Caliope,Caliope pisze: ↑28 wrz 2022, 15:48 Muszę wszystko zacytować, za co przepraszam szanowną moderacje
Właśnie ja nie mogę mężowi pomóc, więc tylko stawiam granice i mówię co czuję. Nie powiem mu, że go zajadą, a odeprę ataki na moją osobę I wyrażę swoje zdanie na ten temat. On sam musi sobie poradzić ze sobą, choć naprawdę jest na prostej drodze by wszystko zniszczyć do końca. Jego wybór, jego wola, tylko mógłby z łaski swojej mnie nie obwiniać za swoje błędy i się nie wyżywać.
Skuteczne granice są skuteczne.
To co opisałaś w moim odbiorze nie ma szansy stać się skuteczną granicą i doprowadzić do tego, że mąż zaprzestanie tych zachowań, które cię ranią.
Uczyłam i wciąż uczę się na błędach, popełniłam ich całe mnóstwo. Moje wnioski o tym, co pomagało mi stawiać granice skutecznie są takie (może coś będzie pomocne)
1. Stwierdzałam, że czyjeś zachowanie mi przeszkadza i chciałabym by przestał (to jest wypaczone postrzeganie, ale dla osoby, która uczy się stawiać granice, dość typowe)
- mąż wysyłał mi przykre wiadomości, które mnie raniły, wywiązywała się długa korespondencja, która mnie wyczerpywała, chciałam żeby przestał mi wysyłać takie wiadomości
2. Ściągam filtry i projekcje jak tylko mogę, odrzucam wszystko, co o tej sytuacji pozornie wiem. Na początek wszystko co "wiem" o mężu i powodach jego zachowania.
- w mojej ocenie mąż pisał do mnie takie wiadomości, bo chciał mnie obwinić, oraz żeby mieć dowody do sądu.
Odrzucenie takich projekcji, czemu ktoś coś robi, jest pierwszą granicą. Stawianą sobie. Odmawiam poświęcania czasu na zgadywanie czyiś motywacji. One nie mają znaczenia. Znaczenie ma to, z czym ja się nie czuję dobrze. Mam coś zrobic ze soba a nie z tym jak mąz mysli, co czuje i jakie ma motywacje.
Jeśli sąsiad włamie się do mojego domu i pomaluje mi wszystkie ściany na różowo, nie ma znaczenia dla mnie, czy chciał mi tak okazać wdzięczność, czy dokuczyć. Ma znaczenie, że naruszył moją przestrzeń, a ja nie lubię różowego.
Odrzucenie tych filtrów i projekcji ma znaczenie z jeszcze jednego powodu. Czasem w ten sposób usprawiedliwiamy osobę, która narusza granice i ograniczamy sobie mozliwośc reagowania: krzyczy na mnie bo ma stres w pracy, obściskiwał kolezankę bo się upił, pisze smsy, bo szuka kontaktu. Skoro druga osoba narusza moje granice majac ku temu powód, to ja nie bardzo mogę się chronić. Błędne myslenie, ale popularne.
3. Ustalam co dokładnie mi nie odpowiada, czyli gdzie mam granicę. Wcale nie jest to oczywiste.
- z smsami okazało się, że pierwszy sms nie jest taki wyczerpujacy dla mnie, jak cała póżniejsza korespondencja.
4. Szukam najprostszego sposobu na to, by swoim własnym działaniem ochronić siebie przed tym, co mnie rani, co mi nie odpowiada, co powoduje mój dyskomfort.
- nie odpisuję na nieprzyjemnego smsa,
- wychodzę, gdy mąż zaczyna krzyczeć,
- kończę rozmowę z mamą, gdy staje się dla mnie nieprzyjemna,
- odmawiam, jeśli nie mam na coś zgody,
- żyję w separacji z mężem, który nie dochowuje mi wierności i odcinam się od osób, które starają się mnie informować o jego prowadzeniu.
***
Z czasem to wszystko się automatyzuje. Czuję dyskomfort, chronię się przez swoje działanie, bez większych analiz. Znika też skłonność do przypisywania drugiej osobie celowości, intencji, motywacji. Unikanie projekcji i analiz to dla mnie ważna granica, bo mnie bardzo mocno wyczerpywały. I prowadziły do tego, że czułam się ofiarą postępowania innych: mamy, szefowej, męża.
Jak on mógł? No mógł, właśnie to zrobił.
***
Powiedzenie drugiej osobie, co uważam nie jest postawieniem granicy.
Powiedzenie drugiej osobie, co czuję jest ważnym choć nie jedynym sposobem zasygnalizowania granicy. Choc to jeszcze nie postawienie SOBIE granicy, to sygnalizowanie granic ma sens. Choć nie zawsze prowadzi do tego, że są one respektowane. Ale też trudno oczekiwac od innych, że będa respektowac granice, których wcale nie sygnalizujemy.
Ku mojemu zdumieniu często mój kontakt z moją granicą i zasygnalizowanie jej w zupełnosci wystarczają. Gdy nie wystarczają, chronię się przed tym czego nie chcę. Stawiam granicę sobie.
***
Nie jest Caliope twoją winą, że mąż sobie nie radzi, ani nic, co się dzieje w życiu twojego męża.
Masz za to pełne prawo ochronić się przed tymi jego zachowaniami, które ciebie ranią. Im skuteczniej, tym lepiej.