Prośba o pomoc

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Wiedźmin

Re: Prośba o pomoc

Post autor: Wiedźmin »

Marcin83 pisze: 07 lut 2020, 15:06 [...] w jakim stopniu można/należy poświęcać samego siebie dla dzieci. Czy życie pod jednym dachem z zimnym, niekochajacym i notorycznie zdradzającym współmałżonkiem w imię utrzymania iluzji pełnej rodziny to aby nie za wiele? [...].
Marcinie,

A co rozumiesz pod określeniem "poświęcać samego siebie"?
Dlaczego iluzji? Nikt nie mówi o iluzji - typu "wraca wiarołomny mąż czy żona z od kochanka, a Ty się rzucasz na szyję".

To nie jest tak, że ja upodporniłem się całkowicie emocjonalnie - nie - nie jest tak.

Ale faktycznie osiągnąłem już stan, kiedy postępowanie (czy brak działania) żony już mnie nie demoluje.

Zbyt wiele znam i widziałem przypadków, kiedy "niemogący udźwignąć mąż (radziej żona) opuszcza rodzinne gniazdo" ... a na jego miejsce szybko trafia kowalski, który prócz tego, że zajmie się żoną... to jeszcze nieudolnie będzie próbować być wychowywać Twoje dzieci. Więc o ile jest taka szansa, to ja zbyt lekko nie oddawałbym pola kowalskim (choć są oczywiście również przypadki, gdzie niestety praktycznie nie ma szansy "nie oddać pola" .... bo mieszkanie należało do teściów czy współmałżonka/-ki ... bądź były inne trudne uwarunkowania zewnętrzne)
Nino
Posty: 611
Rejestracja: 14 gru 2019, 18:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pomoc

Post autor: Nino »

Ju, podobny rollercoster jak u mnie... I wiedz, że jak tego jakoś sensownie nie przepracujecie, to będzie tylko gorzej...Ale...Może się mylę? Każda historia mimo wszystko inna.

Mój narcystyczny mąż też raz mnie kocha, a za chwilę porzuca. Przy okazji porzuca dzieci. Nie ważne, czy były małe, czy starsze... Jesteśmy dla niego w jednym pakiecie.

Nie wiem, co siedzi w głowie takiego człowieka i na pewno się o tym nie dowiemy... Tu słusznie zwracają uwagę, aby nie bawić się w terapeutów małżonków. Zastanów się dobrze natomiast, czy... udźwigniesz tę wyprowadzkę. Ja też kazałam się wynosić: bo ból dosłownie rozsadzał, ale.... potem...było jeszcze gorzej.
O, gdybym miała ten rozum co teraz, tę wiedzę... Ale nie miałam. I popełniałam raz za razem kolejne, a najczęściej te same błędy. Ale też.... nie wyznaczałam granic. Wybaczałam natychmiast.

Teraz jestem sama od kilku miesięcy. Po drodze były spotkania i nawet seks, a potem... jeszcze głębszy ból odrzucenia.

Musisz zawalczyć o siebie. Z Panem Bogiem to się uda. U mnie pod górkę bardzo, bo uzależnienie emocjonalne przeogromne, ale.... pomalutku!

Dziś znowu napad płaczu. Ale też taka myśl: dlaczego wciąż i wciąż tak cierpię? Jak długo chcę sobie na to pozwalać? Jak przestać? Mam nadzieję, że wkrótce pomoże mi terapeutka, a na razie duuuuużo modlitwy i ufności do Pana Boga. I zadbania o swoje interesy: finanse, zdrowie... relacje z dziećmi.

Głowa do góry!
nałóg
Posty: 3321
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Prośba o pomoc

Post autor: nałóg »

Nino, może zamiast „ dlaczego” to zadaj sobie pytanie „ po co” cierpisz.
Blondi
Posty: 75
Rejestracja: 02 paź 2018, 9:34
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pomoc

Post autor: Blondi »

Witaj Justab bardzo mi przykro. Miałam nadzieję, że u Was wszystko w porządku. Może Twój mąż przechodzi kryzys wieku średniego. Nie ważne co zrobi Twój mąż, Ty zrobiłaś naprawdę wiele, żeby to wszystko ratować. U mnie też średnio. Okazało się, że mąż wcale nie zakończył romansu. Podobno od stycznia już się nie kontaktują, ale paznokcia nie dam sobie uciąć. Całą ciążę i życie mojego młodszego synka byłam okłamywana. Znowu przeszłam przez błagania, prośby, ale ja już to doskonale znam....
Jak widzę, ile rodzin się rozpada, to serce mnie boli. Pęka z bólu.
Justdb
Posty: 337
Rejestracja: 20 mar 2019, 7:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pomoc

Post autor: Justdb »

Kochani. Dziękuję za modlitwę, pocieszenie. No cóż ja nie wiem co mam o tym wszystkim sądzić. Emocje opadły. Ja się wyciszyłam. Mąż nie chce się wyprowadzić. Co do kowalskiej, to raczej nie utrzymują kontaktu, choć tego nie wiem. On jest taki dziwny, jakby zniechęcony życiem. Mówi, że coś się między nami wypaliło. Ktoś tu napisał o szatańskim tańcu. Więc mu powiedziałam, że to co się dzieje,to właśnie taki taniec. A on mi pisze,że tak, że nie łatwo szatanowi zabrać tancerza, że dziękuję za to , że go pomimo to kocham , bo może ta miłość go wyzwoli. Ja już nie wiem co o tym sądzić. Boje się , że nie dam rady. Nie mam nikogo prócz przyjaciółki, której mogę się zwierzyć. Moja rodzina jest zagranicą. Za miesiąc mam operację. Powinnam zadbać o zdrowie.
Justyna
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pomoc

Post autor: s zona »

Justdb pisze: 08 lut 2020, 8:52 Kochani. Dziękuję za modlitwę, pocieszenie. No cóż ja nie wiem co mam o tym wszystkim sądzić. Emocje opadły. Ja się wyciszyłam. Mąż nie chce się wyprowadzić. Co do kowalskiej, to raczej nie utrzymują kontaktu, choć tego nie wiem. On jest taki dziwny, jakby zniechęcony życiem. Mówi, że coś się między nami wypaliło. Ktoś tu napisał o szatańskim tańcu. Więc mu powiedziałam, że to co się dzieje,to właśnie taki taniec. A on mi pisze,że tak, że nie łatwo szatanowi zabrać tancerza, że dziękuję za to , że go pomimo to kocham , bo może ta miłość go wyzwoli. Ja już nie wiem co o tym sądzić. Boje się , że nie dam rady. Nie mam nikogo prócz przyjaciółki, której mogę się zwierzyć. Moja rodzina jest zagranicą. Za miesiąc mam operację. Powinnam zadbać o zdrowie.
Droga Justb .. ja tu widze juz 2 plusy ..a nawet 3 :)

Zgadzam sie z Twoim mezem, ze kusy tak latwo nie odpuszcza .. moze warto go "potraktowac" modlitwa, postem, jalumuzna ..

Meza - po raz kolejny - zawierzyc Bogu..a samej zajac sie swoim zdrowiem ...stres to jest swinstwo,ktore potem wychodzi w chorobach .. U mnie - niestety- sie sprawdzilo .. ale na plus jest to,ze mozesz w pozycji horyzontalnej przemyslec wiele rzeczy .. tych waznych ,ktore potem sie okazuja bez wiekszego znaczenia .Mnie to pomoglo przewartosciowac wiele spraw ...

Justb jestem z modlitwa i postem dzisiejszym a jutro przyjme komunie w Waszej intencji ..
Sciskam serdecznie i prosze zadbaj o Siebie :)

ps mialo byc na pv ,ale zgodnie z sygestiami Moderacji, co by nie namieszac/zaszkodzic bardziej .. viewtopic.php?f=33&p=221926#p221926

Wiec jest szansa,ze mnie Ktos sprostuje...
Zdradzona
Posty: 480
Rejestracja: 13 sie 2019, 11:54
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pomoc

Post autor: Zdradzona »

Nino :czytałam twój wpis i tak jak bym czytała o sobie też popełniam te same błędy i mój mąż też raz mówi że mnie nie opuści bo nie zasluzylam sobie na to a za parę dni mówi że nie będzie zemna mieszkał. Pewnego dnia zapytał mnie czy zamieszkamy we troje, on, ja i jego kochanka powiedziałam mu ze ja się lecze u psychiatry ale jemu by się przydała pomoc lekarza. Dzisiaj też doprowadził mnie do płaczu i zdarza mi się to bardzo często. Straciłam już nadzieję że jeszcze będzie dobrze.
Ukasz

Re: Prośba o pomoc

Post autor: Ukasz »

Justdb pisze: 06 lut 2020, 18:34 Wita was kochani. Bardzo proszę was o pomoc. Pisałam wam o zdradzie mojego męża, o tym , że było kilka jego upadków. I powiem wam jak to wygląda. Mąż mówi, że uczucie wygasło, ja się modlę i walczę. Potem jest zwrot akcji kocha mnie nad zycie, potem znowu popada w marazm. O znowu że się wypaliło. Byliśmy na rekolekcjach z KS. Dziewieckim o przebaczeniu. Myślałam, że coś pomoże. Sam chciał jechać. Mówił że zdał sobie sprawę, jakim był krzywdzicielem. Od 2 tyg znowu jakiś dziwny. Więc mówię, że coś jest nie tak. A on że się wypaliło. Nie wiem czy dobrze zrobiłam , ale kazałam mu się wyprowadzić. Dosyć krzywd. Zranił mnie bardzo. Ślubował mi miłość, a sprawił ból i cierpienie.
Wyjaśnij proszę, dlaczego zażądałaś jego wyprowadzki? Wiem już z następnych postów, że on odmówił, ale to mniej istotne, ja chciałbym zrozumieć Twoją postawę. Czy on krzywdzi Cię brakiem swoich emocji? Tym, że nie potrafi ich ukryć, a zapytany odpowiada szczerze? Czy może towarzyszą temu raniące zachowania lub przynajmniej słowa? Zmiany decyzji lub deklaracji, czy chce z Tobą żyć?
Przyznam, że zupełnie nie rozumiem tego Twojego żądania. Jeżeli on przeżywa emocjonalne trudności, wahania nastrojów, to nie ma w tym nic złego - chyba, że od tego uzależnia swoją postawę. Jeżeli jednak trwa niezależnie od kolejnej fali uczuć, to raczej bym się z tego cieszył i szczególnie go wspierał w tych trudniejszych momentach. Ja to widzę tak, że on okazuje większą i dojrzalszą miłość właśnie wtedy, gdy wbrew swoim uczuciom jest przy Tobie, niż wtedy, gdy sobie na tej fali wygodnie płynie.
Nino
Posty: 611
Rejestracja: 14 gru 2019, 18:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pomoc

Post autor: Nino »

Ukasz pisze: 09 lut 2020, 14:13 Jeżeli jednak trwa niezależnie od kolejnej fali uczuć, to raczej bym się z tego cieszył i szczególnie go wspierał w tych trudniejszych momentach. Ja to widzę tak, że on okazuje większą i dojrzalszą miłość właśnie wtedy, gdy wbrew swoim uczuciom jest przy Tobie, niż wtedy, gdy sobie na tej fali wygodnie płynie.
Przemyśl sobie te słowa, Ju... Kiedy mój mąż, raniący mnie różnymi słowami i zachowaniami, zapytany, na czym polega jego bycie fair wobec mnie, odpowiadał, że na tym, że po prostu trwa przy mnie: dostawałam szału. Jak to??? Mówi, że się wypaliło, że przy MNIE czuje się nieszczęśliwy, że coś go ode mnie odpycha...., a przy tym; trwa?! To ja dziękuję za takie trwanie. Za taką ofiarę męczeńską. Ja nie jestem jakaś czarownica, aby się przy mnie tak męczyć. Zasługuję na coś więcej: na miłość, szacunek, oddanie, zrozumienie....A nie na faceta, który milczy, zamyka się w sobie na całe tygodnie, jest wyobcowany, emocjonalnie nieobecny, odurzający się pracą... Nie chcę tak. Nie kochasz mnie? Męczysz się przy mnie? Wynocha!

I teraz mam... Mam męża, który wyprowadził się na amen.

I nie wiem o nim NIC, bo to co wiem, to NIC nie znaczy. To są tylko domysły i konfabulacje.

Ja już tu pisałam, że gdybym miała ten rozum, co teraz... To bym nie dała się porwać tak strasznie własnemu cierpieniu i poczuciu krzywdy, a spróbowała, mimo wszystko, posłuchać co mąż mówi, nawet jeśli jest to tak nieudolnie i tak raniąco wyartykułowane. Teraz duuuużo bym dała za taką szczerość. Za sam fakt, że mąż chce cokolwiek powiedzieć, nawet jeśli jest to tak nieprzyjemne.

A mam teraz górę lodową zamiast męża. Górę, która nie chce mieć ze mną nic do czynienia i jedynym komunikatem znaczącym i wypływającym z tej góry jest to, że według męża nie jesteśmy już ŻADNYM małżeństwem i jego zachowanie jest zgodne z jego dążeniem: do rozwodu.

Próbowałam dowiedzieć się o kowalską, bo przy jednym ze spotkań wydało się, że mnie zdradził. Ale jak się mu upsnęło, tak zaciął się na dobre w tym temacie, oświadczając jedynie, że dowiem się wszystkiego po rozwodzie...

U mnie już tylko cud, Boży cud może zmienić bieg wydarzeń. Ja już tylko modlitwa i praca nad sobą i to też z liczeniem się z tym, że tak jak praca nad sobą zmieni jakość mego życia na lepsze, tak nie zagwarantuje mi, że my się jeszcze zejdziemy....

Pomodlę się za ciebie w moich sycharowskich wymieniankach :)
kocimiętka
Posty: 95
Rejestracja: 24 mar 2019, 19:37
Płeć: Kobieta

Re: Życie po zdradzie

Post autor: kocimiętka »

Justdb pisze: 25 mar 2019, 8:20 Mąż pod wpływem książki KS Glassa zmienił życie. Co miesiąc spowiedź i Komunia. Ja się z niego trochę śmiałam.
Hm...Może warto zająć się tą trzecią osobą, która jest w małżeństwie sakramentalnym-Chrystusem??? Zobacz On dawał siebie całego Twojemu mężowi, a Ty się z tego śmiałaś...Może warto Pana Jezusa za to przeprosić??? Już s zona poruszyła ten duchowy aspekt, tylko trochę od innej strony:
s zona pisze: 08 lut 2020, 16:22 Zgadzam sie z Twoim mezem, ze kusy tak latwo nie odpuszcza .. moze warto go "potraktowac" modlitwa, postem, jalumuzna ..
A i jeszcze pytanko. Czy w związku z tym, że chciałaś, aby przenieść Twój wątek z "odbudowa..." do "rozwód..." faktycznie dopuszczasz myśl o rozwodzie?
Ukasz

Re: Prośba o pomoc

Post autor: Ukasz »

To ja jeszcze dodam, dwie rzeczy ze swojego doświadczenia.
Przy trzy lata sam byłem wypalony. Nie czułem do żony nic. Gdy to się stało, bo to wypalenie przyszło nagle, z dnia na dzień, powiedziałem jej o tym. Że nie wiem, czy ją kocham, bo nie wierzę w miłość bez uczuć, na zimno. Że chcę ją pokochać znowu, że będę jej wierny, że chcę odbudować więź między nami. Byłem miły, uczynny, starałem się sprawiać jej przyjemność, odgadywać jej pragnienia i je spełniać, ale to wszystko było oparte tylko na woli.
Gdy to wypalenie przyszło, postawiłem ją przed wyborem: albo odbudowujemy, albo się rozstajemy. Nie oczekiwałem od niej uczuć ani tym bardziej pustych ich deklaracji, tylko decyzji, woli, działania. Gdy po kilku latach uznałem, że żadnej woli nie ma, a mieszka ze mną tylko dlatego, że jest jej tak wygodniej, bo pozwala trwać w fałszu i wykorzystywać mnie, a relacje buduje tylko z innymi mężczyznami - doprowadziłem do tego, że nie mieszkamy razem. To boli, ale nadal sądzę, że z mojej strony to była słuszna decyzja.
Nie jest więc tak, że radzę za wszelką cenę mieszkać razem. Zachęcam jedynie, żeby nie koncentrować się na samych uczuciach, lecz raczej starać się dostrzec postawę drugiej strony.
Triste
Posty: 445
Rejestracja: 11 kwie 2019, 9:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pomoc

Post autor: Triste »

Ukasz pisze: 11 lut 2020, 7:59 To ja jeszcze dodam, dwie rzeczy ze swojego doświadczenia.
Przy trzy lata sam byłem wypalony. Nie czułem do żony nic. Gdy to się stało, bo to wypalenie przyszło nagle, z dnia na dzień, powiedziałem jej o tym. Że nie wiem, czy ją kocham, bo nie wierzę w miłość bez uczuć, na zimno. Że chcę ją pokochać znowu, że będę jej wierny, że chcę odbudować więź między nami. Byłem miły, uczynny, starałem się sprawiać jej przyjemność, odgadywać jej pragnienia i je spełniać, ale to wszystko było oparte tylko na woli.
Gdy to wypalenie przyszło, postawiłem ją przed wyborem: albo odbudowujemy, albo się rozstajemy. Nie oczekiwałem od niej uczuć ani tym bardziej pustych ich deklaracji, tylko decyzji, woli, działania. Gdy po kilku latach uznałem, że żadnej woli nie ma, a mieszka ze mną tylko dlatego, że jest jej tak wygodniej, bo pozwala trwać w fałszu i wykorzystywać mnie, a relacje buduje tylko z innymi mężczyznami - doprowadziłem do tego, że nie mieszkamy razem. To boli, ale nadal sądzę, że z mojej strony to była słuszna decyzja.
Nie jest więc tak, że radzę za wszelką cenę mieszkać razem. Zachęcam jedynie, żeby nie koncentrować się na samych uczuciach, lecz raczej starać się dostrzec postawę drugiej strony.
Ukaszu, co takiego się stało lub jakie zachowanie żony wpłynęło na to że znowu żonę kochasz ? Bo w wielu postach całkiem niedawno pisałeś że ją kochasz ?
Co sprawiło że ta miłość znowu w Tobie jest ?
Ukasz

Re: Prośba o pomoc

Post autor: Ukasz »

Wydawało mi się, że to już opisywałem wiele razy. Próbowałem to teraz znaleźć w moim wątku i w rozważaniach z czytań - i nie znalazłem tego, co najistotniejsze, opowiedzianego wprost.
viewtopic.php?f=16&t=648&start=15 post z 18 stycznia 2018 r.
viewtopic.php?f=16&t=648&start=30 z 7 lutego
viewtopic.php?f=10&t=541&start=120 posty od 4 do 18 stycznia
viewtopic.php?f=10&t=541&start=150
Niby wszystko jest, ale rozproszone w tych dwóch wątkach, każdy po 100 stron.
Gdy się wyprowadziłem od żony, szybko wróciłem do dobrej formy. Zniknęło również moje uzależnienie od pornografii i masturbacji. Poczułem się świetnie - ale czegoś brakowało. Powiedziałem to mojemu kierownikowi duchowemu. Wszystko jest OK, niby nic mi nie brakuje, żony w szczególności, ale to przecież nie jest realizacja charyzmatu mojego sakramentu małżeństwa. Odpowiedział mi, że - aby go obudzić - mam sięgnąć do fundamentu wszystkich sakramentów, do eucharystii. Dopytywałem, co to znaczy dokładnie, ale nic więcej nie usłyszałem. Wystarczyło.
Nie pamiętam dokładnie, kiedy to było. Gdzieś w pierwszym kwartale 2018 r. Wiedziałem, czego chcę, i w jaki sposób to osiągnąć. Pozwolić Jezusowi, obecnemu w Eucharystii, żeby rozpalił mnie na nowo. I tak się stało. Trwało to chyba kilka tygodni i było wręcz namacalne. Nie gwałtowne, jak wypalenie, z dnia na dzień, ale obserwowałem z radością i ze zdziwieniem zarazem, jak to się we mnie dzieje. Dzieje się nadal. Są wzloty i upadki, ale jestem przekonany, że kocham moją żonę coraz bardziej, bardziej niż w dniu ślubu, bardziej niż w najszczęśliwszym (jak mi się wtedy wydawało) okresie tuż przed kryzysem. Choć odrzucenie i samotność boli, czerpię wielką radość i siłę z tego, że kocham moją żonę.
Triste
Posty: 445
Rejestracja: 11 kwie 2019, 9:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pomoc

Post autor: Triste »

Dziękuję Ukasz :)
Justdb
Posty: 337
Rejestracja: 20 mar 2019, 7:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pomoc

Post autor: Justdb »

Ukasz pisze: 09 lut 2020, 14:13 Wyjaśnij proszę, dlaczego zażądałaś jego wyprowadzki? Wiem już z następnych postów, że on odmówił, ale to mniej istotne, ja chciałbym zrozumieć Twoją postawę. Czy on krzywdzi Cię brakiem swoich emocji? Tym, że nie potrafi ich ukryć, a zapytany odpowiada szczerze? Czy może towarzyszą temu raniące zachowania lub przynajmniej słowa? Zmiany decyzji lub deklaracji, czy chce z Tobą żyć?
Przyznam, że zupełnie nie rozumiem tego Twojego żądania. Jeżeli on przeżywa emocjonalne trudności, wahania nastrojów, to nie ma w tym nic złego - chyba, że od tego uzależnia swoją postawę. Jeżeli jednak trwa niezależnie od kolejnej fali uczuć, to raczej bym się z tego cieszył i szczególnie go wspierał w tych trudniejszych momentach. Ja to widzę tak, że on okazuje większą i dojrzalszą miłość właśnie wtedy, gdy wbrew swoim uczuciom jest przy Tobie, niż wtedy, gdy sobie na tej fali wygodnie płynie.
Ukaszu no cóż, jestem bardzo przeczulona na punkcie braku zainteresowania. To jest wpływ zdrady i wszystkiego co mi zafundował mąż. On jest skrytą osobą, dlatego tłumi swoje emocje , a ja to widzę, że coś jest nie tak. Może dlatego, że po drodze było tyle upadków.
Skoro to mnie rani, to zgodnie z KS
Dziewieckim, należy chronić się przed krzywdą.
Co do pracy nad kryzysem, to w jaki sposób mam to zrobić, skoro mąż nie chce iść do terapeuty.
Zostaje tylko modlitwa, post i jałmużna.
Zresztą bardzo dużo rozmawialiśmy.Wyjaśniliśmy sobie pewne rzeczy. Jestem pełna nadziei. Proszę o wasze wsparcie modlitewne, to działa.
Justyna
ODPOWIEDZ