Na rozdrożu
Moderator: Moderatorzy
Re: Na rozdrożu
Argument "braku uczucia" wynika z mylenia wszystkiego ze wszystkim. Wielu osobom które odchodzą do innych osób myli się pożądanie z zakochaniem i równie często z miłością.
Pożądanie to zestaw silnych reakcji fizycznych na drugą osobę, czasem to efekt dopuszczenia zbyt blisko innej osoby, czasem jakiegoś impulsu. Zdarza się. Można to spokojnie przeczekać.
Zakochanie to myślę coś innego - rodzaj podziwu, fascynacji, ale nie tylko fizycznej, ale związanej z tym kim druga osoba jest, jaka jest. Ja się często zakochuję. Zakochuję się w autorach książek, w ich umysłowości, sposobie w jaki piszą, temu jak postrzegają różne sprawy. Zakochuję się w świętych. Czasem zakochuję się też w ludziach z otoczenia. W niesamowitych widokach. W pięknych piosenkach. W kwiatach. W modlitwach. W mężu. I okej. To bardzo miły i przyjemny stan. Lubię być zakochana. To daje dużo radości.
Miłość - to postawa. Nie ma nic wspólnego z bieżącymi emocjami. Kocham bliskie mi osoby, choć czasem moje emocje wobec nich są dalekie od pozytywnych uniesień. Fajnie jak gdzieś się tam coś tli, ale jak się nie tli - to nie wyklucza miłości. Mało tego, gdy się taką postawę przyjmie, to w małżeństwie idzie za nią i zakochanie i pożądanie. I wcale nie chodzi o zimną kalkulację w stylu - Ooo...pan taki dobry dla tej swojej żony, musi ją pan kochać...- Muszę... Gdy przyjmujemy postawę miłości, to się na tą miłość otwieramy i ona wtedy się pojawia, jako emocja, jako stan, jako radość, jako rodzaj siły, energii. Jest obecna i wyczuwalna. Miłość można przestać odczuwać, w to wierzę - ale równie łatwo można ją zacząc odczuwać na nowo (i z nią wtedy także przyjemne zakochanie, pożadanie i te tam motylki). Jest wiele świadectwa małżeństw z rekolekcji małżeńskich - że ta miłość zaczynała nagle płynąć szerokim strumieniem, wystarczyło się na nią otworzyć - i że ona zawsze tam była.
Myślę też, że całe to przerzucanie winy przerd odejściem, robienie potworów z zostawianych małżonków - to blokowanie miłości, którą taka osoba nadal czuje. Gdyby nic nie czuła - no to wyszłaby z domu i już. A tu trzeba mnóstwo pracy włożyć. Tak samo to unikanie, izolowanie się - przecież nie unikam sąsiadki, nawet jak jest wredną, koszmarną babą, mówię jej dzień dobry i tyle. Ale nie kombinuję jak jej nie spotkać. Myślę, że to unikanie, blokowanie - to także dlatego, że trzeba tą miłość jakoś trzymać w ryzach. Po co? Ano po to, by sobie pogrzeszyć, by skorzystać z tego co tam świat obiecuje, by jakoś sobie w życiu niewielkim kosztem emocje zafundować i zmiany, by zwolnić się z odpowiedzialności, by się nie konfrontowac ze sobą...
Pożądanie to zestaw silnych reakcji fizycznych na drugą osobę, czasem to efekt dopuszczenia zbyt blisko innej osoby, czasem jakiegoś impulsu. Zdarza się. Można to spokojnie przeczekać.
Zakochanie to myślę coś innego - rodzaj podziwu, fascynacji, ale nie tylko fizycznej, ale związanej z tym kim druga osoba jest, jaka jest. Ja się często zakochuję. Zakochuję się w autorach książek, w ich umysłowości, sposobie w jaki piszą, temu jak postrzegają różne sprawy. Zakochuję się w świętych. Czasem zakochuję się też w ludziach z otoczenia. W niesamowitych widokach. W pięknych piosenkach. W kwiatach. W modlitwach. W mężu. I okej. To bardzo miły i przyjemny stan. Lubię być zakochana. To daje dużo radości.
Miłość - to postawa. Nie ma nic wspólnego z bieżącymi emocjami. Kocham bliskie mi osoby, choć czasem moje emocje wobec nich są dalekie od pozytywnych uniesień. Fajnie jak gdzieś się tam coś tli, ale jak się nie tli - to nie wyklucza miłości. Mało tego, gdy się taką postawę przyjmie, to w małżeństwie idzie za nią i zakochanie i pożądanie. I wcale nie chodzi o zimną kalkulację w stylu - Ooo...pan taki dobry dla tej swojej żony, musi ją pan kochać...- Muszę... Gdy przyjmujemy postawę miłości, to się na tą miłość otwieramy i ona wtedy się pojawia, jako emocja, jako stan, jako radość, jako rodzaj siły, energii. Jest obecna i wyczuwalna. Miłość można przestać odczuwać, w to wierzę - ale równie łatwo można ją zacząc odczuwać na nowo (i z nią wtedy także przyjemne zakochanie, pożadanie i te tam motylki). Jest wiele świadectwa małżeństw z rekolekcji małżeńskich - że ta miłość zaczynała nagle płynąć szerokim strumieniem, wystarczyło się na nią otworzyć - i że ona zawsze tam była.
Myślę też, że całe to przerzucanie winy przerd odejściem, robienie potworów z zostawianych małżonków - to blokowanie miłości, którą taka osoba nadal czuje. Gdyby nic nie czuła - no to wyszłaby z domu i już. A tu trzeba mnóstwo pracy włożyć. Tak samo to unikanie, izolowanie się - przecież nie unikam sąsiadki, nawet jak jest wredną, koszmarną babą, mówię jej dzień dobry i tyle. Ale nie kombinuję jak jej nie spotkać. Myślę, że to unikanie, blokowanie - to także dlatego, że trzeba tą miłość jakoś trzymać w ryzach. Po co? Ano po to, by sobie pogrzeszyć, by skorzystać z tego co tam świat obiecuje, by jakoś sobie w życiu niewielkim kosztem emocje zafundować i zmiany, by zwolnić się z odpowiedzialności, by się nie konfrontowac ze sobą...
Re: Na rozdrożu
Nino, Bławatku dziękuję za wsparcie. Już w zeszłym roku przechodziłam walkę o pieniądze na dzieci, ale mąż się "nawrócił" i zerwał z kowalską. Teraz chce się wyprowadzić więc ja chce zawrzeć z nim umowę alimentacyjna, żeby zabezpieczyć dzieci. Ale on wyciąga działa najwyższego kalibru. Strasznie to słabe, muszę przestać z nim pisać, bo dziś się poryczałam z rana iw pracy i nie mogłam pracować. Od rana zaczął mi wyliczenia, że za dużo chcę. Mam wrażenie, że to kowalska go nakręca. Wiem, że muszę przez to przejść, ufam Panu że nie zostawi mnie samej.
Re: Na rozdrożu
Myślę, że masz rację Ruto. W moim mężu nadal jest ta miłość, on tworzy w swojej głowie ten swój nowy świat, wyciąga i karmi te zle wspomnienia. Blokuję miłość, ucieka o dnas, chce usprawiedliwić swoje postępowanie. Oczywiście cały czas się wypiera tego że jest kowalska...
Re: Na rozdrożu
Kochane Sycharki!
Wczoraj podjęłam decyzję i poprosiłam męża żeby się wyprowadził...
Dowiedziałam się od bliskich znajomych, że był widziany "na mieście" z kowalską. Nie chcę żyć dalej w kłamstwie. Powiedziałam mu, że ma otwarte drzwi, że może do nas wrócić jeżeli tak naprawdę będzie chciał z nami żyć. On nie wie o co mi chodzi...nie rozumie. Trudna droga przed nami, wierzę w Bożą Opiekę. Już tak psychicznie się nastawiałam od dawna, bo zdawałam sobie sprawę, że mąż buduje inne życie skoro przychodzi do domu tylko spać. Wiem, że początki będą trudne. Proszę o modlitwę.
Wczoraj podjęłam decyzję i poprosiłam męża żeby się wyprowadził...
Dowiedziałam się od bliskich znajomych, że był widziany "na mieście" z kowalską. Nie chcę żyć dalej w kłamstwie. Powiedziałam mu, że ma otwarte drzwi, że może do nas wrócić jeżeli tak naprawdę będzie chciał z nami żyć. On nie wie o co mi chodzi...nie rozumie. Trudna droga przed nami, wierzę w Bożą Opiekę. Już tak psychicznie się nastawiałam od dawna, bo zdawałam sobie sprawę, że mąż buduje inne życie skoro przychodzi do domu tylko spać. Wiem, że początki będą trudne. Proszę o modlitwę.
Re: Na rozdrożu
Uciekamy się, Święta Boża Rodzicielko...
Ty umiesz to, czego ja nie umiem. Ja mogę zrobić to, czego ty nie potrafisz - Razem możemy uczynić coś pięknego dla Boga.
Matka Teresa
Matka Teresa
Re: Na rozdrożu
Naszymi prośbami - racz nie gardzić w potrzebach naszych...
Re: Na rozdrożu
O Pani nasza , Orędowniczko nasza , Pośredniczko nasza , Pocieszycielko nasza ...
Odstąp od złego i czyń dobrze , a będziesz trwał na wieki .
Ps.37.27
Ps.37.27
Re: Na rozdrożu
...Z Synem swoim nas pojednaj,...
Re: Na rozdrożu
Synowi Swojemu nas polecaj,
Swojemu Synowi nas oddawaj.
Amen
Swojemu Synowi nas oddawaj.
Amen
Re: Na rozdrożu
Sosno, obejmuję cię modlitwą, właśnie za moment zaczynam.
Posłuchaj jeśli znajdziesz czas, konferencii księdza Dziewieckiego - sporo z nich jest o sytuacjach, w których pojawiają się kowalskie/cy i o tym jak postępować w takich sytuacjach, by chronić siebie, dzieci, i być w zgodzie ze sobą, unikać ranienia siebie i innych - i jakich błędów nie popełniać.
Wiem, że w takiej sytuacji może się to wydawać nie na miejscu, nie w porę - ale ja takie sprawy bardzo zaniedbałam i ciężko za to zapłaciłam. Chodzi o kwestie finansowe - ustalenia co do alimentów i ewentualnych innych spraw finansowych, kredytów itp. Tu ksiądz Dziewiecki wskazuje, że mamy prawo dbać o sprawy finansowe i domagać się od męża odpowiedzialności w tej sferze, niezaleznie od kryzysu. W którymś z wystąpień lub którejś z książek ksiądz mówi także, że nie ma co ułatwiac małżonkowi grzeszenia, godząc się na to by nie płacił alimentów (czy dodam od siebie - by zabrał sobie co chce z naszego majątku). Wręcz przeciwnie, mamy wszelkie prawo domagać się udziału w utrzymaniu rodziny.
Posłuchaj jeśli znajdziesz czas, konferencii księdza Dziewieckiego - sporo z nich jest o sytuacjach, w których pojawiają się kowalskie/cy i o tym jak postępować w takich sytuacjach, by chronić siebie, dzieci, i być w zgodzie ze sobą, unikać ranienia siebie i innych - i jakich błędów nie popełniać.
Wiem, że w takiej sytuacji może się to wydawać nie na miejscu, nie w porę - ale ja takie sprawy bardzo zaniedbałam i ciężko za to zapłaciłam. Chodzi o kwestie finansowe - ustalenia co do alimentów i ewentualnych innych spraw finansowych, kredytów itp. Tu ksiądz Dziewiecki wskazuje, że mamy prawo dbać o sprawy finansowe i domagać się od męża odpowiedzialności w tej sferze, niezaleznie od kryzysu. W którymś z wystąpień lub którejś z książek ksiądz mówi także, że nie ma co ułatwiac małżonkowi grzeszenia, godząc się na to by nie płacił alimentów (czy dodam od siebie - by zabrał sobie co chce z naszego majątku). Wręcz przeciwnie, mamy wszelkie prawo domagać się udziału w utrzymaniu rodziny.
Re: Na rozdrożu
Dziękuję wszystkim za modlitwę i ogromne wsparcie.
Dziękuję Ruto, miałam już wszystko ogarnięte na zimno, ustalone z notariuszem, mieliśmy sporządzić ugodę alimentacyjną. Ale stało się inaczej...
Wczoraj mój mąż przyłapał "swoją" kowalską na oszustwie...można powiedzieć, że go w jakiś sposób zdradziła i klapki amoku mu opadły. Wrócił do domu i błagał o wybaczenie, o szansę. Nie wiem co robić, nie podjęłam decyzji, co robić jak iść dalej. On już trzy razy do niej wracał. Ja niedługo jadę na rekolekcje ignacjańskie, ale pracę musimy podjąć oboje, nie wiem jak...
Dziękuję Ruto, miałam już wszystko ogarnięte na zimno, ustalone z notariuszem, mieliśmy sporządzić ugodę alimentacyjną. Ale stało się inaczej...
Wczoraj mój mąż przyłapał "swoją" kowalską na oszustwie...można powiedzieć, że go w jakiś sposób zdradziła i klapki amoku mu opadły. Wrócił do domu i błagał o wybaczenie, o szansę. Nie wiem co robić, nie podjęłam decyzji, co robić jak iść dalej. On już trzy razy do niej wracał. Ja niedługo jadę na rekolekcje ignacjańskie, ale pracę musimy podjąć oboje, nie wiem jak...
Re: Na rozdrożu
A jakby kowalska nie zdradzila?
Gdzie mąż ulokowalby swoj tyłek?
Ewidentnie jego decyzje uźależnione sa od postawy kowalskiej
Czy tego chcesz?
O to chodzi?
On ewidentnie nie ma gdzie sie podziac bo tu mial wyprowadzke a tu mial mieć lokum
Posypalo sie i co?
Ja proponuje goraco skorzystac z rekolekcji i do tego czasu nie podejmowac decyzji
Przemodlisz może z kims porozmawiasz
Bedzie Ci latwiej podjac decyzje
Pozdrawiam
Gdzie mąż ulokowalby swoj tyłek?
Ewidentnie jego decyzje uźależnione sa od postawy kowalskiej
Czy tego chcesz?
O to chodzi?
On ewidentnie nie ma gdzie sie podziac bo tu mial wyprowadzke a tu mial mieć lokum
Posypalo sie i co?
Ja proponuje goraco skorzystac z rekolekcji i do tego czasu nie podejmowac decyzji
Przemodlisz może z kims porozmawiasz
Bedzie Ci latwiej podjac decyzje
Pozdrawiam
Re: Na rozdrożu
Masz rację Marylko, nie chcę się "jarać" i tańczyć. Dlatego podchodzę do wszystkiego bardzo sceptycznie.
Re: Na rozdrożu
Tez tak uważam. Od kołku lat Twoje życie opiera się na tym czy mężowi poszczęści się z inna kobieta ,czy nie. Sytuacja z ta obecna jest trudna szczególnie jeśli dziecko jest jej męża. Myśle ,ze ona ma więcej wątpliwości niż Twój mąż i to nie on ja rzuca i wielce wraca tylko ona jego.marylka pisze: ↑15 paź 2020, 14:57 A jakby kowalska nie zdradzila?
Gdzie mąż ulokowalby swoj tyłek?
Ewidentnie jego decyzje uźależnione sa od postawy kowalskiej
Czy tego chcesz?
O to chodzi?
On ewidentnie nie ma gdzie sie podziac bo tu mial wyprowadzke a tu mial mieć lokum
Posypalo sie i co?
Ja proponuje goraco skorzystac z rekolekcji i do tego czasu nie podejmowac decyzji
Przemodlisz może z kims porozmawiasz
Bedzie Ci latwiej podjac decyzje
Pozdrawiam