Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

A ja bym nawet nie pomyślała o mężu z kowalską, może dlatego, że mój etap odwieszenia się kończy lub skończył. Dla mnie ważne jest tylko moje małżeństwo i moje dziecko, tak z Bogiem. Wasi mężowie wybrali taką drogę, trudno, życie nie kończy się na dzieciach kowalskich i myśleniu co oni tam teraz robią. A po to jest adres wspólnoty na dole, żeby sobie wejść i poczytać, być może chociaż część ludzi wejdzie. i to już będzie sukces.
elena
Posty: 428
Rejestracja: 14 kwie 2020, 19:09
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: elena »

Caliope pisze: 08 mar 2021, 12:24 A po to jest adres wspólnoty na dole, żeby sobie wejść i poczytać, być może chociaż część ludzi wejdzie. i to już będzie sukces.
Dokładnie tak, moja mama dzięki tym billboardom dowiedziała się o Sycharze i zaproponowała mi, żebym zgłosiła się do tej wspólnoty, bo ona widzi, ze ja tam pasuje 😊
Dla mnie to wielka sprawa, bo do tej pory rodzice życzyli mi, żebym ułożyła sobie życie (w domyśle z kimś innym). Znam Sychar od 1,5 roku, nigdy nie mówiłam o tym nikomu z najbliższej rodziny a teraz moja mama po wejściu na stronę opowiada mi o rekolekcjach, wyjazdach, konferencjach itp. 😊
„Kocha się nie za cokolwiek, ale pomimo wszystko, kocha się za nic”. Ks. Jan Twardowski
Firletka
Posty: 243
Rejestracja: 05 kwie 2020, 9:40
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Firletka »

Załamana pisze: 07 mar 2021, 16:45 Też widziałam ten bilbord , i od razu pomyślałam żeby zobaczył maż... u nas w mieście narazie jeden taki jest niestety.. dziś mija rok mojego horroru:(:(:( pamiętam Was dziewczyny byłyśmy w tym czasie na początku drogi naszej trudnej pamiętam Caliope Bławatku Firletke. Rok a jak nas zmienił, jedno jest pewne jesteśmy silne babki mimo, iż nieraz mamy trochę cięższy czas...
Nie czytałam całego wątku....przynajmniej od pol roku. Przeczytałam kilka ostatnich postów ...
Tak Załamana, razem przeżywalyśmy szok. Ja długo nie mogłam uwierzyć w to co sie stało,co się dzieje. Pukałam się w głowe, jak Wiedzmin mi pisał,ze za rok będę w innym punkcie. Jestem....nie w tym co powinnam...ale w innym. Zaczynam...byc szczęśliwa...Moj maz, jeszcze maz...na ogromny problem, on ma, nie ja. On i jego rodzina...Matka głaszcze go po głowie, mówi,ze ja rozbiłam rodzinę-bo nie zaciskam zębów i jeszcze rozbiłam rodzinę kochanki, bo poinformowałam jej meza ...On pije, dalej się z nią spotyka a mnie...wyzywa a chwilę później wysyła ckliwe smsy. Nie reaguje na nic. Doszłam do wniosku,że to jego decyzję, jego postanowienia....
Czekam na termin rozwodu, choć wiem,ze łatwo nie będzie... Tak rozwodu...Nie wierzę,żeby Bóg chciał,żeby się umartwiała w tym związku ... Do meża nie wrócę, po prostu nie...mam dość kłamstwa, upokorzenia....Moje życie zmieniło się o 180 stopni. Poprawiła się moja reakcja z Bogiem... Znowu zaczęłam oddychać pelna piersią...
Czego i Wam moje drogę życzę:)
Załamana
Posty: 240
Rejestracja: 03 kwie 2020, 12:55
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Załamana »

Firletka pisze: 08 mar 2021, 18:17
Załamana pisze: 07 mar 2021, 16:45 Też widziałam ten bilbord , i od razu pomyślałam żeby zobaczył maż... u nas w mieście narazie jeden taki jest niestety.. dziś mija rok mojego horroru:(:(:( pamiętam Was dziewczyny byłyśmy w tym czasie na początku drogi naszej trudnej pamiętam Caliope Bławatku Firletke. Rok a jak nas zmienił, jedno jest pewne jesteśmy silne babki mimo, iż nieraz mamy trochę cięższy czas...
Nie czytałam całego wątku....przynajmniej od pol roku. Przeczytałam kilka ostatnich postów ...
Tak Załamana, razem przeżywalyśmy szok. Ja długo nie mogłam uwierzyć w to co sie stało,co się dzieje. Pukałam się w głowe, jak Wiedzmin mi pisał,ze za rok będę w innym punkcie. Jestem....nie w tym co powinnam...ale w innym. Zaczynam...byc szczęśliwa...Moj maz, jeszcze maz...na ogromny problem, on ma, nie ja. On i jego rodzina...Matka głaszcze go po głowie, mówi,ze ja rozbiłam rodzinę-bo nie zaciskam zębów i jeszcze rozbiłam rodzinę kochanki, bo poinformowałam jej meza ...On pije, dalej się z nią spotyka a mnie...wyzywa a chwilę później wysyła ckliwe smsy. Nie reaguje na nic. Doszłam do wniosku,że to jego decyzję, jego postanowienia....
Czekam na termin rozwodu, choć wiem,ze łatwo nie będzie... Tak rozwodu...Nie wierzę,żeby Bóg chciał,żeby się umartwiała w tym związku ... Do meża nie wrócę, po prostu nie...mam dość kłamstwa, upokorzenia....Moje życie zmieniło się o 180 stopni. Poprawiła się moja reakcja z Bogiem... Znowu zaczęłam oddychać pelna piersią...
Czego i Wam moje drogę życzę:)
Rozumiem Cię. Ja jestem bo batalii sądowej i podobnie jak Ty podchodzę do tego nie będę się rozpisywać bo już o tym pisałam. Jest pewien kres zabiegania... ja jestem Jego żoną wobec Boga tego mi nikt nie zabierze. Pozdrawiam Ciebie serdecznie
somnium
Posty: 127
Rejestracja: 12 lip 2019, 19:40
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: somnium »

Witam.
Wracając do tych bilbordów, to też taki zauważyłem i byłem mega zdziwiony odsyłaczem do Sycharu. Zainteresowałem się tematem bo to jednak nie są tanie rzeczy takie akcje. Organizuje je fundacja Nasze Dzieci Kornice. Może warto ją wesprzeć jeżeli ktoś chętny.-)
Ale co ciekawe, poszukując informacji oczywiście pierwsze co się wygooglowalo to wścieklizna i inwektywy środowisk "postepowych"
Mirabelka1
Posty: 29
Rejestracja: 11 sty 2021, 20:23
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Mirabelka1 »

Caliope pisze: 08 mar 2021, 12:24 A ja bym nawet nie pomyślała o mężu z kowalską, może dlatego, że mój etap odwieszenia się kończy lub skończył. Dla mnie ważne jest tylko moje małżeństwo i moje dziecko, tak z Bogiem. Wasi mężowie wybrali taką drogę, trudno, życie nie kończy się na dzieciach kowalskich i myśleniu co oni tam teraz robią. A po to jest adres wspólnoty na dole, żeby sobie wejść i poczytać, być może chociaż część ludzi wejdzie. i to już będzie sukces.
Mój mąż niby nie wybrał innej. Nadal mieszka z nami, ale coraz częściej tam jeździ. Zakochał się w małym dziecku. Miał się wyprowadzić do wynajętego mieszkania, bo jak twierdzi, nie chce być z Kowalską. Zależy mu na dziecku. Według niego Kowalska jest bardzo biedna, bo jest samotną matką dwójki dzieci, dlatego musi jej pomagać. Chciał to jakoś poukładać, ale ze mną się nie da, bo ja jak widzę, że znowu mnie oszukał, to wypominam mu , że krzywdzi mnie i dzieci. Niestety, nie wyprowadza się, a ja muszę patrzeć, jak on wraca spóźniony z pracy.
Bławatek
Posty: 1675
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Bławatek »

Mirabelka1 pisze: 09 mar 2021, 0:17
Caliope pisze: 08 mar 2021, 12:24 A ja bym nawet nie pomyślała o mężu z kowalską, może dlatego, że mój etap odwieszenia się kończy lub skończył. Dla mnie ważne jest tylko moje małżeństwo i moje dziecko, tak z Bogiem. Wasi mężowie wybrali taką drogę, trudno, życie nie kończy się na dzieciach kowalskich i myśleniu co oni tam teraz robią. A po to jest adres wspólnoty na dole, żeby sobie wejść i poczytać, być może chociaż część ludzi wejdzie. i to już będzie sukces.
Mój mąż niby nie wybrał innej. Nadal mieszka z nami, ale coraz częściej tam jeździ. Zakochał się w małym dziecku. Miał się wyprowadzić do wynajętego mieszkania, bo jak twierdzi, nie chce być z Kowalską. Zależy mu na dziecku. Według niego Kowalska jest bardzo biedna, bo jest samotną matką dwójki dzieci, dlatego musi jej pomagać. Chciał to jakoś poukładać, ale ze mną się nie da, bo ja jak widzę, że znowu mnie oszukał, to wypominam mu , że krzywdzi mnie i dzieci. Niestety, nie wyprowadza się, a ja muszę patrzeć, jak on wraca spóźniony z pracy.
Mirabelko współczuję Ci. Nie wiem co ja bym przeżywała gdybym to ja była na Twoim miejscu. A być może będę za niedługo bo mąż bardzo chce drugiego dziecka, a że ja nie widzę szansy naprawy naszego małżeństwa przy małym dziecku (pamiętam nasze "kryzysy" i oddalenie się męża gdy pojawiło się nasze pierwsze dziecko) - najpierw bym chciała porządnej wspólnej terapii a dopiero potem myśli o dziecku mogą się pojawić.

Smutne jest to, że Ci odchodzący myślą tylko o sobie, zapominają o dobru współmałżonka i dobru wspólnych dzieci.

Ale co my wymagamy - dzisiejszy świat zatraca wartości, liczy się dana jednostka i jej szczęście, choćby po trupach do niego dochodzić. Tylko my "wierni" Bogu, wierze, wartościom, przysiędze, miłości ... Za niedługo będziemy jak wymarłe dinozaury. Ale dobrze, że jest Sychar bo nie jesteśmy w naszej drodze i wyborze osamotnieni.
elena
Posty: 428
Rejestracja: 14 kwie 2020, 19:09
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: elena »

Mirabelka1 pisze: 09 mar 2021, 0:17
Mój mąż niby nie wybrał innej. Nadal mieszka z nami, ale coraz częściej tam jeździ. Zakochał się w małym dziecku. Miał się wyprowadzić do wynajętego mieszkania, bo jak twierdzi, nie chce być z Kowalską. Zależy mu na dziecku. Według niego Kowalska jest bardzo biedna, bo jest samotną matką dwójki dzieci, dlatego musi jej pomagać. Chciał to jakoś poukładać, ale ze mną się nie da, bo ja jak widzę, że znowu mnie oszukał, to wypominam mu , że krzywdzi mnie i dzieci. Niestety, nie wyprowadza się, a ja muszę patrzeć, jak on wraca spóźniony z pracy.
To jest ogromnie trudna sytuacja dla małżeństwa, podziwiam kobiety, że mają siłę, żeby się z tym mierzyć.
Biedna kowalska sama z dziećmi, biedny mąż, który musi pomagać a gdzie w tym wszystkim żona? Kochanka i mąż ponoszą konsekwencje swoich grzechów przecież. I jeszcze dzieci i ich cierpienie.
„Kocha się nie za cokolwiek, ale pomimo wszystko, kocha się za nic”. Ks. Jan Twardowski
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Najbardziej cierpią dzieci, to też dla nich jest chęć na naprawianie. Kiedyś już byłam z mężem w kryzysie i syn nas scalił, w jedne wakacje, ale nie było wtedy zmian w nas i dlatego teraz jest ze zdwojoną siłą. Nie wyobrażam sobie nie walczyć nawet oostatkiem sił by syn miał mamę i tatę razem, choć wiem, że są sytuacje gdzie trzeba po ludzku odpuścić
elena
Posty: 428
Rejestracja: 14 kwie 2020, 19:09
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: elena »

Caliope pisze: 09 mar 2021, 20:20 Najbardziej cierpią dzieci, to też dla nich jest chęć na naprawianie. Kiedyś już byłam z mężem w kryzysie i syn nas scalił, w jedne wakacje, ale nie było wtedy zmian w nas i dlatego teraz jest ze zdwojoną siłą. Nie wyobrażam sobie nie walczyć nawet oostatkiem sił by syn miał mamę i tatę razem, choć wiem, że są sytuacje gdzie trzeba po ludzku odpuścić
Miałam podobnie, krótki kryzys gdy synek był malutki, tez myśle, ze względu na dziecko udało się go pokonać. Potem brak pracy nad związkiem i teraz ze zdwojoną siłą tak jak piszesz. Myślisz, ze możliwe jest pokonanie drugiego/kolejnego kryzysu? Mąż uważa, ze są limity kryzysów przypadających na związek i skoro po jednym nie umieliśmy naprawić związku to po następnym tez się nie uda, wiec się nie opłaca próbować, bo i tak znowu nie wyjdzie.
„Kocha się nie za cokolwiek, ale pomimo wszystko, kocha się za nic”. Ks. Jan Twardowski
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

elena pisze: 09 mar 2021, 21:42
Caliope pisze: 09 mar 2021, 20:20 Najbardziej cierpią dzieci, to też dla nich jest chęć na naprawianie. Kiedyś już byłam z mężem w kryzysie i syn nas scalił, w jedne wakacje, ale nie było wtedy zmian w nas i dlatego teraz jest ze zdwojoną siłą. Nie wyobrażam sobie nie walczyć nawet oostatkiem sił by syn miał mamę i tatę razem, choć wiem, że są sytuacje gdzie trzeba po ludzku odpuścić
Miałam podobnie, krótki kryzys gdy synek był malutki, tez myśle, ze względu na dziecko udało się go pokonać. Potem brak pracy nad związkiem i teraz ze zdwojoną siłą tak jak piszesz. Myślisz, ze możliwe jest pokonanie drugiego/kolejnego kryzysu? Mąż uważa, ze są limity kryzysów przypadających na związek i skoro po jednym nie umieliśmy naprawić związku to po następnym tez się nie uda, wiec się nie opłaca próbować, bo i tak znowu nie wyjdzie.
Nie ma limitów kryzysów, są za to ludzie którzy nie wiedzieć czemu nie chcą zobaczyć, że coś można naprawić, bo to jest dla nich za trudne, dlatego się nie opłaca. Ja męża nie pytam co z nami, czy jemu się coś opłaca, a żyję sobie po swojemu, od ponad roku tak obok, a tylko mądry Bóg wie co będzie dalej . Zawsze jest jakiś pierwszy kryzys, drugi i wiele innych, one pozwalają się nam rozwijać w relacji, tylko nie każdy umie żyć postawą miłości i szuka kogoś innego gdzie indziej lub idzie sam inną drogą.
Szthur
Posty: 51
Rejestracja: 06 lis 2020, 22:35
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Szthur »

elena pisze: 09 mar 2021, 21:42
Caliope pisze: 09 mar 2021, 20:20 Najbardziej cierpią dzieci, to też dla nich jest chęć na naprawianie. Kiedyś już byłam z mężem w kryzysie i syn nas scalił, w jedne wakacje, ale nie było wtedy zmian w nas i dlatego teraz jest ze zdwojoną siłą. Nie wyobrażam sobie nie walczyć nawet oostatkiem sił by syn miał mamę i tatę razem, choć wiem, że są sytuacje gdzie trzeba po ludzku odpuścić
Miałam podobnie, krótki kryzys gdy synek był malutki, tez myśle, ze względu na dziecko udało się go pokonać. Potem brak pracy nad związkiem i teraz ze zdwojoną siłą tak jak piszesz. Myślisz, ze możliwe jest pokonanie drugiego/kolejnego kryzysu? Mąż uważa, ze są limity kryzysów przypadających na związek i skoro po jednym nie umieliśmy naprawić związku to po następnym tez się nie uda, wiec się nie opłaca próbować, bo i tak znowu nie wyjdzie.
Jak dla mnie to oznacza że mąż Twój to jeszcze dzieciuch. Z dowodem osobistym może już siwiejący ale bajtel. Jego zakichanym obowiązkiem jest naprawa związku po drugim i dwudziestym drugim kryzysie. A im bardziej się przyłoży tym mniej i łatwiej będzie w następnych. A one będą i nie ma się co oszukiwać że nie będzie. Praca nad naprawą, ale dogłębna z przyczynami i krokami, aby na nie zaradzić...
A na to wszystko jest TATA który przez sakrament ma szeroki kanał do wylewania łaski. Trzeba tylko otworzyć się na nią...
Piszę tak bo do mnie takie słowa dotarły. Miażdżą system ale jak Pavel czasem pisze trzeba "nowej bazy danych"
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Super, że są mężowie którzy naprawiają wraz żonami, rozwijają się, zmieniają. Tylko tak smutno się robi, że to jest mniejszość, ja sama nie wiem jakie będzie moje małżenstwo, a nie zamierzam męża pytać, szkoda mojego zdrowia. Dopiero po latach, zaczynam się komunikować jak należy i jestem znów jakby na samym początku. Zauważyłam, że trzeba zapomnieć o przeszłości, ale też trzeba cofnąć się wstecz by zacząć od momentu gdzie się zaczęło psuć.
Bławatek
Posty: 1675
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Bławatek »

Szthur pisze: 10 mar 2021, 4:17
Jak dla mnie to oznacza że mąż Twój to jeszcze dzieciuch. Z dowodem osobistym może już siwiejący ale bajtel. Jego zakichanym obowiązkiem jest naprawa związku po drugim i dwudziestym drugim kryzysie. A im bardziej się przyłoży tym mniej i łatwiej będzie w następnych. A one będą i nie ma się co oszukiwać że nie będzie. Praca nad naprawą, ale dogłębna z przyczynami i krokami, aby na nie zaradzić...
A na to wszystko jest TATA który przez sakrament ma szeroki kanał do wylewania łaski. Trzeba tylko otworzyć się na nią...
Piszę tak bo do mnie takie słowa dotarły. Miażdżą system ale jak Pavel czasem pisze trzeba "nowej bazy danych"
Oby nasi małżonkowie też do takich wniosków w końcu doszli. Bo na razie to dzieciaki myślący tylko o sobie i swoich przyjemnościach. Niestety
sajmon123
Posty: 887
Rejestracja: 16 lis 2020, 22:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: sajmon123 »

Bławatek pisze: 10 mar 2021, 8:28
Szthur pisze: 10 mar 2021, 4:17
Jak dla mnie to oznacza że mąż Twój to jeszcze dzieciuch. Z dowodem osobistym może już siwiejący ale bajtel. Jego zakichanym obowiązkiem jest naprawa związku po drugim i dwudziestym drugim kryzysie. A im bardziej się przyłoży tym mniej i łatwiej będzie w następnych. A one będą i nie ma się co oszukiwać że nie będzie. Praca nad naprawą, ale dogłębna z przyczynami i krokami, aby na nie zaradzić...
A na to wszystko jest TATA który przez sakrament ma szeroki kanał do wylewania łaski. Trzeba tylko otworzyć się na nią...
Piszę tak bo do mnie takie słowa dotarły. Miażdżą system ale jak Pavel czasem pisze trzeba "nowej bazy danych"
Oby nasi małżonkowie też do takich wniosków w końcu doszli. Bo na razie to dzieciaki myślący tylko o sobie i swoich przyjemnościach. Niestety
Uwierz, że kobiety też takie są. Teraz w mediach pełno artykułów o zdrowym egoizmie. Niestety z tego co zauważyłem to dużo ludzi źle to interpretuje i zachowują się jakby te dwa słowa były oddzielne. Być egoistą, niszczyć wszystko na swojej drodze i zdrowo się odżywiać. Trudne są czasy na naprawianie
ODPOWIEDZ