Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Załamana
Posty: 240
Rejestracja: 03 kwie 2020, 12:55
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Załamana »

Bławatek pisze: 06 paź 2021, 21:49 Jestem po rozmowie z mężem.

Byłam spokojna, a chyba nie powinnam.

Mąż zaczął od tego, że potrzebuje wsparcia i pomocy bo wplątał się w w złe towarzystwo. Na moje zapytanie o co dokładnie chodzi powiedział, że osaczyła go osoba o osobowości narcystycznej i manipulacyjnej, która go separowała od rodziny. A ponieważ w tamtym czasie gdy od nas odszedł nikt z rodziny go nie wspierał nie ochronił przed wpływem tej osoby, która coraz bardziej nim manipulowała, zniechęcała np. do pójścia na ślub jego bratanka itd. A dzięki prawie dwuletniej terapii z terapeutką do tego doszedł i widzi że to było złe.

Ta osoba jest kobietą jest, która z nim pracowała. I boi się że będzie miała ciągle na niego wpływ. Teraz ma spokój bo jest na macierzyńskim. W tym momencie zapytałam czy to jego dziecko. Tak, ale to nie ma znaczenia bo on z tą kobietą nie zamierza być, bo zrozumiał, że ja jestem żoną na całe życie (wg nauki kościoła), a poza tym ona nie potrafi zbudować trwałego związku i zależało jej tylko na tym aby mieć dziecko. Rozwaliło mnie to kompletnie. I powiem szczerze, że cały czas się tego po nim spodziewałam. Tego, że z kimś się zwiąże i że pocznie się dziecko.

A w ostatnią niedzielę gdy na mszy słyszał czytania i kazanie na temat rodziny to zrozumiał, że sakrament małżeństwa jest na zawsze. I teraz ma nadzieję, że uda nam się naprawić nasze małżeństwo. Choć zdaje sobie sprawę, że to wymaga czasu.

A ja czuję się nieswojo i mam mętlik. Czuję się manipulowana. I dalej było ze strony męża, że on potrzebuje wsparcia, że jemu było ciężko i źle. Że wie, że w naszym małżeństwie brakowało komunikacji, bo on ma z tym wielki problem.

Może coś mu jednak od Boga zostało dane na przebudzenie. Ale najgorsze że po części usprawiedliwia zdradę po pierwsze tym, że został przez kowalską zmanipulowany i osaczony, a po drugie, że może Bóg chciał tego wszystkiego abyśmy zrozumieli gdzie robiliśmy błędy i na czym polega małżeństwo.

Jeszcze to wszystko do mnie nie dociera, tak jakby to był film a nie moje życie.
Bławatku właśnie przeczytałam twój wpis... Otulam Cię modlitwą. Nie wiem co więcej napisać
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: s zona »

Blawatku, omodle zaraz ...

Sama pamietam ten bol i gorycz w sercu,gdy sie dowiedzialam ... czulam,jakbym sie rozpadala na czastki .... Tyle lat wspolnego zycia, gromadka dzieci, masa wyrzeczen, zeby bylo lepiej na starosc .. I kusy zamieszal ...

Blawatku, Pan Bog jest z Toba .. Zycze Ci sil, zeby to przejsc i "dobrze wyjsc z tego viragu", jak kiedys mowil moj sp spowiednik ..

Bozej Odwagii i Pogody Ducha ... jestem z modlitwa ...
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Caliope »

Bławatku, ja jakoś miałam zawsze z tyłu głowy, że jest kowalska. To takie typowe, to czepialstwo o porządek bez mówienia, że ona to potrafi lepiej. Twój mąż zwala odpowiedzialność za swoje błędy, to bardzo przykre dla Ciebie i dziecka. Bądz silna z Bogiem, bo teraz dopiero bedą zmiany.Przytulam .
Zwyklaosoba
Posty: 477
Rejestracja: 22 gru 2020, 11:47
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Zwyklaosoba »

Pavel pisze: 07 paź 2021, 8:39
Zwyklaosoba pisze: 05 paź 2021, 11:29 A jak już pisałam wcześniej - wystarczy jakieś moje jedno zadanie, nawet słowo i mąż znów obrażony i zły zniknie.

Dla mnie to ostatnie zdanie to znak że ten mąż to jak bomba tykająca, nie daje żadnego poczucia bezpieczeństwa, porzucenie małżonka to tak wielka rana i cios - a mąż obraża się za słówko inne niż oczekiwał , znane mechanizmy szukania dziury w całym i usprawiedliwienia dla dziecinnych decyzji o porzuceniu rodziny. Niech znika Bławatku,Ty sobie radzisz świetnie - cudownie to czytać ;) masz przecież już jedno dziecko, które z pewnością wychowasz, no sama wiesz że jedynie szczere przeprosiny i żal za wyrządzone krzywdy mogą cię upewnić, ze mąż zmienił się/ chce się zmienić na lepsze, podchody/ gierki pozostawmy przedszkolakom.
Ja mam dość obchodzenia się z mężem jak z jajkiem, i nie mam na myśli tu że jakoś go atakuje, tylko po prostu sama w sobie mam jasne oczekiwania i nie pozwolę się obwiniać o głupoty czy akceptować jego brak odpowiedzialności, kosztuje nas to niestety w pewne rzeczywiste straty dóbr ( nie będę pisać dokładnie co tracimy, ale tracimy )
wszyscy i moja rodzina i jego tak się obchodzili jak z jajkiem, a on coraz bardzij próbował przesuwać granice, jak małe dziecko, nie ma we mnie akceptacji na porzucenie rodziny a zwłaszcza dziecka, życie kawalerskie kiedy kawalerem się nie jest ?? Nie...
Wg mnie podejście typu „niech znika, niech spada Na bambus” nie jest podejściem do którego zaprasza nas Chrystus.
Inna rzecz, że w taki sposób można przegapić szansę na odbudowanie małżeństwa.
To, co robią i jak funkcjonują osoby trzecie (tu mąż) to ich odpowiedzialność. Co i w jaki sposób robimy my - nasza.
Jasne, nie oznacza to braku granic, nie warto też chodzić na palcach co by się przypadkiem ktoś nie obraził i nie czmychnął.
Natomiast jest to z pewnością, i to jest dobre, zaproszenie do wytężonej uwagi na formę komunikacji.
Jeśli bowiem się o nią zatroszczymy z uwagą, mając przekonanie, że ta forma była przynajmniej Ok, absurdalne lub obiektywnie niewłaściwe reakcje drugiej strony będą problemem drugiej strony, a my mamy „czyste papcie”.

Odrębną sprawą jest to, co robi mąż Bławatka, ale do tego odniosę się za chwilę, bo tu jednak warto wg mnie kilka rzeczy konkretnie i bezpardonowo nazwać.
No właśnie Pavel może to wybrzmiało jakbym w ten sposób odnosiła się do męża czy też do tego zachęcała, miałam tu raczej na myśli pogodzenie się z z wyborem męża, z odejściem, z mojej strony komunikacja jeśli zaistnieje to jest "już" dużo bardziej spokojna, ja nie wypominam już romansu, kochanki ale godzę się z tym co mąż wybrał, akceptuje, nie mam innej możliwości,jestem traktowana jak wróg przez męża
Bławatek
Posty: 1625
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Bławatek »

Pavel, zanim przeczytałam Twój post to już pisałam swój i częściowo poruszyłam część kwestii.

Tak mój mąż tylko koncentruje się na sobie. Tak, u niego zawsze jest "bo, ja, bo mi, bo mnie...". Odpowiedzialność za wszystko zrzucił na wszystkich, nawet swoją rodzinę.

To dziecko na pewno jest jego, ale jak stwierdził "kowalska nie potrafi z nikim być, bo jest złą osobą, a zależy jej tylko na tym by mieć dziecko". Więc ma co chciała. A jego terapeuta mówi mu, że ma się od niej trzymać z daleka. Na moje pytanie czy kowalska podawała go jako ojca dziecka odpowiedział, że nie wie i go to nie interesuje on nie zamierza się nim zajmować. Choć zdaje sobie sprawę, że może będzie musiał płacić alimenty. A mi przez głowę przeszła tylko myśl 'i przez to, nasze dziecko będzie miało mniej i gorzej' - może wychodzę na materialistkę, ale ja przez ten rok dokładnie analizowałam nasze życie, wydatki wszystkie i niestety wyszło mi, że to ja głównie utrzymywałam na bieżąco naszą rodzinę. A już jest wielka potrzeba aby zrobić u nas gruntowny remont, na co niestety potrzebuję większych środków, bo jest to stare budownictwo i zarówno instalacje, ściany jak i podłogi trzeba już wymienić na lepsze. Ja nie potrzebuje najnowszych i najdroższych rozwiązań w domu, ale niestety trzeba dużo pracy i środków by w końcu żyć zgodnie z normami w XXI wieku. A i syn ma dużo zainteresowań, które kosztują - ja nie mogłam w dzieciństwie rozwijać swoich pasji, bo po pierwsze dla moich rodziców to nie było ważne, a po drugie pieniędzy nie mieliśmy, więc moim pragnieniem jest aby nasz syn się rozwijał i choć część pasji mógł realizować. Na szczęście mam mądre dziecko, które rozumie jak mówię, że w danym momencie nie mamy na coś pieniędzy, ale w najbliższym czasie o tym pomyślimy. I albo synowi przechodzi, albo realizujemy później. Ale nie chcę go ciągle ograniczać, bo takie ograniczanie może złe postawy u dziecka generować i w przyszłości będzie miał problemy ze swoją osobowością.

Mówiłam mężowi, że po tym co się wydarzyło przez ostatnie miesiące oraz po tym co mi teraz powiedział ja nie mam do niego zaufania. Po prostu nie mam. Szanuję go jako człowieka, jest moim mężem i mogę mu pomagać, ale nie będę jego nianią, nie będę rzucać wszystkiego bo on teraz potrzebuje mnie, mojej pomocy, rozmowy.

Odpowiedzialność za to co zrobił i za dobro i byt rodziny w przyszłości - to jego główne zadania, ale czy w końcu to do niego dotrze to nie wiem.
Rubi
Posty: 23
Rejestracja: 29 mar 2020, 0:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Rubi »

W tym trudnym dla Ciebie czasie Bławatku, jestem z modlitwą.
Melisa
Posty: 70
Rejestracja: 12 sty 2021, 21:54
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Melisa »

Jak się trzymasz Bławatku?
Ufam, że po 1,5 roku od początku kryzysu jesteś już w zupełnie innym punkcie i dasz radę to unieść. Przytulam
Aniołom swoim każe cię pilnować, Gdziekolwiek stąpisz, którzy cię piastować Na ręku będą, abyś idąc drogą Na ostry krzemień nie ugodził nogą.
J.Kochanowski, Psałterz Dawidów
Bławatek
Posty: 1625
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Bławatek »

Dziękuję wszystkim za modlitwę, bo ja jakoś nie potrafię teraz do modlitwy się zabrać, tzn klękam do modlitwy, ale od razu mówię "Boże nie mam sił się modlić i Cię o nic prosić dla siebie i innych" - bo po prostu zbiera mi się na płacz z bezsilności.
Melisa pisze: 07 paź 2021, 21:37 Jak się trzymasz Bławatku?
Ufam, że po 1,5 roku od początku kryzysu jesteś już w zupełnie innym punkcie i dasz radę to unieść. Przytulam
Pewnie dam radę to unieść bo gdzieś tam takiego scenariusza się spodziewałam. A poza tym silna kobieta ze mnie w myśl powiedzenia 'co nas nie zabije to nas wzmocni'. Jedynie nie mogę uwierzyć w to, że nawet po czymś takim mój mąż mówił o tym z takim spokojem jakby tu obnic nie chodziło. OK, zdrady małżonka przewijają się na forum w 50% przypadków (jeśli nie więcej) i to jakoś potrafię wybaczyć, ale to jak mówił o tym dziecku - "to nie jego sprawa, kowalska chciała dziecka". OK. To może nawet lepiej bo przynajmniej jeśli będziemy kiedykolwiek jeszcze razem to nie będzie może sytuacji gdy ja będę walczyła o większą uwagę męża dla nas niż do nich. I tu już chyba rozumiem dlaczego mąż nie chciał mieć uregulowanych sądownie kontaktów z synem - bo syn być może nie jest dla niego aż tak ważny jak mi się wydawało - bo przecież po ślubie ja chciałam poczekać z poczęciem dziecka, a mąż chciał od razu i mi się wydawało, że dziecko będzie ważniejsze niż ja. Tak samo po jego odejściu płakałam koleżankom, że on teraz będzie rozpieszczał syna prezentami (bo ja po ślubie prezentów już nie dostawałam, tylko syn) i będzie dobrym tatusiem a ja będę wymagająca matką, kojarząca się z obowiązkami, nauką itd. A też się zdziwiłam, że nawet czasu dla syna nie miał, prezentów też nie, bo przecież jest teraz biedny.

I kołacze mi się ciągle po głowie jak to mu terapeuta powiedział, że ma nie utrzymywać kontaktów z kowalską bo to zła, zaburzona osoba. A ja na 2 swoich terapiach (w ośrodkach katolickich) od różnych osób (tj. młodszej i starszej stażem, doświadczeniem) oraz od psychiatry (mężczyzny) usłyszałam, że patrząc na to jaki jest mój mąż to będzie mi trudno mieć z nim dobry współdziałający związek. A i kilku księży mi też to mówiło. I co teraz - też mam prawo uciekać od niego bo on jest "złą osobowością" aby chronić siebie i dziecko?!
Astro
Posty: 1199
Rejestracja: 17 mar 2018, 15:41
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Astro »

Możesz , masz takie prawo.
" Każdy z was , młodzi przyjaciele , znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte.Jakis wymiar zadań , które musi podjąć i wypełnić ... Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można zdezerterować. " Ojciec Święty Jan Paweł II
Nowiutka

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Nowiutka »

Tak, masz prawo uciekać. Bronić się aż do separacji włącznie. Bardzo twój wpis kojarzy mi się z moim mężem. Czułam się jak inkubator, nawet nutelli nie mogłam sobie kupić bo od razu dał ją dziecku. Teraz? Zasypuje go zabawkami,pyta czy (3latek) może z nim na konsoli grać (a specjaliści w tym logopeda zakazują zbytn długiego i częstego oglądania bajek). Traktuję go jak...kumpla nie syna w moim odczuciu. Czasem przez 2 tygodnie się nie widzą bo pracuje 6 dni pod rząd więc 7 odpoczywa... ale nie widząc się z dzieckiem. Mówił mi kiedyś że ludzie przyrównują dziecko do posiadania psa. Dziś myślę że nie zrozumiałam i myślał tak samo jak oni - że trochę się pobawisz czasem pójdziesz do lekarza ale masz spokój. Takie życie kawalerskie jest wygodne.
Avys
Posty: 220
Rejestracja: 21 cze 2020, 8:31
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Avys »

Bławatku,
Bardzo, bardzo Ci współczuję. Jesteś w takiej sytuacji jakiej ja się bardzo bałam, mój mąż spotykał się z 3 naszych dzieci bardzo rzadko tj. czasem raz na miesiąc a czasem rzadziej co uważam było z ogromną szkodą dla dzieci. „Nie wyrabiając” z własnymi dziećmi mówił mi, że jak jego obecna kowalska zechce dziecka to on się na to zgodzi i będzie miał z nią dziecko. Pamiętam swój strach, złość na to, że jest taki nieodpowiedzialny planując coś takiego- bo to skrajna nieodpowiedzialność wobec kolejnego dziecka, dodatkowo bardzo Cię rozumiem z tymi finansami - że nasze dzieci będą miały mniej, nie mówiąc już o dziedziczeniu np. mieszkania. Pamiętam jak jego inna kowalska była w ciąży-tzn. sąsiedzi z bloku „poinformowali mnie uprzejmie”, że kowalska jest w ciąży bo chodzi już z dużym brzuchem. Okazało się to nieprawdą, ale wiem jak się człowiek czuje jak takie coś usłyszy.
Paradoksalnie łatwiej byłoby gdyby Cię mąż bił- wtedy byłoby jasne, że masz od niego uciekać i się odizolować a w Twojej sytuacji faktycznie ciężko zdecydować czy lepsza będzie miłość i wierność na odległość czy próba życia w pod jednym dachem. Może dobrym pomysłem byłoby się powstrzymać chwilę z decyzją tak, żeby wyszło z Twojego męża co on tak naprawdę nosi w sobie- czy chęć powrotu do Ciebie tylko ze względu na to, że popadł w „kłopoty” czy jest w nim też postanowienie kochania Ciebie i chęć budowania z Tobą. Często np. zakonnicy którzy odeszli z zakonu albo coś nabroili a chcą wrócić do tego zakonu są wysyłani na rok do pustelni - ciężkie warunki, samotność. I po roku lub dłużej albo są przyjmowani z powrotem albo nie w zależności co przez ten czas działo się z nimi i jak wyglądała ich postawa. Może dobrym pomysłem jest danie takiego czasu Twojemu mężowi aby podjąć decyzję roztropnie, mądrze, po przemodleniu niż ad hoc i potem okaże się, że to był błąd bo mąż się nic nie zmienił i znajdzie sobie np. 3 kowalską pocieszycielkę.
Sarah
Posty: 372
Rejestracja: 01 maja 2020, 13:46
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Sarah »

Avys pisze: 09 paź 2021, 10:23 żeby wyszło z Twojego męża co on tak naprawdę nosi w sobie- czy chęć powrotu do Ciebie tylko ze względu na to, że popadł w „kłopoty” czy jest w nim też postanowienie kochania Ciebie i chęć budowania z Tobą
Avys zlituj się, z tego co i jak piszesz widać, że jesteś rozsądną osobą - naprawdę w to wierzysz?
"Zamiast ciągle na coś czekać, zacznij żyć, właśnie dziś. Jest o wiele później niż ci się wydaje". Ks. Jan Kaczkowski
Bławatek
Posty: 1625
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Bławatek »

Avys pisze: 09 paź 2021, 10:23 Bławatku,
Bardzo, bardzo Ci współczuję. Jesteś w takiej sytuacji jakiej ja się bardzo bałam, mój mąż spotykał się z 3 naszych dzieci bardzo rzadko tj. czasem raz na miesiąc a czasem rzadziej co uważam było z ogromną szkodą dla dzieci. „Nie wyrabiając” z własnymi dziećmi mówił mi, że jak jego obecna kowalska zechce dziecka to on się na to zgodzi i będzie miał z nią dziecko. Pamiętam swój strach, złość na to, że jest taki nieodpowiedzialny planując coś takiego- bo to skrajna nieodpowiedzialność wobec kolejnego dziecka, dodatkowo bardzo Cię rozumiem z tymi finansami - że nasze dzieci będą miały mniej, nie mówiąc już o dziedziczeniu np. mieszkania. Pamiętam jak jego inna kowalska była w ciąży-tzn. sąsiedzi z bloku „poinformowali mnie uprzejmie”, że kowalska jest w ciąży bo chodzi już z dużym brzuchem. Okazało się to nieprawdą, ale wiem jak się człowiek czuje jak takie coś usłyszy.
Paradoksalnie łatwiej byłoby gdyby Cię mąż bił- wtedy byłoby jasne, że masz od niego uciekać i się odizolować a w Twojej sytuacji faktycznie ciężko zdecydować czy lepsza będzie miłość i wierność na odległość czy próba życia w pod jednym dachem. Może dobrym pomysłem byłoby się powstrzymać chwilę z decyzją tak, żeby wyszło z Twojego męża co on tak naprawdę nosi w sobie- czy chęć powrotu do Ciebie tylko ze względu na to, że popadł w „kłopoty” czy jest w nim też postanowienie kochania Ciebie i chęć budowania z Tobą. Często np. zakonnicy którzy odeszli z zakonu albo coś nabroili a chcą wrócić do tego zakonu są wysyłani na rok do pustelni - ciężkie warunki, samotność. I po roku lub dłużej albo są przyjmowani z powrotem albo nie w zależności co przez ten czas działo się z nimi i jak wyglądała ich postawa. Może dobrym pomysłem jest danie takiego czasu Twojemu mężowi aby podjąć decyzję roztropnie, mądrze, po przemodleniu niż ad hoc i potem okaże się, że to był błąd bo mąż się nic nie zmienił i znajdzie sobie np. 3 kowalską pocieszycielkę.
Abigail na szczęście mój mąż teraz wyjątkowo nie zabiega o to żeby wrócić już i teraz. Tak jak chciał tego rok temu. Szkoda, że wtedy nie był taki rozmowny i szczery. Może gdy wtedy mówił o tej kowalskiej, która podobno go osaczyła, dałoby się uniknąć wielu rzeczy - jego życia z nią, poczęcia się dziecka, mojej i naszego dziecka traumy. A tak rok temu mnie i innym się wydawało, że on te mediacje i terapię małżeńską chce na już i teraz po to aby w sądzie pokazać, że przecież on próbował ze mną wszystkiego - na mediacjach mieliśmy odmienne zdania, na terapii dogadać się nie mogliśmy a do tego nie chciałam aby do domu wrócił. Tak, wtedy nie chciałam bo mu nie wierzyłam w jego szczere zamiary. A teraz nie chcę bo mu nie ufam. Niech czas pokaże jak bardzo mój mąż rzeczywiście zaczął sakrament małżeństwa poważnie traktować. Wczoraj zawiózł nas na różaniec i potem dołączył do nas na mszy, a ja czułam pustkę. Nie tak dawno jeszcze bym się cieszyła, że jest z nami, a tak ciągle w głowie mojej było, że jak przed komunią syna był z nami w kościele to potem jechał do niej.

Szkoda, że mój mąż nigdy nie potrafił rozmawiać i otwarcie komunikować co mu w duszy gra i po głowie chodzi. Zawsze wszystko dusił w sobie a potem miał pretensje, że go nie wspieram. Trudno wspierać i pomagać gdy o niczym się nie wie. W ostatniej rozmowie przyznał, że to była jego wada i się uczy komunikacji. Oby się w końcu nauczył, a nie miał do świata ciągle pretensje, że nikt go nie rozumie i nie wspiera.

Dziś, żeby o tym wszystkim nie myśleć to zajęłam się gruntownymi porządkami. Tak bym znów je odwlekała, a tak mam zrobione na dłużej.
Bławatek
Posty: 1625
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Bławatek »

Bławatek pisze: 09 paź 2021, 20:40
Avys pisze: 09 paź 2021, 10:23 Bławatku,
Bardzo, bardzo Ci współczuję. Jesteś w takiej sytuacji jakiej ja się bardzo bałam, mój mąż spotykał się z 3 naszych dzieci bardzo rzadko tj. czasem raz na miesiąc a czasem rzadziej co uważam było z ogromną szkodą dla dzieci. „Nie wyrabiając” z własnymi dziećmi mówił mi, że jak jego obecna kowalska zechce dziecka to on się na to zgodzi i będzie miał z nią dziecko. Pamiętam swój strach, złość na to, że jest taki nieodpowiedzialny planując coś takiego- bo to skrajna nieodpowiedzialność wobec kolejnego dziecka, dodatkowo bardzo Cię rozumiem z tymi finansami - że nasze dzieci będą miały mniej, nie mówiąc już o dziedziczeniu np. mieszkania. Pamiętam jak jego inna kowalska była w ciąży-tzn. sąsiedzi z bloku „poinformowali mnie uprzejmie”, że kowalska jest w ciąży bo chodzi już z dużym brzuchem. Okazało się to nieprawdą, ale wiem jak się człowiek czuje jak takie coś usłyszy.
Paradoksalnie łatwiej byłoby gdyby Cię mąż bił- wtedy byłoby jasne, że masz od niego uciekać i się odizolować a w Twojej sytuacji faktycznie ciężko zdecydować czy lepsza będzie miłość i wierność na odległość czy próba życia w pod jednym dachem. Może dobrym pomysłem byłoby się powstrzymać chwilę z decyzją tak, żeby wyszło z Twojego męża co on tak naprawdę nosi w sobie- czy chęć powrotu do Ciebie tylko ze względu na to, że popadł w „kłopoty” czy jest w nim też postanowienie kochania Ciebie i chęć budowania z Tobą. Często np. zakonnicy którzy odeszli z zakonu albo coś nabroili a chcą wrócić do tego zakonu są wysyłani na rok do pustelni - ciężkie warunki, samotność. I po roku lub dłużej albo są przyjmowani z powrotem albo nie w zależności co przez ten czas działo się z nimi i jak wyglądała ich postawa. Może dobrym pomysłem jest danie takiego czasu Twojemu mężowi aby podjąć decyzję roztropnie, mądrze, po przemodleniu niż ad hoc i potem okaże się, że to był błąd bo mąż się nic nie zmienił i znajdzie sobie np. 3 kowalską pocieszycielkę.
Abigail na szczęście mój mąż teraz wyjątkowo nie zabiega o to żeby wrócić już i teraz. Tak jak chciał tego rok temu. Szkoda, że wtedy nie był taki rozmowny i szczery. Może gdy wtedy mówił o tej kowalskiej, która podobno go osaczyła, dałoby się uniknąć wielu rzeczy - jego życia z nią, poczęcia się dziecka, mojej i naszego dziecka traumy. A tak rok temu mnie i innym się wydawało, że on te mediacje i terapię małżeńską chce na już i teraz po to aby w sądzie pokazać, że przecież on próbował ze mną wszystkiego - na mediacjach mieliśmy odmienne zdania, na terapii dogadać się nie mogliśmy a do tego nie chciałam aby do domu wrócił. Tak, wtedy nie chciałam bo mu nie wierzyłam w jego szczere zamiary. A teraz nie chcę bo mu nie ufam. Niech czas pokaże jak bardzo mój mąż rzeczywiście zaczął sakrament małżeństwa poważnie traktować. Wczoraj zawiózł nas na różaniec i potem dołączył do nas na mszy, a ja czułam pustkę. Nie tak dawno jeszcze bym się cieszyła, że jest z nami, a tak ciągle w głowie mojej było, że jak przed komunią syna był z nami w kościele to potem jechał do niej.

Szkoda, że mój mąż nigdy nie potrafił rozmawiać i otwarcie komunikować co mu w duszy gra i po głowie chodzi. Zawsze wszystko dusił w sobie a potem miał pretensje, że go nie wspieram. Trudno wspierać i pomagać gdy o niczym się nie wie. W ostatniej rozmowie przyznał, że to była jego wada i się uczy komunikacji. Oby się w końcu nauczył, a nie miał do świata ciągle pretensje, że nikt go nie rozumie i nie wspiera.

Dziś, żeby o tym wszystkim nie myśleć to zajęłam się gruntownymi porządkami. Tak bym znów je odwlekała, a tak mam zrobione na dłużej.
Avys, przepraszam, odpisywałam Tobie a że wcześniej pisałam w wątku Abigail to mi się zapamiętało inne imię na A. :roll: :oops:
Nowiutka

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Nowiutka »

Trzymaj się Bławatku. Tak piszesz o mężu jakby to o moim było, dlatego rozumiem, że może ci być ciężko. Mój tylko nigdy za Bogiem nie był więc ty masz szansę. Tylko czy na pewno warto.
Mój jest z trzecią lub czwartą kowalska. Teściowa nie chce podobno do mnie przyjeżdżać do mieszkania by wnuka odwiedzić. Nie wiem na ile kogoś ma na ile siedzi z... teściową jako "nastolatek", kawaler. Chociaż bez cielesności by nie dał rady bo to zwierzę, w ciąży już nie dał rady tylko filmami mnie zastąpił. Jest mi dziś bliżej do podejścia Astro niż chęci składania... Bo wiem, że jak wcześniej był lęk to teraz już nie wykrzesam ani grama zaufania...
ODPOWIEDZ