Nasze uczucie do zdradzającego......

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

lena50
Posty: 1391
Rejestracja: 17 sie 2017, 0:29
Płeć: Kobieta

Re: Nasze uczucie do zdradzającego......

Post autor: lena50 »

twardy pisze: 16 wrz 2017, 10:15 Tak.
Wszystko zależy czy postawiliśmy w swoim życiu tak naprawdę na pierwszym miejscu Boga.
Jeśli ktoś decyduje się na układanie sobie życia z inną osobą niż sakramentalny współmałżonek to oznacza, że stawia wtedy na pierwszym miejscu swoje szczęście, a nie Boga.
Wystarczy postawić Boga naprawdę na 1 miejscu, a nie będzie się mieć wątpliwości co do swojego postępowania w przyszłości. Jeśli jednak ma się te wątpliwości, to trzeba zastanowić się, czy na pewno Bóg w moim życiu jest na tym 1 miejscu.
Twardy....i ja się z Tobą zgadzam,Bóg na pierwszym miejscu,bez Niego ani rusz.
Gdyby nie ON nie byłabym dziś w miejscu w jakim jestem.
Małżeństwo to dla mnie świętość i choć miałam chwile zwątpienia,pokusy,a czasem wręcz zdecydowanie odpłacić pięknym za nadobne....powstrzymałam się,a może raczej powstrzymał mnie Bóg.....raczej na pewno.
Jednak....czy ON wtedy był na pierwszym miejscu w mojej świadomości....chyba nie.

Jestem tylko człowiekiem,grzesznym i omylnym.
Mogę bardzo wierzyć,bardzo chcieć,nawet przekonanym być,ale.....wciąż jestem tylko człowiekiem.
Bóg tylko ON nie zawodzi,tylko ON wszechwiedzący,nieomylny i doskonały jest.
Ja mogę tylko chcieć i mieć nadzieję,dlatego też nie powiem...na pewno,nigdy...



Ponadto.....rozmawiamy tu przede wszystkim o sakramentalnym małżeństwie i w tej kwestii deklarujemy Boga na pierwszym miejscu........a co z cała resztą?
Czy tam też zawsze na pierwszym miejscu jest?
Gdyby tak było życie było by cudowne.
lena50....dawniej lena
helenast
Posty: 3093
Rejestracja: 30 sty 2017, 11:36
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Nasze uczucie do zdradzającego......

Post autor: helenast »

lena50 pisze: 17 wrz 2017, 0:49
twardy pisze: 16 wrz 2017, 10:15 Tak.
Wszystko zależy czy postawiliśmy w swoim życiu tak naprawdę na pierwszym miejscu Boga.
Jeśli ktoś decyduje się na układanie sobie życia z inną osobą niż sakramentalny współmałżonek to oznacza, że stawia wtedy na pierwszym miejscu swoje szczęście, a nie Boga.
Wystarczy postawić Boga naprawdę na 1 miejscu, a nie będzie się mieć wątpliwości co do swojego postępowania w przyszłości. Jeśli jednak ma się te wątpliwości, to trzeba zastanowić się, czy na pewno Bóg w moim życiu jest na tym 1 miejscu.
Twardy....i ja się z Tobą zgadzam,Bóg na pierwszym miejscu,bez Niego ani rusz.
Gdyby nie ON nie byłabym dziś w miejscu w jakim jestem.
Małżeństwo to dla mnie świętość i choć miałam chwile zwątpienia,pokusy,a czasem wręcz zdecydowanie odpłacić pięknym za nadobne....powstrzymałam się,a może raczej powstrzymał mnie Bóg.....raczej na pewno.
Jednak....czy ON wtedy był na pierwszym miejscu w mojej świadomości....chyba nie.

Jestem tylko człowiekiem,grzesznym i omylnym.
Mogę bardzo wierzyć,bardzo chcieć,nawet przekonanym być,ale.....wciąż jestem tylko człowiekiem.
Bóg tylko ON nie zawodzi,tylko ON wszechwiedzący,nieomylny i doskonały jest.
Ja mogę tylko chcieć i mieć nadzieję,dlatego też nie powiem...na pewno,nigdy...



Ponadto.....rozmawiamy tu przede wszystkim o sakramentalnym małżeństwie i w tej kwestii deklarujemy Boga na pierwszym miejscu........a co z cała resztą?
Czy tam też zawsze na pierwszym miejscu jest?
Gdyby tak było życie było by cudowne.
Lena słabość człowieka jest sprawą naturalną, chwile zwątpienia również , ale postawa wciąż pozostaje postawą. Zgodzę się, że Bóg , a raczej nasza wiara i jej zasady pomagają nam w tym. Jednak to od nas samych zależy co i jak zrobimy - nazywa się to wolą. Nawet sam Bóg nie ingeruje w nią, dlatego wydaje mi się ,że postawienie sobie , zakodowanie słowa ,, nigdy,, jest bardzo ważne. Powiem Ci z własnego doświadczenia,że człowiek nie jest taki słaby za jakiego się uważa. Wybacz, ale to takie trochę usprawiedliwienie swoich wad, niedoskonałości. Dlatego bardzo ważna jest praca nad samym sobą. Bóg daje, stwarza nam możliwości w każdym naszym działaniu oraz decyzyjności , a jak my wykorzystamy te możliwości od nas samych zależy.


Myślę ,że to samo dotyczy osób niewierzących, choć nie rozmawiałam z nimi na ten temat.
Tam też jest najważniejsza wola, postawa , zasady.
mare1966
Posty: 1579
Rejestracja: 04 lut 2017, 14:58
Płeć: Mężczyzna

Re: Nasze uczucie do zdradzającego......

Post autor: mare1966 »

Nie bardzo rozumiem .
Przecież i "oni" i "my" na pierwszym miejscu
stawiamy SWOJE szczęście , tylko :
- oni stawiają na szczęście na Ziemi
- my stawiamy na szczęście w Niebie

Pierwsze jest na wyciągnięcie ręki , choć czasowe .
Drugie to inwestycja na przyszłość , niepewna ale profity wieczne .
No i każdy wybiera , co mu bardziej pasuje .

Nasz "miłość" czy do ludzi ( małżonka ) czy do Boga jest
więc mocno interesowna .

----------------------------------------------

Osoby niewierzące patrzą z perspektywy doczesnej ,
to chyba oczywiste .
Mamy więc jedno życie , tu i teraz
i nie ma sensu pozostawać w związku nieudanym .
No , może dla dobra dzieci , korzyści materialnych itp.
Jaki sens ma upieranie się bycia z kimś
kto tego związku z nami nie chce ?
Przecież nawet Bóg nie zmusza do tego człowieka .

Tak więc bycie wiara ma kluczowe znaczenie dla postrzegania świata ,
życia itd.
Dlatego twierdzę , że małżeństwa z osobą niewierzącą
są pozbawione sensu .
Dziwię się , że Kościół w ogóle je uznaje
i "klepie" takie śluby .
helenast
Posty: 3093
Rejestracja: 30 sty 2017, 11:36
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Nasze uczucie do zdradzającego......

Post autor: helenast »

mare1966 pisze: 17 wrz 2017, 11:57
Tak więc bycie wiara ma kluczowe znaczenie dla postrzegania świata ,
życia itd.
Dlatego twierdzę , że małżeństwa z osobą niewierzącą
są pozbawione sensu .
Dziwię się , że Kościół w ogóle je uznaje
i "klepie" takie śluby .
Nie zgodzę się. Moi rodzice są tego przykładem ,że można. Mama jest wierząca, ojciec nie. Żyją w harmonii , tolerancji, miłości.
mare1966
Posty: 1579
Rejestracja: 04 lut 2017, 14:58
Płeć: Mężczyzna

Re: Nasze uczucie do zdradzającego......

Post autor: mare1966 »

helenast pisze:
"Nie zgodzę się. Moi rodzice są tego przykładem ,że można. Mama jest wierząca, ojciec nie. Żyją w harmonii , tolerancji, miłości."

Ale co można ?
Można żyć i się nie pozabijać , a nawet można dobrze żyć ,
"dobrze tak po ludzku" ?

Tolerancji i miłości ?
Czy twoja mama tak toleruje niewiarę męża
i tak go kocha ,
że obojętne jej co się z nim stanie po śmierci ?
"Kto spożywa ciało moje" ma życie wieczne ,
a jak nie spożywa ?
Jak nie interesuje go w ogóle sprawa co po śmierci , Bóg też go nie interesuje .
Czy mama godzi się jako osoba żyjąca wiarą na taki stan ?
Czy to jest ta "tolerancja" ?
A jaki kształtują światopogląd swoim dzieciom ?
Może w ogóle , jak dorosną "to wybiorą" ?
Jak obchodzą święta ?
Równie dobrze my tutaj możemy obchodzić
ramadan , albo święto namiotów itd.
Czy to nie jest sztuczne ?
Czy mają wspólne poglądy na temat aborcji , eutanazji itd. ?
Praca w niedzielę . Jaki sens ma ten "zakaz"
dla osoby niewierzącej ?
itd. itp.

Helenast ,
to że akurat im się udaje ( ? ) być razem
nie jest żadnym dowodem
na sensowność takich małżeństw .
Dwóch homoseksualistów
też będzie mówiło
że się kochają , żyją w harmonii i szczęśliwie .
Zresztą nasi małżonkowie też teraz żyją
w nowych udanych i szczęśliwych związkach .
Ale czego niby to dowodzi ???


===============================================

I teraz ,
albo przyjmiemy nauczanie Kościoła ,
nazwijmy je jako "tradycyjne" i w całości
.......... albo "nowocześnie i postępowo" .
W stylu - w zasadzie to nic nie wiadomo ,
każdy jest już zbawiony ( w sensie będzie w niebie )
i "róbta co chceta" coś jak new age .

Powiedzmy sobie szczerze .
Sychar , jako wspólnota , ludzie i idee
jest bardzo konserwatywny
nawet biorąc środowisko Kościoła Katolickiego w Polsce pod uwagę .
Dlatego też i nasze postawy są niezrozumiałe
dla przecież katolików z naszych rodzin ,
katolików znajomych czy przyjaciół .
Nie pytam czy ojciec i siostra autorki wątku są wierzący .
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Nasze uczucie do zdradzającego......

Post autor: lustro »

jacek-sychar pisze: 16 wrz 2017, 17:02
twardy pisze: 16 wrz 2017, 16:54 Już mi diabeł podsyłał , dlatego to co piszę, wiem na podstawie własnych doświadczeń, więc nie jest to teoria.
Ty Twardy to masz dobrze.
A ja ciągle w niepewności. Żadna nie chce sprawdzić mojej wytrwałości. :lol:
Chyba dlatego, że jak pisał Mare, jestem w tej kategorii wiekowej:
mare1966 pisze: 16 wrz 2017, 10:00 czy tuż przed 60 .
Twardy

Gdyby to był sam diabeł, to byś zapewne inaczej i cienko śpiewał. 😜

Jacek
Nie kuś losu, żebyś nie musiał się sam w końcu na prawdę sprawdzić.
To wcale nie jest takie zabawne i łatwe.
twardy
Posty: 1894
Rejestracja: 11 gru 2016, 17:36
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Nasze uczucie do zdradzającego......

Post autor: twardy »

lustro pisze: 17 wrz 2017, 16:37 Twardy

Gdyby to był sam diabeł, to byś zapewne inaczej i cienko śpiewał. 😜
No nie wiem, bo podobno gdzie diabeł nie może, to kobietę posyła ;)
mare1966
Posty: 1579
Rejestracja: 04 lut 2017, 14:58
Płeć: Mężczyzna

Re: Nasze uczucie do zdradzającego......

Post autor: mare1966 »

I jeszcze jedno .
"My" tutaj mówimy o małżeństwie SAKRAMENTALNYM .
Nie o "zwyczajnym" małżeństwie .
Czym jest małżeństwo sakramentalne dla osoby niewierzącej ?
Niczym ..... to jak dobrze pójdzie .
Dla osoby niewierzącej religia jest przejawem CIEMNOTY ,
no przynajmniej pewnego rodzaju dziwactwa ,
które się "toleruje" .
Ślub w Kościele , co najwyżej rodzajem "tradycji" .
A czym jest ( powinien być )
dla osoby wierzącej ?
Przecież wiarą trzeba żyć na co dzień ,
jest elementem najważniejszym każdego chrześcijanina .
No tak , tylko CZY JEST ???


Na ile jest naszym elementem życia ?
Kiepsko chyba z tym .
Błądzimy ? My , oni ?
Jak jest naprawdę ?
lena50
Posty: 1391
Rejestracja: 17 sie 2017, 0:29
Płeć: Kobieta

Re: Nasze uczucie do zdradzającego......

Post autor: lena50 »

helenast pisze: 17 wrz 2017, 6:47 Lena słabość człowieka jest sprawą naturalną, chwile zwątpienia również , ale postawa wciąż pozostaje postawą. Zgodzę się, że Bóg , a raczej nasza wiara i jej zasady pomagają nam w tym. Jednak to od nas samych zależy co i jak zrobimy - nazywa się to wolą. Nawet sam Bóg nie ingeruje w nią, dlatego wydaje mi się ,że postawienie sobie , zakodowanie słowa ,, nigdy,, jest bardzo ważne.
Helenast,ależ ja się z Tobą zgadzam i naprawdę nie trzeba mi tłumaczyć co to wolna wola.
Moja postawa niczym się nie różni od Twojej,Twardego,Mare czy wielu innych na tym forum.
Co do postawy jesteśmy jednogłośni,różnica tkwi w czym innym.
Myslę że Mare bardzo trafnie to ujął........
Po prostu wszyscy deklarujemy pewną postawę ,
tyle , że jedni akcentują właśnie , że to zamierzenia .
Oczywiście , może być i pewnie jest też tak ,
że fundament tej postawy
u jednych solidniejszy a u innych mniej .
Może tak być,że fundament solidniejszy,ale równie dobrze może tu chodzić tylko o słowa, w końcu każdy z nas jest inny,inaczej rozumuje,inaczej interpretuje i w końcu inaczej przekazuje /pisze , nie pomijając różnych doświadczeń.
Suma sumarum piszemy o tym samym,z jednym wyjątkiem,być może mało znaczącym......jedni w sercu zachowują słowa "nigdy" i "na pewno",drudzy ,być może bardziej pewni swego pisza wprost.

helenast pisze: 17 wrz 2017, 6:47 Powiem Ci z własnego doświadczenia,że człowiek nie jest taki słaby za jakiego się uważa.
Helenast.....z mojego doświadczenia powiem Ci to samo.Jestem silną osobą mimo,że kiedyś uważałam inaczej.Nie jestem pewna tylko, czy zawsze taka byłam,czy to zasługa kryzysu i tego forum.....znaczy,że tu to sobie uświadomiłam z pomocą innych?
helenast pisze: 17 wrz 2017, 6:47 Wybacz, ale to takie trochę usprawiedliwienie swoich wad, niedoskonałości.
...ale ,ze niby co?......że otwarcie mówię,że niewiem i że niczego nie jestem pewna?

Deklaruje postawę,trwam w niej dzieki Bogu i własnej woli,ale nie wiem co mnie jeszcze w życiu czeka,jak zareaguję mimo deklarowanej postawy.
Myślę,że podobnie jak wcześniej,ale czy napewno?
Nie wiem?.....bo tylko człowiekiem jestem.
Ponadto........wady mam jak każdy, nie jestem doskonała i właśnie dlatego,że mam świadomość swojej niedoskonałości nie zarzekam się.
Nie usprawiedliwiam się ,bo nie mam z czego,nie planuje też usprawiedliwienia na przyszłość,bo niczego nie planuję.

Ty uważasz,że to usprawiedliwianie jakieś,a ja się tylko zastanawiam,czy to czasem nie pycha i bycie ponad....


Dla wyjaśnienia jeszcze.....

Dlaczego nie znoszę słowa na pewno i nigdy?
Bo to słowa tylko.
Otóż wieki temu,jak jeszcze między nami dobrze było oglądaliśmy film......Niemoralna propozycja.
Zapytałam wtedy męża....co byś zrobił?
Mimo wszystko nie potrafiłbym.
Moja odpowiedź.....nie wiem.
I co?.......i zdradzał kilka lat,nawet wtedy.
lena50....dawniej lena
helenast
Posty: 3093
Rejestracja: 30 sty 2017, 11:36
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Nasze uczucie do zdradzającego......

Post autor: helenast »

Naprawdę jest tak mare ,że nie ma w nas tolerancji. Że jako katolicy wynosimy się ponad wszystkich. Czy Chrystus tak postępował? Nauczał i przyjmował tych , którzy chcieli za nim iść , ale nie krytykował , nie potępiał nigdy woli innych.

Moja mam po prostu szanuje wolę ojca i jestem przekonana,że każdego dnia modli się o ojca nawrócenie , o jego wiarę. Biorac na przykładzie naszej wspólnoty i tego co tu opisujemy. Uważasz,że dwoje katolików obrzucających siebie błotem , raniących się , zdradzających, używających wszelkich rodzajów przemocy wobec siebie są lepsi od moich rodziców i innych takich małżeństw? Jaki przykład oni dają swoim dzieciom ? jakie przesłanie wizerunku wiary , jej zasad , uczciwości wobec składania rąk podczas mszy i nienawiści wobec siebie w domu. To nazywasz przyzwoitym , to nazywasz tradycyjnym , normalnym , właściwym ? Przecież to obraz wielu katolików.

Nie właściwym jest Twoje porównanie małżeństwa osoby niewierzącej z wierzącą stawiając znak = z homoseksualnymi związkami. To nie godne mare .

Z Twoich wielu pytań widzę ,że nie masz pojęcia o takich związkach , ale ostro je atakujesz i krytykujesz. Jesteś w błędzie wypowiadając się,że dla niewierzących religia , wiara jest niczym , jest ciemnotą.
Powiem tak - mój ojciec nigdy nie szydził z wiary, nigdy nie wypowiedział się źle o kościele , nie wzbraniał nam chodzenia do kościoła mimo , iż był partyjnym działaczem na wysokim stanowisku i w tamtych czasach mogłoby mu to zaszkodzić w tzw. karierze. Święta i ich tradycje szanował. A co do poglądów o jakie pytasz jak eutanazja , aborcja i inne to nie musi być kwestia wiary - to postawa i zasady życia człowieka. Wiesz ile wierzących kobiet dokonuje aborcji ? Ile wierzących ludzi jest mordercami, złodziejami, skończonymi kanaliami ? więc uważam ,że te poglądy właściwego , dobrego życia , godnego człowieka nie są zarezerwowane dla katolików. Moi rodzice są dowodem tolerancji wobec siebie, wobec swojej woli , wyborów , wiary. Tego wielu katolików mogłoby by się nauczyć.
Nasz ks.Paweł kiedyś , podczas kazania podał za wzór wiarę ŚWIADKÓW JEHOWY. Wzór faktu,że czytają i znają Biblię. Potrafią nawet przytoczyć jej cytaty. Zadał też pytanie ile osób siedzących w kościele na mszy potrafi wskazać z której księgi jest dane czytanie, jaki to fragment lub po prostu ile osób czyta każdego dnia Biblię. Zapadła długa i krępująca cisza.

Dlatego nie przytaczaj mi proszę wzoru zachowań katolików , bo tak naprawdę to potrafimy tylko krzyczeć, unosić się, obrażać i wywyższać ( mówię ogólnie ) - jeżeli kogoś uraziłam to przepraszam.
jacek-sychar

Re: Nasze uczucie do zdradzającego......

Post autor: jacek-sychar »

Helenast
Czy nie za dużo emocji w tym poście?
helenast
Posty: 3093
Rejestracja: 30 sty 2017, 11:36
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Nasze uczucie do zdradzającego......

Post autor: helenast »

lena50 pisze: 17 wrz 2017, 19:21
Wybacz, ale to takie trochę usprawiedliwienie swoich wad, niedoskonałości.
...ale ,ze niby co?......że otwarcie mówię,że niewiem i że niczego nie jestem pewna?



[/quote]

Źle mnie zrozumiałaś ... Miałam na myśli ,że zasłaniamy się tzw. słabością człowieka- zasłaniamy wady i niedoskonałości, które sami w sobie hodujemy , pielęgnujemy.
lena50
Posty: 1391
Rejestracja: 17 sie 2017, 0:29
Płeć: Kobieta

Re: Nasze uczucie do zdradzającego......

Post autor: lena50 »

Zapomniałam wyjaśnić......
lena50 pisze: 17 wrz 2017, 0:49 Ponadto.....rozmawiamy tu przede wszystkim o sakramentalnym małżeństwie i w tej kwestii deklarujemy Boga na pierwszym miejscu........a co z cała resztą?
Czy tam też zawsze na pierwszym miejscu jest?
Gdyby tak było życie było by cudowne.
Nie chodziło mi o związki niesakramentalne,ale o całokształt.
Tu wiele do powiedzenia mamy w kwestii małżeństwa,a cała reszta?.....czy tam też Bog na piewszym miejscu?
lena50....dawniej lena
helenast
Posty: 3093
Rejestracja: 30 sty 2017, 11:36
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Nasze uczucie do zdradzającego......

Post autor: helenast »

Emocji ?
Sama się sobie dziwię ,że z takim spokojem to pisałam .

Tak widzę dzisiejszych katolików ( większość) , nie wytykam palcami i nie generalizuję , ale taka jest prawda.
helenast
Posty: 3093
Rejestracja: 30 sty 2017, 11:36
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Nasze uczucie do zdradzającego......

Post autor: helenast »

lena50 pisze: 17 wrz 2017, 19:36 Zapomniałam wyjaśnić......
lena50 pisze: 17 wrz 2017, 0:49 Ponadto.....rozmawiamy tu przede wszystkim o sakramentalnym małżeństwie i w tej kwestii deklarujemy Boga na pierwszym miejscu........a co z cała resztą?
Czy tam też zawsze na pierwszym miejscu jest?
Gdyby tak było życie było by cudowne.
Nie chodziło mi o związki niesakramentalne,ale o całokształt.
Tu wiele do powiedzenia mamy w kwestii małżeństwa,a cała reszta?.....czy tam też Bog na piewszym miejscu?

Jeżeli ,, całą resztą ,, nazywasz Lena osoby , które nie są katolikami to odpowiedź jest jasna,że w tej reszcie są osoby innej wiary, są osoby niewierzące. Stawiają na pierwszym miejscu to w co wierzą. Ich decyzja , ich sprawa, ich wola.
Ja uważam,że nawet osoby niewierzące mogą uznawać zasady życia podobne do naszych = katolików. Powtórzę ,że to jest decyzja , postawa danej osoby jakimi zasadami się w życiu kierują. To te zasady są dla nich na pierwszym miejscu.

Podczas pontyfikatu Benedykta XVI sporo korespondowałam z Papieżem. Nie opiszę wszystkiego co pisał , bo jest to prywatna korespondencja, ale w jednym z listów poruszyliśmy temat ateistów. Ojciec Św. bardzo ubolewał nad nietolerancją między wyznawcami różnej wiary oraz ateistami. Uznawał ,że jedynym językiem porozumienia się jest miłość, szacunek do drugiego człowieka, szacunek do jego wyborów i dawanie świadectwa.
ODPOWIEDZ