Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.
Moderator: Moderatorzy
Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.
A ja bym nawet nie pomyślała o mężu z kowalską, może dlatego, że mój etap odwieszenia się kończy lub skończył. Dla mnie ważne jest tylko moje małżeństwo i moje dziecko, tak z Bogiem. Wasi mężowie wybrali taką drogę, trudno, życie nie kończy się na dzieciach kowalskich i myśleniu co oni tam teraz robią. A po to jest adres wspólnoty na dole, żeby sobie wejść i poczytać, być może chociaż część ludzi wejdzie. i to już będzie sukces.
Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.
Dokładnie tak, moja mama dzięki tym billboardom dowiedziała się o Sycharze i zaproponowała mi, żebym zgłosiła się do tej wspólnoty, bo ona widzi, ze ja tam pasuje
Dla mnie to wielka sprawa, bo do tej pory rodzice życzyli mi, żebym ułożyła sobie życie (w domyśle z kimś innym). Znam Sychar od 1,5 roku, nigdy nie mówiłam o tym nikomu z najbliższej rodziny a teraz moja mama po wejściu na stronę opowiada mi o rekolekcjach, wyjazdach, konferencjach itp.
„Kocha się nie za cokolwiek, ale pomimo wszystko, kocha się za nic”. Ks. Jan Twardowski
Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.
Nie czytałam całego wątku....przynajmniej od pol roku. Przeczytałam kilka ostatnich postów ...Załamana pisze: ↑07 mar 2021, 16:45 Też widziałam ten bilbord , i od razu pomyślałam żeby zobaczył maż... u nas w mieście narazie jeden taki jest niestety.. dziś mija rok mojego horroru:(:(:( pamiętam Was dziewczyny byłyśmy w tym czasie na początku drogi naszej trudnej pamiętam Caliope Bławatku Firletke. Rok a jak nas zmienił, jedno jest pewne jesteśmy silne babki mimo, iż nieraz mamy trochę cięższy czas...
Tak Załamana, razem przeżywalyśmy szok. Ja długo nie mogłam uwierzyć w to co sie stało,co się dzieje. Pukałam się w głowe, jak Wiedzmin mi pisał,ze za rok będę w innym punkcie. Jestem....nie w tym co powinnam...ale w innym. Zaczynam...byc szczęśliwa...Moj maz, jeszcze maz...na ogromny problem, on ma, nie ja. On i jego rodzina...Matka głaszcze go po głowie, mówi,ze ja rozbiłam rodzinę-bo nie zaciskam zębów i jeszcze rozbiłam rodzinę kochanki, bo poinformowałam jej meza ...On pije, dalej się z nią spotyka a mnie...wyzywa a chwilę później wysyła ckliwe smsy. Nie reaguje na nic. Doszłam do wniosku,że to jego decyzję, jego postanowienia....
Czekam na termin rozwodu, choć wiem,ze łatwo nie będzie... Tak rozwodu...Nie wierzę,żeby Bóg chciał,żeby się umartwiała w tym związku ... Do meża nie wrócę, po prostu nie...mam dość kłamstwa, upokorzenia....Moje życie zmieniło się o 180 stopni. Poprawiła się moja reakcja z Bogiem... Znowu zaczęłam oddychać pelna piersią...
Czego i Wam moje drogę życzę:)
Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.
Rozumiem Cię. Ja jestem bo batalii sądowej i podobnie jak Ty podchodzę do tego nie będę się rozpisywać bo już o tym pisałam. Jest pewien kres zabiegania... ja jestem Jego żoną wobec Boga tego mi nikt nie zabierze. Pozdrawiam Ciebie serdecznieFirletka pisze: ↑08 mar 2021, 18:17Nie czytałam całego wątku....przynajmniej od pol roku. Przeczytałam kilka ostatnich postów ...Załamana pisze: ↑07 mar 2021, 16:45 Też widziałam ten bilbord , i od razu pomyślałam żeby zobaczył maż... u nas w mieście narazie jeden taki jest niestety.. dziś mija rok mojego horroru:(:(:( pamiętam Was dziewczyny byłyśmy w tym czasie na początku drogi naszej trudnej pamiętam Caliope Bławatku Firletke. Rok a jak nas zmienił, jedno jest pewne jesteśmy silne babki mimo, iż nieraz mamy trochę cięższy czas...
Tak Załamana, razem przeżywalyśmy szok. Ja długo nie mogłam uwierzyć w to co sie stało,co się dzieje. Pukałam się w głowe, jak Wiedzmin mi pisał,ze za rok będę w innym punkcie. Jestem....nie w tym co powinnam...ale w innym. Zaczynam...byc szczęśliwa...Moj maz, jeszcze maz...na ogromny problem, on ma, nie ja. On i jego rodzina...Matka głaszcze go po głowie, mówi,ze ja rozbiłam rodzinę-bo nie zaciskam zębów i jeszcze rozbiłam rodzinę kochanki, bo poinformowałam jej meza ...On pije, dalej się z nią spotyka a mnie...wyzywa a chwilę później wysyła ckliwe smsy. Nie reaguje na nic. Doszłam do wniosku,że to jego decyzję, jego postanowienia....
Czekam na termin rozwodu, choć wiem,ze łatwo nie będzie... Tak rozwodu...Nie wierzę,żeby Bóg chciał,żeby się umartwiała w tym związku ... Do meża nie wrócę, po prostu nie...mam dość kłamstwa, upokorzenia....Moje życie zmieniło się o 180 stopni. Poprawiła się moja reakcja z Bogiem... Znowu zaczęłam oddychać pelna piersią...
Czego i Wam moje drogę życzę:)
Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.
Witam.
Wracając do tych bilbordów, to też taki zauważyłem i byłem mega zdziwiony odsyłaczem do Sycharu. Zainteresowałem się tematem bo to jednak nie są tanie rzeczy takie akcje. Organizuje je fundacja Nasze Dzieci Kornice. Może warto ją wesprzeć jeżeli ktoś chętny.-)
Ale co ciekawe, poszukując informacji oczywiście pierwsze co się wygooglowalo to wścieklizna i inwektywy środowisk "postepowych"
Wracając do tych bilbordów, to też taki zauważyłem i byłem mega zdziwiony odsyłaczem do Sycharu. Zainteresowałem się tematem bo to jednak nie są tanie rzeczy takie akcje. Organizuje je fundacja Nasze Dzieci Kornice. Może warto ją wesprzeć jeżeli ktoś chętny.-)
Ale co ciekawe, poszukując informacji oczywiście pierwsze co się wygooglowalo to wścieklizna i inwektywy środowisk "postepowych"
-
- Posty: 29
- Rejestracja: 11 sty 2021, 20:23
- Jestem: w kryzysie małżeńskim
- Płeć: Kobieta
Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.
Mój mąż niby nie wybrał innej. Nadal mieszka z nami, ale coraz częściej tam jeździ. Zakochał się w małym dziecku. Miał się wyprowadzić do wynajętego mieszkania, bo jak twierdzi, nie chce być z Kowalską. Zależy mu na dziecku. Według niego Kowalska jest bardzo biedna, bo jest samotną matką dwójki dzieci, dlatego musi jej pomagać. Chciał to jakoś poukładać, ale ze mną się nie da, bo ja jak widzę, że znowu mnie oszukał, to wypominam mu , że krzywdzi mnie i dzieci. Niestety, nie wyprowadza się, a ja muszę patrzeć, jak on wraca spóźniony z pracy.Caliope pisze: ↑08 mar 2021, 12:24 A ja bym nawet nie pomyślała o mężu z kowalską, może dlatego, że mój etap odwieszenia się kończy lub skończył. Dla mnie ważne jest tylko moje małżeństwo i moje dziecko, tak z Bogiem. Wasi mężowie wybrali taką drogę, trudno, życie nie kończy się na dzieciach kowalskich i myśleniu co oni tam teraz robią. A po to jest adres wspólnoty na dole, żeby sobie wejść i poczytać, być może chociaż część ludzi wejdzie. i to już będzie sukces.
Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.
Mirabelko współczuję Ci. Nie wiem co ja bym przeżywała gdybym to ja była na Twoim miejscu. A być może będę za niedługo bo mąż bardzo chce drugiego dziecka, a że ja nie widzę szansy naprawy naszego małżeństwa przy małym dziecku (pamiętam nasze "kryzysy" i oddalenie się męża gdy pojawiło się nasze pierwsze dziecko) - najpierw bym chciała porządnej wspólnej terapii a dopiero potem myśli o dziecku mogą się pojawić.Mirabelka1 pisze: ↑09 mar 2021, 0:17Mój mąż niby nie wybrał innej. Nadal mieszka z nami, ale coraz częściej tam jeździ. Zakochał się w małym dziecku. Miał się wyprowadzić do wynajętego mieszkania, bo jak twierdzi, nie chce być z Kowalską. Zależy mu na dziecku. Według niego Kowalska jest bardzo biedna, bo jest samotną matką dwójki dzieci, dlatego musi jej pomagać. Chciał to jakoś poukładać, ale ze mną się nie da, bo ja jak widzę, że znowu mnie oszukał, to wypominam mu , że krzywdzi mnie i dzieci. Niestety, nie wyprowadza się, a ja muszę patrzeć, jak on wraca spóźniony z pracy.Caliope pisze: ↑08 mar 2021, 12:24 A ja bym nawet nie pomyślała o mężu z kowalską, może dlatego, że mój etap odwieszenia się kończy lub skończył. Dla mnie ważne jest tylko moje małżeństwo i moje dziecko, tak z Bogiem. Wasi mężowie wybrali taką drogę, trudno, życie nie kończy się na dzieciach kowalskich i myśleniu co oni tam teraz robią. A po to jest adres wspólnoty na dole, żeby sobie wejść i poczytać, być może chociaż część ludzi wejdzie. i to już będzie sukces.
Smutne jest to, że Ci odchodzący myślą tylko o sobie, zapominają o dobru współmałżonka i dobru wspólnych dzieci.
Ale co my wymagamy - dzisiejszy świat zatraca wartości, liczy się dana jednostka i jej szczęście, choćby po trupach do niego dochodzić. Tylko my "wierni" Bogu, wierze, wartościom, przysiędze, miłości ... Za niedługo będziemy jak wymarłe dinozaury. Ale dobrze, że jest Sychar bo nie jesteśmy w naszej drodze i wyborze osamotnieni.
Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.
To jest ogromnie trudna sytuacja dla małżeństwa, podziwiam kobiety, że mają siłę, żeby się z tym mierzyć.Mirabelka1 pisze: ↑09 mar 2021, 0:17
Mój mąż niby nie wybrał innej. Nadal mieszka z nami, ale coraz częściej tam jeździ. Zakochał się w małym dziecku. Miał się wyprowadzić do wynajętego mieszkania, bo jak twierdzi, nie chce być z Kowalską. Zależy mu na dziecku. Według niego Kowalska jest bardzo biedna, bo jest samotną matką dwójki dzieci, dlatego musi jej pomagać. Chciał to jakoś poukładać, ale ze mną się nie da, bo ja jak widzę, że znowu mnie oszukał, to wypominam mu , że krzywdzi mnie i dzieci. Niestety, nie wyprowadza się, a ja muszę patrzeć, jak on wraca spóźniony z pracy.
Biedna kowalska sama z dziećmi, biedny mąż, który musi pomagać a gdzie w tym wszystkim żona? Kochanka i mąż ponoszą konsekwencje swoich grzechów przecież. I jeszcze dzieci i ich cierpienie.
„Kocha się nie za cokolwiek, ale pomimo wszystko, kocha się za nic”. Ks. Jan Twardowski
Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.
Najbardziej cierpią dzieci, to też dla nich jest chęć na naprawianie. Kiedyś już byłam z mężem w kryzysie i syn nas scalił, w jedne wakacje, ale nie było wtedy zmian w nas i dlatego teraz jest ze zdwojoną siłą. Nie wyobrażam sobie nie walczyć nawet oostatkiem sił by syn miał mamę i tatę razem, choć wiem, że są sytuacje gdzie trzeba po ludzku odpuścić
Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.
Miałam podobnie, krótki kryzys gdy synek był malutki, tez myśle, ze względu na dziecko udało się go pokonać. Potem brak pracy nad związkiem i teraz ze zdwojoną siłą tak jak piszesz. Myślisz, ze możliwe jest pokonanie drugiego/kolejnego kryzysu? Mąż uważa, ze są limity kryzysów przypadających na związek i skoro po jednym nie umieliśmy naprawić związku to po następnym tez się nie uda, wiec się nie opłaca próbować, bo i tak znowu nie wyjdzie.Caliope pisze: ↑09 mar 2021, 20:20 Najbardziej cierpią dzieci, to też dla nich jest chęć na naprawianie. Kiedyś już byłam z mężem w kryzysie i syn nas scalił, w jedne wakacje, ale nie było wtedy zmian w nas i dlatego teraz jest ze zdwojoną siłą. Nie wyobrażam sobie nie walczyć nawet oostatkiem sił by syn miał mamę i tatę razem, choć wiem, że są sytuacje gdzie trzeba po ludzku odpuścić
„Kocha się nie za cokolwiek, ale pomimo wszystko, kocha się za nic”. Ks. Jan Twardowski
Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.
Nie ma limitów kryzysów, są za to ludzie którzy nie wiedzieć czemu nie chcą zobaczyć, że coś można naprawić, bo to jest dla nich za trudne, dlatego się nie opłaca. Ja męża nie pytam co z nami, czy jemu się coś opłaca, a żyję sobie po swojemu, od ponad roku tak obok, a tylko mądry Bóg wie co będzie dalej . Zawsze jest jakiś pierwszy kryzys, drugi i wiele innych, one pozwalają się nam rozwijać w relacji, tylko nie każdy umie żyć postawą miłości i szuka kogoś innego gdzie indziej lub idzie sam inną drogą.elena pisze: ↑09 mar 2021, 21:42Miałam podobnie, krótki kryzys gdy synek był malutki, tez myśle, ze względu na dziecko udało się go pokonać. Potem brak pracy nad związkiem i teraz ze zdwojoną siłą tak jak piszesz. Myślisz, ze możliwe jest pokonanie drugiego/kolejnego kryzysu? Mąż uważa, ze są limity kryzysów przypadających na związek i skoro po jednym nie umieliśmy naprawić związku to po następnym tez się nie uda, wiec się nie opłaca próbować, bo i tak znowu nie wyjdzie.Caliope pisze: ↑09 mar 2021, 20:20 Najbardziej cierpią dzieci, to też dla nich jest chęć na naprawianie. Kiedyś już byłam z mężem w kryzysie i syn nas scalił, w jedne wakacje, ale nie było wtedy zmian w nas i dlatego teraz jest ze zdwojoną siłą. Nie wyobrażam sobie nie walczyć nawet oostatkiem sił by syn miał mamę i tatę razem, choć wiem, że są sytuacje gdzie trzeba po ludzku odpuścić
Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.
Jak dla mnie to oznacza że mąż Twój to jeszcze dzieciuch. Z dowodem osobistym może już siwiejący ale bajtel. Jego zakichanym obowiązkiem jest naprawa związku po drugim i dwudziestym drugim kryzysie. A im bardziej się przyłoży tym mniej i łatwiej będzie w następnych. A one będą i nie ma się co oszukiwać że nie będzie. Praca nad naprawą, ale dogłębna z przyczynami i krokami, aby na nie zaradzić...elena pisze: ↑09 mar 2021, 21:42Miałam podobnie, krótki kryzys gdy synek był malutki, tez myśle, ze względu na dziecko udało się go pokonać. Potem brak pracy nad związkiem i teraz ze zdwojoną siłą tak jak piszesz. Myślisz, ze możliwe jest pokonanie drugiego/kolejnego kryzysu? Mąż uważa, ze są limity kryzysów przypadających na związek i skoro po jednym nie umieliśmy naprawić związku to po następnym tez się nie uda, wiec się nie opłaca próbować, bo i tak znowu nie wyjdzie.Caliope pisze: ↑09 mar 2021, 20:20 Najbardziej cierpią dzieci, to też dla nich jest chęć na naprawianie. Kiedyś już byłam z mężem w kryzysie i syn nas scalił, w jedne wakacje, ale nie było wtedy zmian w nas i dlatego teraz jest ze zdwojoną siłą. Nie wyobrażam sobie nie walczyć nawet oostatkiem sił by syn miał mamę i tatę razem, choć wiem, że są sytuacje gdzie trzeba po ludzku odpuścić
A na to wszystko jest TATA który przez sakrament ma szeroki kanał do wylewania łaski. Trzeba tylko otworzyć się na nią...
Piszę tak bo do mnie takie słowa dotarły. Miażdżą system ale jak Pavel czasem pisze trzeba "nowej bazy danych"
Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.
Super, że są mężowie którzy naprawiają wraz żonami, rozwijają się, zmieniają. Tylko tak smutno się robi, że to jest mniejszość, ja sama nie wiem jakie będzie moje małżenstwo, a nie zamierzam męża pytać, szkoda mojego zdrowia. Dopiero po latach, zaczynam się komunikować jak należy i jestem znów jakby na samym początku. Zauważyłam, że trzeba zapomnieć o przeszłości, ale też trzeba cofnąć się wstecz by zacząć od momentu gdzie się zaczęło psuć.
Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.
Oby nasi małżonkowie też do takich wniosków w końcu doszli. Bo na razie to dzieciaki myślący tylko o sobie i swoich przyjemnościach. NiestetySzthur pisze: ↑10 mar 2021, 4:17
Jak dla mnie to oznacza że mąż Twój to jeszcze dzieciuch. Z dowodem osobistym może już siwiejący ale bajtel. Jego zakichanym obowiązkiem jest naprawa związku po drugim i dwudziestym drugim kryzysie. A im bardziej się przyłoży tym mniej i łatwiej będzie w następnych. A one będą i nie ma się co oszukiwać że nie będzie. Praca nad naprawą, ale dogłębna z przyczynami i krokami, aby na nie zaradzić...
A na to wszystko jest TATA który przez sakrament ma szeroki kanał do wylewania łaski. Trzeba tylko otworzyć się na nią...
Piszę tak bo do mnie takie słowa dotarły. Miażdżą system ale jak Pavel czasem pisze trzeba "nowej bazy danych"
Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.
Uwierz, że kobiety też takie są. Teraz w mediach pełno artykułów o zdrowym egoizmie. Niestety z tego co zauważyłem to dużo ludzi źle to interpretuje i zachowują się jakby te dwa słowa były oddzielne. Być egoistą, niszczyć wszystko na swojej drodze i zdrowo się odżywiać. Trudne są czasy na naprawianieBławatek pisze: ↑10 mar 2021, 8:28Oby nasi małżonkowie też do takich wniosków w końcu doszli. Bo na razie to dzieciaki myślący tylko o sobie i swoich przyjemnościach. NiestetySzthur pisze: ↑10 mar 2021, 4:17
Jak dla mnie to oznacza że mąż Twój to jeszcze dzieciuch. Z dowodem osobistym może już siwiejący ale bajtel. Jego zakichanym obowiązkiem jest naprawa związku po drugim i dwudziestym drugim kryzysie. A im bardziej się przyłoży tym mniej i łatwiej będzie w następnych. A one będą i nie ma się co oszukiwać że nie będzie. Praca nad naprawą, ale dogłębna z przyczynami i krokami, aby na nie zaradzić...
A na to wszystko jest TATA który przez sakrament ma szeroki kanał do wylewania łaski. Trzeba tylko otworzyć się na nią...
Piszę tak bo do mnie takie słowa dotarły. Miażdżą system ale jak Pavel czasem pisze trzeba "nowej bazy danych"