Mąż odchodzi - nie daję już rady psychicznie

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

czerwona
Posty: 47
Rejestracja: 09 sty 2020, 17:02
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odchodzi - nie daję już rady psychicznie

Post autor: czerwona »

Pavel pisze: 23 mar 2021, 0:27 Bez panów proszę ;)

Możesz albo działać, albo znosić coś co cię rani.
Wybór twój.
Ja bym nie chciał i nie pozwolił by ktoś, także rodzina pierwotna, jakiejkolwiek jest daty i jakiekolwiek ma poglądy, deptał bezpardonowo moje terytorium Tylko dlatego, że się przyzwyczaił, że to nie wywołuje żadnej reakcji.
I postawiłbym szczelne granice, w ostateczności czasowo lub na stałe odseparował się od krzywdziciela. Kimkolwiek jest.

Jak i jakie postawić granice mężowi w mojej sytuacji? Gdy znienacka przyjedzie w Niedzielę Wielkanocną? Od kilku dni się nie odzywa, nie dzwoni, nie pisze, rzuca teksty bez szacunku gdy zadzwoniłam kilka dni temu do niego, dzień w dzień ma rodzinę gdzieś...Ale w Święta / w Święto pewnie będzie. Oczywiście bez uzgodnienia i niczego zrobionego, bez żadnej potrawy. Ja naprawdę zarabiam niewiele i ledwo starcza na mnie i dzieci. On nie reguluje żadnych rachunków sam z siebie. Z wielką łaską i po wielu prośbach zapłacił za mój tel, który jest na niego, a ja go używam. Przepisać na mnie tel nie chce. Tam nie reaguje. Co robić?
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13316
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odchodzi - nie daję już rady psychicznie

Post autor: Nirwanna »

Wyrzucona pisze: 01 kwie 2021, 17:17 Witajcie, trochę mnie nie było. Staram się pracować nad sobą choć tematów mi raczej przybywa niż ubywa. To dla mnie bardzo trudny okres bo jestem na etapie gdy zaczynam dostrzegać swoje błędy małżeństwa. Dodatkowo mam chorą siostrę (choruje na schizofrenię) i obecnie ma dużo gorszy stan więc nie mogę z nią za bardzo porozmawiać. Zostałam też w zasadzie bez terapii indywidualnej mam za to żal do swojej terapeutki bo po „rozkopaniu” naprawdę trudnych dla mnie spraw z przeszłości podjęła decyzję o przeniesieniu mnie na grupę. Od początku mówiłam jej że taka forma pracy grupowej mi nie odpowiada skoro zajęło mi to parę miesięcy żeby jej to wyznać a ona teraz myśli że ja tak będę mówić otwarcie przed grupą zupełnie obcych ludzi. Ciężko mi z tym, dziś miałam pierwsze zajęcia ponad 3 godziny ( grupa to zlepek wszystkich możliwych problemów , tylko ja z małżeńskim). Siedziałam przez ten czas cała nerwowa i zupełnie nie wiedziałam jak mam komentować to gdy byłam poproszona o wypowiedzenie się a już w ogóle nie wyobrażam sobie opowiadać tam o swoich problemach małżeńskich. Nie wiem czy to ja jestem jakaś dziwna ale ta terapia to chyba powinna mi pomagać a nie szkodzić, czuje się do tych zajęć przymuszana. Kiedy próbowałam wytłumaczyć że widocznie taka forma pracy mi nie odpowiada to usłyszałam że mam zły stosunek do ludzi, normalnie mi szczeka opadła. Przecież tu w Sycharze jakoś nie mam problemów z dzieleniem się swoimi przeżyciami co więcej tez uczestniczyłam w ogniskach w realu i tam jakoś tez nie czułam się do niczego przymuszana, każdy mówił to co chciał i ile chciał. Dla mnie ta zasadnicza różnica jest w tym że lepiej czuję się wśród ludzi którzy mają podobne problemy. Żal mi tych osób z grupy tylko że na moim obecnym etapie słuchanie o cudzych surrealistycznych lękach przez godzinę nie podnosi mnie na duchu w żaden sposób, a może jestem egoista? Nie wiem co mam teraz zrobić, będę się tak mordować na tych zajęciach przez 12 godzin w tygodniu przez co najmniej 3 miesiące, ta wizja mnie przeraża …
Witaj po przerwie :-)
Podzielę się może moim doświadczeniem. Bo jakkolwiek rzeczywiście trudnym doświadczeniem może być dla Ciebie fakt, że terapeutka bez pełni Twojej zgody skierowała Cię na terapię grupową, to może warto potraktować to jako kryzys, który jest szansą.
Ja weszłam w terapię grupową ze zgodą co do formy, ale parę rzeczy w trakcie niej budziło moją niezgodę. Nie robiłam wówczas ich i nazywałam to wprost - że nie zrobiłam i czemu nie.
Może "w tym szaleństwie jest metoda" i może to właśnie okazja dla Ciebie, aby wprost, a jednocześnie nieagresywnie i bez wycofania się - nazywać swoją niezgodę?
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Wyrzucona
Posty: 117
Rejestracja: 20 mar 2020, 12:13
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odchodzi - nie daję już rady psychicznie

Post autor: Wyrzucona »

Dziekuje nirwana tylko co jesli to wywoluje u mnie silny stres , bezsennosc i chyba wrecz nerwice. Moja pani dr psychiatra twierdzi ze terapia ma pomagac
sajmon123
Posty: 871
Rejestracja: 16 lis 2020, 22:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Mąż odchodzi - nie daję już rady psychicznie

Post autor: sajmon123 »

Wyrzucona pisze: 02 kwie 2021, 8:27 Dziekuje nirwana tylko co jesli to wywoluje u mnie silny stres , bezsennosc i chyba wrecz nerwice. Moja pani dr psychiatra twierdzi ze terapia ma pomagac
Każdy jest inny. Ja sobie też nie wyobrażałem, że w grupie ludzi będę umiał mówić o swoich problemach i tych zewnętrznych jak i wewnętrznych. Jednak wyjście że swojej strefy komfortu otwiera nowe spojrzenie na pewne rzeczy. Może Twoja psycholog zbyt wcześnie uznała, że jesteś już gotowa zrobić ten krok do przodu. Musisz koniecznie z nią porozmawiać. Jak będziesz na siłę coś robiła to tak jakbyś nie robiła nic. Z drugiej strony, postaraj się myśleć pozytywnie i może z każdą grupą, będzie coraz lepiej..
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13316
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odchodzi - nie daję już rady psychicznie

Post autor: Nirwanna »

Wyrzucona pisze: 02 kwie 2021, 8:27 Dziekuje nirwana tylko co jesli to wywoluje u mnie silny stres , bezsennosc i chyba wrecz nerwice. Moja pani dr psychiatra twierdzi ze terapia ma pomagac
No bo ma pomagać, takie jej założenie :-) docelowe.
Myślę, że warto abyś rozważyła, gdzie jesteś, może właśnie z panią psychiatrą.
Bo z jednej strony terapia ma rozwalić moje zamki z piasku, moje fałszywe przekonania, po to aby zbudować zdrową i solidną budowlę mojego wewnętrznego "ja", czyli będąc na solidnej terapii mogę odczuwać, że w jakiejś mierze - wali mi się świat. Który za chwilę odbuduję, nie będzie tak leżał zawalony w nieskończoność.
Z drugiej - terapia nie może być jednak gwałtem na mojej psychice.
Wg mnie tu potrzebne jest spojrzenie z dystansu, jakiejś osoby fachowej, która widzi Cię w realu.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Wyrzucona
Posty: 117
Rejestracja: 20 mar 2020, 12:13
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odchodzi - nie daję już rady psychicznie

Post autor: Wyrzucona »

Wiesz sajmon masz poniekad racje tyle tylko ze grupa moim zdaniem powinna byc przynajmniej troche podobna czyli np dda ddd albo cos takiego. Ja na spotkaniach w realu sycharu tez czulam obawy przed mowieniem o swoim mezu ale wszyscy mowili o tym samym i szybko poczulam sie jak w rodzinie . Polaczenie wszelkich mozliwych zaburzen psychicznych z kryzysem malzenskim to jednak dla mnie kosmos, jak to ma dzialac....
Wyrzucona
Posty: 117
Rejestracja: 20 mar 2020, 12:13
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odchodzi - nie daję już rady psychicznie

Post autor: Wyrzucona »

Mam pytanie techniczne do moderatorow w jaki sposob zamieszcza sie cytowane fragmenty innych osob we wpisach co potem pojawia sie w powiadomieniach bo mam z tym problem
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odchodzi - nie daję już rady psychicznie

Post autor: Caliope »

Wyrzucona pisze: 02 kwie 2021, 8:27 Dziekuje nirwana tylko co jesli to wywoluje u mnie silny stres , bezsennosc i chyba wrecz nerwice. Moja pani dr psychiatra twierdzi ze terapia ma pomagac
Oczywiście, że ma pomagać i pomoże i dasz radę. Ja na mojej pierwszej terapii grupowej bardzo bałam się ludzi, żeby pokonać lęk zajęło mi to z dwa tygodnie ciągłej pracy, bo to był specjalny dzienny oddział od 8-16. Na początku tylko słuchałam co ludzie mówią i później powoli zaczynałam sama, da się, ale to proces.
Lawendowa
Posty: 7662
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:44
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odchodzi - nie daję już rady psychicznie

Post autor: Lawendowa »

Wyrzucona pisze: 02 kwie 2021, 11:04 Mam pytanie techniczne do moderatorow w jaki sposob zamieszcza sie cytowane fragmenty innych osob we wpisach co potem pojawia sie w powiadomieniach bo mam z tym problem
Tutaj jest instrukcja cytowania:
viewtopic.php?f=20&t=229
"Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę..."
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odchodzi - nie daję już rady psychicznie

Post autor: Caliope »

czerwona pisze: 02 kwie 2021, 7:31
Pavel pisze: 23 mar 2021, 0:27 Bez panów proszę ;)

Możesz albo działać, albo znosić coś co cię rani.
Wybór twój.
Ja bym nie chciał i nie pozwolił by ktoś, także rodzina pierwotna, jakiejkolwiek jest daty i jakiekolwiek ma poglądy, deptał bezpardonowo moje terytorium Tylko dlatego, że się przyzwyczaił, że to nie wywołuje żadnej reakcji.
I postawiłbym szczelne granice, w ostateczności czasowo lub na stałe odseparował się od krzywdziciela. Kimkolwiek jest.

Jak i jakie postawić granice mężowi w mojej sytuacji? Gdy znienacka przyjedzie w Niedzielę Wielkanocną? Od kilku dni się nie odzywa, nie dzwoni, nie pisze, rzuca teksty bez szacunku gdy zadzwoniłam kilka dni temu do niego, dzień w dzień ma rodzinę gdzieś...Ale w Święta / w Święto pewnie będzie. Oczywiście bez uzgodnienia i niczego zrobionego, bez żadnej potrawy. Ja naprawdę zarabiam niewiele i ledwo starcza na mnie i dzieci. On nie reguluje żadnych rachunków sam z siebie. Z wielką łaską i po wielu prośbach zapłacił za mój tel, który jest na niego, a ja go używam. Przepisać na mnie tel nie chce. Tam nie reaguje. Co robić?
Stawiamy granice sobie, pomysl jak się czujesz jak mąż się tak do Ciebie odnosi? czy coś się stanie jak my zakomunikujesz, że ma dzieci i ma wobec nich obowiązki? pewnie nic, a może pomyśli. Nie wiesz czy przyjedzie na te swięta? ja bym odpusciła i robila co mi sie podoba i nie pytała czy to zrobi.A telefon bym mu oddała i wzięła swój na siebie, po co kolejne nerwy.
czerwona
Posty: 47
Rejestracja: 09 sty 2020, 17:02
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odchodzi - nie daję już rady psychicznie

Post autor: czerwona »

Nic nie odpowie, bo wiele razy mówiłam mężowi o obowiązkach wobec dzieci ale także, że one go potrzebują. On wtedy milczy i patrzy ale potem nic, jak grochem o ścianę. No, to jest wygodne. Zero obowiązków, tylko pracuje, odpowiada za siebie i za nikogo więcej. Kupuje sobie co chce, mamy osobne konta od lat. Ale z tym oddaniem numeru i telefonu, to pomyślę. Mam zamiar przestać płacić jego rachunki.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odchodzi - nie daję już rady psychicznie

Post autor: Caliope »

czerwona pisze: 02 kwie 2021, 17:40 Nic nie odpowie, bo wiele razy mówiłam mężowi o obowiązkach wobec dzieci ale także, że one go potrzebują. On wtedy milczy i patrzy ale potem nic, jak grochem o ścianę. No, to jest wygodne. Zero obowiązków, tylko pracuje, odpowiada za siebie i za nikogo więcej. Kupuje sobie co chce, mamy osobne konta od lat. Ale z tym oddaniem numeru i telefonu, to pomyślę. Mam zamiar przestać płacić jego rachunki.
Czyli nauczył się, że jak będzie milczał ty odpuścisz. Nie poddawaj się czerwona, postaw granice. Ja musiałam pierwszy raz w życiu nakrzyczeć, a bardzo się bałam.
Wyrzucona
Posty: 117
Rejestracja: 20 mar 2020, 12:13
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odchodzi - nie daję już rady psychicznie

Post autor: Wyrzucona »

Ja też mam dziewczyny problem ze stawianiem granic. Męża wprawdzie już nie mam ale inne osoby wchodzą mi na głowę . Teoria to jedno, trudniej te zasady wcielić w życie i się przemóc.
Przepraszam że Was tak męczę z tą terapią ale bardzo to przeżyłam. Zdezerterowałam jednak z tej grupy pewnie i tak mnie do końca nie zrozumiecie. Odbyłam rozmowę ze swoją psychiatrą po której napisałam do swojej psycholog taką krótką ale szczerą informację na skype w której napisałam że nie czuję się na siłach w obecnej chwili korzystać z takiej formy terapii, że wywołuje ona u nie silny stres i że czuję się do tych zajęć przymuszana itd. Grzecznie ale szczerze (wcześniej jeszcze rozmawiałam o tym ze swoja przyjaciółką bo chciałam się jej poradzić . Mam wrażenie że psycholog się obraziła, odpisała krótko że rozumie i tyle. Po ok godzinie od tego zadzwoniła do mnie druga psycholog prowadząca te zajęcia z pytaniem jak się czuje po zajęciach bo podobno żle, dziwnie to odebrałam bo przecież ten sam telefon mogła wykonać moja terapeutka. W każdym bądź razie moja się już nie odezwała i nie zaproponowała mi żadnego terminu spotkania indywidualnego wiedząc o tym że ostatnio rozgrzebałyśmy kilka ważnych tematów. Intuicja mi podpowiada że zostanę teraz z tym sama… Myślałam żeby się jeszcze poradzić na jakimś forum psychologicznym co dalej choć wiadomo teraz są Święta. Czytałam jednak o tym że w psychologii są różne nurty i formy pracy i że pacjent powinien sobie wybrać taki, który jemu najbardziej pasuje oraz o tym że terapeuta powinien szanować zdanie pacjenta. Czy zatem powyższe nie jest już przekraczaniem granic w terapii?
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13316
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odchodzi - nie daję już rady psychicznie

Post autor: Nirwanna »

Wyrzucona, na podstawie tego co opisałaś trudno stwierdzić, co jest ok, a co nie jest ok.

Jednak zauważ, że :
1. najpierw piszesz, że trafiłaś na terapię z problemem małżeńskim, i że reszta osób na grupie takich problemów nie ma, teraz w poście wyżej - że masz problem z granicami również w innych relacjach. To drugie jest wg mnie bardziej prawdzie odpowiadające, może właśnie po to trafiłaś na tę grupową - aby nauczyć się tematu granic, aby nie zawieszać się tylko na temacie małżeńskim.
2. "Pierwsza terapeutka" bardzo słusznie postawiła granice sobie, tj. skoro skierowała Cię na terapię grupową, to tam też leży teraz odpowiedzialność za Twoją terapię. Dlatego dobrze i prawidłowo, że ten telefon wykonała druga terapeutka, a nie pierwsza.
3. piszesz: "Mam wrażenie że psycholog się obraziła, odpisała krótko że rozumie i tyle." W krótkim komunikacie, że rozumie warto dokładnie to odczytać. Że rozumie. I tyle. I warto nie dokładać swojej interpretacji, że się obraziła, zwłaszcza że masz to słowo na piśmie. Nie słyszałaś tonu jej głosu, nie widziałaś mimiki, całej niewerbalności. Wg mnie z kolei zachowała się profesjonalnie, nie miało to nic wspólnego z obrażeniem się.
4. Piszesz, że "Intuicja mi podpowiada że zostanę teraz z tym sama". Jeśli rezygnujesz z terapii grupowej tak na pstryk tuż przed Świętami, to zwykłe rozumowanie to podpowiada, nie trzeba intuicji. Sama sobie to zrobiłaś. Lekarz/terapeuta nie gania z terapią za pacjentem, jeśli ten nie chce. Jest to możliwe tylko w bardzo uzasadnionym przypadku - realnego zagrożenia życia. A i to nie zawsze. Twojemu życiu teraz raczej nic nie zagraża. Odpowiedzialność za chęć i wolę zajęcia się sobą - leży po Twojej stronie. Nikt Cię nie zmusi, nikt Cię ścigać ani namawiać nie będzie. To ty możesz chcieć lub uciekać.
5. Piszesz, że "Myślałam żeby się jeszcze poradzić na jakimś forum psychologicznym". Przyjrzyj się, czy to też nie jest forma ucieczki i przerzucania odpowiedzialności? Nikt nie widząc Cię, nie prowadząc Cię w terapii - nie podpowie Ci najlepszych dla Ciebie rozwiązań. Tylko Ty możesz takie rozwiązanie znaleźć, i wejść w nie w wolności i z odpowiedzialnością.

Dlatego to forum też nie posłuży do weryfikacji, czy to dobra terapia była czy nie, czy dobra terapeutka była, czy popełniła błędy. Nie wiemy.
Skoro zrezygnowałaś - to widocznie miałaś bardzo konkretne przyczyny, że coś jest dla Ciebie złe.
Skoro dopiero teraz próbujesz to zweryfikować - to być może decyzja była mocno pochopna.
Konsekwencje obu możliwości - leżą po Twojej stronie. Tak, jak odpowiedzialność i wybór konkretu - co teraz?
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odchodzi - nie daję już rady psychicznie

Post autor: Caliope »

Ja bym tak nie zrobiła mając możliwość, bardzo dużo osób czeka wiele miesięcy na taką szansę. Teraz za pół roku może uda Ci się zapisać na za kilka miesięcy, bo takie są procedury oczekiwania, a jeszcze jest covid. Terapeutka widząc ścianę nie mogła się obrazić, a dała tobie wolną rękę, do niczego nikt nie zmusza. Dokonałaś wyboru, faktycznie teraz bedziesz sama, bo nie dałaś sobie szansy na przepracowanie siebie, nie kłopotów małżeńskich.
ODPOWIEDZ