Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: s zona »

Wg mnie, post Marylki w punkt, warto docenic to,co mamy .. u mnie z ta chwila zaczelo sie zmieniac moje podejscie do trudnych spraw i pojawila sie satysfakcja i akceptacja ...
A.zelia pisze: 01 gru 2021, 6:46 Abigail-super. A co jak mąż Caliope od jutra rzuci pracę i będzie przyczyniał się do utrzymania rodziny nieodpłatną praca, która też będzie ważna?
A moze to bylby " dobry kierunek", taki do zastanowienia ....
Hipotetycznie maz zostaje z dzieckiem,Caliope zarabia na potrzeby rodziny ...I wraca do domu zmeczona, robi sobie obiad .. wczesniej katem oka widzi meza zatopionego w serialach ... i wszystko na nie ...

Dla mnie bylaby to bardzo meczaca sytuacja.. pewnie dla meza tez nielatwe ....

Caliope, rozumiem,ze w wolnosci to Ty nic nie musisz .. mozesz to zrobic " pozniej... kiedys...jak syn podrosnie" itp itd . Tylko,czy warto tak zyc ....

Wiem,ze nic nie musisz, jednak, jesli zechcialabys, to tylko 5 min
Są ludzie, którzy nie żyją i o tym nie wiedzą - ks. Piotr Pawlukiewicz
https://www.youtube.com/watch?v=HDt0PdRV4OM

Caliope z calym szacunkiem dla Ciebie, tego co przeszlas/ wyprowadzilas syna do samodzielnego zycia , to moze jednak warto isc do przodu .. kiepsko sie idzie, majac glowe odwrocona do tylu ...
Mysle,ze dla syna tez to moze byc w przyszlosci obciazajace ...

Cos,co mnie razi to podkreslanie,ze Tylko Ty sama Wszystko . Nie chcialabym, zeby to dla Ciebie okazalo sie prawda .. Kiedy musisz zapracowac na swoje i dzieci utrzymanie, czesne, leczenie i reszte potrzeb bez wsparcia meza, 500 plus itp ..

Docen prosze, ten swego rodzaju konfort,ze nie musisz martwic sie o przezycie .
pisze: 29 lis 2021, 18:46
Moze warto poszukac choc troche tych okruchow dobra u meza i tych zyciowych plusow, ktore masz wokol .... i cos z tego ulepic ...
I moze warto- jak dziewczyny pisaly - wykorzystac te 5- 6 godz, kiedy syn jest zaopiekowany poza domem na poszukanie czegos, co moze z jednej strony pomogloby Wam finansowo a z drugiej masz satysfakcje dla siebie ..

Jednak tak,jak to za kazda sugestia podkreslasz, Ty " nic nie musisz" ....

I pytanie, czy chcesz cos zmienic, czy tylko siedziec " na swym gwozdziu " i narzekac ...
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: marylka »

Zacznę od tego, że Caliope nie napisała, że jej mąż zablokował jej dostęp do konta. Napisała, że jest taka techniczna możliwość, dlatego ma jakieś środki na innym koncie. To jednak różnica.
No chyba, że to ja coś źle przeczytałem.

Po drugie, tak w tym powyżej zacytowanym jak i w poście nad nim wchodzisz w głowę męża Caliope i przypisujesz mu konkretne zle intencje. Nawet jeśli tak myśli i Caliope, nie zmienia to fakty, że żadna z was nie posiadła raczej umiejętności czytania w myślach. Zupełnie jak ja. Jeśli się mylę a ty jednak czytać w myślach potrafisz, popraw mnie proszę.
Nie piszę, że mąż Caliope tak nie myśli. Po prostu tego zwyczajnie nie wiemy.

Po trzecie zaś - które konkretnie posty tak mijają się z wartościami które płyną z konferencji?
Piszesz to przy okazji cytowania postu Marylki, ja zaś poza tym, że najwyraźniej odczytuję go zupełnie inaczej niż ty, nie dostrzegam tam treści niezgodnych z przesłaniem wspólnoty, charyzmatem Sycharu, nauką KK.
Chyba, że masz na myśli inne wpisy, wtedy jeśli możesz, podziel się proszę.

Przy okazji, różni ludzie mogą mieć rożne Drogi postępowania w kryzysach, pomysły i doświadczenia. I to jest Ok.

Z całą sympatią i docenieniem ks. Dziewieckiego nie ma on monopolu na jedyne słuszne rozwiązania. Jestem nawet pewien, że sobie takiego prawa nie przypisuje zresztą, to mądry facet, zdecydowanie Boży człowiek i świetny kapłan :)
Nie ma jednej uniwersalnej drogi, poza przylgnięciem do Boga i pracą nad sobą.
To natomiast każdy realizuje indywidualnie.

Odnośnie tego co napisałaś o roli kobiety w domu i wartości jej pracy nie dyskutuję z kolei, dla mnie to oczywiste oczywistości, nijak wg mego odbioru nie stoi to w sprzeczności z tym co pisała Marylka.

Swoją drogą, koniec świata.
Marylka dostaje „burę”, bo odważyła się zerknąć z innej perspektywy. Kto jest na forum kilka lat, zwłaszcza panowie, pamiętając o sposobie pisania (zwłaszcza różnicy w formie pisania do pań i panów), może zauważyć chichot historii ;)

A już poważniej - polecam ci Abigail, w wolności oczywiście, przeczytać post Marylki gdy już opadną emocje. Bo mam nieodparte wrażenie, że emocjami go czytałaś.

Zgadzam się Pavel. Chichot losu :lol: :lol: :lol:

Napisałam o czymś oczywistym na co jednak nie wszyscy forumowicze są przygotowani.
Napisałam o wkładzie męża Caliope czyli wartości pracy zarobkowej

Jeżeli pisałaś do mnie Abigail jaka jest wartość pracy niezarobkowej to niepotrzebnie bo ja znam tą wartość i doceniam może bardziej niż ty

Natomiast pod kątem kryzysu widzę że w małżeństwie nie zwraca się uwagi na rzeczy oczywiste.
Tak jak mąż Caliope według niej nie docenia jej pracy w domu tak Caliope nie widzi powodu docenienia zarobkowej pracy męża.

Jeżeli ktoś nie poda chociaż kawałek dobrego palca z dobrym słowem z ciepłą zupą to wiadomo że to małżeństwo się rozleci. Tobie Caliope jest jakoś dobrze jak jest. I na tym się skupiasz. No kryzys jest ale nauczyłaś się z tym żyć. Jednak nie wiesz czy mąż też tak się nauczył.

Nawiasem - dobra nie gotujesz mężowi - a co by było jakbyś kasy nie dostała?
Jeżeli umówiliście się że ty dbasz o dom a on o finanse to dlaczego że swojej części się nie wywiązujesz?
Nie mówię żeby ten obiad podać ale jak gotujesz sobie i synowi za pieniądze które mąż przyniósł do domu to chyba może się tą zupą sam poczęstować?
Mamyy równouprawnienie.
Jeżeli kasy nie da to przemoc finansowa a jak nazwiesz jak zupy nie ugotuje?
To już nie jest przemoc?
Czy to jest coś innego?
Przychodzi po pracy pewnie zmęczony bo w pracy raczej się nie leży i nie ma prawa do obiadu?
I dziwisz się że w małżeństwie jest źle? :shock:

Nie namawiam cię Caliope do żadnych kroków bo widzę że jesteś pozamykana i okopana i tak ci dobrze.
I jest grono zwolenniczek które ci przyklaskują na tym forum i ok - niech tak będzie

Ja będę mówiła swoje - nie widzisz i nie chcesz widzieć i pewnie nie dostrzeżesz już nic dobrego w mężu. A to jest niesprawiedliwe.
Zobacz co napisałaś
Dziękuję Nirwanno, właśnie przez to, że sama praktycznie wychowuje syna, cały czas piszę tylko mój syn. Jestem za niego odpowiedzialna w 100%, to stąd się bierze. Przez ten kryzys już nie ma nasze, a moje, twoje, mąż też nie mówi nasz syn jak rozmawia przez telefon z kimś. Spróbuję choć " nasz" ciężko przechodzi przez gardło.
W innym poście piszesz że lek dla dziecka przez który nigdzie nie jedziesz kosztuje połowę pensji.
Czyjej pensji?

Kobieto masz dziecko które potrzebuje lekarstwa i to lekarstwo kupuje mu twój mąż a ty piszesz że sama wychowujesz dziecko? Że ty w 100% jesteś za nie odpowiedzialna?
A według ciebie w ilu procentach mąż jest odpowiedzialny?
To że dziecko jest ubrane nakarmione i śpi w ciepłym łóżku i ma zapewnione lekarstwa i pewnie lekarzy a podejrzewam że zabawki też ma - to według ciebie ile to procent odpowiedzialności męża?
A jak mąż mówi o synu przez telefon o czym piszesz?


Może znowu ktoś będzie miał wąty do mnie i spoko

Ja kilka lat temu pożyczałam pieniądze na lekarstwa i wiem co to znaczy
Może dlatego tak to doceniam w twoim mężu.
I nie miałam wtedy kryzysu - razem z mężem te pieniądze pożyczaliśmy.
Chodziliśmy w swetrach po domu żeby zaoszczędzić na ogrzewaniu

Ty to wszystko masz
I za to uczciwe jest docenić męża.
Chociaż mam wrażenie że to grochem o ścianę

Pozdrawiam
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

A.zelia pisze: 01 gru 2021, 6:46 Abigail-super. A co jak mąż Caliope od jutra rzuci pracę i będzie przyczyniał się do utrzymania rodziny nieodpłatną praca, która też będzie ważna?
Nieodplatna praca nie jest ważna, więc nie będzie tego robił. Pamiętaj o czym pisałaś u mnie wcześniej.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

s zona pisze: 01 gru 2021, 7:54 Wg mnie, post Marylki w punkt, warto docenic to,co mamy .. u mnie z ta chwila zaczelo sie zmieniac moje podejscie do trudnych spraw i pojawila sie satysfakcja i akceptacja ...
A.zelia pisze: 01 gru 2021, 6:46 Abigail-super. A co jak mąż Caliope od jutra rzuci pracę i będzie przyczyniał się do utrzymania rodziny nieodpłatną praca, która też będzie ważna?
A moze to bylby " dobry kierunek", taki do zastanowienia ....
Hipotetycznie maz zostaje z dzieckiem,Caliope zarabia na potrzeby rodziny ...I wraca do domu zmeczona, robi sobie obiad .. wczesniej katem oka widzi meza zatopionego w serialach ... i wszystko na nie ...

Dla mnie bylaby to bardzo meczaca sytuacja.. pewnie dla meza tez nielatwe ....

Caliope, rozumiem,ze w wolnosci to Ty nic nie musisz .. mozesz to zrobic " pozniej... kiedys...jak syn podrosnie" itp itd . Tylko,czy warto tak zyc ....

Wiem,ze nic nie musisz, jednak, jesli zechcialabys, to tylko 5 min
Są ludzie, którzy nie żyją i o tym nie wiedzą - ks. Piotr Pawlukiewicz
https://www.youtube.com/watch?v=HDt0PdRV4OM

Caliope z calym szacunkiem dla Ciebie, tego co przeszlas/ wyprowadzilas syna do samodzielnego zycia , to moze jednak warto isc do przodu .. kiepsko sie idzie, majac glowe odwrocona do tylu ...
Mysle,ze dla syna tez to moze byc w przyszlosci obciazajace ...

Cos,co mnie razi to podkreslanie,ze Tylko Ty sama Wszystko . Nie chcialabym, zeby to dla Ciebie okazalo sie prawda .. Kiedy musisz zapracowac na swoje i dzieci utrzymanie, czesne, leczenie i reszte potrzeb bez wsparcia meza, 500 plus itp ..

Docen prosze, ten swego rodzaju konfort,ze nie musisz martwic sie o przezycie .
pisze: 29 lis 2021, 18:46
Moze warto poszukac choc troche tych okruchow dobra u meza i tych zyciowych plusow, ktore masz wokol .... i cos z tego ulepic ...
I moze warto- jak dziewczyny pisaly - wykorzystac te 5- 6 godz, kiedy syn jest zaopiekowany poza domem na poszukanie czegos, co moze z jednej strony pomogloby Wam finansowo a z drugiej masz satysfakcje dla siebie ..

Jednak tak,jak to za kazda sugestia podkreslasz, Ty " nic nie musisz" ....

I pytanie, czy chcesz cos zmienic, czy tylko siedziec " na swym gwozdziu " i narzekac ...
S zono, ja nie oglądam seriali cały dzień. Ja mam rzeczy do zrobienia i syn sam nie siedzi w pokoju i się nie bawi, choć wiem, ze tak robi sporo matek. Zostawiają dzieci by same sie bawiły i sobie robią co chcą ,oglądając te seriale. Ja uczę syna, gram z nim w gry, czytam mu książki, odrabiamy lekcje. Czad dla mnie jest dopiero późnym wieczorem. Zawsze tak było, tylko kiedyś jeszcze była oresja, że jak usiądę to będę mieć awantury
Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Firekeeper »

Caliope pisze: 01 gru 2021, 10:24
s zona pisze: 01 gru 2021, 7:54 Wg mnie, post Marylki w punkt, warto docenic to,co mamy .. u mnie z ta chwila zaczelo sie zmieniac moje podejscie do trudnych spraw i pojawila sie satysfakcja i akceptacja ...
A.zelia pisze: 01 gru 2021, 6:46 Abigail-super. A co jak mąż Caliope od jutra rzuci pracę i będzie przyczyniał się do utrzymania rodziny nieodpłatną praca, która też będzie ważna?
A moze to bylby " dobry kierunek", taki do zastanowienia ....
Hipotetycznie maz zostaje z dzieckiem,Caliope zarabia na potrzeby rodziny ...I wraca do domu zmeczona, robi sobie obiad .. wczesniej katem oka widzi meza zatopionego w serialach ... i wszystko na nie ...

Dla mnie bylaby to bardzo meczaca sytuacja.. pewnie dla meza tez nielatwe ....

Caliope, rozumiem,ze w wolnosci to Ty nic nie musisz .. mozesz to zrobic " pozniej... kiedys...jak syn podrosnie" itp itd . Tylko,czy warto tak zyc ....

Wiem,ze nic nie musisz, jednak, jesli zechcialabys, to tylko 5 min
Są ludzie, którzy nie żyją i o tym nie wiedzą - ks. Piotr Pawlukiewicz
https://www.youtube.com/watch?v=HDt0PdRV4OM

Caliope z calym szacunkiem dla Ciebie, tego co przeszlas/ wyprowadzilas syna do samodzielnego zycia , to moze jednak warto isc do przodu .. kiepsko sie idzie, majac glowe odwrocona do tylu ...
Mysle,ze dla syna tez to moze byc w przyszlosci obciazajace ...

Cos,co mnie razi to podkreslanie,ze Tylko Ty sama Wszystko . Nie chcialabym, zeby to dla Ciebie okazalo sie prawda .. Kiedy musisz zapracowac na swoje i dzieci utrzymanie, czesne, leczenie i reszte potrzeb bez wsparcia meza, 500 plus itp ..

Docen prosze, ten swego rodzaju konfort,ze nie musisz martwic sie o przezycie .
pisze: 29 lis 2021, 18:46
Moze warto poszukac choc troche tych okruchow dobra u meza i tych zyciowych plusow, ktore masz wokol .... i cos z tego ulepic ...
I moze warto- jak dziewczyny pisaly - wykorzystac te 5- 6 godz, kiedy syn jest zaopiekowany poza domem na poszukanie czegos, co moze z jednej strony pomogloby Wam finansowo a z drugiej masz satysfakcje dla siebie ..

Jednak tak,jak to za kazda sugestia podkreslasz, Ty " nic nie musisz" ....

I pytanie, czy chcesz cos zmienic, czy tylko siedziec " na swym gwozdziu " i narzekac ...
S zono, ja nie oglądam seriali cały dzień. Ja mam rzeczy do zrobienia i syn sam nie siedzi w pokoju i się nie bawi, choć wiem, ze tak robi sporo matek. Zostawiają dzieci by same sie bawiły i sobie robią co chcą ,oglądając te seriale. Ja uczę syna, gram z nim w gry, czytam mu książki, odrabiamy lekcje. Czad dla mnie jest dopiero późnym wieczorem. Zawsze tak było, tylko kiedyś jeszcze była oresja, że jak usiądę to będę mieć awantury
Caliope, a syn nie chce się sam pobawić? Pójść na dodatkowe zajęcia rozwijające? Dlaczego sam nie posiedzi w pokoju? Co mu się stanie? Jak jest w szkole czy przedszkolu to co robisz? Nie możesz wtedy przeznaczyć czasu na jakąś pracę dodatkową? Nie musisz iść na etat cały, wystarczy cokolwiek żeby pokazać mężowi, że też chcesz iść na kompromis, coś zrobić. Działać. Zostawić Waszego syna z tatą. Niech łapią kontakt, uczą siebie nawzajem.
Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Firekeeper »

Caliope pisze: 28 lut 2020, 19:49 Nie mówię już mu czego oczekuję, to doprowadziło do chęci rozwodu z jego strony. Zmieniam sie caly czas, choć emocje są straszne. Nie rozmawiamy juz o naszej relacji, niestety on ustalił rozpad całkowity. Do czerwca mieszkamy razem, potem już będzie oddzielnie, boję sie że nie starczy mi czasu by zawalczyć.
To nie trać czasu, zacznij od dziś 💪 Nie bój się mówić czego oczekujesz albo zamień oczekuję na pragnę, marzę, chcę, mogłabym.
Abigail

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Abigail »

Pavel pisze: 30 lis 2021, 19:16 Zacznę od tego, że Caliope nie napisała, że jej mąż zablokował jej dostęp do konta. Napisała, że jest taka techniczna możliwość, dlatego ma jakieś środki na innym koncie. To jednak różnica.
No chyba, że to ja coś źle przeczytałem.
Wątek: Złożony pozew... co dalej (29 lis 2021, 11.33)

"Też mam wspólne konto, jeden ruch i mąż blokuje mi dostęp do tego konta. Co robię? mam swoje drugie i drobną kwotę bym miała co jeść przez kilka dni."

Wątek Caliope 30 lis 2021 19.08: "Podczas ostrego kryzysu powiedzial mi, że odetnie mnie od pieniędzy jak nie dam mu rozwodu. Stąd teraz zawsze na drugim koncie coś mam."

Możliwe, że coś źle zrozumiałam i to nie chodziło o to że mąż Caliope odcina jej dostęp do konta tylko o coś innego.
Pavel pisze: 30 lis 2021, 19:16 Po drugie, tak w tym powyżej zacytowanym jak i w poście nad nim wchodzisz w głowę męża Caliope i przypisujesz mu konkretne zle intencje. Nawet jeśli tak myśli i Caliope, nie zmienia to fakty, że żadna z was nie posiadła raczej umiejętności czytania w myślach. Zupełnie jak ja. Jeśli się mylę a ty jednak czytać w myślach potrafisz, popraw mnie proszę.
Nie piszę, że mąż Caliope tak nie myśli. Po prostu tego zwyczajnie nie wiemy.
Wiemy to co napisała Caliope a zakładam że nie przyszła tu kłamać tylko opisać swoją sytuację, moja interpretacja za mocna bo użyłam słowo "wykopać" ok. Wiem tylko tyle ile przeczytałam i na tej podstawie odniosłam wrażenie (może mylne) że mąż Caliope od kilku lat straszy rozwodem nie zauważa jej wkładu pracy w utrzymanie rodziny, nie pomaga w domu, nie zajmuje się dzieckiem, odmawia spędzania wspólnie czasu, po pracy zajmuje sie rozrywkami m.in komputer., straszy lub blokuje dostęp do konta. Może Ty czytając wątek Caliope zrozumiałeś to inaczej, ja znalazłam w nim powyższe informacje.
Pavel pisze: 30 lis 2021, 19:16 Po trzecie zaś - które konkretnie posty tak mijają się z wartościami które płyną z konferencji?
Piszesz to przy okazji cytowania postu Marylki, ja zaś poza tym, że najwyraźniej odczytuję go zupełnie inaczej niż ty, nie dostrzegam tam treści niezgodnych z przesłaniem wspólnoty, charyzmatem Sycharu, nauką KK.
Chyba, że masz na myśli inne wpisy, wtedy jeśli możesz, podziel się proszę.
Odniosłam wrażenie że wpis Marylki sugeruje, że kobieta ma być wdzięczna za wszystko nawet będąc poniżaną i odtrącaną bo mąż zarabia. Wybacz, zgrzyta mi to z chrześcijańską postawą szacunku do drugiego człowieka. Tobie nie zgrzyta? OK
Pavel pisze: 30 lis 2021, 19:16 Przy okazji, różni ludzie mogą mieć rożne Drogi postępowania w kryzysach, pomysły i doświadczenia. I to jest Ok.
nie kwestionuję tego. Czepiam się jedynie tego, że skoro tak jest jak napisałeś to mogłoby to mieć zastosowanie w obie strony i wobec wszystkich użytkowników forum. Czym innym jest udzielać rad a czym innym bezpardonowe zimne oceny bez wcześniejszego zapoznania się chociażby z wcześniejszymi postami użytkownika.
Pavel pisze: 30 lis 2021, 19:16 Z całą sympatią i docenieniem ks. Dziewieckiego nie ma on monopolu na jedyne słuszne rozwiązania. Jestem nawet pewien, że sobie takiego prawa nie przypisuje zresztą, to mądry facet, zdecydowanie Boży człowiek i świetny kapłan :)
Nie ma jednej uniwersalnej drogi, poza przylgnięciem do Boga i pracą nad sobą.
To natomiast każdy realizuje indywidualnie.

Odnośnie tego co napisałaś o roli kobiety w domu i wartości jej pracy nie dyskutuję z kolei, dla mnie to oczywiste oczywistości, nijak wg mego odbioru nie stoi to w sprzeczności z tym co pisała Marylka.
Umieściłam to po to aby uwzględnić również nie tylko wdzięczność żony za pracę zarobkową męża która jest bardzo ważna i nikt tego nie kwestionuje ale również wdzięczność męża za pracę w domu która jest równie ważna i niezbędna aby się cały ten młyn zwany rodziną mógł kręcić.
Pavel pisze: 30 lis 2021, 19:16 Swoją drogą, koniec świata.
Marylka dostaje „burę”, bo odważyła się zerknąć z innej perspektywy. Kto jest na forum kilka lat, zwłaszcza panowie, pamiętając o sposobie pisania (zwłaszcza różnicy w formie pisania do pań i panów), może zauważyć chichot historii ;)
Szkoda że mój post odbierasz jako "burę". Może mój sposób wypowiedzi Cię razi - trudno. Mnie np razi sposób wypowiedzi innych osób i nie nazwałam tego burą chociaż nie należy do najprzyjemniejszych czytanie ich. Staram się spokojnie merytorycznie odnosić a juz kilkakrotnie spotkałam się z zarzutem "po co to piszesz? Więc i ja mogłabym zapytać: "Po co to piszesz?" ale nie robię tego. Jeśli przekroczyłam granice to zapewne zostanę zablokowana przez administrację.
Pavel pisze: 30 lis 2021, 19:16 A już poważniej - polecam ci Abigail, w wolności oczywiście, przeczytać post Marylki gdy już opadną emocje. Bo mam nieodparte wrażenie, że emocjami go czytałaś.
Czytałam oczami, a pisząc odpowiedz kierowałam się swoimi przekonaniami - gdybym kierowała się emocjami nie przeszłaby przez administrację. Marylka widzi że Caliope jest w "korzystnej i komfortowej sytuacji", "zasługa męża jest to że ona może nie pracować" "widzi że mąż jest przyzwoity". Wywnioskowała to zapewne z no nie wiem... wpisów Caliope, albo z gwiazd lub z doświadczenia życiowego. Po prostu nie zgadzam się z tym - mam prawo?
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

marylka pisze: 01 gru 2021, 8:05
Zacznę od tego, że Caliope nie napisała, że jej mąż zablokował jej dostęp do konta. Napisała, że jest taka techniczna możliwość, dlatego ma jakieś środki na innym koncie. To jednak różnica.
No chyba, że to ja coś źle przeczytałem.

Po drugie, tak w tym powyżej zacytowanym jak i w poście nad nim wchodzisz w głowę męża Caliope i przypisujesz mu konkretne zle intencje. Nawet jeśli tak myśli i Caliope, nie zmienia to fakty, że żadna z was nie posiadła raczej umiejętności czytania w myślach. Zupełnie jak ja. Jeśli się mylę a ty jednak czytać w myślach potrafisz, popraw mnie proszę.
Nie piszę, że mąż Caliope tak nie myśli. Po prostu tego zwyczajnie nie wiemy.

Po trzecie zaś - które konkretnie posty tak mijają się z wartościami które płyną z konferencji?
Piszesz to przy okazji cytowania postu Marylki, ja zaś poza tym, że najwyraźniej odczytuję go zupełnie inaczej niż ty, nie dostrzegam tam treści niezgodnych z przesłaniem wspólnoty, charyzmatem Sycharu, nauką KK.
Chyba, że masz na myśli inne wpisy, wtedy jeśli możesz, podziel się proszę.

Przy okazji, różni ludzie mogą mieć rożne Drogi postępowania w kryzysach, pomysły i doświadczenia. I to jest Ok.

Z całą sympatią i docenieniem ks. Dziewieckiego nie ma on monopolu na jedyne słuszne rozwiązania. Jestem nawet pewien, że sobie takiego prawa nie przypisuje zresztą, to mądry facet, zdecydowanie Boży człowiek i świetny kapłan :)
Nie ma jednej uniwersalnej drogi, poza przylgnięciem do Boga i pracą nad sobą.
To natomiast każdy realizuje indywidualnie.

Odnośnie tego co napisałaś o roli kobiety w domu i wartości jej pracy nie dyskutuję z kolei, dla mnie to oczywiste oczywistości, nijak wg mego odbioru nie stoi to w sprzeczności z tym co pisała Marylka.

Swoją drogą, koniec świata.
Marylka dostaje „burę”, bo odważyła się zerknąć z innej perspektywy. Kto jest na forum kilka lat, zwłaszcza panowie, pamiętając o sposobie pisania (zwłaszcza różnicy w formie pisania do pań i panów), może zauważyć chichot historii ;)

A już poważniej - polecam ci Abigail, w wolności oczywiście, przeczytać post Marylki gdy już opadną emocje. Bo mam nieodparte wrażenie, że emocjami go czytałaś.

Zgadzam się Pavel. Chichot losu :lol: :lol: :lol:

Napisałam o czymś oczywistym na co jednak nie wszyscy forumowicze są przygotowani.
Napisałam o wkładzie męża Caliope czyli wartości pracy zarobkowej

Jeżeli pisałaś do mnie Abigail jaka jest wartość pracy niezarobkowej to niepotrzebnie bo ja znam tą wartość i doceniam może bardziej niż ty

Natomiast pod kątem kryzysu widzę że w małżeństwie nie zwraca się uwagi na rzeczy oczywiste.
Tak jak mąż Caliope według niej nie docenia jej pracy w domu tak Caliope nie widzi powodu docenienia zarobkowej pracy męża.

Jeżeli ktoś nie poda chociaż kawałek dobrego palca z dobrym słowem z ciepłą zupą to wiadomo że to małżeństwo się rozleci. Tobie Caliope jest jakoś dobrze jak jest. I na tym się skupiasz. No kryzys jest ale nauczyłaś się z tym żyć. Jednak nie wiesz czy mąż też tak się nauczył.

Nawiasem - dobra nie gotujesz mężowi - a co by było jakbyś kasy nie dostała?
Jeżeli umówiliście się że ty dbasz o dom a on o finanse to dlaczego że swojej części się nie wywiązujesz?
Nie mówię żeby ten obiad podać ale jak gotujesz sobie i synowi za pieniądze które mąż przyniósł do domu to chyba może się tą zupą sam poczęstować?
Mamyy równouprawnienie.
Jeżeli kasy nie da to przemoc finansowa a jak nazwiesz jak zupy nie ugotuje?
To już nie jest przemoc?
Czy to jest coś innego?
Przychodzi po pracy pewnie zmęczony bo w pracy raczej się nie leży i nie ma prawa do obiadu?
I dziwisz się że w małżeństwie jest źle? :shock:

Nie namawiam cię Caliope do żadnych kroków bo widzę że jesteś pozamykana i okopana i tak ci dobrze.
I jest grono zwolenniczek które ci przyklaskują na tym forum i ok - niech tak będzie

Ja będę mówiła swoje - nie widzisz i nie chcesz widzieć i pewnie nie dostrzeżesz już nic dobrego w mężu. A to jest niesprawiedliwe.
Zobacz co napisałaś
Dziękuję Nirwanno, właśnie przez to, że sama praktycznie wychowuje syna, cały czas piszę tylko mój syn. Jestem za niego odpowiedzialna w 100%, to stąd się bierze. Przez ten kryzys już nie ma nasze, a moje, twoje, mąż też nie mówi nasz syn jak rozmawia przez telefon z kimś. Spróbuję choć " nasz" ciężko przechodzi przez gardło.
W innym poście piszesz że lek dla dziecka przez który nigdzie nie jedziesz kosztuje połowę pensji.
Czyjej pensji?

Kobieto masz dziecko które potrzebuje lekarstwa i to lekarstwo kupuje mu twój mąż a ty piszesz że sama wychowujesz dziecko? Że ty w 100% jesteś za nie odpowiedzialna?
A według ciebie w ilu procentach mąż jest odpowiedzialny?
To że dziecko jest ubrane nakarmione i śpi w ciepłym łóżku i ma zapewnione lekarstwa i pewnie lekarzy a podejrzewam że zabawki też ma - to według ciebie ile to procent odpowiedzialności męża?
A jak mąż mówi o synu przez telefon o czym piszesz?


Może znowu ktoś będzie miał wąty do mnie i spoko

Ja kilka lat temu pożyczałam pieniądze na lekarstwa i wiem co to znaczy
Może dlatego tak to doceniam w twoim mężu.
I nie miałam wtedy kryzysu - razem z mężem te pieniądze pożyczaliśmy.
Chodziliśmy w swetrach po domu żeby zaoszczędzić na ogrzewaniu

Ty to wszystko masz
I za to uczciwe jest docenić męża.
Chociaż mam wrażenie że to grochem o ścianę

Pozdrawiam
Co to znaczy kogoś docenić Marylko? mi się wydawało, że ciepłym uczuciem, że fajnie jak ktoś czeka w domu,nie zdradzaniem, współżyciem, obiadem ,ogarniętym domem i dzieckiem, bo takie miałam wzorce od matki i jeszcze teściowa się dołożyła. Za mało że jest kryzys? To co jeszcze można zrobić? śpiewać pieśni i czcić?
Bedąc w depresji, całkiem sama i bez wsparcia, zaciskałam zęby i 7 lat codziennie gotowałam specjalnie dla niego obiady i to każdego dnia inny nie patrząc na to co ja lubię. Myślisz, że ta zupa jest potrzebna? nie wiem czy mam się z tego pośmiać czy co zrobić. Codziennie sprzątałam całe mieszkanie, że można było jeść z podłogi, codziennie zakupy, codziennie obiad, to przecież nic. Starczyło, że zmęczona chciałam usiąść jak wracał z pracy, to miałam awanturę, że śmiałam usiąść, bo nic nie robię, więc zanim wracał z pracy wynajdowałam sobie kolejne sprzątania, żeby widział, a i tak to miał gdzieś i tak dzień po dniu żeby tylko przeżyć. To jest dobre życie? żałuję takiego. Bo ja tak zawsze zaciskałam te zęby ,ale już nie chcę. Jakie bylo moje zdziwienie kiedy usłyszałam że już mnie nie kocha, nie pasujemy do siebie i nie mamy wspólnych zainteresowań, a on chce mieć kobietę która będzie mieć takie jak on. No dostałam takiego kopa, że mi kapcie spadły. I o co chodzi? Może ty wiesz? jak jest recepta na to, to chętnie się dowiem, bo byłabym przeszczęsliwa gdyby chodziło o zupę.
Napisałam przecież, że połowę pensji krajowej, to nie jest pensja męża, on zdecydował gdzie i za ile będziemy mieszkać i żyć.
Ja kupuję ubrania, leki i jedzenie za pieniądze które w wypadku takiego układu są wspólne. Mój mąż nawet nie wie ile leków dziecku podać, bo twierdzi, że to jest mój problem nie jego, on zarabia. Więc odpowiedzialność męża jest pieniężna, jego decyzja, a moja jest nic nie znacząca reszta bałaganu.
Przez telefon mąż mówi, "jadę z moim synem", a wtedy jadę czasem ja i czuję się jak niepotrzebny mebel.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Firekeeper pisze: 01 gru 2021, 11:39
Caliope pisze: 01 gru 2021, 10:24
s zona pisze: 01 gru 2021, 7:54 Wg mnie, post Marylki w punkt, warto docenic to,co mamy .. u mnie z ta chwila zaczelo sie zmieniac moje podejscie do trudnych spraw i pojawila sie satysfakcja i akceptacja ...


A moze to bylby " dobry kierunek", taki do zastanowienia ....
Hipotetycznie maz zostaje z dzieckiem,Caliope zarabia na potrzeby rodziny ...I wraca do domu zmeczona, robi sobie obiad .. wczesniej katem oka widzi meza zatopionego w serialach ... i wszystko na nie ...

Dla mnie bylaby to bardzo meczaca sytuacja.. pewnie dla meza tez nielatwe ....

Caliope, rozumiem,ze w wolnosci to Ty nic nie musisz .. mozesz to zrobic " pozniej... kiedys...jak syn podrosnie" itp itd . Tylko,czy warto tak zyc ....

Wiem,ze nic nie musisz, jednak, jesli zechcialabys, to tylko 5 min
Są ludzie, którzy nie żyją i o tym nie wiedzą - ks. Piotr Pawlukiewicz
https://www.youtube.com/watch?v=HDt0PdRV4OM

Caliope z calym szacunkiem dla Ciebie, tego co przeszlas/ wyprowadzilas syna do samodzielnego zycia , to moze jednak warto isc do przodu .. kiepsko sie idzie, majac glowe odwrocona do tylu ...
Mysle,ze dla syna tez to moze byc w przyszlosci obciazajace ...

Cos,co mnie razi to podkreslanie,ze Tylko Ty sama Wszystko . Nie chcialabym, zeby to dla Ciebie okazalo sie prawda .. Kiedy musisz zapracowac na swoje i dzieci utrzymanie, czesne, leczenie i reszte potrzeb bez wsparcia meza, 500 plus itp ..

Docen prosze, ten swego rodzaju konfort,ze nie musisz martwic sie o przezycie .

I moze warto- jak dziewczyny pisaly - wykorzystac te 5- 6 godz, kiedy syn jest zaopiekowany poza domem na poszukanie czegos, co moze z jednej strony pomogloby Wam finansowo a z drugiej masz satysfakcje dla siebie ..

Jednak tak,jak to za kazda sugestia podkreslasz, Ty " nic nie musisz" ....

I pytanie, czy chcesz cos zmienic, czy tylko siedziec " na swym gwozdziu " i narzekac ...
S zono, ja nie oglądam seriali cały dzień. Ja mam rzeczy do zrobienia i syn sam nie siedzi w pokoju i się nie bawi, choć wiem, ze tak robi sporo matek. Zostawiają dzieci by same sie bawiły i sobie robią co chcą ,oglądając te seriale. Ja uczę syna, gram z nim w gry, czytam mu książki, odrabiamy lekcje. Czad dla mnie jest dopiero późnym wieczorem. Zawsze tak było, tylko kiedyś jeszcze była oresja, że jak usiądę to będę mieć awantury
Caliope, a syn nie chce się sam pobawić? Pójść na dodatkowe zajęcia rozwijające? Dlaczego sam nie posiedzi w pokoju? Co mu się stanie? Jak jest w szkole czy przedszkolu to co robisz? Nie możesz wtedy przeznaczyć czasu na jakąś pracę dodatkową? Nie musisz iść na etat cały, wystarczy cokolwiek żeby pokazać mężowi, że też chcesz iść na kompromis, coś zrobić. Działać. Zostawić Waszego syna z tatą. Niech łapią kontakt, uczą siebie nawzajem.
Co robię? idę po zakupy sprzątam, gotuję, piorę, nie to co ktoś myśli, że leżę. Mój mąż nigdy nie zauważył, że jest porządek, czy obiad, bo i po co. Tylko jak nie dalam rady ze zmęczenia była awantura, a po co mi pomóc. Syna odbieram jak kończy, koło południa i wtedy się nim zajmuję, nie ma rodzeństwa więc bawimy się, robimy lekcje razem, trzeba zrobić rehabilitację w domu. Każdy dzień tak wygląda. Nie da sie zostawić syna z tatą jak idzie rano do pracy i wraca codziennie po 20, z wyjątkiem dni kiedy ustali sobie, że gdzieś wyjeżdża. Tak sobie ustala sam na działalności i w lato może to być 3-4 razy w tygodniu, nie pracuje ciągle.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Firekeeper pisze: 01 gru 2021, 11:42
Caliope pisze: 28 lut 2020, 19:49 Nie mówię już mu czego oczekuję, to doprowadziło do chęci rozwodu z jego strony. Zmieniam sie caly czas, choć emocje są straszne. Nie rozmawiamy juz o naszej relacji, niestety on ustalił rozpad całkowity. Do czerwca mieszkamy razem, potem już będzie oddzielnie, boję sie że nie starczy mi czasu by zawalczyć.
To nie trać czasu, zacznij od dziś 💪 Nie bój się mówić czego oczekujesz albo zamień oczekuję na pragnę, marzę, chcę, mogłabym.
To jest post z przed 2 lat, kiedy ten cały kryzys był zaogniony. Naprawdę myślisz, że jak powiem mężowi czego chcę to on chociaż pomyśli? owszem pomyśli ale o sobie, bo mu tak pasuje. Naprawdę myślę, że jest tu z wygody, bo ja nic nie oczekuję, nie mówię nic jak wychodzi gdzie chce, nie proszę o nic. No jakie ma dobre kawalerskie życie, jeszcze powie słowo "odchodzę " i trzeba obchodzić sie jak z jajkiem.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Tak ku ścisłości tego co teraz było napisane, nie potrzebuję męża pieniędzy, bo sobie mogę je zarobić. Mogę wszystko sobie zrobić sama i to robię od wielu lat, choć 2 lata wczesniej chociaż wiedziałam, że jestem żoną i jestem mężowi potrzebna. Teraz nie jestem już potrzebna jemu, a tylko tu pracuję za darmo i jeszcze mi sie dostaje nawet tutaj na forum.
Chciałabym być potrzebna, czuć się kochana, ale sie nie da, trudno, więc nie chcę już dawać tego osobie która nie docenia starań o miłość. Mam gdzieś forsę, dlatego nie doceniam ludzi którzy myślą, że to jest najważniejsze w życiu. Nigdy nie miałam jej za dużo, żyłam na granicy ubóstwa, sama i żyję i jakoś mam moje wartości którymi jest Bóg, miłość i rodzina.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Pavel »

Abigail pisze: 01 gru 2021, 11:48
Pavel pisze: 30 lis 2021, 19:16 Zacznę od tego, że Caliope nie napisała, że jej mąż zablokował jej dostęp do konta. Napisała, że jest taka techniczna możliwość, dlatego ma jakieś środki na innym koncie. To jednak różnica.
No chyba, że to ja coś źle przeczytałem.
Wątek: Złożony pozew... co dalej (29 lis 2021, 11.33)

"Też mam wspólne konto, jeden ruch i mąż blokuje mi dostęp do tego konta. Co robię? mam swoje drugie i drobną kwotę bym miała co jeść przez kilka dni."

Wątek Caliope 30 lis 2021 19.08: "Podczas ostrego kryzysu powiedzial mi, że odetnie mnie od pieniędzy jak nie dam mu rozwodu. Stąd teraz zawsze na drugim koncie coś mam."

Możliwe, że coś źle zrozumiałam i to nie chodziło o to że mąż Caliope odcina jej dostęp do konta tylko o coś innego.
Pavel pisze: 30 lis 2021, 19:16 Po drugie, tak w tym powyżej zacytowanym jak i w poście nad nim wchodzisz w głowę męża Caliope i przypisujesz mu konkretne zle intencje. Nawet jeśli tak myśli i Caliope, nie zmienia to fakty, że żadna z was nie posiadła raczej umiejętności czytania w myślach. Zupełnie jak ja. Jeśli się mylę a ty jednak czytać w myślach potrafisz, popraw mnie proszę.
Nie piszę, że mąż Caliope tak nie myśli. Po prostu tego zwyczajnie nie wiemy.
Wiemy to co napisała Caliope a zakładam że nie przyszła tu kłamać tylko opisać swoją sytuację, moja interpretacja za mocna bo użyłam słowo "wykopać" ok. Wiem tylko tyle ile przeczytałam i na tej podstawie odniosłam wrażenie (może mylne) że mąż Caliope od kilku lat straszy rozwodem nie zauważa jej wkładu pracy w utrzymanie rodziny, nie pomaga w domu, nie zajmuje się dzieckiem, odmawia spędzania wspólnie czasu, po pracy zajmuje sie rozrywkami m.in komputer., straszy lub blokuje dostęp do konta. Może Ty czytając wątek Caliope zrozumiałeś to inaczej, ja znalazłam w nim powyższe informacje.
Pavel pisze: 30 lis 2021, 19:16 Po trzecie zaś - które konkretnie posty tak mijają się z wartościami które płyną z konferencji?
Piszesz to przy okazji cytowania postu Marylki, ja zaś poza tym, że najwyraźniej odczytuję go zupełnie inaczej niż ty, nie dostrzegam tam treści niezgodnych z przesłaniem wspólnoty, charyzmatem Sycharu, nauką KK.
Chyba, że masz na myśli inne wpisy, wtedy jeśli możesz, podziel się proszę.
Odniosłam wrażenie że wpis Marylki sugeruje, że kobieta ma być wdzięczna za wszystko nawet będąc poniżaną i odtrącaną bo mąż zarabia. Wybacz, zgrzyta mi to z chrześcijańską postawą szacunku do drugiego człowieka. Tobie nie zgrzyta? OK
Pavel pisze: 30 lis 2021, 19:16 Przy okazji, różni ludzie mogą mieć rożne Drogi postępowania w kryzysach, pomysły i doświadczenia. I to jest Ok.
nie kwestionuję tego. Czepiam się jedynie tego, że skoro tak jest jak napisałeś to mogłoby to mieć zastosowanie w obie strony i wobec wszystkich użytkowników forum. Czym innym jest udzielać rad a czym innym bezpardonowe zimne oceny bez wcześniejszego zapoznania się chociażby z wcześniejszymi postami użytkownika.
Pavel pisze: 30 lis 2021, 19:16 Z całą sympatią i docenieniem ks. Dziewieckiego nie ma on monopolu na jedyne słuszne rozwiązania. Jestem nawet pewien, że sobie takiego prawa nie przypisuje zresztą, to mądry facet, zdecydowanie Boży człowiek i świetny kapłan :)
Nie ma jednej uniwersalnej drogi, poza przylgnięciem do Boga i pracą nad sobą.
To natomiast każdy realizuje indywidualnie.

Odnośnie tego co napisałaś o roli kobiety w domu i wartości jej pracy nie dyskutuję z kolei, dla mnie to oczywiste oczywistości, nijak wg mego odbioru nie stoi to w sprzeczności z tym co pisała Marylka.
Umieściłam to po to aby uwzględnić również nie tylko wdzięczność żony za pracę zarobkową męża która jest bardzo ważna i nikt tego nie kwestionuje ale również wdzięczność męża za pracę w domu która jest równie ważna i niezbędna aby się cały ten młyn zwany rodziną mógł kręcić.
Pavel pisze: 30 lis 2021, 19:16 Swoją drogą, koniec świata.
Marylka dostaje „burę”, bo odważyła się zerknąć z innej perspektywy. Kto jest na forum kilka lat, zwłaszcza panowie, pamiętając o sposobie pisania (zwłaszcza różnicy w formie pisania do pań i panów), może zauważyć chichot historii ;)
Szkoda że mój post odbierasz jako "burę". Może mój sposób wypowiedzi Cię razi - trudno. Mnie np razi sposób wypowiedzi innych osób i nie nazwałam tego burą chociaż nie należy do najprzyjemniejszych czytanie ich. Staram się spokojnie merytorycznie odnosić a juz kilkakrotnie spotkałam się z zarzutem "po co to piszesz? Więc i ja mogłabym zapytać: "Po co to piszesz?" ale nie robię tego. Jeśli przekroczyłam granice to zapewne zostanę zablokowana przez administrację.
Pavel pisze: 30 lis 2021, 19:16 A już poważniej - polecam ci Abigail, w wolności oczywiście, przeczytać post Marylki gdy już opadną emocje. Bo mam nieodparte wrażenie, że emocjami go czytałaś.
Czytałam oczami, a pisząc odpowiedz kierowałam się swoimi przekonaniami - gdybym kierowała się emocjami nie przeszłaby przez administrację. Marylka widzi że Caliope jest w "korzystnej i komfortowej sytuacji", "zasługa męża jest to że ona może nie pracować" "widzi że mąż jest przyzwoity". Wywnioskowała to zapewne z no nie wiem... wpisów Caliope, albo z gwiazd lub z doświadczenia życiowego. Po prostu nie zgadzam się z tym - mam prawo?
Pójdę po kolei, od góry:
1. Zauważyłem we wpisie Caliope groźby i pisząc co pisałem miałem tego pełną świadomość.
Na razie jednak to się nie dokonało. Czyli jest zagrożenie, ryzyko ale ty wyraźnie napisałaś o tym jako czymś w trybie dokonanym. Dlatego napisałem, że to nie jest to samo.

2. Najwyraźniej słusznie Grey napisał, że mężczyźni są z Marsa a kobiety z Wenus ;)
Ale nieco poważniej, to nie tylko różnice między płciami.
Ja odczytuje część wpisów Caliope zupełnie inaczej niż ty.
Z pewnością nie zakładam, że kłamie lub przyszła tu by kłamać.
Natomiast warto pamiętać, że w każdym wątku wpisy są subiektywnym spojrzeniem autora, nierzadko mocno rozbieżne z obiektywną sytuacją. Też miałem swój wątek i z perspektywy czasu widzę wiele spraw inaczej.
Poza tym staram się oddzielać Fakty, nawet subiektywnie opisane, od emocji, gdybologii i wchodzenia w głowę człowieka oraz jego intencje.
I o tym wspomniałem w poście do ciebie skierowanym. Jeśli zerkniesz ponownie, może jednak odnajdziesz zasadność tych spostrzeżeń.

3. Ja czytając post Marylki zupełnie nie odniosłem takiego wrażenia, według mnie to kwestia twojej interpretacji.
I przychodzi mi do głowy pytanie: z jakiego powodu tak to interpretujesz, skoro słowa których używasz przez Marylkę nie zostały użyte. Gdzie napisała by być wdzięczną za wszystko? Mi się wydaje, że wymieniła za co warto być wdzięcznym. Gdzie tu brak szacunku do drugiego człowieka? Ja tego nie dostrzegam.

4. Niespecjalnie rozumiem o których/czyich zimnych ocenach bez zapoznania się z wątkiem piszesz.

5. Polecam więc przekonać do tego męża Caliope. Jest tylko mały problem, jego nie ma na forum. Pewnie dlatego oczywiste oczywistości o docenianiu pracy kobiet w domu nie stanowią centrum uwagi. Jest tu natomiast Caliope, więc otrzymuje zwroty w kwestiach (jak się wydaje forumowiczom) jej dotyczących.

6. Napisałem burę w cudzysłowie, jak zauważyłaś. Nie potrafiłem na tamtą chwilę znaleźć lepszego słowa.
A to pytanie którego miałaś nie zadać finalnie jednak zadałaś ;)
Moja odpowiedź: bo chcę :)

7. Twój post natomiast jednak w moim odbiorze zdecydowanie był pełen emocji, w tym oburzenia.
Z takiego powodu i przy takim słownictwie jednak moderacja generalnie nie reaguje usuwaniem ;)
Nie ma w regulaminie zakazu czytania/pisania w emocjach.
To co napisałaś w tym akapicie odnośnie sytuacji Caliope, co widzi Marylka, wynika bezpośrednio z wpisów Caliope i zawiera się w obszarze „fakty potwierdzone”.
Oczywiście masz prawo interpretować je po swojemu.
Masz prawo się nie zgadzać.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
JolantaElżbieta
Posty: 748
Rejestracja: 14 wrz 2017, 8:03
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: JolantaElżbieta »

W Sycharze nauczyłam się jednego - nie zmienię drugiej osoby, mogę zmienić siebie i swój odbiór tego co się dzieje - a co do wpisu Marylki powiem jedno:

dwoje ludzi patrzyło przez więzienne kraty - jeden widział błoto, drugi widział kwiaty - warto o tym pamiętać:-)

Nie mogłam długo przyjąć tego, że ja też mam problem z sobą - nie tylko mój mąż - a zanim zaczęłam mądrze realizować zalecenia kopałam się z koniem przez 3 lata:-(

Nasze babki wiedziały, że mężczyźni i kobiety tak mocno się różnią, że nie da się tego przeskoczyć i miały swoje sposoby na mężów - my dzisiaj w dobie samorealizacji, feminizmu i innych ideologii zapominamy o tych prawdach. Kobiety nawet czasami myślą, że jak się uprą, to facet nakarmi dziecko piersią. Sorki, ale ja tak czasami to widzę:-(

Warto nie zaperzać się na "mojszej" racji i spojrzeć na sytuację pokonując ograniczenia swojego ego.
Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Firekeeper »

Caliope pisze: 01 gru 2021, 12:42
Firekeeper pisze: 01 gru 2021, 11:39
Caliope pisze: 01 gru 2021, 10:24
S zono, ja nie oglądam seriali cały dzień. Ja mam rzeczy do zrobienia i syn sam nie siedzi w pokoju i się nie bawi, choć wiem, ze tak robi sporo matek. Zostawiają dzieci by same sie bawiły i sobie robią co chcą ,oglądając te seriale. Ja uczę syna, gram z nim w gry, czytam mu książki, odrabiamy lekcje. Czad dla mnie jest dopiero późnym wieczorem. Zawsze tak było, tylko kiedyś jeszcze była oresja, że jak usiądę to będę mieć awantury
Caliope, a syn nie chce się sam pobawić? Pójść na dodatkowe zajęcia rozwijające? Dlaczego sam nie posiedzi w pokoju? Co mu się stanie? Jak jest w szkole czy przedszkolu to co robisz? Nie możesz wtedy przeznaczyć czasu na jakąś pracę dodatkową? Nie musisz iść na etat cały, wystarczy cokolwiek żeby pokazać mężowi, że też chcesz iść na kompromis, coś zrobić. Działać. Zostawić Waszego syna z tatą. Niech łapią kontakt, uczą siebie nawzajem.
Co robię? idę po zakupy sprzątam, gotuję, piorę, nie to co ktoś myśli, że leżę. Mój mąż nigdy nie zauważył, że jest porządek, czy obiad, bo i po co. Tylko jak nie dalam rady ze zmęczenia była awantura, a po co mi pomóc. Syna odbieram jak kończy, koło południa i wtedy się nim zajmuję, nie ma rodzeństwa więc bawimy się, robimy lekcje razem, trzeba zrobić rehabilitację w domu. Każdy dzień tak wygląda. Nie da sie zostawić syna z tatą jak idzie rano do pracy i wraca codziennie po 20, z wyjątkiem dni kiedy ustali sobie, że gdzieś wyjeżdża. Tak sobie ustala sam na działalności i w lato może to być 3-4 razy w tygodniu, nie pracuje ciągle.
Dobra to może tak. Bo sprzątasz, gotujesz itd jak syn jest w szkole, a mąż w pracy. To faktycznie w sumie chyba mężczyźni tak mają, że jak nie wiedzą to myślą, że przyszły krasnoludki i posprzątały. Z tym, że pracuje do 20 to tak codziennie? Sam sobie ustalił tak czas pracy? Czy ma taki natłok pracy?
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Pavel pisze: 01 gru 2021, 13:20
Abigail pisze: 01 gru 2021, 11:48
Pavel pisze: 30 lis 2021, 19:16 Zacznę od tego, że Caliope nie napisała, że jej mąż zablokował jej dostęp do konta. Napisała, że jest taka techniczna możliwość, dlatego ma jakieś środki na innym koncie. To jednak różnica.
No chyba, że to ja coś źle przeczytałem.
Wątek: Złożony pozew... co dalej (29 lis 2021, 11.33)

"Też mam wspólne konto, jeden ruch i mąż blokuje mi dostęp do tego konta. Co robię? mam swoje drugie i drobną kwotę bym miała co jeść przez kilka dni."

Wątek Caliope 30 lis 2021 19.08: "Podczas ostrego kryzysu powiedzial mi, że odetnie mnie od pieniędzy jak nie dam mu rozwodu. Stąd teraz zawsze na drugim koncie coś mam."

Możliwe, że coś źle zrozumiałam i to nie chodziło o to że mąż Caliope odcina jej dostęp do konta tylko o coś innego.
Pavel pisze: 30 lis 2021, 19:16 Po drugie, tak w tym powyżej zacytowanym jak i w poście nad nim wchodzisz w głowę męża Caliope i przypisujesz mu konkretne zle intencje. Nawet jeśli tak myśli i Caliope, nie zmienia to fakty, że żadna z was nie posiadła raczej umiejętności czytania w myślach. Zupełnie jak ja. Jeśli się mylę a ty jednak czytać w myślach potrafisz, popraw mnie proszę.
Nie piszę, że mąż Caliope tak nie myśli. Po prostu tego zwyczajnie nie wiemy.
Wiemy to co napisała Caliope a zakładam że nie przyszła tu kłamać tylko opisać swoją sytuację, moja interpretacja za mocna bo użyłam słowo "wykopać" ok. Wiem tylko tyle ile przeczytałam i na tej podstawie odniosłam wrażenie (może mylne) że mąż Caliope od kilku lat straszy rozwodem nie zauważa jej wkładu pracy w utrzymanie rodziny, nie pomaga w domu, nie zajmuje się dzieckiem, odmawia spędzania wspólnie czasu, po pracy zajmuje sie rozrywkami m.in komputer., straszy lub blokuje dostęp do konta. Może Ty czytając wątek Caliope zrozumiałeś to inaczej, ja znalazłam w nim powyższe informacje.
Pavel pisze: 30 lis 2021, 19:16 Po trzecie zaś - które konkretnie posty tak mijają się z wartościami które płyną z konferencji?
Piszesz to przy okazji cytowania postu Marylki, ja zaś poza tym, że najwyraźniej odczytuję go zupełnie inaczej niż ty, nie dostrzegam tam treści niezgodnych z przesłaniem wspólnoty, charyzmatem Sycharu, nauką KK.
Chyba, że masz na myśli inne wpisy, wtedy jeśli możesz, podziel się proszę.
Odniosłam wrażenie że wpis Marylki sugeruje, że kobieta ma być wdzięczna za wszystko nawet będąc poniżaną i odtrącaną bo mąż zarabia. Wybacz, zgrzyta mi to z chrześcijańską postawą szacunku do drugiego człowieka. Tobie nie zgrzyta? OK
Pavel pisze: 30 lis 2021, 19:16 Przy okazji, różni ludzie mogą mieć rożne Drogi postępowania w kryzysach, pomysły i doświadczenia. I to jest Ok.
nie kwestionuję tego. Czepiam się jedynie tego, że skoro tak jest jak napisałeś to mogłoby to mieć zastosowanie w obie strony i wobec wszystkich użytkowników forum. Czym innym jest udzielać rad a czym innym bezpardonowe zimne oceny bez wcześniejszego zapoznania się chociażby z wcześniejszymi postami użytkownika.
Pavel pisze: 30 lis 2021, 19:16 Z całą sympatią i docenieniem ks. Dziewieckiego nie ma on monopolu na jedyne słuszne rozwiązania. Jestem nawet pewien, że sobie takiego prawa nie przypisuje zresztą, to mądry facet, zdecydowanie Boży człowiek i świetny kapłan :)
Nie ma jednej uniwersalnej drogi, poza przylgnięciem do Boga i pracą nad sobą.
To natomiast każdy realizuje indywidualnie.

Odnośnie tego co napisałaś o roli kobiety w domu i wartości jej pracy nie dyskutuję z kolei, dla mnie to oczywiste oczywistości, nijak wg mego odbioru nie stoi to w sprzeczności z tym co pisała Marylka.
Umieściłam to po to aby uwzględnić również nie tylko wdzięczność żony za pracę zarobkową męża która jest bardzo ważna i nikt tego nie kwestionuje ale również wdzięczność męża za pracę w domu która jest równie ważna i niezbędna aby się cały ten młyn zwany rodziną mógł kręcić.
Pavel pisze: 30 lis 2021, 19:16 Swoją drogą, koniec świata.
Marylka dostaje „burę”, bo odważyła się zerknąć z innej perspektywy. Kto jest na forum kilka lat, zwłaszcza panowie, pamiętając o sposobie pisania (zwłaszcza różnicy w formie pisania do pań i panów), może zauważyć chichot historii ;)
Szkoda że mój post odbierasz jako "burę". Może mój sposób wypowiedzi Cię razi - trudno. Mnie np razi sposób wypowiedzi innych osób i nie nazwałam tego burą chociaż nie należy do najprzyjemniejszych czytanie ich. Staram się spokojnie merytorycznie odnosić a juz kilkakrotnie spotkałam się z zarzutem "po co to piszesz? Więc i ja mogłabym zapytać: "Po co to piszesz?" ale nie robię tego. Jeśli przekroczyłam granice to zapewne zostanę zablokowana przez administrację.
Pavel pisze: 30 lis 2021, 19:16 A już poważniej - polecam ci Abigail, w wolności oczywiście, przeczytać post Marylki gdy już opadną emocje. Bo mam nieodparte wrażenie, że emocjami go czytałaś.
Czytałam oczami, a pisząc odpowiedz kierowałam się swoimi przekonaniami - gdybym kierowała się emocjami nie przeszłaby przez administrację. Marylka widzi że Caliope jest w "korzystnej i komfortowej sytuacji", "zasługa męża jest to że ona może nie pracować" "widzi że mąż jest przyzwoity". Wywnioskowała to zapewne z no nie wiem... wpisów Caliope, albo z gwiazd lub z doświadczenia życiowego. Po prostu nie zgadzam się z tym - mam prawo?
Pójdę po kolei, od góry:
1. Zauważyłem we wpisie Caliope groźby i pisząc co pisałem miałem tego pełną świadomość.
Na razie jednak to się nie dokonało. Czyli jest zagrożenie, ryzyko ale ty wyraźnie napisałaś o tym jako czymś w trybie dokonanym. Dlatego napisałem, że to nie jest to samo.

2. Najwyraźniej słusznie Grey napisał, że mężczyźni są z Marsa a kobiety z Wenus ;)
Ale nieco poważniej, to nie tylko różnice między płciami.
Ja odczytuje część wpisów Caliope zupełnie inaczej niż ty.
Z pewnością nie zakładam, że kłamie lub przyszła tu by kłamać.
Natomiast warto pamiętać, że w każdym wątku wpisy są subiektywnym spojrzeniem autora, nierzadko mocno rozbieżne z obiektywną sytuacją. Też miałem swój wątek i z perspektywy czasu widzę wiele spraw inaczej.
Poza tym staram się oddzielać Fakty, nawet subiektywnie opisane, od emocji, gdybologii i wchodzenia w głowę człowieka oraz jego intencje.
I o tym wspomniałem w poście do ciebie skierowanym. Jeśli zerkniesz ponownie, może jednak odnajdziesz zasadność tych spostrzeżeń.

3. Ja czytając post Marylki zupełnie nie odniosłem takiego wrażenia, według mnie to kwestia twojej interpretacji.
I przychodzi mi do głowy pytanie: z jakiego powodu tak to interpretujesz, skoro słowa których używasz przez Marylkę nie zostały użyte. Gdzie napisała by być wdzięczną za wszystko? Mi się wydaje, że wymieniła za co warto być wdzięcznym. Gdzie tu brak szacunku do drugiego człowieka? Ja tego nie dostrzegam.

4. Niespecjalnie rozumiem o których/czyich zimnych ocenach bez zapoznania się z wątkiem piszesz.

5. Polecam więc przekonać do tego męża Caliope. Jest tylko mały problem, jego nie ma na forum. Pewnie dlatego oczywiste oczywistości o docenianiu pracy kobiet w domu nie stanowią centrum uwagi. Jest tu natomiast Caliope, więc otrzymuje zwroty w kwestiach (jak się wydaje forumowiczom) jej dotyczących.

6. Napisałem burę w cudzysłowie, jak zauważyłaś. Nie potrafiłem na tamtą chwilę znaleźć lepszego słowa.
A to pytanie którego miałaś nie zadać finalnie jednak zadałaś ;)
Moja odpowiedź: bo chcę :)

7. Twój post natomiast jednak w moim odbiorze zdecydowanie był pełen emocji, w tym oburzenia.
Z takiego powodu i przy takim słownictwie jednak moderacja generalnie nie reaguje usuwaniem ;)
Nie ma w regulaminie zakazu czytania/pisania w emocjach.
To co napisałaś w tym akapicie odnośnie sytuacji Caliope, co widzi Marylka, wynika bezpośrednio z wpisów Caliope i zawiera się w obszarze „fakty potwierdzone”.
Oczywiście masz prawo interpretować je po swojemu.
Masz prawo się nie zgadzać.
Wiesz Pavle, ty jesteś naprawdę jednym z niewielu mężczyzn myślących tak jak trzeba I dojrzałych, ja to doceniam bardzo. Tylko właśnie myślisz logicznie, a nie emocjonalnie. Co się dzieje jak kobieta jest odrzucana i niedoceniana? żyje w emocjach, a mając podobnie do innej kobiety jeszcze bardziej ją to razi i ma prawo do swoich emocji.
Czytając, że mój mąż jest przyzwoity nachodzi mi tekst " no przecież nie pije, nie bije, pracuje, to jest super" na nic wiecej nie licz, bo nic nie dostaniesz. Przyzwyczaj się do tego, że nie jesteś dla niego ważna, nawet badyla nie dostaniesz, bo nie zasługujesz. Nie interesuj się gdzie wychodzi, co robi, z kim, nie twoja sprawa. Jak się zmęczysz nie licz na wsparcie, a wez sobie jakiś kij do podpierania. Jak zachorujesz nie licz na nic ,a spodziewaj się awantury jak mogłaś zachorować. Doceniam męża, schodzę mu z drogi i daję mu odpocząć ode mnie.
ODPOWIEDZ