Przesadzam czy żona oddala się ode mnie?

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

renegate

Re: Przesadzam czy żona oddala się ode mnie?

Post autor: renegate »

marylka pisze: 06 sie 2020, 12:09
lustro pisze: 05 sie 2020, 23:50 Kto powiedzial, ze trzeba koniecznie zaciagnac wspolmalzonka na terapie dla par?
Nikt
Nikt też nie podważa czasem fajnych rozwiazań żeby przy ich pomocy malżenstwo ocalało
Wszystko zależy od pomyslowosci, wyczucia i tak - czasem trzeba kobiecego/meskiego sprytu
Zawsze lepiej probowac niż siedziec nabzyczałym że "nie bo nie i nie uda sie"
Pozdrawiam
Marylko, ja bym dodała do tego, co napisałaś, że są i takie sytuacje, bardzo poważne, gdy udanie się na wspólną terapię jest krokiem ku pomocy drugiej osobie, a oczywiście docelowo także związkowi, rodzinie. Czasem należałoby iść do... psychiatry ( i czasami to się udaje), jednak terapeuta par zdarza się być pierwszym, pośrednim krokiem na tej drodze. Dlatego, że to on sam zauważy coś, wychwyci i weźmie na siebie zadanie przekazania takiej wiedzy czyjemuś partnerowi. Coś, co wychodząc z ust żony czy męża lub w ogóle rodziny byłoby od razu zanegowane.
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Przesadzam czy żona oddala się ode mnie?

Post autor: lustro »

Ale sie panie uparly przy tej terapii dla par 🤣

Czy bierzecie wogole pod uwage inne warianty?
Nie rozumiem po co skupiać sie tak na tym, jak zmusic, naklonic, zwabić, przekonac itp. malzonka na terapie?
Kazdy z nas ma wolną wolę. A w Sycharze czesto sie powtarza - w wolności.
Tym czasem takie myślenie odbiera wolność obu stronom - zonie odbiera prawo do odmowy, mezowi możliwość podjecia pracy nad samym soba bez zony. To takie wzajemne zniewolenie-uzaleznienie.
Tak jak by mąż nie mogl nic zmienić póki nie zmieni się żona.

I gdzie w tym wszystkim byla by prawdziwa miłość, szanującą odmienność i wolność drugiej osoby?
Zona pod przymusem - maz pod przymusem.

Ja juz pomijam sugestie psychiatry, chyba w tej sytuacji zbyt daleko posuniete rozpedzenie się.
wigton
Posty: 62
Rejestracja: 22 lip 2020, 15:16
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Przesadzam czy żona oddala się ode mnie?

Post autor: wigton »

Niestety, mam problem z akceptacją sugestii terapii dla siebie. Nie chodzi tu, broń Boze, o samouwielbienie dla własnego postępowania. Skoro większość z Was przyznaje, że zachowanie żony jest niedojrzałe, nieodpowiedzialne i egoistyczne, to jaki jest sens mojej terapii? Mam się nauczyć żyć w nowej sytuacji albo zabiegać o to, by być bardziej atrakcyjnym dla swojej żony celem odciągnięcia jej od adoratorów? Nie rozumiem sensu układania się pod kogoś, kto w opinii większosci postępuje jak nie powinien. To tak jakby ktoś wysłał na terapię np zdradzanego małżonka, bo przecież zapewne jest powód, dla którego współmałżonek go zdradził. Przepraszam, ale kto w takiej sytuacji potrzebuje terapii? Czy to, Waszym zdaniem, nie rozbestwia drugiej strony?
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Przesadzam czy żona oddala się ode mnie?

Post autor: Ruta »

wigton pisze: 07 sie 2020, 10:15 To tak jakby ktoś wysłał na terapię np zdradzanego małżonka, bo przecież zapewne jest powód, dla którego współmałżonek go zdradził. Przepraszam, ale kto w takiej sytuacji potrzebuje terapii? Czy to, Waszym zdaniem, nie rozbestwia drugiej strony?
Wigton, mój mąż jest osobą uzależnioną od narkotyków, alkoholu i pornografii i mnie zdradza. Na terapię nie ma zamiaru chodzić. Z podjętych terapii dwukrotnie rezygnował. Więc na terapię chodzę ja. Nie uważam, że to rozbestwia męża.

Myślę też, że w dalszym ciągu sądzisz że praca nad sobą w takiej sytuacji ma być ukierunkowana na żonę: na to, aby radzić sobie z jej postępowaniem albo by stać się lepszym od adoratorow. Dopóki w ten sposób bedziesz postrzegać cel pracy nad sobą, dotąd będziesz słusznie uważał, że nie ma to sensu.
Wiedźmin

Re: Przesadzam czy żona oddala się ode mnie?

Post autor: Wiedźmin »

wigton pisze: 07 sie 2020, 10:15 Niestety, mam problem z akceptacją sugestii terapii dla siebie. [...]
A może kłuje Cię w oczy tylko słowo "terapia" sugerujące "lekarstwo na chorobę".

Zastąp słowo terapia słowem "rozwój", "lepsze poznanie siebie" itd itp.

Bo z własnym rozwojem jest trochę jak z chodzeniem do szkoły.
Pewnie jest sporo ludzi, którzy po skończeniu podstawówki stwierdzają, że przecież potrafią liczyć i czytać... to ciężko im zaakceptować, że dalsza nauka i rozwój ma dla nich sens - i ok - wszystko w wolności - ale to, że czegoś ktoś nie akceptuje, nie oznacza, że dla "drugiego" nie ma to głębokiego sensu.
wigton pisze: 07 sie 2020, 10:15 [...] Czy to, Waszym zdaniem, nie rozbestwia drugiej strony? [...]
Ale jakie ma to znaczenie?
To, że w ogóle zastanawiasz się, co Twoją żonę rozbestwia a co nie... może być podciągnięte jednak pod wchodzenie w czyjąś głowę.
renegate

Re: Przesadzam czy żona oddala się ode mnie?

Post autor: renegate »

wigton pisze: 07 sie 2020, 10:15 Niestety, mam problem z akceptacją sugestii terapii dla siebie. Nie chodzi tu, broń Boze, o samouwielbienie dla własnego postępowania. Skoro większość z Was przyznaje, że zachowanie żony jest niedojrzałe, nieodpowiedzialne i egoistyczne, to jaki jest sens mojej terapii? Mam się nauczyć żyć w nowej sytuacji albo zabiegać o to, by być bardziej atrakcyjnym dla swojej żony celem odciągnięcia jej od adoratorów? Nie rozumiem sensu układania się pod kogoś, kto w opinii większosci postępuje jak nie powinien. To tak jakby ktoś wysłał na terapię np zdradzanego małżonka, bo przecież zapewne jest powód, dla którego współmałżonek go zdradził. Przepraszam, ale kto w takiej sytuacji potrzebuje terapii? Czy to, Waszym zdaniem, nie rozbestwia drugiej strony?
Wigtonie, ależ terapia nie jest po to, by wziąć na siebie winy współmałżonka. Tylko po to, aby pomóc sobie w sytuacji, kryzysie, który ma miejsce. Dla części osób to wręcz jedyna szansa, żeby wyjść z obwiniania się niepotrzebnego, np. gdy dana osoba pozostaje w silnym uzależnieniu emocjonalnym od krzywdzącego go współmałżonka.
Natomiast, rzeczywiście są osoby, które boją się i terapii swojej, jak i wspólnej ze współmałżonkiem...
Praktyka wskazuje na 2 główne przyczyny. Albo jeden z partnerów uważa, że nie ma sensu, bo nie pokłada już w tym związku większych nadziei. Albo, jest obawa, że przy okazji wyjdzie coś o jej osobie, okaże się, że jej postępowanie jest nieprawidłowe, niesłuszne itd. itp.
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Przesadzam czy żona oddala się ode mnie?

Post autor: marylka »

Akurat u nas było tak że dopiero jak zdecydowałam odejsć i odeszłam to mąż prosil mnie o terapie. Mi już przestało zależeć.
Więc to nie jest moje doswiadczenie - sprytne podejscie.
Ale znam takie pary gdzie bez zmuszania można...
I może autor też pomyśli czy nie ma jakies sprytnej drogi na terapie
I oczywiscie - terapia to nie jest jedyny sposob na wyjscie z kryzysu.
Jest wiele dróg
Same spotkania sychar w realu już bardzo dużo dają
Rekolekcje, weekendy małżeńskie
Ale też "bardziej świeckie" -wspólny wyjazd, kolacja, randka...itp
Każdy cos znajdzie dla siebie
Pozdrawiam
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Przesadzam czy żona oddala się ode mnie?

Post autor: marylka »

wigton pisze: 07 sie 2020, 10:15 Mam się nauczyć żyć w nowej sytuacji albo zabiegać o to, by być bardziej atrakcyjnym dla swojej żony celem odciągnięcia jej od adoratorów? Nie rozumiem sensu układania się pod kogoś, kto w opinii większosci postępuje jak nie powinien.
Cos w tym jest co piszesz
To chodzi o pojecie sprawy - jak jest u Was.
Caly obraz sytuacji w miare obiektywnie obejrzany
I zdecydowanie - czy jestes w stanie w takiej sytuacji żyć?
Przy okazji - jest to też proces zrozumienia, że żona - jak i Ty jestescie osobami gdzies "ułomnymi"
Nad pewnymi zachowaniami można pracować a pewne...gdzieś przyjać, że "ona tak ma"
Bardzo ważna sprawa jest też dostrzeżenie swoich niedoskonałości. Wtedy łatwiej wybaczyć - bo ja też idealny nie jestem/nie byłem
I to daje pokój
Nie upieram sie przy terapiach
Ale z trzecia osoba jest latwiej to przepracować. Bo samemu czesto jest to subiektywny i mocno znieksztalcony obraz.
Nie wspominamy o kierownikach duchowych. A oni też sa mega pomocni w tych sprawach
Pozdrawiam
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Przesadzam czy żona oddala się ode mnie?

Post autor: lustro »

wigton pisze: 07 sie 2020, 10:15 Niestety, mam problem z akceptacją sugestii terapii dla siebie. Nie chodzi tu, broń Boze, o samouwielbienie dla własnego postępowania. Skoro większość z Was przyznaje, że zachowanie żony jest niedojrzałe, nieodpowiedzialne i egoistyczne, to jaki jest sens mojej terapii? Mam się nauczyć żyć w nowej sytuacji albo zabiegać o to, by być bardziej atrakcyjnym dla swojej żony celem odciągnięcia jej od adoratorów? Nie rozumiem sensu układania się pod kogoś, kto w opinii większosci postępuje jak nie powinien. To tak jakby ktoś wysłał na terapię np zdradzanego małżonka, bo przecież zapewne jest powód, dla którego współmałżonek go zdradził. Przepraszam, ale kto w takiej sytuacji potrzebuje terapii? Czy to, Waszym zdaniem, nie rozbestwia drugiej strony?
Żeby bylo jasne - ja wogole nie jestem zwolennikiem terapii, krokow itp "zabiegów" na wnetrzu człowieka.
Niestety, jak juz wspomnial Wiedzmin, często prowadzą je osoby, które tego robic nie powinny. Same nieuporzadkowane i nieprzepracowane, lub ukierunkowane na "jedyny sluszny sposób widzenia świata" robią wiecej szkód niż pożytku.
Poza tym - byle kto nie bedzie mi grzebal w psychice - tak uwazam ja i szanuje prawo kazdego innego do wlasnego wyboru.

I doskonale rozumiem twoj wewnetrzny opór.
Masz pelne prawo do niekorzystania z rerapii, dokładnie tak jak twoja żona.
Oboje uwazacie, ze kazdemu z was nie jest ona potrzebna i kazde z was ma na to calkiem racjonalne argumenty.
Rozumiem też Twoj punkt widzenia - taki całkiem świeży i na zywioł puszczony. Gdzie na razie poczucie zranienia zasłania inne rzeczy.




Rzecz tylko w tym, ze mam wrażenie, ze Ty jeszcze nie zrozumiałeś sensu pracy nad soba.
Tak jak napisala Ruta, jestes ukierunkowany na doprowadzenie do przadku żony, uwazajac, ze tylko ona ma problem.
Zauważ - zony tu nie ma, ona nie widzi problemu. To Ty masz problem z jej zachowaniem i z tym jak sie w tym odnaleźć.
I jak na razie nie potrafisz ani zmienic sytuacji, ani swojego odbioru, ani podjąc jakiekolwiek kroki ku naprawie.

Wpływ masz na siebie. Jestes częścią ukladu - jeżeli zmienisz siebie automatem zmienia sie caly uklad.
Wazne, zebys mądrze zmienil siebie.
I po to potrzebne jest zajrzenie w glab siebie. Szczere, uczciwe, niepudrowane, nie skierowane na oczekiwania wobec żony.
Trudno to zrobic samemu. Potrzeba czasu i wewnetrznej potrzeby tej szczerości z samym soba.
To się udaje, pomagają temu rozmowy z innymi (niezłe jest to forum), pomagają wysłuchane konferencje, wyklady, przeczytane książki i artykuły, pomaga cisza wewnetrzna, kierownik duchowy, modlitwa... Może byc pomocna terapia wlasna.

To ma pomóc Ci podjac mądre decyzje, postawić SOBIE madre granice, odwiesic sie od zony, doswiadczac zycia w nowy lepszy sposob, odnaleźć siebie, radość i spokoj...
Pytasz :
wigton pisze: 07 sie 2020, 10:15Mam się nauczyć żyć w nowej sytuacji albo zabiegać o to, by być bardziej atrakcyjnym dla swojej żony celem odciągnięcia jej od adoratorów?
Tak, masz sie nauczyc żyć w nowej sytuacji. I w tym miejscu kropka. Reszta tego, co bedzie sie działo, nie zalezy od Ciebie.

Piszesz :
wigton pisze: 07 sie 2020, 10:15To tak jakby ktoś wysłał na terapię np zdradzanego małżonka, bo przecież zapewne jest powód, dla którego współmałżonek go zdradził.
Nie pytaj o zdrade, ale o o powód kryzysu, którego zdrada jest daleko posunietym przejawem. A wtedy moze sie okazać, że takze zdradzony ma sporo do przepracowania i dobrze mu zrobi terapia.


Tak bym widziala konieczność przesunięcia pracy nad... z żony i małżeństwa, na SIEBIE.

Na razie szukasz potwierdzenia swoich tez tutaj, dotyczących żony jako winnej i przerzucenia odpowiedzialności za losy wasze i waszego "razem", na żonę i to, co ona zrobi.
Zrób cos Ty sam, nie oglądając sie na innych.
Zrób sam dla siebie a wtedy nigdy nie bedziesz stratny.
Jestes szcześliwy? Czujesz się dobrze?
Praca nad samym sobą ma prowadzić własnie do tego, żebys czuł sie sam ze sobą dobrze, był szczesliwy sam ze sobą, potrafił podejmowac decyzje z szacunkiem do innych ale i do siebie.

Dobra...za duzo słow.
Nie chciała bym, żebys pomyslał, ze sie wymadrzam. Bo to nie tak. Próbuje sie z Toba podzielić swoimi refleksjami, wnioskami, podejściem, do którego dojscie zajeło mi sporo czasu.
Moze bedziesz potrafił skorzystac z moich słow, a moze musisz sam do swoich wniosków dojśc.
Mnie to zajeło kilka ładnych lat.
sasanka
Posty: 201
Rejestracja: 09 sie 2017, 23:08
Płeć: Kobieta

Re: Przesadzam czy żona oddala się ode mnie?

Post autor: sasanka »

Wington widzę ,że jesteś inteligentnym człowiekiem i potrafisz (tak jak Cię czytam na forum ) wyciągać właściwe wnioski.
Stać Cię na wiele i powtórzę raz jeszcze : rób tak jak czujesz !!!
Powodzenia.
mare1966
Posty: 1579
Rejestracja: 04 lut 2017, 14:58
Płeć: Mężczyzna

Re: Przesadzam czy żona oddala się ode mnie?

Post autor: mare1966 »

Odnośnie tego cytatu o terapii .
Logicznie , to masz rację w tym co napisałeś .

Jest jednak inna kwestia , mianowicie czy takie "okopanie się na słusznej pozycji"
( a żona robi to samo )
pozwala na zmianę układu .
Czasem samo posiadanie racji nie wystarczy niestety .

Ja nie zachęcam do terapii tylko do ewentualnego "wyjścia"
poza swoje myślenie , jakby opuszczenie swojej strefy logiki .
Zapewne nie jest to łatwe .
To trochę tak , jakbyś zmienił swój punkt widzenia , w sensie dosłownym ,
przemieścił się w przestrzeni , spojrzał pod innym kątem .
Dom ( budynek ) itp. inaczej wygląda od frontu , od ogrodu itp.
A to przecież wciąż ten sam budynek .

Lustro , widzę , że oboje nie zmieniamy poglądów .
Obie strony układu wpływają na siebie , ale zapominasz jakby
o wolnej woli .
Ludzie to nie są planety , a zachowania nie da się zapisać liczbami .
Jedna osoba w danych okolicznościach postąpi tak , ale inna już nie .
Trudno więc argumentować własne postępowanie postępowaniem ( wobec nas )
innej osoby .
mare1966
Posty: 1579
Rejestracja: 04 lut 2017, 14:58
Płeć: Mężczyzna

Re: Przesadzam czy żona oddala się ode mnie?

Post autor: mare1966 »

Argumentować z sensie zero-jedynkowym
tj. że określone działanie osoby A
wywoła określone działanie osoby B
w sensie jako pewnik .

W naszym przykładzie zdajesz się uzasadniać ,
że zachowanie żony wynika bezpośrednio z uprzedniego zachowania męża ,
czyli de facto to on jest sprawcą problemu .
Trudno przyjąć taki tok myślenia , nawiasem przewróciło by to do góry nogami
cały proces logiki postępowań sądowych .
( jaki czasem zresztą obserwujemy w realu - typu staruszkę na pasach uznaje się za winną
kolizji drogowej itp. absurdy )

W rzeczywistości , to głównie my sami odpowiadamy za nasze postępowanie
( powinniśmy przynajmniej ) .
Z reguły bowiem mamy możliwość wyboru , jak zareagujemy .

I dopiero wtórną sprawą jest postępowanie drugiej osoby .
Ale ona odpowiada ZA SWOJE działania głównie .

Z drugiej strony sprawa jest nieco bardziej skomplikowana .
np. Brak wychowania dzieci może pośrednio wpłynąć na ich przestępstwa w życiu dorosłym .
Przyjęto jednak nie wsadzać do więzienia rodziców ,
choć moralnie są po części odpowiedzialni .
Trudno jednak wykazać związek bezpośredni i pewny ,
a co najważniejsze świadomie zamierzony .

Tak więc jeszcze raz .
Każdy odpowiada za swoje "grzechy" .
Winę łagodzić mogą tylko okoliczności i warunki .
( czasem nawet znosić )
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Przesadzam czy żona oddala się ode mnie?

Post autor: lustro »

mare1966 pisze: 07 sie 2020, 22:56 Lustro , widzę , że oboje nie zmieniamy poglądów .
Obie strony układu wpływają na siebie , ale zapominasz jakby
o wolnej woli .
Ludzie to nie są planety , a zachowania nie da się zapisać liczbami .
Jedna osoba w danych okolicznościach postąpi tak , ale inna już nie .
Trudno więc argumentować własne postępowanie postępowaniem ( wobec nas )
innej osoby .
Mare1966
Mozesz zacytować do czego się odniosles?
Bo nie bardzo rozumiem, a po co mam się domyślać - lepiej Ciebie zapytac o czym mowisz.

Pozdrawiam
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Przesadzam czy żona oddala się ode mnie?

Post autor: lustro »

mare1966 pisze: 08 sie 2020, 9:49 Argumentować z sensie zero-jedynkowym
tj. że określone działanie osoby A
wywoła określone działanie osoby B
w sensie jako pewnik .

W naszym przykładzie zdajesz się uzasadniać ,
że zachowanie żony wynika bezpośrednio z uprzedniego zachowania męża ,
czyli de facto to on jest sprawcą problemu .

Trudno przyjąć taki tok myślenia , nawiasem przewróciło by to do góry nogami
cały proces logiki postępowań sądowych .
( jaki czasem zresztą obserwujemy w realu - typu staruszkę na pasach uznaje się za winną
kolizji drogowej itp. absurdy )
Mare
Przykro mi to pisac, ale zupełnie błędnie i tendencyjnie odczytałeś i zinterpretowałeś moje wpisy w tym watku.
mare1966 pisze: 08 sie 2020, 9:49 W rzeczywistości , to głównie my sami odpowiadamy za nasze postępowanie
( powinniśmy przynajmniej ) .
Z reguły bowiem mamy możliwość wyboru , jak zareagujemy .

I dopiero wtórną sprawą jest postępowanie drugiej osoby .
Ale ona odpowiada ZA SWOJE działania głównie .
I czy ja w tym watku pisze inaczej?
Nie wiem czy zauważyłeś, ale zachęcam autora do pracy nad soba i przyjrzenia sie sobie.
Widzisz w tym jakiś błąd?

mare1966 pisze: 08 sie 2020, 9:49 Z drugiej strony sprawa jest nieco bardziej skomplikowana .
np. Brak wychowania dzieci może pośrednio wpłynąć na ich przestępstwa w życiu dorosłym .
Przyjęto jednak nie wsadzać do więzienia rodziców ,
choć moralnie są po części odpowiedzialni .
Trudno jednak wykazać związek bezpośredni i pewny ,
a co najważniejsze świadomie zamierzony .

Tak więc jeszcze raz .
Każdy odpowiada za swoje "grzechy" .
Winę łagodzić mogą tylko okoliczności i warunki .
( czasem nawet znosić )
Mare1966
Zastanów się najpierw co komu chcesz zarzucic i czego chcesz dowieść. Bo jakoś tak w zależności od potrzeb zmieniasz punkt widzenia oraz ciężkości.

To jak w koncu jest?
Mamy czy nie mamy wplyw na innych?
Mozemy zdeterminować ich zachowanie czy nie?
Troche konsekwencji w twierdzeniach by sie przydalo.

I jak się ma do tego wszystkiego oraz zarzutow pod moim adresem, ostatnie twoje zdanie? (pogrubione)

A wogole... Dalam się bez sensu wciagnac w dyskusje kompletnie obok tematu i moich wpisow w tym watku.
Jest piekny dzień, prawdziwie letni i upalny, do tego wolny, bo sobota... Co ja tu robię?
Ide sie opalac

Pieknej Bożej soboty wszystkim 😊
Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4390
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Przesadzam czy żona oddala się ode mnie?

Post autor: ozeasz »

wigton pisze: 07 sie 2020, 10:15 Mam się nauczyć żyć w nowej sytuacji albo zabiegać o to, by być bardziej atrakcyjnym dla swojej żony celem odciągnięcia jej od adoratorów? Nie rozumiem sensu układania się pod kogoś, kto w opinii większosci postępuje jak nie powinien.
Wington wydaje się że warto sobie zadać pytanie: po co tutaj jestem, czego szukam?

Jeśli szukasz, kolokwialnie rozumując "guziczka" aby zmienić postawę żony, historia tego forum (i nie tylko) i uczestników w znakomitej większości wskazuje na to, że to droga może nie skazana na niepowodzenie jednak nie efektywna, bo doświadczenie też wskazuje, że największy wpływ mamy przede wszystkim na siebie.

Jeśli szukasz tutaj doświadczenia innych, aby samemu uniknąć błędów, tych obecnych i tych na przyszłość jest szansa na sporą wiedzę, choć jak to już niektórzy nadmieniali to nie działa na zasadzie ctrl-c, ctrl-v, chyba rzadko coś tak działa w tym świecie.

Jeśli jesteś tu bo założyłeś że Twoje postępowanie, zachowanie można zmienić i rozwinąć aby dokonać w sobie progresu (którego sam pragniesz aby podnieść jakość swego życia) który obejmie sposób komunikacji i pojmowania świata, emocji i różnic między percepcją kobiety i mężczyzny, ogólnie ludzi, jest szansa że coś i tutaj będziesz mógł zaczerpnąć, jednak wszystko to kiedy sobie odpowiesz jakie pobudki Cię tu przyciągły.

Bo jedno wiesz, kiedyś (wydawało by się) że było między Tobą i żoną "dobrze", od jakiegoś czasu to się (prawdopodobnie) zmieniło, to jest oczywiście Twoja obserwacja, z Twoją żoną nikt tu nie ma kontaktu więc całą "wiedzę", przekonanie, postrzeganie sytuacji z względów oczywistych można uzyskać z Twego przekazu, który jak wskazuje doświadczenie nie tylko tego forum jest mówiąc wprost subiektywne i tendencyjne jako że to opis tylko jednej osoby.

Więc Wington po co jesteś w tym miejscu?

Pozdrawiam serdecznie.
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
ODPOWIEDZ