Marylko,marylka pisze: ↑15 sty 2020, 9:49 [...]
Dzieci wiedza naprawde dużo. Mysle że nie wszyscy doceniaja swoje dzieci myslac że sa cichociemne i gluchonieme
Dlatego widza wiedza i potrafia wyciagac wnioski
Są myślace i inteligentne
I widza że jeden rodzic płacze drugiego czesciej nie ma slyszy kłotnie podsluchuje rozmowy /nawet "idz do pokoju" nie pomaga/
a na koniec....slyszy że nic sie nie stało i to przeważnie od tego rodzica ktory jest cześciej z nimi i teoretycznie maja wiecej zaufania
Czesto slyszy "wydawało ci sie" "nie" no takiego że nie widzial co widzial..półinteligenta sie z niego robi lagodnie mowiac
[...]
"półingelitenta łagodnie mówiąc?"
Ale o kim piszesz? Piszesz z własnego doświadczenia?
Mówiłaś dzieciom, że coś im się wydawało?
Ja swoim dzieciom nie mówiłem, że "nic się nie stało" ... ani że "wydawało Ci się".
Nie wiem który rodzic chce tak okłamywać własne dziecko - myślę, że żaden.
Piszesz, że dzieci są mądre i myślące i inteligentne.
I ja się z tym jak najbardziej zgadzam.
Dlatego nie uważam za zasadne, narzucanie im "Twojej czy mojej wersji prawdy" za słuszne.
Bo "Twoja prawda" zwykle będzie wynikiem różnych filtrów, wzorców i zranień jakie doświadczyłaś.
Zupełnie inną "prawdę" przedstawiłby im Twój zdradzający mąż.
Poza tym, jak pisałem wcześniej - "ta prawda" jest bardzo zmienna w czasie.
Uważasz, że masz monopol na prawdę?
Prawda sama się obroni - nie trzeba na siłę jej imputować nikomu i rozgłaszać wszem i wobec - własnej wersji owej prawdy.
Wspomniałaś, że dziecko widzi że jeden rodzic płacze - drugiego ciągle nie ma w domu...
Dziecko doskonale widzi co się dzieje... i o ile nie imputuje mu się swojej wersji prawdy - to zwykle widzi sprawy takimi, jakimi są.
I teraz jeszcze konkret z własnego doświadczenia.
Ja naprawdę kilkukrotnie próbowałem córce wytłumaczyć, co się tak naprawdę KONKRETNIE dzieje między mną a żoną... zwłaszcza w szczycie własnego zranienia, na samotnych wakacjach 2017 na jakie pojechałem sam z dziećmi (parę tygodni po złożeniu pozwu o rozwód). Miałem kilka podejść (3?), gdzie chciałem wyrzucić ten syf z siebie, który mi ciążył... (naprawdę ciążył) - ale córka... widziałem to za każdym razem, nie chciała po prostu w to wejść... jak tylko zaczynałem trącać tę nutę - ona robiła uniki. Nie wiem, czy to wypierała, czy nie chciała, czy ją to nudziło, czy nie chciała abym burzył obrazu jej mamy jaki miała w głowie... nie wnikam - ale nic poza tym, że "między mamą a tatą się nie układa" (choć to i tak przecież widziała) - nie padło z moich ust.... ale teraz kiedy minęło 2.5 roku od tamtego czasu ... uważam, że moja córka postąpiła bardzo mądrze, broniąc się przed "wylaniem mojej wersji prawdy" na jej głowę.