Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope » 04 sty 2020, 15:49

Witam. Jestem tu nowa, czytam to forum od kilku dni i nie identyfikuję się z żadnym przypadkiem. Jestem w związku małżeńskim sakramentalnym od 6 lat, a razem 8 lat, była miłość ogromna do urodzenia dziecka. Poród przedwczesny samotny, modliłam się do Boga by nie zabierał mi syna,było bardzo źle. Mały ma pełno deficytów, trzeba z nim ciężko pracować. Mąż to kiepsko przyjął, mało pomagał uciekał w pracę ,rodzina mi nigdy nie pomagała, załamałam się, hormony nie wróciły do normy,wiedziałam że już nic nie mogę. Próbowałam terapii grupowej u psychologa, psychiatry i obiecywałam że się ogarnę, bo walczę. Niestety byłam tylko robotem i matką, byłam kontrolowana czy ja się dobrze opiekuje dzieckiem, przez wlasnego męża,byłam zmęczona i sama. Nie miałam siły iść do pracy, wyjść z domu,tylko to dziecko i poczucie winy. Miesiąc temu okazało się że za brak kobiecości, chęci życia, lęki, stany depresyjne odpowiadają hormony niepoukładane po ciąży, a nie było typowych objawów ,tylko takie depresyjne. Przed świętami mąż oznajmił że mnie nie kocha, nie dobraliśmy się, nie mamy wspólnych zainteresowań. Był ze mną z litości żebym nie zrobiła sobie krzywdy, mam wielką wyrwę w sercu. Wiele rzeczy zmieniłam dla niego, bezwiednie z miłości, sam przyznał, że nie powinien mnie pod siebie zmieniać. Ogarnęłam się sama, biorę leki, nie mam zwolnień pamięci, ubieram się jeszcze bardziej atrakcyjnie niż kiedyś, inaczej maluję, bardzo dbam o siebie dla siebie. Mleko się wylało, on nawet nie spojrzy na mnie jak na kobietę, nie istnieję .Dziwi mnie to że seks nie był nigdy najważniejszy, mało było, ale miłość była, po co by za mną chodził rok bym mu zaufała. Jestem po przejściach takich, że terapeuci dziwili się że ja daję sobie sama radę, doceniam siebie i ciężko nad sobą pracuje dla siebie samej.Odeszlabym już, tylko teraz jest dziecko, ono czuje i widzi co się dzieje z jego rodzicami. Że jest bardzo tragicznie to wiem od przed swiąt jak odzyskałam pewność siebie jaką miałam, mogę żyć jak chcę, nie ma kłótni, on mnie nie irytuje, przestał mnie krytykować, kontrolować, ,pyta kiedy chce wstać żeby zdążyć na zakupy ,śpimy razem, to nawet zasypiamy prawie razem. Mam tylko problem że nikt nie pomoże mi przy synu bym poszła np. potańczyć , a to była moja pasja,jestem uziemiona,stłamszona ,nie jestem wolna. Dziecko ,ten piękny dar, moje marzenie tylko mi teraz zostało i radość z siedzenia z nim w domu, bo radości z wyjścia to nie mam żadnej. Zawsze od niego słyszałam "zajmij się dzieckiem, nie mną " teraz też to słyszę i że czas pokaże, a ja tracę te resztki nadziei, może to był już sygnał, a ja go nie rozumiałam. Szanuje mnie jako matkę i człowieka,ale nie jestem już kobietą i żoną w jego oczach, wcześniej nie miałam sił na komunikację, nienawidziłam swojego ciała, czułam się strasznie głupia i nic nie warta dopóki nie dostałam potrzebnych mi hormonów. On mówi że mam system zero jedynkowy, widzę rozwód, i wie że nie boję się samotności,mówi, że trzeba poczekać i albo będziemy naprawiać, albo powiemy sobie dowidzenia. Tylko ile czasu to ma trwać, nie jestem typem romantyka, jestem ścisłowcem, mam z tyłu głowy cały czas, że to koniec.

Al la
Posty: 2654
Rejestracja: 07 lut 2017, 23:36
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Al la » 05 sty 2020, 16:39

Witaj, Caliope, na naszym forum.
Dobrze, że dzielisz się swoją historią, mam nadzieję znajdziesz tutaj wsparcie,
i masz szansę się przekonać, że nie jesteś odosobniona ze swoimi problemami.

Na Twoje pytanie w tytule: czy warto mieć nadzieję, odpowiem słowami Jana Pawła II
"Chrześcijanin to człowiek nadziei".

Myślę, że dobrze byłoby gdybyś zapoznała się z zakładką na stronie http://sychar.org/pomoc/ ,
gdzie jest zamieszczona szeroka propozycja działań naszej wspólnoty.
Może masz możliwość uczestniczenia w spotkaniach ognisk Sycharu?

Przypominam, że internet nie jest anonimowy i proszę, zwróć uwagę na niepodawanie charakterystycznych szczegółów.
Z Panem Bogiem!
Ty umiesz to, czego ja nie umiem. Ja mogę zrobić to, czego ty nie potrafisz - Razem możemy uczynić coś pięknego dla Boga.
Matka Teresa

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope » 05 sty 2020, 19:12

Przeczytałam "5 języków miłości " Pierwsze światełko nadziei odbudowy mojego sakramentu. Czuję strach przed próbą wdrożenia treści z książki, ale nie mam nic do stracenia. Pozdrawiam.

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Ruta » 05 sty 2020, 20:28

Sakramentalne małżeństwo kończy się dopiero śmiercią jednego z małżonków, a wiele osób nawet wtedy trwa w wierności, więc nie musisz obawiać się końca Twojego małżeństwa. Natomiast oczywiście zagrożenie rozwodem, zła postawa małżonka są to poważne kryzysy. I warto się nimi zajmować i je rozwiązywać.

Każda i każdy z nas pragnie, aby nasze małżeństwo było jak najpiękniejsze, a czasem takie nie jest. Bywa, że staje się ogromnym ciężarem. Podobnie jest z rodzicielstwem, macierzyństwem, ojcostwem. I nad tym warto Allu pracować.

W Twoim poście jest wiele wątków i nie wiem, czy wszystko dobrze rozumiem. Zrozumiałam tak: Twoje małżeństwo jest w kryzysie, mąż sygnalizuje, że chce odejść, stawia jakieś warunki i jakieś zarzuty, ale nie są one precyzyjne i trudno Ci określić, czego konkretnie mąż oczekuje. Jesteś też bardzo zmęczona opieką nad dzieckiem, która spoczywa tylko na Tobie. Masz też problemy zdrowotne, które nie ułatwiają Twojej sytuacji, wpływają na Twój nastrój samopoczucie.

Zmęczenie macierzyństwem i odpowiedzialnością staje się problemem wielu kobiet, które nie dostają wsparcia od męża, od rodziny, od otoczenia. Stan, kiedy zaczynamy się czuć przytłoczone i uwięzione jest już bardzo poważnym sygnałem, aby coś zmienić.

Piszesz, że chciałbyś pójść potańczyć, wyrwać się z domu. Napiszę szczerze: nie sądzę aby w kryzysie i stanie zmęczenia było to dobre rozwiązanie. Nawet jeśli przez chwilę poczujesz się radośniejsza, to potem wrócisz do tej samej rzeczywistości, która wtedy może wydać się jeszcze trudniejsza. I wtedy może pojawiać się pokusa, aby uciekać od problemów w rozrywkę, zamiast te problemy rozwiązywać tam, gdzie są.

Mam kilka propozycji, to rady, które ja otrzymałam od innych kobiet, gdy znalazłam się na skraju wyczerpania przy małym dziecku i braku wsparcia - i które mi bardzo pomogły. Daję Ci je pod rozwagę, bo może są nietrafione, nie przystają do Twojej sytuacji. To co było dobre dla mnie, nie musi być dobre dla Ciebie. A może któraś wyda Ci się możliwa i warta wdrożenia.

Może na początek warto odpocząć? My kobiety wspaniałe potrafimy się zapętlić w obowiązkach tak, że biegamy z pustymi taczkami, bo nie ma już czasu ich załadować. Przyjrzyj się, jak wygląda Twój dzień, ile czasu poświęcasz na sen, ile na wypoczynek, ile rzeczy w ciągu dnia wykonujesz jedynie z poczucia przymusu lub obowiązku, bez radości? Zanim znajdziesz wsparcie na zewnątrz, a to jest ważne, ale zajmuje trochę czasu, spróbuj pomóc sama sobie, za priorytet stawiając swój odpoczynek. Nawet Arystoteles miewal takie dni, gdy przez cały dzień leżał i oglądał głupie seriale ;)

Jeśli pojawia się w Tobie myśl: ale ja nie mam czasu, by odpoczywać, tym bardziej przyjrzyj się swoim zajęciom i temu z których z nich możesz zrezygnować. Gdy znalazłam się w kryzysie i zostałam ze wszystkim sama, odkryłam m.in. że: dzieci nie umierają, gdy przez parę dni nie dostają mega zdrowego jedzenia, a parówka, serek waniliowy, jabłko, banan, tosty i zupa z mrożonki też zaspokajają głód. Nie twierdzę, że tak należy odżywiać dzieci, ale gdy jesteśmy zmęczone, zredukowanie gotowania na parę dni bardzo odciąża. A tosty są smaczne, odpada grymaszenie przy jedzeniu. Odkryłam też że podłoga nie myta i nie odkurzana przez 10 dni nie goni mnie, ani nie krzyczy. Przez 15 dni też (dobra, trochę wtedy przegięłam, ale dwa razy w tym czasie zmiotlam największe śmieci, więc może będzie mi to kiedyś odpuszczone). Wow :shock: Może są takie obszary, gdzie Ty także będziesz mogła na jakiś czas coś zredukować i obniżyć stawiane sobie wymagania?

Takich parę dni odpuszczenia sobie i skupienia się na odpoczynku pomaga. Gdy będziesz odpoczęta i wyspana, może być ci latwiej spokojnie rozważyć swoją sytuację w małżeństwie. Nie musisz na nią reagować natychmiast i już. Zwykle w takich kryzysach pośpiech i emocje dyktują złe rozwiązania. W stresie i zmęczeniu mamy też skłonność widzieć rzeczywistość w czarniejszych barwach. Więc zadbanie o siebie zwykle ułatwia szukanie dobrych rozwiązań.

Piszesz też o potrzebie wyjścia z domu - i to myślę ma sens. Myślę, że nasze potrzeby są ważne.
Z rad, które mi pomogły i może okażą się pomocne także i tobie... Pomyśll co mogłabyś zrobić razem z dzieckiem, skoro nie bardzo możesz je komukolwiek powierzyć? Może odwiedziny u kogoś ze znajomych lub rodziny? Dłuższy spacer? Msza? Basen? Coś co sprawi ci radość. Codziennie. Mnóstwo wspaniałych rzeczy da się zrobić wspólnie z dzieckiem, za wyjątkiem sytuacji, gdy dziecko jest ciężko chore i z tego powodu nie może wychodzić z domu, lub nawet opuszczać łóżka. Wtedy niezbędne jest znalezienie osoby, która czasem zwolni z obowiązków, bo dźwiganie takiej opieki dzień w dzień jest wyczerpujące do granic możliwości. Mam jednak szczerą nadzieję, że nie jest to Wasz przypadek.

Nie wiem w jakim wieku jest i jakie potrzeby ma Twoje dziecko, ale może warto rozważyć skorzystanie z placówki edukacyjnej, żłobka, przedszkola, szkoły - w zależności od wieku dziecka. To ogromne odciążenie.

Myślę, że warto także rozważyć wsparcie od innych mam. Może w Twojej parafii działa klub mam? Jeśli go nie ma, albo działa tylko dla mam małych dzieci a twoje jest starsze, to może warto pomyśleć aby założyć taki, który będzie odpowiedni dla Ciebie. Na pewno znajdą się inne chętne mamy. A może masz sąsiadkę, kuzynkę z dzieckiem w podobnym wieku? Zaprzyjaźniając się z innymi mamami możesz zyskać właśnie to, czego potrzebujesz, trochę wolnego dla siebie i przestrzeni dla dziecka. Tworzę taki system wsparcia od paru lat z paroma kobietami i działa wspaniałe, czasem dzieciaki są u koleżanki, czasem u mnie. Każda z nas zyskuje czas dla siebie. Dzieci i my znamy się już tak dobrze, że dzieciaki czasem u siebie nocują, a my wtedy rzeczywiście możemy pożyć trochę "jak dorosłe", wyjść wieczorem na spotkanie ze znajomymi, do teatru, na wieczorny seans w kinie. Czad.
Takie wsparcie ma też inne zalety. Razem z dziećmi organizujemy wiele różnych fajnych rzeczy: latem pikniki, zimą spacery, wieczory gier, wspólne gotowanie, wieczory filmowe. Dzieci bawią się razem, my mamy chwile dla siebie nawzajem. W grupie jest fajnie, no i można spędzić czas w towarzystwie dorosłych osób. Dzieci są kochane, ale czasem jednak miło pobyć także z kimś, kto nie umniejszając naszym pociechom, jest na wyższym stopniu rozwoju i ma większy zasób słów niż podaj, patrz na mnie, słyszysz mnie, chcę pić...

To dobry pomysł ratować małżeństwo, ale wyczerpany ratownik, to żaden ratownik. Dlatego myślę, że warto się wzmocnić.

Udzielę Ci też jednej rady, choć tu na forum rady nie są mile widziane. Ale ta jest najlepsza jaką w życiu dostałam i nie mam wątpliwości, że jest skuteczna. Szukaj oparcia w modlitwie, nawet gdy najpierw będzie Ci z tym trudno. Powierzaj jak najwięcej Maryi, ona jest kobietą i nas wspaniałe rozumie, a jej wstawiennictwo jest nieocenione.
Ja w kryzysie znalazłam ulgę w Nowennie Pompejańskiej. Jeśli jej nie znasz, poczytaj i spróbuj. Nic nie stracisz a masz szansę zyskać. Jeśli taka forma modlitwy na razie Ci nie odpowiada, zacznij od tych prostszych - i krótszych. Także na stronie Sycharu znajdziesz wiele propozycji modlitw. Ściskam Cię mocno, mocno. I wspomnę o Tobie w swojej dzisiejszej modlitwie.

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope » 05 sty 2020, 20:32

Boję się wyśmiania przez męża, że dopiero teraz coś zrozumiałam i chcę zmienić. Wyrażenia afirmatywne są jego językiem miłości, chciałam powiedzieć że go doceniam i za co. 6 lat nie mogłam tego zrobić, teraz doceniam siebie jako kobietę, żonę i matkę, by móc docenić jego. Jestem skłonna kochać go takim jakim jest i wybaczyć wszystko. Boli mnie aż głowa z nerwów.

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Ruta » 05 sty 2020, 22:25

Caliope pisze:
05 sty 2020, 20:32
Boję się wyśmiania przez męża, że dopiero teraz coś zrozumiałam i chcę zmienić. Wyrażenia afirmatywne są jego językiem miłości, chciałam powiedzieć że go doceniam i za co. 6 lat nie mogłam tego zrobić, teraz doceniam siebie jako kobietę, żonę i matkę, by móc docenić jego. Jestem skłonna kochać go takim jakim jest i wybaczyć wszystko. Boli mnie aż głowa z nerwów.
Nikt nie zdecyduje za Ciebie, czy to dobry pomysł. Ja czekam na sprawę rozwodową z powództwa męża, więc w kwestii naprawy relacji i małżeństwa póki co jestem na początku, nie na końcu drogi. Natomiast mogę podzielić się błędami które popełniłam. Na pewno należy do nich nadmierny pośpiech i działanie w emocjach. Na pewno wyciszenie się i namysł nad tym co i dlaczego chcę zrobić nie zaszkodzą...
Mogę też zapewnić cię, że opierając się na Bogu i do niego się zwracając udaje się odzyskać równowagę i zacząć działać mądrze. Więc warto rozmowę poprzedzić modlitwą.

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope » 05 sty 2020, 23:56

Powiedział że nie potrzebuje, ale docenia że powiedziałam mu to. Zawsze coś, godzinę rozmawialiśmy, tylko głównie o synu.

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Koniec małżeństwa

Post autor: Caliope » 27 lut 2020, 18:22

Witam. To mój drugi ostatni post. Za namową Ruty zajmowalam się sobą odkąd mąż stwierdził że mnie nie kocha. Moje próby rozmowy by naprawić nie skutkowały. Zbuntowałam się wczoraj że jak nie jestem żoną to nie będę wypelniala obowiązków jak służącąa. Okazało się że mąż dwa miesiące zwodził mnie bym mu prała skarpety, i siedział sobie przy komputerze Zarządził całkowity rozpad tego małżeństwa, bo się nie dopasowalismy, nie mieliśmy wspólnych zainteresowań i jak ja śmialam mieć depresję po porodzie wczesniaczym. Dużo sobie powiedzieliśmy i mi cała miłość i nadzieja przeszły ,tli się tylko to że już nigdy to nie będzie pełna rodzina. Szkoda mi syna,pozdrawiam i życzę szczęścia parom które wróciły do siebie.

Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13300
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Nirwanna » 27 lut 2020, 18:40

Calliope, dołączyłam Twój post do Twojego wątku, warto aby to czym się dzielisz, było w jednym miejscu.
Wiesz, Twój mąż może jednostronnie zarządzać rozpad,jednak Ty też masz coś do powiedzenia, oraz tym bardziej Trzeci do pary,czyli Pan Jezus, którego żeście do sakramentu zaprosili. Więc jakkolwiek teraz może się wydawać po ludzku "pozamiatane", to teraz jednak masz pytanie właśnie od Boga - jaka jest konkretnie Twoja decyzja? On prosi o nią, bo na siłę nie pcha się nikomu w naprawianie życia. Potrzebuje zaproszenia i współpracy człowieka z Jego łaską. Gdy zaczynasz współpracować z jego łaską, doświadczasz, że po ludzku rzeczywiście miłość i nadzieja przechodzą. Ale po to, by zrobić miejsce na Bożą miłość i Bożą nadzieję.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II

Ukasz

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Ukasz » 28 lut 2020, 7:31

Wiem o terapeutce, która pomaga szczególnie małżeństwom przeżywającym kryzys wywołany narodzinami pierwszego dziecka. Jeżeli chciałabyś skorzystać z takiej pomocy, pisz na priv.

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope » 28 lut 2020, 17:05

Ukaszu, to jest 6 lat, o tyle za późno dla niego, już nie pójdzie. Ja byłam po roku od porodu pod opieką psychologa i psychiatry.
Nirwanno, ja właśnie mam nadzieję, za dużo nadziei, nie śpię, nie jem, rozpacz jest straszliwa. Dziś jechaliśmy razem samochodem i było cały czas "My", strasznie bolało, bo nic mu nie zrobiłam, a wyrzucił moją miłość do śmieci.

Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13300
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Nirwanna » 28 lut 2020, 17:13

Caliope, rozumiem, że się czujesz koszmarnie źle. Chcę tylko spróbować Ci pokazać, że nadziei masz po kokardki - tej ludzkiej.
Boża nadzieja działa inaczej, żyjąc Bożą nadzieją ufasz, że w tym co się dzieje, jest jakiś sens, choć teraz tego nie widzisz, i że całość zmierza ku Największemu Dobru, czyli ku Bogu, czyli ku zbawieniu, choć nie wiesz jaką drogą i jakim sposobem. A po drodze może się też zadziać uzdrowienie małżeństwa.
Poczytaj na stronie 60ej: http://sychar.org/promocja/broszura/bro ... ar-www.pdf
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope » 28 lut 2020, 18:59

Ja wybaczyłam, mam cały czas nadzieję, bardzo tęsknię za ukochanym mężem. On odsunął się od Boga jakiś czas temu, jak mu pomóc by powrócił?
Dzisiaj ustaliliśmy kiedy co i jak po rozwodzie, tylko ja go nie chcę. Bardzo pragnę naprawy, ale mąż ma taki pusty wzrok i jest zimny w uczuciach do mnie.

Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13300
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Nirwanna » 28 lut 2020, 19:35

Tak. Teraz tak ma. Przyczyn nie znamy. W jakieś mierze zapewne jest chory duchowo, daleki od Boga.
I to teraz pytanie do Ciebie - czy zamiast egzekwować ciepłe uczucia, i użalać się, że ich nie dostajesz, dasz radę o męża zawalczyć modlitwą, postem, zawierzeniem Panu Bogu i zmienianiem siebie? Choć po ludzku nie będzie widać efektów? A ciepłe uczucia czerpać od przyjaciół, rodziny, samej siebie wreszcie?

Zobacz, że w przysiędze stoi "w zdrowiu i w chorobie". Tej duchowej też. I tam gwiazdki nie ma. Ani drobnego druczku.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope » 28 lut 2020, 19:49

Nie mówię już mu czego oczekuję, to doprowadziło do chęci rozwodu z jego strony. Zmieniam sie caly czas, choć emocje są straszne. Nie rozmawiamy juz o naszej relacji, niestety on ustalił rozpad całkowity. Do czerwca mieszkamy razem, potem już będzie oddzielnie, boję sie że nie starczy mi czasu by zawalczyć.

ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 44 gości