Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Astro
Posty: 1199
Rejestracja: 17 mar 2018, 15:41
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Astro »

Caliope pisze: 22 cze 2022, 10:03 Bóg pomaga, mam pracę, tam gdzie wcześniej ,z ludźmi których lubiłam, gdzie przepracowałam kawał czasu. Nie boję się brać rozwodu z mężem, nie boję się już niczego. Szkoda, że ja mogę tylko wtedy wytrwać w przysiędze lub sprawdzić ważność. Tyle lat razem tak łatwo przekreślić, przestać szanować, kochać, żyć razem. Ślub kościelny powinien być dla osób które przejdą odpowiednie testy psychologiczne, bo nauki przedmałżeńskie to za mało. Z Bogiem.
Gratuluje Caliope. Myślę , ze może to być ogromny skok na przód dla ciebie. Wszystko sie poukłada .
" Każdy z was , młodzi przyjaciele , znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte.Jakis wymiar zadań , które musi podjąć i wypełnić ... Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można zdezerterować. " Ojciec Święty Jan Paweł II
Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Firekeeper »

Caliope nie wiem czy to chodzi o to by być zołzą. Tym bardziej jeśli Ci nie leży. Ja też mam problem z wyczuciem intencji, bo zawsze zakładam najgorsze. Teraz staram się zapytać wprost co autor ma na myśli. Zanim ja zacznę myśleć negatywnie. Męża często pytam co miał na myśli i praktycznie zawsze nie to co ja myślałam. Ostatnio był jakiś zły i się nie odzywał i pomyślałam od razu, aha już coś zrobiłam nie tak. Ale wolałam zapytać. Powiedział, że stres przed pracą. Przyjęłam do wiadomości. Nie zaczynałam głupich rozmów jak kiedyś, że nie ma co się stresować, tyle ludzi pracuje i żyją. Przesadza i takie tam. Moja matka zawsze tak do mnie mówi. Praktycznie nigdy nie zdażyło się, żeby na moje jakiekolwiek marudzenie odpowiedziała współczuję Ci i tyle czy dała się wyżalić tylko zawsze wyskakiwała z takiego typu radami. Myślę, że ciągle u mnie szwankuje komunikacja. I moje narzucanie wizji, wchodzenie w głowę męża czy innych. Bardziej na to żeby być twarda i opanowana próbuje być wyrozumiała i wysłuchać do końca męża i przyjąć to co mówi. Nie chodzi o to żeby stawiać na swoim ale żeby znaleźć porozumienie.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Firekeeper pisze: 25 cze 2022, 9:55 Caliope nie wiem czy to chodzi o to by być zołzą. Tym bardziej jeśli Ci nie leży. Ja też mam problem z wyczuciem intencji, bo zawsze zakładam najgorsze. Teraz staram się zapytać wprost co autor ma na myśli. Zanim ja zacznę myśleć negatywnie. Męża często pytam co miał na myśli i praktycznie zawsze nie to co ja myślałam. Ostatnio był jakiś zły i się nie odzywał i pomyślałam od razu, aha już coś zrobiłam nie tak. Ale wolałam zapytać. Powiedział, że stres przed pracą. Przyjęłam do wiadomości. Nie zaczynałam głupich rozmów jak kiedyś, że nie ma co się stresować, tyle ludzi pracuje i żyją. Przesadza i takie tam. Moja matka zawsze tak do mnie mówi. Praktycznie nigdy nie zdażyło się, żeby na moje jakiekolwiek marudzenie odpowiedziała współczuję Ci i tyle czy dała się wyżalić tylko zawsze wyskakiwała z takiego typu radami. Myślę, że ciągle u mnie szwankuje komunikacja. I moje narzucanie wizji, wchodzenie w głowę męża czy innych. Bardziej na to żeby być twarda i opanowana próbuje być wyrozumiała i wysłuchać do końca męża i przyjąć to co mówi. Nie chodzi o to żeby stawiać na swoim ale żeby znaleźć porozumienie.
Trochę czuję się jak zołza, bo stawiam granice, mówię co myślę i to przynosi owoce. Nigdy taka nie byłam, może trochę na początku zaraz po terapii. Teraz jest jeszcze inaczej, bo ja mówię od razu i się nie zastanawiam , wcześniej właśnie za dużo myślałam czy komuś nie zrobię krzywdy jak odmówię, będę asertywna czy powiem coś w zgodzie ze mną. Nie zawsze też muszę męża słuchać, czasem ucinam rozmowy bo przekracza moje granice. Pozwalałam wszystkim na wszystko i teraz tak mam, że mi jest nieswojo, choć wiem, że to jak postępuję jest dla mnie dobre.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Astro pisze: 24 cze 2022, 22:55
Caliope pisze: 22 cze 2022, 10:03 Bóg pomaga, mam pracę, tam gdzie wcześniej ,z ludźmi których lubiłam, gdzie przepracowałam kawał czasu. Nie boję się brać rozwodu z mężem, nie boję się już niczego. Szkoda, że ja mogę tylko wtedy wytrwać w przysiędze lub sprawdzić ważność. Tyle lat razem tak łatwo przekreślić, przestać szanować, kochać, żyć razem. Ślub kościelny powinien być dla osób które przejdą odpowiednie testy psychologiczne, bo nauki przedmałżeńskie to za mało. Z Bogiem.
Gratuluje Caliope. Myślę , ze może to być ogromny skok na przód dla ciebie. Wszystko sie poukłada .
Dziękuję Astro, sama nie wiem co ma się poukładać, raczej będą kłótnie o pieniadze i coraz gorzej, tylko ja jestem już gdzie indziej i poradzę sobie sama. Praca to pieniądze, przelew na wspólne konto jak sugeruje mąż nie jest dla mnie dobrym rozwiązaniem, będę dbała o siebie, bo starczy, że mu się coś przestawi i zarząda rozwodu. Blokadą wspólnego konta zmusi mnie do zgody na rozwód, będzie to przemoc ekonomiczna. Ja nie zobaczę zarobionych pieniędzy i będzie bardzo źle.
Na początku kryzysu tak było, czemu miałby się zmienić.
Monti
Posty: 1260
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Monti »

Caliope pisze: 26 cze 2022, 10:09 Dziękuję Astro, sama nie wiem co ma się poukładać, raczej będą kłótnie o pieniadze i coraz gorzej, tylko ja jestem już gdzie indziej i poradzę sobie sama. Praca to pieniądze, przelew na wspólne konto jak sugeruje mąż nie jest dla mnie dobrym rozwiązaniem, będę dbała o siebie, bo starczy, że mu się coś przestawi i zarząda rozwodu. Blokadą wspólnego konta zmusi mnie do zgody na rozwód, będzie to przemoc ekonomiczna. Ja nie zobaczę zarobionych pieniędzy i będzie bardzo źle.
Na początku kryzysu tak było, czemu miałby się zmienić.
Caliope, jesteś mistrzem czarnowidztwa :D Może czas popraktykować wdzięczność za to, co masz?
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
Al la
Posty: 2671
Rejestracja: 07 lut 2017, 23:36
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Al la »

Caliope pisze: 26 cze 2022, 10:09
Dziękuję Astro, sama nie wiem co ma się poukładać, raczej będą kłótnie o pieniadze i coraz gorzej, tylko ja jestem już gdzie indziej i poradzę sobie sama. Praca to pieniądze, przelew na wspólne konto jak sugeruje mąż nie jest dla mnie dobrym rozwiązaniem, będę dbała o siebie, bo starczy, że mu się coś przestawi i zarząda rozwodu. Blokadą wspólnego konta zmusi mnie do zgody na rozwód, będzie to przemoc ekonomiczna. Ja nie zobaczę zarobionych pieniędzy i będzie bardzo źle.
Na początku kryzysu tak było, czemu miałby się zmienić.
Caliope, bo Ty jesteś w innym miejscu.
Masz wiedzę, przerobiłaś siebie, zmieniłaś się, korzystaj z tego.
Ty umiesz to, czego ja nie umiem. Ja mogę zrobić to, czego ty nie potrafisz - Razem możemy uczynić coś pięknego dla Boga.
Matka Teresa
Ewuryca

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Ewuryca »

Caliope pisze: 26 cze 2022, 10:09
Astro pisze: 24 cze 2022, 22:55
Caliope pisze: 22 cze 2022, 10:03 Bóg pomaga, mam pracę, tam gdzie wcześniej ,z ludźmi których lubiłam, gdzie przepracowałam kawał czasu. Nie boję się brać rozwodu z mężem, nie boję się już niczego. Szkoda, że ja mogę tylko wtedy wytrwać w przysiędze lub sprawdzić ważność. Tyle lat razem tak łatwo przekreślić, przestać szanować, kochać, żyć razem. Ślub kościelny powinien być dla osób które przejdą odpowiednie testy psychologiczne, bo nauki przedmałżeńskie to za mało. Z Bogiem.
Gratuluje Caliope. Myślę , ze może to być ogromny skok na przód dla ciebie. Wszystko sie poukłada .
Dziękuję Astro, sama nie wiem co ma się poukładać, raczej będą kłótnie o pieniadze i coraz gorzej, tylko ja jestem już gdzie indziej i poradzę sobie sama. Praca to pieniądze, przelew na wspólne konto jak sugeruje mąż nie jest dla mnie dobrym rozwiązaniem, będę dbała o siebie, bo starczy, że mu się coś przestawi i zarząda rozwodu. Blokadą wspólnego konta zmusi mnie do zgody na rozwód, będzie to przemoc ekonomiczna. Ja nie zobaczę zarobionych pieniędzy i będzie bardzo źle.
Na początku kryzysu tak było, czemu miałby się zmienić.
Caliope a czy to nie mąż utrzymywał cię przez cały czas kiedy nie pracowałaś? Jeśli ty chcesz mieć pieniądze dla siebie to wtedy i on może zabrać swoje pieniądze tylko dla siebie, będziesz się miała z tym Ok? Jak dla mnie każde małżeństwo ma prawo wypracować sobie swój sposób zarządzania finansami, może to być wspólne konto bądź osobne ale jednak niech to nie będzie jednostronne czyli twoje pieniądze są nasze a moje są tyko moje. Nie mówię ze tak jest u was ale warto przemyśleć skoro rozmawiacie z mężem o finansach.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Monti pisze: 26 cze 2022, 10:57
Caliope pisze: 26 cze 2022, 10:09 Dziękuję Astro, sama nie wiem co ma się poukładać, raczej będą kłótnie o pieniadze i coraz gorzej, tylko ja jestem już gdzie indziej i poradzę sobie sama. Praca to pieniądze, przelew na wspólne konto jak sugeruje mąż nie jest dla mnie dobrym rozwiązaniem, będę dbała o siebie, bo starczy, że mu się coś przestawi i zarząda rozwodu. Blokadą wspólnego konta zmusi mnie do zgody na rozwód, będzie to przemoc ekonomiczna. Ja nie zobaczę zarobionych pieniędzy i będzie bardzo źle.
Na początku kryzysu tak było, czemu miałby się zmienić.
Caliope, jesteś mistrzem czarnowidztwa :D Może czas popraktykować wdzięczność za to, co masz?
Monti nie można na ślepo ufać ludziom, a zwłaszcza po tym co już sie zdarzyło, przecież to logiczne. Dbam o siebie i żyję z pokorą i zawsze muszę mieć plan awaryjny. Co z tego, że coś mam? to na chwilę, jestem wdzięczna za rzeczy i ludzi na chwilę, ale to ja później ponoszę za wszystko konsekwencje jak ktoś podejmie za mnie decyzję.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Nirwanna »

Caliope pisze: 25 cze 2022, 21:06
Firekeeper pisze: 25 cze 2022, 9:55 Caliope nie wiem czy to chodzi o to by być zołzą. Tym bardziej jeśli Ci nie leży. Ja też mam problem z wyczuciem intencji, bo zawsze zakładam najgorsze. Teraz staram się zapytać wprost co autor ma na myśli. Zanim ja zacznę myśleć negatywnie. Męża często pytam co miał na myśli i praktycznie zawsze nie to co ja myślałam. Ostatnio był jakiś zły i się nie odzywał i pomyślałam od razu, aha już coś zrobiłam nie tak. Ale wolałam zapytać. Powiedział, że stres przed pracą. Przyjęłam do wiadomości. Nie zaczynałam głupich rozmów jak kiedyś, że nie ma co się stresować, tyle ludzi pracuje i żyją. Przesadza i takie tam. Moja matka zawsze tak do mnie mówi. Praktycznie nigdy nie zdażyło się, żeby na moje jakiekolwiek marudzenie odpowiedziała współczuję Ci i tyle czy dała się wyżalić tylko zawsze wyskakiwała z takiego typu radami. Myślę, że ciągle u mnie szwankuje komunikacja. I moje narzucanie wizji, wchodzenie w głowę męża czy innych. Bardziej na to żeby być twarda i opanowana próbuje być wyrozumiała i wysłuchać do końca męża i przyjąć to co mówi. Nie chodzi o to żeby stawiać na swoim ale żeby znaleźć porozumienie.
Trochę czuję się jak zołza, bo stawiam granice, mówię co myślę i to przynosi owoce. Nigdy taka nie byłam, może trochę na początku zaraz po terapii. Teraz jest jeszcze inaczej, bo ja mówię od razu i się nie zastanawiam , wcześniej właśnie za dużo myślałam czy komuś nie zrobię krzywdy jak odmówię, będę asertywna czy powiem coś w zgodzie ze mną. Nie zawsze też muszę męża słuchać, czasem ucinam rozmowy bo przekracza moje granice. Pozwalałam wszystkim na wszystko i teraz tak mam, że mi jest nieswojo, choć wiem, że to jak postępuję jest dla mnie dobre.
Caliope, na pewnym etapie asertywność i stawianie granic jest ok. Ale tylko na pewnym etapie, potem Bóg zaprasza do praktykowania coraz głębiej Miłości. W niej mieści się też asertywność, ale jednocześnie duch Miłości pokazuje, gdzie jest niekrzywdzące stawianie granic, i w efekcie ten duch Miłości nie pozwala wchodzić w poczucie winy, nie pozwala krzywdzić, za to daje potrzebną do tworzenia relacji otwartość.
Jesteś na forum wspólnoty, może warto wreszcie ruszyć w tym kierunku? :-)
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Ewuryca pisze: 26 cze 2022, 14:49
Caliope pisze: 26 cze 2022, 10:09
Astro pisze: 24 cze 2022, 22:55

Gratuluje Caliope. Myślę , ze może to być ogromny skok na przód dla ciebie. Wszystko sie poukłada .
Dziękuję Astro, sama nie wiem co ma się poukładać, raczej będą kłótnie o pieniadze i coraz gorzej, tylko ja jestem już gdzie indziej i poradzę sobie sama. Praca to pieniądze, przelew na wspólne konto jak sugeruje mąż nie jest dla mnie dobrym rozwiązaniem, będę dbała o siebie, bo starczy, że mu się coś przestawi i zarząda rozwodu. Blokadą wspólnego konta zmusi mnie do zgody na rozwód, będzie to przemoc ekonomiczna. Ja nie zobaczę zarobionych pieniędzy i będzie bardzo źle.
Na początku kryzysu tak było, czemu miałby się zmienić.
Caliope a czy to nie mąż utrzymywał cię przez cały czas kiedy nie pracowałaś? Jeśli ty chcesz mieć pieniądze dla siebie to wtedy i on może zabrać swoje pieniądze tylko dla siebie, będziesz się miała z tym Ok? Jak dla mnie każde małżeństwo ma prawo wypracować sobie swój sposób zarządzania finansami, może to być wspólne konto bądź osobne ale jednak niech to nie będzie jednostronne czyli twoje pieniądze są nasze a moje są tyko moje. Nie mówię ze tak jest u was ale warto przemyśleć skoro rozmawiacie z mężem o finansach.
Ewuryco, zastanawiam się i jednocześnie boję, bo przecież znów była mowa o rozwodzie. Na pewno będę mała zawsze na starym koncie coś na czarną godzinę. Nie ufam mężowi jak kiedyś, nawet nie powinnam w mojej sytuacji. Na razie jeszcze nie zarabiam, zawsze bałam się wspólnego konta, właśnie dlatego, że można mi odebrać dostęp. Prawie to nastąpiło w kryzysie i byłam mowa, ze ja nie jem, tylko kupuję jedzenie dla syna, bo to są męża pieniądze. Ja pracowałam w domu tak samo ciężko jak zawodowo, ale to się w końcu skończy.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Nirwanna pisze: 26 cze 2022, 21:55
Caliope pisze: 25 cze 2022, 21:06
Firekeeper pisze: 25 cze 2022, 9:55 Caliope nie wiem czy to chodzi o to by być zołzą. Tym bardziej jeśli Ci nie leży. Ja też mam problem z wyczuciem intencji, bo zawsze zakładam najgorsze. Teraz staram się zapytać wprost co autor ma na myśli. Zanim ja zacznę myśleć negatywnie. Męża często pytam co miał na myśli i praktycznie zawsze nie to co ja myślałam. Ostatnio był jakiś zły i się nie odzywał i pomyślałam od razu, aha już coś zrobiłam nie tak. Ale wolałam zapytać. Powiedział, że stres przed pracą. Przyjęłam do wiadomości. Nie zaczynałam głupich rozmów jak kiedyś, że nie ma co się stresować, tyle ludzi pracuje i żyją. Przesadza i takie tam. Moja matka zawsze tak do mnie mówi. Praktycznie nigdy nie zdażyło się, żeby na moje jakiekolwiek marudzenie odpowiedziała współczuję Ci i tyle czy dała się wyżalić tylko zawsze wyskakiwała z takiego typu radami. Myślę, że ciągle u mnie szwankuje komunikacja. I moje narzucanie wizji, wchodzenie w głowę męża czy innych. Bardziej na to żeby być twarda i opanowana próbuje być wyrozumiała i wysłuchać do końca męża i przyjąć to co mówi. Nie chodzi o to żeby stawiać na swoim ale żeby znaleźć porozumienie.
Trochę czuję się jak zołza, bo stawiam granice, mówię co myślę i to przynosi owoce. Nigdy taka nie byłam, może trochę na początku zaraz po terapii. Teraz jest jeszcze inaczej, bo ja mówię od razu i się nie zastanawiam , wcześniej właśnie za dużo myślałam czy komuś nie zrobię krzywdy jak odmówię, będę asertywna czy powiem coś w zgodzie ze mną. Nie zawsze też muszę męża słuchać, czasem ucinam rozmowy bo przekracza moje granice. Pozwalałam wszystkim na wszystko i teraz tak mam, że mi jest nieswojo, choć wiem, że to jak postępuję jest dla mnie dobre.
Caliope, na pewnym etapie asertywność i stawianie granic jest ok. Ale tylko na pewnym etapie, potem Bóg zaprasza do praktykowania coraz głębiej Miłości. W niej mieści się też asertywność, ale jednocześnie duch Miłości pokazuje, gdzie jest niekrzywdzące stawianie granic, i w efekcie ten duch Miłości nie pozwala wchodzić w poczucie winy, nie pozwala krzywdzić, za to daje potrzebną do tworzenia relacji otwartość.
Jesteś na forum wspólnoty, może warto wreszcie ruszyć w tym kierunku? :-)
Ja nie mam poczucia, że krzywdzę, ale mam uleglą naturę .Nie lubię kłótni, konfliktów, krzyku, zawsze wolałam wziąć winę na klatę, załagodzić wszystko, ale to się zmieniło. To jest coś nowego dla mnie, za jakiś czas się przyzwyczaję.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Nirwanna »

Caliope, ale nie chodzi o to by się przyzwyczajać. To wciąż syndrom DDX.
Tu chodzi o Miłość. Czyli zaufanie Bogu że chce dla mnie jak najlepiej, choć to najlepiej może się wydawać całkiem "nie moje".
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Sefie
Posty: 630
Rejestracja: 23 paź 2021, 23:01
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Sefie »

Caliope pisze: 26 cze 2022, 23:02 ... zastanawiam się i jednocześnie boję, bo przecież znów była mowa o rozwodzie
Powiem coś co może nie spodobać się na tym forum ...

Zastanów się jak długo można żyć z pistoletem przystawionym do skroni. I ja tak żyłem aż powiedziałem sprawdzam. Choć skończyło się sprawą rozwodową i na początku było ciężko to w końcu złapałem równowagę, czego nie mogę powiedzieć o drugiej stronie tak bardzo chcącej rozwodu. Nie nawołuje to rozwodu bo jest to tragedia i zbrodnia popełniona na małżeństwie ale w małżeństwie też trzeba żyć a nie wegetować i być w ciągłym zastraszeniu. Trzeba odbudować wiarę w siebie.

Z perspektywy czasu widzę, że życie w moim małżeństwie przypominało dwoje topiących się ludzi łapiących się nawzajem za głowę i próbujących złapać oddech. Do takiego małżeństwa nigdy nie wrócę.

Granice, które stawiasz dla innych mogą być niezrozumiałe bo jeśli przyzwyczaiłaś ludzi do uległości i takania to nowa postawa może być nieczytelna i źle odbierana, wręcz jako atak na atakujących. Konsekwencja będzie potrzebna jeśli to ma być na stałe a nie tymczasowe, tak aby nie wrócić do tego co było i tak aby inni mieli czas się przyzwyczaić i zaakceptować Twoje nowe ja. Warto też nie przesadzać w asertywności bo można samemu się pogubić i wpaść w skrajność wręcz gardzić innymi i dominować. Warto zrobić to z głową i mądrze rozważyć te granice. Ja również to przerabiałem, bo z osoby uległej wszedłem w drugą skrajność jako atakujący czego nie widziałem bo tak dobrze się czułem w nowej roli. Dopiero z biegiem czasu widzę, że warto z pokorą i miłością podchodzić do stawianych granic.
Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie.
Jan Paweł II
Monti
Posty: 1260
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Monti »

Sefie pisze: 27 cze 2022, 0:03
Zastanów się jak długo można żyć z pistoletem przystawionym do skroni. I ja tak żyłem aż powiedziałem sprawdzam. Choć skończyło się sprawą rozwodową i na początku było ciężko to w końcu złapałem równowagę, czego nie mogę powiedzieć o drugiej stronie tak bardzo chcącej rozwodu. Nie nawołuje to rozwodu bo jest to tragedia i zbrodnia popełniona na małżeństwie ale w małżeństwie też trzeba żyć a nie wegetować i być w ciągłym zastraszeniu. Trzeba odbudować wiarę w siebie.

Z perspektywy czasu widzę, że życie w moim małżeństwie przypominało dwoje topiących się ludzi łapiących się nawzajem za głowę i próbujących złapać oddech. Do takiego małżeństwa nigdy nie wrócę.

Granice, które stawiasz dla innych mogą być niezrozumiałe bo jeśli przyzwyczaiłaś ludzi do uległości i takania to nowa postawa może być nieczytelna i źle odbierana, wręcz jako atak na atakujących. Konsekwencja będzie potrzebna jeśli to ma być na stałe a nie tymczasowe, tak aby nie wrócić do tego co było i tak aby inni mieli czas się przyzwyczaić i zaakceptować Twoje nowe ja. Warto też nie przesadzać w asertywności bo można samemu się pogubić i wpaść w skrajność wręcz gardzić innymi i dominować. Warto zrobić to z głową i mądrze rozważyć te granice. Ja również to przerabiałem, bo z osoby uległej wszedłem w drugą skrajność jako atakujący czego nie widziałem bo tak dobrze się czułem w nowej roli. Dopiero z biegiem czasu widzę, że warto z pokorą i miłością podchodzić do stawianych granic.
Podobnie było w moim przypadku.
Jest podobno tak, że szatan ludzi na pewnym etapie życia duchowego kusi bardziej subtelnie. Może np. podsycać w nas lęk o przetrwanie oczywiście dobrej instytucji, jaką jest małżeństwo i ten lęk staje się destrukcyjny, życie staje się nie do wytrzymania. W takiej konfiguracji nawet jak małżeństwo formalnie przetrwa, nie doprowadzi nas do świętości.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Firekeeper »

Caliope ja mam z mężem jedno wspólne konto w banku i nie mogę ani ja sama ani on go zablokować. Potrzeba do tego zgody współmałżonka.

Dlaczego straszy Cię rozwodem? Jakie podaje powody? Nie chce żebyś wróciła do pracy?
ODPOWIEDZ