Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: s zona »

3letniaMężatka pisze: 04 paź 2021, 18:11 Caliope, chcesz przeżyć życie będąc sama mając u boku męża? A może Twój mąż też się przezwyczaił do samotności mając żonę u boku? Skopiował Twoje zachowanie. Czysto hipotetycznie - to tak jak rehabilitacja dziecka. Na początku nie widać efektów, czasami jest pogorszenie i złość, że trafiło się na nieodpowiedniego rehabilitanta. Ale z czasem ta poprawa staje się widoczna coraz bardziej. Przy dziecku się nie poddałaś, to czemu w małżeństwie miałabyś się poddać i iść na łatwiznę? Co by było gdybyś codziennie wyciągała jeden palec w stronę męża? A może i on by skopiował Twoje zachowanie.
Caliope, moze warto sprobowac ... i nie zrazac sie .. dla mnie to ma sens ..

Cenie Ciebie,ze dzielisz sie swoim doswiadczeniem w terapi .... ze wyszlas na prosta .. jednak szczerze, to wg mnie, w malzenstwie strzelasz sobie w kolano ..
Sorry, ze tak ostro, jednak przykro nie raz czytac, jak Wam to zycie na wlasne zyczenie przecieka przez palce ..

Kiedys p Jacek Pulikowski podawal przyklad,jak odnosimy sie do swojego wspolmalzonka a jak nas raniloby, gdyby w ten sposob odnosila sie np Twoja synowa do Twojego dziecka ..

Czy Twoj maz jest, az tak zly .. z tego ,co tak na szybko pamietam , to jednak moglas na niego liczyc, przynajmniej w czesci np w podwozkach na leczenie dziecka ..
Piszesz, ze mozesz o siebie zadbac, zrobic paznokcie, isc do kosmetyczki, zrobic jakis maly tatuaz .. Wiem, ze jako kobiety tego potrzebujemy ... moze oprocz tatuazu tzn
ja, jako sakramentalna zona nie czuje potrzeby zrobienia sobie tatuazu w zadnym miejscu .
Jednak, piszesz, ze do tej pory, tylko maz pracowal calymi dniami a potem byl padniety ... wiec moze ten maz jednak nie jest az taki zly ...nwm ...skoro pracowal na Wasze utrzymanie, kiedys to sie gornolotnie nazywalo, ze "jest jedynym zywicielem rodziny" ..

I te nieszczesne seriale wieczorami i slodycze .... czy o takiej zonie marzylabys dla swojego dziecka .... tak szczerze,przed soba ... mnie mozesz tutaj ochrzanic ...
Kiedys chyba ks Dziewiecki mowil,ze tym samym,co mezczyzn jest pornografia , tym sa seriale dla kobiet ...

Rozumiem,ze masz prawo byc zmeczona, jednak nie raz warto uderzyc sie we wlasne piersi i poszukac winy- Rowniez - i po swojej stronie .


Mnie to kiedys pomoglo, gdy zaczelam bardziej sluchac wymowek meza. Bolaly, moze nie mial racji po calosci .... jednak po czesci na pewno .. zaczelam isc w tym kierunku ..
Polecam, mnie pomoglo :)
3letniaMężatka
Posty: 150
Rejestracja: 23 lut 2020, 22:16
Jestem: już po kryzysie
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: 3letniaMężatka »

Ja w czasie kryzysu zrobiłam sobie mały tatuaż :D I powiem wam, że coś w tym jest. Jakiś bunt. Poczucie niezależności. Poczucie wolności :roll:
elena
Posty: 427
Rejestracja: 14 kwie 2020, 19:09
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: elena »

Caliope pisze: 04 paź 2021, 10:12 Na dziś, uzależniłam się od samotności, cały dzień już od rana myślę o tym, że po położeniu syna spać obejrzę sobie jakiś serial, sama.
s zona pisze: 04 paź 2021, 21:35 I te nieszczesne seriale wieczorami i slodycze .... czy o takiej zonie marzylabys dla swojego dziecka .... tak szczerze,przed soba ... mnie mozesz tutaj ochrzanic ...
Kiedys chyba ks Dziewiecki mowil,ze tym samym,co mezczyzn jest pornografia , tym sa seriale dla kobiet ...
Na początku kryzysu tez oglądałam seriale prawie co wieczór, nawet do późna w nocy, gdy syn spał, do tego słodycze i inne śmieciowe podjadanie. Cały dzień czekałam na wieczór a później to nawet w ciągu dnia musiałam coś obejrzeć. Doszło do tego, ze powiedziałam sobie, ze nie muszę mieć przyjaciół, bo moimi przyjaciółmi są bohaterowie z serialu :shock:

Na szczęście od roku w ogóle nie oglądam seriali, filmy tez rzadko, chyba, ze z synem jakieś bajki czy kino familijne. Dzięki temu zyskałam dużo czasu. Chyba ks. Pawlukiewicz mówił, ze seriale działają na kobiety jak pornografia dla mężczyzn.
„Kocha się nie za cokolwiek, ale pomimo wszystko, kocha się za nic”. Ks. Jan Twardowski
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

3letniaMężatka pisze: 04 paź 2021, 18:11 Caliope, chcesz przeżyć życie będąc sama mając u boku męża? A może Twój mąż też się przezwyczaił do samotności mając żonę u boku? Skopiował Twoje zachowanie. Czysto hipotetycznie - to tak jak rehabilitacja dziecka. Na początku nie widać efektów, czasami jest pogorszenie i złość, że trafiło się na nieodpowiedniego rehabilitanta. Ale z czasem ta poprawa staje się widoczna coraz bardziej. Przy dziecku się nie poddałaś, to czemu w małżeństwie miałabyś się poddać i iść na łatwiznę? Co by było gdybyś codziennie wyciągała jeden palec w stronę męża? A może i on by skopiował Twoje zachowanie.
Nie ja zdecydowałam że chcę odejść, męża mam tylko ciałem, nie emocjami. To ja musiałam przyzwyczaić się do samotności, po 7 latach małżeństwa po prostu się wycofać. To bardzo trudne kiedy chce się z małżonkiem przebywać, czeka się na jeden dzień w tygodniu by choć być obok, bo on i tak nie ma czasu. Ja mu nie przeszkadzam, ale zawsze mam nadzieję.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

s zona pisze: 04 paź 2021, 21:35
3letniaMężatka pisze: 04 paź 2021, 18:11 Caliope, chcesz przeżyć życie będąc sama mając u boku męża? A może Twój mąż też się przezwyczaił do samotności mając żonę u boku? Skopiował Twoje zachowanie. Czysto hipotetycznie - to tak jak rehabilitacja dziecka. Na początku nie widać efektów, czasami jest pogorszenie i złość, że trafiło się na nieodpowiedniego rehabilitanta. Ale z czasem ta poprawa staje się widoczna coraz bardziej. Przy dziecku się nie poddałaś, to czemu w małżeństwie miałabyś się poddać i iść na łatwiznę? Co by było gdybyś codziennie wyciągała jeden palec w stronę męża? A może i on by skopiował Twoje zachowanie.
Caliope, moze warto sprobowac ... i nie zrazac sie .. dla mnie to ma sens ..

Cenie Ciebie,ze dzielisz sie swoim doswiadczeniem w terapi .... ze wyszlas na prosta .. jednak szczerze, to wg mnie, w malzenstwie strzelasz sobie w kolano ..
Sorry, ze tak ostro, jednak przykro nie raz czytac, jak Wam to zycie na wlasne zyczenie przecieka przez palce ..

Kiedys p Jacek Pulikowski podawal przyklad,jak odnosimy sie do swojego wspolmalzonka a jak nas raniloby, gdyby w ten sposob odnosila sie np Twoja synowa do Twojego dziecka ..

Czy Twoj maz jest, az tak zly .. z tego ,co tak na szybko pamietam , to jednak moglas na niego liczyc, przynajmniej w czesci np w podwozkach na leczenie dziecka ..
Piszesz, ze mozesz o siebie zadbac, zrobic paznokcie, isc do kosmetyczki, zrobic jakis maly tatuaz .. Wiem, ze jako kobiety tego potrzebujemy ... moze oprocz tatuazu tzn
ja, jako sakramentalna zona nie czuje potrzeby zrobienia sobie tatuazu w zadnym miejscu .
Jednak, piszesz, ze do tej pory, tylko maz pracowal calymi dniami a potem byl padniety ... wiec moze ten maz jednak nie jest az taki zly ...nwm ...skoro pracowal na Wasze utrzymanie, kiedys to sie gornolotnie nazywalo, ze "jest jedynym zywicielem rodziny" ..

I te nieszczesne seriale wieczorami i slodycze .... czy o takiej zonie marzylabys dla swojego dziecka .... tak szczerze,przed soba ... mnie mozesz tutaj ochrzanic ...
Kiedys chyba ks Dziewiecki mowil,ze tym samym,co mezczyzn jest pornografia , tym sa seriale dla kobiet ...

Rozumiem,ze masz prawo byc zmeczona, jednak nie raz warto uderzyc sie we wlasne piersi i poszukac winy- Rowniez - i po swojej stronie .


Mnie to kiedys pomoglo, gdy zaczelam bardziej sluchac wymowek meza. Bolaly, moze nie mial racji po calosci .... jednak po czesci na pewno .. zaczelam isc w tym kierunku ..
Polecam, mnie pomoglo :)
S zono, ja sama paznokcie robię, mam sprzęt, do kosmetyczek nie chodzę, sama robię wszystko, bo to moja jedna z pasji.
Byly podwozki 4 lata temu, to nie jest wyczyn.Mój mąż nigdy nie był bardzo padnięty po pracy, bo nie pracuje fizycznie, nigdy nie pracował. Moja praca w domu jest fizyczna, to męczy, ale jak jestem zdrowa i nie mam napięcia psychicznego już nie jestem tak zmęczona jak kiedyś. On uciekał zawsze w pracę, a teraz to jest na swoich wycieczkach 2-3 razy w tygodniu, bo może mając własną działalność. To nie jest męczące, a ja mu już czasu nie zabieram. Mi uciekło przez palce 7 lat na siedzeniu i czekaniu na to, żeby mąż mnie zauważył i spędził ze mną czas, zapytał jak się czuję jak ja go pytałam tylko to odbierał, że na nim siedzę . Co robić wieczorem samotnie w sypialni? leżeć i się użalać nad sobą? czy może błagać o czas i się zdenerwować bo postraszy rozwodem? Nie...., dlatego wolę seriale, książki, słodycze, to co sprawia mi przyjemność. Mąż jest poza moim zasięgiem, więc wieczory mam zawsze samotne. Ktoś musiałby jemu to powiedzieć, że strzela sobie w kolano, bo nic nie chce, robi sobie na złość.
Ja żony swojemu synowi żony nie będę wybierała. Ona powinna być sobą, a nie zmieniać się pode mnie.
Sytuacja z wczoraj, mąż wpada do domu i rozstawia mnie po kątach, bo musi rozładować emocje z pracy i wydaje mi rozkazy. To ma być zachowanie które mnie ma zmotywować do posiedzenia obok niego w salonie? nie.
Gdzie jest moja wina? mąż nie chce spędzać mną czasu, ja to szanuję, nie wchodzę w drogę, nie siedzę na nim. To czego ja chcę, pragnę czy jakie mam uczucia jest nieistotne, przyzwyczaiłam się.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

elena pisze: 04 paź 2021, 22:27
Caliope pisze: 04 paź 2021, 10:12 Na dziś, uzależniłam się od samotności, cały dzień już od rana myślę o tym, że po położeniu syna spać obejrzę sobie jakiś serial, sama.
s zona pisze: 04 paź 2021, 21:35 I te nieszczesne seriale wieczorami i slodycze .... czy o takiej zonie marzylabys dla swojego dziecka .... tak szczerze,przed soba ... mnie mozesz tutaj ochrzanic ...
Kiedys chyba ks Dziewiecki mowil,ze tym samym,co mezczyzn jest pornografia , tym sa seriale dla kobiet ...
Na początku kryzysu tez oglądałam seriale prawie co wieczór, nawet do późna w nocy, gdy syn spał, do tego słodycze i inne śmieciowe podjadanie. Cały dzień czekałam na wieczór a później to nawet w ciągu dnia musiałam coś obejrzeć. Doszło do tego, ze powiedziałam sobie, ze nie muszę mieć przyjaciół, bo moimi przyjaciółmi są bohaterowie z serialu :shock:

Na szczęście od roku w ogóle nie oglądam seriali, filmy tez rzadko, chyba, ze z synem jakieś bajki czy kino familijne. Dzięki temu zyskałam dużo czasu. Chyba ks. Pawlukiewicz mówił, ze seriale działają na kobiety jak pornografia dla mężczyzn.
To co robisz wieczorami? ja też czytam książki, ale nie będę nigdy szydełkować, wyszywać, bo nie lubię.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

3letniaMężatka pisze: 04 paź 2021, 22:26 Ja w czasie kryzysu zrobiłam sobie mały tatuaż :D I powiem wam, że coś w tym jest. Jakiś bunt. Poczucie niezależności. Poczucie wolności :roll:
Też mam, ale nie mały i na jednym się nie skończy, mam bardzo wysoki próg bólu, że odpoczywam i podsypiam
Al la
Posty: 2671
Rejestracja: 07 lut 2017, 23:36
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Al la »

Caliope, a grupy modlitewne na skypie?
http://sychar.org/skype/
Modlimy się różańcem, odmawiamy kompletę, a potem, jak ktoś ma czas, ochotę i potrzebę, rozmawiamy o różnych sprawach, nie tylko naszych trudnych. Wszystko w wolności. Ja w ten sposób nawiązałam wiele przyjaźni w Sycharze.
Umawiamy się też na wspólne spotkania w realu.
Modlą się z nami też osoby z Anglii, USA.
Zapraszam do naszej grupy o 21.30.
Ty umiesz to, czego ja nie umiem. Ja mogę zrobić to, czego ty nie potrafisz - Razem możemy uczynić coś pięknego dla Boga.
Matka Teresa
vertigo
Posty: 242
Rejestracja: 30 mar 2018, 10:16
Jestem: już po kryzysie
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: vertigo »

Caliope, Ty chyba całe swoje szczęście w życiu uzależniłaś od swojego męża. Czy w wolnym od obowiązków czasie, poza serialami i rozmyślaniami "jaki on zły, a ja jaka nieszczęśliwa", masz jakieś fajne zajęcia, pasje? Coś, co sprawia Ci radość? Spotykasz się ze znajomymi, chodzisz do kina, na koncerty, jakaś regularna aktywność fizyczna? Nauka języka obcego? Masz przyjaciółkę "od serca", z którą możesz o (prawie) wszystkim pogadać?
Ludzie robią wszystko, aby siebie samych przekonać, że świat nie wygląda tak, jak wygląda naprawdę.
elena
Posty: 427
Rejestracja: 14 kwie 2020, 19:09
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: elena »

Caliope pisze: 05 paź 2021, 9:45 To co robisz wieczorami? ja też czytam książki, ale nie będę nigdy szydełkować, wyszywać, bo nie lubię.
Dużo czytam, słucham konferencji, modlę się, popiszę ze znajomymi. Lubię się uczyć np. języków obcych. Nie szydełkuję, też nie lubię.

A Ty Caliope pracujesz teraz zawodowo? Pamietam, ze kiedyś pisałaś coś o znalezieniu pracy.
Mi praca pomogła w odwieszeniu się od męża. Poznałam nowe osoby, czuję się potrzebna, rozwijam się, nie siedzę zdołowana w domu.
„Kocha się nie za cokolwiek, ale pomimo wszystko, kocha się za nic”. Ks. Jan Twardowski
agnes94
Posty: 224
Rejestracja: 22 sie 2021, 11:22
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: agnes94 »

Ja na samotne wieczory spędzane bez męża nawet jak byliśmy razem i nawet nie było żadnych przesłanek do tego co jest teraz wybrałam sobie makramę. I polecam to z całego serca. Po całym dniu pracy, zmęczenia psychicznego to było dla mnie takie odcięcie od wszystkiego. Brałam sznurki i nic mnie nie obchodziło, nie rozmyślałam, nie analizowałam więc również teraz makrama jest moją ucieczką od problemów i od codzienności.
Jak mieszkałam z mężem już w czasie kryzysu i była awantura a po niej mąż wychodził trzaskając drzwiami to ja brałam swoje sznurki, włączałam sobie muzykę jakoś spokojną, i nie pogrążałam się w rozpaczy, analizowaniu i gdybaniu tylko zaplatałam. Czasem potrafiłam tak zaplatać do 2-3 w nocy.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

elena pisze: 05 paź 2021, 10:25
Caliope pisze: 05 paź 2021, 9:45 To co robisz wieczorami? ja też czytam książki, ale nie będę nigdy szydełkować, wyszywać, bo nie lubię.
Dużo czytam, słucham konferencji, modlę się, popiszę ze znajomymi. Lubię się uczyć np. języków obcych. Nie szydełkuję, też nie lubię.

A Ty Caliope pracujesz teraz zawodowo? Pamietam, ze kiedyś pisałaś coś o znalezieniu pracy.
Mi praca pomogła w odwieszeniu się od męża. Poznałam nowe osoby, czuję się potrzebna, rozwijam się, nie siedzę zdołowana w domu.
Nie mogę iść teraz do pracy, syn jest krotko w szkole, a nikt mi go nie odbierze. Ja jestem od męża dawno odwieszona, co najmniej rok lub dłużej.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

vertigo pisze: 05 paź 2021, 10:14 Caliope, Ty chyba całe swoje szczęście w życiu uzależniłaś od swojego męża. Czy w wolnym od obowiązków czasie, poza serialami i rozmyślaniami "jaki on zły, a ja jaka nieszczęśliwa", masz jakieś fajne zajęcia, pasje? Coś, co sprawia Ci radość? Spotykasz się ze znajomymi, chodzisz do kina, na koncerty, jakaś regularna aktywność fizyczna? Nauka języka obcego? Masz przyjaciółkę "od serca", z którą możesz o (prawie) wszystkim pogadać?
Vertigo, widać że każdy myśli, że serial to musi być telenowela z lodami i słodyczami w tle, a tak nie jest. Mąż dla mnie jest teraz neutralny i nieosiągalny, co ma mi dać rozmyślanie? nigdy nie byłam szczęśliwa czy z nim czy bez niego, jest jak jest, trzeba brać życie jakie jest.
Ja oglądam seriale o różnej tematyce, najlepsze to fantastyka, są też o technikach makijażu, stylu i inne. Są filmy instruktażowe technik przedłużania paznokci, zdobienia, podologii, kosmetyka to co mnie interesuje. Gdybym miała z kim dziecko zostawić byłabym wszędzie, ale chodzę z synem na bajki do kina, bo tylko tak się da. Mój znajomi wolą spędzać czas że swoimi rodzinami, nie ze mną, a ja jeszcze nie piję, masakra. Odechciało mi się sportu, wolę potańczyć przed lustrem, to lepszy ruch dla mnie. Co do przyjaciółki, nigdy nie miałam, bo każda okazywala sie falszywa, obgadująca za plecami, a jedna nawet odbiła mi mężczyznę. Nie ufam konkurencji, nie potrzebuję jeczeć komuś żeby mnie poklepał po plecach. A jeśli nie można nawet zaufać swojej matce, która jest pierwszą przyjaciółką córki, to jak można innej kobiecie, która może ci ukraść męża, jakoś nie chcę sprawdzać.
Jednym z oczekiwań mojego męża była moja nauka języka angielskiego, a ja tego nie lubię i nie mam zamiaru się uczyć.
Mam pełno hobby, pasje, dlatego siedzenie samej mi nie przeszkadza.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Al la pisze: 05 paź 2021, 10:10 Caliope, a grupy modlitewne na skypie?
http://sychar.org/skype/
Modlimy się różańcem, odmawiamy kompletę, a potem, jak ktoś ma czas, ochotę i potrzebę, rozmawiamy o różnych sprawach, nie tylko naszych trudnych. Wszystko w wolności. Ja w ten sposób nawiązałam wiele przyjaźni w Sycharze.
Umawiamy się też na wspólne spotkania w realu.
Modlą się z nami też osoby z Anglii, USA.
Zapraszam do naszej grupy o 21.30.
Chciałabym, ale przy mężu w pokoju obok się nie otworzę.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

agnes94 pisze: 05 paź 2021, 10:37 Ja na samotne wieczory spędzane bez męża nawet jak byliśmy razem i nawet nie było żadnych przesłanek do tego co jest teraz wybrałam sobie makramę. I polecam to z całego serca. Po całym dniu pracy, zmęczenia psychicznego to było dla mnie takie odcięcie od wszystkiego. Brałam sznurki i nic mnie nie obchodziło, nie rozmyślałam, nie analizowałam więc również teraz makrama jest moją ucieczką od problemów i od codzienności.
Jak mieszkałam z mężem już w czasie kryzysu i była awantura a po niej mąż wychodził trzaskając drzwiami to ja brałam swoje sznurki, włączałam sobie muzykę jakoś spokojną, i nie pogrążałam się w rozpaczy, analizowaniu i gdybaniu tylko zaplatałam. Czasem potrafiłam tak zaplatać do 2-3 w nocy.
Nie moja bajka, mam za to obraz do malowania farbami akrylowymi. Bardzo precyzyjny, dużo zabawy :)
ODPOWIEDZ