renegate pisze: ↑04 lip 2020, 21:27
Tomasz, definiujesz siebie i swoje życie przez pryzmat swojej mamy. Prawdopodobnie masz problem z byciem samodzielną osobą. W sensie nawet tak podstawowym, kim jesteś, jaki jesteś, jakie masz poglądy, czego chcesz. Tak, jak zauważyła Ruta, mama mówi, mama uważa tamto. Ty musisz sam wiedzieć kim jesteś i co uważasz. Sam, nie jako przedłużenie opinii i wizji swojej mamy. Sam, nie tylko jako brak tego przedłużenia, zasugerowania, ale i nie tylko jako ewentualna kontra. Twoje życie, Twoja osoba, małżeństwo, rodzina założona przez siebie to nie tylko ustosunkowanie się do opinii, oceny mamy.
Musisz popracować nad stworzeniem siebie, jako samodzielnej jednostki.
I liczyć się z tym, że brak akceptacji dla Twoich zmian u Twojej mamy, nie może być powodem do odstępstwa od nich. Nie możesz poddawać się szantażowi emocjonalnemu, który Twoja mama stosuje.
To wszystko, a nie Twoje problemy zdrowotne, z nadwagą, wyglądem miały wpływ na to, że Twoja żona ucieka z Waszego małżeństwa.
Twoja żona zapewne chciała mieć samodzielnego w myśleniu i działaniu partnera.
Zastanowić także warto byłoby się, czy to, co nazywasz "nadopiekuńczością" ze strony Twojej mamy, nie miało miejsca i wobec Twojej żony.
Spójrz co teraz robisz. Chcesz pomocy, rad, jak ratować małżeństwo. Ale skupiasz się bardzo przy tym na sobie, na tym, jak jesteś poszkodowany, gorszy, nikim w porównaniu do jej kolegi (kochanka?) ze studiów. Czy wchodzisz w rolę ofiary?
W ten sposób nie odzyskasz żony.
Proszę, nie bierz tego, co piszemy Ci tu, jako atak. Tym bardziej, że skoro są osoby, które zdecydowały się Ci odpisać, tzn., że współczują Ci sytuacji, w której jesteś, na pewno też życzą Ci zdrowia, by wzrok się nie pogorszył. Z nadwagą, dasz sobie radę sam (ewentualnie z pomocą dietetyka, ale jednak to jest głównie zależne od Ciebie).
Ta kwestia seksualności, jak coś było nie tak, to należało skierować kroki do seksuologa czy terapeuty par. Na pornografii nie zbudujesz relacji. Nawet, gdy jakieś jej elementy jako tako w trakcie terapii mogłyby być wykorzystane. Przy czym, niekoniecznie w Waszym przypadku. Prawdę mówiąc, można by się raczej zastanowić, czy pornografia, na którą początkowo żona się zgodziła była jakimś przyczynkiem do jednak docelowo popsucia dalszego Waszej relacji intymnej. Czy może wzorce zaczerpnięte z pornografii były powodem kłopotów sypialni już wcześniej...
Twoja żona skarżyła się, że coś jej nie pasuje, Ty jako urozmaicenie zaproponowałeś pornografię oraz tą zmianę "konfekcyjną". Nic to nie pomogło, ale być może Twoja żona zobaczyła, że pewne mechanizmy u Ciebie wywodzą się z tego typu treści, że chcesz ją widzieć jako panią, np. z filmu pornograficznego. A nie ją, tylko w innej jeszcze wersji. W urozmaiceniach nie ma nic złego, i nauka katolicka nie ma jako tako nic przeciw temu (w pewnych granicach), ale to musi być obopólne, nie mechaniczne, nie w ramach instrumentalnego traktowania drugiej osoby.
Napisałeś, że Twoja żona Cię zdradziła, jesteś tego pewny? Może zazdrość, ta ewentualna nadopiekuńczość wpłynęła, że tak to interpretujesz.
Oczywiście nikt tu tego nie wie i nie twierdzę, że do zdrady nie doszło.
Wspomniałeś, że żona leczyła się psychiatrycznie. Czy uważasz, że to, co dzieje się teraz w Waszym małżeństwie może mieć z tym związek? Jeśli tak, to jaki według Ciebie? Piszesz, że chciałeś zdobyć dostęp do jej dokumentacji medycznej. Nie wiesz, bez tego, co jej dokładnie było lub jakie były podejrzenia? Mam nadzieję, że ta wiedza była Ci potrzebna, by zorientować się, czy przypadkiem problemy zdrowotne żony nie mogły teraz rzutować na to, co się dzieje. I, że chciałeś ewentualnie temu zapobiec.
A nie po to, aby mieć na nią haka, bo w przeszłości miała problemy, starać się podważyć jej decyzje czy wyciągnąć to w sądzie.
Tomaszu, cokolwiek dzieje się w Waszym małżeństwie, bez pracy nad sobą, nic się nie zmieni.