Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...
Moderator: Moderatorzy
Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...
Nie po katolicku... ale bardzo dobrze Ciebie rozumiem...bardzo. życzę wszystkiego najlepszego
Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...
Firletko, nie po katolicku ale ja też doskonale Cię rozumiem. Pozdrawiam serdecznie
Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...
Firletko, dużo przeszłaś, ja też od roku mam taką huśtawkę - męża "nastrojów i działań", a moich rozterek co robić, w jaką stronę iść.
Czasami brak już sił i ludzkiej wiary, że da się naprawić. Dlatego siły, wiary i nadziei, że będzie dobrze w Twoim życiu Ci życzę.
Niech Cię Bóg prowadzi
Czasami brak już sił i ludzkiej wiary, że da się naprawić. Dlatego siły, wiary i nadziei, że będzie dobrze w Twoim życiu Ci życzę.
Niech Cię Bóg prowadzi
Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...
Dziękuję. Nie wierzę, że Bóg mnie odepchnie jeśli się rozwiode...
Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...
Bóg na pewno Cię nie odepchnie z powodu rozwodu. Czasami nie ma innej możliwości, drogi. Ważne jak będziesz potem żyć, jaką drogą iść.
Mi kilku księży mówiło, że rozwód nie zamyka mi drogi miłości Boga ani możliwości korzystania z sakramentów dopóki będę żyła samotnie.
Zadbaj o siebie i dzieci.
Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...
Szczerze mówiąc nic nie planuje, ale nie wyobrazam sobie żyć samotnie....
Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...
Szczerze mówiąc ja też nie. Łatwo wpaść wtedy w strach, a samotność jest słaba. Dlatego staram się sobie nic nie wyobrażać z takiej kategorii. Za to wiem, że na dziś ani ja, ani mój mąż się do związku nie nadajemy. Dlatego przestałam sobie wyobrażać nawet powrót męża. Nie mówiąc już o jakiś innych relacjach.
Żyję sobie dzisiaj, pracuję nad sobą, śpiewam ładne piosenki dla Maryi, stram się poprawiać swoje dziś - a nie jest wcale takie złe. Ale może być lepsze. A jutro samo niech się o siebie martwi
Firletko, cieszę się, że w końcu zaczęłaś się bronić przed przemocą. Mam nadzieję, że decyzje organów będą korzystne. Co do rozwodu - każdy musi sam podejmowac decyzje, ale tak na wszelki wypadek przypomnę, że jest jeszcze separacja. Gdy ktos nie ma pewności co do rozwiązania, jest ona etapem pośrednim.
Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...
Dzień dobry, nie wiem czy mnie pamiętacie...pewnie czesc tak. Trochę się u mnie zmieniło. I znowu przychodzę po radę...
Zacznę tak w skrócie..od pewnego wydarzenia. Napomknę tez ze przyznał się do zdrady, później wypierał się,że się przyznał itp itd. Podsumowując wg mnie miał regularny ponad roczny romans z koleżanką z pracy.
W niedzielę palmową ...pokłóciliśmy się. Generalnie poszło o to,że jeszcze mężowi zaginął...plasterek sera...skończyło się na wielkiej awanturze (wyzywal mnie od psycholek itp). Nagle stanął obok futryny i...zaczął uderzać swoją głową o nią krzycząc, że ja go bije. Potem rzucił się na podłogę. Byłam przerażona. Widział to tez nasz 10letni syn... Zadzwoniłam po policję. W tym czasie on wyszedl wrzeszcząc,że jedzie zrobić obdukcje. Przyjechał patrol. Spisał notatkę. Minęła godzina, a ja i moje dzieci i moja mama dostaliśmy od niego smsa,że idzie się powiesić przeze mnie. Ponownie zadzwoniłam na policję. (W miedzy czasie okazało się,że był pod domem w trakcie pierwszej wizyty policji i na widok radiowozu odjechał z piskiem opon). W związku z tym,że sam jest mundurowym postawił na nogi 90%policji i swoich przełożonych. W pewnym momencie szukali jego i Kowalskiej, bo z nią tez nie mogli się skontaktować. Znaleźli całego i...trzeźwego, wcześniej był pijany. Nie będę opisywać co czułam...bo....nie czułam za to żadnej odpowiedzialności. Bałam się o dzieci,ale nie o niego.odmowil pobytu na oddziale psychiatrycznym.Ale był ba jednej wizycie u psychiatry i psychologa (sluzbowy psychiatra i psycholog).I podobno ta jedna wizyta u psychologa otworzyła mu oczy. Podobno spadło mu jarzmo. Twierdzi,że zerwał całkowicie kontakt z Kowalska. Więcej wizyt u psychologa nie potrzebuje (wg niego)
W domu...zaczął sprzątać, pomagać dzieciom w lekcjach, robić zakupy itp. Twierdzi,że chce wszystko naprawić, bo...jednak zrozumiał,że mnie kocha.
A ja? A ja czuje...fałsz w jego zachowaniu...patrze na niego i... nie chce być z tym człowiekiem. Ani mu ufam ani nie czuję się przy nim bezpiecznie....obrzydza mnie...
Widzę,że on jest przekonany,że...ja go kocham. A....tak chyba nie jest. Czuję wielką obojetnosc i jeszcze większe obrzydzenie na myśl...ze mogłabym go kiedykolwiek dotknąć...
Jak ja mam sobie z tym poradzić?
Ja nie chce z nim być. Czy ja grzeszę?
Zacznę tak w skrócie..od pewnego wydarzenia. Napomknę tez ze przyznał się do zdrady, później wypierał się,że się przyznał itp itd. Podsumowując wg mnie miał regularny ponad roczny romans z koleżanką z pracy.
W niedzielę palmową ...pokłóciliśmy się. Generalnie poszło o to,że jeszcze mężowi zaginął...plasterek sera...skończyło się na wielkiej awanturze (wyzywal mnie od psycholek itp). Nagle stanął obok futryny i...zaczął uderzać swoją głową o nią krzycząc, że ja go bije. Potem rzucił się na podłogę. Byłam przerażona. Widział to tez nasz 10letni syn... Zadzwoniłam po policję. W tym czasie on wyszedl wrzeszcząc,że jedzie zrobić obdukcje. Przyjechał patrol. Spisał notatkę. Minęła godzina, a ja i moje dzieci i moja mama dostaliśmy od niego smsa,że idzie się powiesić przeze mnie. Ponownie zadzwoniłam na policję. (W miedzy czasie okazało się,że był pod domem w trakcie pierwszej wizyty policji i na widok radiowozu odjechał z piskiem opon). W związku z tym,że sam jest mundurowym postawił na nogi 90%policji i swoich przełożonych. W pewnym momencie szukali jego i Kowalskiej, bo z nią tez nie mogli się skontaktować. Znaleźli całego i...trzeźwego, wcześniej był pijany. Nie będę opisywać co czułam...bo....nie czułam za to żadnej odpowiedzialności. Bałam się o dzieci,ale nie o niego.odmowil pobytu na oddziale psychiatrycznym.Ale był ba jednej wizycie u psychiatry i psychologa (sluzbowy psychiatra i psycholog).I podobno ta jedna wizyta u psychologa otworzyła mu oczy. Podobno spadło mu jarzmo. Twierdzi,że zerwał całkowicie kontakt z Kowalska. Więcej wizyt u psychologa nie potrzebuje (wg niego)
W domu...zaczął sprzątać, pomagać dzieciom w lekcjach, robić zakupy itp. Twierdzi,że chce wszystko naprawić, bo...jednak zrozumiał,że mnie kocha.
A ja? A ja czuje...fałsz w jego zachowaniu...patrze na niego i... nie chce być z tym człowiekiem. Ani mu ufam ani nie czuję się przy nim bezpiecznie....obrzydza mnie...
Widzę,że on jest przekonany,że...ja go kocham. A....tak chyba nie jest. Czuję wielką obojetnosc i jeszcze większe obrzydzenie na myśl...ze mogłabym go kiedykolwiek dotknąć...
Jak ja mam sobie z tym poradzić?
Ja nie chce z nim być. Czy ja grzeszę?
Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...
Firletko, wezwanie policji w sytuacji agresji było bardzo dobrą decyzją, tylko - z tego co rozumiem - odosobnioną.
Tymczasem w Twojej sytuacji warto wdrożyć cały system pomocy sobie i ochrony siebie i rodziny przed przemocą.
Gdy wdrażasz system i jesteś w nim, pracując nad sobą - odpowiedzi na Twoje pytania pojawiają same, automatycznie.
Co zrobiłaś w sprawie przeciwdziałania przemocy od poprzednich wpisów?
Tymczasem w Twojej sytuacji warto wdrożyć cały system pomocy sobie i ochrony siebie i rodziny przed przemocą.
Gdy wdrażasz system i jesteś w nim, pracując nad sobą - odpowiedzi na Twoje pytania pojawiają same, automatycznie.
Co zrobiłaś w sprawie przeciwdziałania przemocy od poprzednich wpisów?
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Jan Paweł II
Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...
Nirwanie, w październiku ubiegłego roku też wzywałam policję. Założyłam niebieska kartę i złożyłam zawiadomienie do prokuratury o znęcanie się. Karta w tym roku zostają zamknięta, Chodzę na terapię, ucze się stawiać granice...
Ale w tym wszystkim chodzi mi o to,że nie chce już z nim być. Czuje ogromną obohetnosc i jedniczesnie obrzydzenie.
Ale w tym wszystkim chodzi mi o to,że nie chce już z nim być. Czuje ogromną obohetnosc i jedniczesnie obrzydzenie.
Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...
Witaj Firletko, u twojego męża szybko rozwija się choroba alkoholowa jeśli już zachowuje się w taki sposób. Właśnie też jestem ciekawa czy coś zrobiłaś żeby chronić siebie i dzieci przed przemocą z jego strony. Samo patrzenie dziecka na ojca w złym stanie jest dla niego traumatyczne, ja mam cały czas przed oczami leżącego ojca na podłodze.
Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...
Witaj Firletko oczywiście że pamietam Cię. Troszkę masz zwrot akcji widzę. Faktycznie twoj mąż zachowuje się irracjonalnie. Może do niego doszło co traci, nie wiem...Chorobę alkoholowa widać gołym okiem ale przecież można z tym walczyć. Wcale się nie dziwię że nie czujesz się przy nim bezpiecznie, masz prawo mieć takie uczucia. A on uczęszcza na jakąś terapie od tego chyba powinien zacząć jak chce Was odzyskać? A Ty pewnie te uczucia są wobec niego masz , ale tyle sie wydarzyło że jesteś zablokowana rozumiem Cię...
Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...
Dobrze, że zdecydowałaś się na terapię. To bardzo ważny i dobry krok.
Jaka jest przyczyna zamkniecia karty?
Złożyłaś zawiadomienie i co prokuratura z tym zrobiła ?
Jaka jest przyczyna zamkniecia karty?
"Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę..."
Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...
Ja w terapii jestem od początku. Po pierwszym dniu kiedy się dowiedziałam,że on ma romans trafiłam do psychologa. Później zaciągnęłam nas dwoje. Później przyszła pandemia. Ja regularnie zaczęłam chodzić od sierpnia. Ja i dzieci.
Zawiadomienie do prokuratury-umorzone, bo nie ma znamion przestępstwa...tylko mnie wyzywal i uderzył....a nie zabił....
Karta -ot, takie niesnaski między nami.
Piszę ironicznie,ale tak to zostało mi przedstawione. Podejrzewam,że gdybym zaczęła bardziej to drążyć i wnikam-nie zostało by to zamknięte. Przy groźbie jego samobójstwa podobno niektórzy się ockneli,że nie tedy droga...I...na tym się skończyło. Legitymacja służbowa zrobiła swoje -dużą rolę odegrało tu to,że on jest mundurowym.
Zawiadomienie do prokuratury-umorzone, bo nie ma znamion przestępstwa...tylko mnie wyzywal i uderzył....a nie zabił....
Karta -ot, takie niesnaski między nami.
Piszę ironicznie,ale tak to zostało mi przedstawione. Podejrzewam,że gdybym zaczęła bardziej to drążyć i wnikam-nie zostało by to zamknięte. Przy groźbie jego samobójstwa podobno niektórzy się ockneli,że nie tedy droga...I...na tym się skończyło. Legitymacja służbowa zrobiła swoje -dużą rolę odegrało tu to,że on jest mundurowym.
Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...
Przykre... Oczywiście bardzo dobrze rozumiem Twoje uczucia. Najgorszy był ten sms do dzieci, pewnie to dla nich trauma.
Nadal z nim mieszkasz?
Ta jego nagła "zmiana" po jednej wizycie u psychologa i psychiatry to może dlatego, że przełożeni kazali mu coś ze sobą zrobić.
Nadal z nim mieszkasz?
Ta jego nagła "zmiana" po jednej wizycie u psychologa i psychiatry to może dlatego, że przełożeni kazali mu coś ze sobą zrobić.
"Zamiast ciągle na coś czekać, zacznij żyć, właśnie dziś. Jest o wiele później niż ci się wydaje". Ks. Jan Kaczkowski