Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Caliope »

Wiesz z naszymi matkami silaczkami to jest inaczej niż myślisz. Też mi się zdawało dopóki sama nie musialam teraz wszystkiego ogarniać. U mnie było tak, że ja pomagałam we wszystkim mamie, w sprzątaniu, gotowaniu, praniu, zajmowaniu braćmi, sama nie była. Wolała mnie zostawiać sama, nie bawić się ze mną nigdy, bo ważniejszego było sprzątanie i obiad by teściowa nie gadała, że ojciec po pracy wraca i nie ma posiłku. Będąc sama ze wszystkim, z domem, z dzieckiem gdzie trzeba też z nim się pobawić,to widzę, że coś za coś. Nie da się ogarnąć wszystkiego na raz bez pomocy, a ja pomagałam i nie uważam swojej matki za silaczkę, a osobę która mnie wykorzystywała do roboty za siebie i nie podziękowała, tylko stawiała siebie w roli ofiary, że tyle się narobiła.
Bławatek
Posty: 1625
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Bławatek »

Caliope pisze: 22 sie 2022, 6:34 Wiesz z naszymi matkami silaczkami to jest inaczej niż myślisz. Też mi się zdawało dopóki sama nie musialam teraz wszystkiego ogarniać. U mnie było tak, że ja pomagałam we wszystkim mamie, w sprzątaniu, gotowaniu, praniu, zajmowaniu braćmi, sama nie była. Wolała mnie zostawiać sama, nie bawić się ze mną nigdy, bo ważniejszego było sprzątanie i obiad by teściowa nie gadała, że ojciec po pracy wraca i nie ma posiłku. Będąc sama ze wszystkim, z domem, z dzieckiem gdzie trzeba też z nim się pobawić,to widzę, że coś za coś. Nie da się ogarnąć wszystkiego na raz bez pomocy, a ja pomagałam i nie uważam swojej matki za silaczkę, a osobę która mnie wykorzystywała do roboty za siebie i nie podziękowała, tylko stawiała siebie w roli ofiary, że tyle się narobiła.
Caliope owszem gdy moi rodzice byli w pracy to nas babcia doglądała, obiady gotowała, ale to właśnie moja mama była odpowiedzialna za zakupy, ona chodziła z nami na roraty, to ona ogarniała wywiadówki, zajęcia dodatkowe a dodatkowo zajmowała się domem i ogrodem - owszem też pomagałam w prasowaniu drobnych rzeczy, rozwieszeniu prania czy też pomocy w ogródku lub sprzątaniu, ale ja to lubiłam - moje dzieciństwo to jednak była beztroska, bo między mną a moim rodzeństwem nie ma dużej różnicy wieku więc wspólnie spędzaliśmy czas i wspólnie się bawiliśmy z sąsiadami.

Bardziej chodziło mi o to, że moja mama nie miała za dużo pomocy od swojego męża a mojego ojca, bo to ona tak jak i teraz ja tapetowala, malowała sufity i ściany, nosiła ciężkie siatki. To ona nas zaprowadzała na zajęcia czy do kolegów. Mój tata nawet nie był chętny aby mnie odebrać z zajęć które kończyły się późno wieczorem, a gdy mama wtedy była w pracy to musiałam sama do domu ciemnymi ulicami wrócić. Niestety mój mąż ma wiele cech wspólnych z moim ojcem - niestety wszystkie te, których ja nie chciałam u swojego męża - źle wybrałam po prostu.

Moja mama po całym tygodniu ciężkiej pracy w weekendy piekła nam ciasta, zabierała na spacery lub z nami telewizję oglądała - chciało jej się być z nami. Ja poszłam w jej ślady. Taka siłaczka która zawsze da radę. A może szkoda, bo zauważyłam że często "egoistyczne paniusie" mają mężów którzy oprócz pracy zarobkowej ogarniają też zakupy, cały dom i dzieci a one za wiele palcem kiwnąć nie muszą. No, ale wtedy to one są złe i toksyczne. Najodpowiedniejsza byłaby równowaga u każdego ze wszystkimi cechami .
Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Firekeeper »

Bławatek pisze: 22 sie 2022, 10:56
A może szkoda, bo zauważyłam że często "egoistyczne paniusie" mają mężów którzy oprócz pracy zarobkowej ogarniają też zakupy, cały dom i dzieci a one za wiele palcem kiwnąć nie muszą. No, ale wtedy to one są złe i toksyczne. Najodpowiedniejsza byłaby równowaga u każdego ze wszystkimi cechami .
Rozbawiłaś mnie tymi egoistycznymi paniusiami. Mnie mąż pieszczotliwie nazywa ,,królewna" 😂 A ja na siebie mówię house manager. W rządzeniu jak i w zrzędzeniu jestem dobra nic na to nie poradzę. 😉 Ja właśnie mając mamę jak Ty Caliope stwierdziłam, że w życiu nie będę jak moja matka, która usługuje non stop tacie i wszystko jest na jej głowie. Dlatego, mój mąż musiał sobie radzić. No ale żeby nie być zła i toksyczna musiałam w końcu wziąć część obowiązków na siebie. Przynajmniej mąż ma czas na inne rzeczy i w sumie na dobre wychodzi. Z obawą jednak patrzę na wrzesień i początek szkoły.
Bławatek
Posty: 1625
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Bławatek »

Firekeeper pisze: 22 sie 2022, 13:28
Bławatek pisze: 22 sie 2022, 10:56
A może szkoda, bo zauważyłam że często "egoistyczne paniusie" mają mężów którzy oprócz pracy zarobkowej ogarniają też zakupy, cały dom i dzieci a one za wiele palcem kiwnąć nie muszą. No, ale wtedy to one są złe i toksyczne. Najodpowiedniejsza byłaby równowaga u każdego ze wszystkimi cechami .
Rozbawiłaś mnie tymi egoistycznymi paniusiami. Mnie mąż pieszczotliwie nazywa ,,królewna" 😂 A ja na siebie mówię house manager. W rządzeniu jak i w zrzędzeniu jestem dobra nic na to nie poradzę. 😉 Ja właśnie mając mamę jak Ty Caliope stwierdziłam, że w życiu nie będę jak moja matka, która usługuje non stop tacie i wszystko jest na jej głowie. Dlatego, mój mąż musiał sobie radzić. No ale żeby nie być zła i toksyczna musiałam w końcu wziąć część obowiązków na siebie. Przynajmniej mąż ma czas na inne rzeczy i w sumie na dobre wychodzi. Z obawą jednak patrzę na wrzesień i początek szkoły.
Mam nadzieję, że nikogo tą nazwę nie urażę🤔. Firekeeper w sumie księżniczkami to powinniśmy być na codzien 😉. Tylko nie rozkapryszonymi😁

Tak jakoś miałam ostatnio okazję obserwować inne kobiety - żony i matki - i zastanawiać się nad rolą i zadaniami kobiety. Oraz nawet dzisiaj z koleżanką rozmawiałam o wygodnych kobietach które w domu palcem nie kiwną i mimo, że siedzą w domu to obiadu nie ugotują ani dla siebie, ani dziecka, ani dla męża który jako jedyny zarabia pieniądze i sam wszystko ogarnia dodatkowo ogarnia - tak się jakoś okazało, że mamy w otoczeniu kilka takich pań. Nawet jedna otwarcie powiedziała, że ona nie jest matką tylko dzieci urodziła, ale ponieważ siedzieliśmy w większym gronie i ktoś zaczął inny temat to nie miałam okazji zapytać co dokładnie ma na myśli.

Niestety wakacje i laba od nauki się kończą. Teraz nie tylko dzieciom przybędzie obowiązków.
Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Firekeeper »

Bławatku ja przeglądam czasem konta młodych mam na Insta czy celebrytów to się nie ma co dziwić, teraz takie czasy ,, mi się należy". Zdjęcia dzieci zrobione z drogimi zabawkami, bo post sponsorowany. Wszystko na pokaz. Nie dziwi mnie fala depresji, bo ja po urodzeniu dziecka i tak miałam depresję poporodową to nie wiem jakbym się czuła dziś jako młoda mama widząc już umalowane zaraz po porodzie instagramerki z dziećmi którymi zajmują się wszyscy dookoła ale nie własna matka, bo przecież trzeba wyglądać, trzeba więcej i więcej. A dziecko w sieci zawsze się sprzeda 😔 Ja czasami tak się boję o moje dziewczyny. W klasie już dawno zaczęły się licytacje kto lepszy, po wakacjach będzie kto dalej wyjechał i co przywiózł z wakacji. Skromność jest oklepana. Mi raz nauczycielka zwróciła uwagę, że moje dziecko nie przynosi telefonu do szkoły, a wszystkie dzieci na przerwie z telefonami biegają i się nagrywają.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Ruta »

Bławatku, ja mam podobne do twoich przemyślenia. Że czas na mnie. Bo ja zawsze wszystko dla wszystkich, moich potrzeb nie było. Przypomniałam sobie święta: rok do roku. Były różne, ale jedna rzecz wspólna, do ostatniej chwili pracowałam jak mróweczka, by wszystko naszykować. W tym czasie wszyscy się szykowali, stroili i koniec końców tuż przed zasiadaniem do stołu biegłam do łazienki, zwykle nie mając już czasu nawet na wzięcie prysznica. Słuchając pretensji, że zostawiam wszystkich. Nie szanowałam siebie i nie potrafiłam wymagac do siebie szacunku.

Ale też moja historia była podobna do historii Caliope. Dostałam młodszą siostrę pod opiekę, mimo niewielkiej różnicy wieku zostałam za nią odpowiedzialna. I za wiele spraw domowych. W moim wieku było to bardzo trudne zadanie, do którego nie dorosłam. Bardzo obciążające. Ale ja uznałam to za normę. I wobec tego potem zajmowalam się kolejnymi i kolejnymi dziecmi. Pierwszy raz w życiu nie będę miała na co dzień żadnego dziecka ani żadnej osoby zależnej pod opieką.

Kompletnie nie rozumiałam, jak to możliwe, ze są kobiety, które znajdują czas na kąpiel, makijaż, a niektóre nawet mają umówionego fryzjera i paznokcie.
Nie nazywałabym jednak tych kobiet paniusiami, rozpieszczonymi, ani nic takiego, raczej kobietami, które potrafią zadbać o swoje potrzeby. Choć oczywiście dopuszczam, że są skrajne przypadki, gdy chodzi o wykorzystywanie. Ale jednak nie sądzę, by były one znów tak częste.
Zamierzam się nauczyć dbania o siebie i swoje potrzeby.

Opór otoczenia jest ogromny. I próby zawrócenia mnie i przywolanoa do porządku też. Napór materii, że tak powiem. Dziś dostawałam od rodziny zdjęcia moich dzieci. Jak rozumiem mają one wzruszyć moje niewrażliwe serce. Tylko ja już nie mam siły. Więc żadne próby nic nie dadzą.

Swoją drogą ciekawe, ze jak mój mąż opuszczał rodzinę, nikt mu żadnych zdjęć nie wysyłał. Przy czym mąż opuszczał rodzinę definitywnie, zawalniając się z odpowiedzialnosci. A ja się od mojej odpowiedzialnosci nie uchylam. Ani finansowej, ani rodzicielskiej. A tylko zrzucam z siebie co moją odpowiedzialnoscią nie jest.

No i sami zainteresowani wydają się zadowoleni. Ja myślę, że odpuszczenie dobrze robi nie tylko nam, ale rodzinie także.
Bławatek
Posty: 1625
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Bławatek »

Witajcie, już 2 miesiące u siebie nie pisałam.

Tak jak miałam w założeniach skupiłam się na sobie, swoim rozwoju i swoich potrzebach i jak się spodziewałam moje otoczenie bardzo zaskoczone, że śmiem myśleć o sobie i swoich potrzebach. Nie jestem egoistycznie nastawiona do innych, po prostu myślę też o sobie, ale i tak czuję opór, niechęć a nawet wrogość innych. Nie naciskam na męża żeby więcej czasu spędzał z synem (a ja mogłabym mieć więcej czasu dla siebie i np. wolne weekendy), ale biorę z niego przykład tj. znajduję czas na chociaż mały odpoczynek (choć mąż by wolał abym w tym czasie jakąś robotę zrobiła a nie np. czytała książkę), staram się żyć na luzie (to mi najgorzej idzie bo jednak presja czasu i obowiązków jest). Odpuszczam z synem - tj. już tak nie naciskam na naukę - dostanie gorszą ocenę trudno, ale każdą dobrą świętujemy lub wynagradzam, jedynie martwi mnie, że syn nie ma czasu/chęci do pójścia do kościoła poza niedzielną mszą - na żaden Różaniec albo przedstawienie, które u nas podczas rekolekcji było, ale jak mi już dwóch księży na spowiedzi powiedziało "siłą i nakazami nic nie osiągnę - tylko dobrym przykładem" - więc daję przykład i sama idę. Kiedyś pisałam, że mam też problem w pracy z koleżanką - dzięki książce, którą czytałam czyli "Sztuka mówienia nie" daję radę - nie biorę wszystkich jej niesłusznych uwag do siebie a także nie wykonuję za nią roboty jeśli to ona zawala (a tak zawsze robiłam) - no, więc jestem teraz jej wrogiem 😉. Z mężem też nie łatwo bo z racji tego że on ciągle narzeka na brak pieniędzy (a wiele możliwości by dorobić, tylko po co), a przy okazji "chwali" się, że za wiele nie kupuje bo zawsze od kogoś dostanie obiad, chleb lub inne produkty to uznałam, że nie będę go za często obiadami częstować - tylko wtedy gdy np. będzie nas gdzieś zawoził, bo w końcu wyszło na to, że mój mąż dalej niesamodzielny - nigdy obiadu nie ugotował. I widzę, że mąż "zazdrosny", że podejściem do życia i finansowo sobie radzę więc wbija mi szpile, a że wie gdzie "uderzyć" to boli, choć staram się tego nie okazywać. Jakiś czas temu mówił, że w sumie mógłby wyjechać na zimę do ciepłych krajów to by nie marzł w mieszkaniu (no tak, ucieczka od odpowiedzialności jak zawsze, nie ważne, że z synem kontaktu by nie miał - tylko co z pracą? porzuci?), a teraz jak mu mówiłam, że byłam u znajomych oglądać mieszkanie i w takim ładnie zrobionym mogłabym mieszkać (u mnie krzywe ściany, podłogi i stara łazienka ☹️) to nie wiem czemu usłyszałam, że stosuję gaslighting - ale oczywiście nie powiedział mi po jakich działaniach czy kwestiach tak mnie ocenia tylko włączył mi jakąś stronę (no tak, on zawsze wolał mnie ubiec i pierwszy zaatakować czy oskarżyć). A myślałam, że już będzie nam łatwiej coś odbudować... Chyba jednak nie ☹️. Winni są zawsze inni, inni mają się zmienić i do niego dostosować. Ja wiem, że ja też oczekuję od innych zmian ale jeśli ktoś źle postępuje i tym działaniem mnie krzywdzi to mam prawo oczekiwać innego traktowania. Tak jest z moją koleżanką - ona tak funkcjonuje że nigdy nie pyta mnie czy w danym dniu jak jest potrzeba mogę zostać dłużej - ona wyłącza komputer i wychodzi a na moje uwagi reaguje śmiechem. Tak jest z moim mężem, który żyje jak kawaler bez obowiązków i nie rozumie, że od czasu do czasu powinien zrezygnować ze swojego komfortu i zająć się synem - bo przecież łatwiej się żyje gdy się nie ma zbyt wiele obowiązków i decyduje o sobie tylko, co najwyżej zwróci uwagę innym - "tego tak nie rób" , "dlaczego tak mówisz", "wyluzuj, po co się denerwujesz" - a ja planuję z wyprzedzeniem i wiele rzeczy przekładam by ze wszystkim zdążyć - swoimi i syna sprawami.

Chodzi za mną ta uwaga męża, ale żaden terapeuta nie zwrócił mi uwagi, że tak działam czy funkcjonuję. Czy ja muszę być uległa, nie mieć swojego zadania i czas pod innych zaplanowany by ludzie mnie lubili, kochali i chcieli ze mną być? Gdy mi zwracają uwagę, że coś źle zrobiłam czy powiedziałam to analizuję i jeżeli rzeczywiście gdzieś działam nieprawidłowo to koryguję swoje czyny - tak jest m.in. z organizacją czasu czy bałaganem, ale nie potrafię i nie chcę żyć pod dyktando innych gdy wiem, że to nie jest dobre (bycie posłuszną uległą żoną według wizji męża, bycie naiwną, wykonującą za innych pracę a ktoś inny nic robić nie musi). A myślałam, że już z mężem dojdziemy do zgody i ugody - bo gdy planowałam ostatnio pomału wyjazd na przyszły rok i powiedziałam o tym mężowi to pytał czy biorę go pod uwagę, a tu nagle mnie oskarża i wpędza w poczucie winy.

I znów wracam do mojego pytania z tematu wątku - co robić, jak męża traktować... Mam nadzieję, że Bóg wskaże mi najlepsze rozwiązania.

Chyba trzeba będzie sięgnąć po kolejne pozycje książkowe... I więcej modlitwy...
Niepoprawny83
Posty: 270
Rejestracja: 07 wrz 2021, 22:43
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Niepoprawny83 »

Bławatek pisze: 31 paź 2022, 10:43 Witajcie, już 2 miesiące u siebie nie pisałam.

Tak jak miałam w założeniach skupiłam się na sobie, swoim rozwoju i swoich potrzebach i jak się spodziewałam moje otoczenie bardzo zaskoczone, że śmiem myśleć o sobie i swoich potrzebach. Nie jestem egoistycznie nastawiona do innych, po prostu myślę też o sobie, ale i tak czuję opór, niechęć a nawet wrogość innych. Nie naciskam na męża żeby więcej czasu spędzał z synem (a ja mogłabym mieć więcej czasu dla siebie i np. wolne weekendy), ale biorę z niego przykład tj. znajduję czas na chociaż mały odpoczynek (choć mąż by wolał abym w tym czasie jakąś robotę zrobiła a nie np. czytała książkę), staram się żyć na luzie (to mi najgorzej idzie bo jednak presja czasu i obowiązków jest). Odpuszczam z synem - tj. już tak nie naciskam na naukę - dostanie gorszą ocenę trudno, ale każdą dobrą świętujemy lub wynagradzam, jedynie martwi mnie, że syn nie ma czasu/chęci do pójścia do kościoła poza niedzielną mszą - na żaden Różaniec albo przedstawienie, które u nas podczas rekolekcji było, ale jak mi już dwóch księży na spowiedzi powiedziało "siłą i nakazami nic nie osiągnę - tylko dobrym przykładem" - więc daję przykład i sama idę. Kiedyś pisałam, że mam też problem w pracy z koleżanką - dzięki książce, którą czytałam czyli "Sztuka mówienia nie" daję radę - nie biorę wszystkich jej niesłusznych uwag do siebie a także nie wykonuję za nią roboty jeśli to ona zawala (a tak zawsze robiłam) - no, więc jestem teraz jej wrogiem 😉. Z mężem też nie łatwo bo z racji tego że on ciągle narzeka na brak pieniędzy (a wiele możliwości by dorobić, tylko po co), a przy okazji "chwali" się, że za wiele nie kupuje bo zawsze od kogoś dostanie obiad, chleb lub inne produkty to uznałam, że nie będę go za często obiadami częstować - tylko wtedy gdy np. będzie nas gdzieś zawoził, bo w końcu wyszło na to, że mój mąż dalej niesamodzielny - nigdy obiadu nie ugotował. I widzę, że mąż "zazdrosny", że podejściem do życia i finansowo sobie radzę więc wbija mi szpile, a że wie gdzie "uderzyć" to boli, choć staram się tego nie okazywać. Jakiś czas temu mówił, że w sumie mógłby wyjechać na zimę do ciepłych krajów to by nie marzł w mieszkaniu (no tak, ucieczka od odpowiedzialności jak zawsze, nie ważne, że z synem kontaktu by nie miał - tylko co z pracą? porzuci?), a teraz jak mu mówiłam, że byłam u znajomych oglądać mieszkanie i w takim ładnie zrobionym mogłabym mieszkać (u mnie krzywe ściany, podłogi i stara łazienka ☹️) to nie wiem czemu usłyszałam, że stosuję gaslighting - ale oczywiście nie powiedział mi po jakich działaniach czy kwestiach tak mnie ocenia tylko włączył mi jakąś stronę (no tak, on zawsze wolał mnie ubiec i pierwszy zaatakować czy oskarżyć). A myślałam, że już będzie nam łatwiej coś odbudować... Chyba jednak nie ☹️. Winni są zawsze inni, inni mają się zmienić i do niego dostosować. Ja wiem, że ja też oczekuję od innych zmian ale jeśli ktoś źle postępuje i tym działaniem mnie krzywdzi to mam prawo oczekiwać innego traktowania. Tak jest z moją koleżanką - ona tak funkcjonuje że nigdy nie pyta mnie czy w danym dniu jak jest potrzeba mogę zostać dłużej - ona wyłącza komputer i wychodzi a na moje uwagi reaguje śmiechem. Tak jest z moim mężem, który żyje jak kawaler bez obowiązków i nie rozumie, że od czasu do czasu powinien zrezygnować ze swojego komfortu i zająć się synem - bo przecież łatwiej się żyje gdy się nie ma zbyt wiele obowiązków i decyduje o sobie tylko, co najwyżej zwróci uwagę innym - "tego tak nie rób" , "dlaczego tak mówisz", "wyluzuj, po co się denerwujesz" - a ja planuję z wyprzedzeniem i wiele rzeczy przekładam by ze wszystkim zdążyć - swoimi i syna sprawami.

Chodzi za mną ta uwaga męża, ale żaden terapeuta nie zwrócił mi uwagi, że tak działam czy funkcjonuję. Czy ja muszę być uległa, nie mieć swojego zadania i czas pod innych zaplanowany by ludzie mnie lubili, kochali i chcieli ze mną być? Gdy mi zwracają uwagę, że coś źle zrobiłam czy powiedziałam to analizuję i jeżeli rzeczywiście gdzieś działam nieprawidłowo to koryguję swoje czyny - tak jest m.in. z organizacją czasu czy bałaganem, ale nie potrafię i nie chcę żyć pod dyktando innych gdy wiem, że to nie jest dobre (bycie posłuszną uległą żoną według wizji męża, bycie naiwną, wykonującą za innych pracę a ktoś inny nic robić nie musi). A myślałam, że już z mężem dojdziemy do zgody i ugody - bo gdy planowałam ostatnio pomału wyjazd na przyszły rok i powiedziałam o tym mężowi to pytał czy biorę go pod uwagę, a tu nagle mnie oskarża i wpędza w poczucie winy.

I znów wracam do mojego pytania z tematu wątku - co robić, jak męża traktować... Mam nadzieję, że Bóg wskaże mi najlepsze rozwiązania.

Chyba trzeba będzie sięgnąć po kolejne pozycje książkowe... I więcej modlitwy...
Nie wiem do końca która uwaga męża chodzi Ci po głowie, ale chyba chodzi o ten gaslighting.
Na ile można wyczytać z Twoich postów to raczej jesteś osobą głęboko analizującą i za dużo myślącą, więc bardziej pasujesz na bycie ofiarą gastlightingu niż na jego wykonawczynię. Tu oczywiście trzeba brać pod uwagę, że znamy tylko Twój punkt widzenia, od razu dodam, że nie znajduję powodu by nie wierzyć Twojemu przekazowi, po prostu jest on subiektywny jak i mój zresztą. Trudno powiedzieć, dlaczego mąż tak powiedział, może to jego system obronny bo nie umie przyjąć nawet zasłużonej krytyki, a może to celowy atak na Ciebie abyś znowu pogrążyła się w analizach i żalach za nadziejami poprawy.... Zresztą jeden powód nie wyklucza drugiego. Sam uważam się za ofiarę gastlightingu i myślę, że kobietom łatwo przychodzi nami manipulować nawet nieświadomie, ale jakoś tutaj tego nie widzę, jeśli już to raczej w drugą stronę.

Jak traktować męża. Jakbym wiedział jak traktować żonę to mógłbym Ci radzić.... Wydaje mi się, ze mimo naszej wiedzy teoretycznej wciąż mamy za duże oczekiwania i to nas rani, gdy one się nie potwierdzają. Sam się miotam od niechęci do żony po jakieś bardziej wyrozumiałe podejście do jej zachowań, ostatnio znów dosyć ostrych i wydaje mi się, że realne wygaszenie oczekiwań jest najlepszą opcją dla osoby mającej małżonka w kryzysie. Mi się to nawet momentami udaje ;), wygaszam oczekiwania, bo wszelkie dobre okresy kończą się źle.

Nie zauważyłem wcześniej Twojego postu a do twojego wątku zajrzałem bo nie pasowało mi, chyba trochę zmartwiło Twoje zdanie z wątku madlen 91:
"Znosiłam wiele bo mam taki charakter i tak zostałam wychowana - dla dobra dziecka, małżeństwa znosić wiele, co wcale nie jest dobrą drogą".
Ale w sumie gdy teraz tak nad nim myślę, to chyba mogę Ci przyznać rację. To ile trzeba znieść może zależeć od tego na ile nasz współmałżonek "rokuje". W innym wypadku wszelkie starania mogą być uznane za przejaw słabości i uzależnienia. Tylko pytanie jak poznać czy nasza "druga połowa" rokuje. Oczywiście nie chodzi mi tu o wierność przysiędze małżeńskiej, bo tą zamierzam dotrzymać.
Zaufaliśmy miłości.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Ruta »

Bławatku,
jak wiesz też jestem na etapie zająć się sobą. Mąż się nie odzywa. W ostatniej wiadomości napisał mi "nic nie chcę, poradzę sobie". No i sobie radzi. Ważne, że syn jest zadowolony.

Ja jestem zadowolona mniej. Syn nie ma żadnych zajęć, żadnej rehabilitacji, nic. Natomiast ja zajmuję się sobą i tym, by jak najszybciej stanąć na nogi, nie tym, by mąż zajmował się synem według moich wyobrażeń, choćby i najlepszych. Druga moja bliska uzależniona osoba także sobie radzi.

Kilka osób obraziło się, gdy odmówiłam im pomocy. Pozostała część rodziny zaakceptowała zmiany.

Co uwag twojego męża. Mam wrażenie, że podobnie jak ja kiedyś, chcesz, by mąż robił określone rzeczy (np. remonty) i radził sobie "po twojemu" (np. gotując sobie). A może nie mieć ochoty gotować i nie lubić remontów. A mój mąż może uznać, że synowi lepiej zrobi, gdy nie będzie miał rehabilitacji i zajęć, a wystarczy mu odpoczynek i aktywność na świeżym powietrzu. Może też nie umieć tego wszystkiego zorganizować.

Myślę, że informację o wyremontowanym mieszkaniu znajomych twój mąż mógł odebrać jako rodzaj cichej presji, wyraz twoich oczekiwań wyrażanych nie wprost. W sumie nie jest to gaslighting, ale może być to manipulacyjne lub tak odebrane.

Oduczam się manipulacji.
Nie manipuluję, gdy mówię wprost o swoich potrzebach i mam w sobie zgodę na każdą reakcję drugiej osoby. Także na odmowę i to, że zrobi "po swojemu", nawet na sposób, który ja uważam za niewłaściwy.
Nie manipuluję, gdy rezygnuję ze swoich oczekiwań wobec innych. A gdy jako niedoskonała osoba jednak je mam, wyrażam te oczekiwania jak najbardziej wprost. Znów w poszanowaniu praw drugiej osoby, że ich nie spełni. A ja nie wyciągnę z tego "konsekwencji". A paleta odpłacania się za niespełnianie oczekiwań jest duża: obrażanie się, obwinianie, krytyka, ocenianie, przyrównywanie do "obiektywnych" wzroców, które przypadkiem tylko są zbieżne z naszymi oczekiwaniami :roll:

Poczytaj, posłuchaj o komunikacji bez przemocy. Z twojego opisu wnioskuję, że wiele gier wciąż u was się toczy. Mąż wbija szpile, ty "wiesz" że to dlatego, że sobie lepiej radzisz i on zazdrości, czujesz się zraniona, ale tego nie okazujesz. Nie naciskasz męża, ale chciałabyś, by więcej zajmował się synem (pytanie jak to osiągnąć bez nacisku :) )
Wiesz też o mężu, że wolałby, żebyś coś robiła, a nie czytała książkę. On tak mówi? Czy "mówi" w twojej głowie?

Nie żeby u mnie było lepiej i żebyśmy sobie jakoś lepiej radzili. Też mamy impas, zapewne związany po części z moim zajmowaniem się sobą. I nie mam innego pomysłu na naszą sytuację, niż nadal zajmować się sobą...

U nas myślę to też częściowo kwestia "impasu kochanki". A może i nowej odsłony tego impasu. Sądzę, że to możliwe, że mój mąż spodziewa się dziecka. I możliwe, że to jest rzeczywistym powodem jego nagłego odcięcia się ode mnie, poprzedzonego informacją, że "musimy" się rozwieść. Po "próbnych alarmach", które mocno mnie dotykały, teraz czuję spokój.
Niestety mąż nie mówi wprost, rzuca zdanka. Z których może to wynikać... ale nie musi. Tak czy inaczej...przyjmuję potrzebę męża do nie komunikowania się ze mną i zajmuję się sobą :roll:
Bławatek
Posty: 1625
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Bławatek »

Niepoprawny83 pisze: 03 lis 2022, 23:41
Nie wiem do końca która uwaga męża chodzi Ci po głowie, ale chyba chodzi o ten gaslighting.
Na ile można wyczytać z Twoich postów to raczej jesteś osobą głęboko analizującą i za dużo myślącą, więc bardziej pasujesz na bycie ofiarą gastlightingu niż na jego wykonawczynię. Tu oczywiście trzeba brać pod uwagę, że znamy tylko Twój punkt widzenia, od razu dodam, że nie znajduję powodu by nie wierzyć Twojemu przekazowi, po prostu jest on subiektywny jak i mój zresztą. Trudno powiedzieć, dlaczego mąż tak powiedział, może to jego system obronny bo nie umie przyjąć nawet zasłużonej krytyki, a może to celowy atak na Ciebie abyś znowu pogrążyła się w analizach i żalach za nadziejami poprawy.... Zresztą jeden powód nie wyklucza drugiego. Sam uważam się za ofiarę gastlightingu i myślę, że kobietom łatwo przychodzi nami manipulować nawet nieświadomie, ale jakoś tutaj tego nie widzę, jeśli już to raczej w drugą stronę.

Jak traktować męża. Jakbym wiedział jak traktować żonę to mógłbym Ci radzić.... Wydaje mi się, ze mimo naszej wiedzy teoretycznej wciąż mamy za duże oczekiwania i to nas rani, gdy one się nie potwierdzają. Sam się miotam od niechęci do żony po jakieś bardziej wyrozumiałe podejście do jej zachowań, ostatnio znów dosyć ostrych i wydaje mi się, że realne wygaszenie oczekiwań jest najlepszą opcją dla osoby mającej małżonka w kryzysie. Mi się to nawet momentami udaje ;), wygaszam oczekiwania, bo wszelkie dobre okresy kończą się źle.

Nie zauważyłem wcześniej Twojego postu a do twojego wątku zajrzałem bo nie pasowało mi, chyba trochę zmartwiło Twoje zdanie z wątku madlen 91:
"Znosiłam wiele bo mam taki charakter i tak zostałam wychowana - dla dobra dziecka, małżeństwa znosić wiele, co wcale nie jest dobrą drogą".
Ale w sumie gdy teraz tak nad nim myślę, to chyba mogę Ci przyznać rację. To ile trzeba znieść może zależeć od tego na ile nasz współmałżonek "rokuje". W innym wypadku wszelkie starania mogą być uznane za przejaw słabości i uzależnienia. Tylko pytanie jak poznać czy nasza "druga połowa" rokuje. Oczywiście nie chodzi mi tu o wierność przysiędze małżeńskiej, bo tą zamierzam dotrzymać.
Niepoprawny83 po raz kolejny poczytałam o Gaslightingu i raczej nie jestem osobom go stosującą, fakt, że czasami zdarzy mi się jakaś forma manipulacji względem różnych osób np. syna aby np. się chętniej uczył, sprzątał (bo czasami trzeba się nakombinowac aby dotrzeć do dziecka). Czasami też nieświadomie powiem coś co druga strona może odebrać jako wpływanie na nią, manipulację. Ale po analizie swoich działań nie zauważyłam abym kogoś dręczyła, wmawiała różne rzeczy, traktowała niepoważnie.

Gdy już emocje opadły to dopytalam męża po czym wnioskuje, że ja stosuję Gaslighting. Odpowiedz standardowa - bo ja go nigdy nie doceniałam, nie troszczylam się o niego, czyli coś zupełnie przeciwnego niż jest Gaslighting, więc on nawet nie zna dokładnie pojęć ale oskarża innych że coś robią. Niestety mój mąż ma wiele zranień z dzieciństwa i młodości bo ma ostrego ojca i wszelkie uwagi pod swoimi kątem lub brak uwagi i troski takiej jakiej by chciał, bierze mocno do siebie, przy czym nie mówi od razu że coś mu się nie podoba lub że coś go rani tylko trzyma to w sobie a potem po czasie o tym mówi - a ja nawet nie pamiętam sytuacji do których wraca. On chciałby być w centrum, najważniejszy, ale tak, aby sam z siebie za wiele pracy nie musiał robić. Czyli najlepiej - dziękuj mi za wszystko, mów mi miłe słowa, doceniaj zawsze, zawsze wybaczaj, nie mów mi niemiłych słów, nie rań mnie, pomagaj mi we wszystkim, przy czym ode mnie tego nie wymagaj, bo ja nie doceniam, nie pomagam, nie przepraszam... To tak w skrócie. A przecież nie da się jednej osoby wywyższać, wychwalać gdy ona nas ciągle uniża i nie traktuje dobrze. A tak u nas było od ślubu - choć go wspierałam, wszystko robiłam by mu było dobrze to zawsze było mało czułam się nieraz jak poddany który ma zadowalać króla bo to jego obowiązek. To moje odczucia. (Podobnie mam z koleżanką w pracy - chyba jakoś przyciągam trudne, skomplikowane osoby ☹️). Miałam terapie, czytam różne książki więc wiem, że jestem osobą uległą, współczującą a nawet naiwną i niestety wiele osób to wykorzystuje. Taki mój charakter i takie było wychowanie.

Mój mąż nie jest złym człowiekiem, ale niestety ma wiele zachowań i działań które powoduje, że daleko mu do ideału (zresztą mało kto jest), ale on tego nie widzi ma o sobie zbyt wielkie mniemanie i to jest największą przeszkodą by stworzyć zdrowy, współdziałający związek.
Bławatek
Posty: 1625
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Bławatek »

Ruto,
staram się od męża jak najmniej oczekiwać, ale gdy on mówi "jak potrzebujecie to was wszędzie zawiozę, załatwię różne rzeczy", a potem jak potrzebujemy by nas gdzieś zawiózł to ciągle słyszę "nie dam rady bo muszę w pracy dłużej zostać, nie mogę wziąć urlopu" (a ma dużo zaległego), "nie przyjadę bo jadę do mamy na obiad" (a przecież mógłby sobie sam coś przyrządzić i nie tracić czasu na dojazdy). "Nie zostanę z synem i się z nim nie poucze bo mam okna otwarte i muszę iść je zamknąć". W takich sytuacjach wszystko zostaje na moich barkach i głowie - to ja ponoszę trudy i koszty (najczęściej brak czasu, snu). Mi też jest ciężko z pracy ciągle wcześniej wychodzić, bo muszę przecież te minuty, godziny później odrobić a nieraz nie mam kiedy, jestem też zależna od komunikacji miejskiej a teraz w okresie świętach zmarłych było koszmarem przedostać się z jednego miasta do drugiego. Mój mąż chciałby mieszkać w super warunkach ale żeby to nie on musiał o to zadbać. Innym wytyka brak działania a sam niewiele działa. A ja całe życie byłam zaradna więc dam radę tylko nie ma we mnie zgody na wykorzystywanie. Tak jak nie lubię innych wykorzystywać tak nie chcę być wykorzystywana. Przyjmuję męża odmowę, ale nie zamierzam go utwierdzać, że jest najlepszy i na zawsze rację gdy nie ma. Na szczęście syn coraz bardziej samodzielny więc już nie biegam sprintów by jak najszybciej dotrzeć do domu (bo to chyba śmiesznie wygląda gdy w sukience lub marynarce obwieszona siatkami biegam z rozwianym włosem i nieraz wywalonym że zmęczenia językiem 😉 - byle zdążyć lub ugrać trochę czasu).
A.zelia
Posty: 214
Rejestracja: 14 gru 2018, 13:04
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: A.zelia »

Pisze w tym wątku, a nie pod Twoim postem w innym dziale - a nie myśleliście z mężem o odwróceniu ról? Tobie dobrze idzie zawodowo, on stracił etat tuż po ślubie, potem słaba praca.

Nie warto wyjść poza ramy? On by został wtedy z dziećmi, a Ty byś na Was zarobiła?
Lawendowa
Posty: 7663
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:44
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Lawendowa »

A.zelia pisze: 06 lis 2022, 9:09 Pisze w tym wątku, a nie pod Twoim postem w innym dziale - a nie myśleliście z mężem o odwróceniu ról? Tobie dobrze idzie zawodowo, on stracił etat tuż po ślubie, potem słaba praca.

Nie warto wyjść poza ramy? On by został wtedy z dziećmi, a Ty byś na Was zarobiła?
A.zelio - czytając Twój post odniosłam wrażenie, że napisałaś w tym wątku nie czytając go w ogóle. Nie pierwszy raz zresztą takie wrzutki robisz. To nie jest dobry kierunek, bo można nieopatrznym i nieprzemyślanym słowem kogoś skrzywdzić. Pomijając taki "drobiazg", że Bławatek ma jedno dziecko, a nie kilkoro (chociaż pisała wiele razy, że chciałaby inaczej), to to dziecko ma już lat sporo (prawie, albo już -naście) i jest w takim wieku, że rezygnacja z pracy teraz, by się nim zająć brzmi nieco... abstrakcyjnie.
Jest takie fajne słowo - uważność. I warto zanim się coś napisze rozważyć, czy z tego co chcę napisać wyniknie jakieś dobro.
"Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę..."
Lawendowa
Posty: 7663
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:44
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Lawendowa »

Bławatek pisze: 31 paź 2022, 10:43 Tak jak miałam w założeniach skupiłam się na sobie, swoim rozwoju i swoich potrzebach i jak się spodziewałam moje otoczenie bardzo zaskoczone, że śmiem myśleć o sobie i swoich potrzebach. Nie jestem egoistycznie nastawiona do innych, po prostu myślę też o sobie, ale i tak czuję opór, niechęć a nawet wrogość innych.
Bławatku, nie jesteś z tym sama :lol: Stereotypy mają się nadzwyczaj dobrze, ale to nie powód by im ulegać. Na wór pokutny za młoda jesteś ;)
Warto rozważyć, czy to co robię nie krzywdzi mnie i innych. Jeśli nie krzywdzi, trzymać się tego. Zmiany zwykle napotykają opór, szczególnie na początku. Jeśli ktoś był przyzwyczajony, że Ty rezygnujesz ze swoich potrzeb, by zaspokajać cudze swoim kosztem to taka Twoja zmiana ich zaboli. To, że żyjesz po swojemu też często kłuje innych w oczy.

Kilka lat po odejściu męża pojechałam z dziećmi na sycharowskie wakacje i nawet osoby mi życzliwe były mocno tym zdegustowane. Cyt. "to już nie masz na co pieniędzy wydawać?", "to nie masz się czym zająć?"... A ja... ja byłam szczęśliwa i naładowaliśmy wtedy akumulatory na długo. Taka beztroska i poczucie zaopiekowania moich potrzeb (wystarczyło kilka dni) były mi niezbędne. Rok, dwa i później było mi już o wiele łatwiej. A za leżaczkiem z widokiem na Zatokę Gdańską nieodmiennie tęsknię ;) I co roku kilka dni urlopu przeznaczam na tzw. robienie NIC czyli 100% odpoczynku i koniecznie poza domem, żeby nie korciło, by sobie coś absolutnie niezbędnego do zrobienia znaleźć :mrgreen:

znajduję czas na chociaż mały odpoczynek (choć mąż by wolał abym w tym czasie jakąś robotę zrobiła a nie np. czytała książkę), staram się żyć na luzie (to mi najgorzej idzie bo jednak presja czasu i obowiązków jest). Odpuszczam z synem - tj. już tak nie naciskam na naukę - dostanie gorszą ocenę trudno, ale każdą dobrą świętujemy lub wynagradzam, jedynie martwi mnie, że syn nie ma czasu/chęci do pójścia do kościoła poza niedzielną mszą - na żaden Różaniec albo przedstawienie, które u nas podczas rekolekcji było, ale jak mi już dwóch księży na spowiedzi powiedziało "siłą i nakazami nic nie osiągnę - tylko dobrym przykładem" - więc daję przykład i sama idę.
Moje doświadczenie jest takie, że to dobry kierunek.
Tak jest z moim mężem, który żyje jak kawaler bez obowiązków ...
W Waszej sytuacji może tak być, że cieniem na Waszej relacji kładą się konsekwencje (albo ich brak) tego co się wydarzyło po odejściu męża. Piszę o braku konsekwencji, bo zderzenie z nimi mogłoby nieco męża sprowadzić na ziemię i urealnić jego postrzeganie rzeczywistości.
Ten temat dotyczy też Ciebie i raczej nie da się przed tym uciec. Warto się z tym zmierzyć i przerobić to w bezpiecznej przestrzeni.
Tak sobie myślę, chociaż mogę się mylić, że bez przerobienia tego, (chyba każde z Was z osobna najpierw) szanse na pójście dalej
maleją. Problem nieprzepracowany, przemilczany może wybić z dużą siłą w najmniej oczekiwanym momencie.

Jestem z modlitwą.
"Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę..."
Bławatek
Posty: 1625
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Bławatek »

A.zelia pisze: 06 lis 2022, 9:09 Pisze w tym wątku, a nie pod Twoim postem w innym dziale - a nie myśleliście z mężem o odwróceniu ról? Tobie dobrze idzie zawodowo, on stracił etat tuż po ślubie, potem słaba praca.

Nie warto wyjść poza ramy? On by został wtedy z dziećmi, a Ty byś na Was zarobiła?
A.zalio wiele razy proponowałam mężowi taki układ - ja pracuję na etat i dodatkowo łapię zlecenia, a on zostaje w domu i w wolnym czasie ma jakieś fuchy - ma kilka umiejętności do których nie trzeba etatu, ale niestety "wyśmiewał mnie" bo chciał bym ja zarabiała pieniądze i ogarniała wszystko w domu. Ciężki temat.

Gdybym mogła na nim polegać, mieć oparcie, to pewnie mielibyśmy więcej dzieci, a tak mamy tylko jedynaka (przy którym od dziecka jest co robić) co i tak mi mąż wytykał, że nie chciałam więcej dzieci, ale ja uważam, że jeżeli nie ma warunków i możliwości to lepiej ograniczyć liczbę dzieci, bo to nie zabawki, które jak się znudzą można włożyć do pudła i na parę lat zapomnieć. Może będę mieć gromadkę wnucząt i wtedy się wyżyję jeśli chodzi o opiekę, zajmowanie się dziećmi.
ODPOWIEDZ