Jak nie zwariować?

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: Ruta »

sajmon123 pisze: 04 gru 2020, 17:03 Nałóg bardzo szanuję, że dajesz radę ze swoim nałogiem. Wybrałeś drogę AA. Według Ciebie jest to jedyna słuszna droga. Masz prawo tak uważać, jesteś sam przykładem, jak i jest wiele osób, którym to pomogło. Długa tradycja i w ogóle. Tylko właśnie Twoja postawa trochę odrzuca mnie od tej drogi. Jest jakby w was zasiane, że jest tylko jedna idea, jedna droga ku trzeźwości. Nawet jak ktoś nie pije to według tej ideologii, ktoś ma problem z samym sobą i nie jest do końca "trzeźwy". Ja mam trochę bardziej liberalne podejście i uważam, że każdy powinien sam sobie odpowiedzieć na pytanie co mu pasuje, w czym czuje się dobrze. Nie wykluczam żadnej ścieżki. Być może kiedyś się przekonam do Twojego programu, ale na dziś nie. Masz rację, wiele osób na meetingach mówi, że próbowało wiele metod, wiele innych dróg i polegli. Ze tylko aa i 12 kroków pomogło im wytrzeźwieć. Tylko pamiętaj, że to jest tak jak z opiniami na go work. Dobrych mało, złych dużo. Ludzie nie komentują tego co dobre. Łatwiej przychodzi to co złe. 1000 alkoholików. 300 wytrzeźwiało. 100 poszło na aa. 200 inna drogą. Z tych 200 sto poległo i poszło do AA i opowiada o tym że to jedyna słuszna droga. 100 którzy są trzeźwi dali radę inaczej, jednak nigdzie się nie wypowiadają, bo nie mają takiej potrzeby, nie muszą sprzedawać programu. Mi wydaje się to logiczne. Czas pokaże.
Sajmon, napędy kiedyś się kończą. Zarówno napęd nawrócenia, jak i napęd terapii i inne napędy też, te typu motyle w brzuchu też. Za to wchodzą frustracje. Takie zwyłe codzienne. Jak również te poważniejsze. Np. to, że się nie udało to, co w napędzie wydawało się do osiągnięcia, a nawet tak na wyciągnięcie ręki.
Po to potrzebujemy wspólnot - w wielu obszarach naszego życia. Wspólnoty rodzinnej, wspólnoty Kościoła, wspólnoty małżeńskiej, jak i wspólot osób w różnych szczególnych sytuacjach, małżonków w kryzysach, katolickich mam, trzeźwych alkoholików, żon mężczyzn uzależnionych od seksu, pasjonatów rowerów jednokołowych lub zbierania pierwiosnków.
Te wspólnoty w dobrych czasach wydają się czasem męczące, niepotrzebne, czasem nawet myślimy sobie, że w nich jacyś nawiedzeni ludzie siedzą, co to myślą, że aptent zdobyli na te szczególne sytuacje - polerowanie roweru jednokołowego, wychowanie dzieci do wiary, wzrastanie w wierze w sytuacji porzucenia przez małżonka, czy trzeźwe życie. Czasem też łątwo się na te wspólnoty obrażamy, a bo ludzie nie tacy, a bo jedni za bardzo rygorystycznie przestrzegają ustaleń czy zasad, inni wcale, i w ogóle... A tak naprawdę nie chodzi nawet o te zasady, ale o bliskość i więzi z innymi ludźmi, a jesli to ludzie w podobnej sytuacji porozumienie bywa łątwejsze i wsparcie bardziej adekwatne.

Ja na wiele lat "obraziłam się" na Kościół. Nie bez powodów, a nawet z ważnych powodów, moje poczucie zranienia było adekwatne do sytaucji. Ale pomysł na jaki wpadłam - to ja sobie teraz będę wierzyć sama na dłuższą metę był nie do utrzymania. Gdy wróciłam do Kościoła, mojego Kościoła, niedoskonałego, pełnego trudnych spraw, ale wspólnotowego, odczułam ulgę.
Gdy mój mąż porzucił rodzinę, pierwszy rok zmagałam się z tym doświadczeniem sama. Owszem, było wielu doradzających - rozwód lub zgodzenie się na życie z czynnie uzależnionym mężem i "nie zwracanie uwagi". Sychar w moejj sytuacji to najlepsze co mi się przytrafiło - bo w końcu w moim kryzysie znalazłam ludzi myślących podobnie jak ja, z podobnymi wartościami. Ulga nie do opisania.

Kibucuję ci z osobistych powodów - bo każdy mężczyzna który postanawia wytrzeźwieć, daje mi nadzieję, że mój mąż któregoś dnia też może dostrzec co robi ze swoim życiem, oraz uznać, że wiara, nasze małżeństwo i rodzina są dla niego ważnymi wartościami i dokopać się tej miłości do mnie, którą zasypał pod wartwami gruzu. Ale też wydajesz mi się sympatyczny po prostu - więc i dlatego dobrze ci życzę. Dlatego napiszę co widzę - bardzo mocno polegasz teraz na sobie. Też już parę razy w życiu tak miałam. Wszystko hulało, do czasu. Jestemy - my ludzie - słabi, upadamy, różne rzeczy się z nami dzieją. Jestem przekonana, że bardzo trzeba pilnować hirarchii - Bóg na pierwszym miejscu, i pełne zaufanie i wiara - tylko dla Niego. Polegając na sobie i swoich siłach - prędzej czy później polegniemy. Na świeckich terapiach tego raczej nie uczą, ale z niektórych ambon już tak, na spotkaniach AA także. Pokora.

Nie piszę tego, żeby studzić twój zapał. Pisałam już - doskonale go rozumiem. Ale myślę i parę razy już się w życiu przekonałam (boleśnie zwykle), że trzeba być gotowym także na czas, gdy z gór zejdziemy w doliny. Ja się tej pokory zaczęłam uczyć z Maryją na różańcu "Oto ja służebnica Pańska". Ostatnio chodzą mi także po głowie słowa z Magnificat " Pan rozproszy(ł) tych, którzy się pysznią zamysłami serc swoich".
nałóg
Posty: 3364
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: nałóg »

Chyba dr.Woronowicz pisał że z populacji pijących ryzykownie, uzależnionych około 10% podejmuje jakąś formę leczenia .Z tych 10% trwałą trzeźwość w okresie 1 roku uzyskuje około 10% a z tych 10% około 10% pozostaje w trwałej trzeźwości powyżej 3 lat ca 20-25%.
sajmon123
Posty: 903
Rejestracja: 16 lis 2020, 22:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: sajmon123 »

Nałóg z mojej strony to był tylko przykład, nie oparty na żadnych badaniach. Takie po prostu moje proste rozumowanie. Napewno liczby procentowo są dużo mniejsze.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: Caliope »

sajmon123 pisze: 04 gru 2020, 17:03 Nawet jak ktoś nie pije to według tej ideologii, ktoś ma problem z samym sobą i nie jest do końca "trzeźwy".
Niestety to jest problem z samym sobą, bo nikt nikomu na siłę nie wlewa alkoholu do gardła. Nawet nie wolno myśleć że powodem picia jest jakaś osoba, zdarzenie, bo normalnie można sobie z tym poradzić. Dlatego ważna jest terapia indywidualna i grupowa, a obok AA ,12 kroków i mnóstwo wiary w Boga.
sajmon123
Posty: 903
Rejestracja: 16 lis 2020, 22:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: sajmon123 »

Caliope ale ja nie obwiniam nikogo za moje picie. Wiem, że nikt nie wlewał mi do gardła. To tylko moja chora głowa. Chodzi mi o to, że uważam iż nie tylko jedna droga prowadzi do prawdziwej trzeźwości, a niestety ruch AA uważa, że tylko ich droga jest tą jedyną i nie dopuszczają myśli, że może być inaczej.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: Caliope »

Dlatego napisałam, że obok AA jest terapia psychologiczna, przede wszystkim grupowa i cały cykl terapeutyczny. Zapytaj o to swoją psycholog w poradni, to się dowiesz.
sajmon123
Posty: 903
Rejestracja: 16 lis 2020, 22:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: sajmon123 »

Uczęszczam właśnie na taką terapię, grupowe niestety są zawieszone przez covid ale mam nadzieję że po nowym roku się coś zmieni. Pozdrawiam
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: Ruta »

sajmon123 pisze: 05 gru 2020, 8:59 Caliope ale ja nie obwiniam nikogo za moje picie. Wiem, że nikt nie wlewał mi do gardła. To tylko moja chora głowa. Chodzi mi o to, że uważam iż nie tylko jedna droga prowadzi do prawdziwej trzeźwości, a niestety ruch AA uważa, że tylko ich droga jest tą jedyną i nie dopuszczają myśli, że może być inaczej.
Ruch AA jest nastwiony przede wszystkim na trwanie w trzeźwości, szczególnie po czasie, gdy terapia się kończy. W mojej poradni uzależnień terapie trwają długo, zarówno dla uzależnionych jak i współuzależnionych. Jest ileś tam grup, grup przypominawczych itp. ale i tak zalecane jest korzystanie z AA i Al-Anon. Zarówno w trakcie terapii jak i po jej zakończeniu. I nie jest to dokładnie to samo, co udział w grupie wsparcia w ramach poradni. I całkiem nieźle się to sprawdza - choć teraz większośc grup AA i Al-Anon jest zawieszona (ale on-line są spotkania organizowane).

Natomiast AA nie jest jedyną drogą, czy alternatywą wobec terapii. I raczej nie sądzę, aby ktokolwiek z AA tak to przedstawiał. Większość terapeutów uzależnień zaleca udział w AA, choć zapewne zdarzają się i tacy, którzy uważają ruch AA za fanatyków. To już intuicyjnie, ale sądzę, że niektórzy terapeuci mają problem z tym zawierzeniem w AA sile wyższej i próbują ludzi wyciągać z nałogów na bazie rozumu i oparcia o człowieka. O ile sam człowiek to słabe oparcie, o tyle wspólnota oparta na zawierzeniu sile wyższej (używam uniwersalnych sformułowań AA, choć ja otwarcie mówię, myślę i czuję: na Bogu), ma znaczną siłę. Nie skreślaj AA tak łatwo.

Masz całkiem sporo uprzedzeń i przekonań w odniesieniu do AA - może warto je zweryfokować po prostu uczetnicząc w jakimś spotkaniu? Akurat teraz sporo takich otwartych spotkań odbywa się on-line. Na pewno jakieś znajdziesz. Będziesz miał okazję przekonać się, jakie myśli dopuszczają członkowie AA, a jakich nie i na czym wogóle AA polega. W praktyce. Może zweryfikujesz zdanie, a może nie. Ale nic nie stracisz, a będziesz bogatszy o jedno doświadczenie. Jedno jest pewne: nikt na AA nie urywa nikomu głowy, nie indoktrynuje, nie pierze mózgu, nie krzywdzi w żaden sposób - zapewniam, że będziesz bezpieczny przez całe spotkanie, po spotkaniu także

Na pewno na drodze do trzeźwości warto szukać różnych form wsparcia. Ja nauczyłam się też, że jak coś budzi mój opór - to jest to obszar któremu muszę przyjrzeć się bardzo uważnie - bo tam zwykle we mnie jest jakiś węzeł, jakieś zakłamanie, jakaś niewysprzątana piwnica. Przed terapią współuzależnienia też się broniłam (nie wprost, tylko ją odwlekając i znajdując rózne przeszkody) - motywację, żeby się przestać wygłupiać i po prostu zacząć pracę dostałam tu na forum. Za co do dziś jestem wdzięczna motywatorom :)
sajmon123
Posty: 903
Rejestracja: 16 lis 2020, 22:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: sajmon123 »

Ruta pisze: 05 gru 2020, 14:21
sajmon123 pisze: 05 gru 2020, 8:59 Caliope ale ja nie obwiniam nikogo za moje picie. Wiem, że nikt nie wlewał mi do gardła. To tylko moja chora głowa. Chodzi mi o to, że uważam iż nie tylko jedna droga prowadzi do prawdziwej trzeźwości, a niestety ruch AA uważa, że tylko ich droga jest tą jedyną i nie dopuszczają myśli, że może być inaczej.
Ruch AA jest nastwiony przede wszystkim na trwanie w trzeźwości, szczególnie po czasie, gdy terapia się kończy. W mojej poradni uzależnień terapie trwają długo, zarówno dla uzależnionych jak i współuzależnionych. Jest ileś tam grup, grup przypominawczych itp. ale i tak zalecane jest korzystanie z AA i Al-Anon. Zarówno w trakcie terapii jak i po jej zakończeniu. I nie jest to dokładnie to samo, co udział w grupie wsparcia w ramach poradni. I całkiem nieźle się to sprawdza - choć teraz większośc grup AA i Al-Anon jest zawieszona (ale on-line są spotkania organizowane).

Natomiast AA nie jest jedyną drogą, czy alternatywą wobec terapii. I raczej nie sądzę, aby ktokolwiek z AA tak to przedstawiał. Większość terapeutów uzależnień zaleca udział w AA, choć zapewne zdarzają się i tacy, którzy uważają ruch AA za fanatyków. To już intuicyjnie, ale sądzę, że niektórzy terapeuci mają problem z tym zawierzeniem w AA sile wyższej i próbują ludzi wyciągać z nałogów na bazie rozumu i oparcia o człowieka. O ile sam człowiek to słabe oparcie, o tyle wspólnota oparta na zawierzeniu sile wyższej (używam uniwersalnych sformułowań AA, choć ja otwarcie mówię, myślę i czuję: na Bogu), ma znaczną siłę. Nie skreślaj AA tak łatwo.

Masz całkiem sporo uprzedzeń i przekonań w odniesieniu do AA - może warto je zweryfokować po prostu uczetnicząc w jakimś spotkaniu? Akurat teraz sporo takich otwartych spotkań odbywa się on-line. Na pewno jakieś znajdziesz. Będziesz miał okazję przekonać się, jakie myśli dopuszczają członkowie AA, a jakich nie i na czym wogóle AA polega. W praktyce. Może zweryfikujesz zdanie, a może nie. Ale nic nie stracisz, a będziesz bogatszy o jedno doświadczenie. Jedno jest pewne: nikt na AA nie urywa nikomu głowy, nie indoktrynuje, nie pierze mózgu, nie krzywdzi w żaden sposób - zapewniam, że będziesz bezpieczny przez całe spotkanie, po spotkaniu także

Na pewno na drodze do trzeźwości warto szukać różnych form wsparcia. Ja nauczyłam się też, że jak coś budzi mój opór - to jest to obszar któremu muszę przyjrzeć się bardzo uważnie - bo tam zwykle we mnie jest jakiś węzeł, jakieś zakłamanie, jakaś niewysprzątana piwnica. Przed terapią współuzależnienia też się broniłam (nie wprost, tylko ją odwlekając i znajdując rózne przeszkody) - motywację, żeby się przestać wygłupiać i po prostu zacząć pracę dostałam tu na forum. Za co do dziś jestem wdzięczna motywatorom :)
Uczestniczyłem w paru spotkaniach online tzn słuchałem nie wypowiadałem się. Zamówiłem i przeczytałem ze zrozumieniem księgę aa. Tak jak mówię na ten moment tego nie czuje. Rozumiem oddanie władzy nad sobą Bogu, rozumiem wspieranie się poprzez rozmowę, dzielenie się doświadczeniem itd. Nie jestem na pewno na ten moment gotowy, by zzyc się z tzw sponsorem, opowiadać mu o swoich problemach, myślach itp. Od tego mam Boga oraz najbliższych. Nie podoba mi się założenie 24h. Jak już wcześniej pisałem - chce pamiętać zawsze o skutkach, konsekwencjach picia, ale nie chce się katować i biczować każdego dnia. Nie chcę by myśl o alkoholu towarzyszyła mi na codzień. Poza tym te spotkania aa są dla mnie dobijające. Cały czas jest walkowane to co było, jak sobie ktoś poradził z tym, co czuł itp. Wydaje mi się się że ja potrzebuję czegoś weselszego. Chcę zapomnieć o piciu (nie konsekwencjach) cieszyć się trzeźwym życiem każdego dnia. Co było to było. Co ma być to będzie. Chcę odbyć, przepracować terapię, a następnie po prostu nie pić. Jeżeli dziecko raz oparzy się pokrzywa to robi wszystko by drugi raz nie dać się oparzyć. Nie myśli o tym cały czas. Jeśli jest w ich pobliżu to z automatu zapala się czerwona lampka uwaga parzy. Chciałbym umieć tak z alkoholem. Pamiętam jak to działa, co robi złego z człowiekiem i gdyby naszła mnie myśl o napiciu się choćby łyka piwa, to poprostu sobie to przypomnieć i uświadomić.

Po drugie mam wrażenie że to jest właśnie takie wychodzenie z jednego nałogu wpadając w drugi. Nie pije alkoholu ale muszę chodzić na spotkania, muszę pomagać innym, muszę wykonywać jakąś misję. Oczywiście nie ma nic złego w pomaganiu wręcz przeciwnie.

Naprawdę nie umiem do końca w jasny sposób przelać swoich myśli.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: Caliope »

Wychodzenie z nałogu nie ma być radosne, bo to jest destrukcja, to było i trzeba dlatego to porządnie przepracować. Nie ma tak, że nie wypijesz, bo możesz, wiele osób zapija w pierwszych latach i później. Z podejściem, "nie powiem nikomu" daleko nie zajdziesz, bo nie powiesz żonie i rodzinie tego co się z Tobą dzieje, a trzymając w sobie dawne rzeczy łatwo jest zacząć pić. To zrozumie ten kto przeżył podobne lub takie same rzeczy, a pomaganie innym nie jest nałogiem, to jest serce dane innym. Minie sporo czasu, masz jeszcze bardzo pijane myślenie, jeśli by coś się stało twojemu dziecku, na ten dzień na bank będziesz stał przed dylematem czy wypić, bo tak zawsze radziłeś sobie z problemami.
sajmon123
Posty: 903
Rejestracja: 16 lis 2020, 22:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: sajmon123 »

Caliope pisze: 05 gru 2020, 18:14 Wychodzenie z nałogu nie ma być radosne, bo to jest destrukcja, to było i trzeba dlatego to porządnie przepracować. Nie ma tak, że nie wypijesz, bo możesz, wiele osób zapija w pierwszych latach i później. Z podejściem, "nie powiem nikomu" daleko nie zajdziesz, bo nie powiesz żonie i rodzinie tego co się z Tobą dzieje, a trzymając w sobie dawne rzeczy łatwo jest zacząć pić. To zrozumie ten kto przeżył podobne lub takie same rzeczy, a pomaganie innym nie jest nałogiem, to jest serce dane innym. Minie sporo czasu, masz jeszcze bardzo pijane myślenie, jeśli by coś się stało twojemu dziecku, na ten dzień na bank będziesz stał przed dylematem czy wypić, bo tak zawsze radziłeś sobie z problemami.
Nie powiedziałem nie powiem nikomu. Powiem rodzinie. Mogę umówić się do psychologa i uzyskać profesjonalną pomoc. Terapia nie ma być radosna i to też wiem. Nie mówię o terapii. Chodzi mi o uczęszczanie na spotkania aa po terapii. Niektórzy chodzą tam całe życie, opowiadają sobie smutne rzeczy, czasem radosne, ale zawsze jak słyszę nawet te drugie to słyszę smutek w głosie. Źle interpretujesz to co piszę. Rozdzielam to na dwie rzeczy. Terapia, która może i trwać 2 - 3 lata. Tak długo jak będę tego potrzebował. Nawet jak się skończy ta na NFZ, a będę czuł że jeszcze czegoś potrzebuję to chcę udać się do już zaufanej Pani psycholog. Kolejno jest życie w trzeźwości, gdzie większość wspomaga się właśnie mitingami aa. Ja tego typu terapii po terapii nie czuję.

Nie mam przede wszystkim podejścia nie powiem nikomu. Nie mówiłem nikomu i piłem. Postanowiłem zyc w szczerości, nawet najtrudniejszej. Szczerości przede wszystkim do siebie ale też najbliższych.
Ewuryca

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: Ewuryca »

Sajmon123 podoba mi się twoje podejście, każdy ma swoją drogę, nie trzeba iść za tłumem, jeśli czujesz że taka droga będzie dla ciebie najlepsza to idź nią, a jak będziesz potrzebować zmienić obraną formę to zmienisz, najważniejsze jest działanie w wolności.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: Caliope »

sajmon123 pisze: 05 gru 2020, 19:12
Caliope pisze: 05 gru 2020, 18:14 Wychodzenie z nałogu nie ma być radosne, bo to jest destrukcja, to było i trzeba dlatego to porządnie przepracować. Nie ma tak, że nie wypijesz, bo możesz, wiele osób zapija w pierwszych latach i później. Z podejściem, "nie powiem nikomu" daleko nie zajdziesz, bo nie powiesz żonie i rodzinie tego co się z Tobą dzieje, a trzymając w sobie dawne rzeczy łatwo jest zacząć pić. To zrozumie ten kto przeżył podobne lub takie same rzeczy, a pomaganie innym nie jest nałogiem, to jest serce dane innym. Minie sporo czasu, masz jeszcze bardzo pijane myślenie, jeśli by coś się stało twojemu dziecku, na ten dzień na bank będziesz stał przed dylematem czy wypić, bo tak zawsze radziłeś sobie z problemami.
Nie powiedziałem nie powiem nikomu. Powiem rodzinie. Mogę umówić się do psychologa i uzyskać profesjonalną pomoc. Terapia nie ma być radosna i to też wiem. Nie mówię o terapii. Chodzi mi o uczęszczanie na spotkania aa po terapii. Niektórzy chodzą tam całe życie, opowiadają sobie smutne rzeczy, czasem radosne, ale zawsze jak słyszę nawet te drugie to słyszę smutek w głosie. Źle interpretujesz to co piszę. Rozdzielam to na dwie rzeczy. Terapia, która może i trwać 2 - 3 lata. Tak długo jak będę tego potrzebował. Nawet jak się skończy ta na NFZ, a będę czuł że jeszcze czegoś potrzebuję to chcę udać się do już zaufanej Pani psycholog. Kolejno jest życie w trzeźwości, gdzie większość wspomaga się właśnie mitingami aa. Ja tego typu terapii po terapii nie czuję.

Nie mam przede wszystkim podejścia nie powiem nikomu. Nie mówiłem nikomu i piłem. Postanowiłem zyc w szczerości, nawet najtrudniejszej. Szczerości przede wszystkim do siebie ale też najbliższych.
I tak trzymaj, ale na terapii grupowej i tak się opowiada i słucha, na AA nie trzeba chodzić jak nie ma się chęci, modlić się można wszędzie. A pomoc na NFZ jest zawsze, nie trzeba zmieniać poradni na płatną, bo ona należy się takim jak my. Co do szczerości w nałogu, ja nie jestem w stanie powiedzieć swoim bliskim o traumach jakie przechodziłam, nawet terapeuci mówili, żeby ich nie obarczać tym, bo nie udzwigną.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: Ruta »

Sajmon, rozumiem twój punkt widzenia. Nie chcę cię do niczego namawiać, ani przekonywać. Wykonujesz kawał dobrej pracy, pracujesz w terapii, pracujesz nad sobą i nad zmianą. Masz fajny napęd - tak trzymaj. Dobrze, że dostrzegłeś swój problem i coś z nim robisz.

To co zauważyłam - napisałeś, że nie czujesz się gotowy do więzi ze sponsorem. Może warto się temu przyjrzeć - co w takiej więzi wydaje ci się blokujące. Mi na przykład w pójściu na terapię współuzależnienia przeszkadzało nawykowe ukrywanie problemu w mojej rodzinie, przekonanie, że się wtedy "wyda", że ktoś "zauważy". I na moich kolejnych etapach blokują mnie takie różne rzeczy, czasem to głupoty a czasem - pozornie nawet racjonalne sprawy.

Może pogadaj sobie o AA, o tym co czujesz, o blokadzie przed relacją ze sponsorem, o tym, że spotkania postrzegasz jako smutne i masz poczucie, że chciałbyś czegoś weselszego - i o tym jak postrzegasz obecnie swoją dalszą drogę na trzeźwo i o reszcie tego co napisałeś w kontekście AA z twoją terapeutką - na pewno ma doświadczenie i będzie w stanie doradzić, czy twój pomysł na dziś taki jaki jest jest racjonalny, czy wymaga jakiejś ewentualnej korekty i w jakim kierunku.
To ważne, by korygować takie swoje plany, poddawać ocenie z zewnątrz - bo po latach życia w systemie iluzji i zaprzeczeń (zakładam, że już wiesz o co w tym systemie chodzi), najpierw w rodzinie pochodzenia, potem w swoim własnym, prywatnym tworzonym na swój prywatny użytek - łatwo bezwiednie wpadamy w kolejne iluzje, nie dostrzegając, że są iluzjami. A od tego łatwo do powrotu do destrukcji. W programie AA jest stanięcie w prawdzie. Wcale nie takie łatwe - staję w tej prawdzie i staję ona ciągle ma nowe odsłony. A raczej ja zdejmuję z niej kolejne zasłony, które często ja sama na nią pozakładałam.

Swoją drogą - tak pisząc o AA uświadomiłam sobie, że mogę zrobić jeszcze parę kroków w rozstawaniu się z paleniem, takich w duchu AA. Wcale niegłupi pomysł. Nie zaszkodzi. Nie chce mi się nadal palić, nic a nic (dlatego rozumiem twoje poczucie, że to już za tobą). Ale taki bilans chyba mógłby pomóc to tak szczelniej zamknąć i jakieś moje wyrzuty sumienia także, np, wobec osób, które jakoś tam skrzywdziłam swoim paleniem. A tak już na pierwszy rzut oka wcale ta lista nie taka krótka :(
nałóg
Posty: 3364
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: nałóg »

Sajmon,wspólnota AA nie narzuca nikomu swojej drogi i nie uważa że może zastąpić terapeutów( a sporo z nich to alkoholicy), psychiatrów czy psychologów. Nikt Cię nie chce zaciągnąć wbrew tobie na mityng.Chyba nie ma nigdzie takiej tolerancji jak na mityngach.Nie ma list obecności, nie ma żadnych zobowiązań, nikt nikogo nie pyta jak się kto nazywa i jaki jest jego status materialny, zawodowy czy cywilny.
Sajmon , już to pisałem: to czy i jaką drogę wybierzesz to twoja decyzja i twoje konsekwencje bo masz wolną wolę( choć chyba nie zawsze ona była wolna bo alkohol b.ubezwłasnowalnia).Chcesz oprzeć się na wiedzy terapeutyczno- psychologicznej? To OK. Spotkałem na swojej drodze sporo takich przeterapeutyzowanych alkoholików z którymi trudno było wytrzymać ich rodzinom.
Rób jak uważasz i jak chcesz.
ODPOWIEDZ