Witajcie,
Ja nie spotkałam się nigdzie z takimi słowami ks. Dziewieckiego jak piszecie. Natomiast w "Sytuacjach najtrudniejszych..." słyszałam takie słowa - oczywiście mniej więcej, bo dokładnie już nie pamiętam. "Najlepszą sytuacją dla dziecka jest taka, w której ojciec zostawia je, ale płaci uczciwe alimenty (ksiądz tłumaczył to tym, aby dochodzący ojciec nie rozpieszczał dziecka, bo o wychowaniu raczej nie będzie mowy, a żona i dzieci małżeńskie nie cierpieli z powodu kontaktów męża z kochanką, które mogą przybrać różny kierunek - nawet podaje przykład konkretnej rodziny). Kochanka decydując się na współżycie z żonatym mężczyzną powinna liczyć się z tym, że może zostać matką samotnie wychowującą dziecko."
I moim zdaniem, stawiając Pana Boga na I miejscu tak powinno być. No chyba, że relacje ojciec-matka dziecka będą czyste

.
Annate, mam wrażenie, że źle mnie zrozumiałaś. Napisałam, że w "razie gdyby mu się coś stało" ... nie wyobrażam sobie spłaty dziecka przy obciążeniach finansowych takich, jakie bym miała. Mam świadomość tego, że mąż będzie odpowiedzialny za nie do końca życia i nie mam problemu z tym, żeby łożył na jego utrzymanie. Nie namawiałam go też, aby zostawił dziecko. Oczekuję tylko, że wizyty u dziecka będą pozbawione relacji intymnych z jego matką (o ile mąż będzie ze mną). Więc niech mąż pracuje, oszczędza i zabezpiecza dziecko na przyszłość.
A czy jego córka będzie szczęśliwa i pewna siebie to nie wiem - czas pokaże.
Tylko jak rodzice wpoją dziecku prawdziwą wiarę, skoro sami żyją w grzechu?
Czy taki wzorzec rodziny będzie dobry dla jej rozwoju duchowego? Wg mnie, raczej nie.
Czy tak wygląda stawianie Pana Boga na I miejscu?
Odnośnie mojego wkładu w kryzys, to ja naprawdę mam świadomość tego, czym raniłam męża. Nawet go za to przeprosiłam.
Pytasz, czy Pan Bóg był u mnie na I miejscu? - było Go dużo, ale na pewno nie tyle, ile teraz
To prawda, że dużo piszę o dziecku, bo do zdrady doszło w momencie, w którym odkryliśmy przyczynę problemu z zajściem w ciążę. Istniało bardzo duże prawdopodobieństwo, że mąż teraz tuliłby nasze dziecko. I tylko dlatego tak trudno jest mi się z tym pogodzić. A czy byłam skupiona tylko na staraniach, to nie wiem. Miałam bardzo dużo wolnego czasu, bardzo często męża nie było w domu, więc mogłam ten czas poświęcić na szukanie. Wiem natomiast, że nie sprowadzałam naszego życia tylko do prokreacji. To nigdy nie był główny temat naszych rozmów, a nawet bardzo niewiele ich było. Liczyliśmy się z tym, że możemy nie mieć dzieci i w sumie już się z tym pogodziliśmy. Postanowiliśmy po prostu wykorzystać wszelkie szanse, żeby kiedyś sobie nie wyrzucać, że mogliśmy jeszcze coś zrobić.
Oczywiście zgadzam się z Tobą, ze istnieją szczęśliwe, bezdzietne małżeństwa, ale myślę, że nikt w nich nie zdradza z myślą, że tam będzie miał dzieci. Natomiast nie zgadzam się z tym, że mąż/żona szuka przygód poza domem, gdy czegoś im brakuje w domu, jak to niektórzy tłumaczą. Uważam, że dorosła, odpowiedzialna osoba wie, co przysięgała i pomimo różnych trudności rozmawia, próbuje naprawiać, ostatecznie trwa w swoim dobrowolnym w końcu wyborze. Zdrada jest wg mnie pójściem na łatwiznę, szukaniem wymówek, że było mi źle, więc sobie poszukałem/am czegoś lepszego. Zgadzam się tutaj całkowicie z tym, co pisał kiedyś mare, że to kwestia osobowości - jedna osoba zdradza, a inna w takich samych okolicznościach nie. Tak jak w czasie wojny - jedni walczyli za Ojczyznę, a inni ją zdradzali. Nie pamiętam już, gdzie mare taki wpis zamieścił.
Gdybym chciała zdradzić męża, bo coś mi się nie podobało lub czegoś mi brakowało w małżeństwie, to musiałabym już dawno to zrobić, a jakoś nie przyszło mi to do głowy. Ja tutaj nie chcę robić z siebie świętej, bo nie zdradziłam, ale uważam, że usprawiedliwianie zdrady pewnymi brakami jest nie w porządku. Zdrada jest czymś, co najbardziej niszczy małżeństwo. Nie wiem, czy będę w stanie nadal być z mężem, zaufać mu, przytulić się, kochać - gdyby chciał wrócić. Każdy jest inny, każdy ma inne potrzeby, inny temperament, czasem choroby itd, więc czy brak czułości, czy seksu w takim wymiarze, w jakim oczekuje tego partner jest powodem do szukania przygód na boku?
A Wam życzę z całego serca, żeby się udało

. Wiem, co to znaczy szukać, mieć nadzieję i ... dalej czekać.
Będę z modlitwą
