Temat Umiłowana79

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Monti
Posty: 1260
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Temat Umiłowana79

Post autor: Monti » 23 mar 2021, 18:56

Umiłowana79 pisze:
23 mar 2021, 15:15
nie wiem gdzie to zmierza...nie chce sie zalic, nie taki jest moj cel. podziwiam wszystkich ktorzy tak latwo biora na siebie to chomąto w postaci samotnego zycia...dla mnie to podwójny cios :(
Chyba mało kto przyjmuje z łatwością tę sytuację, bo jednak jesteśmy stworzeni do relacji i zasadniczo dzięki relacjom możemy wzrastać, a wśród nich relacja małżeńska (czy szerzej partnerska) jest najistotniejsza. Myślę, że każdy żyjący samotnie (z jakiegokolwiek powodu) odczuwa tu pewną wyrwę. Więź z Bogiem oczywiście pomaga, ale jednak jest to innego typu relacja, więc nie da się nią zapełnić tego braku drugiego człowieka.
Abstrahując od możliwości powrotu małżonka, są dwa wyjścia: trwanie w samotności lub wejście w inny związek (co zasadniczo wiąże się dla większości z nas z trudnym do zaakceptowania kompromisem moralnym). Życie w pojedynkę ma wg mnie sens wtedy, jeśli będzie przyjmowane z akceptacją i bez goryczy, bo inaczej nie będziemy w stanie kochać i staniemy się "jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący".
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)

Umiłowana79
Posty: 95
Rejestracja: 27 wrz 2020, 7:49
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Temat Umiłowana79

Post autor: Umiłowana79 » 23 mar 2021, 22:32

Prawda jest taka, że co by w Piśmie Świętym nie było napisane, czuję się więźniem logiki moralnej naszej wiary.
Mam wybór, mogę robić co chcę. ale nie mogę robić co chcę, bo nie do końca jest to zgodne z dogmatami wiary chrześcijańskiej. moge robic co zechce w wolnosci, ale jezeli to zrobie, zdradzę moją relację z Bogiem...zaczynam chyba rozumieć na czym polegał problem mojego meza. byc tak bardzo przekonanym ze sie zle cos robi i tak bardzo tego pragnac...

Na dziś nie chce być z moim mężem bo wspomnienia z nim to nie żywa relacja tylko moja wizja, że miałam z nim tą relacje. On był-fizycznie, ale nie epatował swoim byciem w naszą więź. dziś wiem, że chciałam być tą, która potrafi czytać w jego myślach, których on sam nie potrafił w sobie przez lata uczesać.
po wielu latach, zwłaszcza po ostatnich kilku w kryzysie, a zwłaszcza po zdradzie tudzież zdradach-zmęczyłam się rolą wróżki, mamy-która stara się wyczuć czego on pragnie zanim on sam to poczuje. dziś jestem jego wrogiem nr jeden.no cóż. nadgorliwość jest gorsza niż faszyzm - tak wieść gminna niesie.
ale paradoksalnie jest mi z tym dobrze. są dzieci-troche tu jeszcze muszę byc wróżką która spełnia potrzeby, oczywiście czasami, bo staram się pilnować żeby mówiły o tym czego potrzebują same, choć to żmudny i trudny proces, dźwigam go każdego dnia od nowa.ale juz lada moment bede miala coraz wiecej czasu na fokusowanie sie na sobie-choc moze to tylko złudzenie.

wracając do kwestii wiary-skąd ten ciężar? bo niby mogę zrobić wszystko w wolności - z właściwymi dla podjętych decyzji konsekwencjami. ciągnie mnie w tą stronę, by iść na przekór, spróbować tego co w kwestii wiary zawsze było dla mnie niedostępne. zwykle, może nie zawsze ale często kierowałam się tym co sumienie mi dyktuje. niestety dziś mam jak mam, byłam wierna pewnym zasadom, może złym, może zbyt twardo broniłam tego co było dla mnie ważne. nie przynioslo mi to owocu w postaci dobrej relacji z bliska sercu osoba.

czy pierwszy jedyny i poważny związek to dobry plan na przyszłość? wydawało mi się wtedy że tak, że to dobry kierunek. jednak z perspektywy czasu nie da się isc w jednym kierunku ze ścianą...
nie wiem...
tyle pytań, tyle wątpliwości, znikąd odpowiedzi...
brakuje mi obok kogos z kim w takim klimacie mogłabym usiąść i wieczorem porozmawiać w spokoju i przy dobrym napoju. i by mnie nie odrzucil czy nie wyśmiał. niespecjalnie mnie to rusza, mam dystans do tego, ale stałam się głodna takich sytuacji.

dzis zdaje sobie sprawę ze takie rozmowy w malzenstwie to rzadkosc-chyba, bo kobieta musi rozumiec ze mezczyzna nie potrzebuje takich rozmow :)))) tylko prostych komunikatow, musi dawac czas na odpowiedz, i czekac czy laskawie te odpowiedz otrzyma. nie wiem czy jest to dla mnie - bo dlugo juz czekam zeby bylo normalnie...
wiec pozostaje ktos obcy do takich rozmow?

ide ogladac "revolutionary road" - tak mnie dzis tchnęło do tego filmu...może Bóg przez moją gęstą scianę próbuje do mnie w ten sposób dotrzeć?
kiedyś wrócę na tą dobrą drogę i jeszcze nieraz pójdę niewydeptanę scieżką, ale narazie dobrze mi tu na pustyni. liczenie ziarenek piasku to też dobra forma modlitwy ;)

tak mnie troche wzieło na pisanie...tylko tu wydaje mi się że mogę znaleźć zrozumienie dla swoich rozterek, przeżyć, wąptliwości. choc pewnie nie wszyscy zrozumieją moje dylematy.
milego wieczoru.
Ostatnio zmieniony 24 mar 2021, 12:49 przez Al la, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: "revolutionary road" film "Droga do szczęścia" (wyjaśnienie moderatora)

Umiłowana79
Posty: 95
Rejestracja: 27 wrz 2020, 7:49
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Temat Umiłowana79

Post autor: Umiłowana79 » 24 mar 2021, 0:46

To niesamowite jak ten film trafił w mój aktualny nastrój...

Astro
Posty: 1193
Rejestracja: 17 mar 2018, 15:41
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Temat Umiłowana79

Post autor: Astro » 24 mar 2021, 1:33

Caliope pisze:
23 mar 2021, 18:54
Astro pisze:
23 mar 2021, 14:29
Caliope pisze:
23 mar 2021, 13:38

Mi musi być tak dobrze, zawsze byłam sama i nie z wyboru, a decyzji innych ludzi. Ja się też nie zamykam, ale nie ma nikogo wokół. Kiedyś był mąż, mój przyjaciel, ale teraz to już inna bajka.
Caliope ok ty masz tak , ja inaczej , a autorka wątku jeszcze inaczej. Ja tez jak autorka nie wyobrażam sobie rozmowy z Ojcem i wyrzucenie Mu wszystkiego nawet w ostrych słowach . Co to ma mi dać? Nawet w korespondencji prywatnej miałem jakby to ująć taka sugestie aby tak porozmawiać z Bogiem . Co Mu powiem ? Mówiłem , prosiłem i co? Mam nadzieje ,ze ta osoba nie biedzi miała mi tego za złe ,ze to tu napisałem.
Ja nigdzie nie pisałam, że wyrzucam coś Bogu, nie robię tego. Czasem pytam czemu mnie takie rzeczy spotykają, a potem są myśli, że dostałam to co tylko ja udzwignę.
Czy ja gdzieś napisałem ,że tak robisz? ;) Naprawdę? Czy raczej napisałem , że mam podobnie jak autorka wątku i opisałem co myślę . Nadmieniłem , że ty czujesz inaczej , przyjmujac to co napisałaś wcześniej jak ty czujesz i postępujesz.

Ja pójdę dalej , rozumiem rozterki dziewczyny , o których pisała. Żal to ,że czuje się przytłoczona cała sytuacją ( takiego słowa dokładnie nie użyła)
Też rozumiem , to że mówiąc wprost chciała by się czuć po prostu kobieta . To wyziera z ostatnich wpisów autorki
" Każdy z was , młodzi przyjaciele , znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte.Jakis wymiar zadań , które musi podjąć i wypełnić ... Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można zdezerterować. " Ojciec Święty Jan Paweł II

Szthur
Posty: 51
Rejestracja: 06 lis 2020, 22:35
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Temat Umiłowana79

Post autor: Szthur » 24 mar 2021, 4:09

Może ciężko w to uwierzyć że facet tak napisze ale... Nawet nie wiesz jak doskonale Cię rozumiem...
Spełnianie oczekiwań mimo wręcz wiedzy że to nie pomoże małżeństwu ale pomoże żonie...
Rozmowa bez odrzucenia i wyśmiania. Szczera z kimś kto zna Twoje serce...
Może siedzimy na tej samej pustyni... Policzone ziarenka rzucaj za siebie ale jak zobaczysz gdzieś w oddali drugą górę ziarenek to się nie zdziw 😉

Sarah
Posty: 372
Rejestracja: 01 maja 2020, 13:46
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Temat Umiłowana79

Post autor: Sarah » 24 mar 2021, 8:29

Ja też bardzo dobrze rozumiem o czym piszesz, Umiłowana79. Zawarłyśmy małżeństwo po to, żeby nie być samotne, żeby mieć kogoś bliskiego, po to wreszcie, żeby doświadczać bliskości i mieć uregulowane życie seksualne, a nie trwać w celibacie. Gdybyśmy tego nie pragnęły, wybrałybyśmy przecież inną drogę.
Widzę, że ludzie różnie sobie radzą w kryzysie czy po rozpadzie małżeństwa - jedni szukają pocieszenia w relacji z dziećmi, inni w pracy, w pasjach czy sporcie, również w religii, co widać u niektórych na forum. I bardzo dobrze, każdy sobie niech radzi tak, jak może, ale ja wiem, że nie potrafię być szczęśliwa bez relacji z mężczyzną.
"Zamiast ciągle na coś czekać, zacznij żyć, właśnie dziś. Jest o wiele później niż ci się wydaje". Ks. Jan Kaczkowski

Umiłowana79
Posty: 95
Rejestracja: 27 wrz 2020, 7:49
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Temat Umiłowana79

Post autor: Umiłowana79 » 24 mar 2021, 9:22

Wiecie co?
wczoraj, po tym filmie poczułam jakby Bóg nie miał do mnie żalu o to, co się ze mną dzieje.
czuję to tak:
usiadł obok mnie, stwierdził że rozumie, że nie chce mi się o niczym gadać, nie chce mi się Go słuchać i zaproponował, że jeśli mam ochotę to żebym sobie obejrzała film, o którym w nocy pisałam.
na zasadzie - szanuje to i rozumiem-masz mnie trochę dosyć, to ludzkie...obejrzyj jeśli chcesz ten film, to ciekawe co tam pokazują. może zrozumiesz coś, może tylko coś zauważysz, to będzie dla Ciebie na pewno jakąś wartością, cokolwiek by to nie było.
a ja jestem obok.
tak to dziś zobaczyłam.
może to jest ten wzór relacji, którą tez jako ludzie powinniśmy stworzyć z drugim człowiekiem.
On czuwa, gdziekolwiek bym się na tej naszej pustyni nie zakopała.
Sztuhr, na pustyni życia sporo miejsca, pomieścimy się na niej wszyscy ;) jakby co - pomacham do Ciebie ;)

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Temat Umiłowana79

Post autor: Caliope » 24 mar 2021, 9:44

Astro pisze:
24 mar 2021, 1:33
Caliope pisze:
23 mar 2021, 18:54
Astro pisze:
23 mar 2021, 14:29


Caliope ok ty masz tak , ja inaczej , a autorka wątku jeszcze inaczej. Ja tez jak autorka nie wyobrażam sobie rozmowy z Ojcem i wyrzucenie Mu wszystkiego nawet w ostrych słowach . Co to ma mi dać? Nawet w korespondencji prywatnej miałem jakby to ująć taka sugestie aby tak porozmawiać z Bogiem . Co Mu powiem ? Mówiłem , prosiłem i co? Mam nadzieje ,ze ta osoba nie biedzi miała mi tego za złe ,ze to tu napisałem.
Ja nigdzie nie pisałam, że wyrzucam coś Bogu, nie robię tego. Czasem pytam czemu mnie takie rzeczy spotykają, a potem są myśli, że dostałam to co tylko ja udzwignę.
Czy ja gdzieś napisałem ,że tak robisz? ;) Naprawdę? Czy raczej napisałem , że mam podobnie jak autorka wątku i opisałem co myślę . Nadmieniłem , że ty czujesz inaczej , przyjmujac to co napisałaś wcześniej jak ty czujesz i postępujesz.

Ja pójdę dalej , rozumiem rozterki dziewczyny , o których pisała. Żal to ,że czuje się przytłoczona cała sytuacją ( takiego słowa dokładnie nie użyła)
Też rozumiem , to że mówiąc wprost chciała by się czuć po prostu kobieta . To wyziera z ostatnich wpisów autorki
Późno było, chyba coś źle doczytałam, wybacz.
Chyba dużo z nas ma te rozterki, ja miałam pierwsze pół roku. Z myślami, że nie chcę żyć, bo syn będzie miał trudności z sakramentami nie z mojej winy, że nie chcę mężowi przeszkadzać. Że dlaczego mąż brał ze mną ślub tyle lat temu, wziął mnie na własność, a ja nic nie mogę zrobić teraz tylko umrzeć samotna jak kołek. Teraz już tak nie myślę, bo nie ma sensu, żyję dla siebie i mojego syna, zapomniałam o potrzebach, i więzi, bo bym źle skończyła, a tak jest łatwiej.

Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Temat Umiłowana79

Post autor: Pavel » 24 mar 2021, 11:16

Umiłowana79,
Ja chciałbym cię zachęcić do studiowania nauki Kościoła. I to niekoniecznie zgłębiania przepisów, bardziej o weryfikację powszechnie przyjętego postrzegania z nauką KK.
Bo tak naprawdę nierzadko jest to mocno rozbieżne.
Wielu ludzi ma mocno nieprawdziwe i pokrzywione postrzeganie Boga i jego nauki. Ja również miałem.

Poza tym, to co określa się jako grzech, nie jest nim nazywane bez powodu.
I nie chodzi od razu o to, że „buuu...będziesz się smażyć w piekle” itp.
Chodzi o to, że Pan Bóg nam powiedział jakie zachowania nam służą, a jakie prowadzą do kłopotów. Większych lub mniejszych.
Czyli - gdy rozebrać pewne czyny określane jako grzech, łatwo wytłumaczyć jak i dlaczego są destrukcyjne, co powodują lub co spowodują w dłuższym okresie czasu.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk

elena
Posty: 427
Rejestracja: 14 kwie 2020, 19:09
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Temat Umiłowana79

Post autor: elena » 24 mar 2021, 11:33

Umiłowana79 pisze:
23 mar 2021, 22:32

czy pierwszy jedyny i poważny związek to dobry plan na przyszłość? wydawało mi się wtedy że tak, że to dobry kierunek. jednak z perspektywy czasu nie da się isc w jednym kierunku ze ścianą...
nie wiem...
Umiłowana, nie wiem czy dobrze zrozumiałam związek z mężem był/jest jedynym związkiem jaki miałaś z mężczyzną? I teraz masz wątpliwości czy ten kierunek był dobry?
To może przedstawię Ci jak było u mnie, tak w skrócie, zanim poznałam męża miałam wielu chłopaków, wiele romansów i mnóstwo złych relacji z mężczyznami, uważałam, ze jak nie mam kogoś u boku to coś jest nie tak ze mną, każdy związek, relacja czy znajomość kończyła się porażką, przeżyłam tyle rozczarowań miłosnych, że nawet nie umiem się doliczyć ile dokładnie. Pewnie, ze mam również miłe wspomnienia z tamtego okresu mojego życia, ale za nimi kryje się dużo bólu, wstydu i grzech. Gdy wstąpiłam w związek małżeński wiedziałam, ze chcę być żoną jednego męża, ze małżeństwo jest tym czego pragnę.

Dlatego jeśli żałujesz, ze nie miałaś innych mężczyzn to nie ma czego żałować, wręcz przeciwnie, uniknęłaś wielu rozczarowań i niespełnionych oczekiwań.
Ja dopiero teraz będąc sama odkrywam swoją wartość i godność człowieka i kobiety, przestaje być uzależniona od relacji z drugim człowiekiem.
„Kocha się nie za cokolwiek, ale pomimo wszystko, kocha się za nic”. Ks. Jan Twardowski

Astro
Posty: 1193
Rejestracja: 17 mar 2018, 15:41
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Temat Umiłowana79

Post autor: Astro » 24 mar 2021, 11:55

Caliope pisze:
24 mar 2021, 9:44
Późno było, chyba coś źle doczytałam, wybacz.
Chyba dużo z nas ma te rozterki, ja miałam pierwsze pół roku. Z myślami, że nie chcę żyć, bo syn będzie miał trudności z sakramentami nie z mojej winy, że nie chcę mężowi przeszkadzać. Że dlaczego mąż brał ze mną ślub tyle lat temu, wziął mnie na własność, a ja nic nie mogę zrobić teraz tylko umrzeć samotna jak kołek. Teraz już tak nie myślę, bo nie ma sensu, żyję dla siebie i mojego syna, zapomniałam o potrzebach, i więzi, bo bym źle skończyła, a tak jest łatwiej.
Caliope wszystko jest ok. Wymieniamy sie opiniami , doświadczeniami , nie raz ścieramy . Wszystko na jakimś poziomie :lol: , po to ,żeby sobie pomagać.
" Każdy z was , młodzi przyjaciele , znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte.Jakis wymiar zadań , które musi podjąć i wypełnić ... Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można zdezerterować. " Ojciec Święty Jan Paweł II

Umiłowana79
Posty: 95
Rejestracja: 27 wrz 2020, 7:49
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Temat Umiłowana79

Post autor: Umiłowana79 » 24 mar 2021, 12:25

Pavel pisze:
24 mar 2021, 11:16
Umiłowana79,
Ja chciałbym cię zachęcić do studiowania nauki Kościoła. I to niekoniecznie zgłębiania przepisów, bardziej o weryfikację powszechnie przyjętego postrzegania z nauką KK.
Bo tak naprawdę nierzadko jest to mocno rozbieżne.
Wielu ludzi ma mocno nieprawdziwe i pokrzywione postrzeganie Boga i jego nauki. Ja również miałem.

Poza tym, to co określa się jako grzech, nie jest nim nazywane bez powodu.
I nie chodzi od razu o to, że „buuu...będziesz się smażyć w piekle” itp.
Chodzi o to, że Pan Bóg nam powiedział jakie zachowania nam służą, a jakie prowadzą do kłopotów. Większych lub mniejszych.
Czyli - gdy rozebrać pewne czyny określane jako grzech, łatwo wytłumaczyć jak i dlaczego są destrukcyjne, co powodują lub co spowodują w dłuższym okresie czasu.
weryfikacja...
cale zycie weryfikuje wiele spraw i,jak to moj psycholog powiedzial - za duzo mysle i analizuje. i chyba ma racje.
chodzi o to ze nie zyje sercem tylko ciagłą weryfikacją.moze blednie odbieram Twoja uwagę, Pavle. napisz moze na przykładzie co takiego doswiadczyles i o jakiej weryfikacji mowisz. niestety samo to slowo wwierca mi sie w glowę od dlugiego czasu, ze nic nie robie tylko mysle, analizuje, kalkuluje-co moge, czego nie moge,co powinnam, czego nie a zycie przecieka mi przez palce.
nie wiem czy dalej chce weryfikowac, czy w koncu zaczac zyc.
ale jestem ciekawa o czym w praktyce myslales pisząc to zdanie...

Umiłowana79
Posty: 95
Rejestracja: 27 wrz 2020, 7:49
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Temat Umiłowana79

Post autor: Umiłowana79 » 24 mar 2021, 12:37

Sarah pisze:
24 mar 2021, 8:29
Ja też bardzo dobrze rozumiem o czym piszesz, Umiłowana79. Zawarłyśmy małżeństwo po to, żeby nie być samotne, żeby mieć kogoś bliskiego, po to wreszcie, żeby doświadczać bliskości i mieć uregulowane życie seksualne, a nie trwać w celibacie. Gdybyśmy tego nie pragnęły, wybrałybyśmy przecież inną drogę.
Widzę, że ludzie różnie sobie radzą w kryzysie czy po rozpadzie małżeństwa - jedni szukają pocieszenia w relacji z dziećmi, inni w pracy, w pasjach czy sporcie, również w religii, co widać u niektórych na forum. I bardzo dobrze, każdy sobie niech radzi tak, jak może, ale ja wiem, że nie potrafię być szczęśliwa bez relacji z mężczyzną.
u mnie więż sexualna jest mocno tożsama z więzią emocjonalną czy intelektualną, czego mój mąż nie chciał czy też nie umiał zrozumieć.
chcialam bliskosci do sexu, a moja maz twierdzil-bedzie sex to bedzie bliskosc. tego nie szło nijak pogodzić.
może to był mój błąd w doborze partnera...nie wiem
sex czesto sprowadza sie do tak instrumentalnego traktowania, ze to jest obowiązek małżeński żony. i tak, czuje że to moja wina, bo nie umiałam obowiązku spełniać ad hoc.
żałuję że nie potrafię sie kierowac tylko czystym zwierzęcym instynktem, bo patrząc na mojego meża, to jest właśnie naturą człowieka. a nie jakieś fanaberie, że chce coś czuc-bliskosc z nim jeszcze na poziomie duchowym, emocjonalnym. tak jak moj mąż ma też wiele kobiet, więc chyba to ze mną było coś nie tak. mój mąz nigdy nie interesował się tym co to znaczy dla mnie bliskość, choć nieraz zostało mu to wykrzyczane przeze mnie. mielismy w tym konflikt interesów. po prostu.
ta sprawa wyszła po latach.

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Temat Umiłowana79

Post autor: Caliope » 24 mar 2021, 13:38

Umiłowana79, mężczyzna nie potrzebuje tyle emocji co my kobiety. My funkcjonujemy w innych trybach, które mogą się uzupełniać, choć wiem że to jest ciężkie. Sama nie wiem co gorsze, dużo chęci męża na to bez emocji, czy całkowity brak z jego strony. Ja chyba zmężniałam, bo właśnie teraz tylko brakuje mi współżycia, nie przytulania i czułości, tak to u mnie działa jak się odwiesiłam emocjonalnie.

Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Temat Umiłowana79

Post autor: Pavel » 24 mar 2021, 14:10

Jak wspomniała Caliope - to co opisałaś odnośnie różnic w potrzebach, jest typowe i normalne. Mężczyźni mają generalnie inne potrzeby niż kobiety.
Oczywiście dojrzały i świadomy tego mężczyzna kochający swą żonę, postara się jej potrzeby, także emocjonalne zaspokoić.
Tyle, że ilu o tym wie? Gdzie tego uczą?
Ja przed kryzysem nie miałem o tym pojęcia.

Odnośnie myslenia i weryfikowania, raczej nie zgadzam się z twoją psycholog.
Serca również warto słuchać, ale w kontakcie z rozumem.

Nadmierne analizy zatruwające życie, oczywiście nie. Natomiast mamy mózgi i jednak warto z nich korzystać - myśleć, analizować, weryfikować.
Może brakuje ci zdrowego balansu?

Odnośnie grzechu i tego co miałem na myśli - prosty przykład który masz na poprzedniej stronie, aczkolwiek nie piszesz o tych sprawach wprost, więc moja interpretacja może tu być nieprawidłowa.
Czyli:
Chęć posiadania bratniej duszy, rozmów i bliskości jest Ok. Żal, że tego nie masz - również.
Niechęć do męża, gniew, rozczarowanie, chęć odseparowania się - to wszystko jest normalne i albo dobre, albo moralnie obojętne.
Takie bowiem są uczucia - nawet te najtrudniejsze. Nie są złe. Moralnie są obojętne. Są jednocześnie ważnymi informacjami o tym co się w tobie dzieje.

Grzechem (czyli czymś z czego wyniknie dla ciebie krzywda nawet w doczesnym jeszcze życiu) może być to co z tym zrobisz.
Słowa, czyny a nawet myśli.
Można „pójść w kowalskiego”, a można te potrzeby, pragnienia zaspokoić w zdrowy sposób.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk

ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: MarryJane i 38 gości