Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Awatar użytkownika
Niepozorny
Posty: 1541
Rejestracja: 24 maja 2019, 23:50
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Niepozorny »

Możliwe, że źle odebrałem twoje "zawsze" i "nigdy". W moim odczuciu stawiałaś siebie w roli ofiary, bo Ty zawsze chciałaś dobrze a mąż nigdy. Zakładam jednak, że jesteś zwyczajnym człowiekiem i jednak nie wszystko robiłaś dla dobra małżeństwa i podobnie twój mąż z tego nigdy się wyłamywał i coś dobrego dla rodziny zrobił.
Bławatek pisze: 23 maja 2023, 15:42 Jeśli dziś rano usłyszałam, że może padać o 15 jak będę wychodzić z pracy to owszem pomyślałam "no tak, zazwyczaj tak jest" (bo gdyby padało godzinkę wcześniej to może o 15 by już nie padało), ale dzięki temu biorę z sobą parasol, który się przyda lub nie.
Padało o tej 15, gdy wychodziłaś z pracy? Z ciekawości sprawdziłem jak z opadami było w kwietniu i maju dla jednego z większych miast z południa Polski. W kwietniu opady wystąpiły w 18 dniach (w 8 były niewielkie), natomiast w maju tylko 7 dni (w 2 były niewielkie). Nie wiem gdzie mieszkasz, więc u ciebie mogło być inaczej, ale dla tego miasta wyszło, że zazwyczaj nie padało w ostatnim czasie.
Ostatnio mąż mnie zaskoczył bo był w sklepie i pamiętał, że syn chciał coś z tego sklepu i mu kupił - super, bo zazwyczaj (😂🤔🥴) bywa tak że mąż przyjeżdżał mówił że był w sklepie (i nawet widział fajne promocje) a na pytanie "a pamiętałeś aby kupić ...", padała odpowiedź "Nie, bo mi nie przypomnieliście".
W pewnym sensie można powiedzieć, że już jest trochę lepiej, bo albo twój mąż się zmienił, albo dostrzegłaś, że jednak on nie "zawsze" zapomina ;)
A to że prawie zawsze wpadnę w jakąś kałużę to tylko zmusza mnie do uważnosci i omijania przeszkód.
Gratuluję wpadania w kałuże. Moim zdaniem większość ludzi idąc patrzy tylko pod nogi. Kałuże omijają, ale nie dostrzegają tego co jest dookoła. No chyba, że idziesz i wpatrujesz się w ekran telefonu, to wtedy wycofuję moje gratulacje :lol:
Nie uważam by stosowanie zwrotów "zawsze", "ciągle", "stale", "nigdy" przyczyniało się do tego by w przyszłości ciągle i stale tak robić, myśleć i czuć. Bo zawsze można zacząć inaczej postrzegać, działać, robić. A można użyć zwrotu "zazwyczaj", "czasami", " niekiedy" ale tym tylko uspokajam siebie, a przecież i tak jest jak zazwyczaj. Są dni gdy się widzi szklankę do połowy pustą i odczuwa się brak, ale też jest wiele dni gdy ta sama szklanka wydaję się do połowy pełna, a nie pusta, a nawet pełna.
Gdy moje dzieci mówią mi, że ja "zawsze..." albo "nigdy...", to ja od razu staram się im pokazać, że jednak są w błędzie. Mówię, że nie zawsze, bo wtedy a wtedy było inaczej itp.
Moim zdaniem używanie tych zwrotów bardzo utrudnia komunikację.
Z braku rodzi się lepsze!
Bławatek
Posty: 1625
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Bławatek »

Niepozorny

Padało a nawet lało jak wychodziłam 😁, ale na szczęście dziś nie robiłam zakupów i nie wracałam obładowana siatkami i parasol miałam, to mi nie przeszkadzało. Zresztą deszcz przyrodzie potrzebny a i odejdzie mi podlewanie ogródka więc same plusy dziś 😁👍. Kalosze mam, muszę jeszcze sobie tylko kupić ładną pelerynę pasującą do miasta (bo takich zwykłych i turystycznych mam mnóstwo, ale sun by nie przeżył gdybym w nich na codzien chodziła) i już żaden deszcz nie będzie mi straszny. Zresztą jestem jedną z nielicznych, którzy nawet nie marudzą gdy w czasie urlopu pada - bo nie ma nieodpowiedniej pogody - jest tylko nieodpowiedni ubiór i nastawienie. Może dlatego tyle z moim mężem wytrzymałam bo to ja powinnam trzasnąć drzwiami i odejść w siną dal a nie on 😉

Dostrzegam co miłego i pozytywnego mąż robi. I dziękuję mu za to. Mąż stara się robić coś nieco dla nas, ale nie zawsze mu wychodzi. W zapewnieniach i planowaniu jest dobry, ale niestety w realizacji nie do końca mu wychodzi. Tak jak np. zawsze mówił "po co ci samochód, powiedz gdzie chcesz jechać i was/cię zawiozę" - a jak np. syna trzeba gdzieś zawieź lub odebrać to zawsze jest problem (bo on nie może, bo zmęczony, bo paliwa nie ma, bo ma inne plany). Owszem często nas gdzieś zawozi ale ja nie raz muszę się go prosić - a tego nie lubię. Mi też nie zawsze się chce gdzieś z dzieckiem iść i nie zawsze mogę, ale tak ustawiam lub przekładam plany by móc.

W kałuże wpadam bo lubię obserwować świat dookoła i jakoś łatwiej mi dostrzec np. ślimaka niż kałuże. Taki ciekawski typ przyrodnika.

A propos tego gdy ktoś o nas mówi, że my coś zawsze lub nigdy - fakt, często to mnie boli (takie oskarżanie gdy ktoś nie ma wszystkich składowych danej sytuacji) ale zawsze taki osąd u mnie powoduje, że się zastanawiam czy ktoś ma rację czy nie, czy trzebaby nad czymś popracować czy to jeszcze norma jednak. Tak jak czasami słyszę "o nie zrobiłaś czegoś" (np. nie prasowałas i masz całą stertę) - tak, nie zrobiłam w tym momencie czegoś bo np. syn chciał iść na rower i wolałam spędzić z nim czas niż z żelazkiem w ręku. Człowiek ważniejszy niż sprzęty.

Jestem zwykłym człowiekiem - mam dobre i złe momenty, ideałem nie jestem, często się mylę, nie chce mi się czegoś zrobić, odkładam wiele rzeczy na później jeżeli nie są konieczne w tej chwili, ale jak trzeba to daję z siebie 200% normy.

Generalnie mój mąż nie jest złym człowiekiem tylko... Nie wiem jak to nazwać - chciałby wiele ale nie umie i ciężko mu się do tego przyznać. I tu nawet chodzi o wyrażanie siebie, swoich odczuć a także przyjmowania informacji zwrotnych które nie zawsze są po jego myśli.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Ruta »

Słowo jest sprawcze. Warto się przyglądać temu jak i co nazywam. Ja w swoim słowniku codziennym miałam słowo: muszę. Musiałam całą masę rzeczy. Musiałam jeść, musiałam zajmować się dziećmi, pracować zawodowo musiałam i jeszcze myć podłogi. Od rana do nocy się tymi swoimi "musiami" zajmowałam. Ciągle czułam się zmęczona i obciążona. Ciągle miałam poczucie, że nie starcza mi czasu na to, co bym chciała robić. Że mnie te moje przy-musy zamęczą. W fantazjach uwalniałam się od nich na dwa sposoby, albo lądowałam w szpitalu, albo uciekałam na Hawaje. Nie mam pojęcia czemu Hawaje, bo jakbym planowała ucieczkę to wcale nie tam.

Aż w Sycharze zaczęłam słyszeć, że nie muszę. No ale jak to nie muszę iść do pracy? No nie muszę. Śniadania zrobić dzieciom? Z łóżka wstać rano? Też nie muszę. Nie rozumiałam tego. No to kto zrobi śniadanie?
Mam się stać nieodpowiedzialna?

Coś mi tam powoli switało. Rozjasniło się jak oglądałam wykład Rosenberga na YouTubie. Taki z pacynkami. I on tam mówił o tym muszę i nie muszę. I odkryłam piękne słowo dla siebie: wybieram. I jeszcze jedno: chcę.

Wcale nie muszę jeść. Ale mogę. I zwykle chcę. A jak nie chcę to nie muszę. Nie muszę wcale a wcale zajmować się dziećmi. Mnóstwo matek na świecie tego nie robi. To fakt. Smutny. Ale tak jest. Zajmuję się dziećmi, bo chcę, bo wybieram. A gdy jestem zmęczona to się nie zajmuję. I też nic się nie dzieje. Nie muszę myć podłogi. To było świetne odkrycie. Mogę ją umyć, jak zacznie mi przeszkadzać, że jest brudna. A jak nie będzie mi się chciało, to nawet i wtedy nie muszę.

Jak się okazało, ile rzeczy mogę, poczułam się zupełnie inaczej. Wiele rzeczy odpuściłam. A jak fajnie się zrobiło, jak naprawdę do mnie dotarło, że nic a nic nie muszę :D

Słowa: nigdy, zawsze też są na sycharowskim indeksie. Nie bez powodu. Warto sobie zrobić eksperyment. I przestać ich używać. Tak na miesiąc. W piśmie, w myślach i w gadaniu. I zobaczyć co się stanie. Ryzyka nie ma. Potencjalny zysk i owszem.

Ja teraz pracuję u siebie nad słowem "bardzo". Bo "bardzo" go nadużywam. Nie potrzebuję już takiej intensywności :))))
Bławatek
Posty: 1625
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Bławatek »

Myślę nad tym zastępowaniem słowa "muszę" "chcę" - mimo wszystko jest wiele sytuacji gdy mi się nie chce, ale jednak muszę 😂 - i tylko ode mnie zależy czy wykonam to z radością czy ze złością.

Chodzą za mną też słowa przytaczane nieraz przez nałoga, że "małżeństwo to wspólnota stołu, czasu, łoża i pieniędzy" - ja też tak zawsze myślałam (choć nie potrafiłam tak ładnie to w słowa ująć, a i nigdy tego przed kryzysem nie słyszałam - człowiek uczy się całe życie 😁). Całe małżeństwo się wkurzałam (tak, wkurzałam) bo dla mojego męża ważny był tylko jeden aspekt - łoże, reszta nieważna. Czas wolał spędzać sam, nigdy nie wiedziałam ile rzeczywiście zarabiał, a posiłki też często jedliśmy osobno (z różnych powodów). Nie da się tworzyć małżeństwa w pojedynkę. I tak jak kiedyś jeden ksiądz powiedział - małżeństwo tak jak stół potrzebuje przynajmniej 3 punktów podparcia więc małżonkowie w trójkę z Bogiem powinni (chciałam użyć "muszą"😁) tworzyć małżeństwo - u nas też tego zabrakło.

Mąż ostatnio znów uciekający - tzn. tym razem nie chce się angażować, pomagać (a niedawno jeszcze go wszędzie było pełno), miejsca sobie znaleźć nie potrafi, nosi go, chodzi zamyślony... Może woli jednak kawalerskie, spokojne życie... może wybrał kowalską... Staram się o tym nie myśleć, aczkolwiek różnie wychodzi. Nie wiem, może on "zdradzający" chciałby abym to ja o niego walczyła, zabiegała. Ale ja taka nie jestem. To przecież on okłamywał, mnie skrzywdził zdradą, walką o opiekę nad dzieckiem kowalskiej, gdy naszego syna przez wiele tygodni miał gdzieś. Nie potrafię się łasić, zabiegać, mówić sztuczne komplementy i miłe słówka bo dla mnie to forma manipulacji (mam parę takich koleżanek i niedobrze mi się robi gdy widzę jak się wdzięczą do wszystkich byłe by tylko coś osiągnąć). Ja taka nie jestem. A może powinnam... Ale musiałabym chyba swoje sumienie uciszyć. Albo mi się wydaje, że takie zachowanie jest złe, a jednak jest dobre...

Takie ostatnio przemyślanki mnie dopadły.
Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Firekeeper »

Blawatku słowo kochać to czasownik więc zakłada akcję.

Ja czekałam aż to mąż sprawi, że mu zaufam i uwierzę i jak już będę pewna to wtedy zacznę okazywać mu miłość. Nie doczekała bym się. Tyle lat nie powiedziałam mu, że go kocham i mi na nim zależy, ani że go doceniam. Też mi było niedobrze na samą myśl, że mam mu powiedzieć ,,kocham Cię ".

Wyobraź sobie, że Ty i mąż jesteście jak dwie szklanki. Kiedy braliście ślub były pełne miodu. Z czasem stawały się co raz bardziej puste. Aż w końcu nie została w nich żadna kropelka i doszło do zdrady. Żeby relację nawiązać trzeba drugiemu współmałżonkowi do tej szklanki dolać miodu dla mojego męża były to komplementy z mojej strony, bo miał niskie poczucie wartości. Pierwsze kocham Cię to było dla mnie uff mega nieprzyjemne taki cringe, a teraz już staje się normalne. Kiedy mojemu mężowi ta szklanka zaczęła się napełniać sam zaczął napełniać i moją. Ja lubię od niego słyszeć, że mnie kocha. Ostatnio publicznie na zakupach mnie przytulił to są takie proste gęsty, a dużą robotę robią. Teraz kiedy nasze szklanki są napełnione to nawet sprzeczki czy kłótnie czy jakiś ciężki dzień nie sprawiają, że jesteśmy załamani, ponownie wrogami wobec siebie jak w przypadku kiedy szklanki są całkowicie puste.

Budować relację wydaje mi się, że warto w każdej chwili nie czekając, aż druga strona też się na to zdecyduje. Takie proste gesty tą relację budują. A tak nawiązuje się bliskość między ludźmi.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Ruta »

Bławatek pisze: 02 cze 2023, 21:13 Myślę nad tym zastępowaniem słowa "muszę" "chcę" - mimo wszystko jest wiele sytuacji gdy mi się nie chce, ale jednak muszę 😂 - i tylko ode mnie zależy czy wykonam to z radością czy ze złością.
(...)
Nie wiem, może on "zdradzający" chciałby abym to ja o niego walczyła, zabiegała. Ale ja taka nie jestem. To przecież on okłamywał, mnie skrzywdził zdradą, walką o opiekę nad dzieckiem kowalskiej, gdy naszego syna przez wiele tygodni miał gdzieś. Nie potrafię się łasić, zabiegać, mówić sztuczne komplementy i miłe słówka bo dla mnie to forma manipulacji (mam parę takich koleżanek i niedobrze mi się robi gdy widzę jak się wdzięczą do wszystkich byłe by tylko coś osiągnąć). Ja taka nie jestem. A może powinnam... Ale musiałabym chyba swoje sumienie uciszyć. Albo mi się wydaje, że takie zachowanie jest złe, a jednak jest dobre...

Takie ostatnio przemyślanki mnie dopadły.
Bławatku, kiedy się odzwyczajałam od słowa muszę, też co i raz trafiałam na takie rzeczy, które jednak musiałam, mimo, że mi się nie chciało. Żeby się przekonać co będzie, raz i drugi nie zrobiłam tych rzeczy, których mi się nie chciało. To pomogło mi zrozumieć, że wcale nie muszę. Mogę. Ale nie muszę :D

Tak sobie pomyślałam teraz, co by się stało, gdybym weszła poziom wyżej i cały dzień nie tylko nie robiła tego, na co nie mam ochoty, ale robiła wszystko to, na co mam ochotę :) Nie wiem, czy miałam kiedyś taki dzień w życiu, ale pamiętam, że kiedy robiłam to co chciałam robić, czułam się szczęśliwa :) Chyba się zdobędę na ten odważny czyn. A nawet całą ich serię. Wydaje mi się to takie trochę skandalizujące: to kobieta, która zawsze robi to co chce :lol: Podoba mi się.

Mnie także mierzi łaszenie się, sztuczne komplemenciki, udawanie naiwnej. Po przemyśleniu zdecydowałam, że to nie ja. Nie czułabym się dobrze tak robiąc. Więc tak nie robię. Zdecydowałam za to, że jeśli będę mogła powiedzieć szczery komplement, wyrazić uznanie, będę tak robić, bo tego też nie umiałam. Z tym czuję się dobrze.

Za co mogłabyś szczerze docenić męża? Firekeeper ładnie napisała, nie warto czekać w relacji, aż druga osoba zacznie. Można samemu napełniać szklankę drugiej osoby miodem. To nie musi być sztuczny miód. To może być miód najwyższej jakości :)

Jestem pewna, że jest mnóstwo takich rzeczy, z których ten miód może powstać.

Pewnie u każdego jest z tym trochę inaczej. Moja miłość do męża składa się z drobnych rzeczy, fascynacji. Lubię uśmiech mojego męża i sposób w jaki się porusza, lubię na niego patrzeć, kiedy pracuje lub jest na czymś skoncentrowany, lubię kiedy opowiada mi różne rzeczy i lubię słuchać jego rozmów, lubię jego głos, sposób w jaki postrzega świat i jego przemyślenia, jego poczucie humoru i kiedy się śmieje. Lubię jego fascynacje. Lubię sny mojego męża. Lubię jego otwartość i małe szaleństwa. Lubię, że potrafi mi się przeciwstawić. Lubię kiedy jest zdecydowany, jest wtedy pewny i metodyczny w tym co robi. Lubię kiedy mój mąż się modli. Lubię, że się niepokoi przed nowymi sytuacjami i się wtedy złości. Lubię jego dłonie. Często ma na nich odciski i szorstką skórę. Lubię zapach mojego męża. Lubię, że umie robić ładne rzeczy.

Sporo w tym co piszesz o mężu, jest o tym, czego nie robił i co robił. Pomyślałam sobie, że może twoim językiem miłości są przysługi. Może twój mąż nie umie wyrażać miłości w tym języku, jeszcze, a wyrażał ją w innym języku, dla ciebie niezrozumiałym. Napisałaś, że dla męża ze wspólnoty małżeńskiej najważniejsze było łoże. Może jego podstawowym językiem miłości jest dotyk?

Ja dostrzegam w językach miłości jeszcze jedną rzecz. Że mamy czasem języki wyuczone, które tylko wydają się być naszymi naturalnymi językami miłości. Albo takie obszary nienakarmienia lub zranienia, że dany język wydaje się dominujący i naturalny, chociaż wcale nim nie jest. Więc może jest odwrotnie, twoim językiem nie są przysługi, a twojego męża dotyk, tylko nie umiecie jeszcze mówić w swoich właściwych językach?

Nie udało mi się dotąd odkryć ani mojego języka miłości, ani męża. Dotyk. Drobne przysługi. Podarunki. Wspólny czas. Wyrażenia afirmatywne. Nie wiem... Mam wrażenie, że każde z nas ma komplet.

Oboje z mężem weszliśmy w małżeństwo głodni każdej miłości pod każdą postacią w każdej możliwej formie. Pod każdym naszym pokręceniem skrywa się kolejne i kolejne. Mamy rany na bliznach, pod którymi są kolejne. Ciężko się przez to przekopać...
Awatar użytkownika
Mała Księżniczka
Posty: 66
Rejestracja: 03 mar 2023, 22:04
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Mała Księżniczka »

Ruta pisze: 04 cze 2023, 6:55 Moja miłość do męża składa się z drobnych rzeczy, fascynacji. Lubię uśmiech mojego męża i sposób w jaki się porusza, lubię na niego patrzeć, kiedy pracuje lub jest na czymś skoncentrowany, lubię kiedy opowiada mi różne rzeczy i lubię słuchać jego rozmów, lubię jego głos, sposób w jaki postrzega świat i jego przemyślenia, jego poczucie humoru i kiedy się śmieje. Lubię jego fascynacje. Lubię sny mojego męża. Lubię jego otwartość i małe szaleństwa. Lubię, że potrafi mi się przeciwstawić. Lubię kiedy jest zdecydowany, jest wtedy pewny i metodyczny w tym co robi. Lubię kiedy mój mąż się modli. Lubię, że się niepokoi przed nowymi sytuacjami i się wtedy złości. Lubię jego dłonie. Często ma na nich odciski i szorstką skórę. Lubię zapach mojego męża. Lubię, że umie robić ładne rzeczy.
Witaj Ruta!
Pięknie piszesz o Twoim mężu! ❤️
Może mogłabyś mu to napisać w formie listu? Myślę, że na pewno by się ucieszył! 😊
"Nikt z nas nie żyje dla siebie i nikt nie umiera dla siebie: jeżeli bowiem żyjemy, żyjemy dla Pana; jeżeli zaś umieramy, umieramy dla Pana." (Rz, 14.7-8)
Bławatek
Posty: 1625
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Bławatek »

Witajcie,

Już 2 miesiące u siebie nie pisałam.

Nasunęło mi się kilka przemyśleń.

Po pierwsze żałuję, że tak szybko stanęliśmy na ślubnym kobiercu, no ale wydawało mi się, że oboje chcemy małżeństwa i wiemy jak małżeństwo powinno wyglądać. Niestety, pomyliłam się bo mąż może i miał plany i chęci by coś budować, tworzyć, jednakże z wykonaniem u niego problem. Tak jak nie miał potrzeby remontować, malować bo po co - taki obraz wyniósł z domu "bo jak meble stoją 40 lat i się nie rozlatują to po co wymieniać na inne". Ja nie mam tak jak niektórzy wśród moich znajomych czy rodziny, że co 4-5 lat trzeba wymieniać meble, tapczany itp. No ale chociaż raz na te 3-4 lata warto odmalować ściany, zmienić tapetę, a po jakimś dłuższym czasie np. 10 lat może jednak warto wymienić szafy, regały czy meble w kuchni. Zazdroszczę innym, że mogą mieszkać w ładnych wnętrzach i krok po kroku sama coś zmieniam, a naprawdę niewiele trzeba by coś z niczego wykombinować - jedynie potrzebny jest wolny czas a z tym u mnie krucho. Na szczęście syn chętnie się garnie do takich rzeczy więc rośnie mi pomocnik a może kiedyś zastępca. Chciałabym doceniać męża ale nie mam za co. Już 3 lata miną niedługo jak go poprosiliśmy z synem aby pomógł nam wymierzyć i kupić drzwi do pokoju syna. To nie była prośba o sfinansowanie tylko wymierzenie abyśmy czegoś nieodpowiedniego nie kupili. Prośba ponawiana co jakiś czas i efektu brak. Za to w pracy nawet jak mąż ma wolne i ktoś o coś go poprosi to rezygnuje z wolnego i jedzie do tego kogoś lub do pracy. Zawsze inni są ważniejsi i szybciej są ich prośby spełniane. No cóż - mój mąż tak ma...

Nauczyłam się "mieć chwile wolnego i tylko dla siebie" - od dziecka byłam goniona do wszelkich prac w domu i przy grządkach, choć jako dziecko i nastolatka znajdowałam czas na książki. Jak się pojawiło nasze dziecko to nie miałam nawet chwilki by artykuł w gazecie przeczytać bo zawsze było coś do zrobienia. A teraz daję radę odłożyć różne rzeczy na bok by znaleźć czas dla siebie. I tu postawa męża mi pomaga bo jeżeli on może leniuchować wiodąc nowe kawalerskie życie to czemu ja nie mogę 😉. Choć nieraz się muszę ganić, że owszem dywan trzeba odkurzyć a trawnik skosić ale nic się nie stanie jak zrobię to za pół godziny lub wieczorem - teraz jest chwila relaksu 😁

W dalszym ciągu nie udało mi się z mężem ustalić jego stałej opieki nad synem - bo on ciągle ma dużo pracy, trudno mu coś na przód zaplanować (mi też trudno, ale muszę). I to jest moja porażka - no ale mąż tak miał i ma dalej...😩 Podobnie jest z jego czasem spędzonym z synem - syn gra a mąż przegląda komórkę. Tłumaczyłam mężowi, że tak chyba nie warto spędzać czasu ale nic do niego nie dociera. Nawet daję mu swój przykład- czyli wychodzenie na rower, na basen, na plac zabaw, do kina, na kręgle itd. Nic nie działa. No ale na to wpływu nie mam - mąż sam musi chcieć.

Wróciłam z wyjazdu urlopowego z synem - w necie poszukałam atrakcji płatnych i niepłatnych jak np. wdrapanie się na pobliską niedużą górę i z synem miło i aktywnie spędziliśmy czas, do tego planszówki, odpoczynek na leżakach. Syn miał tylko godzinkę na granie w telefonie a ja w tym czasie czytałam. Za to jak syn był z mężem parę dni na wyjeździe i był zmęczony upałem to mąż zostawiał go na 2-3 godzinki i sam szedł w miasto lub sobie gdzieś posiedzieć. I znów wychodziła natura mojego męża - "ważniejsze jest to co ja chcę". Owszem 12-latek już nie potrzebuje ciągłej kontroli i opieki ale dla mnie osobiście smutne to jest. Syn jest zamknięty w sobie i raczej nie da po sobie poznać że jest mu źle, ale jak wrócił to się ucieszył, że już jest w domu.

A i nauczyłam się, że nie muszę być na każde zawołanie i potrzebę innych ludzi (zarówno w pracy jak i w domu) - mogę powiedzieć 'nie', a nawet jak powiem 'tak' to nie muszę czegoś robić teraz tylko w dogodnym terminie.

I dalej staram się stawiać granice chroniące mnie w różnych relacjach - ale jest to niezmiernie trudne bo ludzie często nie rozumieją, że można czegoś nie zrobić lub mieć odmienne zdanie. Ale to nie mój problem tylko ich. Koniec przejmowaniem się wszystkim i wszystkimi, nie warto ciągle wszystko analizować.

Może w tych moich przemyśleniach jest trochę za dużo mojego męża, no ale dopóki śmierć nas nie rozdzieli, to złączeni będziemy sakramentem i nawet brak męża na codzien w moim życiu wpływa na moje działanie i wybory (nie umówię się z kolegą na kawę czy jakiś wyjazd by nikomu nadziei nie robić - do końca wolnym człowiekiem nie jestem) a poza tym mamy dziecko, którym oboje powinniśmy się zajmować i troszczyć.

Czas na przyglądanie się kolejnym moim obszarom - może co nieco da się zmienić.
Niepoprawny83
Posty: 270
Rejestracja: 07 wrz 2021, 22:43
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Niepoprawny83 »

Bławatek pisze: 14 sie 2023, 10:32 Witajcie,

Po pierwsze żałuję, że tak szybko stanęliśmy na ślubnym kobiercu,
Wita. Dosyć optymistyczny twój post mimo tego smutnego wstępu, więc może nie warto żałować tego co się nie odstanie. Odnoszę wrażenie, że nawet gdybyście mieli narzeczeństwo i 10 letnie finał byłby taki sam.
Bławatek pisze: 14 sie 2023, 10:32
W dalszym ciągu nie udało mi się z mężem ustalić jego stałej opieki nad synem - bo on ciągle ma dużo pracy, trudno mu coś na przód zaplanować (mi też trudno, ale muszę). I to jest moja porażka - no ale mąż tak miał i ma dalej...😩 Podobnie jest z jego czasem spędzonym z synem - syn gra a mąż przegląda komórkę. Tłumaczyłam mężowi, że tak chyba nie warto spędzać czasu ale nic do niego nie dociera. Nawet daję mu swój przykład- czyli wychodzenie na rower, na basen, na plac zabaw, do kina, na kręgle itd. Nic nie działa. No ale na to wpływu nie mam - mąż sam musi chcieć.
No ale to nie twoja porażka, tylko twojego męża, zresztą, gdyby on uznał to za porażkę to było by już coś, jakaś nadzieja do zmiany. Ale skoro on się nie poczuwa to moim zdaniem nie powinnaś się wstydzić za niego. Sama widzisz, że i tak mąż woli komórkę niż kontakt z synem, więc chyba lepiej, że młody jest z tobą, niż gdyby miał odczuwać odtrącenie przy bezpośrednim kontakcie z ojcem. Może lepsza jest dla niego myśl, że ojciec jest naprawdę zajęty.
Bławatek pisze: 14 sie 2023, 10:32
Czas na przyglądanie się kolejnym moim obszarom - może co nieco da się zmienić.
Swoim zwyczajem odniosłem się tylko do tego co wydaje mi się warte zastanowienia. Fajnie, że się odezwałaś. Powodzenia :)
Zaufaliśmy miłości.
Bławatek
Posty: 1625
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Bławatek »

Niepoprawny83 pisze: 14 sie 2023, 19:58
Wita. Dosyć optymistyczny twój post mimo tego smutnego wstępu, więc może nie warto żałować tego co się nie odstanie. Odnoszę wrażenie, że nawet gdybyście mieli narzeczeństwo i 10 letnie finał byłby taki sam.

No ale to nie twoja porażka, tylko twojego męża, zresztą, gdyby on uznał to za porażkę to było by już coś, jakaś nadzieja do zmiany. Ale skoro on się nie poczuwa to moim zdaniem nie powinnaś się wstydzić za niego. Sama widzisz, że i tak mąż woli komórkę niż kontakt z synem, więc chyba lepiej, że młody jest z tobą, niż gdyby miał odczuwać odtrącenie przy bezpośrednim kontakcie z ojcem. Może lepsza jest dla niego myśl, że ojciec jest naprawdę zajęty.
Bławatek pisze: 14 sie 2023, 10:32
Czas na przyglądanie się kolejnym moim obszarom - może co nieco da się zmienić.
Swoim zwyczajem odniosłem się tylko do tego co wydaje mi się warte zastanowienia. Fajnie, że się odezwałaś. Powodzenia :)
Niepoprawny - gdybyśmy przed ślubem znali się dłużej to pewnie by do ślubu nie doszło bo mój mąż by dłużej nie umiał udawać. Avak dałam się oczarować i uwierzyłam w jego słowa i gesty. Ale zapału za dużo nie miał więc po ślubie pokazał jaki jest naprawdę.

Tak, ja robię co w mojej mocy by wywiązać się ze swojej roli - matki. Za czyny i działania męża nie odpowiadam, bo nie mam na to wpływu.
Niepoprawny83
Posty: 270
Rejestracja: 07 wrz 2021, 22:43
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Niepoprawny83 »

Bławatek pisze: 14 paź 2023, 8:11
I choć ja mojemu mężowi wiele razy mówiłam co mnie rani to niestety on nigdy o tym nie pamięta.
.
To może kup mu cos na pamięć i problem zniknie :) Oczywiście głupi żart, ale czasem trzeba się zaśmiać by nie płakać ;)

Zastanawia mnie czasem twój małżonek (chyba za często) i tak myślę, że jego walka z kowalską o prawo do opieki nad ich dzieckiem i opory przed zajęciem się waszym synem jest bardzo konsekwentnym postępowaniem. Ty chcesz jego uczestniczenia w wychowaniu. On reaguje wycofaniem. Ty cierpisz.

Kowalska się na nim poznała i nie chce mieć go w swoim życiu ani w życiu dziecka, on postanawia walczyć o prawa. Kowalska cierpi.

Zmierzam do tego, że wg mnie niepotrzebnie cierpiałaś, uważając, że twój mąż odrzucił was a woli kowalską i ich dziecko. Takie odrzucenie bardzo musi boleć, gdy się myśli, że jest się gorszym od innej osoby.
On (moim zdaniem) nikogo nie woli poza sobą, nie patrzy na dobro swoich dzieci, dla niego liczy się to aby narzucić swoją wolę, wywołać emocjonalną reakcję i tyle.
To oczywiście tylko moje zdanie.
Zaufaliśmy miłości.
Bławatek
Posty: 1625
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Bławatek »

Niepoprawny83 pisze: 14 paź 2023, 13:28
Bławatek pisze: 14 paź 2023, 8:11
I choć ja mojemu mężowi wiele razy mówiłam co mnie rani to niestety on nigdy o tym nie pamięta.
.
To może kup mu cos na pamięć i problem zniknie :) Oczywiście głupi żart, ale czasem trzeba się zaśmiać by nie płakać ;)

...

Zmierzam do tego, że wg mnie niepotrzebnie cierpiałaś, uważając, że twój mąż odrzucił was a woli kowalską i ich dziecko. Takie odrzucenie bardzo musi boleć, gdy się myśli, że jest się gorszym od innej osoby.
On (moim zdaniem) nikogo nie woli poza sobą, nie patrzy na dobro swoich dzieci, dla niego liczy się to aby narzucić swoją wolę, wywołać emocjonalną reakcję i tyle.
To oczywiście tylko moje zdanie.
Niepoprawny ja nie tylko przez lata kupowałam mężowi różne specyfiki na pamięć, ale też bywałam jego pamięcią - tylko że jest to bardzo męczące. Nawet teraz gdy z synem o coś prosimy to mąż potrafi zapomnieć, a mi się już nie chce ciągle mu przypominać.

A jeśli chodzi o czucie się gorszym od innych to niestety to jest moja bolączka od zawsze, a mąż mi to jeszcze potęgował bo np. mówił - "zobacz jak się upierasz", "jak wyglądasz" i ja się porównywałam z innymi kobietami. A mój mąż nie jest ani mega przystojny ani szczupły - sam mogłyby się na innych powzorowac - szczególnie jeśli chodzi o bycie ojcem i mężem ;). I mi często takie porównywanie się z innymi wychodzi na plus bo tam gdzie zauważam że nie jest OK to zostawiam, a w obszarach gdzie coś nie gra to działam i się zmieniam. Kiedyś dla wygody na spacerach z naszym maluchem wolałam buty na płaskiej podeszfie i ciemne kolory - mniej widać plamy z umorusanych rączek ;) - natomiast teraz kocham wysokie obcasy i pastelowe kolory. Wreszcie można się poczuć kobietą :lol: Bo może wcześniej gdyby mój mąż nie był taki bierny na spacerach to pewnie bym wcześniej tak na codzień chodziła a nie tylko od święta. Zresztą jak się ma mało pieniędzy to żyje się skromnie i kupuje mniej. A jak się zaoszczędzi na tym , że męża się nie utrzymuje to można sobie kupić "niepotrzebne" kolejne szpilki ;)

A u nas - kolejny weekend gdy mąż nie miał czasu dla syna, bo sprzątał i odwiedzał rodziców. Gdybym ja też tak działała to nasze dziecko byłoby zaniedbaną sierotą. Na szczęście dla mnie porządek nie jest najważniejszy - wolę spędzić aktywnie czas z dzieckiem.

A żeby nie było mieszkamy w dosyć dużym mieście gdzie jest dużo parków, ścieżek rowerowych, kin, teatrów i nawet basenów. Zawsze się coś dzieje. Tylko trzeba chcieć.
Niepoprawny83
Posty: 270
Rejestracja: 07 wrz 2021, 22:43
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Niepoprawny83 »

Bławatek pisze: 15 paź 2023, 23:08
Na szczęście dla mnie porządek nie jest najważniejszy - wolę spędzić aktywnie czas z dzieckiem.
Mam podobne podejście, z tym, że właśnie to jest dla mnie porządek; najpierw zaopiekowanie się emocjonalne dzieckiem a w dalszej kolejności utrzymanie czystości w domu.
Może tego nie zauważałaś, ale kiedyś miałaś dużo wtrąceń o sprzątaniu, istotną dla mnie informacją jest, że przestałaś się na tym skupiać :). Pozdrawiam
Zaufaliśmy miłości.
Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Firekeeper »

Bławatku ja tak z boku jak na to patrzę to widzę scenę w teatrze, na której jest twój mąż, a Ty jesteś reżyserem.
Chciałabyś żeby mąż grał rolę dobrego, zainteresowanego ojca, który aktywnie spędzać czas z dzieckiem, bo przecież tyle atrakcji w mieście.
Ale on tę rolę wykonuje inaczej.
Więc według Ciebie jest bierny, niechętny, niezaintersowany.
Ale jakoś on potrafi i odwiedzić rodziców i posprzątać, czyli nie leży odłogiem czy baluje jak kawaler. Ja widzę takie zestawienie ja ta, która wszystko robi, kontra on któremu się nie chce. Czy na pewno mu się nie chce?

Czy on ma szansę pobyć z dzieckiem ale bez Ciebie jako obserwatora?
Czy może on mieć z synem swoją własną relację?
Jakie potrzeby ma syn? Czy on chce spędzać czas z tatą?
Czy w ogóle syn mając takie atrakcje z tobą chciałby w ogóle posprzątać razem z tatą coś tam i odwiedzić dziadków?
Czy mogłabyś poinformować męża, że np. w sobotę cię nie ma w domu. Ma zaopiekować się synem? Dać im przestrzeń? Niech robią we dwóch co tam chcą?
Bławatek
Posty: 1625
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Bławatek »

Ruta pisze: 14 paź 2023, 10:59
Bławatek pisze: 14 paź 2023, 8:11
(...) Denerwuje mnie też fakt że mąż uwielbia swoje kawalerskie życie i raczej z powodu swojej wygody nie jest chętny do życia w rodzinie bo to wiąże się z jego poświęceniem i działaniem dla kogoś.

I choć ja mojemu mężowi wiele razy mówiłam co mnie rani to niestety on nigdy o tym nie pamięta.
Bławatku,
Te dwa fragmenty twojej wypowiedzi zwróciły moją uwagę.

Staram się jak mogę odchodzić od projekcji, interpretowania zachowań mojego męża i wyjasniania sobie powodów jego działań. Staram się reagować na fakty, nie na moje wyobrażenia. Z różymi efektami na razie.

Fakt w twoim wpisie widzę tu: twój mąż nie jest chętny do życia w rodzinie. Całą resztę odbieram jako interpretację.

Skąd wiesz, że mąż uwielbia swoje kawalerskie życie? Skąd wiesz, że chodzi mu o wygodę? I że nie chce działać na rzecz innych osób?

Napisałaś też, że życie w rodzinie wiąże się z poświęceniem. I tu mi się zapala lampka. Kiedyś, gdy syn był mały, mamy z katolickiego klubu tłumaczyły mi, że cierpiętnictwo i doprowadzanie się na skraj wyczerpania nie jest dobrym sposobem na zachęcenie męża do włączania się w życie rodzinne i obowiązki domowe. W innym poście napisałaś, że tak zapętlilaś się w obowiązkach, że zapomniałaś o sobie. I to mi się połączyło razem.

Może nie chodzi o samo zycie rodzinne, ale o model tego życia. Czy na pewno życie rodzinne wymaga bycia stale zajechaną?
***

Może wygodnictwo męża to lepszy model? Może coś z niego można zaczerpnąć?

O tym pisała też Firekeeper, o gnębieniu męża co na kanapie leżał. I o tym jak fajnie jest zamiast gnębić rzekomego lenia, samej się na tą kanapę czasem wkleić.

Może trzeba nauczyć się dbać o siebie, zamiast się oburzać, że inni o siebie dbają?

Nadal mam wyrzuty sumienia, gdy przeznaczam na swoje potrzeby czas lub pieniądze. Na przyklad gdy idę do kina. Na rower. Albo kupię sobie zestaw skarpetek.
To i tak postęp, bo czasem to jednak robię. Jeszcze niedawno oczekiwałam za to kary w postaci śmierci lub uszkodzenia mnie lub bliskich mi osób. Więc nie mogłam się niczym ucieszyć, tak duży stres przeżywałam.

W dzieciństwie wpojono mi, że kara za zajmowanie się sobą to żelazna zasada wszechświata. Taki sam automat, jak grawitacja. Wychodzę z domu z koleżanką na rower, młodsza siostra umiera w cierpieniu z mojego powodu, a ja żyję do końca życia obciążona winą za tak straszny i egoistyczny czyn. Domagam się nowych butów, bo mnie stare cisną, a moja mama przez mój podły egoizm ma zawał. Logiczne i proste.

A co grozi tobie, gdybyś zadbała o siebie? Albo odłożyła na cały tydzień wszystkie obowiązki?

Jaka kara należy się mężowi za jego wygodnictwo? :lol:
***

Przestałam gadać mężowi, co mnie rani, gdy koledzy z Sycharu powiedzieli mi, że w uszach męża brzęczę wtedy jak mucha i mózg mu wyłącza się po najdalej dwóch zdaniach. To nie zadziała. Nie ma takiej możliwości.

Lepiej się sprawdza, gdy reaguję na bieżąco - i stawiam granice.

Czas uwagi przeciętnego mężczyzny to średnio dwie sekundy. Akcja-reakcja. To jest w pakiecie z pamięcią złotej rybki.
Jak chcesz pogadać godzinę później o tym, co zrobił albo powiedział, to gość podobno nie wie, o co kaman. Kasuje swoją pamięć na bieżąco, żeby zostawić miejsce na rzeczy ważne - wszystkie modle ulubionego auta od początku produkcji, wyniki ligowe oraz ceny wiertarek udarowych we wszystkich okolicznych sklepach. Z ostatnich pięciu lat.

***

Jak widzisz męża, który beztrosko odpoczywa, pomóż mu :)
Ruto przekleiłam Twój post do swojego wątku i odniosę się tutaj.

Gdybym brała przykład z męża to nasze dziecko chodziłoby głodne - bo po co wstawać wcześniej i robić mu śniadanie, po co coś gorącego mu zrobić na kolację - niech je na okrągło płatki z mlekiem - lepiej poleżeć i pooglądać tv bo przecież po to płacę różne abonamenty żeby z nich korzystać. Mam niechęć do wszystkiego to sobie poleżę, najwyżej zrobi się jeszcze większy bałagan, lodówka będzie pusta, basen zarośnie glonami, trawa będzie do kolan a jak zabraknie czystych rzeczy to się kupi nowe ;). Dziecko niech też samo sobą się zajmuje bo rodzice robią karierę a po ciężkiej pracy muszą poleniuchować, zdrzemnąć się. Ruto sama jesteś matką i raczej odpowiedzialna osobą więc raczej wiesz, że przykład bierze się z tych lepszych osób by wzrastać a nie spadac.

Staram się myśleć o sobie ale gdy się ma wszystko na swoich barkach to nie ma możliwości zapomnieć o obowiązkach bo w przeciwieństwie do męża nie jestem sama - jak nie zapełnię lodówki to nie tylko ja będę głodna ale i dziecko za które jestem odpowiedzialna. Staram się gdzieś wychodzić bez dziecka, ale zawsze muszę wtedy prosić się kogoś z rodziny lub sąsiadów bo niestety na męża liczyć dalej nie mogę, a próbowałam już wielu sposobów. Jedynie nie sądownie, ale na to nie mam siły. Tak mamy to na co się godzimy, ale czasami nie warto z małym mloteczkiem próbować rozwalić twardej skały, bo szkoda energii i czasu, który możnaspożytkowaćw inny sposób.

Udało mi się ostatnio wyskoczyć i świętować urodziny znajomej - bez dziecka za to z tańcami. Było super, bo przypomniały mi się czasy młodości i taniec który kocham. Mój mąż nie. I nawet przez myśl mi przeszło by zapisać się do szkoły tańca, no ale to czas i utrudnienie gdy się nie ma partnera. Kolejne ograniczenie w życiu. A syna doglądała moja rodzina bo mąż nie miał czasu. A rodziny nie dam stale prosić o pomoc bo każdy ma swoje sprawy. Na szczęście za kilka lat syn będzie pelnoletni a ja z beztroską będę realizować wszystkie swoje marzenia - a prawie wtedy będzie magiczna chwilą "kryzys wieku średniego" ;). Póki co dopisuję kolejne marzenia i powoli gromadze rzeczy które pomogą mi te marzenia spełniać.
ODPOWIEDZ