Super Calipe. Tak trzymać. U mnie nie mogę mówić o przełomie, ale... byłam zmuszona poprosić męża o pomoc. Wraz z córką, w dość stresujących okolicznościach, wróciłyśmy w sobotę do kraju z zagranicy. Każda z innego miejsca na świecie. Przyleciałam późno wieczorem. Zdecydowałam się poprosić męża, aby odebrał mnie z lotniska i zawiózł do domu około 50 kilometrów. Kilka godzin później mąż odebrał córkę z dworca, gdzie musiała dotrzeć z lotniska z innego miasta.
Bardzo się bałam, czy mąż zgodzi się, tym bardziej, że nie okazał żadnego zainteresowania mną czy córką podczas wybuchu epidemii, a przecież przebywałyśmy zagranicą. Bardzo mnie to bolało, ale uznałam, że nasze bezpieczeństwo i spokojny powrót do domu po stresującej podróży oraz wydarzeniach ostatnich dni, jest ważniejszy. Postanowiłam unieść się ponad poczucie krzywdy i poprosić o pomoc, licząc się przy tym, że mąż może odmówić.
Mąż zgodził się. Czekał na lotnisku. Zachowywał się wobec mnie uprzejmie. W drodze do domu rozmawialiśmy na różne tematy, ale nie związane z nami, czy naszą sytuacją. W domu zjedliśmy razem kolację i każdy położył się spać w swoim pokoju. Nad ranem mąż wstał i przywiózł córkę. Potem położył się jeszcze na kilka godzin. Przed południem w niedzielę, gdy córka jeszcze spała, a ja byłam już na nogach, maż wstał i poprosił mnie o zrobienie kawy. Zrobiłam dwie kawy i wypiliśmy ją razem, rozmawiając bez emocji. Mąż bardzo się pilnował, aby NIE PORUSZAĆ TEMATU DZIECI. Nie zapytał o syna. Jak on się czuje i gdzie spędza ten trudny czas. Przemilczałam to. Po kawie zebraliśmy się i zawiozłam męża ( on prowadził ) do miasta, w którym obecnie pracuje i - prawdopodobnie - mieszka, a potem, naszym samochodem, wróciłam do siebie. Mamy jedno auto.
No i od tego momentu ponownie cisza, ale ja się tym nie przejmuję. Jestem szczęśliwa, że jesteśmy z córką bezpieczne w domu. Obie czujemy się dobrze. Nic nam nie dolega. Przez najbliższe dwa, trzy tygodnie, nigdzie się nie ruszamy. Mieszkamy w oddaleniu od wsi, w otoczeniu lasów. Sąsiadki zadeklarowały się zrobić nam zakupy
Jestem wdzięczna Bogu i Maryi, że w tych nerwach, wróciłyśmy bez przeszkód do Polski. Jestem szczęśliwa w swoim domu.