Unieważnić czy ratować?...

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

krople rosy

Re: Unieważnić czy ratować?...

Post autor: krople rosy »

krople rosy pisze: 22 sty 2020, 9:04 Ale może warto podejść do tego racjonalnie i jak pisze Mare1966 skonfrontować męża z perspektywą wychowywania nie swojego dziecka i w końcu z rutyną, codziennoscią i zwykłymi problemami które na pewno przyjdą gdy już zamieszka z tą kobietą , z którą będzie na co dzień a nie w ukryciu czy też wzdychając do wspomnień .
Do tego dodałabym jeszcze jedno racjonalne pytanie: w co warto zainwestować? Jesli jest również człowiekiem wierzącym to; która inwestycja podoba się Bogu?
Gdzie warto zaangażować swoje myśli, energię, wysiłek i siebie samego?
Przy czym oboje musielibyście się wziąć ostro do pracy.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13361
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Unieważnić czy ratować?...

Post autor: Nirwanna »

mare1966 pisze: 22 sty 2020, 11:47 Widzę ,
że dalej na siłę "leczymy męża" Chryzantemy ,
jak się nie da swojego .
Mare, a to nie jest tak, że "oceniamy" pejoratywnie tych, co się z nami nie zgadzają, wrzucając sarkastyczne uwagi?

Może warto skupić się na dzieleniu się własnym doświadczeniem, i budowaniem postawy akceptacji, że ktoś inny ma inne, własne doświadczenia?
Bo tak się składa, że tak właśnie wygląda pomoc w Sycharze.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
SiSi
Posty: 346
Rejestracja: 06 sie 2018, 9:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Unieważnić czy ratować?...

Post autor: SiSi »

Witaj Chryzantemo,
Bardzo mi przykro z powodu Twojej trudnej sytuacji.
Temat uzależnienia to temat poważny i trudny.
Myślę, że warto korzystać w tym temacie z informacji od osób, które mają na ten temat wiedzę.
Osoba uzależniona to osoba chora i nie można traktować jej inaczej - chory potrzebuje leczenia.
Każdy, z dobrą intencją ( tak myślę) chciałby pomóc.
Myślę sobie, że jednak warto w natłoku informacji, wybrać te, które oparte są na wiedzy i doświadczeniu.
Pozdrawiam serdecznie
mare1966
Posty: 1579
Rejestracja: 04 lut 2017, 14:58
Płeć: Mężczyzna

Re: Unieważnić czy ratować?...

Post autor: mare1966 »

Nirwanna pisze: 22 sty 2020, 12:08

Może warto skupić się na dzieleniu się własnym doświadczeniem, i budowaniem postawy akceptacji, że ktoś inny ma inne, własne doświadczenia?
Bo tak się składa, że tak właśnie wygląda pomoc w Sycharze.

Nirwanno ,
ja się skupiam TYLKO I WYŁĄCZNIE na tym co pisze Chryzantema .
To jest dla mnie najważniejsze źródło informacji i jedyne ,
tym bardziej iż mąż się tu nie wypowiada z oczywistych względów .
Tak podchodzę do każdego nowego wątku ,
a każdy jest dla mnie NOWY jak tabula rasa .

Cenię i szanuję tak cudze jak i własne doświadczenia ,
ale wyłącznie jako warunkowo wspomagające .
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Unieważnić czy ratować?...

Post autor: Ruta »

mare1966 pisze: 22 sty 2020, 9:52
Ruta pisze: 22 sty 2020, 0:37
Są tu na forum mężczyźni którzy twierdzą jednak, że dla nich porno nie przeważało, że mając wybór zawsze wybierali żonę. I wierzę im. Tyle że znaczna większość mężczyzn tak nie ma. Pewnie oprócz uzależnienia dochodzą jeszcze inne czynniki, utożsamianie żony z matką, lęk przed kobietami i inne zaburzenia, np. syndrom Madonny i ladacznicy też dość częsty u mężczyzn z problemem uzależnienia od porno.

ZNACZNA WIĘKSZOŚĆ ??? :shock:
Ruto ,
na jakiej podstawie tak twierdzisz ?

Czasem się zastanawiam czy aby lekarz nie jest bardziej chory od pacjenta .
Doprecyzuję: znaczna większość UZALEŻNIENIONYCH od pornografii mężczyzn tak nie ma. Wybierają w większości porno zamiast seksu z żoną, a niektórzy z nich dodatkowo seks bez relacji, tu już różnie, płatny, przypadkowy, ze zmienianymi co jakiś czas kochankami. Seks pornograficzny. Przy czym nie jest to wybór, tylko przymus wynikający z nałogu.
Są też skrajne przypadki, gdy "wybór" obejmuje takie zachowania, które łamią prawo, przemoc. Skąd wiem?
Z relacji samych uzależnionych, ich żon i bliskich im osób. Z książek, raportów i relacji specjalistów zajmujących się problemem. Naprawdę dużo czasu poświęciłam na to, aby zrozumieć co dzieje się z moim mężem. I że mną. I nadal go poświęcam.
Nie czuję się lekarzem. Nie stawiam diagnoz. Opisuję swoje bardzo przykre doświadczenia z mojego własnego małżeństwa. Oraz dzielę się tą wiedzą, którą dotąd udało mi się uzyskać.
mare1966
Posty: 1579
Rejestracja: 04 lut 2017, 14:58
Płeć: Mężczyzna

Re: Unieważnić czy ratować?...

Post autor: mare1966 »

Ruto , pomiędzy
Tyle , że znaczna większość mężczyzn tak nie ma.
a
Tyle , że znaczna większość UZALEŻNIENIONYCH od pornografii mężczyzn tak nie ma.
jest ZASADNICZA różnica , chyba się zgodzisz .

------------------------------------------
Ruta pisze :
"Naprawdę dużo czasu poświęciłam na to, aby zrozumieć co dzieje się z moim mężem. I że mną. I nadal go poświęcam."

Nie podważam cudzych doświadczeń , starań itd.
Tyle , że
ty to nie Chryzantema
twój mąż to nie mąż Chryzantemy
a wasza sytuacja
to nie sytuacja ich .

Skoro już o lekarzach ,
to nie leczy się następnego pacjenta
na podstawie wywiadu i chorób dziewięciu poprzednich .
Najpierw lekarz pyta ( przynajmniej powinien ) :
co PANI ( Panu ) dolega .
I nie zaczyna od recepty i skierowania do specjalisty .

A tu kilka postów Chryzantemy
i stos recept i skierować .
Ktoś za to bierze odpowiedzialność ?
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Unieważnić czy ratować?...

Post autor: Ruta »

mare1966 pisze: 22 sty 2020, 18:24 Ruto , pomiędzy
Tyle , że znaczna większość mężczyzn tak nie ma.
a
Tyle , że znaczna większość UZALEŻNIENIONYCH od pornografii mężczyzn tak nie ma.
jest ZASADNICZA różnica , chyba się zgodzisz .

------------------------------------------
Ruta pisze :
"Naprawdę dużo czasu poświęciłam na to, aby zrozumieć co dzieje się z moim mężem. I że mną. I nadal go poświęcam."

Nie podważam cudzych doświadczeń , starań itd.
Tyle , że
ty to nie Chryzantema
twój mąż to nie mąż Chryzantemy
a wasza sytuacja
to nie sytuacja ich .

Skoro już o lekarzach ,
to nie leczy się następnego pacjenta
na podstawie wywiadu i chorób dziewięciu poprzednich .
Najpierw lekarz pyta ( przynajmniej powinien ) :
co PANI ( Panu ) dolega .
I nie zaczyna od recepty i skierowania do specjalisty .

A tu kilka postów Chryzantemy
i stos recept i skierować .
Ktoś za to bierze odpowiedzialność ?
Mare, nie rozumiem twojego wzburzenia tym, co napisałam. Napisałam tylko o swoim doświadczeniu i problemach jakie pornografia spowodowała w moim małżeństwie. Nie stawiam diagnoz, nie daję recept.
Mój mąż twierdził, że jeśli współżyje, to nie potrzebuje ani pornografii ani masturbacji. A pornografia to nieszkodliwe hobby i rodzaj rozrywki dla mężczyzn. Do czasu, aż zaczął preferować pornografię zamiast relacji i bliskości.
Wielu uzależnionych mężczyzn na tym etapie wchodzi w nowe relacje, w których stają się "uzdrowieni" i nagle znów są zdolni do seksu - co utwierdza ich w tym, że problem był w żonie, nie w pornografii. Do czasu, aż problem nie wróci także w tej nowej relacji.

Nie wierzę w nieszkodliwe oglądanie pornografii, operuje ona na zbyt wrażliwych obszarach i dla mózgu jest jak ciężki narkotyk. Do tego zmienia człowieka i jego reakcje oraz preferencje w jednym z najważniejszych obszarów w życiu - w obrębie seksualności i relacji. Tak jak nie ma nieszkodliwego palenia papierosów i jak nie ma nieszkodliwego używania narkotyków, tak nie ma bezpiecznych dawek pornografii.

Sądzę, że tak jak przyjmujesz nauczanie Kościoła w zakresie czystości przedmałżeńskiej, tak przyjmujesz nauczanie odnośnie pornografii - jej oglądanie jest grzechem. Zawsze. W każdej dawce. Zatruwa człowieka i godzi w jego godność. Oglądającego i tego kto na filmie jest utrwalony. Więc tym bardziej nie rozumiem o co w zasadzie się tu spierać? Nikt rozsądny nie stwierdzi, że pornografia nie szkodzi i jest obojętna moralnie.

Jeśli jednak się mylę i masz problem z przyjęciem nauczania Kościoła w zakresie pornografii, jest także nauka. Przeprowadzono wiele badań, które mechanizmy działania pornografii tłumaczą - wiemy coraz więcej dlaczego destrukcja następuje, jak zmienia się chemia mózgu, jak zmieniają się preferencje i jak dochodzi do destrukcyjnych uwarunkowań u osoby uzależnionej od pornografii. Wiemy też sporo o tym jak działa mechanizm nałogu, wyparcia problemu, jak niszczy relację. Jak każdy nałóg, także uzależnienie od pornografii ma swoje określone scenariusze, które realizują się w życiu osób uzależnionych i ich bliskich. Jest też określony zestaw iluzji, zaprzeczania uzależnieniu, przenoszenia odpowiedzialności na innych.

Jeśli nauka też budzi wątpliwości, np. że względu na jakość i wiarygodność badań na których się opiera, są jeszcze relacje osób dotkniętych problemem: uzależnionych, ich bliskich, ich ofiar, osób wykorzystanych przez przemysł pornograficzny oraz osób które z pornografii się wyrwały i świadczą teraz, czym ona jest i jak zaważyła na ich życiu.

Wracając do problemu Chryzantemy - nie potrafię się odnieść do wszystkich podniesionych przez Chryzantemę kwestii. Wiem tylko, że jeśli w związku pojawia się pornografia, zawsze jest ona problemem i zawsze relację niszczy. To nie jest pistolet maszynowy, tylko atomówka. I że zawsze warto ustalić, na jakim etapie jest osoba która pornografię ogląda - czy jest to etap, w którym może się jeszcze wycofać, czy jest to już uzależnienie. Jeśli problemem jest uzależnienie, sprawa jest poważna i nie da się jej pominąć, naprawiać innych sfer relacji i zamykać oczu.

Natomiast nie twierdzę, że mąż Chryzantemy jest uzależniony od pornografii. Wiemy, że jej używa i że używał jej jeszcze przed wejściem w małżeństwo. Nie widzę powodu by nie ufać w tym względzie autorce wątku.
Nie rozumiem w tym kontekście Twoich kategorycznych twierdzeń Mare. Twierdzisz kategorycznie, że mąż autorki wątku na pewno nie jest uzależniony od pornografii, skoro jest zdolny do współżycia z kobietą. Przykro mi, ale to nie jest żaden dowód na brak uzależnienia - a romans przy niezdolności do nawiązania relacji z żoną jest często jednym z przejawów uzależnienia od pornografii. Kobiety, które żyły lub wciąż żyją z problemem uzależnienia męża, w relacji Chryzantemy widzą trochę takich niepokojących sygnałów. Jednak Mare zauważ, że każda z nas odwołuje się do swoich doświadczeń i nie stawia diagnozy, ale np. proponuje kontakt z Al-Anon. Udział żony w takim spotkaniu może pomóc rozwiać wątpliwości i na pewno nawet gdy okaże się, że problemu uzależnienia w małżeństwie autorki wątku nie ma, nie wpłynie na nikogo destrukcyjnie - ani na żonę, ani na męża.

Mam i ja Mare do ciebie jedno pytanie. Dlaczego sądzisz, że pornografia nie ma znaczenia, że należy się nią nie zajmować, gdy w relacji jest kryzys i wiemy, że jest w życiu małżonków obecna? Czy wynika to z twoich doświadczeń, że np. pominięcie tej kwestii komuś pomogło? Czy są jacyś terapeuci, naukowcy, duchowni - którym ufasz i którzy taką drogę proponują? Moje pytanie nie jest złośliwe. Naprawdę interesuje mnie twój punkt widzenia oraz to, na czym jest oparty. Mój obraz wynika z moich bardzo osobistych doświadczeń i możliwe, że czegoś nie dostrzegam lub, że dostrzegam zbyt wiele.
Mam nadzieję, że udało mi się przybliżyć Tobie mój punkt widzenia na pornografię. I naprawdę jestem otwarta na to, aby zapoznać się z twoim.
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Unieważnić czy ratować?...

Post autor: s zona »

s zona pisze: 12 sty 2020, 14:31

Wiedzminie,
masz racje ... niestety na tym etapie " amoku " to chyba nic nie da .. Zaslepienie odbiera zdrowy rozsadek ...
Dzieki za sprostowanie :)
Wole pisac publicznie, bo wtedy jest szansa ,ze Ktos mnie naprostuje i nie zrobie krzywdy swoimi sugestiami :?

Przy okazji ....pamietam, jak kiedys " zaproponowalam " Tacie mniej niz zero " zeby sie ogarnal .. okazalo sie,ze ma depresje i dzieki Bogu,ze to naprawiono publicznie .. Pavel i inni wyjasnili, ze to nie tak nalezy . Przeprosilam, ale niesmak pozostal ..

Drugi raz zasugerowalam a wlasciwie doradzalam o zgrozo ciezarnej dziewczynie - Nnn - wspolna jazde z kowalska, zeby uniknac kretactwa meza .. .. Wyprostowano mnie publicznie a i dziewczyna byla roztropna ...Przeprosilam jw ...

Teraz jestem b ostrozna, zeby dzielac sie swoimi przykladami, ktore u mnie przyniosly naprawe, bardziej nie zadzkodzic .. zeby ktos nie zniszczyl swojego malzenstwa ,zamiast naprawiac ..

Dotyczy to tez pv... to mile ,ze ktos pisze, pyta itd ..Troche takie polechtane ego . Ale osobiscie obawiam sie, zeby nie narobic komus jeszcze wiekszej szkody .. To jest jednak duze niebezpieczenstwo ,ze tej mojej " sugesti " na pv nikt nie zweryfikuje .. a pamietam w jakim stanie emocjonalnym wtedy bylam ..nawet nie wiem, czy mozna to nasze zdruzgotanie w tym pierwszym momencie porownac do amoku .. U mnie bylo jakies "oglupienie" sytuacja ... gdyby wtedy ktos mi doradzil - cos glupiego - zrob tak i tak .. to pewnie posluchalabym ..
Dzieki Bogu ,ze Opatrznosc stawiala madrych ludzi na mojej drodze :D


Moze bardziej warto zachecic do szukania sposobu ..
Mysle ,ze wczesniej polecane Rekolekcje z PP Pulikowskim moglyby byc takim odbiciem sie do gory ...

Chryzantemo, a moze warto zrobic cos dla Siebie i np odpoczac i nabrac sil... moze wiedzy o Sobie podczas takiego WE
Kwiatuszek pisze: 04 sty 2020, 14:54 Szczęść Boże,

Drogie Sycharowiczki ,

pragniemy zaprosić Was na REKOLEKCJE DLA KOBIET które, odbędą się w dniach 21-23.02,2020 r. w domu rekolekcyjnym im.Bł. Franciszki Siedliskiej w Żdżarach , 26-420 Nowe Miasto nad Pilicą .

Temat rekolekcji "KOBIETA MARZENIE BOGA".

W dniu 22.02.2020 r. wykłady a następnie warsztaty poprowadzi s.Anna Maria Pudełko

Ponad to, poznamy również kobiety ,które opowiedzą nam o swoich pasjach ...będzie również czas na rozmowy przy kubku herbaty czy kawy :)


Mamy zarezerwowanych 50 miejsc .

Koszt rekolekcji 185 zł

Zapisy rozpoczniemy w dniu 19.01.2020 o godzinie 19.00


Z POWODU OGRANICZONEJ LICZBY MIEJSC NA REKOLEKCJE ZAPRASZAMY TYLKO KOBIETY NALEŻĄCE DO WTM SYCHAR.
Z TEGO SAMEGO POWODU, NIE MA MOŻLIWOŚCI PRZYJAZDU Z DZIEĆMI



ZAPRASZAMY :)
Westchne w modlitwie ...
mare1966
Posty: 1579
Rejestracja: 04 lut 2017, 14:58
Płeć: Mężczyzna

Re: Unieważnić czy ratować?...

Post autor: mare1966 »

Tak jak pisałem wcześniej ,
dla mnie najważniejsze są w tym wątku problemy Chryzantemy
i jej małżeństwa .
Skupiam się więc głównie na jej postach .
W małżeństwie autorki pojawiła się trzecia osoba
i to jest uważam główne zagrożenie .

------------------------------------------------------------------------
Ruto ,
nie jestem wzburzony , jestem spokojny .
Nigdzie nie pisałem , że pornografia jest nieszkodliwa .
Pisałem natomiast , że nie to uważam za główny problem małżeństwa Chryzantemy .

W pewnym momencie sama sobie przeczysz , piszesz :
"Natomiast nie twierdzę, że mąż Chryzantemy jest uzależniony od pornografii. Wiemy, że jej używa i że używał jej jeszcze przed wejściem w małżeństwo. Nie widzę powodu by nie ufać w tym względzie autorce wątku.
Nie rozumiem w tym kontekście Twoich kategorycznych twierdzeń Mare. Twierdzisz kategorycznie, że mąż autorki wątku na pewno nie jest uzależniony od pornografii, skoro jest zdolny do współżycia z kobietą. Przykro mi, ale to nie jest żaden dowód na brak uzależnienia - a romans przy niezdolności do nawiązania relacji z żoną jest często jednym z przejawów uzależnienia od pornografii. "
Ruta pyta :
"Mam i ja Mare do ciebie jedno pytanie. Dlaczego sądzisz, że pornografia nie ma znaczenia, że należy się nią nie zajmować, gdy w relacji jest kryzys i wiemy, że jest w życiu małżonków obecna?"
Ty błędnie sądzisz , o tym
co ja sądzę ( piszę ) . W tym główny problem pomiędzy nami .

======================================================================
krople rosy

Re: Unieważnić czy ratować?...

Post autor: krople rosy »

mare1966 pisze: 22 sty 2020, 18:24 Nie podważam cudzych doświadczeń , starań itd.
Tyle , że
ty to nie Chryzantema
twój mąż to nie mąż Chryzantemy
a wasza sytuacja
to nie sytuacja ich .
Ja też widzę tę tendencję na forum: traktowanie swojej historii jako szablonu który się przystawia do innych historii. I też często podkreslam, że ludzie są rózni i historie ludzkie są rózne, rózne są podejścia, charaktery, temperamenty , rózne też są przyczyny kryzysów i rozpadu małżeństwa. Ale najłatwiej pójść na skróty i obarczyć winą jeden konkretny grzech. A tych grzechów w małżeństwie i to po obu stronach może być cała masa. Także po stronie współmałżonka który widzi siebie w pozycji ofiary a drugiego jako agresora i jedynego odpowiedzialnego za kryzys.

Dobrze byłoby poczekać na Autorkę wątku by kontynuowała podjety problem i ustosunkowała się do postów. Bo takie pisanie między sobą bez udziału samego zainteresowanego nie ma sensu.
nałóg
Posty: 3358
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Unieważnić czy ratować?...

Post autor: nałóg »

Ruta pisze: 23 sty 2020, 0:03 Wiemy też sporo o tym jak działa mechanizm nałogu, wyparcia problemu, jak niszczy relację. Jak każdy nałóg, także uzależnienie od pornografii ma swoje określone scenariusze, które realizują się w życiu osób uzależnionych i ich bliskich. Jest też określony zestaw iluzji, zaprzeczania uzależnieniu, przenoszenia odpowiedzialności na innych.
to ja dodam do tego, że tak naprawdę mechanizmy działające w uzależnieniach są bardzo podobne a nawet w wielu zakresach tożsame .
Tożsame w zakresie kompulsywnego , nałogowego regulowania uczuć i emocji przy pomocy czynnika zewnętrznego np. chemicznego (alkohol, narkotyki, leki, papierosy) lub od zachowań (hazard, seksoholizm, pornografia, zakupomania, internet, pracoholizm , skrupulanctwo , czy wiele innych "holizmów").
Te czynniki zewnętrzne są widoczne stosunkowo szybko ,natomiast te 'zachowaniowe" mogą być nawet postrzegane przez otoczenie jako prawidłowe(np.pracoholizm) a już umiejętnie skrywane przez osobę wchodząca w uzależnienie są trudno zauważalne.
Pornografia i onanizm jest skrywany a istnieje też pewna grupa pseudonaukowców i "popaprańców" którzy głoszą teorie o braku szkodliwości lub nawet dających pożądane pozytywne efekty w relacji i służące rozładowaniu napięcia.
BZDURA.

Chciałbym też przypomnieć ,że pornografia i seksoholizm dotyczy też i kobiet choć pewnie w mniejszym zakresie lecz jest równie destrukcyjny jak i u mężczyzn .

Jak działa taka iluzja? jakiś czas temu pewna kobieta udowadniała albo starała się mi przestawić jej uzależnienie od pornografii i seksoholizm jako cos co uatrakcyjnia jej relacje z mężem i zapobiega znudzeniu w pożyciu. Tak też można.

Utożsamiam się z tym co napisała Ruta o wpływie i skutkach nałogu na relacje małżeńskie .
PD
krople rosy

Re: Unieważnić czy ratować?...

Post autor: krople rosy »

I co te wykłady mają wnieść w wątek Autorki? Bo równie dobrze internet roi się od tego typu informacji nt; szkodliwości pornografii i można sobie czytać w nieskończoność.
Co ma zrobić Autorka? sztampowo wiercić dziurę by mąż zaczął się leczyć? To wszystko?
I co dalej?
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Unieważnić czy ratować?...

Post autor: Ruta »

krople rosy pisze: 23 sty 2020, 9:45 I co te wykłady mają wnieść w wątek Autorki? Bo równie dobrze internet roi się od tego typu informacji nt; szkodliwości pornografii i można sobie czytać w nieskończoność.
Co ma zrobić Autorka? sztampowo wiercić dziurę by mąż zaczął się leczyć? To wszystko?
I co dalej?
Absolutnie nie wiercić dziury w brzuchu o podjęcie terapii. To nie działa, choć jest pierwszym i szczerym odruchem osób, które obawiają się, że bliska osoba ma problem uzależnienia. Dobre intencje w tym przypadku zwykle kończą się katastrofą.
Jeśli podejrzewam, że bliska osoba jest uzależniona, to zaczynam od zdobycia wiedzy o tym uzależnieniu. Oraz o tym jak wpływa ono na mnie, co we mnie zmienia, jakie mechanizmy działają, jakie mogą działać.
Mój błąd przez parę ładnych lat polegał na tym, że zdobywałam wiedzę, ale moim celem było nakłonienie męża do terapii. Co mi się udało, ale terapia podejmowana z przyczyn zewnętrznych nie działa. No i nie zadziałała...
Starannie natomiast pomijałam wszystko co odnosiło się do mnie. Teraz zajmuję się swoim zdrowieniem ze współuzależnienia, uczę się mechanizmów jakie działają w relacjach z uzależnionym, aby umieć im nie ulegać. To mozolna praca, wciąż jestem na początku.
Więc odpowiedź co robić, brzmi chyba tak samo jak w przypadku każdego innego kryzysu w małżeństwie: zająć się sobą. Starannie, z miłością. Wzmocnić relację z Bogiem. Kochać.

Mi pomaga także obniżenie reaktywności. Emocje podpowiadają aby reagować już, natychmiast, aby coś robić, ratować, tłumaczyć, działać. Tu pomocną jest lista Zerty - bo ona jest właśnie o tym. Na pewno pozwala nie pogłębiać kryzysu przez nieprzemyślane działanie w silnych emocjach.
krople rosy

Re: Unieważnić czy ratować?...

Post autor: krople rosy »

Ruta pisze: 23 sty 2020, 10:54 Absolutnie nie wiercić dziury w brzuchu o podjęcie terapii. To nie działa, choć jest pierwszym i szczerym odruchem osób, które obawiają się, że bliska osoba ma problem uzależnienia. Dobre intencje w tym przypadku zwykle kończą się katastrofą.
Dokładnie tak. Pokusa , by zadziałać szybko i by szybko zadziałał współmałżonek jest niszczącą presją zarówno dla pokrzywdzonego jak i dla osoby z problemem. Nasatwienie skoncentrowane na współmałżonku i na jego naprawie powoduje bunt, złość i oddalanie się od ,,agresora'' bo tak własnie może być postrzegany współmałżonek chcący ,,pomóc''. A i sama ,,pomoc'' skrzywdzonego staje się z czasem jego obsesją która doprowadza go powoli do rozstroju zdrowia i psychiki.
Dlatego często zabieram głos i apeluję o stonowanie tonu i emocji w poradach.
Ruta pisze: 23 sty 2020, 10:54 Jeśli podejrzewam, że bliska osoba jest uzależniona, to zaczynam od zdobycia wiedzy o tym uzależnieniu. Oraz o tym jak wpływa ono na mnie, co we mnie zmienia, jakie mechanizmy działają, jakie mogą działać.
A do tej swiadomości i wiedzy osoba chora czy z pewnymi problemami musi dojść sama . Musi to poczuć sama w sobie. Żadna zmiana powodowana presją, groźbami i szantażami nie jest zmianą wartościową i wiarygodną. Nawrócenie musi być autentyczne.
Sam Jezus często na kartach ewangelii pytał: ,,Czy chcesz?''
A chcieć może tylko człwoiek który ma żyzną glebę swojego serca ( czyli gotowego na przyjęcie prawdy o sobie samym i pójście w dobrym kierunku.

,,Gdy zebrał się wielki tłum i z miast przychodzili do Niego; rzekł w przypowieściach: 5 «Siewca wyszedł siać ziarno. A gdy siał, jedno padło na drogę i zostało podeptane, a ptaki powietrzne wydziobały je. 6 Inne padło na skałę i gdy wzeszło, uschło, bo nie miało wilgoci. 7 Inne znowu padło między ciernie, a ciernie razem z nim wyrosły i zagłuszyły je. 8 Inne w końcu padło na ziemię żyzną i gdy wzrosło, wydało plon stokrotny». Przy tych słowach wołał: «Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha!» Łk 8, 4-8

I tak, zająć się sobą. Także w aspekcie mojego udziału w kryzysie . Ogladać problem z każdej strony.
Nie przybierać togi sędziego a kochajacego współtowarzysza który również ma świadomość swoich grzechów, dysfunkcji, braków.
nałóg
Posty: 3358
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Unieważnić czy ratować?...

Post autor: nałóg »

krople rosy pisze: 23 sty 2020, 9:45 I co te wykłady mają wnieść w wątek Autorki? Bo równie dobrze internet roi się od tego typu informacji nt; szkodliwości pornografii i można sobie czytać w nieskończoność.

KR, czy to sarkazm? Autorka jest tu, na określonym forum i tu pisząc liczy zapewne na zwroty.
krople rosy pisze: 23 sty 2020, 9:45 Co ma zrobić Autorka?
Wg mojego rozumienia schematów kryzysu autorka może pozyskać wiedzę ,uzyskać wsparcie od innych uczestników forum którzy dzielą się swoimi doświadczeniami w sytuacjach podobnych do opisywanych przez autorkę(Chryzantemę)
krople rosy pisze: 23 sty 2020, 9:45 sztampowo wiercić dziurę by mąż zaczął się leczyć? To wszystko?
a może np. podejmować wysiłek aby zmienić swoje postawy wobec męża które mogą skutkować podjęciu przez niego decyzji o otwarciu się na pomoc i leczenie. Może "podbijać dno" i nie chronić męża przed konsekwencjami , nie trzymać w tajemnicy wobec bliskich powodów kryzysu. Może zadbać o siebie, o wyzbycie się poczucia winy, poczucia krzywdy ,o pozyskanie narzędzi jak sobie radzić w tej sytuacji ostrego kryzysu. Może poszukać tematycznej grupy wsparcia. Może zadbać o zabezpieczenie materialne dla siebie i dzieci, swoje i ich zdrowie psychiczne aby uodpornić je na skutki kryzysu w małżeństwie ich rodziców i rodzinie.
krople rosy pisze: 23 sty 2020, 9:45 I co dalej?
Może modlić się o Pogodę Ducha aby godziła się z tym czego nie może zmienić, odwagę aby zmieniała to co może zmienić i mądrość aby odróżniała jedno od drugiego.
PD
ODPOWIEDZ