Strona 24 z 32

Re: Wątek Lavendy

: 30 sty 2018, 15:54
autor: krople rosy
Lavendo ja myślę, że w dużej mierze samopoczucie , smutek i płaczliwość dzieci bierze się z Twojego stanu psychiki i ducha. Przed dziećmi jak dobrze wiemy nic się nie ukryje więc oddychają tą samą atmosferą w domu co my dorośli. Twoje emocje i stan w jakim się teraz znajdujesz jest zrozumiały bo przeżywasz swój dramat.
Może jednak warto choć trochę przeskoczyć samą siebie i skupić się z dziećmi na codziennych sprawach, obowiązkach, planach? Dla nich.
Sama wiem po sobie, ze gdy po kątach sobie płakałam to mnie wszędzie dzieci znalazły i podpytywały. Obserwowały. I udzielał im się mój nastrój.
Sama żyłam jako dziecko z mamą w depresji. Od jej samopoczucia zależało moje. Codzienność toczyła się w rytm jej oddechu. Jej problemy były moimi problemami. I caly czas zajęta była sobą. Żalami. Pretensjami. Roszczeniami. Obwinianiem. to był dla mnie grobowiec , nie dom.

Re: Wątek Lavendy

: 30 sty 2018, 16:23
autor: krzychforum
Dzieci bardzo to przeżywają, moja córa przyszła do mnie wczoraj ze łzami w oczach i mówi, że się boi bo mama powiedziała jej o rozwodzie... żona wspaniałomyślnie ją o wszystkim powiadomiła...trzeba żyć tak jakby się nic nie stało, problemy rodziców to nie problemy dzieci.

To też jest męża córka, więc spokojnie trzeba mu o wszystkim opowiedzieć bez sugerowania kto jest temu winien. Pewnie odpowie, że to zmyślasz lub to Twoja wina, ale przemilczeć raczej tego nie można.

Re: Wątek Lavendy

: 30 sty 2018, 18:06
autor: Dotka
Kochani moja corka tez zostala przez ojca poinformowana o jego planach o wyprowadzce i o nowej milosci do ktorej jak stwierdzil ma prawo i powiedzial corce ze kiedys go zrozumie jak sama bedzie zakochana.
Ja staralam sie corce tlumaczyc ze tata ja kocha, ze to tak czasem sie zdaza ze rodzice sie rozchodza ale i zapewnialam ja ze damy sobie rade. Tlumaczylam ze to co robi ojciec jest sprzeczne z nasza wiara i razem modlilysmy sie o nawrocenie mojego meza a jej taty. Wiele madrych slow corka wtedy mowila. Sama nie umialam pojac skad w niej tyle madrosci.
Jednak gdy zderzyla sie z rowiesnikami ktorzy zaczeli jej dokuczac na podstawie plotek na temat naszej rodziny i naszego malzenstwa, plotek ktore zaczely krazyc i zyc wlasnym zyciem, tworzac klamliwy obraz naszej sytuacji, i mimo tego ze u nas bylo juz dobrze, a nawet bardzo dobrze, ona nie wytrzymala presji otoczenia , mimo ze wiedziala ze jest dobrze w domu. Do tego moj maz nigdy sie z domu nie wyprowadzil
Dlatego prosze was szukajcie takze pomocy dla waszych dzieci na zewnątrz, szczegolnie tych wkraczajacych w nastoletni wiek, kiedy opinia rówieśników jest bardzo wazna. Aby mogly porozmawiac z kims kto im pomoze radzic sobie z emocjami.

Re: Wątek Lavendy

: 30 sty 2018, 21:44
autor: Lavenda
krople rosy pisze: 30 sty 2018, 15:54 Lavendo ja myślę, że w dużej mierze samopoczucie , smutek i płaczliwość dzieci bierze się z Twojego stanu psychiki i ducha. Przed dziećmi jak dobrze wiemy nic się nie ukryje więc oddychają tą samą atmosferą w domu co my dorośli. Twoje emocje i stan w jakim się teraz znajdujesz jest zrozumiały bo przeżywasz swój dramat.
Może jednak warto choć trochę przeskoczyć samą siebie i skupić się z dziećmi na codziennych sprawach, obowiązkach, planach? Dla nich.
Sama wiem po sobie, ze gdy po kątach sobie płakałam to mnie wszędzie dzieci znalazły i podpytywały. Obserwowały. I udzielał im się mój nastrój.
Sama żyłam jako dziecko z mamą w depresji. Od jej samopoczucia zależało moje. Codzienność toczyła się w rytm jej oddechu. Jej problemy były moimi problemami. I caly czas zajęta była sobą. Żalami. Pretensjami. Roszczeniami. Obwinianiem. to był dla mnie grobowiec , nie dom.
Krople rosy,

Moje dzieciaki dawno nie widziały mnie placzacej, wręcz przeciwnie, staram się fajnie organizować nam czas, odwiedza nas dużo znajomych, przyjaciół i niezastąpiona rodzina, do córki przychodzą koleżanki czasami jest gwarno i wesoło...wszystko do momentu jak przychodzi wieczor i kładzie się do łóżka...wtedy ogarnia ją smutek i pojawiają się łzy, bo tata nie śpi w domu, próbuję to jakoś na spokojnie tłumaczyć...ale ciężko to dziecku wytlumaczyc, nie muszę wspominać ile mnie kosztuje to wszystko...sami wiecie.

Re: Wątek Lavendy

: 02 lut 2018, 8:59
autor: Lavenda
Miałam ostatnio taką refleksję, pewnie jak każdy z Was rozkładam na czynniki pierwsze to co się wydarzyło i co się dzieje cały czas, a dobrze nie jest ( mąż już mi się odgraża, że się zdziwię na następnej rozprawie...) i być może wpływ na to wszystko ma też po części dom rodzinny mojego męża - ojciec alkoholik ( od kilku lat nie pijący ) mąż jedynak, z rodzicami mieszkał do 13 roku życia, później na drugim końcu Polski w internacie sportowym, jego rodzice od wielu lat rozwiedzeni emocjonalnie ( mieszkają razem, ale żyją osobno, wręcz we wrogiej atmosferze ) matka mojego męża, bezkrytyczna wobec syna, kochająca jak dla mnie chorą miłością ( potrafiła wymyślać jakieś sytuacje, żeby pokazać jaki jej syn jest wyjątkowy ) ostatni jej hit...to w momencie jak jej rodzina skrytykowała synusia za rozwód, to wymyśliła, że on robi to bo nasz syn, nie jest jego synem...puki mąż był za mną, to teściowa była dla mnie przemiła, bo czuła że on stanie po mojej stronie, wiedziałam że jak coś się między nami popsuje, to ona pierwsza rzuci we mnie kamieniem...taki fałsz się czasami czuje...teściowa zwierzała mi się, że teść ją zdradzał, że pił, że okradał swojego syna z pieniędzy, krytykowała też bardzo swoją rodzinę, zwłaszcza swoją matkę, co mnie zawsze bardzo dziwło bo poznałam tych ludzi i nie są takimi jak to opisywała teściowa...poza tym uważam, że nie jestem osobą której powinna mówić takie rzeczy...

Ja pochodzę z pełnej rodziny, rodzice razem od 36 lat, są cudownym małżeństwem, nawet zazdroszczę im jak pięknie potrafią się kłócić :) mam wspaniałego brata - z nim super relacje, moi dziadkowie z obu stron też wzory małżeństw...i chyba tym bardziej czuję gorycz porażki, że ja nie umiałam stworzyć takiej rodziny moim dzieciom...

Re: Wątek Lavendy

: 09 lut 2018, 20:09
autor: Lavenda
U mnie ostatnio nerwowo :( nie radzę sobie z tym, że mój mąż mnie oklamuje ( cały czas twierdzi, że nie jeździ do Kowalskiej ) jednak nie ma go czasami cały tydzień i mówi, że to nie moja sprawa gdzie był...może i nie moja, ale walczę z nim o czas jaki należy się dzieciom, one bardzo za nim tęsknią...
Doszło ostatnio do ostrej wymiany zdań...on ma w planach szybki rozwód, ja jestem jedną wielką przeszkodą, czasami chcę żeby to wszystko już się skończyło, opadam z sił, mój organizm jest wyczerpany, on moją niezgode odbiera jako złośliwość...
A ja rzeczywiście mam momenty, że jestem złośliwa, wylewa się ze mnie cały żal, tygodniami jest cisza i spokój, ale wystarczy mały punkt zapalny i wybucham...i moje wyciszenie ulatuje, po czym znowu po takim wybuchu osiadam i się wyciszam...do czasu...

Re: Wątek Lavendy

: 09 lut 2018, 21:05
autor: Ukasz
Nic Ci nie mogę pomóc, stoję tylko z boku i słucham z bólem, staram się pamiętać w modlitwie. Bóg z Tobą! Dla Niego nie ma nic niemożliwego.

Re: Wątek Lavendy

: 09 lut 2018, 21:13
autor: Justyna83
Niezapominajka pisze: 14 wrz 2017, 8:26 Ja też na początku słyszałam że odchodzi ode mnie nie od dzieci. Że już nie da się że mna. Gdybym wtedy odwiesiłam się mentalnie szybciej byśmy się uratowali. Ale popełniłam wszystkie możliwe błędy chcąc ratować po swojemu. Że jak ja przejrzałam to i on musi od razu a jak nie to foch. Daj Bogu czas, sobie i mężowi. Nie zepsuj tego nadgorliwością. On jest na wielkim zakręcie. Musi poukładać w sobie siebie. Musi zobaczyć też w Tobie trochę inna partnerkę a nie zmiane zryw, na emocjach. Z każdą Twoją pewnością on będzie coraz bardziej niepewny swojej decyzji, to jedyna szansa na zmiany. Fajnie że zauważyłaś swoje błędy. Pracuj nad nimi, nie oczekuj na ten moment niczego. Zabijamy się przez nasze oczekiwania.
Nawet nie wiesz ile mi Twoje słowa dziś daly życia 😗

Re: Wątek Lavendy

: 14 lut 2018, 15:33
autor: Lavenda
Dwa dni temu coś we mnie pękło,
przyszło to nagle, tak poprostu,
to uczucie uwalniające ale i niepokojące...
może wynika ze zmęczenia fizycznego,
a jeszcze bardziej psychicznego...

Poczułam, że to koniec, mąż to przeszłość...
a ja idę dalej, płynę z nurtem życia
buduję swoje życie, ale nie widzę w nim miejsca dla niego...

Przelał mi się żal, rozczarowanie, poczucie zawodu...
Przestałam wisieć i jednocześnie poczułam ulgę...
że już nic nie chcę, tylko spokoju...
a spokój tym większy, im dalej od męża a bliżej Boga...

czy ze mną wszystko dobrze? czy to nie objaw jak płytka jest ta moja miłość do męża...a może taki podświadomy odruch obronny...
sama nie wiem co o tym myśleć...może najlepiej wcale nie myśleć...może to tylko chwilowy stan...

Re: Wątek Lavendy

: 14 lut 2018, 16:07
autor: baku2776
Czytałaś może książkę " Życie udane czy udawane?"o. Augustyn Pelanowski. Jeśli nie to polecam. Bardzo to głowy wleciały mi te zdania:
" Jeśli cokolwiek w nas się zapada, niszczy, umiera, rujnuje- oznacza to tylko, że to nie było prawdziwe. i być może potrzeba pewnych ruin, pewnych zniszczeń w naszym życiu, żebyśmy zobaczyli, że to nie było prawdziwe. To co jest prawdziwe, nie może ulec unicestwieniu, ponieważ pochodzi od Boga".
Może ten mój post ma się nijak do twojego poprzedniego, ale nie udzieliłem się w twoim wątku. Ja jestem w podobnej sytuacji co ty.
A może te nasze kryzysy są nam potrzebne? Może to nasze życie do tej pory nie było prawdziwe? Udawaliśmy przed samym sobą, że wszystko jest dobrze, ze mamy szczęśliwe małżeństwo? Może dopiero za jakiś czas będziemy żyć szczęśliwie i w prawdzie, a to dopiero początek nowej, lepszej drogi.??
Wiem, że nie na miejscu jest żebym ci doradzał, bo sam sobie częściej nie radze z tym wszystkim. Ale potraktuj twoje myśli jako dobry prognostyk:)myśl pozytywnie:) Trzymam kciuki

Re: Wątek Lavendy

: 14 lut 2018, 16:40
autor: jacek-sychar
baku2776 pisze: 14 lut 2018, 16:07 Trzymam kciuki
Trzymanie kciuków to taki trochę zabobon. :?
My na naszym forum polecamy raczej modlitwę. :D

Re: Wątek Lavendy

: 14 lut 2018, 22:08
autor: Lavenda
baku2776 pisze: 14 lut 2018, 16:07 Czytałaś może książkę " Życie udane czy udawane?"o. Augustyn Pelanowski. Jeśli nie to polecam. Bardzo to głowy wleciały mi te zdania:
" Jeśli cokolwiek w nas się zapada, niszczy, umiera, rujnuje- oznacza to tylko, że to nie było prawdziwe. i być może potrzeba pewnych ruin, pewnych zniszczeń w naszym życiu, żebyśmy zobaczyli, że to nie było prawdziwe. To co jest prawdziwe, nie może ulec unicestwieniu, ponieważ pochodzi od Boga".
Może ten mój post ma się nijak do twojego poprzedniego, ale nie udzieliłem się w twoim wątku. Ja jestem w podobnej sytuacji co ty.
A może te nasze kryzysy są nam potrzebne? Może to nasze życie do tej pory nie było prawdziwe? Udawaliśmy przed samym sobą, że wszystko jest dobrze, ze mamy szczęśliwe małżeństwo? Może dopiero za jakiś czas będziemy żyć szczęśliwie i w prawdzie, a to dopiero początek nowej, lepszej drogi.??
Wiem, że nie na miejscu jest żebym ci doradzał, bo sam sobie częściej nie radze z tym wszystkim. Ale potraktuj twoje myśli jako dobry prognostyk:)myśl pozytywnie:) Trzymam kciuki
baku,
Na pewno sięgnę po tę książkę, dzięki za słowa wsparcia, może jest tak jak mówisz...

Re: Wątek Lavendy

: 14 lut 2018, 23:05
autor: Ukasz
Lavenda pisze: 14 lut 2018, 15:33 Dwa dni temu coś we mnie pękło,
przyszło to nagle, tak poprostu,
to uczucie uwalniające ale i niepokojące...

Lavendo, ja przeżyłem to samo ponad trzy lata temu.
To była dla mnie tragedia. Od razu wiedziałem, że chcę od nowa pokochać moją żonę. Trochę to trwało, nadal trwa, ale chyba jestem już blisko. Między innymi dzięki wspólnocie, dzięki Wam, bo i przez Was Bóg działa.
Lavenda pisze: 14 lut 2018, 15:33 Poczułam, że to koniec, mąż to przeszłość...
a ja idę dalej, płynę z nurtem życia
buduję swoje życie, ale nie widzę w nim miejsca dla niego...
Twoje małżeństwo nie jest przeszłością, tylko trudną przyszłością. I jest tam miejsce dla Was obojga.
To wygaszenie uczuć to zarazem dar i zadanie. Dar - bo pozwala się pozbierać, stanąć w prawdzie, dorosnąć w wolności, okrzepnąć. Zadanie - bo miłość do współmałżonka chcę budować od nowa. Został z niej tylko fundament, który Bóg złożył w nas w sakramencie. Ta nowa budowla ma być piękniejsza, niż ta, która runęła, i może taka być.
Twoje powołanie, radość i pokój z jego realizacji to Twoja miłość do męża. Możesz je realizować i czerpać z niego owoce.
Bóg z Tobą!

Re: Wątek Lavendy

: 15 lut 2018, 15:13
autor: Lavenda
Ukasz pisze: 14 lut 2018, 23:05
Lavenda pisze: 14 lut 2018, 15:33 Dwa dni temu coś we mnie pękło,
przyszło to nagle, tak poprostu,
to uczucie uwalniające ale i niepokojące...

Lavendo, ja przeżyłem to samo ponad trzy lata temu.
To była dla mnie tragedia. Od razu wiedziałem, że chcę od nowa pokochać moją żonę. Trochę to trwało, nadal trwa, ale chyba jestem już blisko. Między innymi dzięki wspólnocie, dzięki Wam, bo i przez Was Bóg działa.
Lavenda pisze: 14 lut 2018, 15:33 Poczułam, że to koniec, mąż to przeszłość...
a ja idę dalej, płynę z nurtem życia
buduję swoje życie, ale nie widzę w nim miejsca dla niego...
Twoje małżeństwo nie jest przeszłością, tylko trudną przyszłością. I jest tam miejsce dla Was obojga.
To wygaszenie uczuć to zarazem dar i zadanie. Dar - bo pozwala się pozbierać, stanąć w prawdzie, dorosnąć w wolności, okrzepnąć. Zadanie - bo miłość do współmałżonka chcę budować od nowa. Został z niej tylko fundament, który Bóg złożył w nas w sakramencie. Ta nowa budowla ma być piękniejsza, niż ta, która runęła, i może taka być.
Twoje powołanie, radość i pokój z jego realizacji to Twoja miłość do męża. Możesz je realizować i czerpać z niego owoce.
Bóg z Tobą!
Ukasz,

Bardzo ładnie mi to wytłumaczyłeś, jestem wdzięczna. Muszę sobie to wszystko jakoś poukładać.

Trudna ta miłość, jak druga strona, okłamuje, rani, odchodzi...i jeszcze Ciebie wbija w poczucie winy...
może wtedy jest miłością dojrzałą, taką jak to się mówi - "mimo wszystko"... muszę do tego dojść...
narazie włączyły się chyba mechanizmy obronne i mam ochotę uciec,
ewentualnie uciekając odwrócić się i drapnąć jeszcze na odchodne pazurkiem za te wszystkie zranienia

Re: Wątek Lavendy

: 15 lut 2018, 19:10
autor: s zona
Lavenda pisze: 15 lut 2018, 15:13
Trudna ta miłość, jak druga strona, okłamuje, rani, odchodzi...i jeszcze Ciebie wbija w poczucie winy...
może wtedy jest miłością dojrzałą, taką jak to się mówi - "mimo wszystko"... muszę do tego dojść...
na razie włączyły się chyba mechanizmy obronne i mam ochotę uciec,
ewentualnie uciekając odwrócić się i drapnąć jeszcze na odchodne pazurkiem za te wszystkie zranienia
Lawendo , wydaje mi sie ,ze znam to uczucie .. nawet nie wyobrazasz sobie ,jak ja w ubieglym roku miewalam chwilami ochote zemscic sie na moim mezu .. za to ,ze mnie wykorzystywal latami ,wykorzystywal moja naiwnosc ,oddanie dla rodziny etc ....
Dzieki Bogu ,ze uslyszalam ks Dziewieckiego i jego slowa " zeby sie bronic , ale nie mscic "
Na forum tez byly takie opinie .. i cisnienie ze mnie zeszlo ;)
Pomogla mi tez
Droga Krzyzowa Dla Malzonkow
jest w pdf ale i w formie malej ksiazeczki -w sam raz do damskiej torebki :lol:

Lavendo ,o 21h staram sie sluchac transmisji Apelu z Jasnej Gory ,
wiec mozesz liczyc na moja modlitwe :D