, bo ja miałam emocje i że sobie wyobrażam,że do siebie wrócimy dzięki temu.
Na kompromis ja zawsze szłam, on nie, więc to odpada. Ja wychodziłam z inicjatywą, ale nie rzucałam się jak wygłodniała bestia, cierpiałam jak odmawiał. Ma swoje upodobania które zaakceptowałam, ale się ich wstydzi, może problem jest związany z akceptacją siebie. Do seksuologa nie pójdzie, to nie do zrobienia, sama to ja sobie mogę w Internecie poczytać.

Zwyklaosoba
Posty: 475
Rejestracja: 22 gru 2020, 11:47
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Zwyklaosoba » 30 mar 2021, 22:45

Caliope pisze:
29 mar 2021, 23:35
Mój mąż znów spotyka się z tym kolegą, który namawiał go na odejście. Jestem kłębkiem nerwów, myślę co tym razem będzie zapalnikiem do tego by wziąć rozwód ze mną. Na szczęście jestem silniejsza i wezmę to na klatę, nie ufam mężowi, przez tamtego. Wrócił wczoraj jakiś taki dziwny bardzo, znów pewnie rozmawiali.
Caliope, ja bym na twoim miejscu chyba pogadała z tym koleszką
Mój świadek na ślubie kolega męża totalny degenerat wmawia mi i mężowi, że obecne jego życie czyli samowolka i picie to to czego mój mąż potrzebuje j rozwodu szybkiego.. sam kolega otwarcie mówi że jest alkoholikiem ( taki w białych rękawiczkach na kierowniczym stanowisku ). Powiedziałam co myślę o jego wartościach życiowych i lekko zelżał, im czasem trzeba mówić że mają wodę z mózgu .. tak wprost ich językiem ( moz nieco ładniejszym )

ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: MarryJane i 40 gości