Nino pisze: ↑02 cze 2020, 9:35
Nirwanno, np. z tematem ludzkiej seksualnosci, choc Ukasz zapewnia, ze bylby w stanie wyciagnac z forum cala antologie na ten temat.
Brakuje mi seksu. Pragne kochac sie z moim mezem, a to jest niemozliwe! To mnie zlosci, frustruje i wpadam w przygnebienie z tego powodu.
Jestem w swoim czlowieczenstwie rowniez osoba seksualna. Nie moge zaprzeczyc tym potrzebom. Udawac, ze ich nie mam.
Ukasz zdobyl sie, aby napisac, jak on to odczuwa i bardzo jestem wdzieczna za te szczerosc. Dla mnie to ulga przeczytac cos takiego, bo na tym forum to chyba jednak rzadkosc.
Zdradzona, ja jestem porzucona od roku a nie od czterech lat. Natomiast to czwarte porzucenie w przeciagu 10 lat
My ciagle do siebie wracamy, ale potem nie umiemy naprawiac.
I nie ma we mnie zgody, aby kowalska cieszyla sie, dotykala itd. cialo mojego meza i czerpala przyjemnosc z jego seksualnosci. Powtarzam to Jezusowi, ze NIE MA WE MNIE ZGODY NA TO, poniewaz to cialo nalezy do mnie!!!
Dlatego odsuwam mysli w tym temacie, bo sie zaczynam za bardzo denerwowac. Za rada s zony odmawiam tez codziennie egzorcyzm malzenski 3x.
To i ja się podzielę swoimi zmaganiami. Na wstępie przyznam, że podobnie, jak Nino nie znalazłem na forum prawie nic kwestii radzenia sobie z przejściem z aktywnego życia seksualnego w stan celibatu.
W skrócie: unikanie pokus (czasami do granic, jak słynne odwracanie wzroku i wtapianie go w kafelki w galerii handlowej), wysiłek fizyczny (zwłaszcza kiedy hormony zalewają mózg), wytężona praca i inne zajęcia, regularny rytm dnia, przebywanie poza miejscami, w których częściej się rozkojarzam (u mnie to np. w domu przy biurku) pozwalają częściowo uśmierzyć popęd seksualny. Podkreślam, że tylko częściowo. Robię wszystko, żeby tę energię seksualną ukierunkować (czasami przekierować) w dobrym celu. Czasami pomaga mi myśl, że jak teraz dam radę powstrzymać się (co byłoby aktem desperackim), to tej energii będę miał więcej do wysiłku, do szczerej rozmowy, do lepszych efektów pracy na resztę część dnia i nie usiądę, nie zamknę się w sobie, nie rozleniwie przed telewizorem, nie stracę sekapilu.
W związku też nie zawsze udawało się zaspokoić żądze, kiedy się chciało. Czasami druga strona nie mogła, czasami okoliczności nie sprzyjały, czasami było się daleko przez parę dni itd. To nie jest tak, że w związku jest na pewno lepiej i częściej.
Siłą rzeczy bardziej obserwuję swój popęd seksualny teraz, gdy jestem samemu. Muszę nim zarządzać więcej i jest to wyższa akrobatyka, żeby zachować równowagę, bo "narzędzi" mniej niż było do tej pory (np. nie przyjdę do łóżka, gdzie leżałaby żona). Czasami mam siłę, żeby popatrzyć na to i na siebie z boku, jakby jako zewnętrzny obserwator. Dostrzegam wtedy plusy i minusy swoich decyzji, zachowań, niedociągnięcia, zaniedbania i inne. Zdarzyło mi się docenić siebie za odmowę propozycji seksu, a było blisko o krok. W innym przypadku, zdarzyło mi się pomyśleć o mojej propozycji seksu itd. Poziom popędu seksualnego zmienia się i w ciągu dnia i w dłuższych okresach. Ta obserwacja i jej świadomość pomaga mi opanować się zwłaszcza wtedy, kiedy poziom jest wysoki.
Myślę też czasami, że w swoim życiu trochę już doświadczyłem. Wdzięczny jestem, że było mi dane przeżyć tyle pięknych chwil, jeśli nawet więcej miałoby już się nie zdarzyć.
Na marginesie, nie wierzę, że wielu osobom udało się z powodzeniem utrzymać celibat.
U mnie inaczej niż u Nino nie ma żadnego pociągu do osoby, która zdradziła. Sam się sobie dziwię, bo uważam się za wrażliwego na ogólnie kobiecość. Chyba zdrada i sposób postępowania spowodował we mnie obrzydzenie, które przerodziło w obojętność wobec tej osoby.