Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: s zona »

Caliope pisze: 04 cze 2020, 22:25 Nie napisałam wczoraj, że pierwszy raz ogólnie mój mąż mi odpisał na takiego emaila. Napisał,że ja chcę go kontrolować, bo chcę wiedzieć gdzie jest,a on robił mi to prawie 7 lat. Pisał rzeczy mnie krzywdzące, też miałam atak za moje ocenianie.
Masz rację ozeaszu, mam problem, być może nie wiem czego mam oczekiwać od męża kiedy on jest daleko ode mnie , powiedział że nie kocha. A wiem że to nie musi być prawda i można naprawić moje małżeństwo. Potrzebuję od drugiej osoby wsparcia, bliskości, troski, mówienia o uczuciach(nie chodzi o "kocham cię"), bezpieczeństwa, pomocy w codzienności, odciążenia od obowiązków.
Calope , a moze to jest dobry moment ,zeby zapiisac sie na Kroki/stanac w kolejce ?

Mnie wylewanie na Krokach pomaga , z jednej sstrony oszczedzam meza i atmosfera jest lzejsza ;) a zdrugiej moge byc naprostowana przez Prowadzacych . a jednoczesnie widze swoje bledy przegladajac sie w lustrach Wspolkroczacych .
I co najwazniejsze .. odkad mam okazje Kroczyc , patrze zupelnie inaczej na wiele spraww..
Nie pozwalam sie wkrecac zlemu ..
Mysle ,ze to jest dla mnie dobre i dziala /przynosi owoce w naszym malzenstwie ..ale nie tylko ..
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Przerobiłam 12 kroków na wcześniejszej terapii, sporo pracy, dużo z tego cały czas czerpię. Po tym co napisałam i odpisał jak skrzywdzony chłopiec, wiem że nic teraz do niego nie trafi. Dopóki będzie miał stany depresyjne, myślał tylko o swojej krzywdzie i będę wrogiem, nie ma o czym rozmawiać, wczoraj zirytowały go dwa słowa, takie zwykłe. Przypadek DDA, taki sam jak ja, dysfunkcje, potrzeba nadkontroli, ciągły nieadekwatny stres, wspomnienia. Ja mam to za sobą, w terapii, udało się cudem to przepracować w trakcie mojej depresji. Muszę dać sobie czas, nawet mi się odechciało na razie myśleć o swoich ranach, było minęło.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Pavel »

Caliope, ja cię zachęcam do przeczytania książki „Porozumienie bez przemocy” Rosenberga, a później do wcielania jej w życie.
Zachęcam również do zapisania się na 12 kroków.
Wiem, pisałaś, że je przerobiłaś w poście powyżej ale i na początku wątku. Miałem spore zaległości na forum, w tym twój wątek i przeczytałem go przed chwilą niemal od początku do czego i ciebie zachęcam. Może wyciągniesz z tego ciekawe wnioski.
Wracając do 12 kroków, polecam te w Sycharze, bowiem w tych dane mi było kroczyć.
Owoce tego kroczenia przejdą twoje oczekiwania. Jak wiesz, to program na całe życie, więc gdziekolwiek je przeszłaś, nic nie stoi na przeszkodzie by zrobić to ponownie.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Nie wyprowadzę tej książki, bo słucham męża, jego monologów, on mnie wcale teraz nie słucha, nie liczę się. Zapomina o czym rozmawialiśmy w poprzednich rozmowach, komunikacja jest jednostronna, ja powiem kilka słów, muszę przypomnieć mu co mówiłam poprzednim razem i potem on mówi godzinę o sobie. Ta książka jest dla niego, o porozumieniu bez wywoływania niepotrzebnych kłótni, ocen, krytyki, wyzwania od idiotek. Ja nawet nigdy kłótni nie wywołałam, uległa w depresji przepraszałam że żyję.
12 kroków mam w zapiskach z terapii ,odświeżę.
Co do wniosków od pierwszego postu widzę swoje zmiany, mam inne poglądy, zupełnie inaczej patrzę na siebie, męża i ten kryzys. Pierwszy raz oceniłam męża w trakcie trwania małżeństwa, gdzie on robił to notorycznie zaniżając mi samoocenę do zera.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13320
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Nirwanna »

Caliope pisze: 07 cze 2020, 0:24 Nie wyprowadzę tej książki, bo słucham męża, jego monologów, on mnie wcale teraz nie słucha, nie liczę się. Zapomina o czym rozmawialiśmy w poprzednich rozmowach, komunikacja jest jednostronna, ja powiem kilka słów, muszę przypomnieć mu co mówiłam poprzednim razem i potem on mówi godzinę o sobie. Ta książka jest dla niego, o porozumieniu bez wywoływania niepotrzebnych kłótni, ocen, krytyki, wyzwania od idiotek. Ja nawet nigdy kłótni nie wywołałam, uległa w depresji przepraszałam że żyję.
Paradoksalnie, taka postawa równie łatwo wywołuje kłótnię, jak i postawa czysto agresywna, nastawiona wprost na wywołanie kłótni.

Caliope, ta książka jest m.in. dla Ciebie również, ponieważ uczy m.in. jak być dbającą o siebie, o swoje potrzeby, jak nie być agresywnym względem siebie. Depresja bywa taką starannie zakamuflowaną, niewidoczną agresją do wewnątrz, pomyśl o tym.
Jedną rzeczą jest oczywiście depresja spowodowana czynnikami stricte somatycznymi, jednak zanim wyleczy się lekami ciało, psyche już potrafi się dostosować do funkcjonowania w trybie depresyjnym. I za tym idzie też duch człowieka, niestety też w tym kierunku. W końcu człowiek to całość.
W tym co piszesz, sporo dla mnie wybrzmiewa wciąż tej wyuczonej postawy depresyjnej, takiego autopacyfikowania siebie, aby sobie nie pomóc.

Napisałabyś więcej o tych 12 Krokach na terapii? jaka to była formuła ich przejścia?
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Ja już nie mam depresji, moja choroba była od niedoboru hormonów, nie mam lęków, cieszę się że żyję. Teraz czerpię z pierwszej terapii,tylko wracają mechanizmy z bycia samej, decydowania o sobie, zaspokajanie swoich potrzeb dla mnie samej, może dlatego sama nie wiem czego chcę. Duszę się, nawet dzisiaj czuję, że mam dosyć, nawet podejmowania decyzji o godzinie wyjazdu z mężem i synem. Mąż decyduje, bo prowadzi samochód, a ja muszę się dostosować.
Może ja się już niezbyt nadaję do bycia z kimś pod jednym dachem, a w tej chwili ze znajomym. Nie mogę się z nim dogadać, nie słucha mnie, moje potrzeby go nie interesują, ja go nie interesuję. To on ma teraz problem że sobą nie ja, nie ja jestem problemem.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

12 kroków zaczęłam na terapii alko, półtora roku ciężkiej pracy nad sobą, tam to przeszłam. Dodatkowo rok DDA, jak coś się dzieje zawsze idę po pomoc, od 2008 roku, prawie bez przerwy jestem u psychologa. Teraz dalej i zamierzam kontynuować, więc nie można mi zarzucić że nie daję sobie pomóc. Tutaj też czerpię, bo świecki psycholog ma inne podejście, najlepiej odejść od męża.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13320
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Nirwanna »

Caliope pisze: 07 cze 2020, 10:24 To on ma teraz problem że sobą nie ja, nie ja jestem problemem.
Caliope pisze: 07 cze 2020, 10:38 12 kroków zaczęłam na terapii alko, półtora roku ciężkiej pracy nad sobą, tam to przeszłam. Dodatkowo rok DDA, jak coś się dzieje zawsze idę po pomoc, od 2008 roku, prawie bez przerwy jestem u psychologa. Teraz dalej i zamierzam kontynuować, więc nie można mi zarzucić że nie daję sobie pomóc. Tutaj też czerpię, bo świecki psycholog ma inne podejście, najlepiej odejść od męża.
Caliope, to co pierwsze wyboldowałam, pokazuje, że ... warto się jednak zastanowić, czy w tym drugim jest 100% prawdy obiektywnej. Przy czym oczywiście nie musisz się ze mną zgadzać, i możesz przeżywać siebie jako będącą cały czas w porządku.

Tymczasem podstawową zasadą w "zmieniaj siebie" jest to, że to co było ok wczoraj, dziś już jest za mało. Bo ja się zmieniam, i zmienia się świat wokół mnie, a życie jest niebywale dynamiczne. Zatem "zmieniaj siebie" obowiązuje codziennie, m.in. w odniesieniu do precyzyjnego zakreślenia granic odpowiedzialności w relacjach, codziennie przyglądając się im od nowa.

Próbujemy Ci pokazać, że w relacji z mężem masz zwichrowane granice odpowiedzialności za siebie samych i za relację, i pozwalasz się krzywdzić. Sama sobie to robisz.
Pomóc w zauważeniu tego i poprawieniu sobie tych granic może wzmiankowana wyżej książka, sporo jeszcze innych... byle się chciało chcieć.
Jednak wszystko w wolności, każdy z nas ma prawo wracać do zarania dziejów, grzechu pierwszych rodziców i ich reakcji na pytania Boga: to nie ja to on. Ze świadomością konsekwencji tego powrotu i przyjęcia odpowiedzialności za to. Krok 8 i 9.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Nirwanna pisze: 07 cze 2020, 11:01
Caliope pisze: 07 cze 2020, 10:24 To on ma teraz problem że sobą nie ja, nie ja jestem problemem.
Caliope pisze: 07 cze 2020, 10:38 12 kroków zaczęłam na terapii alko, półtora roku ciężkiej pracy nad sobą, tam to przeszłam. Dodatkowo rok DDA, jak coś się dzieje zawsze idę po pomoc, od 2008 roku, prawie bez przerwy jestem u psychologa. Teraz dalej i zamierzam kontynuować, więc nie można mi zarzucić że nie daję sobie pomóc. Tutaj też czerpię, bo świecki psycholog ma inne podejście, najlepiej odejść od męża.
Caliope, to co pierwsze wyboldowałam, pokazuje, że ... warto się jednak zastanowić, czy w tym drugim jest 100% prawdy obiektywnej. Przy czym oczywiście nie musisz się ze mną zgadzać, i możesz przeżywać siebie jako będącą cały czas w porządku.
Przy kryzysie nikt chyba nie jest w porządku. Z tym że nie ja jestem problemem chodziło o mnie jako człowieka. Mówi się przecież że nie sam człowiek jest zły, tylko jego zachowanie.
Nirwanna pisze: 07 cze 2020, 11:01 Tymczasem podstawową zasadą w "zmieniaj siebie" jest to, że to co było ok wczoraj, dziś już jest za mało. Bo ja się zmieniam, i zmienia się świat wokół mnie, a życie jest niebywale dynamiczne. Zatem "zmieniaj siebie" obowiązuje codziennie, m.in. w odniesieniu do precyzyjnego zakreślenia granic odpowiedzialności w relacjach, codziennie przyglądając się im od nowa.
To prawda, tak jest codziennie, a zmiany zachodzące są wspaniałe. :)
Nirwanna pisze: 07 cze 2020, 11:01 Próbujemy Ci pokazać, że w relacji z mężem masz zwichrowane granice odpowiedzialności za siebie samych i za relację, i pozwalasz się krzywdzić. Sama sobie to robisz.
Pomóc w zauważeniu tego i poprawieniu sobie tych granic może wzmiankowana wyżej książka, sporo jeszcze innych... byle się chciało chcieć.
Jednak wszystko w wolności, każdy z nas ma prawo wracać do zarania dziejów, grzechu pierwszych rodziców i ich reakcji na pytania Boga: to nie ja to on. Ze świadomością konsekwencji tego powrotu i przyjęcia odpowiedzialności za to. Krok 8 i 9.
Przyjęłam do wiadomości, przeczytam jeszcze najlepiej z kilka razy, żeby do mnie dotarło, ciężko wchodzi. Zobaczę też inne książki tego typu jakie są na forum.
Ostatnio zmieniony 07 cze 2020, 21:13 przez Lawendowa, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: poprawiono cytowanie
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Racja, te granice odpowiedzialności za siebie i za relację są zachwiane, a jest to być może właśnie problem z dzieciństwa do pracy u terapeuty. Nawet jak ja jestem po terapii DDA, to sama nie ogarnę, jak druga strona teraz nie słucha i nie rozumie. Dziwne że to wszystko jakoś działało przed ślubem, może nie widziałam pewnych spraw, które teraz tak bolą. Widzę teraz za to brak wzorców które powinny być w mojej pierwotnej rodzinie.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Jestem zadowolona z siebie, otworzyłam się na komunikację, wszystko załatwiam na bierząco, nie duszę w sobie, ale jestem cały czas w napięciu, bo wyczuwam je w mężu. Co najciekawsze, po moim oceniający emailu na powrót mówi mi jakie ma plany, gdzie będzie przebywał. Wcześniej myśląc, że mam nad sobą władcę i poczucie winy, nie myślałam o tym że chcę wiedzieć takie rzeczy, przypomniałam sobie jak było przed ślubem. Znów cieszę się z nim że coś robi fajnego, jesteśmy na równi.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Już niedługo nie będzie co zbierać z tego małżeństwa. Nie wiem i nie pamiętam do czego my sobie byliśmy kiedykolwiek potrzebni, jeśli wszystko ja robię sama, zaspokajam wszystkie potrzeby, a tych seksualnych po prostu nie potrzebuję. Sama siebie wspieram, motywuje, kocham, jak kiedyś kiedy byłam singielką i znów teraz czuje się nią. Tylko kiedyś jak byłam sama marzyłam o rodzinie, że będę kochana, pisałam nawet specjalny list na terapii, ostatnio przeczytałam i płakałam jak te marzenia się skończyły. Bóg daje miłość, w tą ludzką przestaję wierzyć, po raz kolejny się zawiodłam.
elena
Posty: 427
Rejestracja: 14 kwie 2020, 19:09
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: elena »

Caliope pisze: 20 cze 2020, 14:32 Już niedługo nie będzie co zbierać z tego małżeństwa. Nie wiem i nie pamiętam do czego my sobie byliśmy kiedykolwiek potrzebni, jeśli wszystko ja robię sama, zaspokajam wszystkie potrzeby, a tych seksualnych po prostu nie potrzebuję. Sama siebie wspieram, motywuje, kocham, jak kiedyś kiedy byłam singielką i znów teraz czuje się nią. Tylko kiedyś jak byłam sama marzyłam o rodzinie, że będę kochana, pisałam nawet specjalny list na terapii, ostatnio przeczytałam i płakałam jak te marzenia się skończyły. Bóg daje miłość, w tą ludzką przestaję wierzyć, po raz kolejny się zawiodłam.
Jakoś przed chwilą tez miałam taką myśl, że ja w miłość ludzką już nie umiem wierzyć, że nawet jakby mąż wrócił to ja się boję być z nim na nowo, boję się kolejnego odrzucenia, nie wiedzialabym jak zaufać. Tak jak byłam singielką przed poznaniem męża to chociaż byłam szczęśliwa mając swoje marzenia o przyszłym ślubie, mężu, rodzinie, dzieciach. A teraz jestem singielką pozbawioną tych marzeń. Trzymam się Boga, inaczej bym się załamała.
„Kocha się nie za cokolwiek, ale pomimo wszystko, kocha się za nic”. Ks. Jan Twardowski
Bławatek
Posty: 1627
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Bławatek »

Dziewczyny mam tak jak Wy - trudno mi myśleć że już zawsze będę sama, tym bardziej że długo wybierałam kandydata na męża i myślałam że mąż jest tym ideałem o którego się modliłam. Niestety życie zweryfikowało mój wybór i plany., Dlatego staram się teraz żyć dniem dzisiejszym i nie myśleć co będzie w przyszłości. I podobnie jak Elena nie wiem czy umiałabym teraz przyjąć męża i mu zaufać. Choć o ten powrót się modlę.
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: s zona »

Bławatek pisze: 20 cze 2020, 19:24 Dziewczyny mam tak jak Wy - trudno mi myśleć że już zawsze będę sama, tym bardziej że długo wybierałam kandydata na męża i myślałam że mąż jest tym ideałem o którego się modliłam. Niestety życie zweryfikowało mój wybór i plany., Dlatego staram się teraz żyć dniem dzisiejszym i nie myśleć co będzie w przyszłości. I podobnie jak Elena nie wiem czy umiałabym teraz przyjąć męża i mu zaufać. Choć o ten powrót się modlę.
A Pan Bog lubi robic niespodzianki :D
http://sychar.org/media/artykul/Hania-i-Darek.pdf
ODPOWIEDZ