cd.

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Beata1981
Posty: 18
Rejestracja: 11 lip 2017, 23:21
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Jak walczyć?

Post autor: Beata1981 »

Trafiłam na ta stronę kilka tygodni temu. Czytam świadectwa. Czytam co piszecie, jakie jest Wasze doświadczenie. Postanowiłam, że opiszę moja sytuację.
Poznaliśmy się z mężem kilka lat temu przez internet. Zaczęliśmy rozmawiać. Spotkaliśmy się. Przypadliśmy sobie do gustu. On mieszkał za granica od kilkunastu lat. Pojechałam do niego na miesiąc, później on przyjechał do mnie a jeszcze później przeprowadził się do mnie porzucając tam wszystko. Po pół roku zaszłam w ciąże. Bardzo szybko. To był szok bo ani ja nie byłam na to gotowa ani on. Zaczęły sie sprzeczki, kłótnie. Moje oczekiwania wygórowane. Źle go traktowałam ale tez i sama źle się czułam w tej sytuacji. S. postanowił wyjechać do pracy do innego miasta, jak się ostatnio przyznał chciał w ogóle odejść ale jakoś moje łzy, ciążą obudziły w nim odpowiedzialność. Przyjeżdżał na weekendy. Sytuacja się unormowała i było dobrze między nami. Cieszyliśmy się ciążą. Po porodzie mąż podjął decyzje, że wraca za granicę. chciał, żebym jechała z nim. Pojechałam. Mieszkaliśmy tam 3,5 roku. W między czasie zapragnęłam ślubu kościelnego. Mąż przyjął bierzmowanie i chodził na nauki chociaż mu to nie leżało to zrobił to dla mnie. Pojechałam do Polski przygotować ślub , maż odkładał pieniądze. Wzięliśmy ślub. Było cudownie. Mąż byl bardzo wzruszony i było to chyba najpiękniejsza noc w naszym życiu. Był szczęśliwy i ja także. Po ślubie wróciliśmy za granicę. Zaszłam w ciąże. Żyło mi sie tam trudno. Mąż nie był zbyt towarzyski wiec nie mieliśmy tam znajomych. Zajmowałam sie dzieckiem i czekałam , az wróci z pracy. Przeszkadzało mi to. Mąz nie bardzo też chciał po pracy robić jakieś aktywności wszędzie musiałam go wyciągać. Był zmęczony a ja znudzona wiecznym czekaniem na niego. Sprawa sie nawarstwiałam i tym razem ja powiedziałam, że chce wracać do Polski zacząć zyc normalnie. Wróciłam. Decyzji nie odwołałam. Na szczęście lub nieszczęście mąż dostał dobrze płatna propozycje pracy w Polsce. Przyjechał tu także. Pracował w innym mieście i przyjeżdżał na weekendy do nas. My jeździłyśmy do niego na stancję. Praca była wymagająca po 14 h dziennie, zmianowa . Pracował tylko i spał ale kusiła nas kasa. W tedy tez jeszcze było między nami dobrze choć juz sie psuło. Zaczęliśmy sie oddalać jego życie polegało na pracy , moje i dzieci na co prawda życie w komforcie ale wiecznie same. Nie chciałam wyprowadzać sie do niego bo bałam sie tego , że wiecznie będę tam sama z dwójka dzieci. młodsza córka zaczęła mocno chorować. Leżałam z nią po szpitalach. Starszą córką zajmowali sie moi rodzice i On w weekendy. Byl to bardzo trudny czas. Wiec przeprowadzka tam sie odwlekła. Później miała sie skończyć praca mężowi wiec nie było sie po co tam z dziećmi szarpać. I tak z rożnych powodów nasze życie było weekendowe. Narastały pretensje. sytuacja trwała 3 lata ale nie było Źle. Absolutny upadek nastąpił później. Skończył sie mężowi kontrakt. Wymyślił, że weźmiemy duży kredyt i on otworzy swój biznes w rodzinnej miejscowości. Dostał tam dom po zmarłym dziecku i miał marzenie tu wrócić i zaistnieć. Ja się opierałam. Nie chciałam tu mieszkać. Dom był w strasznym stanie i bardzo daleko od moich rodzinnych stron. To kolejny mój błąd był. Ostatecznie powiedziałam nie przemyślanie ok. Pomyślałam jakoś to będzie. ułoży. Pomyślałam, że jak się nie zgodzę to do końca życia będzie mi wypominał, że przeze mnie nie zrealizował swoich marzeń. On chciał ten biznes , żeby zapewnić nam przyszłość. Wziął kredyt. Przyjechał tu. Mial przygotować ten dom i rozkręcić firmę. W między czasie ja znalazłam prace nowa ale tam. Pół roku zajeło mu przygotowanie gruntu pod firmę w domu nei zrobił nic. Nie wiem co robił, że to wszystko było takie rozlazłe. Nie mógł sie zebrać. Przyjeżdżał do nas my do niego ale nie było tu zbytnich warunków do życia ani pieniędzy na remont. Ja miałam w wakacje sie sprowadzić z dziećmy. Niestety ponieważ po kierowałam sie myśleniem przyziemnym czyli, że mąż nic nie zrobił w domu tu, dostałam propozycje pracy wiec pieniędzmi i jakby swoimi marzeniami bo była to praca o jakiej marzyłam, i komfortem swoim i dzieci bo tam w domu miałyśmy wygodnie porozmawiałam z mężem, że jeszcze odwleczemy nasz przyjazd aż on urządzi ten dom, zęby nadawał ie do życia.
To był początek końca. Mąz burknął, że mu sie to nie podoba ale tez jakos sie nie postawił mocno. Ja się wahałam długo. Rozesłałam cv i powiedziałam, że jak ktoś sie odezwie to tam pojadę. Nikt sie nie odezwał. Zostałam. Po wakacjach wróciłam do siebie do domu z dzieciakami. Szkoła , przedszkole, moja praca. W nowej pracy i w sytacji samej z dziećmi było ciężko na początku. Bardzo. Mężowi tuta j tez było ciężko. Biznes nie szedł, kasa sie skończyła, żył tu bardzo biednie. walczył o klientów. Codziennie rozmawialiśmy , codziennie jakos próbowałam go pocieszać albo doradzać a on mi. Oczywiście to nędzna relacja ale była. Mąż był przygnębiony. Pocieszałam go, składałam to na karb tego, że ma mało klientów. Projektowaliśmy reklamy, pożyczałam pieniądze od rodziców dla niego. Mąż w tym czasie nie wysyłał mi pieniędzy bo wszystko miało iść w warsztat a ja ze swojej pensji utrzymywałam siebie i dzieci. Mogła m mu wysyłać pieniądze bo było mu ciężko ale nie byłam zbyt oszczędna.:( Nie było mnie przy nim. Od wakacji przyjechał dopiero w grudniu na święta. na około 2 tyg. Był markotny ale tez zwalałam tu na to niepewna nasza syt. finansową. Musze dodać, że byłam pewna mojego męża. Był uczciwy, solidny, pracowity. Nie spodziewałam się niczego. W styczniu mial pewnąs ytuacje ze był nie daleko nas 2 h pociagiem ale nie przyjechał bo sieszył do do pracyy. Złościłam sie ale nie przyjechał. W lutym powiedziałam mojej dyr. ze potrzebuje wolnego bo wyprowadzam się i jade szukać pracy do męża. Powiedział to mężowi, ze przyjeżdżam. Na co on powiedział, żebym sie wstrzymała , że on przyjedzie do mnie. Przyjechał i powiedział, ze chce rozstania, że sie wypalił, ze mnie juz nie kocha, że ma pustkę w sobie. Płakałam strasznie i on plakał i mnie przepraszał, e sam już nie wie, że żle robi. Rano jednak znowu był jak ściana. Wróciłd o decyzji, która tyle czasu przemyśliwał i podjął decyzję. Powiedziałam, że jade z nim i tak miałam wolne złożyc te podania o prace. Rozwiozłam cv. Ten tydzień u niego był straszny placz i rozpacz i ciągle kłótnie. To nie byl juz mój mąż. Był twardy, rzeczowy, mówił, że mnie nie kocha, ze juz za póżno. Po powrocie do domu poprosił o tydzien przerwy w kontaktach. Zgodziłam się. Zdzwoniłd o mnie po tym czasie, ze jednak spróbujmy. Dzwonilismyd o siebie bo przecież nie mogłam rzucic pracy. Pieniądze były potrzebne. Musiałam czekac do czerwca az mi sie skonczy umowa. Rozmawialismy, planowalismy. W maju zadzwonił do mnie czy jednak mogę zostac w mojej pracy, ze on jednak chce rozstania, ze on raz chce probowac a raz nie chce, i ze on w takiej chustawce zyc nie moze. Córka miala akurat w skzole wystep na dzien matki. Przyjechał. Spędzislismy razem dwa dni nad jeziorem. Bylo normalnie. Rozmawialsimy, bawilismy sie z dziecmi ale on był uparty. na moje łzy i prosby juz nie reagowął. Wszystko na nie, nie, nie. Czulam, że wale głową w mur a on ciagle ze sie wypalil i mnie nie kocha, ze jeszcze se zycie uloze. Nie bede opisywała co czułam bo to kążdy tu przerabial pewnie. Serce mi pekło. zgodził, się iść do ksiedza z mojej wspolnoty. Rozmawialismy. Ksiadz powiedzial, że małżeństwo to nie uczucia tylko decyzja, i ze mamy dzieci, i ze trzeba byc odpowiedzialnym. Pobudziło go to nawet ale jak sie okazało pozniej to dlatego, ze poczul ze podjal decyzje i jest ok. Zaczął dzwonić tylko do dzieci, zazadał, żeby córka miała telefon, zeby mnie wyeliminowac z kontaktów. Znowu był zimny. Pisalismy ze sobą ale wciaz jak mantre klepal to samo. Mial plan, żeby dzieciom nic nie mowić, że on będzie przyjeżdżł co jakis czas a one beda myslalay ze jest ok. bedzie wysyłał mi kase i dbal o nas. nie spodziewał sie mojego oporu bo ja powiedziałam, że nie chce rozstania i ze jade do niego. Zaburzyłam mu plan. myslala, ze sie zgodze na to wszystko. Ja jednak wciaz go kochalam i kocham, w moim sercu uczucia nie umarły. w czerwcu zadzwonil płakał strasznie, ze ma puste w sercu, ze czuje sie beznadziejnie, ze schudł, ze nie chce mu sie żyć, ze nie może spać, i ze boji sie ze ja jednak przyjade do niego. Nie wiem czemu odczytalam to jako dobry znak i podziekowałam Bogu. Pomyslalalm ze jego serce drgnelo. Wzielam 2 tyg bezplatego urlopu, zapakowąłam samochod i pojechalam do niego przez cala Polske. Nie spodziewałs ie. Był w szoku i wsciiekły na mnie. Pierwszy tydzien byl straszny. Dźgal mnie jak ser. Wciaz plakałam, wciaz chciałam uciekać i wciaz prosilam Boga o siłe by zostać. w tym czasie z w tej zosci zlożyl pozew o rozwod. Drugi tydzien był juz spokojniejszy. Zaczelismy rozmawiać. nawet przytualal mnie wnocy. otworzyłs ie ale decyzji nie zmienił. Powiedzial ze juz podjął decyzje i ona jest nie odwołalna. Nie kocha mnie. Ludzie zyja po rozwodach i ukladaja se zycie. Dzieci beda szczesliwsze jak nie bedziemy sie mordowac razem bo ja chce przieciez nas wszystkich skrzywdzic tym ze sie nie zgadzam na rozwod i chce z nim tu byc. Powiedziałam mu, ze nie zgadzam sie na rozwód, ze w wakacje pakuje sie tu i przyjeżdżam z dziećmi, i ze dopoki nie będzie mial podstaw mnie wyrzucic z domu to ja sama nie odejdę. Oczywiście wściekł się, że chce z niego zrobić niewolnika.
Wróciłam do domu z dziecmi na zakonczenie roku szkolnego. W dnu 23 czerwca juz spakowana przyjechałam do niego.
_Żona_
Beata1981
Posty: 18
Rejestracja: 11 lip 2017, 23:21
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

cd.

Post autor: Beata1981 »

Nie spodziewanie jestem traktowana jak wróg. Do niedawna to był mój mąż dzis to wróg , który mnie rani i mowi nie kocham cię. Odejdż bo nie chce z Toba mieszkać. Podjęłam decyzję, że faktycznie nie zgodzę sie na rozwód i będe tu z dziećmi. Nie licze na jakiś nagły efekt wow ale myśle sobie, że trzeba byc przy nim. Czas , który czasami doradzacie tu u nas juz nic nie zmieni bo czas nas zabił. Myślę, że jak pobędziemy przy nim jak wejdzie w relacje z dziećmi, bo kocha je, jak ja pobędę obok, to może coś zaiskrzy, że zastanowi się, że przemyśli choc po ludzku nie widzę już tej nadzieji. Nie wiem jak do niego dotrzeć.
Na poczatku traktowął mnie okropnie. słysząłam : nie twoja sprawa, co cie obchodzi, w skrajnych przypadkach w klotniach uslyszalam odpieprz sie, jestes jak kleszcz, upokarzasz się, odejdz, nawet jak dosjde do wniosku ze to blad to ci sie nie przyznam, ze popełni samobojstwo jak zostane, ze ucieknie. mowiłam mu, ze jest moim meżem i nie czuje upokorzenia, ze jak chce niech sie zabije przynajmniej dzieci nie beda wiedzialy ze chce je porzucić, co go jeszcze bardziej rozdrazniało. W koncu powiedzialam mu, ze jest idiotą. Przyszedł do mnei do łózka. Spytalc o ma zrobić, co jeśli nie uda mu sie nie pokochać, pozniej cala noc mnie przytualał, Rano jeszcze było ok, a po poludniu znowu juz sciana.Poszlismy na spacer ale szeł juz obok. Gdy ciaiałam go wziać za rękę sptal chlodno: co robię. Wieczorem kiedy ja czekalam z nadzieja ze znowu go bede miala przy sobie powiedział mi ze tp byl bląd, że czuł sie jakby sam leżał w łózku i, że ta noc nic nie znaczy i ze juz wiecej ze mna spac nie będzie. Zabił mnie tym. Drugi raz . moje serce skostniało w tedy. Był opryskliwy przez telefon, przy dzieciach az go ocgrzaniłam, ze nie życze sobie, zeby tak sie do mnie odzywał bo nigdy czegos takiego ode mnie nie doznał, izeby wazyl slowach przy corkach bo zle je uczy brakiem szacunku do mnie, i jakos zbastował. Teraz odzywa sie przyzwoicie , rozmawiamy spokojnie. Dzis wrocilam z wyjazdu przywital mnie oschle kiedy podeszłam, zeby go pocalowac, nadstawil policzek, pozniej gdy go przytulilam i pocalowałam w usta:" co robisz spytal? Moja sytuacja sie nie zmieniła. Nic nie czuję". Miłe powitanie. Zmieniło sie tylko tyle, ze rozmawia troche, cos tam opowie, dopyta, jest spokojniejszy chyba teraz ma nadzieje, ze jak bedzie miły to w koncu sobie pojde. Widze, ze beirze pod uwage to, że jednak zostane bo dzis sie pytal co z psami, a zdrugiej strony corka mowila, ze tata jej powiedział, ze mam źle robi , ze im mowie ze tu zostajemy bo to jeszcze niewiadomo. Boji sie strasznie, ze tu zostanę. Przeraza go to. Chcialby miec juz problem z glowy. Ni e rozumie moich decyzji, moich uczuc , mojej determinacji. zranil mnie juz wiele razy ale ja sobie mowie sluchaj kobieto Boga nie męża. Nie ufam tej jego decyzji. Sam tu tak siedzial w złych warunkach i myslał. Ostatni przystepujac do spowiedzi generalnej uswiadomilam sobie jak wiele zlego zrobiłam ja sama, jak zla bylam zoną, i jakos taram sie mu wybaczac te zlosc n mnie bo ich przyczyna jest sluszna. Postanowiłam go przeprosic tak solidnie, nie jak do tej pory licytując sobie błedy, albo odrzucajac jego uczucia. Na wiele sie to nie zda wiem. oje sie ze moze nawet w sadzie obroci to przeciwko mnie ale trudno stane w prawdzie. Niech z tym zrobi co chce. Nie wiem co robić sama. Dycyzje podjelam ale wciąz sie szarpie czy sluszna ale wiem, ze jak wroce do domu to juz go wiecej nie zobacze. On sie tu ustawił. Firmal poszła, ma jakich s tam przyjacioł, widzenia z dziecmi raz na jakies czas mieszcza sie w jego sferze komfortu, fajnie chyba sie juz tak czuje tylko ja mu psuje plany bp nie spodziewanie o niego walcze. Nie poruszyłam tu pewnie wielu aspektów jeśli ktos będzie coś chcial mi napisać to odpowiem chetnie. Ciekawa jestem Waszego spojrzenia. Mam duże wsparcie we wspolnocie. Ostatnio na modlitwie wstawienniczej dostałam słowa , zeby walczyc i starać sie i trwać. Trwam więc:)
_Żona_
twardy
Posty: 1894
Rejestracja: 11 gru 2016, 17:36
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: cd.

Post autor: twardy »

Witaj Beato.
Popełniłaś sporo błędów tak jak wielu z nas. Cóż, życie biegnie dalej i my musimy w nim znaleźć swoje miejsce. Ty również.
Dobrze, że wyrzuciłaś z siebie to co Cię boli, że podzieliłaś się tym z nami. Pamiętaj jednak, że internet nie jest anonimowy, więc uważaj aby nie podawać takich informacji dzięki którym ktoś mógłby Ciebie lub męża zidentyfikować.

Pisząc w przyszłości, proszę abyś używała czasami entera, bo taki tekst napisany ciurkiem bardzo trudno się czyta.

Czytasz już forum od jakiegoś czasu, więc nie będę powtarzał tego co już pewnie przeczytałaś w wątkach innych osób.
Polecę Ci tylko nasze dotychczasowe forum. Tam zebrane jest kilkanaście lat naszych doświadczeń i warto chociaż część z nich poznać.
Dla ułatwienia link do dotychczasowego forum: http://archiwum.kryzys.org/
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: cd.

Post autor: Pavel »

Witaj Beato,
Czytając Twój post, w głowie miałem bez od początku do końca dwie sprawy.

Pierwsza - od początku mieliście kompletnie źle poukładane priorytety. Za długo by wymieniać i opisywać, znam kogoś, kto już to zrobił, moim zdaniem warto, abyś skorzystała z jego wiedzy i doświadczenia.
Piszę o Jacku Pulikowskim. Jest autorem wielu książek o tematyce małżeńskiej, ma wielkie doświadczenie w tym zakresie.

Możesz na początek posłuchać, za darmo, jego konferencji tu:
http://www.jacek-pulikowski.izajasz.pl/ ... e-mp3.html
Polecam przesłuchać dosłownie wszystko, zaczynając chyba od "audycje dla małżonków" (21 audycji).
Pomoże Ci to dokładnie zrozumieć, co robiliście źle oraz jak być powinno.

Po tym co napisałaś, nie widzę odrobiny przypadku w tym, że jesteście teraz w głębokim kryzysie.
Mało to pocieszające, ale dokładnie to samo mogę napisać o swoim kryzysie małżęńskim - nic w nim nie było dziełem przypadku.

Sprawa druga - nie chcę Cię bardziej stresować, bez tego Ci ciężko, ale zachowanie Twego męża wygląda mi na zachowanie osoby zdradzającej.
Dokładnie takie same lub podobne teksty słyszało wielu z nas.
Żaden to dowód, nia mam oczywiście pewności, aczkolwiek warto szeroko otworzyć oczy.

Ze wszystkich przypadków które poznałem, gdy kobieta/mężczyzna tak się zachowywali/mówili takie rzeczy, tylko raz nie wyszło na jaw, że w tle doszło do zdrady.
Paradoksalnie to mój własny przypadek.
Nie wiem, jak było, nie mam twardych dowodów, aczkolwiek wątpie, że moja żona jest tak unikalna w tej kwestii.
Ale może się mylę i można zachowywać się jak osoba zdradzająca, a nie mieć na koncie zdrady.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Niezapominajka
Posty: 393
Rejestracja: 06 kwie 2017, 11:07
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: cd.

Post autor: Niezapominajka »

Beato, ale masz gadane :)

Teraz tak, widzę trochę podobienstw do mojej sytuacji: Twój mąż został porzucony w waznym dla niego momencie (jak opisałaś jego reakcję, że zostajesz i nie jedziesz zaczynać nowego życia od podstaw z nim), pewnie wtedy już się źle między Wami działo. Czuł się dłuuuugo nie kochany, samo nic się nie dzieje. Piszesz, że masz wyrzuty, ja też miałam. Porada - pierwsze, najważniejsze, lec do spowiedzi, przygotuj się gruntownie, wyznaj bez krztyny zakłamania cale zło, które mu uczyniłaś, nie mów o swoich krzywdach, ciosach od niego (każdy ma coś za uszami, ale tu to nieistotne), masz się skupić na złu, które Ty wyrządziłaś. W ten sposob przerywasz zło, które się zadziało. Samymi swoimi siłami nie dasz rady, jesteś skazana na dalsze pałętanie się w udręce . Jak przez Sakrament SPowiedzi zaprosisz konkretnie do swojego życia Jezusa to sama zobaczysz co się zadzieje. Dwa - musisz powiedzieć mężowi, że masz świadomość swoich błędów, wymien je konkretnie, powiedz, że żałujesz i tyle. Ale pamiętaj, drugie bez pierwszego jest bez sensu. Dopiero tak otwierasz się na działanie Boga.
Z nami jest tak, że póki mamy coś to nie szanujemy, międlimy nieudaną przeszłość albo snujemy fantastyczne wizje jacy to moglibyśmy być szcześliwi,gdyby ten drugi był inny, zrobił to czy to. Czasem taki strzał otrzeźwia.

Tez nie chcę tu prorokować, ale reakcje Twojego męża są dość symptomatyczne - odraza na Twój dotyk, słowa jak brzytwy w serce, texty, że pozamiatane itp. Raczej samo wypalenie tak nie skutkuje. Może się kimś zafascynował lub kogoś ma? Tak czy siak musisz mieć siłę do działania, ale prawdziwą Siłę, żebyś nie latała wokół niego teraz jak skamląca mucha. Ucz się na naszych historiach, wyciągaj dla siebie, ale pamietaj: 2 pierwsze Kroki, które podsunęłam. To megaważne. Nie działaj po omacku o własnych siłach.
Beata1981
Posty: 18
Rejestracja: 11 lip 2017, 23:21
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: cd.

Post autor: Beata1981 »

Dziękuje, że przebrałaś przez to co napisałam. Zrobiłam już tak. Jak tylko mąż mi oznajmił o swoich planach. Poczułam potrzebę spowiedzi generalnej. Długo mi to schodziło. Najpierw nie mogłam się zabrać do rachunku sumienia, później to czasu nie było, to rozpacz, to ksiądz za daleko, aż dopiero dwa tygodnie temu wyspowiadałam się z całego życia. Kiedy robiłam rachunek sumienia i przeanalizowałam naszą znajomość, małżeństwo zgniotło mnie zupełnie bo zobaczyłam swoją winę. Byłam bliska nawet ostatnimi czas wizyty u egzorcysty bo myślałam o moim mężu, że go opętało a tu nagle czarno na białym wyszła moja wina. On nie był zły i starał się jak umiał. Oczywiście nie jest idealny ale gdy spojrzałam na siebie to załamałam się. Sama zafundowałam nam ten kryzys. Spisałam ogromna listę za co chce go przeprosić. Do tej pory kłóciliśmy się a ja licytowałam się z nim na błędy, bo Ty to Ty tamto a ja tak bo Ty tak, albo sama wypierałam przed sobą i przed nim swoje błędy. Zrobiłam tez listę za co chce mu podziękować. Było tak jak piszesz , mąż powiedział, że złamałam mu serce i zostawiłam samego.
Wczoraj po kolacji usiedliśmy przy stole. Mąż spytał o moje studia i jakoś tak zaczęła się rozmowa. Początkowo było napięcie, bo zaproponowałam wspólny wyjazd z dziećmi w góry. Powiedział, że nie chce ze mną nigdzie jeździć a później, że może ale nie wie jak z czasem. No nie zanegował ostatecznie. Mam nadzieję, że 4-5 dni na obcym gruncie trochę złamie odległość między nami, zwłaszcza w potędze gór.
Później powiedziałam mu, że chce przygotować w domu pokój dla dzieci. Powiedział, że jestem strasznie uparta. Powiedziałam, żę tak, że nic tego nie zmieni i jakoś tak się zaczeło. Przeprosiłam go punkt po punkcie z mojej listy za wszystko. Był zszokowany. Przyznałam mu rację we wszystkim, że powinnam go byłam słuchać, nawet jak specjalnie dociskał to powiedziałam ,że tak miałeś rację. Podziękowałam mu też, widziałam, że był zdziwiony, powiedział, że nigdy sam tak na siebie ie patrzył, że zaraz obrośnie w piórka i naprawdę widziałam, że był zadowolony. Dopytywał się o moje motywy. Nawet czasami trochę mnie bronił przed sama sobą. Spytałam, czy mi wybacza i powiedział, że tak. Wiem, że to niespektakularny przełom ale mam nadzieję, że może nawet jak nie czuje tego to to, że powiedział, że wybaczam Ci to jakiś początek. Powiedział, że nie wie co ma mi odpowiedzieć w tym momencie na to wszystko, że sam chyba nie zrobił by takiej listy do mnie, że nie dał by rady, że może ja prędzej mogłabym jego listy spisać. Powiedziałam tylko, że na wszystko przychodzi czas. Gadaliśmy do 2 w nocy o tym. Dziś dzwoniłam do niego czy przywieźć mu obiad do pracy to powiedział, że nie, że nie trzeba ale też słyszę w głosie, że się tam kotłuje. On jest zdecydowany jak mówi, że mnie nie kocha, dręczą go dzieci ale może nie ma też w sercu zupełnie przekonania co do słuszności decyzji. Nie wiem co siedzi w sercu mojego mężczyzny. Może faktycznie już nic.

Co do osoby trzeciej. To dopytywałam. Nigdy nie byłam zazdrosna o niego bo mu ufałam. Teraz straciłam zaufanie trochę i pomyślałam, że może się przyplątała jakaś dobra dusza gdy zła zona była daleko. Mąż nigdy w życiu mnie nie okłamał. On nie kłamie nawet w małych sprawach ale też gdyby ktoś był nie powiedział by mi. Oczywiście zaprzecza zawsze i denerwuje się gdy ja go przepytuję, że go dręcze bezpodstawnie. Być może. Na pewno ma tu taka przyjaciółkę z dzieciństwa co mu w zimę talerz zupy podrzucała. Wiem, że ich nic nie ączy fizycznie ale oplotła go swoją dobrocią, pomocą, zrozumieniem, wsparciem. Byłam u niej jakiś czas temu i zwróciłam jej uwagę, że mi sie nie podoba, że jej pełno w jego życiu, że pisze do niego o bzdetach, że ciągle coś chce. Ona oczywiście mnie uspokajała, że to przyjaźń z dzieciństwa. Zdzwoniłam tez do jej męża, żeby specjalnie tam zasiać niepokój. Na chwile był spokój a teraz znowu. byłam na studiach to był girl u nich w domu i wspólne wyjazdy z dziećmi i tu i tam i spacery. Boli mnie to. Ostatnio zobaczyła, że kaszle to mu tabletki dała hehe po ludzku wytargałabym ta święta Panią za włosy, ubrania dala dla moich córek. Mam za swoje oczywiście nie dbałam to znalazła się dobra dusza. Ciuchy spakowałam i zamierzam je odnieść i jeszcze raz zwrócić jej uwagę, żeby dała sobie spokój, że jej pomoc nie jest juz potrzebna. Mąż ja bagatelizuje ale czuje wdzięczność, że mu pomagała wcześniej i jest na każde jej skinienia, jej mąż go nie lubi bo czuje się pomijany a mój mąż naiwnie nie widzi, że to taki bluszcz. A może już ja przesadzam bo mam w głowie chaos.
Moi rodzice sa na pielgrzymce i dzwoniła dziś moja mama, że poznali tam ludzi ze wspólnoty z Odnowy, nie daleko miejsca gdzie my mieszkamy. To dobra wiadomość bo czuje się tu sama bardzo. Oni już otoczyli nas modlitwą i jak tylko wrócą to zapraszają mnie tam. Dobra wiadomość:)
_Żona_
Beata1981
Posty: 18
Rejestracja: 11 lip 2017, 23:21
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re:

Post autor: Beata1981 »

Oczywiście dręczy mnie to, że tam ktoś trzeci może być. Nie wiem jak to sprawdzić. Telefon na hasło a komputera w ogóle do domu z samochodu nie wnosi. Na samym początku w nerwach przegrzebałam mu telefon i papiery i teraz On twierdzi, że chowa wszystko przede mna bo nie szanuję jego prywatnych rzeczy. Jeden telefon ma w pracy jeden nosi przy sobie. Oczywiście, że moim marzeniem jest przeszperać je no ale nie mam jak. Nikt też się nie zgłasza jakoby coś wiedział. Po prostu nie wiem. Raz tylko złapałam go na nie jasnościach. Przywiózł kiedyś dużo ubrań dla dzieci, używanych po dzieciach jego klientów. Kiedy przeszperałam jego rzeczy znalazłam odręcznie pisane życzenia komunijne dla dziewczynki. Pięknie pisane widać, że się starał i poprawiał. Gdy spytałam go co to za dziecko to powiedział, że znajomych. Zaczęłam go cisnąć o nazwisko, co robią, kim są itd. Odpowiadał, i że te ubranka to właśnie od nich były. Później skojarzyłam nazwisko z taką dziewczyną stąd , którą miałam na fb. Przejrzałam jej profil i odnalazłam na jednym zdjęciu dziewczynkę o tym właśnie imieniu, tyle ze ta dziewczyna miała syna. Dziecko okazało sie być dzieckiem jej siostry, nie mężatki. Wściekłam się i zaczęłam go dopytywać. Powiedział prawdę , która ja już znałam dopiero jak zagroziłam, że przejdę się tu po mieście ( to małe miasteczko) i będę wypytywać. Przestraszył się. Oczywiście powiedział, że mam paranoję i ze ta dziewczyna i jej siostra to jego klientki faktycznie i ze pisał kartkę z życzeniami bo chciał sie odwdzięczyć za ubranka. Dziwne. Póżniej powiedział, że został zaproszony na komunię. Gdy zaproponowałam, żeby zaprosić ta matek z córką na urodziny do naszej córki ostatnio to powiedział, że nie bo nie sa w takiej dobrej relacji no ale jednak na komunie go zaprosili...? Szyte jakos grubymi nićmi. Myślałam, żeby przejść się do tej dziewczyny ale co jej powiem? A może nic nie mówić tylko iść. A jeśli tam coś było to co mam zrobić? Wielomiesięczny tres sprawił, że czasami nie myślę już racjonalnie.
_Żona_
mare1966
Posty: 1579
Rejestracja: 04 lut 2017, 14:58
Płeć: Mężczyzna

Re: cd.

Post autor: mare1966 »

Ja tu widzę WIELKI BAŁAGAN ,
w wydarzeniach
ale i w twoich myślach , emocjach i pisaniu nawet .
Oboje żyjecie w takim bałaganie
i w sumie nie dziwota , że nie wytrzymujecie .

Facet ma dość i chce "uciec stąd" .
Tyle , że się tak nie da .

Pazerność na kasę , życie na obczyźnie , tymczasowość ,
nieuporządkowanie = stres = zamknięcie lub ucieczka ,
próba zaczynania "od początku" itd.
Do tego facet gdzieś w okolicy 40 .
Ciebie poznał przez Internet , to i kogoś też mógł .
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Re:

Post autor: s zona »

Beata1981 pisze: 13 lip 2017, 15:57 Oczywiście dręczy mnie to, że tam ktoś trzeci może być. Nie wiem jak to sprawdzić........ Wielomiesięczny tres sprawił, że czasami nie myślę już racjonalnie.
Witaj Beatko ,
nie wiem ,czy znasz tzw Liste Zerty ?
/www.kryzys.org/viewtopic.php?f=10&t=282&p=4494#p4494
Punkt 1 i10 ...
ale zaznaczam ,ze mozesz bardzo sie pokaleczyc ,jesli kochasz meza ..
Nie wiem ,czy czujesz sie psychicznie na silach , czy jest Ci to potrzebne ..
A moze to byla jakas wczesniejsza relacja ,ktora wygasla ,po co to rozgrzebywac ...
Wazne ,wg mnie ,co teraz ,jak mozesz odbudowywac to ,co jeszcze zostalo ..

Czesto wracam do
MAŁŻEŃSTWO NA KRAWĘDZI. JAK USTRZEC SIĘ ZDRADY I ROZWODU
autor: Mieczysław Guzewicz
http://www.tolle.pl/pozycja/malzenstwo-na-krawedzi
oraz
WARTO NAPRAWIĆ MAŁŻEŃSTWO
autor: Jacek Pulikowski
http://www.tolle.pl/pozycja/warto-naprawic-malzenstwo

Obaj panowie ze stazem ponad 30 lat w malzenstwie ,sa zgodni ,ze
mezczyzna potrzebuje miec zaspokojone TYLKO 3 Potrzeby w malzenstwie - kobiety az 12...
Meza nalezy :
pochwalic
nakarmic
przytulic

Tylko tyle ..
Ale widac ,jak czesto w malzenstwie brakuje nam dobrej komunukacji ...

Nie wiem ,czy czytalas 5 jezykow milosci Chapmana ?
http://www.tolle.pl/pozycja/5-jezykow-milosci-chapman
znasz jezyk milosci swojego meza i swoj ?
Wiedźmin

Re: cd.

Post autor: Wiedźmin »

Ja za wiele nie podpowiem - bo raz, że jestem tu świeżak, dwa - również z nierozwiązanym problemem.

Ale nie idź do kowalskiej.
Też chciałem pierwszemu kowalskiemu połamać ręce i nogi... w emocjach.
Cóż, dobrze że mnie dobrzy ludzie od tego odwiedli, bo można w afekcie zrobić coś głupiego, a potem oglądać świat przez kratki - ogromna strata dla dzieciaków.

To nie w kowalskiej jest problem.
Ja - jakbym chciał każdego kowalskiego odwiedzić, to pewnie by mi teraz na paliwo nie starczyło ;) - więc nie - odwiedziny kowalskich to nie jest dobry pomysł.
Beata1981
Posty: 18
Rejestracja: 11 lip 2017, 23:21
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: cd.

Post autor: Beata1981 »

Zona tez to rozważałam i nie chcę się na tym na razie skupiać bo i tak niczego się od niego nie dowiem a tylko sfiksuję. On albo miał radość i zadowolenie, że jestem zazdrosna albo złościł się jak za dużo wierciłam. Być może , że coś było a może jest nadal. Nie mam na to wpływu. Przeczekam to. Zostawię Bogu. Jeśli wytrwam przy nim to z czasem się dowiem prawdy.
Pierwszy raz widzę ta liste Zery ale sama też już doszłam do kilku punktów. 1-9 przeszłam i nic nie dało poza jego nerwami Wyszłam już z tego. 10 rozważałam ale nie stać mnie i już sama ie wiem czy chciałabym się dowiedzieć. 11 powoduje rozdrażnienie i zawsze słyszałam , że mi nie wierzy więc już tez nie mówię. 12, 13, 14 wydaje się być nie osiągalne dla mnie. Choć powoli wychodzę z zafiksowania na mężu i nie wzrusza mnie już widok innych rodzin na ulicy.17 -34 matrix- próbuję i staram się z różnym skutkiem. 33-34 dziś juz przynajmniej 3 razy miałam ochotę spakować dzieci i zabrać je do domu, do ich bezpiecznego pokoiku, pieska, koleżanek i wyrwać je z tej sytuacji. Co by to jednak dało? Jest mi tak ciężko trwać, już nie mówię o niczym innym , po prostu samo trwanie jest ta ciężkie.Wczoraj powiedział mi, e ma wiele dobrych słów dla mnie ale musi być taki twardy i oschły, że nie może sobie pozwolić na inna postawę bo jeszcze byśmy wrócili do siebie a później znowu było by to samo i tak w kółko więc to jest bez sensu. Musi by twardy i trzymać sie podjętej decyzji. To trochę tak jak ja jest wytrwały. Wiem, że muszę czekać , az On to przemieli ale jest mi coraz ciężej.
Do tego jeszcze przyjechała teściowa z która nigdy nie przepadałyśmy za sobą a teraz to już syczy na mnie i na każdym kroku jeśli ma okazję obdarza mnie negatywnym uczuciem. Któregoś razu nawet powiedziała, że nie mam prawa tu być i że zniszczę jej syna jeśli tu zostanę a jak ja go zniszczę to ona zniszczy mnie. Miło prawda? On przy niej się do mnie w ogóle nie odzywa. A przyjechała na miesiąc..... .
Dziękuję za literaturę. Ściągnęłam już sobie pdfy i zamówiłam dwie książki. Obejrzę filmiki na youtube.
_Żona_
Wiedźmin

Re: cd.

Post autor: Wiedźmin »

Fajna teściowa - nie ma co :)
Niejedna teściowa rozwaliła związek - fakt.
Na miesiąc? hmm... no ale może chociaż pomoże coś - ja wiem, obiad ugotuje, okno umyje ;) nie wiem - szukaj plusów ;).

Im mniej będziesz wiedzieć o ewntualnych kowalskich - tym lepiej - ja dowiedziałem się za dużo i trochę tego żałuje - jakbym wiedział połowę, albo lepiej 10%.... to prawdopodobnie większość mądrych porad (np od Pavla) byłoby idealnie dla mnie do zastosowania.
zenia1780
Posty: 2170
Rejestracja: 18 sty 2017, 12:13
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: cd.

Post autor: zenia1780 »

Aleksander pisze: 13 lip 2017, 22:46 Im mniej będziesz wiedzieć o ewntualnych kowalskich - tym lepiej - ja dowiedziałem się za dużo i trochę tego żałuje - jakbym wiedział połowę, albo lepiej 10%.... to prawdopodobnie większość mądrych porad (np od Pavla) byłoby idealnie dla mnie do zastosowania.
Czyżby?
A w jaki spób ta wiedza przeszkadza w korzystaniu z tych rad
lecz [Pan] mi powiedział: «Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali».
(2Kor 12,9)
Wiedźmin

Re: cd.

Post autor: Wiedźmin »

Czyżby czyżby ... czyżby ... mam alergię na czyżby ... i nie - nie chcę o tym porozmawiać ;)))
Przeszkadza i już :P ... nie na darmo w tym punktach "czego nie robic" jest tak mocno podkreślony, aby nie śledzić, nie dowiadywać się itd.
zenia1780
Posty: 2170
Rejestracja: 18 sty 2017, 12:13
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: cd.

Post autor: zenia1780 »

Aleksander pisze: 13 lip 2017, 23:55 Czyżby czyżby ... czyżby ... mam alergię na czyżby ... i nie - nie chcę o tym porozmawiać ;)))
A ja je bardzo lubię, bo kojarzy mi sie z fajnym dowcipem z grą słów ;)
Bynajmniej, nie zamierzam o Twojej na nie alergii rozmawiać i postaram się uszanować Twoją niechęć do niego
Aleksander pisze: 13 lip 2017, 23:55 Przeszkadza i już ... nie na darmo w tym punktach "czego nie robic" jest tak mocno podkreślony, aby nie śledzić, nie dowiadywać się itd.
Oczywiście, jak najbardziej, takie są zalecenia, dla ochrony samego siebie przede wszystkim, bo ta wiedza + nasza wyobraźnia może być dla nas bardzo raniąca co w rezultacie może bardzo utrudniać pojednanie, jeśliby do niego dochodziło.
Jednak ta przeszkoda, jest przeszkodą w nas samych i to od nas zależy czy i jak długo pozwolimy jej na to aby w nas była.
lecz [Pan] mi powiedział: «Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali».
(2Kor 12,9)
ODPOWIEDZ