Helenast, dziękuję za ta uwagę. Nie patrzyłam na to w ten sposób. Manipulacja kojarzy mi sie z oszukaniem kogoś, żeby doprowadzić do celu ale sprzecznego z jego interesem. A ja go przecież proszę o pomoc przy budowie naszego wspólnego domu. A że przy okazji mam szansę się z nim spotkać i pokazać, że mi na nim zależy, to tylko lepiej.
Jednak jak się nad tym zastanowić, to rzeczywiście w tej chwili cele mamy różne. Dla mnie celem jest uratowanie małżeństwa, ale dla mojego męża wręcz przeciwnie. Być może znowu zapędziłam się w tym, że wiem lepiej, co dla niego dobre. Tylko wtedy musiałabym przyznać, że nasze małżeństwo nie jest dla niego dobre, a to wbrew mojemu przekonaniu. Tak ciężko to zaakceptować...
Z drugiej strony na poczatku zapytałam, czy chce sprzedania domu. Powiedział, że nie. Pytałam, czy chce uczestniczyć w budowie i powiedział, że tak. Mało tego, sam oferuje pomoc i widzę, że sprawia mu to przyjemność. Staram sie przy tym dostosować do jego planów. To on decyduje o wielu rzeczach.
Ta budowa jest jedyna szansa na to, o czym kiedyś pisałaś: pokazanie, że go doceniam, co wcześniej nieczęsto się zdarzało. Chciałabym, żeby zobaczył, że się zmieniłam. Pytanie tylko, czy ja się rzeczywiście zmieniłam...
Właśnie sie przygotowuje na fakt, że jak skończymy dom to będzie koniec naszego małżeństwa. Przecież wiadome jest, że nie zmuszę go do tego, żeby tam ze mna zamieszkał. Biorę pod uwagę fakt, że dom to dla niego tylko projekt, który chce zakończyć. Ale fakt, nie mogę się pozbyć nadziei, że do tego czasu coś się zmieni...