Kochani, pisałam wczoraj w nocy, ale przez łzy, które mi wczoraj ciągle płynęły skasowałam długi post, więc zacznę na nowo dziś aby wyrzucić z siebie wszystkie emocje i przemyślenia, bo wesoło nie ma...
Mąż jak zwykle wpadł wczoraj bez zapowiedzi - jak mnie jeszcze z pracy nie było, nic mu nie wspominałam o pozwie otrzymanym, bo wieczorem miałam spotkanie z panią adwokat. Męża traktowałam miło i z szacunkiem, choć w głowie miałam ciągle pytanie, dlaczego to zrobił? Ale bałam się je zadać, aby się nie rozsypać.
Po przeczytaniu przez panią adwokat pozwu i uzasadnienia oraz długim wysłuchaniu o naszych małżeńskich problemach oraz zarzutach, które pod moim adresem zawsze wytaczał mój mąż usłyszałam, że dałam się zniewolić, zrobić z siebie służącą i byłam manipulowana przez męża. I tu niestety muszę przyznać rację, bo sama to zauważyłam, a nawet o tym tu pisałam. Ja się upierałam o separację, ale usłyszałam, że jeżeli mąż już złożył wniosek o rozwód i twardo do tego dąży to trudno teraz będzie walczyć o separację, chyba że on zmieni zdanie na rozprawie lub wcześniej i będzie chciał separacji lub wycofa pozew bo stwierdzi, że sie pomylił, przemyslał sprawę i chce walczyć o małżeństwo. Ale takich obrotów sprawy nie ma często. Znów usłyszałam, że jestem zniszczona psychicznie przez niego i tak jak tu można usłyszeć dużo rad aby zająć sie sobą, myśleć o sobie tak też usłyszałam wczoraj. Ja męza kocham i nie chcę z nim walczyć , ale chyba powinnam zawierzyć Bogu, bo nawet po ewentualnym rozwodzie, możemy być razem, ale jedynie jeżeli oboje będziemy tego chcieli i po długiej terapii razem i każdego z nas osobno. W nocy pisałam trochę inaczej, ale puściłam sobie moją ulubioną piosenkę "Nikt Cię nie kocha tak jak Ja" - i wiem, że Jezus jest blisko mnie tylko, że ja muszę też być blisko niego, a sama przecież od co najmniej 2 lat Boga prosiłam, aby przemienił, nawrócił mojego męża, bo inaczej ja przestanę wierzyć. Może ten kryzys jest po to abym ja nie umarła duchowo. A mój mąż może musi wszystko stracić tj. rodzinę, aby zobaczył jak nie doceniał co miał. I może wtedy się nawróci i zacznie prawdziwie wierzyć. Zaraz po tej mojej ulubionej pieśni pojawiła sie konferencja ks. Pawlukiewicza "Nie martwmy się"
https://www.youtube.com/watch?v=IS3VR-mkPpo lub
https://youtu.be/IS3VR-mkPpo
I to było słowo dla mnie. Ks. Pawlukiewicz mówi m.in. "Starajcie się naprzód o królestwo Boże, a wszystko inne będzie wam dane", ... "Tym którzy wybierają Pana niczego nie brakuje"... Gdyby Anioł ci dziś powiedział, że coś prowadzi Cię do piekła, czy to od razu rzucisz?, "Ja jestem drogą, prawdą i życiem", mamy przyjmować Chrystusa jako drogę, czyli że będzie się mu posłusznym. A pod koniec kazania: "To że istniejesz nie znaczy, że żyjesz... żyje ten kto żyje w Bogu". I to jest wszystko to co Bogu zanosiłam przez ostatnie lata, czyli - zrób coś z moim mężem, bo ja się oddalam Boże od Ciebie, mąż mnie skłania do życia w grzechu nieczystości. Męża stawiałam na pierwszym miejscu (pani adwokat z moich wypowiedzi też to zauważyła). Teraz muszę zadbać o siebie i Boga mieć na pierwszym miejscu. Trochę to trudne, bo męża kocham, nie chce go krzywdzić, ale nie mogę pozwalać krzywdzić siebie.
A od 3 miesięcy czytam fragmenty Pisma świętego otwierając nie patrząc gdzie - i zawsze trafiam na różne fragmenty mówiące ciągle o miłości Boga względem nas, o kościele, nawracaniu. I chyba to moje zadanie na teraz.
Według Pani adwokat pierwsza rozprawa może być nawet dopiero za pół roku i może w tym czasie coś sie zadziała między mężem o mną na nowo. Aczkolwiek jej to wygląda na ewidentne układanie sobie życia na nowo z kimś innym...
W każdym bądź razie mam z mężem ustalić już teraz konkretne dni spotkań z dzieckiem, oczywiście jeżeli będa się chcieli spotkać też w inny dzień to ja nie będę protestować, jednakże powinnam być o odwiedzinach męża informowana wcześniej. I swoje rzeczy tez powinien zabrać, a nie robić z naszej przestrzeni magazynu. Tak sobie myślę, że to ma być takie potraktowanie go jakby np. alkoholika - pozwolic osiągnąc dna, aby zobaczył, że ma problem.
Nie jest łatwo...