Idealne małżeństwo - i nadszedł ten dzień...

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

SkonczonyNiepokorny
Posty: 16
Rejestracja: 13 maja 2020, 8:28
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Idealne małżeństwo - i nadszedł ten dzień...

Post autor: SkonczonyNiepokorny »

Cześć,

Jak większość osób tutaj jestem w ciężkiej sytuacji małżeńskiej. Żona po 8 latach małżeństwa i przy dwójce dzieci powiedziała - kończymy to bo jesteś taki taki i taki. Z wielkiego pana stałem się w ułamku sekundy małym okruchem...

Jedną z pierwszych rzeczy jakie przyszły mi do głowy w nieprzespaną noc po tej informacji było pójście do spowiedzi... W sumie nie wiem czemu nigdy nie czułem jakoś specjalnie takiej potrzeby, zawsze to była sytuacja - miałem być chrzestnym, świadkiem lub porostu święta były...

Ale do rzeczy... Byliśmy wydawało mi się zgodnym małżeństwem. Zresztą wszyscy znajomi i rodzina postrzegali ans jako wzór małżeństwa. Praktycznie nie kłóciliśmy się - może ostatnio trochę ale na pewno nie tak aby leciały talerze lub szklanki. Po ślubie zamieszkaliśmy z moimi rodzicami i to był błąd. Żona nie czuła się tutaj u siebie i czuła się tłamszona. Z domów wynieśliśmy inne nauczanie. Żona była nauczona aby zacisnąć zęby i co by nie było siedzieć cicho i robić swoje a ja byłem nauczony otwarcie rozmawiać o problemach. Przez tą "uległość"zony w dyskusjach szybko stałem się "panem wiedzącym najlepiej". Zawsze musiało być na moje a żona potulnie brała winę na siebie.

Nie zarabiałem źle - w sumie nawet bardzo dobrze. Ale otaczający mnie swiat wywarł presje że muszę mieć jeszcze więcej i to najlepiej teraz. Cały czas mówiłem, że musimy oszczędzać i nie wiadomo gdzie nam uciekają pieniądze. Żona przez to przestała kupować sobie nowe rzeczy. Ja nie broniłem jej tego, wprost przeciwnie nawet czasami namawiałem aby kupiła sobie to lub tamto. dawałem jej na to pieniądze, zresztą konto do pewnego czasu i tak było wspólne. Kiedy dzieci podrosły zacząłem motywować żonę aby poszła do pracy, wyszła z domu, poszła do ludzi. Nie mogła znaleźć nic więc otworzyłem dla niej firmę gastronomiczną. zainwestowaliśmy pieniądze jednak brak mi było zaangażowania żony w jej rozwój. W międzyczasie, żona znalazła pracę, wyszła do ludzi a mnie ciągle bolało, że zainwestowaliśmy pieniądze w firmę a Ona nie poświęca się jej należycie. i tak powoli przez długi czas zbierała się aby mi to powiedzieć i zakończyć małżeństwo.

Dodać oczywiście należy jeszcze moją zazdrość, może nie chorą ale kilka razy przyczepiłem się niepotrzebnie i zrobiłem z igły widły. Przez to każde moje niewinne pytanie - "a kto to?" zostawało odbierane jako zazdrość. Poza tym byłem czarnowidzem, wszystko czego nie wiedziałem widziałem odrazu najgorszy scenariusz - robiłem sobie w głowie jazdy.

Żona twierdzi, że dawała mi sygnały jednak prze większość czasu uśmiechała się, była szczęśliwa. Nie miałem bladego pojęcia że ją krzywdzę. Z tego powodu twierdzi, że dała mi dostatecznie dużo szans i, że nie ma już czego ratować więc wszelka terapia nie wchodzi w grę. Tylko rozwód i poukładanie sobie życia na nowo.

Zmieniam się - chodzę to psychoterapeuty i Ona to widzi jednak nie może uwierzyć w to, że to będzie trwałe. Twierdzi, że uczucie wygasło i nic się nie da z tym zrobić bo najzwyczajniej w świecie się mnie boi i nie może mi zaufać.

Odnowiła kontakty z kolegami, spotyka się z nimi jak sama twierdzi - koleżeńsko. Najgorsze jest to, że jej wierzę. Odbudowa relacji z Bogiem pozwoliła mi zmienić również moją miłość do niej. W pełni jej zaufałem, nie robie sobie jazd i chcę ją wspierać w jej decyzjach a nie dokonywać wyborów za nią. Jednak teraz kiedy mieszkam już poza domem mam w sobie olbrzymi żal do niej za to co zrobiła. Brakuje mi drugiej osoby tak po prostu. Oczywiście kiedy są ze mną dzieci to jest ok ale kiedy zostaje sam... czasami tracę nadzieję... przychodzą wtedy myśli aby może zacząć wszytko też od nowa... Walczy z tym ile mam sił - modlitwą, rozwojem osobistym i duchowym jednak najzwyczajniej w świecie jest mi ciężko. Wszyscy znajomi są zdania, że jak skończone to skończone. I doradzają ułożenie sobie życia na nowo. Boje się, że kiedyś zabraknie mi wiary... Dlatego zdecydowałem się dołączyć do Was. Liczę na wsparcie, rady, świadectwa.

Pozdrawiam.
Al la
Posty: 2671
Rejestracja: 07 lut 2017, 23:36
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Idealne małżeństwo - i nadszedł ten dzień...

Post autor: Al la »

Witaj, SkonczonyNiepokorny na naszym forum.
Na początku chcę Ci powiedzieć, że opinie Twoich znajomych to ich zdanie, nie Twoje.
Słuchaj swojego serca, pamiętaj o tym, co razem stworzyliście.
Jesteś mężem i ojcem i nic tego faktu nie zmieni.
Chodzisz na psychoterapię, bardzo dobrze, masz okazję stanąć w prawdzie i zobaczyć przede wszystkim swoje błędy, nie żony.
Nauczyć się mówić o uczuciach i potrzebach, tej przestrzeni Wam zabrakło w małżeństwie, tak sądzę.
Nic się nie kończy, zmieniasz się, wyciągasz wnioski z przeszłości.
Proszę, zajrzyj na naszą stronę wspólnotową http://sychar.org/pomoc/, na pewno znajdziesz tam coś dla siebie.
Proponuję wysłuchanie konferencji z naszych rekolekcji http://www.rekolekcje.sychar.org/
Pozdrawiam i życzę, abyś znalazł wsparcie od naszych forumowiczów.
Ty umiesz to, czego ja nie umiem. Ja mogę zrobić to, czego ty nie potrafisz - Razem możemy uczynić coś pięknego dla Boga.
Matka Teresa
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Idealne małżeństwo - i nadszedł ten dzień...

Post autor: Caliope »

Witaj, uderzyło mnie podobieństwo mojego męża do Ciebie. Tylko to on chce odejść nie ja, pan i władca chce rozdawać karty. Potrzeba dużo pracy i nie odpuszczać by zamknąć swoje granice i uzmysłowić drugiej osobie że nie powinna mieć władzy, bo nie o to chodzi w małżeństwie, by dać wolność wyboru, podejmowania swoich decyzji. Ile wysiłku kosztuje powiedzenie że coś się nie podoba, że nie chcę być tak traktowana. Ja mam siłę, by przebijać się przez mur, twoja żona odpuściła.
tata999
Posty: 1172
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Idealne małżeństwo - i nadszedł ten dzień...

Post autor: tata999 »

Myślę, że znajomi źle nie radzą. Ułóż sobie życie na nowo, ale na swój sposób. Nie musi to oznaczać szukania partnerki. Chodzi o to, że świat się zmienia, okoliczność, potrzeby itd. Wszystko wymaga ułożenia na nowo co jakiś czas. W dłuższej perspektywie nic nie pozostaje takie samo, więc nie bój się zmian. Spróbuj być silny w adaptowaniu się. Jeśli chcesz spróbuj stworzyć "nowe" małżeństwo ze swoją żoną. Ona powiedziała, że kończy, a Ty możesz powiedzieć, że rozpoczynasz. Oczywiście, małżeństwo sakramentalne nie ustaje do śmierci, a Twoja żona i ja tutaj używam tego terminu w innym znaczeniu, mianowicie "stylu życia".
SkonczonyNiepokorny
Posty: 16
Rejestracja: 13 maja 2020, 8:28
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Idealne małżeństwo - i nadszedł ten dzień...

Post autor: SkonczonyNiepokorny »

@Caliope - Ja byłem tak pewny siebie, iż sądziłem, że decyzja o rozwodzie będzie tylko moją decyzją. Nawet momentami straszyłem taką perspektywą w przyszłości żonę aby ją dodatkowo "zmotywować". Teraz widzę jak głupi byłem. W ciągu wypowiedzenia jednego zdania stałem się okruchem błagającym o litość. Żona co prawda dała mi miesiąc szansy ale po tygodniu zdecydowała, że zbyt dużo nerwów ją to kosztowało - podjęcie decyzji, i że nie ma już szans. Gdybym tylko to zauważył wcześniej... Z drugiej strony Ona też teraz zmieniła się o 180 stopni - nie jest to już ta sama osoba co przez te wszystkie lata które się znaliśmy (13 lat ).
Na chwilę obecną tak naprawdę jej nie znam...
Dużo pomaga mi psycholog i wiara którą stopniowo krok po kroczku odbudowuje.
Jestem teraz bardzo surowy wobec siebie, przyjąłem większość winy za sytuację na siebie. Zabija to we mnie moje poczucie humoru i radość z życia której było kiedyś we mnie pełno.
Otaczający świat też nie pomaga - sam mam pewne wartości których się chcę trzymać. Dodatkowo znajomi jej podpowiadają, że moja zmiana jest tylko chwilowa i że to wróci. Jak głupi musiałbym być aby nie wyciągnąć z tego co się dzieje teraz nauki na przyszłość.

@tata999 - rozwiń proszę temat "nowego" małżeństwa z żoną. Zainteresowało mnie Twoje podejście do tej kwestii. Żona wprost powiedziała, że nie zamierza być sama i, że sobie kogoś znajdzie. Ciężko mi będzie się w tym odnaleźć. Mam udawać, że wszystko jest ok mimo, że będzie miała już innego ? Nie do końca rozumiem tą koncepcje.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Idealne małżeństwo - i nadszedł ten dzień...

Post autor: Caliope »

Ważne że Ty to widzisz, ja muszę sama sobie z tym radzić już 5 miesiąc. Ja od razu poszłam na terapię, by odzyskać pewność siebie i stanąć na równi z mężem. Ja sama wyzwoliłam go z kontroli nade mną jak byłam w depresji, postawiłam stanowcze granice. Jestem teraz wolna w małżeństwie i teraz mogę pokierować swoją drogą z pomocą Boga.
Longines
Posty: 67
Rejestracja: 03 sty 2020, 11:01
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Idealne małżeństwo - i nadszedł ten dzień...

Post autor: Longines »

-->Teraz widzę jak głupi byłem. W ciągu wypowiedzenia jednego zdania stałem się okruchem błagającym o litość. Żona co prawda dała mi miesiąc szansy ale po tygodniu zdecydowała, że zbyt dużo nerwów ją to kosztowało - podjęcie decyzji, i że nie ma już szans.

Zastanów się głeboko: jeśli jest coś ważnego co ma być na stałe i być filarem życia i to coś się sypie, Ty stwierdzasz że to ważne jednak i warto o to powalczyć i dać temu szansę, ale po tygodniu zmieniasz zdanie, to rodzą się pytania:
Czy naprawdę było to dla Ciebie ważne?
Czy naprawdę szczerze chciałeś/aś dać temu szansę?
A jeśli na oba pytania odpowiedź jest "nie", to kogo oszukujesz bardziej? Otoczenie czy siebie?



---->Gdybym tylko to zauważył wcześniej... Z drugiej strony Ona też teraz zmieniła się o 180 stopni - nie jest to już ta sama osoba co przez te wszystkie lata które się znaliśmy (13 lat ).
Na chwilę obecną tak naprawdę jej nie znam...
Dużo pomaga mi psycholog i wiara którą stopniowo krok po kroczku odbudowuje.
Jestem teraz bardzo surowy wobec siebie, przyjąłem większość winy za sytuację na siebie.

Robisz dokładnie to samo co 99% facetów w analogicznej sytuacji. Dowalasz sobie, bierzesz wszytsko na siebie, rozpamiętujesz, że nie byłeś ideałem i się nie domyślaleś co żona chciała. Żaden facet ske nie domyśla i nikt idealny nie jest.

Szantaże emocjonalne jakie stosowałeś to bardzo brzydkie zagranie, ale wbijanie się w poczucie winy to najgorsze co możesz sobie zrobić w tej chwili. Nikomu nic to nie przyniesie. Ani Twojej żonie, ani dzieciom ani Tobie.
A.zelia
Posty: 214
Rejestracja: 14 gru 2018, 13:04
Płeć: Kobieta

Re: Idealne małżeństwo - i nadszedł ten dzień...

Post autor: A.zelia »

żona potulnie brała winę na siebie.
uległość
plus motywowanie (do pracy czy czegoś jeszcze?) i grożenie rozwodem (też przy okazji pracy czy czegoś innego?)

Jesteś pewien, że faktycznie wcześniej nie kłóciliście się/byliście tacy zgodni?
A.zelia
Posty: 214
Rejestracja: 14 gru 2018, 13:04
Płeć: Kobieta

Re: Idealne małżeństwo - i nadszedł ten dzień...

Post autor: A.zelia »

Konto do pewnego momentu wspólne-w jakich okolicznościach przestało być?
Ukasz

Re: Idealne małżeństwo - i nadszedł ten dzień...

Post autor: Ukasz »

SkonczonyNiepokorny pisze: 13 maja 2020, 22:15 teraz kiedy mieszkam już poza domem
Jak to się stało i czy jest do odwrócenia?
SkonczonyNiepokorny pisze: 14 maja 2020, 16:20 Żona co prawda dała mi miesiąc szansy ale po tygodniu zdecydowała, że zbyt dużo nerwów ją to kosztowało - podjęcie decyzji, i że nie ma już szans.
A kiedy to było? Piszesz tak, jakby sprawa była bardzo świeża.
SkonczonyNiepokorny pisze: 14 maja 2020, 16:20 Żona wprost powiedziała, że nie zamierza być sama i, że sobie kogoś znajdzie.
Tak gwałtowny zwrot może wskazywać, że już sobie znalazła, i że potrzebowała Twojej wyprowadzki, żeby mieć większą swobodę na romans. Jeżeli dąży do rozwodu, to wyjście na jaw zdrady byłoby dla niej niekorzystne procesowo, trudniej byłoby jej udowodnić Twoją winę rozpadu związku.
Oczywiście najważniejsza jest dla Ciebie teraz praca nad sobą. Lepiej jednak nie tracić z oczu także okoliczności zewnętrznych i zadbać o to, żeby one w miarę możliwości pracowały na korzyść Waszego małżeństwa, a nie odwrotnie.
Longines
Posty: 67
Rejestracja: 03 sty 2020, 11:01
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Idealne małżeństwo - i nadszedł ten dzień...

Post autor: Longines »

A.zelia pisze: 15 maja 2020, 8:57 Konto do pewnego momentu wspólne-w jakich okolicznościach przestało być?
To ma jakieś znaczenie?
Wspólne konto to bardzo zły pomysł tak czy inaczej.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Idealne małżeństwo - i nadszedł ten dzień...

Post autor: Nirwanna »

Longines pisze: 15 maja 2020, 10:11 Wspólne konto to bardzo zły pomysł tak czy inaczej.
Dlaczego?
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
A.zelia
Posty: 214
Rejestracja: 14 gru 2018, 13:04
Płeć: Kobieta

Re: Idealne małżeństwo - i nadszedł ten dzień...

Post autor: A.zelia »

Longines pisze: 15 maja 2020, 10:11
A.zelia pisze: 15 maja 2020, 8:57 Konto do pewnego momentu wspólne-w jakich okolicznościach przestało być?
To ma jakieś znaczenie?
Wspólne konto to bardzo zły pomysł tak czy inaczej.
Owszem i to niemałe.
Czym innym jest sytuacja jak jest taki układ przy pełnej akceptacji małżonków, a zupełnie czym innym jak jedno taki układ narzuca wbrew woli drugiego, tym bardziej, że z postu wynika, że był czas gdy żona autora nie pracowała zawodowo, a on do zarabiania motywował. Kolejna sprawa. W jaki sposób? Pytam bo w poście widzę kilka niepokojących rzeczy - od powtarzania o oszczędnościach, poprzez zaprzestanie kupowania rzeczy dla siebie oprzez żonę mimo zachęt (to było potem wypominane?) do tego, że ona się go boi.

Czy rezygnacja z tego by konto było wspólne było powiązane z motywowaniem do pracy? Czy przestało być jak żona pracowała i zarabiała czy jak nie pracowała i nie miała swojego dochodu?
Ewuryca

Re: Idealne małżeństwo - i nadszedł ten dzień...

Post autor: Ewuryca »

Nirwanna pisze: 15 maja 2020, 10:48
Longines pisze: 15 maja 2020, 10:11 Wspólne konto to bardzo zły pomysł tak czy inaczej.
Dlaczego?
Tez jestem ciekawa dlaczego. Jak dla mnie wspólne konto w małżeństwie jest ważne bo tworzy właśnie wspólnotę domową i nie ważne czy to kobieta czy mężczyzna zarabia więcej. A osobne konta kojarzą mi się z chęcią kontroli drugiego małżonka zwłaszcza jeśli jest w gorszej sytuacji finansowej... ale chętnie poznam inną opinie.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Idealne małżeństwo - i nadszedł ten dzień...

Post autor: Caliope »

Ja mam konto swoje i wspólne. Przy wspólnym koncie małżonek w kryzysie potrafi manipulować tym niezarabiającym. Usłyszałam już wcześniej że mąż odetnie mnie od kasy jak nie zgodzę się na rozwód, też zawsze słyszałam że ciągle jest mało pieniędzy i wolałam kupić coś dziecku niż sobie.
ODPOWIEDZ