Szykuje się rozwód :/

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Jelmutto
Posty: 35
Rejestracja: 27 wrz 2020, 17:22
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Szykuje się rozwód :/

Post autor: Jelmutto »

Caliope pisze: 26 paź 2020, 8:05 Nie jest winna konsola, a kłopoty w waszej relacji. Piszesz że przytyła, czemu nie spróbowałeś jej namówić na siłownię, może ma problemy hormonalne, ja miałam po ciąży. Tarczyca lub hormony kobiece są często przyczyną problemów z tyciem, poczuciem kobiecości. Postacie w grach zawsze są idealne, a życie jest inne.
Kłopoty zaczęły się właśnie od tego, że za dużo zaczęła grać :) Nie odwrotnie... Namawiałem nie raz, u dietetyka była nawet 3 razy ale nudziło się jej po tygodniu. Nie ma co już więcej za bardzo opisywać, sytuacja się rozwija bardziej w stronę rozwodu niestety :/ jak to się mówi, z pustego to i Salomon nie naleje, jak w niej nie ma chęci to nic z ratowania niestety nie będzie. W każdym bądź razie będę informował o postępach. Pozdrawiam wszystkich którzy się tu udzielali. Z Bogiem.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13320
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Szykuje się rozwód :/

Post autor: Nirwanna »

Jelmutto, przepraszam Cię, ale z żony zrobiłeś sobie bożka. To masz jak masz.
Że niby jak w niej nie ma chęci, to z ratowania nic nie będzie. No litości... Bzdura na resorach! udekorowana wisienką!

Sakrament małżeństwa masz m.in. po to, że gdy Ty chcesz ratować małżeństwo, to masz Boga po swojej stronie.
Pytania teraz masz przed sobą dwa:
1. czy Ty chcesz ratować? Tak z głębi serca? masz taką decyzję? trwać w przysiędze mimo wszystko i dopóki śmierć Cię z żoną nie rozłączy? Czy po wierzchu chcesz ratować, ale i tak odpowiedzialność zwalasz na żonę? No bo ona nie chce....
"Adamie gdzie jesteś? czy zjadłeś owoc? A bo ona mi dała to zjadłem"
2. Czy wierzysz w Boga Wszechmogącego? Czy w Boga Niewielemogącego? Hm?
Bo wiesz, perykopy ewangeliczne ładnych parę razy przytaczają słowa Jezusa "wedle wiary twojej niech ci się stanie".
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Szykuje się rozwód :/

Post autor: Caliope »

Jelmutto pisze: 26 paź 2020, 18:56
Caliope pisze: 26 paź 2020, 8:05 Nie jest winna konsola, a kłopoty w waszej relacji. Piszesz że przytyła, czemu nie spróbowałeś jej namówić na siłownię, może ma problemy hormonalne, ja miałam po ciąży. Tarczyca lub hormony kobiece są często przyczyną problemów z tyciem, poczuciem kobiecości. Postacie w grach zawsze są idealne, a życie jest inne.
Kłopoty zaczęły się właśnie od tego, że za dużo zaczęła grać :) Nie odwrotnie... Namawiałem nie raz, u dietetyka była nawet 3 razy ale nudziło się jej po tygodniu. Nie ma co już więcej za bardzo opisywać, sytuacja się rozwija bardziej w stronę rozwodu niestety :/ jak to się mówi, z pustego to i Salomon nie naleje, jak w niej nie ma chęci to nic z ratowania niestety nie będzie. W każdym bądź razie będę informował o postępach. Pozdrawiam wszystkich którzy się tu udzielali. Z Bogiem.
A może jak Ty się zmienisz to żona pójdzie za Tobą, ty ćwicz, zadbaj o ciało i duszę. Zajmij się sobą, poczytaj lektury na forum, konferencje i zobaczysz jak to się potoczy. Nie można się poddać, chyba że w tobie nie ma chęci na ratowanie.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Szykuje się rozwód :/

Post autor: Ruta »

Jelmutto pisze: 26 paź 2020, 18:56
Caliope pisze: 26 paź 2020, 8:05 Nie jest winna konsola, a kłopoty w waszej relacji. Piszesz że przytyła, czemu nie spróbowałeś jej namówić na siłownię, może ma problemy hormonalne, ja miałam po ciąży. Tarczyca lub hormony kobiece są często przyczyną problemów z tyciem, poczuciem kobiecości. Postacie w grach zawsze są idealne, a życie jest inne.
Kłopoty zaczęły się właśnie od tego, że za dużo zaczęła grać :) Nie odwrotnie... Namawiałem nie raz, u dietetyka była nawet 3 razy ale nudziło się jej po tygodniu. Nie ma co już więcej za bardzo opisywać, sytuacja się rozwija bardziej w stronę rozwodu niestety :/ jak to się mówi, z pustego to i Salomon nie naleje, jak w niej nie ma chęci to nic z ratowania niestety nie będzie. W każdym bądź razie będę informował o postępach. Pozdrawiam wszystkich którzy się tu udzielali. Z Bogiem.
Zgodzę się, że z pustego nawet Salomon nie da rady. Ale nie musi być pusto. Jak wlejesz coś od siebie, to pusto nie będzie.

Po jednej stronie masz rozwód - i to co sam napisałeś - utratę relacji z dzieckiem, no i pustkę, niezbyt radosna perspektywa, ale przewidywalna. Wiesz co cię czeka - i jakoś tam na to się godzisz. To jest bezpieczne. Po drugiej stronie - masz niewiadomą. Czego się w tej niewiadomej boisz?

Powiem ci czego ja się bałam, gdy mąż mówił (i wzciąż mówi) rozwód - bałam się odsłonić. Skoro on mówi, że mu nie zależy, że już nie kocha - to jeśli ja powiem, że czuję inaczej i mi zależy - to wystawię się na ciosy. Łatwo będzie mnie zranić. Wyjdę na naiwną. Bałam się też samotności. Pracy nad sobą, która nie wiadomo, czy przyniesie efekt w postaci naprawy relacji z mężem. No a skoro nie wiadomo, no to po co tyle wysiłku wkładac i wystawiać się na kolejne ciosy?

Po jednej stronie masz pewny rozpad małżeństwa, rozpad rodziny twojego dziecka, porażkę, z którą przyjdzie się zmierzyć tobie, żonie i waszemu dziecku. Po drugiej - szansę na to, że wyjdziecie z kryzysu, odbudujecie bliskość.

Ja podjęłam decyzję, że się odsłonię. No i oberwałam (nie chcę cię, nie kocham, nie będę nic zmieniał). Podjęłam pracę nad sobą - no i obrywam jeszcze mocniej - bo trudno jest mierzyć się z prawdą o sobie. Boli. Nie mam pojęcia, jak się to wszystko skończy. No ale nie lubię niczego oddawać walkowerem. A już na pewno nie osób, które kocham. Kochasz siebie? Żonę? Dziecko?

To co piszesz o żonie, jako kobieta odbieram tak- ona gdzieś się pogubiła. Weszła w swój kryzys. Może sama nie wiedzieć dokładnie, jak i dlaczego. Konsola - to faza w której ten kryzys się ujawnił. Zapewne coś zadziało się w twojej żonie wcześniej, coś co przegapiłeś, co twoja żona być może przegapiła także. Przytycie o wiele kilogramów nie dzieje się z dnia na dzień. Zwykle my kobiety tyjemy, gdy zajadamy stres, frustrację. Przysłowiowy facet idzie się upić - kobieta, gdy ma małe dziecko i ograniczony zakres odreagowywania, idzie po kolejną porcję lodów. Skoro żona stosuje strategie ucieczkowe i woli rozwód niż próbę naprawy relacji - to być może coś, co leży u podłoża jej kryzysu jest czymś, czego się boi tak bardzo, że woli destrukcję, niż zmierzenie się z tym.

Lęk jest więc zapewne i po twojej stronie i po stronie żony. Nie ma gorszego doradcy niż strach. Przestrasz kogoś, a stanie się podatny na sugestie, straci zdolność logicznego myślenia, wejdzie w opcję - byle się ochronić. Strach, gdy mu się poddajemy, robi z nas galarety. Nie chodzi o to, żeby się nie bać - każdy odczuwa strach. Tylko by nie dać się temu strachowi powodować.

Gdy pisałeś o tych waszych dobrych czasach, pisałeś ze swojej perspektywy - co otrzymywałeś od żony, co sprawiało, że czułeś się dobrze. Wygląda na to, że było tego naprawdę sporo, i naprawdę czułeś się dobrze i że twoja żona była fajną, dobrą i kochającą żoną. Troskliwą, czułą, wspierającą. Potem jednak zadziało się coś (może to było jakieś jedno zdarzenie, a może długi i powolny proces), co spowodowało, że żona już nie była w stanie ci tego dawać. Jesteś w stanie cofnąć się myślą - wrócić do czasu gdy było dobrze i pomysleć, co też się zadziało, że było tego mniej? A może urwało się z dnia na dzień?

Myślałeś o tym, by spojrzeć na sytuację oczami żony? Do kiedy ona czuła, że jest dobrze, co dostawała, co ją uszczęśliwiało? I co się stało, lub zaczęło dziać, że to zaczęło znikać?

Znasz zapewne te wszystkie bajki i księżczniczkach w wieżach? Trzeba ją uwolnić, by wziąć ślub, żyć długo i szczęśliwie. To bajki. Zwykle okazuje się, że księżniczkę przychodzi uwalniać z wieży (albo księcia z jakiś mrocznych lochów) nie przed ślubem, a po ślubie. Potem, jak się już uda, można żyć długo i szczęśliwie. W bajkach pomagają w tych misjach różne czary, zaklęcia, jakieś nagłe i niesamowite zdarzenia, a przeszkodą sa smoki, pułapki i podstępne stwory. To bajki. W życiu zwykle jest z pozoru mniej ekscytująco - pomocny jest wgląd siebie, a i zmierzyć się trzeba głównie ze sobą. Z pozoru - bo kryjemy w sobie takie głębie, że jakieś smoki, zapadnie, wieże ze szkła - to nic w porównaniu z tym, co możemy napotkać w sobie.

Na początek mam taką propozycję - spróbuj modlitwy za żonę. Takiej z serca. Jako kobieta zapewne nie czuje się dobrze, ani szczęsliwa, gdy tak dużo przytyła. Już samo to może sprawiac, że wewnętrznie cierpi. Szczególnie, że jest młodziutka. To na początek poproś Boga, by pomógł jej w tym - by z tego cierpienia wyszła, by poczuła siłę i motywację, by odkryć, co się z nią dzieje. To może być problem zdrowotny, jak dziewczyny pisały - hormony, tarczyca, może być problem duchowy, psychiczny. Poproś Boga, by - cokolwiek to jest - zaczął to w niej uzdrawiać. Modlitwa męża za żonę i żony za męża ma ogromną wartość. I gdy płynie z wiary i z miłości i z nadziei - działa cuda.

Nic na tym nie stracisz, nie jest to jakiś duży wysiłek, a na pewno nie taki, którego nie da się podjąć. Ma jedną zaletę - nie niesie ze sobą żadnego ryzyka. Pobądź sobie z tą modlitwą za żonę tydzień, a lepiej dwa - no i tak jak napisałeś - poinformuj o postępach :)
Jelmutto
Posty: 35
Rejestracja: 27 wrz 2020, 17:22
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Szykuje się rozwód :/

Post autor: Jelmutto »

A może jak Ty się zmienisz to żona pójdzie za Tobą, ty ćwicz, zadbaj o ciało i duszę. Zajmij się sobą, poczytaj lektury na forum, konferencje i zobaczysz jak to się potoczy. Nie można się poddać, chyba że w tobie nie ma chęci na ratowanie.
Akurat ja zawsze byłem dosyć zadbany pod względem fizycznym, kiedyś 4 lata siłownia a teraz mimo 30 lat na karku nie mam nic zbędnego tłuszczu, ot szczupły facet. We mnie jest chęć ale w żonie totalnie nie ma, i to jest problem, to nie tak, że rozmawiałem z nią raz czy dwa i odpuściłem, temat ratowania jest jakoś od września. Po prostu staram się jak mogę, w ten piątek wracam do Polski po 3 tyg za granicą to żona mówi, że spakuje mi syna i mam go zabrać na tydzień do siebie bo jak przyjadę i będę siedział z nią to ona pojedzie do matki na ten czas... W zimie mam długą przerwę - jakieś 3 miesiące (taka specyfika pracy, że w zimie nie pracuję tylko mam 3 msc urlopu) więc mówię, że wykorzystajmy ten czas na poprawę relacji między nami, znów śpiewka, że ona nie chcę i jak będę to ona pojedzie do matki. Trochę dziecinada ale tak to wygląda, żona nigdy nie była religijna i może tu też siedzi problem, widzę, że dla niej rozpad małżeństwa i krzywda wyrządzona dziecku, nic nie znaczy bo jak ona twierdzi, już się odkochała. Ciężko czasem z nią rozmawiać gdy wszystko co mówię to jak groch w ścianę.
Jelmutto
Posty: 35
Rejestracja: 27 wrz 2020, 17:22
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Szykuje się rozwód :/

Post autor: Jelmutto »

Ruta pisze: 26 paź 2020, 22:10Zgodzę się, że z pustego nawet Salomon nie da rady. Ale nie musi być pusto. Jak wlejesz coś od siebie, to pusto nie będzie.

Po jednej stronie masz rozwód - i to co sam napisałeś - utratę relacji z dzieckiem, no i pustkę, niezbyt radosna perspektywa, ale przewidywalna. Wiesz co cię czeka - i jakoś tam na to się godzisz. To jest bezpieczne. Po drugiej stronie - masz niewiadomą. Czego się w tej niewiadomej boisz?
Ta niewiadoma to po prostu strach o przyszłość. Jestem mężczyzną, miałem zaplanowane już w pewnym stopniu co chcę zrobić dla mojej rodziny, wszystko zaczęło iść w dobrym kierunku bo podłapałem dobrze płatną pracę przy której w ciągu kilku lat byłbym w stanie wybudować dom bez kredytu, praca dosyć ok i co najważniejsze - jak na pracę za granicą, sporo przebywania w Polsce. Następna kwestia to taka, że po prostu planowałem to wspólne życie z żoną i dzieckiem przy boku, z nią mam syna którego bardzo chcieliśmy, jesteśmy rodziną i chciałem by żyło nam się dobrze... Niestety teraz to wszystko może się posypać.
Po jednej stronie masz pewny rozpad małżeństwa, rozpad rodziny twojego dziecka, porażkę, z którą przyjdzie się zmierzyć tobie, żonie i waszemu dziecku. Po drugiej - szansę na to, że wyjdziecie z kryzysu, odbudujecie bliskość.
Na to liczę, że wyjdziemy z tego.
Ja podjęłam decyzję, że się odsłonię. No i oberwałam (nie chcę cię, nie kocham, nie będę nic zmieniał). Podjęłam pracę nad sobą - no i obrywam jeszcze mocniej - bo trudno jest mierzyć się z prawdą o sobie. Boli. Nie mam pojęcia, jak się to wszystko skończy. No ale nie lubię niczego oddawać walkowerem. A już na pewno nie osób, które kocham. Kochasz siebie? Żonę? Dziecko?
Oczywiście, że tak i dlatego staram się to ogarnąć, jednak w podświadomości mimo wszystko buduje sobie już obraz co będę robił ze swoim życiem gdy ten rozwód faktycznie dojdzie do skutku, tak to już jest.
To co piszesz o żonie, jako kobieta odbieram tak- ona gdzieś się pogubiła. Weszła w swój kryzys. Może sama nie wiedzieć dokładnie, jak i dlaczego. Konsola - to faza w której ten kryzys się ujawnił. Zapewne coś zadziało się w twojej żonie wcześniej, coś co przegapiłeś, co twoja żona być może przegapiła także. Przytycie o wiele kilogramów nie dzieje się z dnia na dzień. Zwykle my kobiety tyjemy, gdy zajadamy stres, frustrację. Przysłowiowy facet idzie się upić - kobieta, gdy ma małe dziecko i ograniczony zakres odreagowywania, idzie po kolejną porcję lodów. Skoro żona stosuje strategie ucieczkowe i woli rozwód niż próbę naprawy relacji - to być może coś, co leży u podłoża jej kryzysu jest czymś, czego się boi tak bardzo, że woli destrukcję, niż zmierzenie się z tym.
To jest fakt, żona się pogubiła i gryzie ją coś, to, że nie okazywałem jej dostatecznie miłości na pewno też jakiś wpływ na to wszystko ma, w początkowej fazie gdy zaczęliśmy o tym rozmawiać, też w gniewie mówiłem sporo złych rzeczy. Jest też z rozbitej rodziny, tu też na pewno coś leży.
Gdy pisałeś o tych waszych dobrych czasach, pisałeś ze swojej perspektywy - co otrzymywałeś od żony, co sprawiało, że czułeś się dobrze. Wygląda na to, że było tego naprawdę sporo, i naprawdę czułeś się dobrze i że twoja żona była fajną, dobrą i kochającą żoną. Troskliwą, czułą, wspierającą. Potem jednak zadziało się coś (może to było jakieś jedno zdarzenie, a może długi i powolny proces), co spowodowało, że żona już nie była w stanie ci tego dawać. Jesteś w stanie cofnąć się myślą - wrócić do czasu gdy było dobrze i pomysleć, co też się zadziało, że było tego mniej? A może urwało się z dnia na dzień?
Tak, jestem w stanie dokładnie wrócić do tego stanu gdy zaczęło być gorzej - gdy wciągnęła się bardziej w gry, co zaczęło się jakieś 3 msc od rozpoczęcia grania. Weszła w taką fazę, że kompletnie nic już razem nie chciała robić gdy byliśmy razem w domu (bo gdzieś pojechać na wycieczkę czy coś to nie było problemu). Wcześniej wiele zwykłych rzeczy robiliśmy razem, czy to jakieś gotowanie, często oglądaliśmy razem seriale - niby nic ale siedzieliśmy często wtuleni i oglądaliśmy, co miało swój urok, częściej po prostu przebywaliśmy razem, rozmawialiśmy czy coś. Gdy się wciągnęła w to wszystko to nagle to się to skończyło. Może tu nie ma drugiego dna? A problemem było po prostu uzależnienie od tej formy rozgrywki co miało destrukcyjny wpływ na nasze relację.
Myślałeś o tym, by spojrzeć na sytuację oczami żony? Do kiedy ona czuła, że jest dobrze, co dostawała, co ją uszczęśliwiało? I co się stało, lub zaczęło dziać, że to zaczęło znikać?

Zanikać zaczęło przez to, że nie miała dla mnie czasu, dla dziecka czy po prostu dla obowiązków, często jej to wypominałem, były kłótnie o to, a gdy się człowiek zbyt często kłóci to mimo wszystko ta więź staje się słabsza, wtedy tak na to nie patrzyłem, ale pewnie tak było.
Na początek mam taką propozycję - spróbuj modlitwy za żonę. Takiej z serca. Jako kobieta zapewne nie czuje się dobrze, ani szczęsliwa, gdy tak dużo przytyła. Już samo to może sprawiac, że wewnętrznie cierpi. Szczególnie, że jest młodziutka. To na początek poproś Boga, by pomógł jej w tym - by z tego cierpienia wyszła, by poczuła siłę i motywację, by odkryć, co się z nią dzieje. To może być problem zdrowotny, jak dziewczyny pisały - hormony, tarczyca, może być problem duchowy, psychiczny. Poproś Boga, by - cokolwiek to jest - zaczął to w niej uzdrawiać. Modlitwa męża za żonę i żony za męża ma ogromną wartość. I gdy płynie z wiary i z miłości i z nadziei - działa cuda.

Nic na tym nie stracisz, nie jest to jakiś duży wysiłek, a na pewno nie taki, którego nie da się podjąć. Ma jedną zaletę - nie niesie ze sobą żadnego ryzyka. Pobądź sobie z tą modlitwą za żonę tydzień, a lepiej dwa - no i tak jak napisałeś - poinformuj o postępach :)
Masz rację, zaszkodzić nie zaszkodzi. Pozdrawiam :)
Ostatnio zmieniony 27 paź 2020, 21:42 przez Lawendowa, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: poprawiono cytowanie
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Szykuje się rozwód :/

Post autor: s zona »

Witaj Jelmutto - Podrozniko ...

Podpisujac sie pod slowami poprzedniczek, dorzuce od siebie,co mnie w kryzysie pomoglo wyjsc na prosta .
Po pierwsze modlitwa. NP https://pompejanska.rosemaria.pl/2011/0 ... -po-kroku/ sil i uspokajala emocje na poczatku, kiedy wydawalo sie ,ze wszystko sie wali .Ale trudna jest, szczegolnie pierwszy tydzien, kusy sie wscieka ..Pozniej zaczelam sie modlic Egzorcyzmem Malzenskim http://sychar.org/modlitwa/egzorcyzm-malzenski.pdf. I nadal jeszcze nie raz tak profilaktycznie do niego wracam.. do NP rowniez :)

Pamietam, gdy przed rozprawa o separacje - z mojego wniosku, postawilam sobie grance, ze dalej juz tak nie dam rady i maz albo to przetnie albo separacja ..Otoz wtedy uslyszalam slowa ks Glasa , cytujacego O Dolindo .. cytuje z pamieci .. "niewazne jest przyspieszenie, tylko kierunek" .. "robcie tak, zebyscie wszystko,co robicie tutaj na ziemi mogli kontynuowac w niebie ..

Mnie pomogl jeszcze taki ostentacyzm rodziny - z obu stron - i przyjaciol.Maz byl sam w swieta, potem na kolejne przyjechal do mnie .Moze macie kogos w swoim otoczeniu, kto moglby byc Mediatorem miedzy wami.
Moze zaprzyjazniony ksiadz, lub jakis wujek.Ktos, kto moglby spojrzec z boku i Wam pomoc .

Osobiscie " namawialabym Ciebie " do wyjazdu WE, ale bez synka. Zona lubi wyjezdzac, wiec moze to jest jakas szansa ..https://spotkaniamalzenskie.pl/terminy/ mam nadzieje, ze nie odwolane. Na 6-8 listopada sa miejsca min w Grodku nad Dunajcem w pieknym osrodku :)

Podziwiam Twoja postawe, ze szukasz sposobu, zeby wyjsc kryzysu, ktory Was dopadl ...
Z modlitwa ...
ps mnie zachowac granice pomogla min https://www.tolle.pl/pozycja/granice-w- ... alzenskich
Akacja
Posty: 123
Rejestracja: 18 gru 2019, 4:31
Płeć: Kobieta

Re: Szykuje się rozwód :/

Post autor: Akacja »

Żona była moją pierwszą i jedyną partnerką seksualną, pornografię oglądałem bardzo rzadko gdy byliśmy w dobrych relacjach i nie szukałem niczego na boku czy jakichś dziwnych urozmaiceń, to co było z żoną mi wystarczało
Wiesz co, to teraz napisz jaka jest teraźniejszość. Bo napisałeś, że jak byłeś z żoną w dobrych relacjach to oglądałeś pornografię raz na jakiś czas, a jak teraz jest źle to co??
Już wtedy ją zdradzałeś jak było dobrze!
Wbijałeś jej sztylety w serce "rzadko" i myślałeś, że dobrze będzie?
Ja nie wiedziałam dlaczego mąż patrzy na mnie z pogardą, długo nie wiedziałam, i chociaż jestem bardzo szczupła to jak każda kobieta z kompleksami. I chociaż wtedy nie wiedziałam, że mnie zdradza podniecając się innymi kobietami w internecie to już wtedy czułam się poniżona i nie wiedziałam dlaczego zaczynam szukać adoracji u innych mężczyzn. Ale teraz wiem, szukałam spojrzenia mężczyzn gdzie poczuję się piękną kobietą, patrzenia z szacunkiem i godnością. I znajdowałam takie spojrzenia, u znacznie wspanialszych mężczyzn, jednak na szczęście w porę się opamiętałam. Gdy dowiedziałam się prawdy o mężu(co mnie prawie zabiło) zaczęłam szukać prawdy o sobie, już nie interesowali mnie faceci, bo wszyscy są tylko stworzeniami. W porę zaczęłam zakochiwać się w Jezusie i to Jego spojrzenie pełne miłości i szacunku uratowało mnie. Jednak nadal nie potrafię zaufać mężowi, i myślę, że już nigdy nie zaufam mu do końca, za to Jezusowi zaczęłam ufać coraz bardziej ;) i akurat to w tym kryzysie jest dla mnie cenne.

Prawda nas wyzwoli.
Ostatnio zmieniony 29 paź 2020, 23:15 przez Lawendowa, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: poprawiono cytowanie
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Szykuje się rozwód :/

Post autor: Ruta »

Akacja pisze: 29 paź 2020, 21:38
Żona była moją pierwszą i jedyną partnerką seksualną, pornografię oglądałem bardzo rzadko gdy byliśmy w dobrych relacjach i nie szukałem niczego na boku czy jakichś dziwnych urozmaiceń, to co było z żoną mi wystarczało
Wiesz co, to teraz napisz jaka jest teraźniejszość. Bo napisałeś, że jak byłeś z żoną w dobrych relacjach to oglądałeś pornografię raz na jakiś czas, a jak teraz jest źle to co??
Już wtedy ją zdradzałeś jak było dobrze!
Wbijałeś jej sztylety w serce "rzadko" i myślałeś, że dobrze będzie?
Ja nie wiedziałam dlaczego mąż patrzy na mnie z pogardą, długo nie wiedziałam, i chociaż jestem bardzo szczupła to jak każda kobieta z kompleksami. I chociaż wtedy nie wiedziałam, że mnie zdradza podniecając się innymi kobietami w internecie to już wtedy czułam się poniżona i nie wiedziałam dlaczego zaczynam szukać adoracji u innych mężczyzn. Ale teraz wiem, szukałam spojrzenia mężczyzn gdzie poczuję się piękną kobietą, patrzenia z szacunkiem i godnością. I znajdowałam takie spojrzenia, u znacznie wspanialszych mężczyzn, jednak na szczęście w porę się opamiętałam. Gdy dowiedziałam się prawdy o mężu(co mnie prawie zabiło) zaczęłam szukać prawdy o sobie, już nie interesowali mnie faceci, bo wszyscy są tylko stworzeniami. W porę zaczęłam zakochiwać się w Jezusie i to Jego spojrzenie pełne miłości i szacunku uratowało mnie. Jednak nadal nie potrafię zaufać mężowi, i myślę, że już nigdy nie zaufam mu do końca, za to Jezusowi zaczęłam ufać coraz bardziej ;) i akurat to w tym kryzysie jest dla mnie cenne.

Prawda nas wyzwoli.
Akacjo, napisałaś ostro. Postaram się trochę łagodniej - zgadzam się z tobą.

Jelmutto, tak jak napisała Akacja, oglądanie przez męża pornografii rani serce żony. Wiem, że wielu mężczyzn uważa, że to nieszkodliwa rozrywka, a jednak pornografia dokonuje w mężczyźnie zmiany. I tą zmianę żona czuje, nawet gdy nie potrafi jej nazwać, nie wie czym to jest i z czego płynie. To doświadczenie wielu kobiet. Także moje.

Podobnie jak Akacja, nie wiedząc co się dzieje, kompletnie nie rozumiałam, dlaczego czuję potrzebę szukania adoracji u innych mężczyzn niż mój mąż, którego bardzo kochałam. Zatrzymałam się późno - na skraju romansu, którego wcale nie chciałam i do którego nawet nie dążyłam. Akacja dobrze także opisała co czułam i ja - poniżenie.

Jest jeszcze jeden problem - mężczyzna oglądający pornografię staje się niewrażliwy na potrzeby żony. Nie wiem dlaczego, mogę się domyślać - być może sądzi, że to co ogląda, jest sposobem na to, by sprawić żonie przyjemność i choć nie wprowadza jak napisałeś dziwnych urozmaiceń, to coś tam jednak wprowadza - i wtedy w relację w tej bardzo intymnej sferze wdaje się fałsz. To od słów "być może" to moje domysły, nie oficjalna wiedza o wpływie pornografii i jej mechanizmach - jakoś próbowałam to zrozumieć.

Nie wiem też dlaczego, ale żony mężczyzn oglądających pornografię czują się w oczach męża brzydkie, nieatrakcyjne. Nie czują się piękne. Zaznaczam - wcale nie muszą wiedzieć, że mąż ogląda. Ja na przykład gdy się dowiedziałam, nie czułam się z tym dobrze, ale byłam przekonana, że to nie jest szkodliwe, że nie mam prawa prosić męza, by tego nie robił. Długo nie wiązałam tego, co się działo z nami i naszą relacją z pornografią, choć to przeczuwałam.

Może wyglądać na propagandę - ale taka jest prawda - gdy mąż oglądał pornografię, a ja o tym jeszcze nie wiedziałam, wiedziałam tylko że cos jest nie tak i czułam, że chyba ze mną - no nic się przecież nie działo - mocno przytyłam. Zajadałam tak chyba swoje napięcie, niepewnośc, poczucie osamotnienia, to co Akacja trafnie nazwała upkorzeniem, jakie czułam, smutek, że nie jestem już w oczach mojego męża piękna.

Nie musisz dzielić się swoim doświadczeniem w tym zakresie - choć pornografia jest tematem, który często się przewija na forum, i jest składową lub przyczyną kryzysów w małżeństwach wielu piszących tu osób, więc jeśli poczujesz taką potrzebę, możesz to zrobić. Chodzi mi o to, że nie będziesz jakimś dziwadłem, czy kimś z większym czy bardzo nietypowym problemem, niż inni uczestnicy forum. Pornografia jest niestety typowym problem wielu małżeństw. Temat zwykle wzbudza dużo emocji, bo stoi za nim wiele ran - więc jeśli to zrobisz, wątek zapewne się ożywi, a wypowiedzi mogą być bardziej emocjonalne. Myślę jednak, że jest to bardzo deliktany temat - sama nie mając takiego zamiaru zraniłam jednego z użytkowników forum. Choć chciałam wyrazić tylko to, że żona szukająca adoracji u innych mężczyzn, często robi to dlatego, że jej mąż oglądał pornografię. Nie zachowałam jednak wystarczającej delikatności. Bo pornografia rani nie tylko kobiety, których mężowie oglądają pornografię, ale także mężczyzn - i ich rany są równie bolesne i wymagają chyba takiej samej delikatności. Z góry więc przepraszam, jeśli cokolwiek co tu napisałam w jakiś sposób cię zabolało, nie ma we mnie takiej intencji.

Co chcę ci napisać - jeśli zależy ci na twoim małżeństwie, jeśli kochasz siebie, żonę, wasze dziecko - zrezygnuj z pornografii. Raz na zawsze. Możesz naprawiać latami, starać się - ale zostając przy pornografii, nie osiągniesz za wiele, bo zniszczenia będa dokonywać się w tej najgłebszej, najbardziej intymnej sferze waszego małżeństwa, a rany będą powstawać w ukryciu.

Jest jeszcze jeden aspekt - nie chodzi tu tylko o żonę, ale także o ciebie. Pornografia prowadzi do destrukcji mężczyzny, który ją ogląda (kobiety, gdy to robi, co zdarza się również - także). To używka i silny stymulant mózgu i hormonów, manipuluje i wpływa na nasze bardzo głęboko zakorzenione instynkty, wpływa na nasze pragnienia, reakcje - zmienia je i uszkadza. Wśród wielu destrukcyjnych działań, niszczy z czasem zdolność do relacji intymnej, do relacji emocjonalnej, do relacji.
Jelmutto
Posty: 35
Rejestracja: 27 wrz 2020, 17:22
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Szykuje się rozwód :/

Post autor: Jelmutto »

Witam po czasie, sytuacja wygląda tak, że odkryłem iż żona mnie zdradziła fizycznie (była u innego podczas mojej nieobecności). W gruncie rzeczy podejrzewałem ją o to bo przez ostatnie miesiące bardzo się odsunęła i nie chciała zupełnie poprawy związku, dobrze się z tym odkrywała no ale w końcu wyszło szydło z worka... Póki co jestem z synem u mnie i myślę co dalej. Powrót i ratowanie z mojej strony już nie wchodzi w grę, zdrada to niestety rzecz której nigdy nie będę w stanie wybaczyć. Ogólnie mam teraz doła i czekam na lepsze czasy. Będę informował co dalej :)
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Szykuje się rozwód :/

Post autor: Pavel »

Rozumiem co przeżywasz, znam ten ból i wiem jak mocno boli zdrada.
Natomiast wg warto wyrzucić ze słownika słowo nigdy.
Nie wiesz co będzie w przyszłości, ja ci życzę, by było jednak inaczej niż teraz to widzisz.
Nieprzebaczenie bowiem najbardziej szkodzić będzie tobie.
Jasne, potrzeba czasu. Gniew i bunt wobec żony jest całkowicie naturalny.

Swoją drogą u nas to ja byłem tym grającym, a żona zdradziła fizycznie i nie tylko.
Co mi pomogło przebaczyć żonie, starać się uratować małżeństwo mimo tego, że byłem deptany, a w końcu mimo przeszłości i braku zaufania spróbować ponownie?
Z pewnością dzieci.
Rozpoznałem swój udział w kryzysie, był olbrzymi. Brak Boga w moim, naszym życiu, brak wiedzy, brak pokory i kiepskie wybory zaskutkowały tym co się przydarzyło.
Rozstanie rodziców kładzie się cieniem na całe życie dzieci. Postanowiłem więc zrobić wszystko co w mej mocy, by im tego oszczędzić.
Postanowiłem włożyć kij w koła tego rozpędzonego rozwodowego i antyrodzinnego walca.

Drugą istotną sprawą jest świadomość swojej słabości i wspomnianego własnego udziału w kryzysie.
Tak, żona łatwo zrezygnowała ze mnie, naszej rodziny. Zdradziła fizycznie i emocjonalnie.
Poniżała mnie, deptała, kłamała prosto w oczy i przerzucała odpowiedzialność.
Ale ja również ją wielokrotnie zdradziłem.
Nie z kobietą.
Ale porno i masturbacja to też forma zdrady. Brak czasu dla niej, brak starań (bez względu na przyczyny) , granie w gierkę to też zdrada. I mógłbym tak wyliczać i wyliczać.

Łamanie przysiegi małżeńskiej nie ogranicza się tylko do zdrad fizycznych i emocjonalnych z kowalskimi. Ta forma po prostu najbardziej uderza w nasze ego, najbardziej boli. I boli jak jasny gwint, wiem o tym bardzo dobrze.

Widzisz, gdy tak baaardzo dokładnie przeanalizowałem swoje grzechy wobec Boga, żony, dzieci i innych ludzi...odeszła mi ochota na ważenie tych grzechów, porównywanie, czucie się lepszym czy bardziej uczciwym.
Postanowiłem zająć się naprawianiem bałaganu w sobie, przez to mam mniej czasu na ocenianie innych. A tego bałaganu było i jest tyle, że życia nie starczy...
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Szykuje się rozwód :/

Post autor: Caliope »

Jelmutto pisze: 10 lis 2020, 23:05 Witam po czasie, sytuacja wygląda tak, że odkryłem iż żona mnie zdradziła fizycznie (była u innego podczas mojej nieobecności). W gruncie rzeczy podejrzewałem ją o to bo przez ostatnie miesiące bardzo się odsunęła i nie chciała zupełnie poprawy związku, dobrze się z tym odkrywała no ale w końcu wyszło szydło z worka... Póki co jestem z synem u mnie i myślę co dalej. Powrót i ratowanie z mojej strony już nie wchodzi w grę, zdrada to niestety rzecz której nigdy nie będę w stanie wybaczyć. Ogólnie mam teraz doła i czekam na lepsze czasy. Będę informował co dalej :)
Wiesz co jest gorsze od zdrady? obojętność, traktowanie jak powietrze, jak człowieka gorszej kategorii, jak służbę, śmiecia,zawsze pisze, że wolałabym być zdradzona, bo wiedziałabym w czym rzecz, co zrobiłam źle od swojej strony. W obojętności trzeba włożyć mnóstwo pracy by pokochać i zaopiekować się sobą jak najlepiej, bo nie wiadomo tak naprawdę o co chodzi. Zdradę można wybaczyć, przepracować co brakowało i uzupełnić swoje braki, każdy popełnia błędy. Wiem że jest problem z zaufaniem, bo może być powtórka, zrobisz jak zechcesz.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13320
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Szykuje się rozwód :/

Post autor: Nirwanna »

Jelmutto, do tego co napisał Pavel, dopiszę jeszcze swoje doświadczenie.
Mi swego czasu Pan Bóg pokazał bardzo wyraźnie słowa z modlitwy Pańskiej "...i odpuść nam nasze winy jako i my odpuszczamy naszym winowajcom". Gdy podejmuję decyzję "nie wybaczę", i to jeszcze "nigdy", sama własnoręcznie odcinam się od Bożej łaski. Więc weszłam w proces wybaczania wszystkim (!) moim winowajcom i to dało błogosławione efekty.

Jasne, że to proces, czasem kilka lat potrafi trwać. Jasne, że wybaczenie nie jest jednoznaczne z pojednaniem. Nawet Katechizm KK uznaje zdradę za tak dużą winę, tak dużą skalę krzywdy, że dopuszcza dożywotnią separację małżonków.

Warto skupić się na tu i teraz, i zadbać o swoje poranione serce, ale na Bożą łaskę z darem przebaczenia warto się swoją decyzją jednak nie zamykać.
Chyba, że chcesz kiblować w piekle całą wieczność. W sumie - Twój wybór. Ale to też pytanie o Twoją wiarę.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Jelmutto
Posty: 35
Rejestracja: 27 wrz 2020, 17:22
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Szykuje się rozwód :/

Post autor: Jelmutto »

Co do przebaczenia to troszkę inna kwestia, źle to ująłem w poprzednim poście, nie chodziło mi o nie wybaczenie samo w sobie a bardziej o to, że nigdy o tym już nie zapomnę i będę zawsze to miał w głowie, nie czuje do żony jakiegoś gniewu czy innej formy agresji, ogólnie w całej sytuacji widzę sporo swoich błędów, przebaczyć mogę bo nie mam z tym problemu. Chodzi mi po prostu o dalsze życie z taką osobą, nawet jakby ona nagle chciała wracać (a na to się nie zanosi) to nie wiem co bym zrobił, wiem jednak, że zawsze by mi to siedziało w głowie i to mógłby być problem w tym wszystkim. Z wybaczeniem nie mam problemu, mimo wszystko mamy dziecko i jakoś w swoim życiu będziemy uczestniczyć w ten czy inny sposób, jednak sam fakt zdrady i bycia z taką osobą to jednak złożona sprawa. Póki co muszę uporać się z negatywnymi emocjami i myślami, na tym muszę się skupić.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13320
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Szykuje się rozwód :/

Post autor: Nirwanna »

Jelmutto pisze: 11 lis 2020, 16:22 Co do przebaczenia to troszkę inna kwestia, źle to ująłem w poprzednim poście, nie chodziło mi o nie wybaczenie samo w sobie a bardziej o to, że nigdy o tym już nie zapomnę i będę zawsze to miał w głowie, nie czuje do żony jakiegoś gniewu czy innej formy agresji, ogólnie w całej sytuacji widzę sporo swoich błędów, przebaczyć mogę bo nie mam z tym problemu. Chodzi mi po prostu o dalsze życie z taką osobą, nawet jakby ona nagle chciała wracać (a na to się nie zanosi) to nie wiem co bym zrobił, wiem jednak, że zawsze by mi to siedziało w głowie i to mógłby być problem w tym wszystkim. Z wybaczeniem nie mam problemu, mimo wszystko mamy dziecko i jakoś w swoim życiu będziemy uczestniczyć w ten czy inny sposób, jednak sam fakt zdrady i bycia z taką osobą to jednak złożona sprawa. Póki co muszę uporać się z negatywnymi emocjami i myślami, na tym muszę się skupić.
Póki co masz rację, ale tylko w ostatnim zdaniu, a i to nie do końca ;-)

Odnośnie wcześniejszego - trochę mieszasz w jednym worku zapomnienie, wybaczenie i pojednanie. Potocznie bywa że one się mylą, jednak wszystkie trzy to całkiem odmienne rzeczywistości. Bardzo zachęcam Cię zagłębić się w temat solidnie. Zwyczajnie po to, żeby nieświadomie sobie lub innym krzywdy nie zrobić.

W ostatnim zdaniu mówisz o "negatywnych emocjach". Emocje są neutralne moralnie, ani dobre ani złe, ani pozytywne, ani negatywne - są po prostu czystą informacją, są smsem od Pana Boga o Twoim stanie. Dużo precyzyjniej jest nazywać je trudnymi emocjami, trudnymi do przeżycia.

Ten sms od Pana Boga (np. gniew, wstyd, lęk) mówi Ci o tym, że zostałeś zraniony w bardzo ważnym dla Ciebie obszarze. Poradzenie sobie z tymi emocjami, a dokładnie przeżycie ich po Bożemu, polega na akceptacji raniącego faktu (że się zdarzył), nie wypieraniu emocji, za zaproszeniu Pana Boga do przeżycia ich w sposób zdrowy. W ten sposób masz już zrobiony jeden krok do wybaczenia. Tego wybaczenia po Bożemu, mającego konkretne konsekwencje (owoce) duchowe, a nie tego po ludzku, które bardziej jest tożsame z racjonalizacją lub wyparciem. Bardzo warto po Bożemu.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
ODPOWIEDZ