Wierzchołek góry lodowej...
Moderator: Moderatorzy
Re: Wierzchołek góry lodowej...
77 niezły z Ciebie numer.
Po tym co piszesz nie dziwie się Twojemu mężowi ,że nie chce mieć z Tobą odczynienia. Ile można wytrzymać z taką B... kobietą ?
Mogę się podzielić z Tobą swoimi przeżyciami .
Twój Mąż jako DDA pewnie podobnie ja Ja ma trudność z wyrażaniem własnych potrzeb. Przede wszystkim chce się zaspokoić drugą osobę.Swoje potrzeby, pragnienia, marzenia schodzą na plan dalszy. Dał Sobie abyś "weszła mu nagłowne" ja również na to pozwoliłem. Później człowiek sam Sobie nie zdaje sprawy ,że źle mu w Takie pozycji.
A teraz coś optymistycznego
To ,że Twój mąż pomaga Ci w budowie tego domu to bardzo dobrze.
Jest jakiś dialog i kontakt miedzy Wami wiec jest szansa zaprezentowania nowej 77.
Jak mówi p. Pulikowski wspólna budowa domu, urządzania mieszkania, wspólny trud to jedna z więzi jaka spala małżeństwo.
Może warto by było aby Twój mąż poczuł ,że buduje nie tylko Twój ale z czasem Swój dom.
Moim zdaniem duuuużo zależy od Ciebie.....modlitwa ,cierpliwość, pokora.
Już zrobiłaś zwrot z dobrym kierunku .
Po tym co piszesz nie dziwie się Twojemu mężowi ,że nie chce mieć z Tobą odczynienia. Ile można wytrzymać z taką B... kobietą ?
Mogę się podzielić z Tobą swoimi przeżyciami .
Twój Mąż jako DDA pewnie podobnie ja Ja ma trudność z wyrażaniem własnych potrzeb. Przede wszystkim chce się zaspokoić drugą osobę.Swoje potrzeby, pragnienia, marzenia schodzą na plan dalszy. Dał Sobie abyś "weszła mu nagłowne" ja również na to pozwoliłem. Później człowiek sam Sobie nie zdaje sprawy ,że źle mu w Takie pozycji.
A teraz coś optymistycznego
To ,że Twój mąż pomaga Ci w budowie tego domu to bardzo dobrze.
Jest jakiś dialog i kontakt miedzy Wami wiec jest szansa zaprezentowania nowej 77.
Jak mówi p. Pulikowski wspólna budowa domu, urządzania mieszkania, wspólny trud to jedna z więzi jaka spala małżeństwo.
Może warto by było aby Twój mąż poczuł ,że buduje nie tylko Twój ale z czasem Swój dom.
Moim zdaniem duuuużo zależy od Ciebie.....modlitwa ,cierpliwość, pokora.
Już zrobiłaś zwrot z dobrym kierunku .
-
- Posty: 34
- Rejestracja: 08 wrz 2017, 18:46
- Jestem: w kryzysie małżeńskim
- Płeć: Kobieta
Re: Wierzchołek góry lodowej...
Zeniu, dziekuję Ci bardzo za przypomnienie oczywistości. W Piśmie Świętym sa odpowiedzi. A ja muszę jak najczęściej czytać Mateusza: Nie martwcie się więc o jutro, bo jutrzejszy dzień sam o siebie martwić się będzie. A także zastosować i nie wracać w stare koleiny strachu i zamartwiania o przyszłość.
-
- Posty: 34
- Rejestracja: 08 wrz 2017, 18:46
- Jestem: w kryzysie małżeńskim
- Płeć: Kobieta
Re: Wierzchołek góry lodowej...
Shadow, ja też się dziwię, że tak późno przejrzał na oczy... Po przeczytaniu "5 języków miłości" wiem, że językiem męża sa wyrażenia afirmatywne, a moim dobry czas. W swojej naiwności myślałam, że skoro spędzamy razem tyle czasu i jest mi dobrze, to mężowi również. A że mój język pełen złośliwości i ironii oraz trudny charakter może mu naprawdę przeszkadzać, nie pomyślałam. Przecież on mnie kocha i akceptuje taka jaka jestem...
To jest dokładnie to, do czego daże z całych sił. Dom to jedyne, co nas jeszcze łaczy. Poza sakramentem oczywiście, chociaż usłyszałam już argumenty na jego podważenie.
Fajnie byłoby być małżeństwem, które uratowało się a nie rozwiodło dzięki budowie... Kiedy robimy coś razem, maż zapomina się i używa sformułowań wskazujacych na identyfikację z tym domem. Kiedy sie zorientuje, że tak jest, zaraz sie wycofuje. Ale nie poddaję się, jestem konsekwentna i staram się "wdrukować" mu, że to zawsze będzie jego dom. Tylko że zima idzie i sezon budowlany sie kończy
Wiem, cierpliwość i pokora to musi być moje drugie i trzecie imię. Nie powiem, że jest łatwo... Staram sie, żeby maż uwierzył, że w naszym małżeństwie może być lepiej, na razie skutki mizerne.
Re: Wierzchołek góry lodowej...
To normalne Utożsamia się z swoim dziełem . Jeśli w budowę domu wkłada siły i czas to ten dom będzie miał dla niego dużą wartość.siedemsiedem pisze: ↑10 wrz 2017, 13:36 Kiedy robimy coś razem, maż zapomina się i używa sformułowań wskazujących na identyfikację z tym domem..... Tylko że zima idzie i sezon budowlany sie kończy
Może i idzie zima ale to nie znaczy że proces budowlany zamiera .
Zawsze można ustalać harmonogram wiosennych plac , szukać dalszych wykonawców , wybierać materiały wykończeniowe , czy nawet planować aranżacje wnętrza, dobierać kolory ,meble i inne ...pierdoły. Nad planowaniem można siedzieć godzinami...
Nawet możesz zakasać rękawy i sprzątać budowę .
Sposób zaprezentowania nowej 77 jest tylko to musi to być naprawdę nowa wersja. A to raczej kwestia miesięcy nie tygodni .
-
- Posty: 34
- Rejestracja: 08 wrz 2017, 18:46
- Jestem: w kryzysie małżeńskim
- Płeć: Kobieta
Re: Wierzchołek góry lodowej...
Shadow i to jest plan na sezon jesienno-zimowy. Dziękuję! Aż sie uśmiechnęłam, co w tej mojej rozpaczy, ostatnio nie jest naturalne. A tam jest tyle rzeczy do ustalenia
Swoja droga jak mój maż mnie zostawi ostatecznie, to ja nie wiem, jak ja skończę ten dom. On chyba tak to sobie zaplanował, żeby ciężko go było zastapić. Dom jest w stanie surowym zamkniętym, ale instalacje zrobione tylko częściowo, i to będzie największy problem. No, ale od dzisiaj dzięki Zeni nie martwię sie o jutro
Wiem, wiem, że trudny ze mnie przypadek. Podejrzewam, że coś ze mna jest mocno nie tak. Maż regularnie mówi, że mnie nie kocha, nie chce ze mna być i nie widzi dla nas żadnej nadziei, a ja nie mogę się pozbyć wrażenia, że my i tak będziemy razem... To chyba znowu, jak napisał Jacek mój "wszystkowiedzacy charakterek". I to trzeba leczyć. Jeszcze nie wiem jak...
Re: Wierzchołek góry lodowej...
siedemsiedem pisze: ↑10 wrz 2017, 20:12 Swoja droga jak mój maż mnie zostawi ostatecznie, to ja nie wiem, jak ja skończę ten dom.
Jeśli ważny jest dla Niego honor to rozgrzebanego domu raczej nie zostawi.
Ponad to po pierwszej nieudanej próbie budowy domu musi Sobie i Tobie coś udowodnić.
Jeśli tak to moją żona to mission impossiblesiedemsiedem pisze: Wiem, wiem, że trudny ze mnie przypadek.
Czuje ,że masz szanse to naprawić....... ale ja tego nie napisałem a ty tego nie przeczytałaś .siedemsiedem pisze: .. a ja nie mogę się pozbyć wrażenia, że my i tak będziemy razem...
Jeśli by tak nie było to jak skończycie to zawsze możesz mu wynająć pokój .Po co ma się po kolegach tłuc.
-
- Posty: 34
- Rejestracja: 08 wrz 2017, 18:46
- Jestem: w kryzysie małżeńskim
- Płeć: Kobieta
Re: Wierzchołek góry lodowej...
Każdy zwiazek jest inny, tworza go ludzie wywodzacy sie z różnych domów i majacy różne wzorce. My oboje jesteśmy co najmniej DDA. Jeśli jednak widzisz jakieś analogie, to powiem Ci, że większość rzeczy zrobiłam nieświadomie. Jak patrzę na te 13 lat małżeństwa, to gdyby nie takie tapnięcie, jakie zafundował mi maż, nie byłabym w stanie zobaczyć, że robię źle i go krzywdzę. Przecież mieliśmy już kilka lat temu sygnały, że coś jest nie tak. Ale wygodniej było iść do przodu i nie ogladać sie za siebie. I dalej żyliśmy w iluzji. Ja byłam pewna na 100%, że jemu jest dobrze w tym małżeństwie i w ogóle to jest super zwiazek. A on przez te lata bał sie, że ja go zostawię (dalej mnie to szokuje).
A ja, kiedy się okazało, że zrobił coś za moimi plecami a potem poszukał sobie kowalskiej, to postanowiłam go ukarać, m.in. tym wyrzuceniem z domu, co tylko pogorszyło sytuację. I w sumie, w poczatkowej fazie nadal wierzyłam, że zrobiłam dobrze. Do tego znajomi pocieszajacy, że jeszcze ułożę sobie życie z kimś innym. Cały czas jednak myślałam, że maż do mnie przyjdzie, przeprosi a ja mu wybaczę. Tylko że to sie nie działo, bo jak go pytałam czy wraca do domu, to on wcale nie chciał wracać... Po raz pierwszy zobaczyłam, że radzi sobie beze mnie całkiem dobrze. To on stawia mi granice, brakuje mu dla mnie czasu, jeśli robi coś innego, a nie rzuca wszystko, żeby zrobić coś dla mnie. Ja sie miotam, a on jest jak skała.
I to mnie obudziło. A potem trafiłam tutaj i zobaczyłam, że chyba ze mna jest coś nie tak. Więc jeśli to Twoja żona sie pogubiła, to może ona po prostu jest w okresie przejściowym i jeszcze sie nie ocknęła. A do tego ma ludzi wokół siebie, którzy ja w tym wspieraja. Dzisiaj się nie ratuje, tylko wymienia na nowe. Tak jest prościej.
A ja modlę się dużo (to też na pewno miało ogromny wpływ na moje wytrzeźwienie), zapisałam sie na terapie dla DDA, czytam i staram sie nie miotać, tak jak kilka miesięcy temu. Zapisałam sie też na studia, żeby jakoś zapełnić weekendy, które zawsze spędzaliśmy razem. Muszę się tak wzmocnić, żeby mieć siłe wybudować ten dom, a w razie czego wynajać mężowi pokój
Nie wiem wlaśnie co to jest. Pewnie jest na to jakiś termin psychologiczny. Czy to wypieranie faktów, bo przecież wszelkie znaki przynajmniej na ziemi wskazuja, że dobrze nie bedzie? Brak akceptacji rzeczywistości? No, nie wiem, okaże sie pewnie za jakiś czas.
Cały czas mam nadzieję, że ten głaz kiedyś skruszeje...
Re: Wierzchołek góry lodowej...
... 77 ...
Dlaczego odnoszę wrażenie,że Twój wątek przemienił się w problem z budową domu ???
Czy to pewien rodzaj wyparcia prawdziwego i poważniejszego problemu jakim jest Wasz kryzys ?
Powiem Ci ,że to właśnie budowa domu stała się u nas początkiem kryzysu poprzez : brak czasu dla siebie, ja miałam pretensję ,że męża nigdy nie ma w domu , mąż miał pretensję ,że nie doceniam jego starań i tak w kółko ... Przyznam się ,że gdy wprowadzaliśmy się do nowego , dużego , pięknego domu nienawidziłam go , nienawidziłam tego wymarzonego domu. Czułam się w nim źle , a przecież miał być azylem i ostoją naszą wspólną. Miejscem , gdzie się z radością wraca po wakacjach , po podróżach , po delegacjach czy choćby po pracy... A tak nie było ... Wiele lat upłynęło zanim to się zmieniło , no i pomogło nasze uzdrowienie małżeństwa. Ale tamtych ciężkich chwil nie zapomnę.
Dlaczego odnoszę wrażenie,że Twój wątek przemienił się w problem z budową domu ???
Czy to pewien rodzaj wyparcia prawdziwego i poważniejszego problemu jakim jest Wasz kryzys ?
Powiem Ci ,że to właśnie budowa domu stała się u nas początkiem kryzysu poprzez : brak czasu dla siebie, ja miałam pretensję ,że męża nigdy nie ma w domu , mąż miał pretensję ,że nie doceniam jego starań i tak w kółko ... Przyznam się ,że gdy wprowadzaliśmy się do nowego , dużego , pięknego domu nienawidziłam go , nienawidziłam tego wymarzonego domu. Czułam się w nim źle , a przecież miał być azylem i ostoją naszą wspólną. Miejscem , gdzie się z radością wraca po wakacjach , po podróżach , po delegacjach czy choćby po pracy... A tak nie było ... Wiele lat upłynęło zanim to się zmieniło , no i pomogło nasze uzdrowienie małżeństwa. Ale tamtych ciężkich chwil nie zapomnę.
Re: Wierzchołek góry lodowej...
Tylko czy to była wina Twojego męża?helenast pisze: ↑11 wrz 2017, 13:02 Przyznam się ,że gdy wprowadzaliśmy się do nowego , dużego , pięknego domu nienawidziłam go , nienawidziłam tego wymarzonego domu. Czułam się w nim źle , a przecież miał być azylem i ostoją naszą wspólną. Miejscem , gdzie się z radością wraca po wakacjach , po podróżach , po delegacjach czy choćby po pracy... A tak nie było ... Wiele lat upłynęło zanim to się zmieniło , no i pomogło nasze uzdrowienie małżeństwa. Ale tamtych ciężkich chwil nie zapomnę.
Czy wcześniej zgodziłaś się na tę budowę, czy to był tylko jego wymysł?
Często odnoszę wrażenie, że winą naszego małżonka jest to, że nie jest on taki, jak my sobie wymarzyliśmy.
Re: Wierzchołek góry lodowej...
A to dobre jacku jest - podoba mi się - muszę zrobić sobie taką listę - perełki z "kryzys.org"jacek-sychar pisze: ↑11 wrz 2017, 13:20 [...] Często odnoszę wrażenie, że winą naszego małżonka jest to, że nie jest on taki, jak my sobie wymarzyliśmy.
Super
Re: Wierzchołek góry lodowej...
Jacku oczywiście ,że wina była wspólna - nie wypieram się jej , a wręcz przyznaję do niej ... przytoczę tu naszą dyskusję z innego wątku o pisaniu/ wyobrażeniu sobie scenariuszy i jakie to ma skutki w momencie , gdy reżyser inaczej widział tą fabułę.
Re: Wierzchołek góry lodowej...
A czy my jesteśmy dla niego tacy jakim on nas sobie wymarzył ?jacek-sychar pisze: ↑11 wrz 2017, 13:20
Często odnoszę wrażenie, że winą naszego małżonka jest to, że nie jest on taki, jak my sobie wymarzyliśmy.
-
- Posty: 34
- Rejestracja: 08 wrz 2017, 18:46
- Jestem: w kryzysie małżeńskim
- Płeć: Kobieta
Re: Wierzchołek góry lodowej...
Bardzo dobre odnosisz wrażenie. Właśnie dlatego mój watek nosi nazwę: wierzchołek góry lodowej. Niestety po pierwszej budowie tego nie wiedziałam. Ograniczyliśmy się do rozmów między nami, sprzedania domu, spłaty długów i rozdzielności majatkowej. W swojej naiwności, albo raczej głupocie, sadziłam, że to załatwi sprawę. Może gdybyśmy poszli na terapię coś by zmieniło. Ale teraz to ja mogę sobie tylko gdybać. W każdym razie krok po kroku, niezauważalnie weszliśmy do tej samej rzeki, w której na dodatek pojawiła się jeszcze kowalska... Niestety w tej chwili budowa jest jedynym pretekstem do kontaktu z moim mężem. Na żaden inny temat nie chce ze mna rozmawiać. O chęci naprawy małżeństwa z jego strony mogę tylko pomarzyć.
Re: Wierzchołek góry lodowej...
Rozumiem o co Ci chodzi , ale popatrz co napisałaś - to chyba nazywa się manipulacją ... a co będzie jak skończycie dom ?siedemsiedem pisze: ↑11 wrz 2017, 14:15 Niestety w tej chwili budowa jest jedynym pretekstem do kontaktu z moim mężem. Na żaden inny temat nie chce ze mna rozmawiać. O chęci naprawy małżeństwa z jego strony mogę tylko pomarzyć.
-
- Posty: 34
- Rejestracja: 08 wrz 2017, 18:46
- Jestem: w kryzysie małżeńskim
- Płeć: Kobieta
Re: Wierzchołek góry lodowej...
Jeśli tak sprowadzamy temat do budowy, to u nas maż budowy nie chciał, ale jak zwykle go przekonałam. I mamy co mamy. Nie wiem co by było, gdyby się maż kategorycznie nie zgodził. Wydaje mi się, jednak, że gdyby nie było budowy, a np. wspólna firma, to byłoby to samo tylko okoliczności inne. I właśnie Jacku ja wcisnęłam mojego męża w swoje chcenia i wyobrażenia. Wytrzymał długo ale każdy ma granice...jacek-sychar pisze: ↑11 wrz 2017, 13:20 Czy wcześniej zgodziłaś się na tę budowę, czy to był tylko jego wymysł?
Często odnoszę wrażenie, że winą naszego małżonka jest to, że nie jest on taki, jak my sobie wymarzyliśmy.