Jak nie zwariować?

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: Ruta »

Astro,
Nie mam kuratora, mimo, że sama na początku procesu prosiłam o to, by został przydzielony.
Natomiast generalnie sądy i kuratorzy preferują "bezpieczny" model opieki i mój mąż oceniany sądownie za opisaną sytuację nie dostałby laurki. Ale ja też bym jej nie dostała.

Założenie, że ktoś coś robi świadomie i z premedytacją zamyka jakąkolwiek drogę porozumienia. Ja też mogłam uznać, że mój mąż świadomie i z premedytacją zastrasza mnie i syna, grozi nam, wyzywa, przychodzi po narkotykach, niszczy rzeczy, i stosuje przemoc psychiczną, finansową. Odmawia podpisywania dokumentow, zrywa terapie dziecka. Przeciez to on robił, a nie jakaś nieświadomość. Zostałaby mi tylko walka, nie tylko w sądzie ale i w życiu. Przecież to dorosły mężczyzna i wie co robi i po co. Chce żyć z kochanką i jest gotowy mnie zniszczyć, bo jego zdaniem stoję na przeszkodzie. Ale zrezygnowałam z takich założeń. Odłożyłam miecz.
Przyjmuję, że zachowanie męża jest świadome, bo jest. Ale za zachowaniem męża stoi kryzys, liczne deficyty i trudności. I to otwiera pole do współpracy.

Mi bardzo pomogło przebaczenie mężowi i zaakceptowanie, że na dziś mój mąż tak ma. Wybiera życie z kochanką i rozwód. I ma do tego prawo, wolną wolę. I jest w kryzysie osobistym i rodzicielskim też. I może w nim trwać do jutra, albo do konca życia. I owszem nie odpowiadam za męża decyzje, ale one nie zapadały w próżni. Więc odpowiadam za 11 lat naszego wspólnego życia. I za to co było dobre i za to co trudne. Każde z nas odpowiada za stan naszego małżeństwa w pełni, 100 procent.

Kobiety obawiają się oddać kontrolę, a nie "nie chcą" z niej zrezygnować. Potrzeba kontroli płynie z własnych lęków, ale też często doświadczeń. Kontrola w sferze finansów jest wygodna. A oddanie kontroli mężczyźnie któremu się nie ufa, i którego się w życiu nie chce, jest bardzo trudne. Równie dużym problemem emocjonalnym jest rozłąka z dzieckiem.

Inna sprawa, że w OPS dowiedziałam się, że jestem nieodpowiedzialna, że przekazuję mężowi odpowiedzialność za syna, skoro jest osobą uzależnioną. I powinnam kontrolować trzeźwość męża. Więc wygląda na to, że więcej zrozumienia miałabym w systemie izolując syna od męża.

Oczywiście może paść pytanie dlaczego to ja mam nadstawiać drugi policzek, znosić trudne zachowania drugiej strony, szukać aktywnie współpracy, a nie ta druga osoba. I dlaczego mam współpracować z kimś kto jest wobec mnie wrogi. Dla mnie odpowiedź brzmi: z miłości do dzieci, do drugiej osoby, do siebie. Koszty wojny są znacznie wyższe niż szukanie porozumienia. Nawet gdy trzeba szukać długo.
Nino
Posty: 611
Rejestracja: 14 gru 2019, 18:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: Nino »

Według mnie rozwód może być częścią kryzysu.
Poznałam dziewczynę, która jest w trakcie odbudowywania relacji z eksmężem, obecnie trzeźwym alkoholikiem.
Kryzys trwał u nich cztery lata. Potem rozpad; separacja i rozwód cywilny ( ok. dwóch lat ), a potem jeszcze pobyli sobie w pojedynkę około dwóch lat. Obecnie schodzą się i odbudowują rodzinę ( mają dzieci ). I to nie wygląda jak film z happy endem, a początek owej wyprawy w Himalaje ;).

Piszesz, ze wziąles na klatę winę. Nie jestem przekonana, ze to moze byc dobry kierunek.
Raczej wzięcie odpowiedzialnosci za swoj wklad. To mnie przekonuje.
Piszesz nieraz w swoim wątku, ze masz problem z komunikacją. Moze to jest ten malutki kawalek odpowiedzialnosci, ktoremu czas poddac kark? Moze jak sięgniesz po inne/ nowe formy komunikacji, rozpocznie sié miedzy Wami porzàdany dialog.
Jestem pełna podziwu dla drogi, którą juz przeszedles.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: Caliope »

sajmon123 pisze: 02 lis 2021, 0:35
elena pisze: 01 lis 2021, 14:03
Caliope pisze: 01 lis 2021, 12:48 Być może żona wejdzie w kolejne współuzależnienie, ale to nie twój problem.
Może współuzależnienie żony nie. Ale już fakt, ze kowalski żony, który przecież ma kontakt z dziećmi sajmona, ma problem z używkami jest istotny dla sajmona.
Eleno nie twierdzę, iż ma problem z uzywkami. Przypadkowo miałem "okazję" poczytać konwersację między kochankami, gdzie pisał o tym, że on nie pije dużo, że nie wyobraża sobie wypić piwa do meczu itd. Żona lykła jak pelikan, być może jest to prawda, chociaż wiadomo jak to jest gdy ktoś chce kogoś zdobyć - mówi się to co ten ktoś chce usłyszeć.

Chodziło mi bardziej o to, że jeśli ktoś został skrzywdzony przez alkohol i jest to głównym powodem rozstania, to biorąc kolejnego partnera, wybiera stu procentowego abstynenta, a każda dawka alkoholu to jest zło. "Los" tak chciał, że wiem iż była sytuacja, że kowalski spożywał mocny alkohol (nie jeden kieliszek), podczas spotkania towarzyskiego.

Opieram się mocno na faktach. Potrafię dodawać jeden do jednego. Nie byłem święty, wręcz jak to ostatnio była dyskusja - popaprany. Dalej we mnie dużo popaprania, ale staram się nad tym pracować - raz lepiej, a raz gorzej mi to wychodzi. Jednak z całą odpowiedzialnością powiem tak: wziąłem winę na siebie za kryzys w małżeństwie. Nie wycofuję się z tego, jestem facetem i biorę to na klatę. Jednak za rozpad małżeństwa i niszczenia go, NIE BIORĘ NA SIEBIE ANI JEDNEGO PROCENTA. Jeśli żona na drugiej i ostatniej sesji terapii małżeńskiej pisze wprost (na piśmie) że przeprasza mnie za to iż zwatpiła w nasze małżeństwo, że brakło jej sił do walki, w innym punkcie dziękuje mi za zmiany mimo iż mi tego nie ułatwia i czepia się o pierdoły - to jest jej sprawa. To ona zwatpiła, ona szukała powodu a nie sposobu. Czemu? Bo był kowalski, a jak wiemy tutaj wszyscy obecni - każdy inny, ale schematy podobne.

Wiem też, iż każdy z Nas ma swoje doświadczenia i patrzy przez pryzmat ich. Wiem też, iż każdy wpis tutaj jest subiektywny, gdyż druga osoba się nie wypowiada. Być może ja to odbieram i przedstawiam inaczej, jednak po wizytach u psycholog syna - nauczyłem się, iż jedno minimalnie zmienione zdanie, była wypowiedź, zmienia cały kontekst. Przestawiając dwa słowa w zdaniu można stać się ofiarą lub poszkodowanym. Moja żona świetnie z tego korzysta, gdyż jest inteligentną kobietą. Być może i ja z tego tak korzystam, ale nie z powodu inteligencji, a nie panowaniem nad emocjami? Nie wiem tego. Wiem, że teraz wszystkie (albo większość) moje sprzeczki z żoną, są spowodowane opieką nad dziećmi. Przestałem umoralniać, a przynajmniej staram się, gdyż w mocnych akcentach muszę dopowiedzieć to co uważam za słuszne.

Staram się nie oceniać nikogo. Już nawet chyba samego siebie, bo to nie ma sensu. Jest jak jest i trzeba sie dostosować do sytuacji.

Ruto... Zgadzam się w bardzo wielu kwestach z Tobą. Rozumiem dogadywanie się itd. Rozumiem, że walka nie służy. To co odpisuję to tylko rzeczy, z którymi się nie zgadzam wewnętrznie, więc jak możesz zauważyć, wiele pozostawiam i przyjmuję mocno do świadomości. Naprawdę ciężko mi opisać wszystko na forum, a wiele rzeczy to tak naprawdę szczegóły.

Żeby była jasność. Kocham żonę. Nie chcę rozwodu wewnętrznie. Chcę trwać w wierności i dobrze mi z tym duchowo (emocjonalnie nie jest mi z tym dobrze, gdyż mój charakter oraz sposób bycia nie jest typem samotnika). Jednak mamy również dwójkę wspaniałych dzieci. Jeśli nie mam wpływu na żonę i nie chcę mieć, mam wpływ, a przynajmniej chcę - jak zostaną wychowane Nasze dzieci. Nie da się dogadać po tzw dobroci, muszę działać racjonalnie i (Ruto) nagiąć trochę swoją moralność (co nie jest łatwe). Ciężko opisać mi to dokładnie, tym bardziej iż wiele razy wspominałem iż mam problem z odpowiednią komunikacją, a do tego ogranicza mnie to iz jest to forum publiczne, jest to na ten moment, jedynym wyjściem...
To tak nie działa, że ktoś skrzywdzony przez alkoholizm wybiera abstynenta. Bez terapii dla współuzależnionych, może wybrać takiego samego alkoholika ,tylko na ścisku, z kłamstwem, że on nie pije wcale ,a po kilku tygodniach wpadnie w ciąg. Przykład z mojego domu, moja matka wpadła z deszczu pod rynnę .Po terapii jest zdrowiej, bo nie ma tego strachu przed wypiciem alkoholu przez małżonka, bo alko jest dla ludzi. Mój mąż może, ja tylko obserwuję ,ale nie żyje w strachu, bo wiem co robić. Znam też siebie i mechanizmy oraz to, że ja nie piję.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: Ruta »

Sajmon,
Zgadzam się z Caliope. Osoba współuzależniona często wybiera następną osobę uzależnioną. Jeśli między twoją żoną a kowalskim już toczą się rozmowy o alkoholu, to problem alkoholu już jest obecny. A że twoja żona jak piszesz "łyka", no "łyka". Tak działa współuzależnienie.

Rzecz w tym, że nie masz wpływu na żonę. Tylko na siebie. Twoja żona może mieć jeszcze całą serię uzależnionych mężczyzn, albo jednego. I nie masz na to wpływu. Tak jak ja nie mam wpływu na decyzję mojego męża o życiu z kowalską i przygodnymi kowalskimi raz na jakiś czas.
Astro
Posty: 1199
Rejestracja: 17 mar 2018, 15:41
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: Astro »

Ruta pisze: 02 lis 2021, 14:04 Astro,
Nie mam kuratora, mimo, że sama na początku procesu prosiłam o to, by został przydzielony.
Natomiast generalnie sądy i kuratorzy preferują "bezpieczny" model opieki i mój mąż oceniany sądownie za opisaną sytuację nie dostałby laurki. Ale ja też bym jej nie dostała.

Założenie, że ktoś coś robi świadomie i z premedytacją zamyka jakąkolwiek drogę porozumienia. Ja też mogłam uznać, że mój mąż świadomie i z premedytacją zastrasza mnie i syna, grozi nam, wyzywa, przychodzi po narkotykach, niszczy rzeczy, i stosuje przemoc psychiczną, finansową. Odmawia podpisywania dokumentow, zrywa terapie dziecka. Przeciez to on robił, a nie jakaś nieświadomość. Zostałaby mi tylko walka, nie tylko w sądzie ale i w życiu. Przecież to dorosły mężczyzna i wie co robi i po co. Chce żyć z kochanką i jest gotowy mnie zniszczyć, bo jego zdaniem stoję na przeszkodzie. Ale zrezygnowałam z takich założeń. Odłożyłam miecz.
Przyjmuję, że zachowanie męża jest świadome, bo jest. Ale za zachowaniem męża stoi kryzys, liczne deficyty i trudności. I to otwiera pole do współpracy.

Mi bardzo pomogło przebaczenie mężowi i zaakceptowanie, że na dziś mój mąż tak ma. Wybiera życie z kochanką i rozwód. I ma do tego prawo, wolną wolę. I jest w kryzysie osobistym i rodzicielskim też. I może w nim trwać do jutra, albo do konca życia. I owszem nie odpowiadam za męża decyzje, ale one nie zapadały w próżni. Więc odpowiadam za 11 lat naszego wspólnego życia. I za to co było dobre i za to co trudne. Każde z nas odpowiada za stan naszego małżeństwa w pełni, 100 procent.

Kobiety obawiają się oddać kontrolę, a nie "nie chcą" z niej zrezygnować. Potrzeba kontroli płynie z własnych lęków, ale też często doświadczeń. Kontrola w sferze finansów jest wygodna. A oddanie kontroli mężczyźnie któremu się nie ufa, i którego się w życiu nie chce, jest bardzo trudne. Równie dużym problemem emocjonalnym jest rozłąka z dzieckiem.

Inna sprawa, że w OPS dowiedziałam się, że jestem nieodpowiedzialna, że przekazuję mężowi odpowiedzialność za syna, skoro jest osobą uzależnioną. I powinnam kontrolować trzeźwość męża. Więc wygląda na to, że więcej zrozumienia miałabym w systemie izolując syna od męża.

Oczywiście może paść pytanie dlaczego to ja mam nadstawiać drugi policzek, znosić trudne zachowania drugiej strony, szukać aktywnie współpracy, a nie ta druga osoba. I dlaczego mam współpracować z kimś kto jest wobec mnie wrogi. Dla mnie odpowiedź brzmi: z miłości do dzieci, do drugiej osoby, do siebie. Koszty wojny są znacznie wyższe niż szukanie porozumienia. Nawet gdy trzeba szukać długo.
Ruto u mnie trwa to za długo ,żebym myślał inaczej niz celowe działanie. Nie będę np rozgrzeszał ..... Żony za takie działania, nie jest dzieckiem. Teoretycznie jest dorosła. Wręcz powinna być jeszcze bardziej krytycznie oceniana a nie mieć taryfę ulgowa . Wszystko co się dzieje od początku 2020 roku to u mnie jej problem i nic mnie to nie obchodzi , prócz dobro dzieci.wedlug tego co ja uważam za dobre dla synów. , A i tak jej pomagam chociażby mówiąc co i jak robiłem i pracowałem z chłopakami . Także nie raz z porażkami. Oczywiście ,se to co nią kieruje to złość i strach dlatego tak kasa.l
" Każdy z was , młodzi przyjaciele , znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte.Jakis wymiar zadań , które musi podjąć i wypełnić ... Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można zdezerterować. " Ojciec Święty Jan Paweł II
Nino
Posty: 611
Rejestracja: 14 gru 2019, 18:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: Nino »

Moim zdaniem coś zgrzyta, gdy się mówi: "Dla mnie najważniejsze jest dobro dziecka. Co robi jego ojciec/ matka nie obchodzi mnie to. Nie chcę mieć z tą osobą nic do czynienia".

Oczywiście, że nie mamy wpływu na to, co i jak robi drugi strona. Możemy jednak, z wlasnej perspektywy pojmowania tego dobra, dążyć do porozumienia w punktach, gdzie w tym momencie jest ono mozliwe. Ruta np. ku zaskoczeniu urzędnikow, oddaje kawałek pola do rodzicielskiej odpowiedzialnosci ojcu, ktory idealny nie jest. Mam wrazenie, ze robi to z dużą czujnością. Biorąc pod rozwagę caloksztalt. Na ile w tym momencie zaufac mężowi. W jakim zakresie?
Mąż mojej koleżanki od dwóch lat poza domem. Nieciekawe historie...A mimo wszystko koleżanka odpuścila pewne sprawy i znalazla sposob, by porozumiewac sie z mezem w kwestii dziecka. Robi to dla jego dobra. Nie konfliktuje z ojcem. Nie izoluje od niego i nie utrudnia kontaktow. W kwestii dziecka potrafi byc zyczliwie nastawiona. Otwarta na dialog. I mąż wreszcie zaskoczyl, ze ona nie chce go przez to ani do siebie przyciagnąc, ani nic. Potrafią spokojnie pogadac o potrzebach dziecka oraz o tym, jak je w tej trudnej, okolorozwodowej sytuacji zaspokoic.
Wojna między rodzicami nie jest dobrem dla dziecka.
Są natomiast sytuacje, kiedy dziecko trzeba odizolować i uchronić przed przemocą drugiego rodzica. I trzeba być wtedy zdecydowanym.
Astro
Posty: 1199
Rejestracja: 17 mar 2018, 15:41
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: Astro »

Nino może mnie nie obchodzić .
" Każdy z was , młodzi przyjaciele , znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte.Jakis wymiar zadań , które musi podjąć i wypełnić ... Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można zdezerterować. " Ojciec Święty Jan Paweł II
Nino
Posty: 611
Rejestracja: 14 gru 2019, 18:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: Nino »

Astro, jasne, że może. Tylko jak w tej sytuacji porozumiewać się bez przemocy?
Dla dobra dzieci?
Przecież, gdy dzieci są małe i dorastające, siłą rzeczy trzeba ustalać wspólnie pewne kwestie ich dotyczące.
Ja wierzę, że zachowanie drugiej strony może doprowadzić człowieka do poczucia głębokiej niechęci oraz pragnienia definitywnego zerwania kontaktu.
Tylko: czy dzieci dobrze na tym wyjdą?
Czy przyglądanie się z boku zimnej wojnie między rodzicami i przeciąganiu liny, jest dla nich dobrem?

Trudno zdobyć się na szacunek wobec zdradzającego, pogrążenego w używkach czy krzywdzącego współmałżonka. Może wtedy zatrzymać się po prostu przy tym elementarnym szacunku: do drugiej istoty ludzkiej i na dodatek matki czy ojca naszych dzieci?


Szanuję ojcostwo mojego męża, choć jako ojciec - bywało - ze potwornie zawiódł. I daleko mu do ideału.

Ta piękna, młoda kobieta, z którą piłam wczoraj kawę, jest " dzięki " memu mężowi. Ten mężczyzna, tamten czas, tamte okolicznosci....
I teraz to Boze cudo, siedzi na przeciwko mnie, śmieje się...
Nasza córka.
Za tę córkę i za tego syna: błogosławię mojemu mężowi.
A co! Żoną jestem. Mam od Boga tę moc.
sajmon123
Posty: 871
Rejestracja: 16 lis 2020, 22:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: sajmon123 »

Nino pisze: 03 lis 2021, 14:35
Ta piękna, młoda kobieta, z którą piłam wczoraj kawę, jest " dzięki " memu mężowi. Ten mężczyzna, tamten czas, tamte okolicznosci....
I teraz to Boze cudo, siedzi na przeciwko mnie, śmieje się...
Nasza córka.
Za tę córkę i za tego syna: błogosławię mojemu mężowi.
A co! Żoną jestem. Mam od Boga tę moc.
Nino, cały problem polega właśnie na tym, że Ty masz córkę przy sobie. Widzisz na codzień jak dorasta, jak przeżywa emocje (te fajne ale też i te gorsze), jak się zmienia.

Wiele razy na forum czytałem jak ktoś pisze, że nie potrafi żyć po odejściu męża, a jedyne co trzyma, by normalnie funkcjonować to dzieci.

Teraz pododawajmy, poofejmujmy i stąd Nasze problemy. Mozliwosci mamy ograniczone, ale nigdy się nie poddamy - prawda Astro?
Nino
Posty: 611
Rejestracja: 14 gru 2019, 18:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: Nino »

Nie poprawicie "dostępu do dzieci", walcząc z żonami.
A tam, gdzie wkracza sąd, może być jeszcze trudniej :(
Astro
Posty: 1199
Rejestracja: 17 mar 2018, 15:41
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: Astro »

sajmon123 pisze: 03 lis 2021, 16:48
Nino pisze: 03 lis 2021, 14:35
Ta piękna, młoda kobieta, z którą piłam wczoraj kawę, jest " dzięki " memu mężowi. Ten mężczyzna, tamten czas, tamte okolicznosci....
I teraz to Boze cudo, siedzi na przeciwko mnie, śmieje się...
Nasza córka.
Za tę córkę i za tego syna: błogosławię mojemu mężowi.
A co! Żoną jestem. Mam od Boga tę moc.
Nino, cały problem polega właśnie na tym, że Ty masz córkę przy sobie. Widzisz na codzień jak dorasta, jak przeżywa emocje (te fajne ale też i te gorsze), jak się zmienia.

Wiele razy na forum czytałem jak ktoś pisze, że nie potrafi żyć po odejściu męża, a jedyne co trzyma, by normalnie funkcjonować to dzieci.

Teraz pododawajmy, poofejmujmy i stąd Nasze problemy. Mozliwosci mamy ograniczone, ale nigdy się nie poddamy - prawda Astro?
Poddac się nie , znaleźć sposób tak.
Nino może blogoslawic swojemu mężowi.
Każdy w swojej wolności może robić co chce.
" Każdy z was , młodzi przyjaciele , znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte.Jakis wymiar zadań , które musi podjąć i wypełnić ... Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można zdezerterować. " Ojciec Święty Jan Paweł II
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: Ruta »

Nino pisze: 03 lis 2021, 18:53 Nie poprawicie "dostępu do dzieci", walcząc z żonami.
A tam, gdzie wkracza sąd, może być jeszcze trudniej :(
Ja myślę, że nawet w tych sytuacjach gdy uda się ten dostęp sądownie poprawić, to w praktyce i tak może nie działać. A wyegzekwowanie postanowień sądowych w kwestii alimentów i kontaktów jest nie bardzo realne.

Ja z drugiego bieguna: mi zależy by syn miał dobrą relację z ojcem, mimo uzależnienia męża. Wiem, że to ryzyko, ale brak kontaktu z ojcem to także ryzyko.

To dlatego odłożyłam miecz i współpracuję z mężem, choć współpraca jest bardzo trudna. Od nauki stawiania sobie granic, mierzenia się z agresją, po nadstawianie drugiego policzka. Obrywa mi się za to. I od męża i od otoczenia, ostatnio w OZSS. No i trudno.
sajmon123
Posty: 871
Rejestracja: 16 lis 2020, 22:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: sajmon123 »

Ruta pisze: 04 lis 2021, 21:45
Nino pisze: 03 lis 2021, 18:53 Nie poprawicie "dostępu do dzieci", walcząc z żonami.
A tam, gdzie wkracza sąd, może być jeszcze trudniej :(
Ja myślę, że nawet w tych sytuacjach gdy uda się ten dostęp sądownie poprawić, to w praktyce i tak może nie działać. A wyegzekwowanie postanowień sądowych w kwestii alimentów i kontaktów jest nie bardzo realne.

Ja z drugiego bieguna: mi zależy by syn miał dobrą relację z ojcem, mimo uzależnienia męża. Wiem, że to ryzyko, ale brak kontaktu z ojcem to także ryzyko.

To dlatego odłożyłam miecz i współpracuję z mężem, choć współpraca jest bardzo trudna. Od nauki stawiania sobie granic, mierzenia się z agresją, po nadstawianie drugiego policzka. Obrywa mi się za to. I od męża i od otoczenia, ostatnio w OZSS. No i trudno.
Ruta bardzo dobrze robisz. Liczy się dla Ciebie dziecko i nie chcesz ograniczać mu kontaktu z ojcem i czuwasz by było to bezpieczne. To nie jest odłożenie miecza, a zdrowa postawa.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: Ruta »

sajmon123 pisze: 05 lis 2021, 4:11
Ruta pisze: 04 lis 2021, 21:45
Nino pisze: 03 lis 2021, 18:53 Nie poprawicie "dostępu do dzieci", walcząc z żonami.
A tam, gdzie wkracza sąd, może być jeszcze trudniej :(
Ja myślę, że nawet w tych sytuacjach gdy uda się ten dostęp sądownie poprawić, to w praktyce i tak może nie działać. A wyegzekwowanie postanowień sądowych w kwestii alimentów i kontaktów jest nie bardzo realne.

Ja z drugiego bieguna: mi zależy by syn miał dobrą relację z ojcem, mimo uzależnienia męża. Wiem, że to ryzyko, ale brak kontaktu z ojcem to także ryzyko.

To dlatego odłożyłam miecz i współpracuję z mężem, choć współpraca jest bardzo trudna. Od nauki stawiania sobie granic, mierzenia się z agresją, po nadstawianie drugiego policzka. Obrywa mi się za to. I od męża i od otoczenia, ostatnio w OZSS. No i trudno.
Ruta bardzo dobrze robisz. Liczy się dla Ciebie dziecko i nie chcesz ograniczać mu kontaktu z ojcem i czuwasz by było to bezpieczne. To nie jest odłożenie miecza, a zdrowa postawa.
Sajmon, dziekuję za wsparcie w mojej postawie. Bardzo go potrzebuję, zwykle słucham, że jestem nieodpowiedzialna...

Jednak odłożyłam miecz.

Mój mąż w pierwszym roku kryzysu i w czasie gdy składał pozew i były pierwsze sprawy był tak agresywny, że kiedyś przez miesiąc nie mieszkałam w domu, tylko ukrywałam się z synem. Nie płaci więcej niż połowę niskich zasądzonych alimentów. Nie dlatego, że nie może. Pracuje na czarno, by ukrywać dochody. Podtrzymuje wniosek rozwodowy. Często szantażuje mnie przy różnych zgodach. Każda współpraca, przy komunii, przy zgodzie na terapię, przy obecności męża w ważnych wydarzeniach w życiu syna wymaga ode mnie ogromnej gimnastyki i jeszcze większej pokory. Za każdym razem mierzę się wtedy z kowalską w tle, która robi wszystko by mąż w tych wydarzeniach nie uczestniczył. Z urodzinami syna włącznie.

Mówimy o mężczyźnie, który raz po raz mnie rani lub upokarza, żyje z kowalską, i parę razy do roku jest w ciągu, do dwóch razy w roku w stanie psychozy pomefedronowej.

Wiele osób mówi, no i po co to ciągniesz, zatrudnij porządnego adwokata, wnieś o rozwód z winy męża, wykaż w sądzie co mąż wyprawia, ogranicz mu władzę rodzicielską, wywalcz zero kontaktów, wtedy będziesz mogła postawić swoje warunki przychodzenia, najwygodniejsze dla ciebie i najbezpieczniejsze dla syna, czyli testy od narkotyków, ścigaj go o alimenty przez prokuraturę. Jemu to pomoże, to będzie twarda miłość...Przecież tak się zaleca żonom uzależnionych.

Wiesz, tak po ludzku to jest prawda. Mam duże szanse, że wszystko to bym w sądzie wywalczyła... i faktycznie są to świeckie zalecenia twardej miłości. A ja mam zalecenia Jezusa, nie sądźcie się u pogan. I nie będę pozywać męża przed sąd, będę się tylko bronić. Przeczytałam wnikliwie dzieje Świętego Pawła i jego strategię procesową. W jego procesie chodziło o jego życie, a ci którzy go pozwali walczyli nieuczciwymi metodami, co i raz dążyli do tego by proces posłużył im do tego, by stworzyć okazję do zabicia go. Dopiero co w podobnym procesie niewinnie skazano Jezusa. A jednak Paweł zawierzył Bogu.
Nie mam powodu przypuszczać, że sprawa mojego małżeństwa nie jest ważna dla Boga, wobec tego Mu ufam.

Jak już wielokrotnie pisałam zastanawiam się nad kwestią prokuratury. Tu nie mam wewnętrznego stop, że nie będzie to Boże. Ale też nie mam pełnego przekonania, że będzie. Więc czekam, a póki co stosuję pokojowe narzędzia zwiększania odpowiedzialności finansowej męża. Efekty są, odpowiedzialność zwiększa się w średnim tempie 10 zł na miesiąc.

Długo to rozeznawałam, spędziłam też czas ze Słowem, z naukami Jezusa, towarzyszyłam Świętemu Pawłowi raz po raz w jego procesie. I postanowiłam schować miecz. Mimo kosztów, jakie z tą decyzją ponoszę. Ostatnio było czytanie o tym, by policzyć koszty pójścia za Jezusem. Bo jak źle policzymy, to zaczniemy budowę, ale jej nie skończymy. Jezus jasno mówi o tym, że takie koszty idąc za nim poniesiemy, że jeśli Jego prześladowali i nas idących za nim też będą prześladować.

Mam ku swojej decyzji wiele powodów. Chcę iść za Jezusem. Kocham męża, nawet gdy emocje wobec niego mam skrajnie z innej półki. Kocham go decyzją o wypełnianiu przysięgi małżeńskiej. I nie chcę zrobić niczego, co tej miłości zaprzecza. Kocham bardzo naszego syna i mam pełną świadomość, że brak kontaktu z ojcem będzie dla niego równie szkodliwy, jak walka między mną a mężem. Gdy mąż raz po raz zapala się do walki zagrzewany przez tych i owe, a ja nie wychodzę na ring, po jakimś czasie zapał mu gaśnie.

Więc choć decyzja o odłożeniu miecza motywowana wiarą po ludzku wydaje się na pierwszy rzut oka skrajnie niepragmatyczna, wręcz głupia i naiwna, to w praktyce jest ona najbardziej pragmatyczna... Choć kosztowna... Nawet jednak koszty są u Boga zyskami, każdy koszt, każde cierpienie jakich w związku z całą sytuacją doświadczam, mogę ofiarować w intencji nawrócenia mojego męża. No i mam mnóstwo okazji do ćwiczenia pokory, z którą u mnie krucho.

A największym zyskiem jest sytuacja w której nasz syn choć w niedużej części, ale jednak, może doświadczyć tego co jest mu potrzebne najbardziej. Współpracy mamy i taty. Chwil spędzonych z mamą i z tatą. Przy rozwodach zapominamy, że dla rozwoju dziecka to jest ważne, mama i tata. Nie osobny udział mamy i udział ojca. I to się da wypracować nawet w skrajnie trudnych okolicznościach. I przy oporze drugiej osoby. Ale miecz trzeba odrzucić daleko od siebie.

Syn może też oczywiście doświadczać pozytywnej relacji z samym tatą mimo trudnych uwarunkowań, na tyle na ile jest to możliwe. I pozytywnej relacji ze mną. To też jest potrzebne.
sajmon123
Posty: 871
Rejestracja: 16 lis 2020, 22:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: sajmon123 »

Wszystko co piszesz to prawda. Dobrze wiesz, że nie warto słuchać ludzi nie mających pojęcia o sytuacji lub nigdy nie będących w takiej sytuacji lub ludzi, którzy brzydko mówiąc sami coś popaprali i teraz próbują się usprawiedliwiać mówiąc komuś co mają robić, by Ci robili tak samo. Dlatego gdy ja pisałem, że rozeznałem (w sumie za radą, którą kiedyś usłyszałem od Szustaka) wśród odpowiednich tzn wartościowych, duchowych i mocno stąpających po ziemi ludzi, to naprawdę rozeznałem i nie jest to działanie w emocjach itd.

Twój syn potrzebuje ojca. Wiele razy pisałaś, iż gdy nie jest w ciągu to jest dobrym tatą. Podjęłaś się trudnego zadania, by wyczuwać te momenty. Jeśli mąż jest trzeźwy - nie ograniczać. Nietrzeźwy - ograniczać jak najbardziej. Z tego co wyczytałem, Twój mąż, ma ciągi i okresy abstynencji, więc jest to wykonalne. Nie jest tak, że dziś pijany a jutro trzeźwy i nigdy nie wiadomo kiedy co i jak.

Bardzo cieszy mnie fakt, iż napisałaś o współpracy mamy i taty i jakie jest to ważne dla dziecka. Mieszkając razem, żyjąc razem, współpraca jest. Jest zgodność wychowania. Robiąc z kogoś rodzica weekendowego, tej współpracy nigdy nie będzie. Dlaczego? Ano dlatego, że mając dziecko tylko na weekend to się dziecko rozpieszcza. Jest się dużo bardziej wyrozumiałym itd. To budzi sprzeciw po drugiej stronie i kółko się zamyka. Rozpieszczanie, pobłażanie od czasu do czasu we wspólnej rodzinie jest całkiem ok i nie niesie za sobą konsekwencji. Żeby to chociaż w minimalnym stopniu utrzymać gdy dochodzi do rozstania, jeśli oboje rodziców jest zdolnych i chętnych do sprawowania opieki nad dziećmi to właśnie w tym przypadku konieczna jest wręcz opieka naprzemienna. Jest wiele badań itd potwierdzających to co piszę, nawet Astro gdzieś dał link do artykułu na ten temat i to nie artykuł ze stron typu jamniczek czy internet peel, a potwierdzony wiarygodną bibliografią i odnośnikami do konkretnych badań.

Czy może być zgodność wychowania przy opiece naprzemiennej? Bardzo rzadko. Jeśli rodzice rozstali się w zgodzie i tak zdecydowali to być może jest możliwe. Posłużę się swoim przykładem, przeszłością oraz teraźniejszością (przyszłość nigdy nie jest znana, ale ja nie zmienię swoich wartości, a przynajmniej będę się starał).

Jeśli chodzi o naukę, żywienie, pory spania, aktywność pozalekcyjna, aktywność na świeżym powietrzu itd to w Naszym przypadku była by pełna zgoda. Problem byłby w wartościach. Od zawsze razem z żoną mówiliśmy dzieciom, że rodzina jest najważniejsza. Za każdym razem powtarzaliśmy im to, jak również że tata i mama ich bardzo kochają. Teraz? Ja dalej będę dzieciom mówił, iż rodzina jest najważniejsza pomimo tego iż świat twierdzi inaczej. Żona? Może tłumaczyć dzieciom iż to normalne iż ludzie się rozstają. Ja będę mówił, że to nie normalne. Tutaj zgody i wspólnego języka nie będzie. U mnie dzieci mają bezpieczeństwo (dzieci są inne od dorosłych. Dorośli za bezpieczeństwo uważają własny dom itd, a dzieci rodziców) u żony nie. Dlaczego u mnie tak, a u żony nie? Bo ja jestem wierny sakramentowi i nie ma kowalskich itd. Dzieci mają rodzica obok. U żony? Po co psycholog? Skąd konflikt lojalnościowy? Dlatego iż dzieci nie widzą tego co im mówiono od urodzenia oraz nie są głupie i ślepe i widzą, że kolega to jednak nie kolega, słyszą i widzą kto ogranicza kontakty i mówią o tym, oczywiście swoimi słowami. Czy pokazywanie różnych wartości, ale trzymając główny pion w wychowywaniu jest czymś złym? Czy to przekreśla opiekę naprzemienną pomimo niezgody? Przez rok czasu usłyszałem jeden argument mojej żony odnośnie braku zgody na opiekę naprzemienną powtarzany parokrotnie - uważam iż opieka naprzemienna nie jest dobra dla dzieci. Dlaczego? No bo nie. Drugi argument, a być może i trzeci to był od Pani adwokat w przerwie sprawy rozwodowej, gdy mówiła do mojego pełnomocnika, iż ja nie mam warunków, gdyż pracuję na zmiany. Pracuję już na jedną zmianę, z możliwością jak dziś pracy zdalnej. Inne warunki? Być może mieszkalne? Więc mam mieszkanie w pełni przystosowane pod Nasze konkretne dzieci. Tutaj była ich pierwsza noc po przyjściu ze szpitala, tutaj nauczyły się chodzić itd.

Kończąc - Ruta uważam, że świetnie robisz panując nad tym by dziecko miało jak najszerszy kontakt z ojcem, nie rozumiem jednak kiedy w innym temacie pisałaś iż jesteś przeciwna opiece naprzemiennej. Tak trochę chciałem Ci pokazać (nie udowodnić czy narzucać) mój punkt widzenia. Czasem nie warto patrzeć tylko z własnego punktu widzenia. Znasz Świetnych ojców, nawet byłych alkoholików. Porozmawiaj z nimi co oni o tym myślą.
ODPOWIEDZ