I żyli długo i szczęśliwie, czyli czemu życie to nie bajka

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

elena
Posty: 427
Rejestracja: 14 kwie 2020, 19:09
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: I żyli długo i szczęśliwie, czyli czemu życie to nie bajka

Post autor: elena »

Ruta pisze: 25 kwie 2021, 15:26
elena pisze: 25 kwie 2021, 8:23 Coraz częściej powtarzam sobie, ze mam godność Dziecka Bożego i nie zgadzam się na takie traktowanie. Do tego jestem żoną sakramentalną. I jeszcze matką dziecka mojego męża. To mało? :)
Tak trzymaj :)

Nauczyłam się mówić mężowi wprost: zasługuję na twój szacunek, bo jestem twoją żoną i urodziłam ci dziecko. Przede wszystkim jednak sama w to uwierzyłam. Bo świat mówi zupełnie co innego. Od momentu gdy mąż wnosi o rozwód/porzuca/wchodzi w inną relację - my mamy czuć się "byłymi żonami" i pokornie pracować nad tym, by przestać czuć się żoną i robić miejsce nowej pani. A figę!

Mi tą moją godność żony tak w pełni uświadomił Ksiądz Dziewiecki. Cały czas konskwentnie nazywając rzeczy po imieniu: żony żonami, mężów mężami, a kochanki kochankami. I cały czas w odpowiedzi na wiele pytań wskazując, że żona ma prawo oczekiwać szacunku, że wcale nie musi akceptować "drugiego związku", udawać, że jest wszystko dobrze, tolerować kochanki męża na uroczystościach rodzinnych. I nie ma znaczenia upływ czasu. Ma znaczenie że jest żoną.

W tym upewnieniu się, że jako żona nadal mam prawa, w tym prawo do szacunku, bardzo pomógł mi powrót do noszenia obrączki. Zupełnie inaczej rozmawiam z mężem. Ale też mąż ze mną. Nie chodzi o to, że obrączka sama z siebie ma jakąś moc, że wpływa na rzeczywistość. Nie ma. Ale jest widzialnym znakiem Sakrementu. I taki znak, przypominając nam o rzeczywistości, której nie widzimy, ale która jest realna, już na rzeczywistość wpływa.

Przypominam też sobie, gdy potrzebuję słowa księdza Tadeusza Guza - Nie dajcie sobie zabrać prawdy o waszym małżeństwie!
Masz rację. Nawet najbliższe otoczenie dziwi się, ze nadal mówię „mój mąż”, do obrączki już się przyzwyczaili na szczęście. A ostatnio dawna koleżanka napisała „czy już kogoś sobie znalazłam”

Nie będę nazywać zła dobrem, wyznaje prawdę o naszym małżeństwie, a te same osoby, które błogosławiły nam w dniu ślubu, niestety szybko przekreśliły już nasze małżeństwo.
„Kocha się nie za cokolwiek, ale pomimo wszystko, kocha się za nic”. Ks. Jan Twardowski
elena
Posty: 427
Rejestracja: 14 kwie 2020, 19:09
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: I żyli długo i szczęśliwie, czyli czemu życie to nie bajka

Post autor: elena »

Drodzy, mąż zaproponował wspólne spędzenie dnia dziecka. Tzn. spytał czy już myslalam co będziemy robić wtedy. Szczerze to ja nie mam ochoty z nim spędzać czasu, bo wiem, ze po takim spotkaniu będzie mi żal, ze syn nie ma pełnej rodziny. Z drugiej strony jest syn, to jego święto i ma prawo spędzać go z rodzicami. Tylko boję się, ze później jak wrócimy do domu to będzie mówić, ze on chciałby, żebyśmy mieszkali razem itp. Także ja nie wiem co jest lepsze... nie spędzamy z mężem świąt, urodzin, wakacji, wogole nie spędzamy czasu razem i co niby da taki jeden wspólny dzień?

Pamietam jak w swoim wątku Ruta pisała, ze zapamiętuje takie wspólne momenty z mężem i synem- wspólna msza, lany poniedziałek, pączki (widzisz Ruto jak całkiem niezle pamietam Twój wątek ;) ). No i ja jeszcze rok temu myslalam tak samo, ale teraz to mam watpliwosci.
Co myślicie o tym?
„Kocha się nie za cokolwiek, ale pomimo wszystko, kocha się za nic”. Ks. Jan Twardowski
Załamana
Posty: 240
Rejestracja: 03 kwie 2020, 12:55
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: I żyli długo i szczęśliwie, czyli czemu życie to nie bajka

Post autor: Załamana »

Eleno 😀 też mam z tym problem. Zgódź się niech syn ma ten dzień was razem .... ja bym byla szczęśliwa moj tego nie wymysli nie jest na tyle madry zeby myśleć tak szeroko... nie ma rad dobrych złych bp kazdy przypadek jest inny ale ja bym spedziala razem czas jak nie dla siebie to dla dziecka.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: I żyli długo i szczęśliwie, czyli czemu życie to nie bajka

Post autor: Ruta »

elena pisze: 27 maja 2021, 14:29 Drodzy, mąż zaproponował wspólne spędzenie dnia dziecka. Tzn. spytał czy już myslalam co będziemy robić wtedy. Szczerze to ja nie mam ochoty z nim spędzać czasu, bo wiem, ze po takim spotkaniu będzie mi żal, ze syn nie ma pełnej rodziny. Z drugiej strony jest syn, to jego święto i ma prawo spędzać go z rodzicami. Tylko boję się, ze później jak wrócimy do domu to będzie mówić, ze on chciałby, żebyśmy mieszkali razem itp. Także ja nie wiem co jest lepsze... nie spędzamy z mężem świąt, urodzin, wakacji, wogole nie spędzamy czasu razem i co niby da taki jeden wspólny dzień?

Pamietam jak w swoim wątku Ruta pisała, ze zapamiętuje takie wspólne momenty z mężem i synem- wspólna msza, lany poniedziałek, pączki (widzisz Ruto jak całkiem niezle pamietam Twój wątek ;) ). No i ja jeszcze rok temu myslalam tak samo, ale teraz to mam watpliwosci.
Co myślicie o tym?
Moje doświadczenie pokazuje, że wspólny czas jest dla nas dobry. Syn lubi takie momenty, ja także, mąż skoro raz na jakiś czas decyduje się na wspólny czas, zapewne również. To jednak jest u nas rzadkością. Zdarza się jednak, że wiem, że mnie to rozbije, będzie mi przykro - i wtedy skracam ten wspólny czas, albo go nie proponuję. Jest też lepiej odkąd tylko proponuję i przyjmuję odmowę męża spokojnie. Bo odmowy się też zdarzają. Kiedyś bardzo mnie bolały. Zdarza się, że to mąż ma inicjatywę - i sobie też daję teraz prawo do odmowy.
Teraz będzie rocznica komunii dla dzieci które miały komunię w ubiegłym roku, niekoniecznie w maju - powiedziałam męzowi o tym. Powiedział, że go nie będzie i okej. Pewnie, że mi przykro, wiele dzieci będzie z obojgiem rodziców. Ale wiele będzie z jednym rodzicem - i my z synem będziemy wsparciem dla tych pojedynczych rodziców z dziećmi, a oni dla nas. A tymi którzy będą razem będziemy się cieszyć. Modlimy się za pełne rodziny i za rodziny w trudnościach - własnie po to, by nie łykać łez zawsze gdy widzimy radosną rodzinę. Możemy się tym cieszyć.

Myślę, że gdy dziecko się otwiera i mówi, że chce miec oboje rodziców to dobrze. Zwykle dzieci nie nabierają pomysłu na to pod chwilem wspólnie spędzonego czasu, bo mają w sobie takie pragnienie cały czas, tylko gdy spędzą wspólnie z rodzicami czas nabierają odwagi by o tym porozmawiać. To jeszcze jedna korzyść z takiego wspólnego czasu - że mały sie potem bardziej otwierał, więcej mówił o tym, jak postrzega naszą sytuację, co czuje.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: I żyli długo i szczęśliwie, czyli czemu życie to nie bajka

Post autor: Caliope »

Dziwna sprawa, ale na pewno ja bym zapytała syna czy chce spędzić tak ten dzień i też wytłumaczyłabym mu, że tata podjął decyzję że nie wraca i nie zmieni tej decyzji, żeby nie był potem rozczarowany.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: I żyli długo i szczęśliwie, czyli czemu życie to nie bajka

Post autor: Pavel »

Caliope pisze: 27 maja 2021, 16:16 Dziwna sprawa, ale na pewno ja bym zapytała syna czy chce spędzić tak ten dzień i też wytłumaczyłabym mu, że tata podjął decyzję że nie wraca i nie zmieni tej decyzji, żeby nie był potem rozczarowany.
Ja natomiast bym sam tego dziecku nie mówił. Nie znamy przyszłości, nawet tej bliskiej.
Syna warto moim zdaniem zapytać i jeśli chce - iść tam dla niego.
W wolności oczywiście. Bo jeśli nie chcesz, nie potrafisz, to nie warto.
Warto z pewnością przestać snuć scenariusze. Zarówno te optymistyczne jak i fatalistyczne.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
elena
Posty: 427
Rejestracja: 14 kwie 2020, 19:09
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: I żyli długo i szczęśliwie, czyli czemu życie to nie bajka

Post autor: elena »

Dziękuję za wasze odpowiedzi. Jeszcze nie wiem jak to wyjdzie, nie zaczynam tematu, nie mówię synowi, ze spędzimy ten dzien wspólnie z tatą, bo jeszcze nic nie jest zaplanowane. Poczekam, aż mąż się odezwie.

Pavel: ja mam problem ze snuciem scenariuszy od zawsze, w mojej głowie jest dużo różnych wersji przyszłych wydarzeń, wiem, ze to do niczego nie prowadzi...
„Kocha się nie za cokolwiek, ale pomimo wszystko, kocha się za nic”. Ks. Jan Twardowski
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: I żyli długo i szczęśliwie, czyli czemu życie to nie bajka

Post autor: Caliope »

Pavel pisze: 28 maja 2021, 19:31
Caliope pisze: 27 maja 2021, 16:16 Dziwna sprawa, ale na pewno ja bym zapytała syna czy chce spędzić tak ten dzień i też wytłumaczyłabym mu, że tata podjął decyzję że nie wraca i nie zmieni tej decyzji, żeby nie był potem rozczarowany.
Ja natomiast bym sam tego dziecku nie mówił. Nie znamy przyszłości, nawet tej bliskiej.
Syna warto moim zdaniem zapytać i jeśli chce - iść tam dla niego.
W wolności oczywiście. Bo jeśli nie chcesz, nie potrafisz, to nie warto.
Warto z pewnością przestać snuć scenariusze. Zarówno te optymistyczne jak i fatalistyczne.
A czy ojciec wróci? Ja wolałabym od mojej matki usłyszeć taki komunikat niż myśleć, że po dniu z ojcem, to może być moja wina, bo byłam niegrzeczna i dlatego nie wraca.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: I żyli długo i szczęśliwie, czyli czemu życie to nie bajka

Post autor: Pavel »

Caliope pisze: 28 maja 2021, 22:29
Pavel pisze: 28 maja 2021, 19:31
Caliope pisze: 27 maja 2021, 16:16 Dziwna sprawa, ale na pewno ja bym zapytała syna czy chce spędzić tak ten dzień i też wytłumaczyłabym mu, że tata podjął decyzję że nie wraca i nie zmieni tej decyzji, żeby nie był potem rozczarowany.
Ja natomiast bym sam tego dziecku nie mówił. Nie znamy przyszłości, nawet tej bliskiej.
Syna warto moim zdaniem zapytać i jeśli chce - iść tam dla niego.
W wolności oczywiście. Bo jeśli nie chcesz, nie potrafisz, to nie warto.
Warto z pewnością przestać snuć scenariusze. Zarówno te optymistyczne jak i fatalistyczne.
A czy ojciec wróci? Ja wolałabym od mojej matki usłyszeć taki komunikat niż myśleć, że po dniu z ojcem, to może być moja wina, bo byłam niegrzeczna i dlatego nie wraca.
Rozumiem Caliope o co ci chodzi, wiedząc również, że dzieci nierzadko tego typu myślenie niestety przejawiają warto je utwierdzać wg mnie, że to co się dzieje nie jest z nim związane.
Ale nie oznacza to by mowić za męża czy wróci lub nie. Odbierać nadzieję która jest dobra (jednocześnie Nie oznacza to celowego wzbudzania nadziei w nim ).
Pewnym jest, że to trudne wszystko i skomplikowane.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: I żyli długo i szczęśliwie, czyli czemu życie to nie bajka

Post autor: Caliope »

Pavel pisze: 29 maja 2021, 1:35
Caliope pisze: 28 maja 2021, 22:29
Pavel pisze: 28 maja 2021, 19:31

Ja natomiast bym sam tego dziecku nie mówił. Nie znamy przyszłości, nawet tej bliskiej.
Syna warto moim zdaniem zapytać i jeśli chce - iść tam dla niego.
W wolności oczywiście. Bo jeśli nie chcesz, nie potrafisz, to nie warto.
Warto z pewnością przestać snuć scenariusze. Zarówno te optymistyczne jak i fatalistyczne.
A czy ojciec wróci? Ja wolałabym od mojej matki usłyszeć taki komunikat niż myśleć, że po dniu z ojcem, to może być moja wina, bo byłam niegrzeczna i dlatego nie wraca.
Rozumiem Caliope o co ci chodzi, wiedząc również, że dzieci nierzadko tego typu myślenie niestety przejawiają warto je utwierdzać wg mnie, że to co się dzieje nie jest z nim związane.
Ale nie oznacza to by mowić za męża czy wróci lub nie. Odbierać nadzieję która jest dobra (jednocześnie Nie oznacza to celowego wzbudzania nadziei w nim ).
Pewnym jest, że to trudne wszystko i skomplikowane.
Nie znam męża eleny, ale mój ojciec by nawet nie udzielił mi takiej informacji, a lepsza jest smutna prawda od matki niż domysły. Zresztą już z nim nie porozmawiam, bo nie żyje od 6 lat.
Nowiutka

Re: I żyli długo i szczęśliwie, czyli czemu życie to nie bajka

Post autor: Nowiutka »

Pavel pisze: 29 maja 2021, 1:35 Rozumiem Caliope o co ci chodzi, wiedząc również, że dzieci nierzadko tego typu myślenie niestety przejawiają warto je utwierdzać wg mnie, że to co się dzieje nie jest z nim związane.
Ale nie oznacza to by mowić za męża czy wróci lub nie. Odbierać nadzieję która jest dobra (jednocześnie Nie oznacza to celowego wzbudzania nadziei w nim ).
Pewnym jest, że to trudne wszystko i skomplikowane.
Dlatego psychologowie mówią by razem dziecku mówić o rozstaniu. Opcjonalnie jak w naszych sytuacjach to strona odchodząca powinna zaznaczyć to dziecku. Z tym że warto współpracować przegadać jak to powiedzieć (ja bym nie chciała by mąż utwierdził syna że wszystko jest na miejscu bo nie jest).
Ale istotne jest podkreślić że ani to przez dziecko ani dziecko nie ma wpływu by nie próbowało godzić rodziców. Mnie się serce kroilo jak nas syn swatal....
Sam też mocno przeżył akcję jesienną (nadzieje i jej utrata) mówię wprost dziecku że tata nie wróci. Jeśli wróciłby kiedykolwiek i tak wylądujemy na terapii par (mogę mieć ciężko z zaufaniem) więc w tedy można pomyśleć z psychologiem jak dziecko wprowadzić w sytuację powrotu.
elena
Posty: 427
Rejestracja: 14 kwie 2020, 19:09
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: I żyli długo i szczęśliwie, czyli czemu życie to nie bajka

Post autor: elena »

Mój mąż dwa lata temu powiedział dziecku, ze to mama podjęła decyzję, ze nie mieszka z tatą, bo znalazła pracę. Co było okropnym kłamstwem. 3-letni syn powiedział mi o tym później jak byliśmy na lodach. Mąż tak manipulował faktami i nadal to robi np. w pozwie, ze wychodzi na to, ze on nie jest niczemu winny.
Dlatego nie ufam mężowi, ostatnio widzę w smsach, ze ciagle podkreśla, ze nie miał wpływu na nic, ze o jego małżeństwie decydowali inni ludzie- myśle, ze to na potrzeby rozprawy obrał taki kierunek (zapewne za namową pani adwokat).

Najbardziej cierpią ci najmniej winni- dzieci, którym dorośli powinni zapewniać poczucie bezpieczenstwa i miłości. A niestety dorośli wolą realizować własne egoistyczne wizje szczęścia.
„Kocha się nie za cokolwiek, ale pomimo wszystko, kocha się za nic”. Ks. Jan Twardowski
Bławatek
Posty: 1625
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: I żyli długo i szczęśliwie, czyli czemu życie to nie bajka

Post autor: Bławatek »

Eleno mój mąż też tak mówi wszystkim wokół i pisze do sądu. W głowie ma ubzduraną jakaś swoją prawdę i nie przyjmuje, że jest inaczej.

Ostatnio mąż z dnia na dzień znów mnie poinformował, że przyjdzie w następnym dniu popołudniu - na co mu odparłam, że syn ma wizytę u dentysty (w mieście gdzie mąż pracuje) i nie wiemy o której wrócimy. Mąż nie zaproponował że po nas przyjedzie a ja się nie prosiłam - autobusy i pociągi jeżdżą (jak ja się cieszę, że mieszkam w dużym mieście). W południe dnia następnego mąż zadzwonił, że może po pracy po nas podjechać i odwieźć do domu i tu mu odparłam, że z synem jestem ugadana na komunikację miejską i jeżeli on będzie chciał wracać autem to zadzwonimy. Generalnie syn zawsze woli jeździć autem, ale po ostatnich razach gdy tata nie miał czasu go gdzieś zawieźć a nawet się spotkać to syn się ociągał z podjęciem decyzji, dopiero po ponad godzinie stwierdził, że możemy wracać z tatą. Aczkolwiek w tym dniu mąż nas zaskoczył bo wyjątkowo jego wizyta trwała prawie 3 godziny i panowie razem się dobrze bawili.

Każdemu dziecku potrzeba kontaktu z obojgiem rodziców. Pewnie gdy ma ich razem obok to tym bardziej się cieszy.

Pytanie tylko czy Twój mąż ma potrzebę spędzić ten dzień aktywnie razem aby sprawić synowi radość czy Ty będziesz główną opiekunką w tym dniu a on będzie stał obok - no, ale będziecie razem (mój mąż realizowałby jak zwykle wariant 2).
elena
Posty: 427
Rejestracja: 14 kwie 2020, 19:09
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: I żyli długo i szczęśliwie, czyli czemu życie to nie bajka

Post autor: elena »

Bławatek pisze: 29 maja 2021, 12:54
Pytanie tylko czy Twój mąż ma potrzebę spędzić ten dzień aktywnie razem aby sprawić synowi radość czy Ty będziesz główną opiekunką w tym dniu a on będzie stał obok - no, ale będziecie razem (mój mąż realizowałby jak zwykle wariant 2).
A tego to nie wiem. Rok temu to ja zaproponowałam spędzenie Dnia Dziecka razem- i mąż siedział przy stoliku obrażony, nic nie chciał zamówić do jedzenia czy picia, odpowiadając tylko półsłówkami a syn za to był szczęśliwy, ze ma rodziców razem.

Mąż spytał czy wymyśliłam już co będziemy robić w ten dzień, czyli ja planuję, wykazuję inicjatywę a on łaskawie dołączy.

Zobaczymy jak to nam wyjdzie.
„Kocha się nie za cokolwiek, ale pomimo wszystko, kocha się za nic”. Ks. Jan Twardowski
elena
Posty: 427
Rejestracja: 14 kwie 2020, 19:09
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: I żyli długo i szczęśliwie, czyli czemu życie to nie bajka

Post autor: elena »

Drodzy,

Zbliża się termin pierwszej rozprawy, nagle zaczęły się pojawiać jakieś trudności, przeciwności życiowe, kłótnie i nieporozumienia, mąż mnie nienawidzi, mówi, ze jestem najgorszą matką i mu wstyd za mnie, ja nie wiem jak mam bronić małżeństwa w sądzie skoro ten człowiek mnie poniża, nie chce mnie, neguje ważność naszego małżeństwa. Tak po ludzku to nasze pojednanie jest niemożliwe.
Trudne to wszystko, proszę Was o modlitwę.
„Kocha się nie za cokolwiek, ale pomimo wszystko, kocha się za nic”. Ks. Jan Twardowski
ODPOWIEDZ