Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Firletka
Posty: 243
Rejestracja: 05 kwie 2020, 9:40
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: Firletka »

Sarah, tak mam :) Sama się jej boję. U mnie będzie sędzia. Podobno lubiący wypić...

Ogólnie to się boje...rozwodu..male uważam,że nie mam wyjścia.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13320
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: Nirwanna »

Firletko, sporo już o tym wiele osób pisało w Twoim wątku wcześniej.
Dobrze myślisz. Wydaje Ci się, że nie masz wyjścia.
Tymczasem taka postawa sugeruje pokusę złego. To myśli pochodzące od złego "nie zostawiają wyjścia", prowadzą w niewolę. Natomiast natchnienia pochodzące od Boga pozostawiają ogromną przestrzeń wolności.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Firletka
Posty: 243
Rejestracja: 05 kwie 2020, 9:40
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: Firletka »

I ja w tej wolności chce rozwodu. I to z winy męża.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13320
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: Nirwanna »

Firletko, rzeczywiście każdy człowiek ma wolność daną od Boga.
Tylko jest różnica między wolnością daną od Boga, i wykorzystywaną do różnych życiowych decyzji, a postawą wolności wewnętrznej.
Jeśli ta wolność wewnętrzna jest wykorzystywana do decyzji prowadzących ku dobru, efektem są owoce działania Ducha Świętego, m.in. radość i pokój. Jeśli nie ma wewnętrznego pokoju i wewnętrznej radości - decyzja nie jest podjęta w wewnętrznej wolności i pod wpływem Ducha Świętego.
Inaczej mówiąc - o tym, czy decyzja jest dobra, pokazują jej owoce. Te bliższe, obecne, i te dalsze, przyszłościowe. Wszystkie są i będą Twoje.
Może warto, abyś cały swój wątek prześledziła pod tym kątem, tj. owoców swoich wszystkich, też tych drobnych, decyzji. Pamiętając, że do decyzji należą też wszelkie zaniechania.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Firletka
Posty: 243
Rejestracja: 05 kwie 2020, 9:40
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: Firletka »

Nirwana:, dziękuję

Myślę, że moich zaniechaniem było to,że zbyt późno to zrobilam...zbyt późno złożyłam pozew o rozwod.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13320
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: Nirwanna »

Firletko, wg mnie nie. Wg mnie zbyt późno zaczęłaś stawiać granice.
Pozwalałaś się krzywdzić aż do momentu, gdy jedynym ratunkiem i jedyną granicą wydaje Ci się rozwód.
Tymczasem doświadczenie wielu osób ze wspólnoty pokazuje, że rozwód nie jest stawianiem granic, nie daje automatycznie ochrony, bo mimo orzeczonego rozwodu krzywda może dziać się dalej, zwłaszcza tam, gdzie są dzieci.
Stawianie granic przemocy działa inaczej. Trochę było pisane o tym w Twoim wątku, warto wrócić do tych treści.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: Ruta »

Firletko, wiem, że czas po pierwszej rozprawie bywa trudny. Dla mnie taki był, gdy zderzyłam się z rzeczywistością sądu rodzinnego.
Wspieram Cię modlitwą.
Firletka
Posty: 243
Rejestracja: 05 kwie 2020, 9:40
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: Firletka »

Dziękuję.

Ruta, piszesz,że trudny czas...Na sali sadowej, po moich zeznaniach adwokatka męża miała łzy w oczach (młoda dziewczyna). A moj maz...myślałam,że tylko w domu jest taki jaki jest...Niestety, a stety dla mnie -pokazał się w całej krasie... Co mnie utwierdziło tylko,że dobrze robię.
Nowiutka

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: Nowiutka »

Firletka pisze: 20 sie 2022, 6:24 Dziękuję.

Ruta, piszesz,że trudny czas...Na sali sadowej, po moich zeznaniach adwokatka męża miała łzy w oczach (młoda dziewczyna). A moj maz...myślałam,że tylko w domu jest taki jaki jest...Niestety, a stety dla mnie -pokazał się w całej krasie... Co mnie utwierdziło tylko,że dobrze robię.
Miałam zniknąć z forum na jakiś czas, bo w obecnym momencie życia mi nie służy. Ale zerknęłam, zaczęłam podczytywac znowu wątki gdzie pojawiła się przemoc.
Jeśli uważasz że to dobre to ok, jest to decyzja podjęta w tym czasie z tymi informacjami z tymi emocjami. Może kiedyś pomyślisz o tym inaczej może nie.
Jedne co mnie martwi to hmm wrogość to za duże słowo, ale takie bycie w kontrze.
Z początku to zrozumiałe. Też to przechodziłam. Jednak warto przejść do przebaczenia. Nie oznacza to powrotu ale brak bycia w kontrze.
On nie umie inaczej, jest "chory", jest trudno też się tego uczę. Ale wybaczenie, uznanie że to nie on jest zły tylko źle się zachowuje bo inaczej nie umie przez "chorobę" (realną bądź nie, jest łatwiej jakby przemoc nazwać chorobą jak alkoholizm). Dostrzeżenie tylko człowieka, a nie demona oprawcy.
Jestem jakąś pacyfistka, bo często zwracam i u mojego niby-męża jak i u innych ludzi uwagę na takie bycie przeciw, we wrogości/żalu...
A z tego co się natykam na forum jak jest przemoc to raczej większość ucieka w rozwód.
elena
Posty: 427
Rejestracja: 14 kwie 2020, 19:09
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: elena »

Nowiutka pisze: 20 sie 2022, 9:58
Miałam zniknąć z forum na jakiś czas, bo w obecnym momencie życia mi nie służy. Ale zerknęłam, zaczęłam podczytywac znowu wątki gdzie pojawiła się przemoc.
Jeśli uważasz że to dobre to ok, jest to decyzja podjęta w tym czasie z tymi informacjami z tymi emocjami. Może kiedyś pomyślisz o tym inaczej może nie.
Jedne co mnie martwi to hmm wrogość to za duże słowo, ale takie bycie w kontrze.
Z początku to zrozumiałe. Też to przechodziłam. Jednak warto przejść do przebaczenia. Nie oznacza to powrotu ale brak bycia w kontrze.
On nie umie inaczej, jest "chory", jest trudno też się tego uczę. Ale wybaczenie, uznanie że to nie on jest zły tylko źle się zachowuje bo inaczej nie umie przez "chorobę" (realną bądź nie, jest łatwiej jakby przemoc nazwać chorobą jak alkoholizm). Dostrzeżenie tylko człowieka, a nie demona oprawcy.
Jestem jakąś pacyfistka, bo często zwracam i u mojego niby-męża jak i u innych ludzi uwagę na takie bycie przeciw, we wrogości/żalu...
A z tego co się natykam na forum jak jest przemoc to raczej większość ucieka w rozwód.
Dziekuje Ci za te słowa, właśnie takich potrzebowałam na dziś. Przebaczenie, dostrzeżenie człowieka, oddzielenie człowieka od jego czynów, nietrzymanie w sobie żalu- warto wracać do tego, bo inaczej łatwo wpaść w żal lub wrogość. Nowiutka, wykonałaś dobra robotę, pamietam Twoje wpisy sprzed roku bodajże, teraz wydajesz się być bardziej dojrzała, spokojniejsza. Pogody ducha!
„Kocha się nie za cokolwiek, ale pomimo wszystko, kocha się za nic”. Ks. Jan Twardowski
Firletka
Posty: 243
Rejestracja: 05 kwie 2020, 9:40
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: Firletka »

Ale ja mu nie życzę źle.Wrecz przeciwnie. Dużo szczęścia. Mało tego, wiem,że gdybym z nim zostal to bym zginęła...psychicznie, a może i faktycznie.
Miałabym się męczyć tylko dlatego,że ... no właśnie że co?

Nie rozumiem dlaczego negujecie tak bardzo rozwód?
Nawet ksiądz tak negatywnie do tego nie podchodzi.

Przemoc mojego męża eskaluje, gdyby nie ciąża kochanki, romans trwałby nadal, teraz pewnie jest jakiś inny...
A ja miałabym to znosić? Po co? Zeby pokazać dzieciom...No właśnie co?
Nowiutka

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: Nowiutka »

Firletka pisze: 20 sie 2022, 16:09 Ale ja mu nie życzę źle.Wrecz przeciwnie. Dużo szczęścia. Mało tego, wiem,że gdybym z nim zostal to bym zginęła...psychicznie, a może i faktycznie.
Miałabym się męczyć tylko dlatego,że ... no właśnie że co?

Nie rozumiem dlaczego negujecie tak bardzo rozwód?
Nawet ksiądz tak negatywnie do tego nie podchodzi.

Przemoc mojego męża eskaluje, gdyby nie ciąża kochanki, romans trwałby nadal, teraz pewnie jest jakiś inny...
A ja miałabym to znosić? Po co? Zeby pokazać dzieciom...No właśnie co?
Ja osobiście nie mówię o życzeniu źle tylko o postrzeganiu go jako złego. Osobiście idę podobną ścieżką, ale wolę spokój niż udowadnianie winy (chociaż wciąż łapię się, że tak całkiem zgody na pokojowe rozwiązanie nie mam, ale wciąż się uczę wybaczenia).
Rozumiem tok myślenia bo też tak miałam. To w pewnym sensie zdrowe - nie negujesz tego co przeszłaś (ja miałam też gaslighting).
Nie chodzi mi o życzenie mu dobrze. Tylko żeby nie toczyć wojny. O takie myślenie: to w sumie smutny chory człowiek. On nawet nie widzi moich uczuć i uczuć dzieci. O nie trzymanie żalu wobec niego (co mi zrobił), odczucie (chwilowe, nie użalać się jaki to on biedny) odczucie że ci go żal że nie umie inaczej. Odpuszczenie bo ci to szkodzi (a nie bo szukasz szczęścia/ bo wygodniej, zadbanie o zdrowie).
To dalekie jak widzisz od powrotu i bycia z nim ale wydaje mi się bardziej czułe niż... chęć sprawiedliwości?...
Sama nie mam jeszcze w 100% tego opanowanego ale ja osobiście taką ścieżką obecnie próbuje iść.
Awatar użytkownika
Niepozorny
Posty: 1543
Rejestracja: 24 maja 2019, 23:50
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: Niepozorny »

Witaj Firletko,

do tej pory nie wypowiadałem się w twoim wątku. Znam i pamiętam głównie początkowe strony i te ostatnie. Myślę jednak, że mogę spróbować odpowiedzieć na zadane przez Ciebie pytania. Oczywiście jeśli ktoś ma inne zdanie, to może odpowiedzieć na nie w swoim imieniu.
Firletka pisze: 20 sie 2022, 16:09 Ale ja mu nie życzę źle.Wrecz przeciwnie. Dużo szczęścia. Mało tego, wiem,że gdybym z nim zostal to bym zginęła...psychicznie, a może i faktycznie.
Miałabym się męczyć tylko dlatego,że ... no właśnie że co?

Nie rozumiem dlaczego negujecie tak bardzo rozwód?
Nawet ksiądz tak negatywnie do tego nie podchodzi.
Jest to forum WTM Sychar i w związku z tym zakładam, że osoby, które się z tą wspólnotą utożsamniają, wierzą, że każde sakramentalne małżeństwo jest do uratowania. Ma to również swoje odzwierciedlenie w regulaminie forum:
Regulamin - II Treść postów pisze: 26 sty 2017, 19:34 7. Zabrania się na forum usprawiedliwiania i promowania, w jakiejkolwiek formie rozwodów cywilnych dotyczących sakramentalnych małżonków. Rozwody cywilne są zgorszeniem i godzą w sakramentalne małżeństwa, a przede wszystkim znieważają przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne. W Polsce w skrajnych sytuacjach, jedynym dopuszczalnym przez Katechizm Kościoła Katolickiego rozwiązaniem jest separacja (obecna zarówna w prawie cywilnym jak i kanonicznym).
Jeśli w swoim małżeństwie doświadczałaś przemocy, to mogłaś złożyć pozew o separację. Różnice w skutkach prawnych między rozwodem a separacją przedstawione są w broszurze na stronie 7.
A ja miałabym to znosić? Po co? Zeby pokazać dzieciom...No właśnie co?
Ja chciałem seperacji a moja żona rozwodu. Moja sprawa sądowa się jeszcze nie skończyła i nie wiem jakie będzie rozstrzygnięcie, ale nie zgadzając się na rozwód dawałem świadectwo m.in. dla moich dzieci. Chciałem, żeby jak będą starsze wiedziały, że przysięga składana podczas ślubu ma znaczenie i że gdy w małżeństwie pojawią się problemy, to nie powinno się poddawać i rezygnować.
Z braku rodzi się lepsze!
Nowiutka

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: Nowiutka »

Niepozorny pisze: 21 sie 2022, 20:21 Ja chciałem seperacji a moja żona rozwodu. Moja sprawa sądowa się jeszcze nie skończyła i nie wiem jakie będzie rozstrzygnięcie, ale nie zgadzając się na rozwód dawałem świadectwo m.in. dla moich dzieci. Chciałem, żeby jak będą starsze wiedziały, że przysięga składana podczas ślubu ma znaczenie i że gdy w małżeństwie pojawią się problemy, to nie powinno się poddawać i rezygnować.
Od siebie tylko dodam, że niestety czasem separacja może nie wystarczyć.
Często znamiennie z niebieską kartą sugeruje się rozwód jako sposób na odseparowanie, całkowite odcięcie od sprawcy.
Separacja prawnie daje to samo co rozwód (prócz tego że nie można wziąć ślubu). Łącznie z zielonym światłem na inne związki. (Od mediator to wiem).
Większym problemem jest tu kontakt w sprawie opieki nad dzieckiem niż sama separacja/rozwód.

Jednak czasem druga strona niszczy żądając rozwodu. Mnie też w tedy wydaje się to ratunkiem ale to moje osobiste zdanie. Nie zawsze oni brudzą sobie ręce, czasem psychika siada i chce się to już zakończyć, to piekiełko.
Firletka
Posty: 243
Rejestracja: 05 kwie 2020, 9:40
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: Firletka »

Właśnie odnośnie romansu...myślałam,że mój mąż już go zakończy ( wczoraj się okazalo,ze nie), bo kochanka spodziewa sie dziecka. Jej mąż twierdzi,że to jego dziecko. W pracy robią zaklady...czyje(w grę podobno wchodzi ktoś trzeci), a mój mąż...dalej prowadzi z nią romansik. Jej mąż... cierpliwie czeka u jej boku...
ODPOWIEDZ