Próbuję ratować związek, Żona to sabotuje

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

doktorant
Posty: 15
Rejestracja: 27 kwie 2020, 7:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Próbuję ratować związek, Żona to sabotuje

Post autor: doktorant »

Dzień dobry,
To mój pierwszy post, więc witam serdecznie.

Chciałbym Wam opisać mój problem. Jesteśmy razem 8lat, niecały rok temu wzięliśmy ślub, w maju (mamy mniej niż 30 lat).
Byliśmy zgodni, czasami się kłóciliśmy. Niestety z mojej winy: byłem strasznie zazdrosny o moją Żonę. Nie lubiłem jak wychodzi wieczorami i wraca po północy z piwa. Martwiłem się o Nią, jest piękna, wspaniała. Bałem się, że po alkoholu ktoś mi Ją odbierze. To był jeden z naszych punktów zapalnych i jedyny z którym miałem problem. Nad innymi, jeśli coś się pojawiało, pracowałem nad sobą.

Od strony Żony: była zakochana we mnie, od pierwszego spotkania niemalże okazywałem Jej opiekę, byłem z Nią gdy mnie potrzebowała. Kiedy studiowała chemię, ja uczyłem się też, by móc Jej pomóc (i nieźle mi szło, sam jestem informatykiem), gdy zaczęła się fascynacja fitnessem, ja nauczyłem się obić masaże, by po ciężkim treningu Ją pomasować, itd. itd.

Żona wyniosła problem z domu. Była najmłodszym dzieckiem z 5-rga, Mama się uparła, że zrobi z Niej ideał. Nadmiernie Ją kontrolowała. Moja Żona w liceum nie mogła sama wybrać jaką chce fryzurę. Nigdy też nie sprzeciwiła się swojej Mamie, więc nie "przeżyła buntu", jak to określiła psycholożka. Tato też nie pomagał, nigdy nie powiedział Jej, że Ją kocha. Był dobrym człowiekiem, ale nie czuły jak "Tatuś".

I ja tą moją opiekuńczością zastąpiłem Jej Rodziców. Było super. Tylko, że było przez parę lat. Bo moja opieka nad dzieckiem zaczęła Jej przeszkadzać. Gdy potrzebowała, to chciała, ale te wypady na piwa to już "jest dorosła i nie potrzebuje troski".

W lutym poznała bliżej Kolegę z pracy. On w trakcie rozwodu i zakochała się w Nim. W marcu zauważyłem, że jest coś nie tak, zaczęła ukrywać telefon, pisać z jedną osobą. Często dzwoniłem do Niej to miała zajęty telefon. Gorzej się zrobiło na kwarantannie, ciągle pisała, uśmiechała się jak dziewczynka, poprawiała twarz jak zakochana nastolatka. Którejś nocy nie wytrzymałem, wypytałem Ją - X to przyjaciel, po prostu też miał problemy w związku i polecił mi psychologa. Zaczęła spotkania z psychologiem, ale wciąż dużo czasu spędzała z X. Kiedyś znowu mnie oszukała - miała rozmawiać z koleżankami i kolegami, ale rozmawiła na Skype z nim. To tylko przyjaciel, a ja mam paranoję. I podjąłem terapię psychologiczną sam, oraz pierwsze 2 spotkania wspólnie.

Niedawno przeczytałem SMSy z Jej telefonu, dwa, przypadkiem, tego było za wiele. Przyparłem Ją do muru. Przyznała się, że jest w nim zakochana od lutego. Ale liczyła, że przejdzie samo. Niestety: na pytanie, czy spotkali się w marcu Jej odpowiedź była "mętna" i następnego dnia dopytałem więcej. Zdradziła mnie, w moje urodziny, kiedy miała być w pracy.

Byłem w szoku, ale po wypłakaniu się, podjąłem decyzję, że chcę to odbudować, mimo Jej niechęci i mówienia, że "spieprzyła na całego, tego się nie da". Warunek: zrywa kontakt z X, idziemy na terapię wspólną. Na terapię poszliśmy wczoraj awaryjnie online, dzisiaj idziemy do gabinetu.

Tylko, że moja Żona nie ukrywa przede mną, że kocha X. Powiedziała, że zerwie, ale podejrzewam, że tego nie robi. Co więcej: twiedzi, że nie chce odbudowywać, bo jestem ofiarą i będę Nią manipulował, by odebrać Jej resztki wolności, bo totalnie nie będę Jej ufał.

Oficjalnie próbuje to leczyć, stosuje się do porad psycholożki, ale sobotuje to. Np. wieczorem zapytałem co do mnie czuje?
"Żal mi Cię, czuję litość do Ciebie. I pożądanie... hej, a może zrobimy sobie trójkącik z X?"
Brakło mi słów.

Nie wiem co robić. Ogólnie jest ze mną, bo raz: boi się gniewu Bożego - ślubowaliśmy w kościele, a dwa: chce doprowadzić do tego, że ja się poddaję (ma zdiagnozowane skłonności autodestrukcyjne - długa historia).

Boję się, że wygra, a ja nie wytrzymam. Ale jak odejdzie i będę podejrzewał, że spędza ten czas z X, to nie wiem, czy nie będę potrafił Jej przyjąć już nigdy.

Co ja mogę zrobić?

Czy chcę z Nią być? Dlaczego walczę?
Bo wierzę, że była ze mną szczęśliwa, tak jak ja z Nią. Że ja mogę się zmienić (mniej zaborczy) i że jeżeli przetrwamy to będziemy niesamowicie silnym związkiem. Ponadto czytałem świadectwa, nie tylko tu, rozmawiałem z psychologiem - były gorsze sytuacje i się udało uratować. Bóg był zawsze z nami, gdy miałem problem, to w modlitwie znajdowałem ukojenie, Żona też czuła przy sobie Boga.
Al la
Posty: 2736
Rejestracja: 07 lut 2017, 23:36
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Próbuję ratować związek, Żona to sabotuje

Post autor: Al la »

Witaj, doktorant, na naszym forum.
Dziękuję, że podzieliłeś się swoją historią.
Przytrafił się Wam kryzys na początku Waszego małżeństwa.
Paradoksalnie to dobrze, bo macie szansę go przezwyciężyć i scementować Wasze małżeństwo, jeżeli obydwoje pochylicie się nad problemami, których doświadczacie.
Chociaż, jak mówi o tym wiele świadectw w naszej wspólnocie, niekiedy wystarczy świadoma praca nad sobą i przemiana jednej strony.
Kryzys to droga do rozwoju, a do tego jest powołany każdy człowiek.
Nie wystarczy pielęgnować tego, co łatwe i przyjemne w małżeństwie, ale przyjąć, że dorosłość to zgoda na trudności i umieć się z nimi godzić.
Czy znasz naszą stronę i zawarte tam informacje http://sychar.org/pomoc/?
Szczególnie polecam konferencje ks. Marka Dziewieckiego nt przysięgi małżeńskiej http://www.sychar.org/przysiega
Dobrze, że towarzyszy Wam modlitwa.
Życzę Tobie Pogody Ducha i mam nadzieję, że otrzymasz tutaj wsparcie od naszych forumowiczów.
Wspieram Ciebie i Twoją żonę modlitwą.
Ty umiesz to, czego ja nie umiem. Ja mogę zrobić to, czego ty nie potrafisz - Razem możemy uczynić coś pięknego dla Boga.
Matka Teresa
tata999
Posty: 1173
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Próbuję ratować związek, Żona to sabotuje

Post autor: tata999 »

Jakie miała plany wobec dzieci (kiedy i ile)? Przynajmniej na naukach przedmałżeńskich o tym rozmawialiście.
doktorant
Posty: 15
Rejestracja: 27 kwie 2020, 7:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Próbuję ratować związek, Żona to sabotuje

Post autor: doktorant »

Co do modlitwy, to obawiam się, że jest jednostronna w tej chwili.
Wczoraj w końcu zerwała z X. Dzisiaj mieszkam pod jednym dachem z zombie...
Nie wiem czy to wytrzyma, nie wiem jak ja to mam wytrzymać. Chciałbym Ją pocieszyć, ale mnie odgania. Jest na mnie wściekła, że kazano Jej zerwać z "miłością jej życia".


Co do dzieci:
Trójka i tu byliśmy bardzo zgodni.
krzychforum
Posty: 330
Rejestracja: 06 gru 2017, 22:52
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Próbuję ratować związek, Żona to sabotuje

Post autor: krzychforum »

doktorant pisze: 29 kwie 2020, 8:13 Co do modlitwy, to obawiam się, że jest jednostronna w tej chwili.
Wczoraj w końcu zerwała z X. Dzisiaj mieszkam pod jednym dachem z zombie...
Nie wiem czy to wytrzyma, nie wiem jak ja to mam wytrzymać. Chciałbym Ją pocieszyć, ale mnie odgania. Jest na mnie wściekła, że kazano Jej zerwać z "miłością jej życia".


Co do dzieci:
Trójka i tu byliśmy bardzo zgodni.
Doktorant,

Współczuję, wiem jak to jest mieszkać pod jednym dachem z "zakochaną" i "zmuszoną" do porzucenia miłości żoną. Czy Ty ją zmusiłeś do tego kroku? Czy to była jej decyzja?

Jedyne co mogę polecić, to jeśli Cię odgania to się na siłę nie pchaj. Nic tak nie wkurza jak namolny małżonek. Wiem, że to trudne dla Ciebie w tym momencie. Patrząc z dystansu lekkie odcięcie jest wskazane.
MaryM
Posty: 240
Rejestracja: 18 gru 2019, 17:21
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Próbuję ratować związek, Żona to sabotuje

Post autor: MaryM »

Witaj... trudna to sytuacja. Najlepsza rada- odwieść się emocjonalnie. Twoja troska i zaangażowanie są tak pewne i przewidywalne dla Twojej żony, ze aż budzą jej litość ( jest emocjonalnie niedojrzała skoro pozwala sobie na teksty o trojkącie). Jest mocno przyzwyczajona do bycia centrum Twoich myśli . Zrobiłeś z niej boginię i ona o tym wie. Wiesz kiedy kobieta często wychodzi na piwo do północy z osobnym znajomymi? Nie, to nie jest z kawałka przestrzeni. To jest z kawałka szukania wrażeń, chęci sprawdzenia się. W związku z Tobą być może nie musiała się starać. To trudne, ale jeśli się odwiedzisz emocjonalnie, zajmiesz się sobą, wzbudzisz jej uwagę. Nie proś, nie błagają, absolutnie zakazany jest płacz. Piszę to jako kobieta, która przeszła w narzeczeństwie podobna sytuację
Ukasz

Re: Próbuję ratować związek, Żona to sabotuje

Post autor: Ukasz »

Jak ja bym chciał być na Twoim miejscu: pod jednym dachem z żoną, która właśnie zdecydowała się być ze mną, a nie z tymi, z którymi wiążą ją emocje. Mogę sobie tylko wyobrazić, jak bardzo byłaby obolała w takim momencie. Jak drażliwa, jak nadwrażliwa, wściekła na wszystko ze mną na czele. Jak bardzo potrzebowałaby w tym czasie - na pewno nie dni, raczej miesiące niż tygodnie - żebym jej totalnie zszedł z drogi. Nie próbował nawet podejść blisko. Był w zasięgu wzroku, cichy i gotowy, ale na dystans. Jak bardzo bym się gubił w tym, co należy robić, a czego unikać.
Wbrew zasadom forum dam Ci radę: przestań nawet na nią patrzeć. Spójrz na siebie, co możesz w tym czasie poprawić, jak popracować nad sobą w tym czasie. To się na pewno bardziej przyda niż niż próby pocieszania jej przez Ciebie w tym momencie.
MaryM
Posty: 240
Rejestracja: 18 gru 2019, 17:21
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Próbuję ratować związek, Żona to sabotuje

Post autor: MaryM »

Ps. Jeśli tego nie przepracujesz i nie zmienisz swojej postawy- by osiągnąć balans w związku a nie relację rodzicielską ( gwóźdź do trumny związku) to nawet jeśli Żona zostanie tym razem, to możesz spodziewać się podobnego kryzysu wkrótce. Dasz radę. Przedstaw asertywnie swoje stanowisko i puść ją emocjonalnie. Jestem w takcie ciężkiego kryzysu małżeńskiego. Rafy o odwieszeniu z tego forum pozwoliły mi odzyskać godność. Małżeństwa mogę nie uratować,ale mąż traktuje mnie z coraz większym szacunkiem, odzyskałam kontrolę nad moją sytuacją. Do dopiero baza do bycia bardziej interesującym DJ-a małżonka. Jesteś inteligentnym, wartościowym człowiekiem. Pamiętaj ze w tym małżeństwie nie chodzi o t, by pięknej żonę było dobrze. Ty tez jesteś ważny. Pewny siebie, spokojny Ty stawiający mądrze granice (oj, chyba słabo u Ciebie z tym, podobnie jak u mnie na początku)to duża szansa na sukces. Wspieram!
doktorant
Posty: 15
Rejestracja: 27 kwie 2020, 7:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Próbuję ratować związek, Żona to sabotuje

Post autor: doktorant »

MaryM pisze: 29 kwie 2020, 9:27 Ps. Jeśli tego nie przepracujesz i nie zmienisz swojej postawy- by osiągnąć balans w związku a nie relację rodzicielską ( gwóźdź do trumny związku) to nawet jeśli Żona zostanie tym razem, to możesz spodziewać się podobnego kryzysu wkrótce. Dasz radę. Przedstaw asertywnie swoje stanowisko i puść ją emocjonalnie. Jestem w takcie ciężkiego kryzysu małżeńskiego. Rafy o odwieszeniu z tego forum pozwoliły mi odzyskać godność. Małżeństwa mogę nie uratować,ale mąż traktuje mnie z coraz większym szacunkiem, odzyskałam kontrolę nad moją sytuacją. Do dopiero baza do bycia bardziej interesującym DJ-a małżonka. Jesteś inteligentnym, wartościowym człowiekiem. Pamiętaj ze w tym małżeństwie nie chodzi o t, by pięknej żonę było dobrze. Ty tez jesteś ważny. Pewny siebie, spokojny Ty stawiający mądrze granice (oj, chyba słabo u Ciebie z tym, podobnie jak u mnie na początku)to duża szansa na sukces. Wspieram!

Hej,
To nie jest tak, że nie pracuję nad sobą. Miesiąc temu mi powiedziała, że mnie nie kocha już. I od razu zacząłem pracę z psychologiem (okazał się słaby, zmieniłem po 3 wizytach, ale straciłem 3 tygodnie)
Teraz lepszy. Pracuję. Całym sercem. Modlę się o siłę.

Jak długo to może potrwać?


A co do tego dlaczego zerwała: psycholożka Jej kazała, jeśli chce jakkolwiek ratować małżeństwo. Popłakała się, wieczorem siedziała, myślała i pisała pamiętnik chyba do północy. Ja poszedłem spać o 21.
Czuję się wycieńczony. Muszę pracować nad sobą, nie myśleć co zrobiła, zajmować się pracą/doktoratem i jeszcze czuwać nad żoną. I nikt nam nie może pomóc, bo nie wie.

Co gorsza Ona chce zmienić psychologa dla par, bo ta Jej kazała "zawiesić uczucia do X"
Al la
Posty: 2736
Rejestracja: 07 lut 2017, 23:36
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Próbuję ratować związek, Żona to sabotuje

Post autor: Al la »

Co do modlitwy, to obawiam się, że jest jednostronna w tej chwili.
No i tak ma być. Wiara to sprawa intymna, duchowa, tylko Twoja.
Nikt nie wierzy tak jak Ty, każdy z ludzi odnajduje się inaczej w tej przestrzeni.
Człowiek składa się z psychiki, ciała i ducha.
Nie da się żadnej z tych sfer pominąć.
Odkrywanie w sobie duchowości łączy się z poznawaniem siebie, świata wartości, który jest dla Ciebie ważny.
Twoja żona ma też swoją duchowość.
Cierpi zapewne, nie rozumie też swoich wyborów.
Tak jest kiedy kieruję się w życiu wyobrażeniami, niespełnionymi oczekiwaniami, również swoim niezaspokojonym egocentryzmem wynikającym z deficytów, np w rodzinie pierwotnej.
Żeby coś dawać drugiej osobie, trzeba mieć z czego.
Ty umiesz to, czego ja nie umiem. Ja mogę zrobić to, czego ty nie potrafisz - Razem możemy uczynić coś pięknego dla Boga.
Matka Teresa
doktorant
Posty: 15
Rejestracja: 27 kwie 2020, 7:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Próbuję ratować związek, Żona to sabotuje

Post autor: doktorant »

Mam jeszcze jedną sprawę: Żona koniecznie chce, bym zostawił Ją. Bym przeniósł się do innego mieszkania, albo by Ona mogła.

Nie krzyczy tylko prosi, bo chce być sama i dorosnąć. Jak się zachować? Jak tłumaczyć, że samotność Jej nie pomoże?
MaryM
Posty: 240
Rejestracja: 18 gru 2019, 17:21
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Próbuję ratować związek, Żona to sabotuje

Post autor: MaryM »

Doktoranckie, świetnie, ze pracujesz nad sobą. Paradoksalnie wzmocnienie Ciebie jest najważniejsze. Dlaczego musisz czuwać nad żoną? Obawiasz się jej autodestrukcyjnych skłonności? Spróbuj się odwiesić od tego poczucia 100 proc odpowiedzialności za nią. Nie jesteś jej ojcem, ona nie jest ubezwłasnowolniona. Możesz wspierać , towarzyszyć. Często w kryzysie mamy tendencje do ratowania- tak samo jak współuzależnieni małżonkowie alkoholików. Twoja żona przejawia żenującą niedojrzałość (zmienię psychologa bo pierwszy nie głaszcze, nie współczuje, nie stawia w centru moich uczuć , mojego smutku tylko wyraźnie stawia logiczną granicę: jeśli ratujesz małżeństwo to zerwij”. Prawie 30 letnia dziewczynka musi dorosnąć. A Ty mozesz dać jej teraz przestrzeń do przejęcia w końcu odpowiedzialności za siebie. Będzie bolało. Głównie Ciebie. Ale przetrwasz. Jak długo? Mój mąż potrzebował 6 miesięcy na kontakt wzrokowy przy rozmowie i pojedyncze przypadki, gdy on rozpocznie króciutka rozmowę. Przez ten czas twardo realizowałam plan. Byłam miła, proponowałam pomoc, słysząc nie- mówiłam ok bez emocji i robiłam swoje. Spokojna, zdystansowana, uśmiechnięta. Żadnego wygładzania jak wrak. Przestałam spać, wzięłam leki nasenne na dwa tygodnie by gromadzić energię na pracę i życie. Dziś wyglądam doskonale, śpię, mam swoje życie towarzyskie on- line, wyjścia do lasu, święty czas w domu na ćwiczenia w innym pokoju. Żyje jak gdyby nigdy nic- początkowo udawałam, po dwóch miesiącach realnie zaczęłam dostrzegać uroki życia. Mój mąż zachowywał się katastrofalnie a teraz rzadko bo rzadko- rozpoczyna mini rozmowę ( raczej wymianę informacji). Jeśli kiedyś wróci emocjonalnie - ma wrócić do mnie a nie do wygody życia, nie ze strachu. Tym razem ( to drugi kryzys, wcześniej został ze strachu, z wygody, bo prosiłam i przekonywałam). Uwiedzenie emocjonalne nie ma nic wspólnego z inteligencją- mam trzy fakultety a wisiałam jak przedszkolak, uzależniając mój stan psychiczny i fizyczny od nastroju męża, jego obecności, jego milczenia. Dziś znajomi, którzy wiedzą o rozstaniu zartujà, ze coś jest nie tak, ze roztaczam pozytywne emocje, mam w dobrze radość i błysk w oku - ze pewnie to ja mam kogoś na boku. A ja posłuchałam rad z forum i odcięlam się emocjonalnie. Mój mąż brnie w rozstanie ale nie wyglada na szczęśliwego , chociaż ma wolność i moje oświadczenie, ze szanuję jego wybór. Już nie myślę, ile to potrwa. Potrwa ile potrwa. A tylko ja se sobą będę do końca życia. I moja relacja z Bogiem jest ważniejsza niż z mężem
Triste
Posty: 446
Rejestracja: 11 kwie 2019, 9:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Próbuję ratować związek, Żona to sabotuje

Post autor: Triste »

doktorant pisze: 29 kwie 2020, 10:18 Mam jeszcze jedną sprawę: Żona koniecznie chce, bym zostawił Ją. Bym przeniósł się do innego mieszkania, albo by Ona mogła.

Nie krzyczy tylko prosi, bo chce być sama i dorosnąć. Jak się zachować? Jak tłumaczyć, że samotność Jej nie pomoże?
Absolutnie.
Ratuje się razem a nie w pojedynkę.
Jak się wyprowadzisz będzie pozamiatane moim zdaniem.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13361
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Próbuję ratować związek, Żona to sabotuje

Post autor: Nirwanna »

doktorant pisze: 29 kwie 2020, 10:18 Mam jeszcze jedną sprawę: Żona koniecznie chce, bym zostawił Ją. Bym przeniósł się do innego mieszkania, albo by Ona mogła.

Nie krzyczy tylko prosi, bo chce być sama i dorosnąć. Jak się zachować? Jak tłumaczyć, że samotność Jej nie pomoże?
A jak Ty to widzisz?
Jakie masz argumenty za i przeciw?
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
tata999
Posty: 1173
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Próbuję ratować związek, Żona to sabotuje

Post autor: tata999 »

doktorant pisze: 29 kwie 2020, 10:18 Mam jeszcze jedną sprawę: Żona koniecznie chce, bym zostawił Ją. Bym przeniósł się do innego mieszkania, albo by Ona mogła.

Nie krzyczy tylko prosi, bo chce być sama i dorosnąć. Jak się zachować? Jak tłumaczyć, że samotność Jej nie pomoże?
Przede wszystkim nie wierz we wszystko, co słyszysz, że powtórzę za Listą Zerty. Tekst o wyprowadzce wiele dowodzi o wypowiadającej. Przecież siłą jej nie zatrzymasz. Jak chce się wyprowadzić, to się wyprowadzi. Reszta to moim zdaniem manipulacja. Moim sposobem na manipulację jest po prostu odciąć się, nie wchodzić w rozmowę. W swoim przypadku odpowiedziałem, że się nie wyprowadzę, tu mieszkam z dziećmi i nic więcej. Ona próbowała jeszcze na różne sposoby, np. wzbudzić we mnie winę, że wyrzucam ja z mieszkanka z dziećmi, zmuszam do tułania się gdzieś tam, dzieci będą cierpieć, okrutny jestem itp. Odpowiadałem, że już wszystko powiedziałem, nic nie mam do dodania i na inne sposoby ucinałem temat.

Jak się zachować, bo ona chce być sama i dorosnąć? Skoro nie wiesz jak, to popracuj nad sobą. Nie myśl o tym, jak się zachować, żeby jej lub Wam zrobić dobrze. Pomyśl o tym dlaczego nie wiesz i co zrobić, żeby usunąć to, co przeszkodziło Ci, żeby wiedzieć. Tak, jak napisała Al la: "Żeby coś dawać drugiej osobie, trzeba mieć z czego". Jak nad sobą popracujesz (a widzę, że masz świadomość braków, np. nie wiesz, jak się zachować w tym przypadku) to będziesz miał z czego dać drugiej osobie.
ODPOWIEDZ