Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Nino
Posty: 611
Rejestracja: 14 gru 2019, 18:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Nino »

Dokładnie. Jak przeczytałam, że masz tę kompromitującą korespondencję na męża, to pierwsza myśli, jaka mi przyszła do głowy była: Caliope, daruj sobie.... Pomódl się może i za tego kolegę ;)

Odpuścić sobie....Nie przypuszczałabym, że ten psychiczny wysiłek przynosi tyle dobra. Zawsze kojarzył mi się z poddaniem, z brakiem działania, z rezygnacją. Tymczasem przenosi on w bardzo aktywne działanie, ale na zupełnie innej płaszczyźnie: wewnętrznej, duchowej.

Gratuluję Ci trwania w trzeźwości!
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Bardzo dużo daje odpuszczenie, ucięcie tego na co nie mam wpływu i czucie się z tym dobrze. Właśnie teraz nie mam wpływu na męża który słucha rad kolegi, być może zazdrosnego o coś . Wiem jedno, że moje wysiłki nie pójdą na marne, dla mnie samej.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Właśnie czytałam o kryzysie wieku średniego, mój mąż ma wiele objawów. Tylko Bóg wie czy on zdoła się normalnie ukierunkować na życie, szkoda mi mojego synka, jest mały i będzie bardzo cierpiał jak ja kiedyś. Będzie dużo pracy z psychologiem, modlitwa z synkiem.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

W piątek mój mąż pierwszy raz nie miał kontroli nad nami, zareagował agresją że nic nie powiedziałam że gdzieś jadę. Dałam radę odpowiedzieć bez emocji że to ja zdecydowałam i miałam prawo, ale po rozmowie płakałam. Dziś przeprosił i nie wspomniał co powiedział , im bardziej się wymykamy od niego tym lepiej. Cały czas się modlę,różaniec mam przy sobie. Pozdrawiam :)
Ukasz

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Ukasz »

Postawiłaś na swoim, a mąż po kilku dniach przeprosił. To dobry znak. To nie znaczy, że już będzie dobrze, ale, odpowiadając na tytułowe pytanie, zdecydowanie warto mieć nadzieję.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Miałam jechać na weekend do mamy, ale przez tego koronowirusa się boję, bo z synem mamy astmę, a brakuje leków w aptekach. Za to postawiłam też na swoim, bo chodzę na grupę wsparcia, w razie problemów nie potrzebuję jego do życia, mam pomoc. I na razie ze wszystkim cisza co planował. Myślę że dobrze robi to że nie rozmawiamy, tylko jest jak jest.
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: s zona »

Caliope,
a moze tutaj cos znajdziesz dla siebie . wczoraj sluchalam,
zawsze cos nowego odkrywam w tych audycjach ..
pisze: 11 mar 2020, 15:37
pisze: 10 mar 2020, 9:04 Płaszczyzny jedności małżeńskiej
Iwona Niedbalska, lekarz pediatra, doradca życia rodzinnego o. Jarosław Górka, karmelita bosy
https://www.radiomaryja.pl/multimedia/a ... lzenskiej/
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Dziękuję, posłucham tego.
Dziś mam gorszy dzień, doszło do mnie że moja praca w domu i wychowywanie syna jest nic nie warte, warta jest tylko praca zawodowa. Zawierzam siebie i rodzinę Bogu, nie ustaję w modlitwie, tylko tak mogę już walczyć.
Wiedźmin

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Wiedźmin »

Caliope pisze: 12 mar 2020, 10:30 [...] doszło do mnie że moja praca w domu i wychowywanie syna jest nic nie warte, warta jest tylko praca zawodowa. [...]
Nie zgodzę się z tym twierdzeniem.
Efekty i owoce tej pracy będą widoczne - a że nie od razu - cóż - za parę/paręnaście lat na pewno.

Poza tym... już teraz ta praca z pewnością procentuje dobrą relacją z synem.

Cóż z tego, kiedy nie byłoby Cię całymi dniami w domu, na koncie miałabyś ileś zer więcej... skoro np. własny syn by Cię ignorował/nie znał / bądź nienawidził... - a do grobu i tak wypracowanej gotówki czy innych dóbr nie zabierzesz.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Jestem znów pod presją, żebym poszła do pracy na cały etat, namawia mnie teściowa, dla mnie to nie wsparcie. Praca na etat wiąże się ze zmniejszeniem kontaktu z synem i proszeniem o pomoc w razie choroby, podanie leków, wyjscia do lekarza, czy innego specjalisty,a chory jest prawie caly czas.Teraz jest problem z jednym dniem w tygodniu na moją terapię, a co dopiero praca. Jeśli będzie rozwód to będę odwlekała wyprowadzki i zmiany dla dziecka, bo nie dam na razie rady tego ogarnąć sama. Gdyby tylko syn tak nie chorował, nie potrzebował specjalistów, teraz musi znów iść do psychologa, logopedy,dentysty, ma tyle różnych dolegliwości, że naprawdę on będzie cierpiał przez niedojrzałość ojca który chce sobie zniknąć. Dla niego to jest wszystko takie proste,a mnie przeraża na ten dzień. Zawsze każdy jest mądry, a co do czego zostaję ze wszystkim sama.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Tak mnie naszło jak na to wszystko patrzę, że mój mąż teraz nie jest mi do niczego potrzebny, bo nie daje mi nic od siebie. Sama jestem mężczyzną i kobietą w jednym, wszystko sama ogarniam, od dziecka z jego problemami do wszystkiego w domu. Tylko nie mam pracy zawodowej, a tak radzę sobie sama. Nie ustaję w modlitwie, mam Bożą nadzieję, wprowadzam zmiany, ale też jak emocje opadły to myślę obiektywnie i nie panikuję, mam swoje zdanie. Nigdy też nie prosiłam i nie błagałam żeby został,mam szacunek do siebie i godność. Może mu się ten jacht znudzi kiedyś.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Chciałabym się podzielić z wami małym sukcesem. Od trzech dni rozmawiamy, najpierw na tematy dziecka, dzisiaj na tematy polskiej i zagranicznej gospodarki wobec koronowirusa i skutku pandemii. Czyli uzyskuję swoją pracą i rozwojem szacunek jako partner do rozmowy na tematy które mnie zawsze interesowały. Bez emocji, normalnie tak jak dawniej, tylko mam większy dystans. Cały czas się modlę i podchodzę na spokojnie do wszystkiego.
nałóg
Posty: 3318
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: nałóg »

Caliope pisze: 16 mar 2020, 12:33 Od trzech dni rozmawiamy, najpierw na tematy dziecka, dzisiaj na tematy polskiej i zagranicznej gospodarki wobec koronowirusa i skutku pandemii.
W kryzysie komunikację najlepiej zaczynać od tematów emocjonalnie obojętnych lub wpływających na emocje w ograniczony sposób. a takimi mogą być tematy dzieci i sytuacja ogólna. Warto dać prawo partnerowi rozmowy do innego od naszego widzenia i interpretowania sytuacji .
Ciesz się z tego i pracuj nad rozmową, dialogiem bez elementów przemocowych, bez oceniania i pouczania.
PD
Nino
Posty: 611
Rejestracja: 14 gru 2019, 18:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Nino »

Super Calipe. Tak trzymać. U mnie nie mogę mówić o przełomie, ale... byłam zmuszona poprosić męża o pomoc. Wraz z córką, w dość stresujących okolicznościach, wróciłyśmy w sobotę do kraju z zagranicy. Każda z innego miejsca na świecie. Przyleciałam późno wieczorem. Zdecydowałam się poprosić męża, aby odebrał mnie z lotniska i zawiózł do domu około 50 kilometrów. Kilka godzin później mąż odebrał córkę z dworca, gdzie musiała dotrzeć z lotniska z innego miasta.

Bardzo się bałam, czy mąż zgodzi się, tym bardziej, że nie okazał żadnego zainteresowania mną czy córką podczas wybuchu epidemii, a przecież przebywałyśmy zagranicą. Bardzo mnie to bolało, ale uznałam, że nasze bezpieczeństwo i spokojny powrót do domu po stresującej podróży oraz wydarzeniach ostatnich dni, jest ważniejszy. Postanowiłam unieść się ponad poczucie krzywdy i poprosić o pomoc, licząc się przy tym, że mąż może odmówić.

Mąż zgodził się. Czekał na lotnisku. Zachowywał się wobec mnie uprzejmie. W drodze do domu rozmawialiśmy na różne tematy, ale nie związane z nami, czy naszą sytuacją. W domu zjedliśmy razem kolację i każdy położył się spać w swoim pokoju. Nad ranem mąż wstał i przywiózł córkę. Potem położył się jeszcze na kilka godzin. Przed południem w niedzielę, gdy córka jeszcze spała, a ja byłam już na nogach, maż wstał i poprosił mnie o zrobienie kawy. Zrobiłam dwie kawy i wypiliśmy ją razem, rozmawiając bez emocji. Mąż bardzo się pilnował, aby NIE PORUSZAĆ TEMATU DZIECI. Nie zapytał o syna. Jak on się czuje i gdzie spędza ten trudny czas. Przemilczałam to. Po kawie zebraliśmy się i zawiozłam męża ( on prowadził ) do miasta, w którym obecnie pracuje i - prawdopodobnie - mieszka, a potem, naszym samochodem, wróciłam do siebie. Mamy jedno auto.

No i od tego momentu ponownie cisza, ale ja się tym nie przejmuję. Jestem szczęśliwa, że jesteśmy z córką bezpieczne w domu. Obie czujemy się dobrze. Nic nam nie dolega. Przez najbliższe dwa, trzy tygodnie, nigdzie się nie ruszamy. Mieszkamy w oddaleniu od wsi, w otoczeniu lasów. Sąsiadki zadeklarowały się zrobić nam zakupy :)

Jestem wdzięczna Bogu i Maryi, że w tych nerwach, wróciłyśmy bez przeszkód do Polski. Jestem szczęśliwa w swoim domu.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Super Nino, trzeba naprawdę pracować nad sobą, zeby były efekty. Może mam łatwiej, bo już nie raz pracowałam i czuje się dobrze sama że sobą, przed lustrem mówię sobie że jestem piękna. Nigdy nie byłam uzależniona od męża za bardzo emocjonalnie, lubiłam jak po prostu był, troszczył się o nas ,a ja o niego i syna,wspólnie spędzaliśmy czas razem. Co do tego czy mąż pyta jak się czuje syn, to szczerze nie lubię tych raportów, bo jestem pomijana jako żona, nawet osoba. Sama wiem jak czuje sie dziecko i sie nim zajmuję jak potrafię najlepiej.Miłość którą teraz czuję to miłość od Boga, inna niż od męża, bezwarunkowa, czy miałam grubsze uda, czy miałam depresję ,czy chcialam akceptacji takiej jaka jestem, Bóg zawsze kocha.
ODPOWIEDZ