Firletka,
Piszesz, że formalnie dom jest Twój. Kiedy powstał wpis w księdze wieczystej? Po ślubie i mieliście wspólność majątkową?
Gdyby kowalska Twojego Męża sama nie miała Męża to szansa, że odważyłby się na przyznanie się sam przed sobą, że to nie zupełnie nie fair zdradzać żonę i jeszcze pchać się jej do domu jak ona o tej zdradzie wie. Co innego jak nie wie- takich małżonków mających dwie pieczenie na jednym ogniu jest wiele.
Myślę też, że Twój Mąż nie jest pewny, że związek z kowalską będzie trwały bo ona ma męża i nie wyprowadzając się zabezpiecza się na ewentualność zostania na lodzie, żeby nie zostać samemu. A widziałaś się z mężem kowalskiej? Może jak tamtemu gościowi nie podoba się to (a nie powinno), że żona go zdradza to może oboje postawicie im granice, że albo zostają w domu z własnymi małżonkami a jak chcą zdradzać to niech się wyprowadzają (tzn. wynajmą jakieś mieszkanie etc.) Może takie spotkanie Waszej całej czwórki pomogłoby, aby oni odważyli się na prawdę nawet jak to jest zdradzanie.
Niestety myślę, że jak Twój Mąż będzie mieszkał z Tobą a Ty Mu będziesz robiła awantury o kochankę to może to przedłużać całą sprawę „zakazany owoc smakuje najbardziej”. Ale nie wiem bo może i to się skończy jak Mąż właśnie zostanie w domu z Tobą. Ciężko to przewidzieć.
Natomiast wydaje mi się, że warto posłuchać tutaj innych o stawianiu granic. Ja nie mam w wyprowadzkach doświadczenia, bo mój mąż natychmiast jak się dowiedziałam o kowalskiej to najpierw nie pojawiał się kilka dni w domu, a potem wpadł na chwilę, zabrał walizę z rzeczami i tyle go widzieliśmy. Na odchodne powiedział jeszcze mi i dzieciom
że NIGDY nie wróci. Nie miałam na to żadnego wpływu, nawet nie chciał porozmawiać - wygłosił tylko monolog w którym stwierdził, że zachował się gorzej niż jego ojciec którego nienawidził.
Ja nie wiem czy miałabym wtedy siłę wyrzucić go z domu- myślę, że nie umiałabym wtedy postawić granicy. Po iluś miesiącach zaczęło do mnie docierać, że Jego wyprowadzka zaoszczędziła nam wiele „piekła w domu” a przez ostatnie dwa lata to cieszyłam się, że z nami nie mieszka, bo był już zupełnie innym człowiekiem. Zresztą nie widzę żadnego sensu mieszkania z Mężem, który mówi nie kocham cię, jestem szczęśliwy z kowalską - to jest katowanie się. A jak jest przemoc to już w ogóle nie ma o czym mówić. A u Ciebie się pojawia- to, że Mąż mówi, że zabierze Ci dziecko. O to się w ogóle nie bój bo nie ma żadnych szans na to. Mój Mąż też tak mnie straszył, ale prawnik powiedział mi, że to bzdury są. Zresztą jak się dobrze zastanowić to jak mąż się nie interesuje dziećmi to myślę, że mu wygodniej bez nich i to tylko blef aby nas zastraszyć.