Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Ruta »

Caliope, cieszę się, że się odezwałaś. Przykro mi, że jesteś w takim trudnym czasie. Nie wstydź się wizyty u lekarza. Jeśli przepisze ci leki, skorzystaj. Dużo osób w Sycharze przechodziło taki etap, gdy leki były niezbędne. Tu nikt nie uznaje, że to powód do wstydu. Wręcz przeciwnie to dowód odwagi, troski o siebie, o dzieci. Wiesz przecież.

A jak koniec roku w szkole? Dajecie z małym radę? Ja ciągnę na oparach. Czekam wakacji. Nie mam jakiś niesamowitych planów, ale już sam brak szkoły będzie dla nas ogromnym plusem.
Bławatek
Posty: 1685
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Bławatek »

Caliope cieszę się, że się odezwałaś. Szkoda, że ciągle u Was nie tak jakbyś chciała, nie tak jak być powinno.

Ja może nie miałam depresji, ale 2 lata temu byłam w takim stanie załamania po odejściu męża, że po nocach nie spałam, a drażniło mnie wszystko, i choć do psychiatry poszłam po ulgę to jednak nieufna byłam przepisanym tabletkom, ale po czasie to ja byłam wdzięczna. Bo w końcu zasypiałam od razu a nie po kilku godzinach leżenia w łóżku, bo nie byłam tak wyczerpana fizycznie, bo w końcu nie drażniło mnie wszystko dookoła.

Ostatnio bardziej wyznaję zasadę - gdy się nie ma co się lubi to się lubi co się ma. Owszem nie jest to wmawianie sobie szczęścia na siłę, ale staram się dostrzec w codzienności coś dobrego. Czasami mąż zabierze gdzieś syna na godzinkę, dwie - to ja wtedy się cieszę, że mam chwilę dla siebie. Czasami gdzieś razem jesteśmy - np. na rowerze - to się cieszę, że syn choć przez chwilę ma nas razem. Owszem potem się wkurzam, że zostaję samą z nauką i wszystkimi obowiązkami związanymi z dzieckiem, ale na tą chwilę widzę, że mąż dalej nie potrafi się angażować, bo wybiera siebie, swoje potrzeby. Ale dzięki temu ja też się nauczyłam myśleć o sobie, znajdować czas dla siebie.

Caliope życzę Ci odnalezienia harmonii w tym wszystkim.
Monti
Posty: 1261
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Monti »

Caliope, dobrze, że jesteś :)
Nie wstydź się szukać pomocy u psychiatry i psychoterapeuty. To dojrzały sposób rozwiązywania problemów.
Wydaje mi się, że rozumiem, co czujesz. Też prawie cztery lata temu byłem w takim miejscu, że doszedłem do ściany i byłem totalnie rozbity, więc w końcu się wyprowadziłem. Dziś jestem w innym miejscu, myślę o odbudowie relacji. Tak to już jest - okoliczności się z mieniają, my się zmieniamy. I to dobrze.
Postaraj się złapać dystans do tego, co się dzieje. To tylko pewien etap, który minie. Pozwól sobie pomóc osobom kompetentnym. Szukaj wspólnoty, przyjaciół, którzy Cię zrozumieją. Oddawaj Bogu to, na co nie masz wpływu.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Stał się cud, nie wiem czy to modlitwa czy moja siła ,ale po postawieniu granicy w sytuacji spięcia o rzecz błachą , wystąpił u mnie przypływ takiej siły, energii, że nie potrzebuję pomocy. Przestałam sobie dowalać, wiem, że zasługuję na wszystko czego zapragnę, jestem silna i terapia znów działa. Stawiam granice, tylko tym razem takie bardziej mocne dla mnie. Jest piękna pogoda na spacer z synem, będzie dzień matki to coś sobie kupię, pójdę sobie potańczyć jak się ciepło zrobi, sama. Nie pisałam, że mam teraz dwa zwierzaki, to moja pasja, uwielbiam im robić różne rzeczy ,gadać do nich, głaskać, a same przychodzą i liżą. Życie jest fajne, z Bogiem :)
J&J
Posty: 113
Rejestracja: 31 mar 2020, 23:27
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: J&J »

Caliope Kochana- BRAWO !
elena
Posty: 428
Rejestracja: 14 kwie 2020, 19:09
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: elena »

Caliope, dobrze, ze jesteś tutaj na forum. Pogody ducha! Oby więcej takich dobrych wiadomości.
„Kocha się nie za cokolwiek, ale pomimo wszystko, kocha się za nic”. Ks. Jan Twardowski
Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4408
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: ozeasz »

Caliope pisze: 15 maja 2022, 19:20 Kocham męża czym robie sobie ogromną krzywdę, przez ten miesiąc wszystkie dobre chwilę sobie przypomniałam i że już to nigdy nie wróci ,że będzie tylko cierpienie. Żebym miała gdzie odejść zrobiłabym to, zostawiłabym wszystko, by tylko w końcu żyć jak ja chcę, całe moje życie, to jest życie pod kogoś, mam już naprawdę dosyć.
Caliope nie wiem czy się mylę czy nie, ale czytając to podkreślone zdanie przyszła mi na myśl moja droga do rozpoznawania miłości.

I myślę że krzywdę sobie sama robisz oczekując wzajemności.

Ja w rozmowie z Bogiem, na początku małżeństwa, "wylewając" przed Nim żale, że jak to, ja kocham żonę a ona dla mnie taka i taka, pierwsze co usłyszałem to: "Kochasz żonę, jesteś tego pewny? "

I tak pół godzinny dialog z Panem Bogiem skończył się dwoma refleksjami:

Mówiąc żonie: kocham Cię:
1. mam głęboko w sercu informację, potrzebę, pragnienie pt. kochaj mnie
2. moim uczynkom, postawie i słowom dużo brakuje do stanu który Bóg nazywa miłością.

To dało mi motywację do zmiany percepcji, zobaczyłem że między tym jak widzę siebie a jak widzą mnie inni jest różnica i warto ją brać pod uwagę, szczególnie jeśli jest to Bóg i żona.

Chciałbym się jeszcze podzielić doświadczeniem z ostatnich dni na temat miłości i jej rozumienia w moim życiu.

Będąc w piątek na Eucharystii ksiądz trochę mnie zaskoczył treścią niby mi znaną a jednak inaczej niż dotychczas wypowiedzianą, w trzeci piątek, jest u nas Eucharystia z modlitwą do Bożego Miłosierdzia, ksiądz nawiązał do Ewangelii z tego dnia i słów: "To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie umiłowali, tak jak ja was umiłowałem". J 15,12

Już same te słowa rzucają światło na trochę inne niż dotychczas pojęcie miłości, tu Jezus wskazuje że nasza miłość ma być na obraz miłości Jego do nas, On będąc Bogiem staje się naszym sługą, by w końcu oddać za nas życie, to coś więcej i konkretniej niż przykazanie "miłuj bliźniego swego jak siebie samego" Mk 12, 31, jak widać przykładem niejako wzorcem miłości już nie jest miłość nas samych, własna, a konkretnie wyrażona miłość Jezusa do ludzi wśród których żył.

Poruszyły mnie jednak dosyć mocno dalsze słowa, dotyczące wzajemności, bo te powyższe treści są w moim życiu od lat, tu ksiądz przytoczył jak rozumiana jest popularnie wzajemność: jak ty mnie - tak ja tobie, jak ty mnie kochasz tak ja będę kochał ciebie.

Odniósł się tu do słów: "Jak chcecie, żeby ludzie wam czynili, podobnie wy im czyńcie!" Łk 6, 31

Czyli moja miłość już nie jest taka, że kocham ciebie jak siebie samego, ale kocham tak, jak sam chciałbym być kochany, tu nie ma oczekiwania i chęci wzajemności, uczeń Chrystusa niesie Dobrą Nowinę do innych i ta miłość do innych, tak często nieodwzajemniona, ma na celu pobudzenie innych do miłości, skierowanie ich serca do Jezusa.

Jest jednak warunek, ja jako człowiek nie jestem źródłem miłości, jeśli jej nie czerpię ze źródła, od Boga, to w którymś momencie przyjdzie stan pustki, bezsilności, niemocy adekwatny do moich zasobów i stanu, do dobry czas do zreflektowania się czy to miłość czy jej iluzja, czy to nie jest właśnie raczej ogromne pragnienie bycia kochanym wyrażane w ten sposób, na które nie ma odzewu, choć w świetle wiary to nie jest prawda, bo każdy z nas jest umiłowany przez Boga miłością szaleńczą, prawdziwą, gorącą, wyjątkową.

Dla mnie ta homilia była poruszająca właśnie przez przeniesienie tego "ciężaru" miłości jak siebie samego, na kocham tak -jak chciałbym być kochany, z konkretnym obrazem jak wyglądała miłość w wydaniu Jezusa wobec ludzi wokół Niego.

Nie wiem czy coś w tym znajdziesz dla siebie, myślę że to rozpaczliwe wołanie o bycie kochaną warto skonfrontować ze sobą, Bogiem, a może i z mężem, wreszcie co masz do stracenia?
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
Astro
Posty: 1210
Rejestracja: 17 mar 2018, 15:41
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Astro »

Cześć Caliope .
Dobrze ,że się pojawiłaś.
Pogody Ducha.
" Każdy z was , młodzi przyjaciele , znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte.Jakis wymiar zadań , które musi podjąć i wypełnić ... Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można zdezerterować. " Ojciec Święty Jan Paweł II
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Ozeaszu, nie ma miłości bez wzajemności. Bóg mnie kocha, ja kocham Boga i tak samo do ludzi. Nie oczekując spędzania razem czasu, rozmowy, jakichś emocji ,miłość się powoli wypala i ten mąż staje się obojętny. Zapomina się dlaczego się kochało, ufało. Taka kolej rzeczy, ja mam swoje życie, swoje pasje i nie potrzebuję by ktoś ze mną funkcjonował. Im dłużej to trwa, tym łatwiej jest myśleć, że nie potrzebuję wzajemności, mogę odejść i nic się nie stanie, tylko odzyskam wolność. Nie wiem czy tak powinno to wyglądać, ale tak czuję.
Firekeeper
Posty: 807
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Firekeeper »

Caliope pisze: 23 maja 2022, 16:22 Ozeaszu, nie ma miłości bez wzajemności. Bóg mnie kocha, ja kocham Boga i tak samo do ludzi. Nie oczekując spędzania razem czasu, rozmowy, jakichś emocji ,miłość się powoli wypala i ten mąż staje się obojętny. Zapomina się dlaczego się kochało, ufało. Taka kolej rzeczy, ja mam swoje życie, swoje pasje i nie potrzebuję by ktoś ze mną funkcjonował. Im dłużej to trwa, tym łatwiej jest myśleć, że nie potrzebuję wzajemności, mogę odejść i nic się nie stanie, tylko odzyskam wolność. Nie wiem czy tak powinno to wyglądać, ale tak czuję.
Nie wiem czy tak to powinno wyglądać ale u mnie wygląda jak u Ciebie. Z tym, że u mnie mała ale jednak jakaś nadzieja się tli, a z tą nadzieją oczekiwania, a że dalej je mam to się frustruję. Jeszcze ciężko jest mi przejść w totalną obojętność. Tzn z czasem lepiej. Więcej panuję nad sobą. Poddałam się chyba i zaczynam akceptować, że nic z tego.
Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4408
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: ozeasz »

Caliope pisze: 23 maja 2022, 16:22 Ozeaszu, nie ma miłości bez wzajemności. Bóg mnie kocha, ja kocham Boga i tak samo do ludzi. Nie oczekując spędzania razem czasu, rozmowy, jakichś emocji ,miłość się powoli wypala i ten mąż staje się obojętny. Zapomina się dlaczego się kochało, ufało. Taka kolej rzeczy, ja mam swoje życie, swoje pasje i nie potrzebuję by ktoś ze mną funkcjonował. Im dłużej to trwa, tym łatwiej jest myśleć, że nie potrzebuję wzajemności, mogę odejść i nic się nie stanie, tylko odzyskam wolność. Nie wiem czy tak powinno to wyglądać, ale tak czuję.
Może źle to ująłem pisząc o wzajemności, chodziło mi o to że, że wzajemność nie jest czymś co warunkuje moją miłość, skoro źródłem mojej miłości jest moja decyzja a nie jakiekolwiek zachowanie z drugiej strony.

Tak kocha nas Bóg, kochał każdego z nas nim przyszliśmy na świat, kocha gdy o Nim pamiętamy czy zapominamy, kocha kiedy szukamy bliskości i gdy się od Niego odwracamy, On Umarł z miłości do nas kiedy byliśmy jeszcze grzesznikami, czyli kiedy mieliśmy Go jeszcze w nienawiści, taka miłość kocha bezwarunkowo, można obok Niej przejść jakby nie istniała co czyni wielu z nas ale to nie warunkuje Jej mocy i żaru, Jej potęgi i mocy, Jej stałości i nieodwołalności, wręcz rozpala Ją jeszcze bardziej. I to jest dla mnie wzór który nadaje kierunek.
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

ozeasz pisze: 23 maja 2022, 22:18
Caliope pisze: 23 maja 2022, 16:22 Ozeaszu, nie ma miłości bez wzajemności. Bóg mnie kocha, ja kocham Boga i tak samo do ludzi. Nie oczekując spędzania razem czasu, rozmowy, jakichś emocji ,miłość się powoli wypala i ten mąż staje się obojętny. Zapomina się dlaczego się kochało, ufało. Taka kolej rzeczy, ja mam swoje życie, swoje pasje i nie potrzebuję by ktoś ze mną funkcjonował. Im dłużej to trwa, tym łatwiej jest myśleć, że nie potrzebuję wzajemności, mogę odejść i nic się nie stanie, tylko odzyskam wolność. Nie wiem czy tak powinno to wyglądać, ale tak czuję.
Może źle to ująłem pisząc o wzajemności, chodziło mi o to że, że wzajemność nie jest czymś co warunkuje moją miłość, skoro źródłem mojej miłości jest moja decyzja a nie jakiekolwiek zachowanie z drugiej strony.

Tak kocha nas Bóg, kochał każdego z nas nim przyszliśmy na świat, kocha gdy o Nim pamiętamy czy zapominamy, kocha kiedy szukamy bliskości i gdy się od Niego odwracamy, On Umarł z miłości do nas kiedy byliśmy jeszcze grzesznikami, czyli kiedy mieliśmy Go jeszcze w nienawiści, taka miłość kocha bezwarunkowo, można obok Niej przejść jakby nie istniała co czyni wielu z nas ale to nie warunkuje Jej mocy i żaru, Jej potęgi i mocy, Jej stałości i nieodwołalności, wręcz rozpala Ją jeszcze bardziej. I to jest dla mnie wzór który nadaje kierunek.
Dla mnie człowiek nie jest w stanie kochać bez wzajemności, chociażby relacja, ja kocham dziecko, dziecko kocha mnie, jest wzajemność. Miłość bez wzajemności to pasmo bólu i ogromnego cierpienia do zobojętnienia. Wtedy zostaje miłość Boga i własna by wzrastać bez małżonka, bo jego się nie zmusi do miłości,a na nią nie da się zasłużyć , ona jest lub jej nie ma.
Łatwiej jest trwać w swojej decyzji nie widząc współmałżonka na codzień, jak jest, są emocje, raz mniejsze, raz większe, są wspomnienia, po żałobie jest jeszcze dość smutno że to już było. Trzeba się porządnie powycinać i tłumić wiele, trzeba żyć dalej dla siebie .Żyć ze świadomością, że mąż nie wróci nigdy, bo może nie wrócić. Bóg też kocha z wzajemnością, odczuwam to ostatnio dość często, kocham Go z modlitwą.
Al la
Posty: 2761
Rejestracja: 07 lut 2017, 23:36
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Al la »

Caliope, jednak Bóg kocha bezwarunkowo, nawet jeżeli ja odstępuję od Niego, wyrzucam Go z mojego życia. Miłość ludzka często jest warunkowa, kocham za coś, a jak coś nie pasuje, wycofuję miłość.
Bóg jest Stwórcą, Tatą, który nie wycofuje miłości i nie obraża się na mnie, błądzące dziecko. Myślę, że miłości Bożej nie da się zdefiniować w żaden sposób, dostępny w rozumowaniu ludzkim.
Bóg stworzył mnie i mojego męża, jak ja mam na męża złość, to czy Bóg kocha go mniej niż mnie?
W Sycharze mówimy o miłości, która jest decyzją, wiernością, odpowiedzialnością za swoje słowa w przysiędze małżeńskiej, a miłości Boga nie da się umieścić w żadnym ze sformułowań.
Ty umiesz to, czego ja nie umiem. Ja mogę zrobić to, czego ty nie potrafisz - Razem możemy uczynić coś pięknego dla Boga.
Matka Teresa
Julit
Posty: 143
Rejestracja: 08 wrz 2021, 21:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Julit »

Trochę się zastanawiałam, czy Ci coś napisać Caliope... Odważę się.
Odważę, bo widzę Cię jako osobę bardzo stanowczą, silną, waleczną. Jednocześnie mądrą, czerpiącą wiedzę ze swoich doświadczeń. Świadomą siebie.
Surowy ten obraz, wiem. Ale tak Cię odbieram z Twoich postów i postów w wątkach innych osób.
Sama korzystałam z Twoich odpowiedzi w moim, za co dziękuję.
Ja czuję respekt wobec takich osób jak Ty, czuję szacunek.
Tytuł Twojego wątku za to traktuje o rzeczy bardzo delikatnej i ulotnej. Zadając takie pytanie trzeba mieć w sobie łagodność i odwagę.
Czuję gdzieś w kościach, że Ty wciąż tę nadzieję masz. Mimo bólu i zranień. To pytanie wciąż krąży. Jednocześnie w bardzo stanowczy i zdecydowany sposób diagnozujesz sytuację i odpowiadasz sobie. To drugi człon tytułu. Już bez znaku zapytania. Pewnie zapodział się w pośpiechu...
Jakoś mnie to dzisiaj uderzyło. Twój ostatni post i ten tytuł.
Moim zdaniem wciąż kierujesz wzrok na męża. Buntujesz się, ale co chwilę zerkasz. Nie widzisz tego, czego oczekujesz, więc się wkurzasz. Kochasz i cierpisz.
Od roku żyję bez męża w domu. Czy jest mi łatwiej? Nie wiem. Gdybym była pewna, że nie ma kowalskiej, tylko 'miłość' się skończyła chciałabym aby był przy mnie, przy nas. Widok taty zamykającego za sobą drzwi domu po kilku godzinach 'widzenia' z dziećmi zostanie ze mną już do końca. Bolał bardzo. Teraz już mniej.
Wolność? Nie daję sobie zgody na wolność, bo łączy mnie sakrament. Podejmując każdą, najdrobniejszą decyzję nadal najpierw myślę o dzieciach. Spokój w codzienności, obowiązkach? Tak. Spokój w pracy nad sobą? Tak. Przerywane wciąż jakimiś sytuacjami, które trzeba rozwiązywać, prostować. Nie jest łatwo dogadać się żyjąc oddzielnie. Nie mając relacji. Oddalenie od nałogu męża? Tak, nie jest już elementem codzienności mojej i dzieci, ale nadal jest. Czy to coś zmienia?
I pewnie można by tak wyliczać jeszcze długo. Ja jeszcze nie wiem jaki jest mój wynik tego bilansu. Zawsze z tyłu głowy mam myśl, że nie udało mi się stworzyć dzieciom pełnej rodziny/domu. Moje dzieci są aktualnie z rozbitego domu. I nie ma znaczenia czyja to wina, nie-wina.
Firekeeper
Posty: 807
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Firekeeper »

Al la pisze: 24 maja 2022, 11:29 Caliope, jednak Bóg kocha bezwarunkowo, nawet jeżeli ja odstępuję od Niego, wyrzucam Go z mojego życia. Miłość ludzka często jest warunkowa, kocham za coś, a jak coś nie pasuje, wycofuję miłość.
Bóg jest Stwórcą, Tatą, który nie wycofuje miłości i nie obraża się na mnie, błądzące dziecko. Myślę, że miłości Bożej nie da się zdefiniować w żaden sposób, dostępny w rozumowaniu ludzkim.
Bóg stworzył mnie i mojego męża, jak ja mam na męża złość, to czy Bóg kocha go mniej niż mnie?
W Sycharze mówimy o miłości, która jest decyzją, wiernością, odpowiedzialnością za swoje słowa w przysiędze małżeńskiej, a miłości Boga nie da się umieścić w żadnym ze sformułowań.
Al La ,,Miłość jest decyzją" jest się do tego odnieść w praktyce? Mieszkając z kimś z kim praktycznie nic nie łączy. To jest dla mnie trudne do zaakceptowania albo zrozumienia na stan dzisiejszy. Bez wzajemności relacja małżeńska słabnie. Czy decyzja kocham, mieszkam z Tobą ale nic z Tobą nie rozmawiam i nie spędzam z Tobą czasu to właściwa miłość? Bo mi to nie gra cały czas.
ODPOWIEDZ