Niechęć do żony

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Niechęć do żony

Post autor: marylka »

Cos jest dziwnego w Twoim pisaniu Viko.
Najpierw piszez, że to żona inicjuje zbliżenia a Ty sie musisz "przymuszać" - bo nie jest atrakcyjna dla Ciebie, a teraz piszesz
Viko pisze: 30 maja 2020, 0:30 zona już mnie nie kocha skoro nie chce już zabiegać o moje względy.
W ogole - wedlug mnie cos mieszasz
Najpierw piszesz
Viko pisze: 27 maja 2020, 19:42 Od wczoraj jest znow na diecie gdyz była
u mamy która ma wagę i powiedziała mi tylko ze znow w czasie epidemi przytyla 9 kg. O nic więcej nie dopytywalem
Przyznam że głównie sama jej próba podjecia walki mi wystarcza bym inaczej patrzył na jej kobiecość. A tego głównie mi brakuje.
Widze pewna niekonsekwencje w Twoim pisaniu.
Jeżeli wystarcza Ci samo podjecie wysilku żony - to sam piszesz, źe wysilek podjeła
Wiec w sumie nawet jesli postrzegasz " zabieganie o Twoje wzgledy" - jako podjecie wysiłku z nadmiarem kg - to żona wlaśnie go podjeła
Wiec nie powinienes byc przybity tylko usatysfakcjonowany że żona sie wzieła za siebie
Dlatego ja uparcie twierdze źe przyczyna nie jest w rozmiarze.
Troche pokazales nam siebie i to, o czym piszesz
- o swoich slabosciach - to nie ma nic wspolnego z żona.
Na marginesie - ja takim uspakajaczem nie jestem jak moi przedmowcy - że wszystko z Toba w porzadku i taka natura i wzroku przecież nie straciles po ślubie i wrecz nie masz innego wyjscia jak sobie nie popatrzec. Zawsze masz minimum 2 wyjscia - z każdej sytuacji. Pismo Św. jasno mowi - jesli Twoje oko jest powodem grzechu - to je wyłup"
Ja wiem że zaraz rozgrzeja sie klawiaruty jaka to ja radykalna jestem. Ale - to nie ja.. To sam Chrystus tak powiedział.
Viko pisze: 30 maja 2020, 0:30 Za późno zorientowałem się w swoim egoizmie i mam com zasial
Jesli piszesz o takim nawyku patrzenia i porownywania do żony - to nie patrz na inne! To nieprawda że poza przechodzaca ładna kobieta już nic nie ma w przyrodzie.
Takie patrzenie budzi w Tobie frustracje i poczucie smutku.
Po prostu nie patrz.
Może popatrz na dziecko, na przejeżdzźajacy samochod itp
Tak jak nauczyles sie wylapywac piekne panie z tlumu tak możesz sie tego oduczyć.
Na marginesie - żona też nie stracila wzroku po slubie i widzi jak wyciagasz szyje w kierunku innych. Na pewno jest to przyczyna wielu jej przykrosci
Fajne jest to Viko, że zorientowałes sie, że cos tu nie pasi w Twoim zwiazku.
Masz szanse w pore naprawic i poukladac na nowo relcje.
Pozdrawiam
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Niechęć do żony

Post autor: Nirwanna »

Longines pisze: 30 maja 2020, 9:09

Przyszedłeś na forum jako facet, który żone kocha i tęskni za lepszymi czasami i dba o rodzinę, ale ma problem z atrakcyjnością żony. Zgadza się?
Teraz chcesz zmieniać swoje myślenie i dopasować się do wymyślonego ideału faceta, który nie zauwaza innych kobiet i nie ma dla niego znaczenia wygląd żony.
Takich ideałów nie ma. Nie istnieją i o wiele łatwiej byłoby żonie wziać się za siebie i doprowadzić swoje ciało do zdrowej normy (bmi) niż Tobie przeprogramować naturalne odruchy, popęd i instynkty.
Chrześcijaństwo pokazuje, że "przeprogramować naturalne odruchy, popęd i instynkty" nie da się i nie warto. Natomiast warto na tę biologię nałożyć nakładkę duchowości. Do tego zaprasza Jezus Chrystus. Do tego zaprasza wspólnota, pokazująca jak się przechodzi kryzysu po Bożemu, a nie tylko po biologicznemu. Możesz zbagatelizować tę sferę. Prędzej czy później skończy ścianą i frustracją.
Ja tę frustrację u Ciebie słyszę, pokłady jej całe. Ale ok, wybór jest Twój.

Bardzo bym też unikała oceny, na podstawie li tylko wpisów w internecie, że żonie coś tam łatwiej niż mężowi. Nie wiesz tego, nikt tego nie wie. Zajadanie to bardzo łatwe wytłumaczenie, które może być tylko czubkiem góry lodowej.
Możliwe że dopóki żona nie podejmie solidnej próby diagnozy swojej nadwagi (endokrynolog, dietetyk kliniczny, psychoterapeuta), to nie tylko nie będzie jej łatwiej, ale będzie to dla niej abstrakcją.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Ukasz

Re: Niechęć do żony

Post autor: Ukasz »

Wiele lat temu czytałem takie opowiadanie fantastyczne - nie pamiętam już autora ani tytułu - o świecie, w którym są jedynie kobiety zaprogramowane przez mężczyzn. Każdy ma taką żoną, jaką sam sobie wymyślił, wymarzył, z takim wyglądem i charakterem. Przybysz z zewnątrz dziwi się, że każda z tych wyśnionych żona ma jakąś wadę (np. ta opisywana w tym miejscu lekko kulała) i pyta, dlaczego, jak to się stało, po co programują żony niedoskonałe? I słyszy odpowiedź: żeby można je było kochać.
Z tego, co opisujesz, Twoja żona odpowiada Ci niemal we wszystkim, cenisz jej charakter, dobrze się dogadujecie, ale... Jest jeden taki punkt, który sprawia trud. A może on jest właśnie po to, żeby można ją było pokochać? W tej jej ułomności? Pokochać ukochanego grubaska? Nie uciekać przed tym, nie unikać myślenia o tym, nie wmawiać sobie, że tego nie ma - tylko właśnie to pokochać? Tak szczerze, żeby kiedyś można to było powiedzieć żonie i żeby ona uwierzyła?
Jak kiedyś schudnie, to na pewno dostrzeżesz inny trud w jej pokochaniu, i on też będzie Ci potrzebny.
krople rosy

Re: Niechęć do żony

Post autor: krople rosy »

Viko ja Cię namawiam do patrzenia na inne kobiety z podziwem i jako na dzieło Bożego stworzenia. To jest własnie czyste spojrzenie . ,,Wydłubywanie oczu'' nic nie da , no, chyba, ze się postrzega mężczyznę jak bezwolnego samca poddanego instynktom.
Lepiej oczyszczać swego ducha odnosząc to, co widzimy do Boga niż uciekać w popłochu wzrokiem. Ja , idąc obok mojego męża nie czuję nigdzie zagrożenia gdyż po pierwsze wiem, kim jestem dla niego a po drugie widzę wartość naszej relacji. Ufam mu i się o nas nie boję.
W relacji między kobietą i mężczyzna zawsze będzie wpleciony pewien element erotyzmu ale jest to sfera do pracy nad sobą.
Każdy jest do niej zobowiązany. To jest wysiłek na miarę człowieka własnie.
Longines pisze: 30 maja 2020, 9:09 Co masz na myśli pisząc o egoizmie i zasianiu czegoś? Rozwiń myśl.
Też nie zrozumiałam.
Longines
Posty: 67
Rejestracja: 03 sty 2020, 11:01
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Niechęć do żony

Post autor: Longines »

Nirwanna pisze: 30 maja 2020, 9:33
Longines pisze: 30 maja 2020, 9:09

Przyszedłeś na forum jako facet, który żone kocha i tęskni za lepszymi czasami i dba o rodzinę, ale ma problem z atrakcyjnością żony. Zgadza się?
Teraz chcesz zmieniać swoje myślenie i dopasować się do wymyślonego ideału faceta, który nie zauwaza innych kobiet i nie ma dla niego znaczenia wygląd żony.
Takich ideałów nie ma. Nie istnieją i o wiele łatwiej byłoby żonie wziać się za siebie i doprowadzić swoje ciało do zdrowej normy (bmi) niż Tobie przeprogramować naturalne odruchy, popęd i instynkty.
Chrześcijaństwo pokazuje, że "przeprogramować naturalne odruchy, popęd i instynkty" nie da się i nie warto. Natomiast warto na tę biologię nałożyć nakładkę duchowości. Do tego zaprasza Jezus Chrystus. Do tego zaprasza wspólnota, pokazująca jak się przechodzi kryzysu po Bożemu, a nie tylko po biologicznemu. Możesz zbagatelizować tę sferę. Prędzej czy później skończy ścianą i frustracją.
Ja tę frustrację u Ciebie słyszę, pokłady jej całe. Ale ok, wybór jest Twój.

Bardzo bym też unikała oceny, na podstawie li tylko wpisów w internecie, że żonie coś tam łatwiej niż mężowi. Nie wiesz tego, nikt tego nie wie. Zajadanie to bardzo łatwe wytłumaczenie, które może być tylko czubkiem góry lodowej.
Możliwe że dopóki żona nie podejmie solidnej próby diagnozy swojej nadwagi (endokrynolog, dietetyk kliniczny, psychoterapeuta), to nie tylko nie będzie jej łatwiej, ale będzie to dla niej abstrakcją.
Źle mnie zrozumiałaś. Nigdzie nie twierdziłem, że łatwo jest nadwagę zrzucić. Sam kiedyś miałem nadwagę i wiem ile trzeba zmienić i jak trudny jest początek, rezygnacja z niezdrowych nawyków i wypracowanie nowych.
To jest trudne. Ale i tak łatwiejsze niż oszukanie natury. Tak jak piszesz: można mieć pociąg do pięknych kobiet, mieć tego świadomość i panować nad tym. Ale to o czym pisze Viko i ideał jaki ma w głowie jest odrealniony. I łatwiej będzie żonie schudnąć niż jemu osiągnąć ten cel.

I nie twierdzę, że problem leży tylko w dodatnim bilansie kalorycznym. Bo może być kwestia hormonalna, psychologiczna etc.
Ale jak szeroko by na problem nie patrzeć i jakkolwiek holistycznie: ostatecznie wniosek jest jeden: to jest jej życie, jej ciało i ona musi brać za to odpowiedzialność. Nikt tego za nią nie zrobi.
I nie mam na myśli diety i ćwiczeń, tylko całość. Jesli uważamy, że to sprawa hormonalna, to lekarz i badanie wyjaśnia sprawę błyskawicznie. Jeśli depresja to psycholog, psychoterapeuta- fachowcy od tego problemu. Mąż choćby najlepszy depresji nie wyleczy, od tego są specjaliści. Ale trzeba sie wziąć za swoje życie.

A życie i tak wystawi rachunek, bo nawet jeśli Viko stłumi swoje potrzeby, dopasuje się do sytuacji, to i tak nie załatwia sprawy: ona ma gorszy komfort życia ze świadomością swojej otyłości, jeszcze gorszy dyskomfort, że każdego dnia z tym przegrywa. A potem będą konsekwencje zdrowotne.

I na koniec. Moja osoba nie ma nic do tego. Ale mylisz się dopatrując się we mnie frustracji. Owszem, swojego czasu konfrontacja marzeń, wyobrażeń, ideałów i systemu wartości z rzeczywistością był dość druzgocący, ale już sporo wody upłynęło. Żyje, mam spokój.
O kryzysie też nie ma mowy w moim przypadku. Kryzys jest z definicji czasowy, naprawialny. W moim przypadku nie ma na to szans.
Longines
Posty: 67
Rejestracja: 03 sty 2020, 11:01
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Niechęć do żony

Post autor: Longines »

Ukasz pisze: 30 maja 2020, 9:49 Wiele lat temu czytałem takie opowiadanie fantastyczne - nie pamiętam już autora ani tytułu - o świecie, w którym są jedynie kobiety zaprogramowane przez mężczyzn. Każdy ma taką żoną, jaką sam sobie wymyślił, wymarzył, z takim wyglądem i charakterem. Przybysz z zewnątrz dziwi się, że każda z tych wyśnionych żona ma jakąś wadę (np. ta opisywana w tym miejscu lekko kulała) i pyta, dlaczego, jak to się stało, po co programują żony niedoskonałe? I słyszy odpowiedź: żeby można je było kochać.
Z tego, co opisujesz, Twoja żona odpowiada Ci niemal we wszystkim, cenisz jej charakter, dobrze się dogadujecie, ale... Jest jeden taki punkt, który sprawia trud. A może on jest właśnie po to, żeby można ją było pokochać? W tej jej ułomności? Pokochać ukochanego grubaska? Nie uciekać przed tym, nie unikać myślenia o tym, nie wmawiać sobie, że tego nie ma - tylko właśnie to pokochać? Tak szczerze, żeby kiedyś można to było powiedzieć żonie i żeby ona uwierzyła?
Jak kiedyś schudnie, to na pewno dostrzeżesz inny trud w jej pokochaniu, i on też będzie Ci potrzebny.
Przecież on pisze, że żone kocha.
To nie tutaj jest problem. On może nawet zaakceptować to co mu sie nie podoba i kochać nadal. To nie jest kwestia.
Problem polega na tym, że do pociagu fizycznego jak sama nazwa wskazuje potrzebna jest fizyczna atrakcyjność. Zdrowy, normalny mężczyzna nie wykrzesa z siebie podniecenia seksualnego przy kobiecie zaniedbanej i otyłej. To jest bardzo proste.
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Niechęć do żony

Post autor: lustro »

krople rosy pisze: 30 maja 2020, 10:02 Viko ja Cię namawiam do patrzenia na inne kobiety z podziwem i jako na dzieło Bożego stworzenia. To jest własnie czyste spojrzenie . ,,Wydłubywanie oczu'' nic nie da , no, chyba, ze się postrzega mężczyznę jak bezwolnego samca poddanego instynktom.
Lepiej oczyszczać swego ducha odnosząc to, co widzimy do Boga niż uciekać w popłochu wzrokiem.
Niedawno sluchalam "Projekt Judyta" Szustaka.
Slucha się dobrze, jak to Szustaka i...w pewnym miejscu Szustak mówi jak to widzi, a raczej rzucaja mu się w oczy, podkreslone czerwone usta, wyeksponowane piersi i inne kobiece wdzięki, bo jest facetem i nie stracil wzroku.
Ksiadz tez facet i postrzega takie rzeczy. Wazne, co dalej z tym zrobi.
I o tym mówi Viko.

Pomiędzy dostrzec a zgrzeszyc mysla, jest duuuzo miejsca.

Wiec popieram to, co napisala Krople rosy i proszę inne panie - wyluzujcie trochę.
Nieprzyjmowanie rzeczywistości do wiadomosci (w tym przyrodzonej natury mezczyzny) nie zmienia rzeczywistości i nie prowadzi w dobrym kierunku.

Viko, nie wydlubuj oczu, przydadza Ci sie jeszcze.

Jak to latwo jest wydłubywać cudze...

Mam nieodparte wrażenie, ze w tym watku szczegolnie dobrze widac różnice plci.
To zdecydowanie męski wątek.
Longines
Posty: 67
Rejestracja: 03 sty 2020, 11:01
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Niechęć do żony

Post autor: Longines »

Marylka, grubo przesadzasz w swojej interpretacji słów Chrystusa.
Idąc tym tokiem rozumowania powinniśmy się stać kalekami niezdolnymi do samodzielnego funkcjonowania, aby tylko nie mieć fizycznej możliwości popełnienia grzechu. Tak nie można. To jest przesada w drugą stronę.

Lustro- owszem, też zauważam ten problem. Tutaj jest problem typowo męski. Gdyby sytuacja była odwrotna (kobieta nie miała ochoty na seks z otyłym mężem) atmosfera i wydźwięk tej dyskusji byłby zupełnie inny. Nikt by tak nie potępiał i nie próbował wbijać w poczucie winy Ale nawet nie to jest największym problemem.
W dzisiejszych czasach zatracają się role społeczne, brakuje wzorców, a jak już są, to są kwestionowane. To jest niepopularne. Coraz mniej wagi przykłada się do tego co oznacza być mężczyzną- względem rodziny, względem kobiety, ale też względem samego siebie.
Zaniżana jest też rola ojca wzgledem syna, a już w ogóle o roli ojca w życiu dorastającej córki.

Ogólny problem dzisiejszych czasów jest taki, że męskość jako taka jest niemodna, mężczyznom brak wzorców. Męskość jest słabo rozumiana, słabo doceniana i co jest największą porażką: za definiowanie męskości, opisywania jaki mężczyzna być powinien, jakie są wzorce męskości etc. biorą się najczęściej ... Kobiety :)
Który facet nie słyszał "prawdziwy mężczyzna powinien..."?

Rzecz jasna i oczywista, że Panie nawet w dobrej wierze, w ten temat wkładają swoje wyobrażenia i oczekiwania.
To samo widzę w tym temacie. Panie kierują autora tematu w kierunku jaki uważają za słuszny bazując na swoich wyobrażeniach i idealizacjach, ale bez możliwości zrozumienia jego sytuacji i wczucia się w jego problem.
Ja sam rozumiem po części jego rozterki. Nie zmuszałem się nigdy do seksu z kobietą która byłaby dla mnie nieatrakcyjna fizycznie , ale żona wymuszała to na mnie szantażem emocjonalnym np w sytuacjach kiedy byłem skrajnie zmęczony, albo w kiepskim stanie ogólnym (stres, choroba etc). Jest to skrajnie niekomfortowa sytuacja i bardzo poniżające odczucie. Nikomu nie życzę.
Zwłaszcza, że do tego dochodzi poniżający strach przed możliwością nie sprawdzenia sie jako mężczyzna.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Niechęć do żony

Post autor: Nirwanna »

Longines pisze: 30 maja 2020, 15:29 Rzecz jasna i oczywista, że Panie nawet w dobrej wierze, w ten temat wkładają swoje wyobrażenia i oczekiwania.
To samo widzę w tym temacie. Panie kierują autora tematu w kierunku jaki uważają za słuszny bazując na swoich wyobrażeniach i idealizacjach, ale bez możliwości zrozumienia jego sytuacji i wczucia się w jego problem.
Longines, przypomnę Ci ten fragment, gdy będziesz udzielał się w wątkach kobiet ;-) zwłaszcza twierdząc stanowczo i autorytarnie, że świat teraz jest właśnie taki, a kobiecość taka, a męskość taka. Nie neguję, że Twój świat taki jest. Jednak on jest Twój, a nie obiektywnie cały. I smutny on jest generalnie. Nie Boży. Szukasz błota zamiast złota. Ok, Twój wybór.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
MaryM
Posty: 240
Rejestracja: 18 gru 2019, 17:21
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Niechęć do żony

Post autor: MaryM »

Nie wiem, jak odbierzecie moją odpowiedz w tym wątku. Wydaje mi się, że należy poszukiwać zdroworozsądkowej normy, która jest dość szeroka, ale jest. Cudownie gdy seks i duchowość idą w parze, ale jeśli autor ma rozterki, kocha żonę ale stała się dla niego mniej atrakcyjna seksualnie na skutek przybrania 35 kg a nie powiedzmy 15 to nawet jako kobieta- ofiara presji wagowej trochę autora rozumiem. sama mialam sporą akceptację zmian wagi męża ale nie jestem pewna, czy pociągnąłby mnie w mocnej nadwadze. Nie wiemy, czy żona wzbudziłaby zainteresowanie seksualne autora gdyby poznał ja dzisiaj. Podejście żony do swojego ciała tez nie jest ok - przy takiej nadwadze naraża się na utratę zdrowia. Pytanie dlaczego uporczywie sabotuje ochronę swojego zdrowia, oczekując od męża pełnej akceptacji, mając de facto jego może nieudolne ale jednak wsparcie. Jeśli małżonek nie czuje pociągu do żony która jest w biologicznej i zdrowotnej normie to moim zdaniem jest to pełna „wina” ( może nieumyślna) małżonka. Jeśli małżonek jest jednak poza norma zdrowotną i jest to drastycznie różne od punktu wyjścia to wspaniale, gdy współmałżonek czuje porządnie- ale czy jest to „obowiązkowe?” Czy żona jest dzieckiem, czy dorosła kobietą? Czy jest świadoma skutków swojego postępowania (zdrowotnych, emocjonalnych?) czy w dobie internetu mogłaby podjąć konsultacje ze specjalistą? Czy żona naprawdę dobrze czuje się w swojej skórze? Dlaczego tak reaguje na krytykę męża - może mało subtelną, zbyt często powtarzaną, ale chyba nie chamską? Daleka jestem od obwiniania autora. nie usprawiedliwiamy innych nałogów a ten jest „ bezpieczny”? Jeśli żona ma problemy zdrowotne, to nic nie usprawiedliwia braku diagnozy. Lenistwo męża leżącego na kanapie uznamy za patologię. Lenistwo kobiety, która meczy się przy próbie niewyczynowego wysiłku i nie poszukuje innych form aktywności nie obciążających stawów, to wciąż lenistwo. Mój syn mówi mi wprost- za dużo było w naszym życiu ciasta w weekend, może rower wieczorem? Nie obrażam się, to wciąż zdroworozsadkowe. Nie ma w tym nic złego, gdy ma pokrycie w rzeczywistości ( duża wyżerka). Co Własnym dzieciom mówimy o konieczności nauki, odpowiedzialności. Ale my dorośli odrzucamy zdroworozsadkowe komunikaty, urażając nas, czasem pycha lub nałogi nie pozwalają uznać racjonalnych argumentów. Naprawdę milosc w przypadku poważnego przekroczenia zdrowej wagi zakazuje mówić wprost? A w przypadku opornego milczenia, rozrzutności, arogancji wolno? Brak troski o siebie również krzywdzi małżonka. I wracamy do normy. Dość szerokiej. Małżonek który przy niewielu dodatkowych kg , będącej w normie zdrowotnej nazywa żonę „tłustą świnia” to osoba o zaburzonym postrzeganiu (doświadczyłam i tak uważam). Rozczarowany mąż który tęskni za żona w normie zdrowotnej i boi się, ze za chwile to będzie 40 kg i mówi o konieczności przejścia na dietę, ćwiczeniach potrzebuje wsparcia i może stawiania granic. Żonę tez trzeba wesprzeć - może terapią, może droższa dieta pudełkowa by nie nęcily ją zakupy? Pomocą w gotowaniu? Nie jestem pewna czy poszukiwania seksualnego podniecenia wyłącznie intelektem małżonki mogą się udać. I na koniec przypadek męża koleżanki- dbał o higienę, często się mył ale strasznie bal się dentysty - zapach z ust pomimo niesamowitej higieny był bardzo trudny. Żona prosiła, krzyczała, płakała - przymilała się - na próżno, a mąż czuł się nieakceptowany, tłumaczył problemem zdrowotnym i swoimi staraniami o higienę. Strasznie przykra sytuacja, są w ogromnym kryzysie. A problem można łatwo rozwiązać. Fizjonomia nie jest najważniejsza, liczy się piękni duszy. Tak, ale fizjonomia poza normą zdrowotną może przeszkadzać pięknej miłości.
vertigo
Posty: 242
Rejestracja: 30 mar 2018, 10:16
Jestem: już po kryzysie
Płeć: Mężczyzna

Re: Niechęć do żony

Post autor: vertigo »

Nirwanna pisze: 30 maja 2020, 16:04 Longines, przypomnę Ci ten fragment, gdy będziesz udzielał się w wątkach kobiet ;-) zwłaszcza twierdząc stanowczo i autorytarnie, że świat teraz jest właśnie taki, a kobiecość taka, a męskość taka. Nie neguję, że Twój świat taki jest. Jednak on jest Twój, a nie obiektywnie cały.
I smutny on jest generalnie. Nie Boży.
Dlaczego uważasz, że ten świat jest smutny? To Twój prywatny pogląd, czy prawda obiektywna? I skąd wiesz, że nie jest Boży?
Nirwanna pisze: 30 maja 2020, 16:04 Szukasz błota zamiast złota.
Co jest według Ciebie "błotem" w tym przypadku?
Ludzie robią wszystko, aby siebie samych przekonać, że świat nie wygląda tak, jak wygląda naprawdę.
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Niechęć do żony

Post autor: lustro »

vertigo pisze: 30 maja 2020, 20:42
Nirwanna pisze: 30 maja 2020, 16:04 Szukasz błota zamiast złota.
Co jest według Ciebie "błotem" w tym przypadku?
No tez jestem ciekawa.
Może nam to przybliszysz w tym kontekście Nirwanna?
Bo nie rozumiem.
Longines
Posty: 67
Rejestracja: 03 sty 2020, 11:01
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Niechęć do żony

Post autor: Longines »

Nirwanna pisze: 30 maja 2020, 16:04
Longines pisze: 30 maja 2020, 15:29 Rzecz jasna i oczywista, że Panie nawet w dobrej wierze, w ten temat wkładają swoje wyobrażenia i oczekiwania.
To samo widzę w tym temacie. Panie kierują autora tematu w kierunku jaki uważają za słuszny bazując na swoich wyobrażeniach i idealizacjach, ale bez możliwości zrozumienia jego sytuacji i wczucia się w jego problem.
Longines, przypomnę Ci ten fragment, gdy będziesz udzielał się w wątkach kobiet ;-) zwłaszcza twierdząc stanowczo i autorytarnie, że świat teraz jest właśnie taki, a kobiecość taka, a męskość taka. Nie neguję, że Twój świat taki jest. Jednak on jest Twój, a nie obiektywnie cały. I smutny on jest generalnie. Nie Boży. Szukasz błota zamiast złota. Ok, Twój wybór.
Mam wiedzę w pewnych tematach i trochę życiowego doświadczenia, dlatego zabieram czasem głos i opisuję pewne zachowania, zjawiska i schematy. Ale nigdzie nie oceniam ludzi. Co daje Ci prawo do oceniania mnie w ten sposób.
I skąd pewność, że mój świat jest smutny albo nie Boży?

A szukanie błota zamiast złota? Chociażby w tym wątku: ja tu widzę konkretnego faceta, który kocha żone i jest wierny zasadom, ale ma przy tym na tyle siły i odwagi, że dostrzega jakiś problem i uczcowie szuka rozwiązania. I od początku widzę w tym bardzo potencjał: uważam że Ci ludzie mają szansę na zrobienie czegoś razem, wzmocnienie przez to ich więzi, polepszenie jakości życia i ich zwiazku, także od strony erotycznej. Z tego małżeństwa można zrobić jescze zloto i platynę. Gdzie tu błoto z mojej strony.

Tutaj jest wiele wpisów, które doszukują się winy w autorze, wzbudzają w nim poczucie winy i podkopują jego poczucie wartości. Przeczytaj moje wypowiedzi jescze raz. Czegos takoego z mojej strony nie ma. Przyszedł z problemem- ja pokazuję jedną z dróg. I szczerze życzę mu i jego żonie powodzenia.
Viko
Posty: 16
Rejestracja: 19 maja 2020, 14:12
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Niechęć do żony

Post autor: Viko »

Piszac o egoizmie i zasianiu miałem na myśli czas gdy źle motywiwalem zone myslac tylko o sobie. Tz nie wyplywalo to z troski a z chęci by zona była atrakcyjna. Pisałem juz o tym. Chce to zmienić to co juz zasialem w mojej żonie trudno pewno jej zapomniec.
Marylka - co do niezgodności to chyba wypływają z tego że sam siebie nie rozumiem i po to tu jestem. A zamiast pomocy wyczuwam oskarżenia lub rady typu " wyłup Oko". Ja te rady znam tylko nie umiem lub prubuje wlasciwie zastosować. Nie da się tez nie odizolowac wszystkich kobiet z życia a raczej zmienić myślenie o nich. Zresztą jak juz pisalem nie fantazjuje o nich lecz raczej podziwiam ewentualnie. Doceniam więc ze nie poklepujesz mnie lecz pomoz mi rada nie oceną. Sądzę ze między innymi Mary M. I longines dobrze moje mysli strescili.
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Niechęć do żony

Post autor: marylka »

Ja tylko jedno zdanie jeszcze.
To nie jest dyskusja czy facet może sobie popatrzeć nawet jesli on ksiadz czy nie
Czy Wy czytacie VIKO?
Viko pisze: 30 maja 2020, 0:30 Przyznam ze tesknie za czasem kiedy zona przytyla nieznacznie ( teraz jest to około 35 kg) by móc jej wtedy powiedzieć że dobrze wygląda. Za późno zorientowałem się w swoim egoizmie i mam com zasial. Teraz pomalu próbuje odbudowywać relacje ale naprawdę cienka jest granica. Rany szybko sie nie zagoja a tym bardziej ze moje myslenie nie od razu sie zmieni. Jedną z książek już dziś wypożyczyłem. Dodam jeszcze ze odkryłem w sobie ze najczęstsze u mnie występuje porównywanie . Gdy to robie pojawia się smutek i chyba ocena że zona już mnie nie kocha skoro nie chce już zabiegać o moje względy. Wiem ze to nie sprawiedliwe i zapewne bledne kolo ale tak poki co mam.
Sugeruje, żeby czytac autora dokladnie
Viko sam widzi, że cos go niesie do nieszcześcia w malżenstwie.
Czy klepanie go po karczychu jest poważnie przez Was traktowane????
I pisanie że wszystko jest ok?
Toź Viko sam widzi że na niedobre tory to skreca ta Wasza szanowni przedmowcy zdaniem "normalnosć".
Jeżeli utwierdzacie chlopaka że jest w porzadku - no to dopiszcie szybciutko rady jak patrzac przy żonie na kobiety piersi czy posladki na przyklad ma sie zachwycac - jakież to piekne stworzenie Boże! Może...ta radoscia powinien sie podzielić z żona?
A...i dopowiedziec zdziwionej żonie, że ksiadz też sie tak zachwyca.
I każdy facet tak ma.
Szczerze?
Szkoda mi Cie Viko że tak plytko traktowany jest Twój problem.
Dodam jeszcze że to o czym puszesz lustro to chyba Ci umkneło i nie napisalas ile czasu zajeło o. Szustakowi, żeby tak kobiete /czysto/ postrzegac jak On to robi.
Viko sam widzi swoja slabosc.
Wiec powaźne traktowanie mysle że należy zaczac od tego - na razie jestes slaby, wiec "wylup" oczy
/do KR - wirtualnie / - czyli doslownie - staraj sie skupiac wzrok na czyms innym. Ale....wszystko w wolnosci wyboru.
Wlasnie to jest fajne na tym forum, że każdy może brac co chce z pisania innych.
Natomiadt przykre jest jak w dobrej wierze chlopak zastosuje sie do madrych wskazowek i no wlasciwie dojdzie do utwierdzenia że jest wszystko w porzo a to żona ma problem
Eehhhhh
Viko - jesli bedziesz chcial - pisz na priv.
I powodzenia. Szczerze. Bo widze, że masz szczere checi dokopać sie do problemu, ktory widzisz i chcesz go sobie nazwac - z czym sie zmierzyc musisz.
Pozdrawiam
ODPOWIEDZ