Strona 17 z 51

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

: 02 paź 2020, 21:51
autor: renta11
JolantaElżbieta pisze: 02 paź 2020, 16:14
renta11 pisze: 02 paź 2020, 13:10

Nie pochwalam zachowania męża Paprotki. Jednakże z opisów Paprotki wnioskuję, że to była jego świadoma decyzja, po wielu latach kiedy trwał w postawie miłości wobec Paprotki. Nie kombinował, nie oszukiwał, nie manipulował, perfidii w jego działaniu także nie widzę. Podjął decyzję i poszedł. I jak widać niestety była to (dla niego) dobra decyzja, bo jest szczęśliwy (po ludzku szczęśliwy). Bardzo zapadła mi w pamięć opowieść Paprotki, jak zobaczyła go z dziećmi i jego żoną niesakramentalną. Że patrzył tak, jak nigdy nie patrzył na Paprotkę. To bardzo smutne dla Ciebie Paprotko, tym bardziej podziwiam Cię, że znalazłaś odwagę, aby spojrzeć na Wasze wspólne życie w prawdzie. Przyjęcie, że się było dla kogoś nikim ważnym wymaga ogromnej odwagi i dużej dojrzałości. Bo choć to się wielu pewnie nie spodoba, bywają także bardzo niedobrane i nieszczęśliwe małżeństwa sakramentalne. Jego postawa w tym odejściu, mimo że musiało to być bardzo bolesne dla Ciebie Paprotko, była jednak jakaś, choć to dziwnie brzmi, dosyć przyzwoita. Więc można było zachować chociaż szacunek. Trudne bardzo doświadczenie dla Ciebie Paprotko, i brawa za Twoją postawę, pełną Miłosierdzia.
Jest perfidia - wyczekał do odpowiedniego, jedo zdaniem, momentu i poszedł. To nie jest przyzwoitośc wobec drugiej osoby, to ucieczka i usprawiedliwianie siebie, bez przyjęcia odpowiedzialności. Powiedzienie sobie - teraz jest dobry moment na realizacje swojego szczęścia, dobry moment, zeby odejśc - dla kogo???? A gdzie odpowiedzialność za druga osobę? Niejaki Orłoś, zostawił swoją żonę, gdy była chora - dobry moment, bo nie mogła się ruszać.


W składanej klauzuli przy ślubie nie ma mowy o wspólnych zainteresowanech, pasjach, spełnianiu siebie - jest za to mowa o zdrowiu, chorobie, dobrej i złej woli. I wytrwaniu.
Wyjaśnię jeszcze raz. Mąż Paprotki zrobił źle, że zostawił swoją sakramentalną żonę dla młodej kobiety. To fakt i to bezdyskusyjny.
Ale ważna jest także forma tego. Z tego co pisała Paprotka zostawił jej dom i płaci alimenty, choć pewnie nie musi. Ale dobrze, że to właśnie Ty się odezwałaś Jolu. Bo sytuacja w waszych małżeństwach była podobna.
Twój mąż także Cię nie kochał od wielu już lat, tak jak mąż Paprotki jej nie kochał. Ale
- mąż Paprotki przez wiele lat przyjmował postawę miłości wobec żony, chyba jakieś terapie też tam były, potrafił się poświęcać (zrezygnował ze swojej pasji-taternictwa i chyba żeglarstwa na rzecz wielu wyjazdów nad morze z żoną) czyli ja widzę go jako człowieka starającego się
- Twój mąż Jolu traktował cię wiele lat jak wroga (kilkuletnie milczenie, ignorowanie) totalne odcięcie się wieloletnie, wrogie słowa, a w końcu wyprowadził się i chyba zostawił Ci prawie puste mieszkanie, o alimentach nie wspominając. I nadal traktuje źle.
Widzisz różnicę?
Dajemy sobie prawo na tym forum do dosyć krańcowej (nawet w katolicyzmie) postawy trwania w małżeństwie sakramentalnym mimo faktycznego braku małżonka. Ale nie dajemy wolności małżonkowi do jego postawy - odejścia z tego małżeństwa. A przecież nawet Bóg szanuje wolność człowieka.
POWINIEN zostać i trwać, ale postanowił inaczej. Jego wybór.

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

: 02 paź 2020, 22:30
autor: sasanka
Rento trzeba dodać egoistyczny wybór.
Jest mi bliskie to co napisała Jola , że wyczekał odpowiedniego momentu i ....dokonał egoistycznego wyboru , bo akurat bardzo zbliżył się do kowalskiej. Wspólne pasje i co tam jeszcze mu odpowiadało.
Jest mi bliskie , bo akurat kilka miesięcy temu sąsiad zostawił swoją żonę po 40 latach małżeństwa , żona jest po udarze i jeździ na wózku. Wzorowe małżeństwo , kilkanaście lat opiekował się żoną dopóki nie przyjechała ich znajoma z Niemiec , zdrowa i młodsza.
Wyjechał po tej wizycie niby w odwiedziny i nie wrócił do dziś. Kobieta została sama na wózku i opiekują się nią obcy ludzie (synowie daleko ) a facet nie ma ochoty wrócić.A ma już prawie 80 lat.
Tak to czasami wygląda.

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

: 02 paź 2020, 22:35
autor: Ruta
vertigo pisze: 02 paź 2020, 13:16 Zgadzam się w 100% z Paprotką. Uważam, że w niektórych przypadkach decyzje o odejściu po wieloletnim (20+) małżeństwie są dobrze przemyślane i nie są kierowane rozgrzanymi emocjami i słynnymi "motylkami". Jeśli przez lata nie została zbudowana bliska relacja, wzajemne dobre poznanie się, szeroko rozumiana intymna więź, przyjaźń, a dzieci są dorosłe (i jeszcze czasem współmałżonek okazuje się osobą uzależnioną), to bilans małżeństwa wychodzi bardzo niekorzystnie. Być może takie małżeństwa w ogóle nie powinny zostać zawarte, ale to osobny temat motywów do wejścia w małżeństwo..
Bilans większości małżeństw wychodzi niekorzystnie... bo małżeństwo to stan bardziej lub mniej kryzysowy. Dzięki temu mamy szansę rozwijania siebie. Jeśli bilans jest niekorzystny, no to podejmujemy pracę, by zaczął być korzystny.

Nie ma znaczenia czy odejście jest chłodno wykalkulowane, czy w emocjach. Jak sobie tak patrzę, to odejście jest zawsze chłodno wykalkulowane. Różnica jest bardziej w tym, czy odchodzący ma szansę na akceptację swojej decyzji, czy nie. Gdy dzieci są dorosłe, akceptacja dla oznajmienia "wypaliło się" jest większa, niż gdy są małe. Dlatego można odejść "kulturalnie". A gdy dzieci są małe trzeba przerzucić winę na drugą stronę, nakręcić konflikt, tak by przy okazji uzyskać "moralne" prawo do nie płacenia alimentów, nie zajmowania się dziećmi, no bo "się nie da". Przemoc zwykle jest instrumentalna, nawet gdy nie jest świadoma. Małżonek odchodzący gdy dzieci są dorosłe po prostu nie ma powodów, by przemoc stosować. Ale czy naprawdę zasługuje z tego powodu na uznanie?

Piszesz też o małżeństwach, które "nie powinny być zawarte". To laickie podejście do sakramentu, które neguje jego rzeczywistość, której świeckie podejście nie jest w stanie objąć. To budzi mój sprzeciw. Ja widzę sprawę czarno biało - albo jest małżenstwo, albo go nie ma (bo nie zostało ważnie zawarte). Jeśli zostało ważnie zawarte, no to jest. I być powinno. Nie ma złych małżeństw, są tylko małżonkowie nie wypełniający swojej przysięgi.

Długi czas myślałam sobie, że ja "źle" wybrałam męża. Oczywiście dopiero po tym jak mąż odszedł, w sensie opuścił emocjonalnie naszą relację. Pewnie jakieś pół roku przed jego wyprowadzką. Bo kiedy żyliśmy razem, nawet gdy mąż postępował w sposób ekstremalnie trudny, z ciągami amfetaminowymi i agresją włącznie, był i tak wspaniały dla mnie i moich oczach. Moje postrzeganie zmieniło się gdy odszedł, byłam bardzo zraniona. Teraz widzę to zupełnie inaczej, mój mąż był dla mnie najlepszym wyborem. Przy tzw. "dobrym mężu" nigdy bym nie przekroczyła siebie, nie zostałabym zmuszona do konfrontacji ze sobą, z tym kim jestem i nigdy nie podjęłabym pracy, by się z tym zmierzyć.
Moje spojrzenie na męża się urealniło, nauczyłam się bronić przed tym, co jest destrukcyjne. I mimo to nadal, gdy już umiem wyjść trochę poza swoje zranienie i nie stawiać męża nad siebie, widzę go jako wspaniałego człowieka. Widzę go moim sercem i patrzę w jego serce, w którym jest piękny i jest tak jak ja dziełem Boga. Pięknym, niepowtarzalnym, wyjątkowym, z ogromnym potencjałem dobra, miłości i radości. Dlatego mogę męża szczerze i prawdziwie kochać, także takiego uwikłanego, pogubionego, trudnego. I kocham. Całą sobą. I bardzo mu współczuję trudnej sytuacji w jakiej obecnie jest.

To, że małżonek "okazuje się osobą uzależnioną" nie uzasadnia odejścia. Jeśli z powodu uzależnienia (lub innego kryzysu) mąż czy żona zaczyna krzywdzić, uzasadnia to separację - i trwanie przy małżonku. Nawet jeśli na chwilę obecną možliwe jest trwanie jedynie w modlitwie.

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

: 02 paź 2020, 23:53
autor: JolantaElżbieta
Tak Rento to wszystko prawda - ale ja uważam że mój mąż postąpił podle i egoistycznie. W sądzie powiedział, że mu wygasła miłość i ma prawo odejść bo wygasło - oczywiście gdybyśmy byli w relacji konkubinatu czy związku cywilnego, to bym to jakoś usprawiedliwiała i rozumiała. Ale sytuacja jest inna. A ja jestem odpowiedzialna za swoje słowa i swoją postawę chociaż wcale nie czekam na jego powrót. Bo wiesz ja Pana Boga traktuje poważnie. Tylko sądziłam, że nie mam prawa go trzymać jeśli on tego nie chce i zgodziłam się na rozwód - ale moja ocena sytuacji i jego jest jaka jest. Też mogłam od niego odejść - miałam prawo a nie zrobiłam tego - zniosłam wszystko. Może byłam mniej egoistczna niż on i odłożyłam swój własny interes na bok. I nie żałuję - mam spokój sumieniem.

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

: 03 paź 2020, 7:07
autor: renta11
Ruta pisze: 02 paź 2020, 22:35
Bilans większości małżeństw wychodzi niekorzystnie... bo małżeństwo to stan bardziej lub mniej kryzysowy. Dzięki temu mamy szansę rozwijania siebie. Jeśli bilans jest niekorzystny, no to podejmujemy pracę, by zaczął być korzystny.
Tutaj zgoda i bardzo dojrzałe, idealne podejście. Ale większość ludzi jest niedojrzałych i ma inne podejście. Grzeszy i popełnia błędy.
Nie ma znaczenia czy odejście jest chłodno wykalkulowane, czy w emocjach. Jak sobie tak patrzę, to odejście jest zawsze chłodno wykalkulowane. Różnica jest bardziej w tym, czy odchodzący ma szansę na akceptację swojej decyzji, czy nie. Gdy dzieci są dorosłe, akceptacja dla oznajmienia "wypaliło się" jest większa, niż gdy są małe. Dlatego można odejść "kulturalnie". A gdy dzieci są małe trzeba przerzucić winę na drugą stronę, nakręcić konflikt, tak by przy okazji uzyskać "moralne" prawo do nie płacenia alimentów, nie zajmowania się dziećmi, no bo "się nie da". Przemoc zwykle jest instrumentalna, nawet gdy nie jest świadoma. Małżonek odchodzący gdy dzieci są dorosłe po prostu nie ma powodów, by przemoc stosować. Ale czy naprawdę zasługuje z tego powodu na uznanie?
Fakt odejścia świadczy o tym, że człowiek jest niedojrzały i grzeszny. Nie pochwalam tego, a nawet potępiam. Ale fakt jest faktem, coraz częściej tak się zdarza. Natomiast zachowanie w trakcie kryzysu, a potem porzucenia świadczy o tym, jakim ktoś jest człowiekiem. Bo można skrzywdzić mniej, a można bardziej. I to niezależnie od tego, czy dzieci są małe, czy duże. Można zostawić po sobie gorsze, albo lepsze wspomnienia. Można spróbować podłożyć poduszkę, a można popchnąć, skopać i przejść po trupie. Dla mnie to jednak czyni różnicę.
Piszesz też o małżeństwach, które "nie powinny być zawarte". To laickie podejście do sakramentu, które neguje jego rzeczywistość, której świeckie podejście nie jest w stanie objąć. To budzi mój sprzeciw. Ja widzę sprawę czarno biało - albo jest małżenstwo, albo go nie ma (bo nie zostało ważnie zawarte). Jeśli zostało ważnie zawarte, no to jest. I być powinno. Nie ma złych małżeństw, są tylko małżonkowie nie wypełniający swojej przysięgi.
To trudne i radykalne podejście. Ale może masz rację, że nie ma złych małżeństw, są tylko małżonkowie nie wypełniający swojej przysięgi. To podejście czarno-białe, a w życiu są raczej głównie szarości.

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

: 03 paź 2020, 7:08
autor: renta11
JolantaElżbieta pisze: 02 paź 2020, 23:53 Tak Rento to wszystko prawda - ale ja uważam że mój mąż postąpił podle i egoistycznie. W sądzie powiedział, że mu wygasła miłość i ma prawo odejść bo wygasło - oczywiście gdybyśmy byli w relacji konkubinatu czy związku cywilnego, to bym to jakoś usprawiedliwiała i rozumiała. Ale sytuacja jest inna. A ja jestem odpowiedzialna za swoje słowa i swoją postawę chociaż wcale nie czekam na jego powrót. Bo wiesz ja Pana Boga traktuje poważnie. Tylko sądziłam, że nie mam prawa go trzymać jeśli on tego nie chce i zgodziłam się na rozwód - ale moja ocena sytuacji i jego jest jaka jest. Też mogłam od niego odejść - miałam prawo a nie zrobiłam tego - zniosłam wszystko. Może byłam mniej egoistczna niż on i odłożyłam swój własny interes na bok. I nie żałuję - mam spokój sumieniem.
Też tak to widzę Jolu. Niestety.

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

: 03 paź 2020, 8:19
autor: Bławatek
Załamana pisze: 02 paź 2020, 19:42 Witam czy ktos na rozprawie nie zgodzil sie na widzenie dziecka z kochanka meza prosze o dobre rady, czy sad w jakims przypadku zmusil do wyrazenia zgody?
Załamana, jestem przed rozprawą i też bym chciała zastrzec aby syn nie miał kontaktów z ewentualną kowalską męża (bo mąż się nie przyznaje póki co), ale z tego co czytałam w wątkach na forum to ciężko zastrzec taki warunek. Chyba wszystko zależy od dobrej woli współmałżonka, dobro dziecka i nasze przekanania mogą się nie liczyć, tym bardziej, że sądy są jednak świeckie i wyznawana jest tam tendencja, że każdy na prawo związać się z kimś innym.

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

: 03 paź 2020, 9:30
autor: Załamana
Czy ktos by mógł sie podzielić jeszcze doświadczeniem związanym z zastrzeżeniem kontaktow kochanki męża z dzieckiem. Ja naprawdę uważam ,że to tylko niestety zaburzy jej cały świat ktory budowałam z nim czyli mezem te wszystkie lata. U mnie do dziś bylo tak że nie zabrał nigdy córki do niej ale zaczyna cos o tym mówić że zabierze ją do cioci... Czy my matki nie mamy w tej sprawie żadnego ruchu. Ja będę o to walczyć, ale chciałbym aby sie ktoś wypowiedział. Proszę o pomoc.za tydzień mam rozprawę i boje się...

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

: 03 paź 2020, 11:43
autor: lena101
Załamana:
Czy ktos by mógł sie podzielić jeszcze doświadczeniem związanym z zastrzeżeniem kontaktow kochanki męża z dzieckiem
Rozmawiałam z prawnikiem właśnie w tej sprawie. I co usłyszałam? Czy kowalska bije moje dzieci? Czy była w więzieniu? ... Na wszystkie pytania odpowiadałam nie. W świetle prawa zatem nie jest osobą zdemoralizowaną, a mąż ma prawo ułożyć sobie życie.

U mnie niestety nie ma takiego zapisu.

Ale w tej sprawie rozmawiałam z mężem i on wie, że nasze dzieci mają się z nią nie spotykać. Postawiłam sprawę jasno: To jest czas spotkań z ojcem, a kowalska do szczęścia nie jest im potrzebna, zresztą w zapisie nie ma nic o spotkaniach z kowalską. Na razie trzyma się ustaleń. 18 latek już sam o sobie decyduje, jezeli będzie się chciał z nią spotykać , trudno, chociaż nie wiem jak to przeżyję. Młodszemu mąż coś przebąkuje o cioci. Młodszy syn wie, że to nie jest żadna ciocia, tylko pani i powiedział, że nie chce się z tą panią spotykać.

Ale jest też druga strona tej sytuacji, jeszcze z nią nie zamieszkał, rzekomo ze względu na nasze dzieci, więc romans, spotkania trwają. A gdyby zamieszkali razem, no cóż , w którymś momencie dopadłaby ich proza życia... codzienne problemy...może kowalska też ma czasem kiepskie dni, nie tylko żona?

Ja przedstawiłam moje stanowisko jasno, myślę,że najważniejsze jest to stanowisko przedstawić. Szczerze powiem Ci, ze byłam rozczarowana prawem. Życzę powodzenia.

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

: 03 paź 2020, 15:28
autor: Avys
Załamana,
w tym temacie to pomimo, że wydaje się beznadziejny, bo nie da się zabronić mężowi aby Dzieci nie miały kontaktu z kowalską to ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu pomimo, że mąż napierał ze wszystkich sił żeby kowalska zaprzyjaźniła się z dziećmi to się skończyło dobrze. I to nie prośby do męża to zrobiły, bo jak ja mówiłam, że się nie zgadzam to on mówił, że ma to gdzieś i „straszył” mnie wspaniałymi wakacjami z dziećmi i kowalską. Dzieci (wtedy 4, 10, 14 lat) załatwiły tę sprawę same, pomimo, że ja z nimi na ten temat nie rozmawiałam. Mąż zorganizował ze 2-3 wspólne spotkania z kowalską. Dzieci spontanicznie dały jej tak popalić swoją niechęcią do niej i nie chciały być z tatą w jej towarzystwie, że mój mąż zrezygnował ze swojego pomysłu. Od tego momentu jak dzieci przychodziły to jej nigdy nie było, a jak kilka razy były w weekend to ona się wyprowadzała na weekend od męża.

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

: 03 paź 2020, 17:15
autor: Avys
renta11 pisze: 03 paź 2020, 7:07
Ruta pisze: 02 paź 2020, 22:35
Bilans większości małżeństw wychodzi niekorzystnie... bo małżeństwo to stan bardziej lub mniej kryzysowy. Dzięki temu mamy szansę rozwijania siebie. Jeśli bilans jest niekorzystny, no to podejmujemy pracę, by zaczął być korzystny.
Tutaj zgoda i bardzo dojrzałe, idealne podejście. Ale większość ludzi jest niedojrzałych i ma inne podejście. Grzeszy i popełnia błędy.
Nie ma znaczenia czy odejście jest chłodno wykalkulowane, czy w emocjach. Jak sobie tak patrzę, to odejście jest zawsze chłodno wykalkulowane. Różnica jest bardziej w tym, czy odchodzący ma szansę na akceptację swojej decyzji, czy nie. Gdy dzieci są dorosłe, akceptacja dla oznajmienia "wypaliło się" jest większa, niż gdy są małe. Dlatego można odejść "kulturalnie". A gdy dzieci są małe trzeba przerzucić winę na drugą stronę, nakręcić konflikt, tak by przy okazji uzyskać "moralne" prawo do nie płacenia alimentów, nie zajmowania się dziećmi, no bo "się nie da". Przemoc zwykle jest instrumentalna, nawet gdy nie jest świadoma. Małżonek odchodzący gdy dzieci są dorosłe po prostu nie ma powodów, by przemoc stosować. Ale czy naprawdę zasługuje z tego powodu na uznanie?
Fakt odejścia świadczy o tym, że człowiek jest niedojrzały i grzeszny. Nie pochwalam tego, a nawet potępiam. Ale fakt jest faktem, coraz częściej tak się zdarza. Natomiast zachowanie w trakcie kryzysu, a potem porzucenia świadczy o tym, jakim ktoś jest człowiekiem. Bo można skrzywdzić mniej, a można bardziej. I to niezależnie od tego, czy dzieci są małe, czy duże. Można zostawić po sobie gorsze, albo lepsze wspomnienia. Można spróbować podłożyć poduszkę, a można popchnąć, skopać i przejść po trupie. Dla mnie to jednak czyni różnicę.

Piszesz też o małżeństwach, które "nie powinny być zawarte". To laickie podejście do sakramentu, które neguje jego rzeczywistość, której świeckie podejście nie jest w stanie objąć. To budzi mój sprzeciw. Ja widzę sprawę czarno biało - albo jest małżenstwo, albo go nie ma (bo nie zostało ważnie zawarte). Jeśli zostało ważnie zawarte, no to jest. I być powinno. Nie ma złych małżeństw, są tylko małżonkowie nie wypełniający swojej przysięgi.
To trudne i radykalne podejście. Ale może masz rację, że nie ma złych małżeństw, są tylko małżonkowie nie wypełniający swojej przysięgi. To podejście czarno-białe, a w życiu są raczej głównie szarości.

Nie zgadzam się się z tym Renta11. Uważam, że absolutnie nie można pochwalać postawy męża który odszedł w elegancki sposób to znaczy nie skopał, a zostawił mieszkanie. Po pierwsze jeśli to on opuszcza żonę, dom to łaski nie robi, że zostawia mieszkanie. To że płaci na dzieci i żonę też łaski nie robi! Nawet świeckie prawo tak stanowi.

Długo myślałam nad tą ideologią pochwalania „eleganckiego” odejścia bo przecież fakty są takie, że coraz więcej małżonków odchodzi i trzeba zaakceptować to. Absolutnie nie można!

Przedstawię to na przykładzie innym bo do zdrad i cudzołożenia wszyscy tutaj (włącznie ze mną) mają bardzo subiektywne podejście niejednokrotnie obarczone ogromnym bólem. Oprócz cudzołóstwa jest np. przykazanie „nie kradnij!”. Jeżeli ktoś łamie to przykazanie i kradnie to chyba wszyscy tutaj na forum zgodzą się z tym, że nie należy akceptować kradzieży. Jest 2 złodziei: ten pierwszy włamuje się do domów, robi ogromny bałagan, niszczy wiele rzeczy których nie zabiera potem. Ogólnie podczas kradzieży zachowuje się niezwykle nieelagncko. Drugi złodziej jest dżentelmenem, kradnie dyskretnie, bez żadnych śladów i w dodatku tylko u ludzi bogatych których ta kradzież „mniej skrzywdzi”. Czy w tym przypadku zaakceptujemy i pochwalimy eleganckiego złodzieja? Czy jednak będziemy stać na stanowisku, że nie zgadzamy się na kradzież!!!?! Nie akceptujemy kradzieży- to jest zło i łamanie przykazania Bożego.
Myślę, że przykazanie „nie cudzołóż!” nie jest mniej ważne niż „nie kradnij!” ale świat, „ideologia rodziny patchworkowej” robi nam wodę z mózgu i łapie w swoje sidła. Tak działa szatan - wilk w owczej skórze pokazując nam siedzącą przy stole „szczęśliwą” rodzinę patchworkową. Pięknie i niewinne przemycane czyste zło i kłamstwo.

Renta11, piszesz, że człowiek jest wolny. Ma wolną wolą i Bóg to szanuje- 100% się z Tobą zgadzam. Piszesz, następnie, że nie dajemy wolności, nie akceptujemy odejścia a powinniśmy. Tu się nie zgadzam. Jak małżonek chce to odchodzi i nie mamy na to wpływu. Natomiast w żadnym razie nie powinniśmy tego zaakceptować! Tak samo jak nie akceptujemy kradzieży czy zabijania. Trzeba rozróżnić przyzwolenie i akceptację od „przyjęcia do wiadomości”. Uważam, że powinniśmy przyjąć do wiadomości odejście męża, bo ma wolną wolę ale dla dobra jego samego nie wolno nam tego zaakceptować, bo to jest brak troski o jego zbawienie a o to chodzi właśnie szatanowi.

Z tymi szarościami to się zgadzam, że jest ich dużo w życiu ale 10 przykazań Bożych to akurat czarno- białe są. Nie można kogoś trochę zabić czy trochę okraść tak że niby nie okraść czy trochę zdradzić. Albo jest kowalska albo nie ma. Myślę, że w sprawach przykazań i wypowiedzi o małżeństwie Jezus był bardzo stanowczy na zasadzie tak tak nie nie. I dlatego tutaj czarno-białe podejście Ruty do tematu uważam za podejście w punkt!

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

: 03 paź 2020, 20:29
autor: dywan
Moje dzieci jeździły do domu kochanki męża,serce mi krwawiło.W sądzie podkreślalam,ze nie utrudniam kontaktow męzowi, ale ze nie jest zgodne z moją wolą,zeby tam jezdzily.Po jakims czasie dzieci same przestały chciec tam jezdzic.Spotykały się z mężem na spacerach,placach zabaw.

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

: 03 paź 2020, 20:41
autor: Ruta
renta11 pisze: 03 paź 2020, 7:07
Tutaj zgoda i bardzo dojrzałe, idealne podejście. Ale większość ludzi jest niedojrzałych i ma inne podejście. Grzeszy i popełnia błędy.

Fakt odejścia świadczy o tym, że człowiek jest niedojrzały i grzeszny. Nie pochwalam tego, a nawet potępiam. Ale fakt jest faktem, coraz częściej tak się zdarza. Natomiast zachowanie w trakcie kryzysu, a potem porzucenia świadczy o tym, jakim ktoś jest człowiekiem. Bo można skrzywdzić mniej, a można bardziej. I to niezależnie od tego, czy dzieci są małe, czy duże. Można zostawić po sobie gorsze, albo lepsze wspomnienia. Można spróbować podłożyć poduszkę, a można popchnąć, skopać i przejść po trupie. Dla mnie to jednak czyni różnicę.

To trudne i radykalne podejście. Ale może masz rację, że nie ma złych małżeństw, są tylko małżonkowie nie wypełniający swojej przysięgi. To podejście czarno-białe, a w życiu są raczej głównie szarości.
Kiedyś wierzyłam w te szarości. I że wizja czarne-białe jest taka naiwna, dziecinna, albo zbyt... radykalna. Teraz widzę wiele różnych kolorów. Uczę się patrzeć ze współczuciem na osoby, które postępują źle. Jednak zło jest złem, a dobro dobrem. Widząc człowieka, jego błędy, pogubienie mogę mu współczuć, ale nie potrafię usprawiedliwiać jego postępowania.

Co do grzeszności ludzi - no tak wszyscy jesteśmy grzeszni. Ale to nie jest powód, by mówić, no słabi są ludzie, w monogamii trudno wytrwać, no bez przesady, są różne sytuacje, trzeba zrozumieć, nie oceniać, szanować za kulturalny sposób rozstania... Czym innym jest ocena człowieka (to nie nasza działka), czym innym ocena czynu. Usprawiedliwając rozwody, przyczyniamy się do kolejnych rozwodów. Warto mówić prawdę: że są one złem, wyrazem niedojrzałości, że ranią, że są traumą dla dzieci, dla małżonków, dla ich otoczenia. Że rozwód nie jest wyrazem odpowiedzialności, ani dobrym rozwiązaniem. Znam trochę rozwodników, ich dzieci - w dłuższej perspektywie czasu wcale sobie nie poprawili, nawet gdy z początku twierdzili, że mają raj. I bardzo poranili dzieci. Szczęsliwe kolejne związki i opowieści i kulturalnych rozwodach, to raczej produkt mediów, telewizji śniadaniowych i kanapowych psychologów.

Nie sądzę, aby "podkładanie poduszki" małżonkowi którego się porzuca w jakikolwiek sposób pomniejszało ból, czy zmniejszało winę. To raczej stosowanie przemocy w takich okolicznościach nasila ból i powiększa winę. Nie da się dać żonie czy męzowi cukierka na pociechę, ale można mu jeszcze dołożyć, kłamstwem, manipulacją, przemocą.

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

: 05 paź 2020, 12:12
autor: vertigo
Ruta pisze: 02 paź 2020, 22:35
vertigo pisze: 02 paź 2020, 13:16 Zgadzam się w 100% z Paprotką. Uważam, że w niektórych przypadkach decyzje o odejściu po wieloletnim (20+) małżeństwie są
dobrze przemyślane i nie są kierowane rozgrzanymi emocjami i słynnymi "motylkami". Jeśli przez lata nie została zbudowana
bliska relacja, wzajemne dobre poznanie się, szeroko rozumiana intymna więź, przyjaźń, a dzieci są dorosłe (i jeszcze czasem
współmałżonek okazuje się osobą uzależnioną), to bilans małżeństwa wychodzi bardzo niekorzystnie. Być może takie małżeństwa w
ogóle nie powinny zostać zawarte, ale to osobny temat motywów do wejścia w małżeństwo..
Piszesz też o małżeństwach, które "nie powinny być zawarte". To laickie podejście do sakramentu, które neguje jego
rzeczywistość, której świeckie podejście nie jest w stanie objąć. To budzi mój sprzeciw. Ja widzę sprawę czarno biało - albo
jest małżenstwo, albo go nie ma (bo nie zostało ważnie zawarte). Jeśli zostało ważnie zawarte, no to jest. I być powinno. Nie
ma złych małżeństw, są tylko małżonkowie nie wypełniający swojej przysięgi.
Dlaczego laickie? Decyzja o zawarciu małżeństwa sakramentalnego wymaga rozeznania, uważam, że o wiele poważniejszego, niż
"świeckiego". Po to Kościół podaje kryteria, które z góry wykluczają jego zawarcie. Do tej pory skupiały się one głównie na
wadach ze strony formalnej, mniej na stronie osobowościowej narzeczonych, ich motywów do zawarcia sakramentu. Nie raz
czytałem czy słyszałem wypowiedzi księży, że sakrament jest udzielany zbyt łatwo. Nie miejsce tu na głębsze analizy, ale uważam, że tu właśnie "jest pies pogrzebany". Praktyka była taka, że mało która para nie dostawała zgody. A przecież każdy musiał mieć jakieś swoje powody i motywy do decyzji o małżeństwie, tylko czy wszystkie zgodne z duchem sakramentu? I dlatego mimo Twojego sprzeciwu uważam, że są małżeństwa, które nie powinny być zawarte. Z błędnej praktyki. Są sakramentalne, ale z litery.

Kościół też to zauważył i wprowadza zmiany. W Polsce od 1 czerwca tego roku wszedł w życie Dekret ogólny Konferencji
Episkopatu Polski o przeprowadzaniu rozmów kanoniczno-duszpasterskich z narzeczonymi przed zawarciem małżeństwa kanonicznego w nowym protokołem przedślubnym, zaczynającym się od złożenia przysięgi przez narzeczonych, że będą mówić prawdę na zadane pytania i który obejmuje także pytania odnośnie aktu woli zawarcia małżeństwa. Jeśli mnie pamięć nie myli, to był także pomysł na wydłużenie kursów przedmałżeńskich oraz okresu przygotowań do małżeństwa.

Na koniec dodam, że kto czytał świetną książkę "Integracja emocjonalna - jak uwierzyć, że jesteś kochany i potrafisz kochać"
Anny A. Terruwei Conrada W. Baarsa, to dowie się, że Kościoł Katolicki w Holandii uznał niedojrzałość emocjonalną za
przeszkodę do zawarcia małżeństwa. Autorzy dodają od siebie znamienne zdanie: "Należałoby się zastanowić, czy wyrażenie zgody
na zawarcie małżeństwa przez osobę cierpiącą na zespół niezaspokojenia emocjonalnego może być uważane za akt w pełni świadomy i odpowiedzialny".

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

: 05 paź 2020, 13:58
autor: Ruta
vertigo pisze: 05 paź 2020, 12:12 Dlaczego laickie? Decyzja o zawarciu małżeństwa sakramentalnego wymaga rozeznania, uważam, że o wiele poważniejszego, niż
"świeckiego". Po to Kościół podaje kryteria, które z góry wykluczają jego zawarcie. Do tej pory skupiały się one głównie na
wadach ze strony formalnej, mniej na stronie osobowościowej narzeczonych, ich motywów do zawarcia sakramentu. (...)
I dlatego mimo Twojego sprzeciwu uważam, że są małżeństwa, które nie powinny być zawarte. Z błędnej praktyki. Są sakramentalne, ale z litery.
(...)
Na koniec dodam, że kto czytał świetną książkę "Integracja emocjonalna - jak uwierzyć, że jesteś kochany i potrafisz kochać"
Anny A. Terruwei Conrada W. Baarsa, to dowie się, że Kościoł Katolicki w Holandii uznał niedojrzałość emocjonalną za
przeszkodę do zawarcia małżeństwa. Autorzy dodają od siebie znamienne zdanie: "Należałoby się zastanowić, czy wyrażenie zgody
na zawarcie małżeństwa przez osobę cierpiącą na zespół niezaspokojenia emocjonalnego może być uważane za akt w pełni świadomy i odpowiedzialny".
Laickie dlatego, że sakrament, to sakrament. Jeśli z litery małżeństwo sakramentalne jest ważne, staraniem małżonków i współpracą z Łaską można w każdej chwili ten sakrament wypełnić...albo takich starań zaniechać i zaprzestać wypełniania. Mówiąc, że jakieś ważne małżeństwo nie powinno zostać zawarte, mimo ważności sakramentu, godzimy jakoś w moim odczuciu w wiarę w moc sakramentu, możliwość Łaski, i wszelkie dobro jakie ze sobą niesie sakrament. To laickie.

Niedojrzałość emocjonalna w chwili zawierania małżeństwa jest przeszkodą nie tylko w Holandii. Dobrze, że Kościół dostrzega współczesny problem niedojrzalosci i reaguje na niego - skupiając się na starannym przygotowaniu małżonków. Pomoże to także w tym, aby niedojrzalosc nie stała się furtką do uniewazniania małżeństw, co mogłoby dać wrażenie przyzwolenia na "rozwody".

Swoją drogą, dojrzewamy przez całe życie. Małżeństwo to jedna z dróg do dojrzałości. Myślę więc że nie chodzi o niedojrzałosc jako taką, ale o taką jej formę czy nasilenie, ktora uniemożliwiaja świadome przystąpienie do sakramentu, czy właściwe rozeznanie czym jest podejmowane zobowiązanie.
Podoba mi się także podejście księdza Dziewieckiego, który napisał, że nawet gdy zachodzą przesłanki nieważności sakramentu małżeństwa, można wybrać drogę jego odnowy lub nawet zawarcia go w sposób ważny.