Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Firekeeper pisze: 27 cze 2022, 8:55 Caliope ja mam z mężem jedno wspólne konto w banku i nie mogę ani ja sama ani on go zablokować. Potrzeba do tego zgody współmałżonka.

Dlaczego straszy Cię rozwodem? Jakie podaje powody? Nie chce żebyś wróciła do pracy?
Ja jestem dysponentem, właściciel konta jest jeden i może mnie usunąć z dyspozycji. Tak jest w moim banku i nic się nie da zrobić.
Powodem jest przeszkadzanie w pracy, jeśli moja będzie ważniejsza to pozew.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Nirwanna pisze: 26 cze 2022, 23:15 Caliope, ale nie chodzi o to by się przyzwyczajać. To wciąż syndrom DDX.
Tu chodzi o Miłość. Czyli zaufanie Bogu że chce dla mnie jak najlepiej, choć to najlepiej może się wydawać całkiem "nie moje".
Przyzwyczajam się do siebie samej, ja siebie nie ogarniam najbardziej. O inne osoby to się już nie boję, krzywdy im nie zrobię, potrafię zadbać o to by nie przekroczyć czichś granic.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Sefie pisze: 27 cze 2022, 0:03
Caliope pisze: 26 cze 2022, 23:02 ... zastanawiam się i jednocześnie boję, bo przecież znów była mowa o rozwodzie
Powiem coś co może nie spodobać się na tym forum ...

Zastanów się jak długo można żyć z pistoletem przystawionym do skroni. I ja tak żyłem aż powiedziałem sprawdzam. Choć skończyło się sprawą rozwodową i na początku było ciężko to w końcu złapałem równowagę, czego nie mogę powiedzieć o drugiej stronie tak bardzo chcącej rozwodu. Nie nawołuje to rozwodu bo jest to tragedia i zbrodnia popełniona na małżeństwie ale w małżeństwie też trzeba żyć a nie wegetować i być w ciągłym zastraszeniu. Trzeba odbudować wiarę w siebie.

Z perspektywy czasu widzę, że życie w moim małżeństwie przypominało dwoje topiących się ludzi łapiących się nawzajem za głowę i próbujących złapać oddech. Do takiego małżeństwa nigdy nie wrócę.

Granice, które stawiasz dla innych mogą być niezrozumiałe bo jeśli przyzwyczaiłaś ludzi do uległości i takania to nowa postawa może być nieczytelna i źle odbierana, wręcz jako atak na atakujących. Konsekwencja będzie potrzebna jeśli to ma być na stałe a nie tymczasowe, tak aby nie wrócić do tego co było i tak aby inni mieli czas się przyzwyczaić i zaakceptować Twoje nowe ja. Warto też nie przesadzać w asertywności bo można samemu się pogubić i wpaść w skrajność wręcz gardzić innymi i dominować. Warto zrobić to z głową i mądrze rozważyć te granice. Ja również to przerabiałem, bo z osoby uległej wszedłem w drugą skrajność jako atakujący czego nie widziałem bo tak dobrze się czułem w nowej roli. Dopiero z biegiem czasu widzę, że warto z pokorą i miłością podchodzić do stawianych granic.
Sefie, to co czuję do męża, ta dojrzała miłość jest ogromnie skomplikowana, nie po to mam sakrament bybto skończyć. On tak ma, być może w domu rodzinnym był karcony groźbami i tak coś ktoś od siebie uzyskiwał. A rozwód to jest słowo które najbardziej na mnie działa, a o to wie.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Monti pisze: 27 cze 2022, 8:14
Sefie pisze: 27 cze 2022, 0:03
Zastanów się jak długo można żyć z pistoletem przystawionym do skroni. I ja tak żyłem aż powiedziałem sprawdzam. Choć skończyło się sprawą rozwodową i na początku było ciężko to w końcu złapałem równowagę, czego nie mogę powiedzieć o drugiej stronie tak bardzo chcącej rozwodu. Nie nawołuje to rozwodu bo jest to tragedia i zbrodnia popełniona na małżeństwie ale w małżeństwie też trzeba żyć a nie wegetować i być w ciągłym zastraszeniu. Trzeba odbudować wiarę w siebie.

Z perspektywy czasu widzę, że życie w moim małżeństwie przypominało dwoje topiących się ludzi łapiących się nawzajem za głowę i próbujących złapać oddech. Do takiego małżeństwa nigdy nie wrócę.

Granice, które stawiasz dla innych mogą być niezrozumiałe bo jeśli przyzwyczaiłaś ludzi do uległości i takania to nowa postawa może być nieczytelna i źle odbierana, wręcz jako atak na atakujących. Konsekwencja będzie potrzebna jeśli to ma być na stałe a nie tymczasowe, tak aby nie wrócić do tego co było i tak aby inni mieli czas się przyzwyczaić i zaakceptować Twoje nowe ja. Warto też nie przesadzać w asertywności bo można samemu się pogubić i wpaść w skrajność wręcz gardzić innymi i dominować. Warto zrobić to z głową i mądrze rozważyć te granice. Ja również to przerabiałem, bo z osoby uległej wszedłem w drugą skrajność jako atakujący czego nie widziałem bo tak dobrze się czułem w nowej roli. Dopiero z biegiem czasu widzę, że warto z pokorą i miłością podchodzić do stawianych granic.
Podobnie było w moim przypadku.
Jest podobno tak, że szatan ludzi na pewnym etapie życia duchowego kusi bardziej subtelnie. Może np. podsycać w nas lęk o przetrwanie oczywiście dobrej instytucji, jaką jest małżeństwo i ten lęk staje się destrukcyjny, życie staje się nie do wytrzymania. W takiej konfiguracji nawet jak małżeństwo formalnie przetrwa, nie doprowadzi nas do świętości.
Monti, po to są granice, jeśli życie będzie nie do wytrzymania trzeba z bólem serca to zakończyć .Tylko trzeba do tego ogromu swojej siły.
Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Firekeeper »

Caliope pisze: 27 cze 2022, 11:10
Firekeeper pisze: 27 cze 2022, 8:55 Caliope ja mam z mężem jedno wspólne konto w banku i nie mogę ani ja sama ani on go zablokować. Potrzeba do tego zgody współmałżonka.

Dlaczego straszy Cię rozwodem? Jakie podaje powody? Nie chce żebyś wróciła do pracy?
Ja jestem dysponentem, właściciel konta jest jeden i może mnie usunąć z dyspozycji. Tak jest w moim banku i nic się nie da zrobić.
Powodem jest przeszkadzanie w pracy, jeśli moja będzie ważniejsza to pozew.
Czyli w zasadzie nie macie wspólnego konta. Tylko mąż ma swoje konto, ale Ty masz dostęp. Więc w sumie możesz założyć swoje osobiste konto. Albo przejdziecie na konto w banku takie jak u nas, że dwoje osób jest na równi.

No to ja szczerze nie bardzo rozumiem postawy Twojego męża. Najpierw chciał żebyś została w domu. Potem żebyś poszła do pracy, a teraz żebyś nie przeszkadzała w jego pracy ? Skomplikowane jak dla mnie szczerze mówiąc. Dziwny układ. Masz takie samo prawo dbać o swój rozwój jak On. Dlaczego on może się rozwijać i masz mu nie przeszkadzać, a Ty nie możesz?

Na mojego męża też działało słowo rozwód ale w końcu przestało i skończyło się moje straszenie. Powiedział do mnie to idź i złóż papiery ale ja ich i tak nie podpiszę i tyle. Doszłam tylko do etapu wydrukowania dokumentów i dałam mu do podpisu. Przeczytał, podarł, teatralnie rozrzucił i sobie poszedł.

Ja chciałam rozwodu i jednocześnie nie chciałam dlatego straszyłam. Myślałam, że mąż zaskoczy. Coś zrobi. Albo nie zrobi. Czyli dalej uzależniałam wszystko od jego decyzji i zachowania. I też chciałam zmian ale mimo zmian dalej było po staremu, chciałam nawet żeby było po staremu bo tak wygodniej, bo znane, bo bez zaskoczeń. Czasem trzeba zmian ale porządnych inaczej nic się nie zmieni. Może Twój mąż też się boi, że będzie inaczej, że będzie musiał część obowiązków dzielić, że nie będzie żony w domu i tak straszy i zasłania się pracą? Bo po staremu wygodniej, bo wie jak Cię podejść, bo wie co będzie każdego dnia? 🤷
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Firekeeper pisze: 27 cze 2022, 12:22
Caliope pisze: 27 cze 2022, 11:10
Firekeeper pisze: 27 cze 2022, 8:55 Caliope ja mam z mężem jedno wspólne konto w banku i nie mogę ani ja sama ani on go zablokować. Potrzeba do tego zgody współmałżonka.

Dlaczego straszy Cię rozwodem? Jakie podaje powody? Nie chce żebyś wróciła do pracy?
Ja jestem dysponentem, właściciel konta jest jeden i może mnie usunąć z dyspozycji. Tak jest w moim banku i nic się nie da zrobić.
Powodem jest przeszkadzanie w pracy, jeśli moja będzie ważniejsza to pozew.
Czyli w zasadzie nie macie wspólnego konta. Tylko mąż ma swoje konto, ale Ty masz dostęp. Więc w sumie możesz założyć swoje osobiste konto. Albo przejdziecie na konto w banku takie jak u nas, że dwoje osób jest na równi.

No to ja szczerze nie bardzo rozumiem postawy Twojego męża. Najpierw chciał żebyś została w domu. Potem żebyś poszła do pracy, a teraz żebyś nie przeszkadzała w jego pracy ? Skomplikowane jak dla mnie szczerze mówiąc. Dziwny układ. Masz takie samo prawo dbać o swój rozwój jak On. Dlaczego on może się rozwijać i masz mu nie przeszkadzać, a Ty nie możesz?

Na mojego męża też działało słowo rozwód ale w końcu przestało i skończyło się moje straszenie. Powiedział do mnie to idź i złóż papiery ale ja ich i tak nie podpiszę i tyle. Doszłam tylko do etapu wydrukowania dokumentów i dałam mu do podpisu. Przeczytał, podarł, teatralnie rozrzucił i sobie poszedł.

Ja chciałam rozwodu i jednocześnie nie chciałam dlatego straszyłam. Myślałam, że mąż zaskoczy. Coś zrobi. Albo nie zrobi. Czyli dalej uzależniałam wszystko od jego decyzji i zachowania. I też chciałam zmian ale mimo zmian dalej było po staremu, chciałam nawet żeby było po staremu bo tak wygodniej, bo znane, bo bez zaskoczeń. Czasem trzeba zmian ale porządnych inaczej nic się nie zmieni. Może Twój mąż też się boi, że będzie inaczej, że będzie musiał część obowiązków dzielić, że nie będzie żony w domu i tak straszy i zasłania się pracą? Bo po staremu wygodniej, bo wie jak Cię podejść, bo wie co będzie każdego dnia? 🤷
Mam swoje konto, dlatego myślę na które przesyłać wypłatę. Być może się boi, ale przez to bardzo rani i atakuje. A mnie teraz tylko interesują właśnie pieniądze, bo muszę się zabezpieczyć.
Niesakramentalny3
Posty: 237
Rejestracja: 18 mar 2022, 23:38
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Niesakramentalny3 »

Firekeeper pisze: 27 cze 2022, 12:22
Na mojego męża też działało słowo rozwód ale w końcu przestało i skończyło się moje straszenie. Powiedział do mnie to idź i złóż papiery ale ja ich i tak nie podpiszę i tyle. Doszłam tylko do etapu wydrukowania dokumentów i dałam mu do podpisu. Przeczytał, podarł, teatralnie rozrzucił i sobie poszedł. (...)
Czekaj - ale ja akurat mam jakieś doświadczenie, bo pozew pisałem i składałem dwa razy ;) - i pozwu nie podpisuje pozywana strona. Zatem co mu dałaś do podpisu i co teatralnie rozrzucił?
Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Firekeeper »

Niesakramentalny3 pisze: 29 cze 2022, 14:08
Firekeeper pisze: 27 cze 2022, 12:22
Na mojego męża też działało słowo rozwód ale w końcu przestało i skończyło się moje straszenie. Powiedział do mnie to idź i złóż papiery ale ja ich i tak nie podpiszę i tyle. Doszłam tylko do etapu wydrukowania dokumentów i dałam mu do podpisu. Przeczytał, podarł, teatralnie rozrzucił i sobie poszedł. (...)
Czekaj - ale ja akurat mam jakieś doświadczenie, bo pozew pisałem i składałem dwa razy ;) - i pozwu nie podpisuje pozywana strona. Zatem co mu dałaś do podpisu i co teatralnie rozrzucił?
Ja nie mam żadnego doświadczenia 😉 Wzięłam z google jakiś wzór pod tytułem rozwód za porozumieniem stron. Tak mi pasował, bo był skonstruowany bez powoda i pozwanego tylko jako dwojga małżonków do sądu. To miał być straszak i miał wyglądać ładnie, bo dobra ze mnie kobieta to zrobię to polubownie i bez orzekania o winie i groźnie jednocześnie, bo z napisałem na grubo rozwód 😉 Ale jak to mówią nie strasz, nie strasz...
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Firekeeper pisze: 29 cze 2022, 16:17
Niesakramentalny3 pisze: 29 cze 2022, 14:08
Firekeeper pisze: 27 cze 2022, 12:22
Na mojego męża też działało słowo rozwód ale w końcu przestało i skończyło się moje straszenie. Powiedział do mnie to idź i złóż papiery ale ja ich i tak nie podpiszę i tyle. Doszłam tylko do etapu wydrukowania dokumentów i dałam mu do podpisu. Przeczytał, podarł, teatralnie rozrzucił i sobie poszedł. (...)
Czekaj - ale ja akurat mam jakieś doświadczenie, bo pozew pisałem i składałem dwa razy ;) - i pozwu nie podpisuje pozywana strona. Zatem co mu dałaś do podpisu i co teatralnie rozrzucił?
Ja nie mam żadnego doświadczenia 😉 Wzięłam z google jakiś wzór pod tytułem rozwód za porozumieniem stron. Tak mi pasował, bo był skonstruowany bez powoda i pozwanego tylko jako dwojga małżonków do sądu. To miał być straszak i miał wyglądać ładnie, bo dobra ze mnie kobieta to zrobię to polubownie i bez orzekania o winie i groźnie jednocześnie, bo z napisałem na grubo rozwód 😉 Ale jak to mówią nie strasz, nie strasz...
To niech mój mąż składa, tylko ja mu nie będę darła jak przyjdzie z sądu, a odpiszę wedle prawa i tego co potrzebuję by godnie egzystować. Chyba, że też by straszył jak ty i coś mi dawał do podpisania, to też bym podarła :D .
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Mam doła, mam koleżankę która ma zdanie, że powinnam skończyć to małżeństwo, bo się nie układa. Sama żyje w grzechu i nie miała nigdy kryzysu. Przez tą rozmowę myślę o odejściu, o tym, że stać mnie tylko na pokój, że będę musiała brać winę na siebie. A najbardziej boli, że jestem niepotrzebna, jako kobieta, żona, i czemu mnie to spotkało jeśli nie zdradziłam. Czy nic się naprawdę nie da naprawić? To jest dla nie już za dużo, wiem tylko, że chcę iść do pracy i zniknąć z życia męża.
Awatar użytkownika
Niepozorny
Posty: 1543
Rejestracja: 24 maja 2019, 23:50
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Niepozorny »

Caliope pisze: 03 lip 2022, 10:58 mam koleżankę która ma zdanie, że powinnam skończyć to małżeństwo, bo się nie układa.
Zakładam, że twoja koleżanka nie wie/nie rozumie czym jest małżeństwo sakramentalne.
Sama żyje w grzechu i nie miała nigdy kryzysu.
Wątpię, że nigdy nie miała kryzysu. Poza tym, jeśli żyje w grzechu, to szatan nie musi mącić w jej życiu. W końcu już "została złapana".
A najbardziej boli, że jestem niepotrzebna, jako kobieta, żona, i czemu mnie to spotkało jeśli nie zdradziłam. Czy nic się naprawdę nie da naprawić? To jest dla nie już za dużo, wiem tylko, że chcę iść do pracy i zniknąć z życia męża.
Masz rozpocząć pracę, można więc założyć, że w twoim życiu/małżeństwie nastąpią jakieś zmiany. Do końca nie wiadomo czy na lepsze czy nie, ale ważne, że coś ruszy.
https://www.youtube.com/watch?v=jt0TXgf ... Y5&index=9 - lepiej być jak druga żaba.
Z braku rodzi się lepsze!
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Nirwanna »

Caliope, wszystko może się zmienić - gdy zmienisz siebie.
Przyjrzyj się, jak bardzo jesteś wciąż zewnątrzsterowalna. Wystarcza jedna rozmowa z koleżanką, abyś miała doła i myślała o odejściu.
Potrzebujesz popracować na tym, aby być wewnątrzsterowalna. Aby dobrze skalibrowany kompas wewnętrzny po takiej rozmowie zapodał "no i co? ona ma takie zdanie, niech ma, ja mam inne zdanie i inny punkt widzenia. I to mój punkt widzenia, nakierowany na Boga i unikanie grzechu, jest dla mnie ważny, ważniejszy".
Kropka, koniec tematu, spłynęła po mnie ta rozmowa.

Powiem więcej - pójcie do pracy w paru rzeczach może pomóc, ale całościowo tematu szacunku i brania winy na siebie na pewno nie załatwi. To Twoja wewnętrzna praca do wykonania.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Sama nie wiem czemu mnie to aż tak trafiło choć napisałam, że do rozwodu i odejścia mnie nie namówi. Najbardziej pomyślalam, że mam sakrament, nie mogę sobie po prostu wyjść i uciec, bo to nie jest wyjście choć wiem, ze nie jestem potrzebna. Bo bym sobie poradziła, a właśnie nie poradzę, bo dziecko jest wspólne i szybciej bym je zostawiła z ojcem który ma pieniądze by je utrzymać, niż żeby ono cierpiało jak ja w dzieciństwie i nie prosiło o zeszyt. Ja musiałam na wszystko sama zarobić, ale nie za wiele, teraz też za wiele nie zarobię, bo nie jestem dyrektorem. Ja żyłam by przeżyć, nie stać mnie było na nic oprócz jedzenia i wynajmu pokoju. Mąż mnie zabierał na wycieczki, bo miał na to pieniądze, nauczył mnie, że życie to nie tylko przeżycie. Ja nie mogę synowi zrobić takiego czegoś, że nie będzie mnie stać na coś.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Jak pisałam wcześniej, chciałam iść potańczyć, poszłam sama I niestety się zawiodłam, bo nikt tam się nie bawił gdzie byłam. Ale najbardziej ubodło mnie to, że po prostu wyszłam, a mąż nie zapytał ,ani gdzie idę, ani kiedy wrócę, choćby przez wzgląd na syna. Czyli mogę po prostu znikać i nikogo to nie interesuje, ja nikogo nie obchodzę. Wróciłam zdrowo po północy i na to wychodzi, że jak zniknę sobie do rana, to też wszystko jedno. Dla mnie to przyzwolenie na robienie wszystkiego, nawet na zdradę, poznanie kogoś innego. Może mąż czeka tylko żebym sama odeszła.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Nirwanna »

Nie, Caliope. To oznacza coś innego. To oznacza, że sama siebie krzywdzisz, swoimi oczekiwaniami i swoim sposobem myślenia.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
ODPOWIEDZ