Re: Wyprowadzenie się by ratować małżeństwo
: 06 paź 2020, 22:48
Mare, Mare...,mare1966 pisze: ↑06 paź 2020, 19:01 Ruto ,
nadal same ogólniki .
Moim zdaniem utożsamiasz się niejako z autorką ( konkretnie : z rolą tj. ofiarą przemocy )
Masz silny emocjonalny stosunek do cudzych jednak sytuacji .
Projektujesz trudne ale własne osobiste przeżycia do innych wątków .
Zauważ , że bardzo dużo piszesz o sobie i swoim bólu .
Piszesz , że mężczyźni są predysponowani do przemocy .
Zgoda , są silniejsi .
Jednak z racji przewagi siły fizycznej kobiety wypracowały inny rodzaj przemocy .
To przemoc mniej oczywista ( nie zostawia siniaków ) , niefizyczna
co nie oznacza , że mniej dotkliwa .
To często wszelkie działania manipulacyjne , pozorowanie , intrygi itp.
I tu kobiety także łatwo się gubią i usprawiedliwiają - "zwiódł mnie" ,
zasłaniają się emocjonalnością .
A emocje jak wiadomo , nie są dobrym doradcą .
Rola ofiary niesie ze sobą także wiele korzyści .
Uważam jednak , że skutecznie zamyka nas w twierdzy bezpiecznej ,
ale jednak czyni nas zamkniętymi i osamotnionymi .
Stąd zapewne ciągoty do wsparcia innych samotnych twierdz .
To moje spostrzeżenia , nie trzeba się z nimi zgadzać .
Oczywiście, że utożsamiam się z osobami, które mają podobne przeżycia do moich. Natomiast czy mam "silny emocjonalny stosunek"? Nie. To, że częsciowo rozumiem postawę i potrzeby osoby w podobnej do mnie sytuacji nie oznacza silnego emocjonalnego stosunku. Czy mój stosunek jest emocjonalny? Tak. Obejmuje zresztą wiele emocji, empatię, chęć wsparcia, wysłuchania, podziw. Nie ukrywam tych emocji, piszę o nich otwarcie.
Natomiast, czy utożsamiam się z rolą ofiary przemocy? Nie. Nie widzę także, aby Eowina (wybacz Eowino, że piszę o Tobie w twoim wątku w trzeciej osobie) w jakikolwiek sposób w taką rolę wchodziła. Stwierdzenie "doświadczałam przemocy i podjęłam kroki by tą przemoc przerwać" nie ma nic wspólnego z "rolą ofiary". Rola ofiary, sformułowanie ukute przez wpółczesną psychologię jest dobrze zdefiniowana - odnosi się do osób, które pozostają w przemocy, by czerpać z tej sytuacji korzyści, różne zresztą: czasem finansowe (na przykład utrzymanie ze strony przemocowego małżonka, czasem rodzica), czasem psychiczne (uwaga otoczenia, poczucie własnej szlachetności, usprawiedliwienie dla własnej bierności życiowej), czasem jeszcze inne. Niemniej jednak takie przypadki są dość rzadkie. Większośc ofiar woli z przemocy wyjść, niż przyjmować "rolę".
Czy projektuję swoje osobiste przeżycia do innych wątków? Nie sądzę, choć na pewno wpływają one na moją perspektywę. Jak w przypadku każdego człowieka. Czy piszę dużo o moim bólu? Różnie, jeśli go odczuwam wtedy o nim piszę. Lub gdy chcę napisać, że w okreśłonej sytuacji ból odczuwałam. Ale ból nie jest obecnie we mnie dominującycm uczuciem, raczej radość. Czy piszę o sobie? Tak - przede wszystkim o sobie. Staram się podzielić swoim doświadczeniem, jeśli w jakimś obszarze takie posiadam (uzależnienie, przemoc ze strony męża, kryzysy psychiczne, trudne przeżycia z używkami, macierzyństwo, otrzymanie pozwu, trudne relacje z Bogiem, znalezienie się na skraju romansu, zakochanie, praca nad postawą wierności małżeństwu, terapia, Nowenna Pompejańska - trochę mi się tego w moim życiu nazbierało). Staram się jednak trzymać podstawowej formuły Forum: pisać o sobie i swoim doświadczeniu i unikać oceniania innych osób, odnosić się do faktów, nie do emocji, jakie budzą we mnie czyjeś wypowiedzi. I unikać ocen. Nie odnoszę się natomiast do sytuacji, o których nie mam pojęcia, bo ich nie doświadczyłam. Nie mam wtedy czym się podzielić. A jeśli chcę opisać emocje, jakie czyjaś wypowiedź we mnie wzbudziła - staram się to robić jak najbardziej wprost.
Na przykład teraz martwi mnie i niepokoi, że w twoich wypowiedziach w tym wątku nie zawarłeś żadnego osobistego doświadczenia, którym chciałbyś się z autorką wątku i pozostałymi forumowiczami podzielić. Są za to ogólniki o rolach ofiar, o korzyściach jakie z tej roli można czerpać, o utożsamianiu się ofiar ze sobą, o tym że ofiary tworzą samotne twierdze i wspierają się w tym by być tymi samotnymi twierdzami. Że samiec twój wróg, że oceniając czy jest przemoc, czy jej nie ma trzeba zachować zdrowy rozsądek, że płeć nie predystynuje do stosowania przemocy i że to bardzo niebezpieczne poglądy (tu zgodziliśmy się, że to błędny pogląd), oraz że podatki to też swojego rodzaju przemoc. Sporo słów, dużo psychologizowania...tylko czemu ma to Mare służyć? Co tak naprawdę chciałeś wyrazić, co przekazać? Nie pytam złośliwie, nie rozumiem.
Ja chcę przekazać swoje wsparcie Eowinie, bo ją rozumiem, bo podoba mi się jej dojrzała postawa wobec trudnej sytuacji (taka na którą ja w sytuacji doświadczania przemocy nie potrafiłam się zdobyć, mimo braku zalezności finansowej) - oraz opisać moje doświadczenia związane z częściowo podobną sytuacją. Odnosząc się zaś do twoich wypowiedzi, chcę przekazać, że nie zgadzam się z tym jak w swoich postach w tym wątku przedstawiłeś sytuację kobiet, które doświadczają przemocy w swoich małżeństwach i wskazać z czym dokładnie się nie zgadzam. Merytorycznie odnosząc się do twoich wypowiedzi. Nie atakując ciebie, nie snując domysłów o tym z czym się utożsamiasz, czy piszesz o swoim bólu, co może być twoją projekcją.
Natomiast odbieram twoje wypowiedzi tak, że masz emocjonalny stosunek do mówienia przez kobiety o doświadczeniu przemocy - i jest w tobie skłonność do kwestionowania takich doświadczeń, wskazywania, że przemoc jest tylko wtedy gdy jest "intecjonalna" i nastawiona na wyrządzenie krzywdy (to akurat nieprawda),że "przemoce można mnożyć", oraz skłonność do przypisywania kobiecie która pisze o swoim doświadczeniu "roli ofiary" z której to kobieta "czerpie korzyści". Obserwuję, że często stawiasz takie hipotezy bez uzasadnienia, odniesienia się do czyjejś sytuacji lub wypowiedzi i nie wprost, ale poprzez bardzo ogólnikowe spostrzeżenia, które choć pozostają luźno związane w wątkiem, to jednak właśnie w takich wątkach je zamieszczasz. Często też w podobnych wątkach piszesz o przemocy jaką stosują kobiety. Ofiary przemocy rzadko stosują przemoc wobec sprawcy, nawet nie dlatego, że nie chcą, czy nie mają takich predyspozycji, po prostu nie mają takiej możliwości. Naraziłoby je to na jeszcze większą przemoc. Co nie znaczy, że nie ma kobiet stosujących przemoc - wtedy to mężczyźni nie bardzo mają możliwość stać się wobec nich sprawcami.
Zwróciło moją uwagę, że pisząc o ofiarach przemocy, napisałeś "my" i że rola ofiary zamyka "nas" w bezpiecznej twierdzy, która czyni nas zamkniętymi i osamotnionymi. Jeśli chcesz o takich doświadczeniach porozmawiać, bo na przykład przeszedłeś przez etap zamykania się w roli ofiary, lub nawet nadal czujesz się w takiej roli zamknięty - chętnie o tym z tobą porozmawiam i wymienię doświadczenia, na przykład jak się poczułam, gdy uświadomiłam sobie, że doświadczam przemocy, a jak, gdy odkryłam, że także nie jestem wolna od przemocowych zachowań. Proponuję jednak dalszą część rozmowy przenieść w bardziej właściwe miejsce - twojego lub mojego wątku. Eowina nigdzie nie napisała, że czuje się samotną twierdzą, lub że stosuje wobec swojego męża przemoc. Ma konkretną trudną sytuację - otrzymała pozew rozwodowy, poszukuje wiedzy i wsparcia w tym zakresie. Myślę, że warto szanować wolę autorów wątków i ich granice.
Ewoino - przepraszam, że tak się rozpisałam, nie do końca na temat. Mam nadzieję, że zostaniesz. I że kiedyś usłyszymy się na sycharowym Skypie