Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Jelmutto
Posty: 35
Rejestracja: 27 wrz 2020, 17:22
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Jelmutto »

Możecie się tak produkować następne 10 lat a i tak nic z tego nie wyniknie, Calipoe jak tak bardzo źle Ci z mężem to czemu się nie wyprowadzisz? Separację można ogarnąć w każdej chwili, może mąż podczas separacji przemyślałby kilka rzeczy, a może Ty byś odżyła? Nie jesteś na niego skazana. Ten temat od kilku lat dosłownie stoi w miejscu, potrzeba tu drastycznych metod by coś ruszyło, taka terapia szokowa. Pozdrawiam.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13349
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Nirwanna »

Jelmutto, rozumiem że możesz się zżymać na "temat, który od kilku lat stoi w miejscu", bo rzeczywiście jest to jeden z najdłuższych wątków na forum... Ale nie wiem, czy doradzanie zastosowania "drastycznych metod" jest roztropne. Można to opacznie zrozumieć.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Jelmutto pisze: 19 mar 2023, 19:33 Możecie się tak produkować następne 10 lat a i tak nic z tego nie wyniknie, Calipoe jak tak bardzo źle Ci z mężem to czemu się nie wyprowadzisz? Separację można ogarnąć w każdej chwili, może mąż podczas separacji przemyślałby kilka rzeczy, a może Ty byś odżyła? Nie jesteś na niego skazana. Ten temat od kilku lat dosłownie stoi w miejscu, potrzeba tu drastycznych metod by coś ruszyło, taka terapia szokowa. Pozdrawiam.
Ale dla kogo szokowa, chyba dla mnie. Nie dość, że większość mieszkania jest z moich pieniędzy, to jeszcze doskonale wiem, że tego w taki sposób nie sposób uratować. Wyprowadzka to już ostateczna śmierć małżeństwa, bo nikt nie wróci do tego co było. Emocje mogą odżyć tylko wtedy kiedy dwie osoby jakoś ze sobą funkcjonują, a tak to mnie samej by się już nie chciało nic z tym robić, taka prawda. Teraz skupiam się na pracy, więc nie mam już czasu myśleć o tym czy jest mi źle czy nie, praca mnie napędza do życia, rozwija.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Jeszcze chwila i to wszystko się rozpadnie. Dzisiaj rozmawiałam z synem, że każdy powinien szanować czyjąś pracę, bo rano okazalo się, że to jest tragedia, że tata musi nim się zajmować. Powiedziałam synowi, że trzeba właśnie szanować czyjaś pracę, bo ja się nim zajmowałam wiele lat, to tata też może,a mały wieczorem wypalił, że mąż mnie nie szanuje. Po prostu szczęka mi opadła, że dziecko powiedziało takie coś, czego ja nie mówiłam i teraz mąż wierzy synowi, nie mnie. Bardzo źle sie poczułam, jest mi jakoś słabo z nerwów. Nie wiem co zrobić...
Awatar użytkownika
Niepozorny
Posty: 1561
Rejestracja: 24 maja 2019, 23:50
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Niepozorny »

Trochę ten tekst chaotyczny i nie wiem, czy dobrze go rozumiem. Czy problem jest w tym, że wasz syn powiedział coś w rodzaju: "Tato mama mówiła, że jej nie szanujesz"? Ponieważ takich słów nie użyłaś, to uważasz, że syn w tym przypadku skłamał?
Zakładam, że wasz syn mógł przekręcić twoje słowa, ale moim zdaniem przedstawił to, jak odebrał twoją wypowiedź.
Zastanawiam się dlaczego zrobiło Ci się słabo. Tak jakby twój mąż dowiedział się twojej największej tajemnicy, o której na forum pisałaś nie raz:
Caliope pisze: 26 paź 2022, 12:02Ja to wiem i nie potrzebuje przypomnienia, do tego nie muszę żyć z człowiekiem który mnie nie chce i nie szanuje.
Caliope pisze: 20 cze 2022, 17:57 Gdybym czuła sie doceniona i szanowana byłoby inaczej, a tak jestem tylko szantażowana emocjonalnie.
Z braku rodzi się lepsze!
Firekeeper
Posty: 803
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Firekeeper »

Caliope dzieci są dobrymi obserwatorami i Twój syn wyciągnął po prostu słuszne wnioski. Jeśli tłumaczysz mu, że każdą pracę należy szanować, a on mówi Ci, że mąż w takim razie Cię nie szanuje to znaczy, że rozumie co się dzieje u Was w domu i widzi ten brak brak szacunku do Twojej pracy i osoby.

Dlaczego jest tragedia, że tata musi się nim zajmować?

Szkoda, że mąż sam nie wyciąga wniosków z tego co mówi syn.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Niepozorny pisze: 04 kwie 2023, 1:34 Trochę ten tekst chaotyczny i nie wiem, czy dobrze go rozumiem. Czy problem jest w tym, że wasz syn powiedział coś w rodzaju: "Tato mama mówiła, że jej nie szanujesz"? Ponieważ takich słów nie użyłaś, to uważasz, że syn w tym przypadku skłamał?
Zakładam, że wasz syn mógł przekręcić twoje słowa, ale moim zdaniem przedstawił to, jak odebrał twoją wypowiedź.
Zastanawiam się dlaczego zrobiło Ci się słabo. Tak jakby twój mąż dowiedział się twojej największej tajemnicy, o której na forum pisałaś nie raz:
Caliope pisze: 26 paź 2022, 12:02Ja to wiem i nie potrzebuje przypomnienia, do tego nie muszę żyć z człowiekiem który mnie nie chce i nie szanuje.
Caliope pisze: 20 cze 2022, 17:57 Gdybym czuła sie doceniona i szanowana byłoby inaczej, a tak jestem tylko szantażowana emocjonalnie.
Dobrze rozumiesz, a mąż w tym wypadku robi z siebie ofiarę. Syn zinterpretował po swojemu, ze swoich obserwacji. Być może to po prostu widać jak to jest i co się dzieje ,dlatego tak bardzo się zdenerwowałam..Syn nie powiedział "tato, a mama mowiła" , a w innej formie.Zdenerwowałam się wczoraj, ale dziś już myślę inaczej, choć usłyszałam, że on teraz zdecyduje co dalej,kolejny emocjonalny szantaż. Tak pomyślałam, ,że jak ktoś ma coś za uszami, to atakuje i chyba tu tak jest. Idę do pracy, więc się z tego wytnę na kilka godzin.
Lawendowa
Posty: 7687
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:44
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Lawendowa »

Caliope, a jaki macie teraz podział obowiązków?
"Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę..."
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Firekeeper pisze: 04 kwie 2023, 7:56 Caliope dzieci są dobrymi obserwatorami i Twój syn wyciągnął po prostu słuszne wnioski. Jeśli tłumaczysz mu, że każdą pracę należy szanować, a on mówi Ci, że mąż w takim razie Cię nie szanuje to znaczy, że rozumie co się dzieje u Was w domu i widzi ten brak brak szacunku do Twojej pracy i osoby.

Dlaczego jest tragedia, że tata musi się nim zajmować?

Szkoda, że mąż sam nie wyciąga wniosków z tego co mówi syn.
Cały czas, codziennie, słyszę od męża, że on tyle robi przy dziecku, on już jest zmęczony i nie może i ma dosyć. A ja pracuję od niedawna, od tego zaczela sie rozmowa o szacunku do pracy, a mały mi z tym wyskoczył, że czemu tata ma się nim zajmować. Mąż nie wyciąga wniosków, on odbiera to jako atak na jego osobę, ważny jest tylko jego status finansowy i to wszystko. Nie rozumie, że jeszcze trochę i nikt mu nie poda szklanki wody jak będzie chory. Jest ze wszystkim coraz gorzej,wiem jedno, jak odejdę już nie wrócę.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Lawendowa pisze: 04 kwie 2023, 9:50 Caliope, a jaki macie teraz podział obowiązków?
Mąż zajmuje się synem jak ja jestem w pracy, odbiera, zaprowadza do szkoły i mu gotuje, bo mały lubi to jeść. Resztę robię ja lub się nasłucham, że musiał odkurzyć mieszkanie. Jak jestem w domu i mam wolne, robię wszystko sama oprócz zaprowadzania do szkoły. Ostatnio byłam tak zmeczona, że nie dałam rady i się popłakałam.Byłam w pracy,zrobiłam zakupy, potem sprzątałam, robiłam pranie i lekcje z synem. Był chory, a żadnej pomocy ze strony męża, bo nie miał czasu.
renta11
Posty: 843
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: renta11 »

Caliope

Masz jedno dziecko, pracę jak każda kobieta, mieszkanie małe do ogarnięcia. No i mąż jednak dzieckiem się zajmuje i trochę w domu zrobi. Więc dlaczego ciągle narzekasz? Ty po prostu polujesz na jego słowa, abyś mogła znowu się żalić.

Stale patrzysz na męża i komentujesz jego wypowiedzi jakby od tych wypowiedzi zależał cały porządek świata. Miej swoje życie to i mężem się tak bardzo nie będziesz przejmować.

Skoro jest tak źle to może podejmij jakieś decyzje zamiast się żalić i narzekać.
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
nałóg
Posty: 3357
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: nałóg »

renta11 pisze: 04 kwie 2023, 11:31 Skoro jest tak źle to może podejmij jakieś decyzje zamiast się żalić i narzekać.
niektórzy w kryzysie faktycznym lub tylko kreowanym tkwią w nim bo jest im tak żle że aż dobrze[/b].
Może i Caliope coś z tego zaabsorbowała??
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

renta11 pisze: 04 kwie 2023, 11:31 Caliope

Masz jedno dziecko, pracę jak każda kobieta, mieszkanie małe do ogarnięcia. No i mąż jednak dzieckiem się zajmuje i trochę w domu zrobi. Więc dlaczego ciągle narzekasz? Ty po prostu polujesz na jego słowa, abyś mogła znowu się żalić.

Stale patrzysz na męża i komentujesz jego wypowiedzi jakby od tych wypowiedzi zależał cały porządek świata. Miej swoje życie to i mężem się tak bardzo nie będziesz przejmować.

Skoro jest tak źle to może podejmij jakieś decyzje zamiast się żalić i narzekać.
Nie jest źle dopóki nie ma nic co by mogło być zapalnikiem, a to jest cokolwiek. Przecież zajmuje się sobą i swoim życiem, co mam jeszcze zrobić?. Idę do pracy, mam cały etat, wiec mnie nie ma 10 godzin i jak najmniej czasu spędzam w mieszkaniu.Wchodzę i idę zamknąć się w sypialni. Mieszkanie nie jest małe, jest spore i trzeba je ogarnąć. Nie jest łatwo jak się żyje na polu minowym jak u mnie w domu pierwotnym. Nigdy nie wiedziałam jak zostanę potraktowana, w tym kryzysie też tak jest. Nie mam czegoś takiego jak poczucie bezpieczeństwa, nie jestem w stanie sobie tego zapewnić. Narzekam ze strachu, nie przed rozwodem, a przed rozwaleniem tej rodziny.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

nałóg pisze: 04 kwie 2023, 14:28
renta11 pisze: 04 kwie 2023, 11:31 Skoro jest tak źle to może podejmij jakieś decyzje zamiast się żalić i narzekać.
niektórzy w kryzysie faktycznym lub tylko kreowanym tkwią w nim bo jest im tak żle że aż dobrze[/b].
Może i Caliope coś z tego zaabsorbowała??

Tak zaabsorbowalam to, że nie chce sie wyprowadzać, nie mam na to pieniędzy, a mam włożone w to mieszkanie. Rodzina mi nie pomoże, jestem sama.
renta11
Posty: 843
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: renta11 »

Zawsze jest wyjście.
Ty się chowasz za tymi niby niemożliwymi problemami jak np. mieszkanie. A przecież jeśli chodzi o mieszkanie to skoro Ty więcej zainwestowałaś, to po sprzedaży możesz kupić swoje-mniejsze. To tylko sprawa techniczna.
Mnie się wydaje, że Ty się boisz, że jak się rozstaniesz z mężem to zostaniesz zupełnie sama, bo nie umiesz nawiązywać i utrzymywać relacji z ludźmi. A ten Twój mąż daje Ci złudzenie, że nawet jeśli go mentalnie nie ma, to jednak chociaż czasami fizycznie jest. I tak się chowasz za tym swoim mężem.
Co nie znaczy, że namawiam Cię do rozstania z mężem.
Ale jeśli masz aż taki problem z relacjami to idź na terapię, aby tą sprawę popchnąć do przodu. I ten problem z odrzuceniem generowanym głównie przez Ciebie. I nie pisz mi, że Ty chodziłaś tyle lat, więc to nie ma sensu.
Bo chociaż chodziłaś to z nastawieniem, że się nie uda. Bo takie nastawienie prezentujesz od 3 lat na forum.
A przecież Jezus każdego chorego umieszczał w świetle, na środku wśród ludzi, a nie chował w ciemnościach.
Więc i Ty musisz wyjść do światła, uznać, że problem jest w Tobie (bo jest w Tobie) i podjąć decyzję, że to zmieniasz. I dopiero z takim nastawieniem prosić o łaskę Boga. Twoje nastawienie jest tutaj kluczowe. I ukochanie siebie taką, jaką jesteś. Z tymi felerami.
Dopiero wtedy może się coś podziać, bo coś w sobie otworzysz, gotowość na zmiany.
Bo mnie Twoje kwękanie bardzo męczy. Więc jak bardzo musi być zmęczony Twój mąż?
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
ODPOWIEDZ