Jak nie zwariować?

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

sajmon123
Posty: 871
Rejestracja: 16 lis 2020, 22:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: sajmon123 »

Caliope pisze: 28 mar 2021, 12:22 Masz rację, żona nie patrzy na konsekwencje, bo jest w amoku z kowalskim, ale kowalski nie jest na zawsze i może być, że niedługo się przekona.Kowalscy nie przepadają za nie swoimi dziećmi, a to są obowiązki. Byłbyś wiarygodny, właśnie zostawienie żony z tym wszystkim jest dojrzałe, by mogła zrozumieć.
On chce wychowywać moje dzieci. Miałem wątpliwą przyjemność z nim dzisiaj rozmawiać, ale po kolei.

Byłem na ogródku działkowym trochę zacząć ogarniać przed sezonem, który jest 100 m od mieszkania gdzie mieszka żona z dziećmi. Syn dzwonił i bardzo chciał być, więc przyszli z siostrą na 45 minut. Zaczęli między sobą rozmawiać i w pewnym momencie padło, że młody coś tam zjadł czy dostał od kowalskiego. Wywróciło mnie to całkowicie. Gdy dzieci się oddaliły na chwilę, zadzwoniłem do żony, powiedzieć że nie życzę sobie by kowalski dawał jakiekolwiek prezenty moim dzieciom a najlepiej gdyby ich nie widywał w ogóle. Chciałbym by mu to od razu powiedziała, na co zostałem poinformowany, że jak chcę to mam to sam zrobić.

Mam do niego numer telefonu, więc pierwszy raz w życiu zadzwoniłem do niego. Starałem się być cały czas kulturalny i miły na tyle ile idzie. Może nie powinienem, ale powiedziałem mu (co zostało odebrane jako groźba) że nie życzę sobie by przekupywał moje dzieci, najlepiej żeby się nie spotykali w ogóle i że zrobię wszystko by moje dzieci nie miały do niego szacunku. Jeśli ktoś wchodzi w moje życie z buta to przykro mi, ale nie będę dłużny.

Na to usłyszałem najpierw, że straszę, że dobrze ze dzieci mają swój rozum i sobie "wybiorą" kogo będą szanować. Potem on zaczął mówić, że on sobie nie życzy bym nękał moją (JESZCZE!) żonę, że męczę ją psychicznie, gdyż ona przeze mnie płacze w pracy itd. Mówił że to jest moja, kolejny raz podkreślił, jeszcze żona tylko na papierku.

Małżeństwo według niektórych osób w tym kraju to jest nic. Rozumiem, że nie każdy może być wierzący i gdzieś mieć przysięgę. Jest jednak jeszcze małżeństwo cywilne. Czy w tym kraju to nic nie znaczy? W takim razie po co w ogóle się wiązać takim byle jakim papierkiem?
Czy naprawdę, można być tak płytkim, żeby myśleć, że wchodząc z butami w czyjąś rodzinę, wchodząc na to miejsce i chcieć zastąpić ojca? One już mają jednego i nigdy nie będą miały drugiego. To jest ani fizycznie ani mentalnie nie do wykonania. Można zastąpić ojca gdy ten zniknie całkowicie z ich życia. Wtedy to rozumiem, ale wchodząc w związek z taką myślą, dla mnie to jest głupota i naiwność.
Czy naprawdę ludzie uważają, że w takich sytuacjach, mąż powinien odpuścić, powiedzieć żonie powodzenia na nowej drodze życia, nie przejmować się niczym, dzieciom powiedzieć dziękuję, ale to miły pan i teraz on będzie waszym tatusiem?
Dochodzę do wniosku, że większość Naszych małżonków, oraz ich kowalskich, ma jakąś dziwną wizję przyszłej, wspólnej przyszłości, gdzie wszystko układa się po ich myśli, jakby byłego męża /żony w ogóle nie było. Dla mnie to chory twór wyobraźni.

Może ktoś mnie nie popierać, może ktoś mnie zganić, przyjmę krytykę do siebie, ale ja nie zamierzam siedzieć cicho i patrzeć jak rozwinie się sytuacja i ktoś mentalnie "przejmie" moje dzieci. Nie zamierzam ukrywać przed dziećmi co myślę o kowalskim (oczywiście adekwatnie do ich wieku). Wiem, że może to być dla nich duże obciążenie psychiczne, ale innej drogi, przynajmniej ja nie widzę. Są zbyt małe, by mogły same wyciągnąć jakieś wnioski. Są w takim wieku, że bycie miłym, dawanie prezentów itd może sprawić, że będą traktować taką osobę lepiej niż świętego mikołaja. Nie jest moim zamiarem mścić się na kimś. Zależy mi przede wszystkim na prawdzie, a prawda jest taka, że jest to zły Pan, przez którego nie ma taty w domu. I nawet jeśli żona czy też on mogą uważać inaczej, gdyż mogą powiedzieć, że sam jakby zawaliłem szybciej, to według mnie, gdyby go nie było, sprawy mogłyby potoczyć się całkiem inaczej.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: Caliope »

Sajmon, z mojego doświadczenia kowalskiemu za jakiś czas się znudzi to przekupstwo, jak minie zakochanie do twojej żony. Ja byłam dzieckiem przekupywanym przez kowalskiego mojej matki z którym potem wzięła ślub cywilny. Szybko mu przeszło, okazał się gorszy niż mój ojciec bo stosował przemoc psychiczną i fizyczną, był też alkoholikiem ze skłonnościami psychopaty. Każdy kowalski pokazuje się najpierw z najlepszej strony, potem nie, bo to są dzieci innego mężczyzny. Szkoda, że twoja żona tego nie wie, może nie rozumie i patrzy tylko na czubek swojego nosa. Znów napiszę, trzeba to zostawić, bo żona musi upaść w końcu na tyłek. Ma Ciebie i kowalskiego i wy rywalizujecie o nią, a jej się to widać podoba. Ma ciastko i je ciastko, a tak nie może być.
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: lustro »

Caliope pisze: 29 mar 2021, 1:08 . Każdy kowalski pokazuje się najpierw z najlepszej strony, potem nie, bo to są dzieci innego mężczyzny.
Nie każdy.

Caliope pisze: 29 mar 2021, 1:08 Ma ciastko i je ciastko, a tak nie może być.
Nie może?
Może jak widać 😉
Ewuryca

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: Ewuryca »

Sajmon jestem w szoku jak sprawy ci się potoczyły, twoją żonę chyba naprawdę coś opętało, że w ogóle dopuściła do rozprawy w której ograniczono ci wizyty - coś strasznego. Co do samego kowalskiego to śmiem twierdzić ze to prawda, ze gdyby nie on sprawy potoczyłyby się inaczej.
Jeśli żona płacze w ciągu dnia, to dobrze, niech płacze może to znaczy ze jeszcze ma jakieś odruchy sumienia które się odzywa, nawet jeśli dla niej to twoja wina. Nie umiem ci nic poradzić bo sama nie mam dzieci, ale wiem jedno na pewno.. dzieci wiedzą, kto jest ich rodzicem, jeżeli wasza relacja będzie dobra, będziesz ich wsparciem, to nigdy nie zastąpi cię żaden kowalski. Mam nadzieje ze masz prawnika bo wychodzi na to, że czeka cię niezła batalia z żoną.
sajmon123
Posty: 871
Rejestracja: 16 lis 2020, 22:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: sajmon123 »

Ogólnie chciałbym przestrzec innych, że z kowalskimi nie warto rozmawiać. Tym bardziej z różowymi okularami. Zero moralności i oczywiście wszechwiedza. Dziwne by zrozumiał ktoś, kto nigdy nie ślubował oraz nie miał własnych dzieci. To jest niemożliwe by pojąć to.

Caliope ja daleki jestem od generalizowania. Są związku, które się udają i są takie, które nie. Oczywiście nie mówię tu o sakramentalnych, bo w tym przypadku to jest jedną z kolejnych rzeczy minusujacych.

Ja uważam właśnie, że przyjmując związek jako 100 procent, można od tego odliczać okoliczności obniżające udany "finisz". Są to min "obce dzieci", brak ślubu, brak wspólnego majątku, ojciec dzieci nie mający szacunku do partnera itd. Problemów jest dużo więcej niż przy związku dwojga wolnych ludzi. Trzeba tylko to zrozumieć i nie przyjmować wszystkiego w pozytywnych barwach, a zastanowić się co może z tego wyniknąć. Ludzie nie chcą za bardzo uczyć się na swoich błędach, wolą je sami popełniać.

Lustro oczywiście, że można. Nic na to nie poradzę, nie będę udawał kogoś innego.

Ewuryca, mam pełnomocnika, ale jeśli chodzi o batalię to niestety ja w tym udziału nie wezmę. Nie będę atakował żony. Jeśli ona będzie wojować to mi zostaje tylko obrona. Wiem też, że więzy krwi są ważne. Zawsze będę ojcem. Wybrakowanym bo wybrakowanym ale ojcem. Żal mi bardzo jak sobie pomyślę o tym, że będę gdzieś obok gdy będzie pierwszy dzień szkoły, pierwsze zadania domowe, pierwsza komunia itd. Ok, na uroczystościach będę, ale całą resztę dzieci przeżywają w domu.

Też nie ma co "projektować". Pozbycie się tego z bardzo wielkim trudem mi przychodzi. Muszę nad tym lepiej zapanować.
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: lustro »

sajmon123 pisze: 28 mar 2021, 15:23
Caliope pisze: 28 mar 2021, 12:22 Masz rację, żona nie patrzy na konsekwencje, bo jest w amoku z kowalskim, ale kowalski nie jest na zawsze i może być, że niedługo się przekona.Kowalscy nie przepadają za nie swoimi dziećmi, a to są obowiązki. Byłbyś wiarygodny, właśnie zostawienie żony z tym wszystkim jest dojrzałe, by mogła zrozumieć.
On chce wychowywać moje dzieci. Miałem wątpliwą przyjemność z nim dzisiaj rozmawiać, ale po kolei.

Byłem na ogródku działkowym trochę zacząć ogarniać przed sezonem, który jest 100 m od mieszkania gdzie mieszka żona z dziećmi. Syn dzwonił i bardzo chciał być, więc przyszli z siostrą na 45 minut. Zaczęli między sobą rozmawiać i w pewnym momencie padło, że młody coś tam zjadł czy dostał od kowalskiego. Wywróciło mnie to całkowicie. Gdy dzieci się oddaliły na chwilę, zadzwoniłem do żony, powiedzieć że nie życzę sobie by kowalski dawał jakiekolwiek prezenty moim dzieciom a najlepiej gdyby ich nie widywał w ogóle. Chciałbym by mu to od razu powiedziała, na co zostałem poinformowany, że jak chcę to mam to sam zrobić.

Mam do niego numer telefonu, więc pierwszy raz w życiu zadzwoniłem do niego. Starałem się być cały czas kulturalny i miły na tyle ile idzie. Może nie powinienem, ale powiedziałem mu (co zostało odebrane jako groźba) że nie życzę sobie by przekupywał moje dzieci, najlepiej żeby się nie spotykali w ogóle i że zrobię wszystko by moje dzieci nie miały do niego szacunku. Jeśli ktoś wchodzi w moje życie z buta to przykro mi, ale nie będę dłużny.

Na to usłyszałem najpierw, że straszę, że dobrze ze dzieci mają swój rozum i sobie "wybiorą" kogo będą szanować. Potem on zaczął mówić, że on sobie nie życzy bym nękał moją (JESZCZE!) żonę, że męczę ją psychicznie, gdyż ona przeze mnie płacze w pracy itd. Mówił że to jest moja, kolejny raz podkreślił, jeszcze żona tylko na papierku.

Małżeństwo według niektórych osób w tym kraju to jest nic. Rozumiem, że nie każdy może być wierzący i gdzieś mieć przysięgę. Jest jednak jeszcze małżeństwo cywilne. Czy w tym kraju to nic nie znaczy? W takim razie po co w ogóle się wiązać takim byle jakim papierkiem?
Czy naprawdę, można być tak płytkim, żeby myśleć, że wchodząc z butami w czyjąś rodzinę, wchodząc na to miejsce i chcieć zastąpić ojca? One już mają jednego i nigdy nie będą miały drugiego. To jest ani fizycznie ani mentalnie nie do wykonania. Można zastąpić ojca gdy ten zniknie całkowicie z ich życia. Wtedy to rozumiem, ale wchodząc w związek z taką myślą, dla mnie to jest głupota i naiwność.
Czy naprawdę ludzie uważają, że w takich sytuacjach, mąż powinien odpuścić, powiedzieć żonie powodzenia na nowej drodze życia, nie przejmować się niczym, dzieciom powiedzieć dziękuję, ale to miły pan i teraz on będzie waszym tatusiem?
Dochodzę do wniosku, że większość Naszych małżonków, oraz ich kowalskich, ma jakąś dziwną wizję przyszłej, wspólnej przyszłości, gdzie wszystko układa się po ich myśli, jakby byłego męża /żony w ogóle nie było. Dla mnie to chory twór wyobraźni.

Może ktoś mnie nie popierać, może ktoś mnie zganić, przyjmę krytykę do siebie, ale ja nie zamierzam siedzieć cicho i patrzeć jak rozwinie się sytuacja i ktoś mentalnie "przejmie" moje dzieci. Nie zamierzam ukrywać przed dziećmi co myślę o kowalskim (oczywiście adekwatnie do ich wieku). Wiem, że może to być dla nich duże obciążenie psychiczne, ale innej drogi, przynajmniej ja nie widzę. Są zbyt małe, by mogły same wyciągnąć jakieś wnioski. Są w takim wieku, że bycie miłym, dawanie prezentów itd może sprawić, że będą traktować taką osobę lepiej niż świętego mikołaja. Nie jest moim zamiarem mścić się na kimś. Zależy mi przede wszystkim na prawdzie, a prawda jest taka, że jest to zły Pan, przez którego nie ma taty w domu. I nawet jeśli żona czy też on mogą uważać inaczej, gdyż mogą powiedzieć, że sam jakby zawaliłem szybciej, to według mnie, gdyby go nie było, sprawy mogłyby potoczyć się całkiem inaczej.
Sajmon

Ponosi Cię. I to bardzo.
I zachowujesz się ciut irracjonalnie.

Nie masz wpływu na to, co będzie robiła twoja żona a tym bardziej kowalski. No chyba, że on się ciebie wystraszy. Gorzej, jak faktycznie zaczniesz być traktowany jako stalker.

Na dzieci nie wpłyniesz mowiac im jaki kowalski jest twoim zadaniem.
Nawet małe dzieci swoje wiedzą. A uniemożliwienie przekupstwa jest niewykonalne. To się dzieje b często.
Poza tym, poczrestowanie dziecka czymś, czy nawet obdarowanie czekolada...to jednak nie jest przekupstwo.
Lepiej wpłyniesz na dzieci pokazując im, że jesteś ponad to i jak by poza tym. Będąc dobrym, fajnym ojcem. Człowiekiem, z którym chcą być, spędzać czas, do którego je ciągnie. A nie zgryźliwym facetem, który ciągle gada źle o innych (mp o kowalskim)
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: Caliope »

lustro pisze: 29 mar 2021, 8:04
Caliope pisze: 29 mar 2021, 1:08 . Każdy kowalski pokazuje się najpierw z najlepszej strony, potem nie, bo to są dzieci innego mężczyzny.
Nie każdy.

Caliope pisze: 29 mar 2021, 1:08 Ma ciastko i je ciastko, a tak nie może być.
Nie może?
Może jak widać 😉
Lustro, być może, ale ile się czyta, że kowalski robi krzywdę nie swojemu dziecku, bo mu przeszkadza. Nagminnie czytam i mi się ciśnienie podnosi jak te matki są nieodpowiedzialne.
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: lustro »

sajmon123 pisze: 29 mar 2021, 9:55 Ogólnie chciałbym przestrzec innych, że z kowalskimi nie warto rozmawiać.
Sajmon
Ale to jest prawda powtarzana tu nie od dziś.
Sam z tych porad nie skorzystałeś. Prawda?
sajmon123 pisze: 29 mar 2021, 9:55
Caliope ja daleki jestem od generalizowania. Są związku, które się udają i są takie, które nie.
No więc właśnie...


sajmon123 pisze: 29 mar 2021, 9:55 Ja uważam właśnie, że przyjmując związek jako 100 procent, można od tego odliczać okoliczności obniżające udany "finisz". Są to min "obce dzieci", brak ślubu, brak wspólnego majątku, ojciec dzieci nie mający szacunku do partnera itd. Problemów jest dużo więcej niż przy związku dwojga wolnych ludzi. Trzeba tylko to zrozumieć i nie przyjmować wszystkiego w pozytywnych barwach, a zastanowić się co może z tego wyniknąć. Ludzie nie chcą za bardzo uczyć się na swoich błędach, wolą je sami popełniać.
A moze twoja żona i kowalski to przyjmują?
Poza tym...mozna kichać i być dobrym rodzicem dla "obcych dzieci"
Po ślubie cywilnym będzie i ślub i wspólny majątek.
A ojciec dzieci nie mający szacunku do innych (kowalskiego) sam sobie wystawia świadectwo. I nie jest dobrym wzorem. Niestety.

Sajmon
Przemyśl to trochę.
Ja rozumiem, że ponoszą Cie emocje. Nic dziwnego.
Tym niemniej - ochłoń.
I zajmij się tym, na co masz wpływ i co obróci się przeciwko Tobie.
Lawendowa
Posty: 7663
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:44
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: Lawendowa »

sajmon123 pisze: 29 mar 2021, 9:55 Żal mi bardzo jak sobie pomyślę o tym, że będę gdzieś obok gdy będzie pierwszy dzień szkoły, pierwsze zadania domowe, pierwsza komunia itd. Ok, na uroczystościach będę, ale całą resztę dzieci przeżywają w domu.
Sajmon, kilka dni odczekałam zanim do Ciebie napiszę, bo po Twoim poście zacytowanym poniżej ogarnęła mnie taka złość i żal, że to co napisałabym wtedy raczej nie nadawałoby się na Forum.

Jak można aż tak manipulować sobą i innymi !!! I dziwić się, że sądy tak ojców postrzegają :evil: Czy nie wyświadczyłeś innym ojcom niedźwiedziej przysługi?

Stworzyłeś obraz biednego, pokrzywdzonego przez żonę i sąd ojca i ludzie się nad Tobą użalają, bo dzieci nie możesz widywać...
A co sąd mógł zrobić, jak to Ty udowadniałeś, że dzieci brać nie chcesz i nie możesz ??? To żona próbowała Cię zmusić do wiekszych kontaktów i włożyła w to sporo czasu i wysiłku. Widzisz to???
Inni ojcowie wiele by dali, by móc się z dziećmi spotykać, a Ty mógłeś, ale Twoje ego i potrzeba sterowania żoną były ważniejsze. Efekt jest teraz taki, że żona, jeśli tylko będzie chciała to z kowalskim dalej spotykać się będzie, ale teraz razem z dziećmi. Tego chciałeś?
Bardzo, bardzo mi żal Waszych dzieci :(
sajmon123 pisze: 27 mar 2021, 19:50
Napiszę Wam na czym polega problem. Brałem dzieci każdy weekend, prawie codziennie do nich w tygodniu jeździłem. Tak było do czasu gdy odkryłem, że żona w tym czasie spotyka się z Kowalskim. Porozmawialiśmy, a raczej ja prowadziłem monolog. Zaznaczyłem, że dopóki robi co robi, nie będę brał dzieci na noc. Jest moja żoną, mam prawo oczekiwać od niej wierności i nie zamierzam jej dawać przyzwolenia na to. Tym bardziej, że spotykali się w naszym mieszkaniu. To było zbyt trudne do zniesienia dla mnie, nie umiałbym skupić się na dzieciach i zapewnić im należytej opieki, gdybym myślał o tym, że one u mnie, a Kowalski w "u nas". Może to egoistyczne, bez celowe bo przecież można się spotykać w dzień itd, ale taką decyzję podjąłem i jej się trzymałem.

Żona przystała na to, ale z czasem zaczęła coraz bardziej wymuszać na mnie zabieranie dzieci na noc. Moje odmowy, spowodowały, że złożyła do sądu pismo o zabezpieczenie kontaktów z dziećmi, całe weekendy co drugi tydzień. Z adwokatem odpisaliśmy o oddalenie zabezpieczenia, gdyż według przepisów, ja powinienem złożyć o takie zabezpieczenie, gdybym miał utrudniany kontakt z dziećmi. Zaznaczyliśmy w piśmie, że nie ma między nami problemu w umawianiu winy, żona nie blokuje moich widzeń i są one szerokie. Powołałem się na umowę o mieszkanie, która jasno zaznacza, że nikt poza mną nie może ze mną mieszkać. Jednocześnie wyraziłem wolę widywania dziećmi codziennie, aż do zmroku.

Sąd przychylił się co do alimentów, jednak zabezpieczenia nie oddalił, a bardzo je ograniczył. Jeden dzień w tygodniu 2,5 godziny gdy dzieci mają trening w piłkę nożną, oraz co drugą sobotę od 10 do 18:30.

Rozumiem i nie rozumiem decyzji sądu. Wiem, że one działają z automatu i nie patrzą na niczyje dobro, a jedynie mają swoje widzimisię. Jednak, nie ma jakby przymusu, by ten kontakt odbywał się tylko w te dni. Żona jednak stwierdziła, że musimy trzymać się tego, co nakazał sąd. Tego nie potrafię zrozumieć, gdyż jasno dostaję do zrozumienia, że żonie nie zależy na dobru dzieci, a jedynie na czubku własnego nosa.

Ktoś może powiedzieć, że ja jestem egoistą, że mogłem brać dzieci na noce do mnie. Możliwe, że i tak jest. Jednak taką decyzję podjąłem, jasno powiedziałem, dlaczego tak jest, co się musi stać żeby to się zmieniło i że będę konsekwentnie się tego trzymał, mimo, iż bardzo mocno cierpiałem i tęskniłem za bajką na dobranoc! Przytulaniem, ogólnie za całym rytuałem wieczornym oraz porannym.

Caliope ponoszę konsekwencję swoich czynów, wyborów itd. Niestety ponoszą je też nic niewinne małe dzieci. Życie polega na kompromisie, dogadaniu się, czasem poświęceniu siebie w imię wyższej sprawy. Mogła żona wstrzymać kontakty z kowalskim, dopóki jesteśmy małżeństwem cywilnym, mogłem ja się tym nie przejmować i skupić się na dzieciach. Każde z Nas ma swoje rację i ja wiem, że moja jest "bardziej słuszna", jednak parząc empatyczne oczami żony, dla niej jej decyzja jest "bardziej słuszna". Pomijam oczywiście moralność, bo wtedy może ona być tylko jedna.
"Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę..."
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: Caliope »

Dokładnie z kowalskimi się nie rozmawia, bo w amoku działają inaczej i nie mają zdrowego rozsądku. Później wiadomo, że proza życia wszystko weryfikuje, szczególnie jak ktoś jest niedojrzały. Znów powiem, że ja po prostu żyje w miejscu gdzie ludzie zmieniają się jak rękawiczki, zdradzają i nie interesują się wcale dziećmi.
Bławatek
Posty: 1625
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: Bławatek »

Sajmonie, a nie lepiej skupić się na dzieciach i sobie. Niż walczyć z żoną i jej aktualnymi pomysłami na życie. Super, że się nie godzisz na związek żony z kowalskim i jej o tym powiedziałeś, ale nie dasz rady jej zmusić do działania wg Twojego zamysłu. Być może zamiast burzyć mury stawiasz kolejne.

Mój mąż po odejściu nie garnął się do zajmowania dzieckiem, a ja wiedząc, że dziecko potrzebuje ojca nalegałam na jak najczęstsze ich kontakty. Mój mąż żadnego dnia weekendu z synem w całości nie spędził, o całym weekendzie pomarzyć mogę. Czasami w sobotę lub niedzielę wpadnie na chwilę - głównie zabrać coś z domu lub doglądnać samochody, które u nas stoją. Ja nie mam samochodu, ale jak nie było takich obostrzeń mocnych to dwa razy z synem pojechaliśmy na jednodniową wycieczkę pociągiem w góry. I już planuję kolejne. Jak mąż nie ma ochoty to trudno, niech na własne życzenie na jak najmniejszy kontakt z synem, tylko niech się potem nie zdziwi, jak syn będzie wolał ze mną wycieczkę rowerową po okolicy niż przejażdżkę autem z tatą. Bo że mną ma relację, a z tatą coraz słabszą. Syn powoli "zapomina" o ojcu. Gdy jesteśmy oboje w domu a syn chce się czymś podzielić to zwraca się do mnie mimo, że ja jestem w innym pokoju a tatę miał obok siebie w swoim pokoju. Już nie mam ochoty pomagać mężowi w budowaniu ich relacji, niech mąż się za to weźmie. Ja buduję swoją relację z synem.

Korzystaj z tych chwil które masz z dziećmi i buduj z nimi jak najlepsze relacje. Ale jeśli będziesz im ciągle powtarzał, że mama i kowalski są źli, źle robią, to niestety namieszasz im w głowach i mogą się źle z tym i Tobą czuć. To są tylko dzieci. Małe dzieci.

A jako kobieta powiem, że gdyby mój mąż tak postąpił to moja kobieca duma też by tak zrobiła jak Twoja żona zrobiła. Nie chcesz kontaktów z dziećmi, nie masz warunków - OK, nie musisz często się z nimi widywać.

Pamiętaj, że każdy z nas jest tak a nie inaczej ukształtowany, różnimy się jako ludzie, ale najwięcej różnic jest jeśli chodzi o bycie kobietą i mężczyzną. Czasami jedna kobieta nie jest w stanie zrozumieć drugiej, a co dopiero mężczyzna.

Ja często najpierw dzialam, a potem "myślę", w sytuacji w której jestem obecnie staram się najpierw wszystko dokładnie przemyśleć a potem działać. Bo co się stało to szybko się nie "odstanie".
sajmon123
Posty: 871
Rejestracja: 16 lis 2020, 22:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: sajmon123 »

Lawendowa pisze: 29 mar 2021, 10:40
sajmon123 pisze: 29 mar 2021, 9:55 Żal mi bardzo jak sobie pomyślę o tym, że będę gdzieś obok gdy będzie pierwszy dzień szkoły, pierwsze zadania domowe, pierwsza komunia itd. Ok, na uroczystościach będę, ale całą resztę dzieci przeżywają w domu.
Sajmon, kilka dni odczekałam zanim do Ciebie napiszę, bo po Twoim poście zacytowanym poniżej ogarnęła mnie taka złość i żal, że to co napisałabym wtedy raczej nie nadawałoby się na Forum.

Jak można aż tak manipulować sobą i innymi !!! I dziwić się, że sądy tak ojców postrzegają :evil: Czy nie wyświadczyłeś innym ojcom niedźwiedziej przysługi?

Stworzyłeś obraz biednego, pokrzywdzonego przez żonę i sąd ojca i ludzie się nad Tobą użalają, bo dzieci nie możesz widywać...
A co sąd mógł zrobić, jak to Ty udowadniałeś, że dzieci brać nie chcesz i nie możesz ??? To żona próbowała Cię zmusić do wiekszych kontaktów i włożyła w to sporo czasu i wysiłku. Widzisz to???
Inni ojcowie wiele by dali, by móc się z dziećmi spotykać, a Ty mógłeś, ale Twoje ego i potrzeba sterowania żoną były ważniejsze. Efekt jest teraz taki, że żona, jeśli tylko będzie chciała to z kowalskim dalej spotykać się będzie, ale teraz razem z dziećmi. Tego chciałeś?
Bardzo, bardzo mi żal Waszych dzieci :(
sajmon123 pisze: 27 mar 2021, 19:50
Napiszę Wam na czym polega problem. Brałem dzieci każdy weekend, prawie codziennie do nich w tygodniu jeździłem. Tak było do czasu gdy odkryłem, że żona w tym czasie spotyka się z Kowalskim. Porozmawialiśmy, a raczej ja prowadziłem monolog. Zaznaczyłem, że dopóki robi co robi, nie będę brał dzieci na noc. Jest moja żoną, mam prawo oczekiwać od niej wierności i nie zamierzam jej dawać przyzwolenia na to. Tym bardziej, że spotykali się w naszym mieszkaniu. To było zbyt trudne do zniesienia dla mnie, nie umiałbym skupić się na dzieciach i zapewnić im należytej opieki, gdybym myślał o tym, że one u mnie, a Kowalski w "u nas". Może to egoistyczne, bez celowe bo przecież można się spotykać w dzień itd, ale taką decyzję podjąłem i jej się trzymałem.

Żona przystała na to, ale z czasem zaczęła coraz bardziej wymuszać na mnie zabieranie dzieci na noc. Moje odmowy, spowodowały, że złożyła do sądu pismo o zabezpieczenie kontaktów z dziećmi, całe weekendy co drugi tydzień. Z adwokatem odpisaliśmy o oddalenie zabezpieczenia, gdyż według przepisów, ja powinienem złożyć o takie zabezpieczenie, gdybym miał utrudniany kontakt z dziećmi. Zaznaczyliśmy w piśmie, że nie ma między nami problemu w umawianiu winy, żona nie blokuje moich widzeń i są one szerokie. Powołałem się na umowę o mieszkanie, która jasno zaznacza, że nikt poza mną nie może ze mną mieszkać. Jednocześnie wyraziłem wolę widywania dziećmi codziennie, aż do zmroku.

Sąd przychylił się co do alimentów, jednak zabezpieczenia nie oddalił, a bardzo je ograniczył. Jeden dzień w tygodniu 2,5 godziny gdy dzieci mają trening w piłkę nożną, oraz co drugą sobotę od 10 do 18:30.

Rozumiem i nie rozumiem decyzji sądu. Wiem, że one działają z automatu i nie patrzą na niczyje dobro, a jedynie mają swoje widzimisię. Jednak, nie ma jakby przymusu, by ten kontakt odbywał się tylko w te dni. Żona jednak stwierdziła, że musimy trzymać się tego, co nakazał sąd. Tego nie potrafię zrozumieć, gdyż jasno dostaję do zrozumienia, że żonie nie zależy na dobru dzieci, a jedynie na czubku własnego nosa.

Ktoś może powiedzieć, że ja jestem egoistą, że mogłem brać dzieci na noce do mnie. Możliwe, że i tak jest. Jednak taką decyzję podjąłem, jasno powiedziałem, dlaczego tak jest, co się musi stać żeby to się zmieniło i że będę konsekwentnie się tego trzymał, mimo, iż bardzo mocno cierpiałem i tęskniłem za bajką na dobranoc! Przytulaniem, ogólnie za całym rytuałem wieczornym oraz porannym.

Caliope ponoszę konsekwencję swoich czynów, wyborów itd. Niestety ponoszą je też nic niewinne małe dzieci. Życie polega na kompromisie, dogadaniu się, czasem poświęceniu siebie w imię wyższej sprawy. Mogła żona wstrzymać kontakty z kowalskim, dopóki jesteśmy małżeństwem cywilnym, mogłem ja się tym nie przejmować i skupić się na dzieciach. Każde z Nas ma swoje rację i ja wiem, że moja jest "bardziej słuszna", jednak parząc empatyczne oczami żony, dla niej jej decyzja jest "bardziej słuszna". Pomijam oczywiście moralność, bo wtedy może ona być tylko jedna.

Masz wiele racji, jednak chciałbym trochę sprostować.

Mówisz, że żona wykonała dużo pracy bym miał więcej kontaktów z dziećmi. Wystarczyło nie spotykać się z kowalskim przynajmniej do czasu rozwodu. Trudne?
Miałem przyjąć postawę taką, że biorę dzieciaki i życzę żonie udanego weekendu? Rób co chcesz? Przypominam, że rozwodu nie mamy, a skoro małżonek ma siedzieć cicho i pozwalać drugiej osobie robić co chce, to po co jest w ogóle ten papier? Ja działam egoistycznie a żona jak? Jeśli chce się rozwieść, zależy jej na jak największym kontakcie ojca z dziećmi, to może mogłaby też się poświęcić? Czy tylko ja mam być męczennikiem i dawać przyzwolenie na spotkania z kowalskim?

Do sądu wniosłem o oddalenie zabezpieczenia. Żeby zostało tak jak jest (oczywiście gdy żona spotyka się z kowalskim - bez tego brałbym je nawet każdej nocy gdybym miał możliwość) Dzieciaki mają 2 dni wolne od zajęć po przedszkolu, więc jeden dzień był mój a drugi, żony. Poniedziałek był dzielony, gdyż dzieci mają basen i oboje to ogarnialiśmy. Wtorek i czwartek każde po jednym dniu i oczywiście weekend też każde po jednym dniu.

Tak jak pisałem, sąd może wydać co chce, jest jeszcze żona, która nie musi tego przestrzegać.

To, że nie biorę dzieci na noc, to uwierz mi, że mnie bardzo boli, jednak tak jak pisałem, musiałem podjąć taką decyzję. Być może egoistyczną. Pisałem też, że takie mam teraz konsekwencje i je przyjmuję na siebie.

Nie zamierzam robić z siebie ofiary. Próbuję przedstawić mój punkt widzenia. Pisałem o kompromisie. Kompromis musi iść z dwóch stron, a nie z jednej.
sajmon123
Posty: 871
Rejestracja: 16 lis 2020, 22:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: sajmon123 »

Bławatek pisze: 29 mar 2021, 11:52 Sajmonie, a nie lepiej skupić się na dzieciach i sobie. Niż walczyć z żoną i jej aktualnymi pomysłami na życie. Super, że się nie godzisz na związek żony z kowalskim i jej o tym powiedziałeś, ale nie dasz rady jej zmusić do działania wg Twojego zamysłu. Być może zamiast burzyć mury stawiasz kolejne.

Mój mąż po odejściu nie garnął się do zajmowania dzieckiem, a ja wiedząc, że dziecko potrzebuje ojca nalegałam na jak najczęstsze ich kontakty. Mój mąż żadnego dnia weekendu z synem w całości nie spędził, o całym weekendzie pomarzyć mogę. Czasami w sobotę lub niedzielę wpadnie na chwilę - głównie zabrać coś z domu lub doglądnać samochody, które u nas stoją. Ja nie mam samochodu, ale jak nie było takich obostrzeń mocnych to dwa razy z synem pojechaliśmy na jednodniową wycieczkę pociągiem w góry. I już planuję kolejne. Jak mąż nie ma ochoty to trudno, niech na własne życzenie na jak najmniejszy kontakt z synem, tylko niech się potem nie zdziwi, jak syn będzie wolał ze mną wycieczkę rowerową po okolicy niż przejażdżkę autem z tatą. Bo że mną ma relację, a z tatą coraz słabszą. Syn powoli "zapomina" o ojcu. Gdy jesteśmy oboje w domu a syn chce się czymś podzielić to zwraca się do mnie mimo, że ja jestem w innym pokoju a tatę miał obok siebie w swoim pokoju. Już nie mam ochoty pomagać mężowi w budowaniu ich relacji, niech mąż się za to weźmie. Ja buduję swoją relację z synem.

Korzystaj z tych chwil które masz z dziećmi i buduj z nimi jak najlepsze relacje. Ale jeśli będziesz im ciągle powtarzał, że mama i kowalski są źli, źle robią, to niestety namieszasz im w głowach i mogą się źle z tym i Tobą czuć. To są tylko dzieci. Małe dzieci.

A jako kobieta powiem, że gdyby mój mąż tak postąpił to moja kobieca duma też by tak zrobiła jak Twoja żona zrobiła. Nie chcesz kontaktów z dziećmi, nie masz warunków - OK, nie musisz często się z nimi widywać.

Pamiętaj, że każdy z nas jest tak a nie inaczej ukształtowany, różnimy się jako ludzie, ale najwięcej różnic jest jeśli chodzi o bycie kobietą i mężczyzną. Czasami jedna kobieta nie jest w stanie zrozumieć drugiej, a co dopiero mężczyzna.

Ja często najpierw dzialam, a potem "myślę", w sytuacji w której jestem obecnie staram się najpierw wszystko dokładnie przemyśleć a potem działać. Bo co się stało to szybko się nie "odstanie".
Chcę się spotkać z dziećmi codziennie. Chodzi mi tylko o noce. Dodatkowo dzwonię do nich z kamerką, żeby trochę pogadać.

Dzieciom nigdy nie powiedziałem i nie powiem złego słowa na ich mamę. Mama i tata to dwie najważniejsze osoby w ich życiu.

Lustro - nie skupiam się na tym jak dopiec, żonie czy kowalskiemu. Po prostu była akcja i reakcja. Masz rację, że może zabrakło dodatkowo tej wentylacji jak to nałóg fajnie pisze. Przy dzieciach jestem, zawsze uśmiechnięty i radosny. Skupiam się na nich w 100 procentach. Napewno nie jestem zgorzknialy.
sajmon123
Posty: 871
Rejestracja: 16 lis 2020, 22:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: sajmon123 »

Odnoszę też wrażenie, że kobiety trochę inaczej do tego podchodzą, dlatego chciałbym poznać również opinie panów.

Gdy mąż wyprowadzi się do kowalskiej, to czy weźmie dzieci czy też nie, nie zmieni to jakby sytuacji bo on jest cały czas z tą Kowalską. Jeśli kowalska nie widuje się z dziećmi to im więcej on będzie je miał, tym mniej widzi ją.

Ogólnie to jest ogromny problem w dzisiejszym świecie płciowy. Mężczyźni są mniej męscy, kobiety bardziej męskie. Czy prawdziwy mężczyzna, odpuściłby, wziął dzieci wiedząc co żona będzie wyprawiać i tym postępowaniem dawał jej przyzwolenie? Kiedyś facet za przeproszeniem zlał by kobietę i zaciągnął ją do domu. Żyjemy w trochę bardziej cywilizowanych czasach i tylko tak można wyrazić swój sprzeciw.

Uważam, że tak nas się "kastruje", mówiąc nam, ze mamy wszystko zostawić, puścić. My jesteśmy z natury wojownikami, buntownikami. Taką mamy naturę i ona w takich sytuacjach się objawia. Można zagłaskać wilka i narzekać, że stał się pudlem. Jednak w sytuacji zagrożenia, wilk będzie się bronił.
Lawendowa
Posty: 7663
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:44
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: Lawendowa »

Sajmon napiszę krótko- wpływ mamy TYLKO na siebie. Próby wplywania na innych kończą się źle, czego właśnie doświadczasz.
"Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę..."
ODPOWIEDZ