Przed ślubem byliśmy też 1,5 roku. Nie było fantastycznie i bezproblemowo, ale widziałam męża jako osobę odpowiedzialną, które potrafi okazać wsparcie i troskę, i tak w istocie było. Nie mieszkaliśmy ze sobą, ale były np. wspólne wyjazdy, gdzie mąż był naprawdę kochany i dobry. Po ślubie zaszokowało mnie totalnie, że w chwili słabości, widzę człowieka zimnego i okrutnego, który krzyczy, że jestem nienormalna, gdzie na takie moje zachowania (złe samopoczucie przed okresem) reakcja przed ślubem była inna - troska i ciepło. Tak jakby po ślubie, a raczej z chwilą wspólnego zamieszkania, odblokowało się w nim coś złego. Początkowo myślałam, że rzeczywiście przesadzam, zbadałam hormony, wszystko ok, lekarz mówił, że mam zupełnie typowe objawy. Przez pół życia mam okres i za każdym razem wygląda to tak samo, obniżony nastrój, drażliwość, brak sił. Co miesiąc wałkowaliśmy ten temat na terapii, jednak mąż twierdził, że on tego nie rozumie, nie zrozumie i koniec, bo ja się nagle zaczynam zachowywać "nienormalnie" i tego wytłumaczyć się logicznie nie da jak to, że robię to specjalnie by go denerwować. Nic nie dały nawet warsztaty npr, gdzie był dokładnie opisywany cykl i zmiany hormonów w jego trakcie, ani to że mąż miał wgląd w moje karty obserwacji i dostawał ode mnie nawet wcześniej "ostrzeżenia" w stylu "Kochanie, zbliżają się te trudne dni, mogę być trochę słabsza i drażliwa". Na samym początku ciąży też słyszałam, że zachowuję się tak specjalnie jemu na złość. Wydaje mi się, że jemu po prostu trudno zaakceptować fakt, że jestem kobietą, która nie kryje się ze swoim słabszym stanem, prosi wtedy otwarcie o wsparcie i pomoc (np. przytul mnie). Zauważyłam, że w jego rodzinnym domu, matka była zimna i twarda, nawet gdy była chora to nic o tym nie wspomniała. Dopiero później, gdy jej się polepszyło, miała wyrzuty, że ona była tak chora, a nikt się nią nie zainteresował. No, ale tego nie komunikowała, więc trudno było cokolwiek się domyślić, a nawet na bezpośrednie pytania odpowiadała, że wszystko jest ok i sobie poradzi.krople rosy pisze: ↑27 kwie 2020, 11:47 Fannyprice mi na pierwszy plan po przeczytaniu Twojego posta wusuwa się brak panowania nad sobą Twojego męża oraz Twoje częste złe samopoczucie. Tłumaczysz to hormonami ale może jest jakieś drugie dno Twojego powtarzającego się złego samopoczucia?
Widać, że oboje jesteście sobą wzajemnie zaskoczeni po slubie. Stan sprzed slubu opisujesz jako fantastyczny i bezproblemowy.
Jak długo byliście ze sobą przed małżeństwem? Bo skoro teraz jest tak źle to jakieś zwiastuny tego powinniście u siebie dostrzec wczesniej.
Jakie Twoje zachowania mężowi trudno przyjąć i zaakceptować?
Może warto przyjrzeć się też sytuacji z domu rodzinnego męża?
Widać, że sobie nie radzi z Twoim złym samopoczuciem. Wywołuje to w nim złość i agresję.
Ty chciałabyś powrotu odmienionego męża a mąż oczekuje odmienionej Ciebie. Oboje siebie w obecnym stanie nie akceptujecie.
Może twoje częste samopoczucie to nie tylko hormony i warto popracować nad sobą i uznać że jednak nie wszystko jest ok?
O ile możemy oczekiwać od drugiego człowieka akceptacji i zrozumienia tak uważam, że nie powinno się wystawiać go na próbę akceptując wszystkie swoje stany i zachowania usparwiedliwiając je powierzchowną diagnozą.
Jak wyglada Twój stan ze złym comiesiecznym samopoczuciem?
Być może aktualna Ty jest zupełnie inna niż ta przed slubem i mąż zderzył się z nową rzeczywistością, która stała się częścią jego życia?
I na odwrót: mąż przejawia zachowania o które byś go nie podejrzewała wczesniej i jesteś równie zaskoczona?
W małżeństwie nie chodzi o racje i walkę o nią ale o zdiagnozowanie problemu i pracę nad sobą z osobna każdego z małżonków.
Chciałabym raczej powrotu męża, który widzi odpowiedzialność za swoje zachowania, a nie zrzuca jej ciągle na moją "nienormalność".