Jak nie zwariować?
Moderator: Moderatorzy
Re: Jak nie zwariować?
Sajmon, dziękuję raz jeszcze za słowa wsparcia. Są dla mnie ważne. Wiesz, że ci kibicuję. Tylko gdy słyszę "wnoszenie o rozwód", zapala mi się lampka. Moje doświadczenie życiowe mówi, że to nie jest nigdy dobre wyjście. Niezależnie od ilości rozeznań. Ale też zanim do tego doszłam że wynik sprzeczny z Ewangelią oznacza potrzebę dalszego rozeznawania, wiele razy rozeznawałam po swojemu. Ja jestem człowiek uparty. Dlatego nie oceniam twoich decyzji, raczej staram się pokazać gdzie widzę inne możliwości.
Opiece naprzemiennej jestem przeciwna. Zjadło mi post w którym pisałam dlaczego. Generalnie chodzi o wartości, jakich jej wprowadzanie służyło, i nie chodziło o prawa ojców, a o strukturę rodziny, samorealizację matek i budowanie rodziny poszerzonej (tego już w obecnej terminologii nie ma, ale było). Oraz o długoterminowe skutki dla dzieci, dla koncepcji rodziny i dla społeczeństw. Te skutki łatwo dostrzec w statystykach tych państw które taką formę opieki praktukują na tyle długo by mieć badania długoterminowe. Jak dla mnie są one negatywne, ale twórcy oznaczyli je jako cele pozytywne, budowa społeczeństwa proseksualnego, odchodzącego od tradycyjnych wartości wynikających z wiary chrześcijańskiej. Rezultaty przeszły oczekiwania.
O tym jak manipuluje się danymi, by opieka wypadała korzystnie w statystykach opieki już pisalam.
Jednymi z najbardziej zaangażowanych we wprowadzanie takich rozwiązań były tzw. partie zielonych, które zrzeszały organizacje pedofilskie. Warto poczytać jak te środowiska uzasadnialy opiekę naprzemienną i jakie korzyści miala nieść dzieciom rodzina poszerzona. Zwolennikiem legalizacji pedofilii był również Gardner, twórca teorii syndromu alienacji rodzicielskiej. Kto chce doczyta, kto i po co takie pojęcia i regulacje wprowadzał.
Nie wykluczam natomiast sytuacji w której opieka naprzemienna dostosowana do potrzeb dzieci może być zorganizowana w sposób korzystny. Ale nadal wymaga to współpracy, nie walki.
Opiece naprzemiennej jestem przeciwna. Zjadło mi post w którym pisałam dlaczego. Generalnie chodzi o wartości, jakich jej wprowadzanie służyło, i nie chodziło o prawa ojców, a o strukturę rodziny, samorealizację matek i budowanie rodziny poszerzonej (tego już w obecnej terminologii nie ma, ale było). Oraz o długoterminowe skutki dla dzieci, dla koncepcji rodziny i dla społeczeństw. Te skutki łatwo dostrzec w statystykach tych państw które taką formę opieki praktukują na tyle długo by mieć badania długoterminowe. Jak dla mnie są one negatywne, ale twórcy oznaczyli je jako cele pozytywne, budowa społeczeństwa proseksualnego, odchodzącego od tradycyjnych wartości wynikających z wiary chrześcijańskiej. Rezultaty przeszły oczekiwania.
O tym jak manipuluje się danymi, by opieka wypadała korzystnie w statystykach opieki już pisalam.
Jednymi z najbardziej zaangażowanych we wprowadzanie takich rozwiązań były tzw. partie zielonych, które zrzeszały organizacje pedofilskie. Warto poczytać jak te środowiska uzasadnialy opiekę naprzemienną i jakie korzyści miala nieść dzieciom rodzina poszerzona. Zwolennikiem legalizacji pedofilii był również Gardner, twórca teorii syndromu alienacji rodzicielskiej. Kto chce doczyta, kto i po co takie pojęcia i regulacje wprowadzał.
Nie wykluczam natomiast sytuacji w której opieka naprzemienna dostosowana do potrzeb dzieci może być zorganizowana w sposób korzystny. Ale nadal wymaga to współpracy, nie walki.
Re: Jak nie zwariować?
Ja napiszę krótko odnośnie opieki naprzemiennej.
Spojrzenie pań odnośnie tejże w moim przekonaniu zmieniłoby się diametralnie, gdyby korzystając z wrodzonej i danej przez Boga empatii potrafiły wejść choć na jakiś czas (nie piszę o okresie wczasów zasądzonych wielkodusznie przez sąd) w buty ojca, który ma wydzielane widzenia z własnymi dziećmi, który choć w teorii ma pełne prawa rodzicielskie ma niemal guzik do powiedzenia na temat ich życia, wychowywania itd.
Który z byle powodu (lekkie przeziębienie na przykład, później co innego) nie widzi dziecka tydzień, dwa, pięć.
Jeszcze bardziej w moim przekonaniu spojrzenie na opiekę naprzemienną by się zmieniło, gdyby nie tylko empatycznie w te buty mężczyzny, ojca weszły na chwilkę, a na stałe.
Łatwo rozprawiać i teoretyzować będąc w zupełnie innej, bardzo uprzywilejowanej i nadrzędnej pozycji.
Kobieta, bez względu na to czy jest opuszczana czy opuszcza, bez względu na powody tego, jest główną opiekunką dziecka. Wyjątki od tego, nieliczne, potwierdzają regułę.
Rozwód zawsze jest dla dzieci złem.
Cokolwiek jest po nim, to co najwyżej minimalizowanie strat, tak zwane mniejsze zło.
Nie da się stworzyć systemu sprawiedliwego, przynajmniej na Ziemi.
Co lepsze dla dziecka? Kwestia wspomnianego punktu siedzenia, wycenienia „wagi” plusów i minusów. Zawsze indywidualne i subiektywne.
A naukowe teorie i badania można dorobić i dopasować do wszystkiego.nawet do tego z czym sam się zgadzam
Natomiast patrząc na kierunek w którym ten świat zmierza, wolę jednak bazować na zdrowym rozsądku zwanym czasem „chłopskim rozumem”.
Miało być krótko, wyszło jak zawsze
Spojrzenie pań odnośnie tejże w moim przekonaniu zmieniłoby się diametralnie, gdyby korzystając z wrodzonej i danej przez Boga empatii potrafiły wejść choć na jakiś czas (nie piszę o okresie wczasów zasądzonych wielkodusznie przez sąd) w buty ojca, który ma wydzielane widzenia z własnymi dziećmi, który choć w teorii ma pełne prawa rodzicielskie ma niemal guzik do powiedzenia na temat ich życia, wychowywania itd.
Który z byle powodu (lekkie przeziębienie na przykład, później co innego) nie widzi dziecka tydzień, dwa, pięć.
Jeszcze bardziej w moim przekonaniu spojrzenie na opiekę naprzemienną by się zmieniło, gdyby nie tylko empatycznie w te buty mężczyzny, ojca weszły na chwilkę, a na stałe.
Łatwo rozprawiać i teoretyzować będąc w zupełnie innej, bardzo uprzywilejowanej i nadrzędnej pozycji.
Kobieta, bez względu na to czy jest opuszczana czy opuszcza, bez względu na powody tego, jest główną opiekunką dziecka. Wyjątki od tego, nieliczne, potwierdzają regułę.
Rozwód zawsze jest dla dzieci złem.
Cokolwiek jest po nim, to co najwyżej minimalizowanie strat, tak zwane mniejsze zło.
Nie da się stworzyć systemu sprawiedliwego, przynajmniej na Ziemi.
Co lepsze dla dziecka? Kwestia wspomnianego punktu siedzenia, wycenienia „wagi” plusów i minusów. Zawsze indywidualne i subiektywne.
A naukowe teorie i badania można dorobić i dopasować do wszystkiego.nawet do tego z czym sam się zgadzam
Natomiast patrząc na kierunek w którym ten świat zmierza, wolę jednak bazować na zdrowym rozsądku zwanym czasem „chłopskim rozumem”.
Miało być krótko, wyszło jak zawsze
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Re: Jak nie zwariować?
Ruto, wybacz, ale z całym szacunkiem dla Ciebie, doszukujesz się drugiego (albo i trzeciego dna) tam, gdzie go nie ma. Wchodzisz w jakieś zupełnie niepotrzebne dywagacje. Dla mnie łączenie opieki naprzemiennej z pedofilią to już opary absurdu.Ruta pisze: ↑05 lis 2021, 14:06 Sajmon, dziękuję raz jeszcze za słowa wsparcia. Są dla mnie ważne. Wiesz, że ci kibicuję. Tylko gdy słyszę "wnoszenie o rozwód", zapala mi się lampka. Moje doświadczenie życiowe mówi, że to nie jest nigdy dobre wyjście. Niezależnie od ilości rozeznań. Ale też zanim do tego doszłam że wynik sprzeczny z Ewangelią oznacza potrzebę dalszego rozeznawania, wiele razy rozeznawałam po swojemu. Ja jestem człowiek uparty. Dlatego nie oceniam twoich decyzji, raczej staram się pokazać gdzie widzę inne możliwości.
Opiece naprzemiennej jestem przeciwna. Zjadło mi post w którym pisałam dlaczego. Generalnie chodzi o wartości, jakich jej wprowadzanie służyło, i nie chodziło o prawa ojców, a o strukturę rodziny, samorealizację matek i budowanie rodziny poszerzonej (tego już w obecnej terminologii nie ma, ale było). Oraz o długoterminowe skutki dla dzieci, dla koncepcji rodziny i dla społeczeństw. Te skutki łatwo dostrzec w statystykach tych państw które taką formę opieki praktukują na tyle długo by mieć badania długoterminowe. Jak dla mnie są one negatywne, ale twórcy oznaczyli je jako cele pozytywne, budowa społeczeństwa proseksualnego, odchodzącego od tradycyjnych wartości wynikających z wiary chrześcijańskiej. Rezultaty przeszły oczekiwania.
O tym jak manipuluje się danymi, by opieka wypadała korzystnie w statystykach opieki już pisalam.
Jednymi z najbardziej zaangażowanych we wprowadzanie takich rozwiązań były tzw. partie zielonych, które zrzeszały organizacje pedofilskie. Warto poczytać jak te środowiska uzasadnialy opiekę naprzemienną i jakie korzyści miala nieść dzieciom rodzina poszerzona. Zwolennikiem legalizacji pedofilii był również Gardner, twórca teorii syndromu alienacji rodzicielskiej. Kto chce doczyta, kto i po co takie pojęcia i regulacje wprowadzał.
Nie wykluczam natomiast sytuacji w której opieka naprzemienna dostosowana do potrzeb dzieci może być zorganizowana w sposób korzystny. Ale nadal wymaga to współpracy, nie walki.
Istotne jest, że opieka naprzemienna zapewnia równy udział w wychowaniu dziecka obojgu rodzicom, do czego przede wszystkim dziecko ma pełne prawo. Słusznie zwraca uwagę Pavel czy Sajmon, że łatwo jest filozofować, jak się ma dziecko przy sobie.
Astro w sąsiednim wątku przedstawił opinię naukową przedstawiająca pewne dane. Można z dnia dyskutować, ale na litość Boską, nie w ten sposób.
Ja jestem praktykiem opieki naprzemiennej i stwierdzam, że mimo pewnych trudności, jest to najlepsze rozwiązanie. I nie zamierzam wchodzić w dyskusję z absurdalnymi teoriami spiskowymi, które nie mają żadnego przełożenia na realne życie.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
Re: Jak nie zwariować?
Ruta świetnie piszesz, ale sama sobie zaprzeczasz. Jesteś przeciwna opiece naprzemiennej (z mojego punktu widzenia - tak to rozumiem) ponieważ uważasz iż ojciec będzie wprowadzał nową kowalską, mówił że to jest normalne, zrobimy sobie rodzinę patchworkową, a mnie bliżej pasuje termin patologiczną. Doskonale rozumiem Twoje argumenty, Twój sposób myślenia itd. Tylko nie zauważyłaś chyba, ze tutaj trochę płci się pomieszały... To nie ja mam kowalską, to nie ja burzę spokój dzieci. Chcę być ojcem. Prawdziwym. Nic więcej.
Re: Jak nie zwariować?
A no wlasnie, bo punkt widzenia zawsze zalezy od punktu siedzenia. Ja nie ma dzieci, i jedyne co z mezem musielismy podzielic to dom i jakis tam majatek. Tez nie walczylam, ale jak sie dowiedzialam, ze kowalska sobie swoje rzeczy znosi do mojego domu (gdzie od poczatku z mezem mielismy ustalone, ze ja po rozwodzie go splacam), jak zobaczylam na social media zdjecie kowalskiej siedzacej w mojej kuchni na blacie to tryb nie bede walczyc szybko mi minal i od razu zabaralam sie za notariusza, podzial majatku, i zakaz wstepu komukolwiek do domu. A to przeciez tylko budynek. Nie wyobrazam wiec sobie, co musi czuc mezczyzna, ktoremu nie odbiera sie malo znaczacego domu a wlasne dzieci. I jak to Pavel zauwazyl latwo sie to pisze komus kto ma dziecko swoje przy sobie. wedlug mnie w chrzescijanstwie nie chodzi o naiwnosc, a o swoje prawa tez trzeba walczyc.
Re: Jak nie zwariować?
Świetnie piszesz ale wiesz ze jest to nierealne. Nie mam w sobie jakiejś nienawiści do kobiet, wręcz przeciwnie. Jednak zachowania w okresie kryzysu są naprawdę podobne. Chcesz dzieci - nie dostaniesz. Nie chcesz - na siłę dostaniesz.Pavel pisze: ↑05 lis 2021, 14:41 Ja napiszę krótko odnośnie opieki naprzemiennej.
Spojrzenie pań odnośnie tejże w moim przekonaniu zmieniłoby się diametralnie, gdyby korzystając z wrodzonej i danej przez Boga empatii potrafiły wejść choć na jakiś czas (nie piszę o okresie wczasów zasądzonych wielkodusznie przez sąd) w buty ojca, który ma wydzielane widzenia z własnymi dziećmi, który choć w teorii ma pełne prawa rodzicielskie ma niemal guzik do powiedzenia na temat ich życia, wychowywania itd.
Który z byle powodu (lekkie przeziębienie na przykład, później co innego) nie widzi dziecka tydzień, dwa, pięć.
Jeszcze bardziej w moim przekonaniu spojrzenie na opiekę naprzemienną by się zmieniło, gdyby nie tylko empatycznie w te buty mężczyzny, ojca weszły na chwilkę, a na stałe.
Łatwo rozprawiać i teoretyzować będąc w zupełnie innej, bardzo uprzywilejowanej i nadrzędnej pozycji.
Kobieta, bez względu na to czy jest opuszczana czy opuszcza, bez względu na powody tego, jest główną opiekunką dziecka. Wyjątki od tego, nieliczne, potwierdzają regułę.
Rozwód zawsze jest dla dzieci złem.
Cokolwiek jest po nim, to co najwyżej minimalizowanie strat, tak zwane mniejsze zło.
Nie da się stworzyć systemu sprawiedliwego, przynajmniej na Ziemi.
Co lepsze dla dziecka? Kwestia wspomnianego punktu siedzenia, wycenienia „wagi” plusów i minusów. Zawsze indywidualne i subiektywne.
A naukowe teorie i badania można dorobić i dopasować do wszystkiego.nawet do tego z czym sam się zgadzam
Natomiast patrząc na kierunek w którym ten świat zmierza, wolę jednak bazować na zdrowym rozsądku zwanym czasem „chłopskim rozumem”.
Miało być krótko, wyszło jak zawsze
Ruta to też wpisuje się w Twój sposób postępowania, ale Ty działasz z miłości i z tego co dobre dla dziecka. Jednak wiele madek działa inaczej.Jak sąd ma określić po pismach procesowych co jest prawdą a co nie?
Pomijam już sam rozum matek.. Dla mnie pismo procesowe, to co wyznaczy sąd jest niczym. Dla mnie liczy sie taka prawdziwa, realna relacja z dziećmi. Psycholog dziecka powiedziała jedną mądrą rzecz. Powiedziała - panie sajmon123 - kontakty z dziećmi są nie dla Pana a dla dzieci. Czy Uważa Pan iż potrzebują więcej? Odpowiedziałem wtedy że oczywiście że tak i dzieci o tym mówią non stop. Mam bardzo mądre dzieciaki. Starszy syn 6,5 roku jest dużo mądrzejszy niż jego wiek. Jest anty kościelny. Wszystko go parzy związane z Kościołem. Jednak nauczyłem go znaku krzyża i modlitw. Córka młodsza? Lubi chodzić do kościoła. Tylko dla niej to zabawa - bo idzie kuzynka itd. Nie narzucam dzieciom że muszą iść. Sam nie chodzę w każdą niedzielę. Nie uprawiam kościelnego nordic walking i ide wtedy gdy mam potrzebę duchową.
Wracając do meritum sprawy ja robię tylko to co chcą Nasze dzieci. Nic więcej.
Re: Jak nie zwariować?
Jeśli zarówno ojciec jak i matka nie chcą sprawować opieki nad dziećmi to żadne prawo ich do tego nie zmusi - mam przykłady w rodzinie.
Jeśli chcą to trzeba pamiętać, że dzieci rosną i prędzej czy później czują, któremu rodzicowi naprawdę zależy. Warto o tym pamiętać tocząc batalię w sądzie tracąc pieniądze zdrowie i czas bo dziecko może się po prostu spakować i zadzwonić dzwonkiem do drzwi a postanowienie do kosza.
Myślę, że warto robić to co jest dobre dla dzieci, niekoniecznie to, co chcą dzieci.
Opieka naprzemienna w założeniu jest idealnym rozwiązaniem, w praktyce idealnym polem do nadużyć. Z całym szacunkiem ale nie wszyscy ojcowie mają intencje aby stosować ten termin dla dobra dzieci. Czas leci dzieci rosną, za chwilę niezależnie od sądowych pism mogą zapukać do drzwi.
Re: Jak nie zwariować?
Jakie nadużycia masz na myśli? Czy pisząc, że nie wszyscy ojcowie mają intencje stosować ją dla dobra dzieci masz na myśli Sajmona? Jeśli nie, to w jakim celu to piszesz? Owszem, dzieci mogą jak dorosną same zdecydować, ale jeśli od najmłodszych lat będą alienowane od ojca, to wątpliwe, by to zrobiły.Abigail pisze: ↑05 lis 2021, 17:21 Opieka naprzemienna w założeniu jest idealnym rozwiązaniem, w praktyce idealnym polem do nadużyć. Z całym szacunkiem ale nie wszyscy ojcowie mają intencje aby stosować ten termin dla dobra dzieci. Czas leci dzieci rosną, za chwilę niezależnie od sądowych pism mogą zapukać do drzwi.
Może wróćmy do założenia forum, by mówić o swoich doświadczeniach, a nie ogólnych przemyśleniach. Dziwnym trafem żaden z przeciwników opieki naprzemiennej nie miał z tym rozwiązaniem w praktyce nic do czynienia.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
Re: Jak nie zwariować?
Dziękuję za ten wpis. Po prostu pokazuje jak tak naprawdę jest odbierane staranie się ojca o równe prawo do wychowywania dzieci. Po rekolekcjach staram się nie oceniać wszystkich przez pryzmat czegoś, staram się nie generalizować. Jednak Abigail z całym szacunkiem do Ciebie - nie zgadzam się z Twoją opinią, a wręcz przeciwnie - czuje iż jest krzywdząca. Masz prawo do własnej opinii, własnego zdania, jednak tak jak piszesz- dzieci kiedyś dorosną. Będą miały własne zdanie.Abigail pisze: ↑05 lis 2021, 17:21Jeśli zarówno ojciec jak i matka nie chcą sprawować opieki nad dziećmi to żadne prawo ich do tego nie zmusi - mam przykłady w rodzinie.
Jeśli chcą to trzeba pamiętać, że dzieci rosną i prędzej czy później czują, któremu rodzicowi naprawdę zależy. Warto o tym pamiętać tocząc batalię w sądzie tracąc pieniądze zdrowie i czas bo dziecko może się po prostu spakować i zadzwonić dzwonkiem do drzwi a postanowienie do kosza.
Myślę, że warto robić to co jest dobre dla dzieci, niekoniecznie to, co chcą dzieci.
Opieka naprzemienna w założeniu jest idealnym rozwiązaniem, w praktyce idealnym polem do nadużyć. Z całym szacunkiem ale nie wszyscy ojcowie mają intencje aby stosować ten termin dla dobra dzieci. Czas leci dzieci rosną, za chwilę niezależnie od sądowych pism mogą zapukać do drzwi.
Wiecie jak wygląda życie wielu ojców w tych czasach? Odebrano im prawo sprawowania opieki nad dzieckiem. To nie była ich decyzja, musieli się dostosować. Można, a nawet trzeba się dostosować by zachować równowagę psychiczną. Dzieciaki odeszły mentalnie przez mamy od ojców. Ojcowie nie mieli na to wpływu bo prawo jest jakie jest. Po latach okazało się, iż dzieci dorosły, zrozumiały i poszły do ojców. Co musi czuć matka odrzucona już przez świadome dzieci? APEL - naprawdę nie warto blokować, bo być może odwróci się to przeciwko nam. Jeśli matka zła, ojciec zły to dzieci prędzej czy później to zrozumią i nie będą chciały z którymś utrzymywać kontakty. Czy to dobre? Oczywiście że nie. Są decyzje i są konsekwencje
Re: Jak nie zwariować?
Sajmon123 widzę że oceniasz przez swój pryzmat to co napisałam, nie dziwię Ci się. Chciałabym abyś mógł spokojnie wychowywać swoje dzieci mieć z nimi jak najlepszy kontakt i nikt i nic nie powinno Cię od nich oddzielać.sajmon123 pisze: ↑05 lis 2021, 18:55Dziękuję za ten wpis. Po prostu pokazuje jak tak naprawdę jest odbierane staranie się ojca o równe prawo do wychowywania dzieci. Po rekolekcjach staram się nie oceniać wszystkich przez pryzmat czegoś, staram się nie generalizować. Jednak Abigail z całym szacunkiem do Ciebie - nie zgadzam się z Twoją opinią, a wręcz przeciwnie - czuje iż jest krzywdząca. Masz prawo do własnej opinii, własnego zdania, jednak tak jak piszesz- dzieci kiedyś dorosną. Będą miały własne zdanie.Abigail pisze: ↑05 lis 2021, 17:21Jeśli zarówno ojciec jak i matka nie chcą sprawować opieki nad dziećmi to żadne prawo ich do tego nie zmusi - mam przykłady w rodzinie.
Jeśli chcą to trzeba pamiętać, że dzieci rosną i prędzej czy później czują, któremu rodzicowi naprawdę zależy. Warto o tym pamiętać tocząc batalię w sądzie tracąc pieniądze zdrowie i czas bo dziecko może się po prostu spakować i zadzwonić dzwonkiem do drzwi a postanowienie do kosza.
Myślę, że warto robić to co jest dobre dla dzieci, niekoniecznie to, co chcą dzieci.
Opieka naprzemienna w założeniu jest idealnym rozwiązaniem, w praktyce idealnym polem do nadużyć. Z całym szacunkiem ale nie wszyscy ojcowie mają intencje aby stosować ten termin dla dobra dzieci. Czas leci dzieci rosną, za chwilę niezależnie od sądowych pism mogą zapukać do drzwi.
Wiecie jak wygląda życie wielu ojców w tych czasach? Odebrano im prawo sprawowania opieki nad dzieckiem. To nie była ich decyzja, musieli się dostosować. Można, a nawet trzeba się dostosować by zachować równowagę psychiczną. Dzieciaki odeszły mentalnie przez mamy od ojców. Ojcowie nie mieli na to wpływu bo prawo jest jakie jest. Po latach okazało się, iż dzieci dorosły, zrozumiały i poszły do ojców. Co musi czuć matka odrzucona już przez świadome dzieci? APEL - naprawdę nie warto blokować, bo być może odwróci się to przeciwko nam. Jeśli matka zła, ojciec zły to dzieci prędzej czy później to zrozumią i nie będą chciały z którymś utrzymywać kontakty. Czy to dobre? Oczywiście że nie. Są decyzje i są konsekwencje
Chciałam tylko zauważyć że opieka naprzemienna nie jest po prostu zawsze i wszędzie najlepszym wyjściem a często jest stosowana przez ojców/matki - mam przykłady w rodzinie - jako wybieg do uniknięcia alimentów. Uważam że to błąd systemu. System powinien monitorować i wychwytywać przypadki nadużyć tak aby odpowiedzialni ojcowie, którzy naprawdę chcą mieć właściwe relacje ze swoimi dziećmi mogli bez przeszkód zajmować się nimi a kombinatorzy aby zostali pociągnięci do odpowiedzialności. Trudno o właściwą komunikację kiedy emocje szaleją
Re: Jak nie zwariować?
Śledzę dyskusję, nie zauważyłam aby była bezpośrednio o Sajmonie tylko generalnie. Skoro inni pisali generalnie to i ja się odważyłam ale widzę że duże emocje wzbudziłam. Sorry.Monti pisze: ↑05 lis 2021, 18:51Jakie nadużycia masz na myśli? Czy pisząc, że nie wszyscy ojcowie mają intencje stosować ją dla dobra dzieci masz na myśli Sajmona? Jeśli nie, to w jakim celu to piszesz? Owszem, dzieci mogą jak dorosną same zdecydować, ale jeśli od najmłodszych lat będą alienowane od ojca, to wątpliwe, by to zrobiły.Abigail pisze: ↑05 lis 2021, 17:21 Opieka naprzemienna w założeniu jest idealnym rozwiązaniem, w praktyce idealnym polem do nadużyć. Z całym szacunkiem ale nie wszyscy ojcowie mają intencje aby stosować ten termin dla dobra dzieci. Czas leci dzieci rosną, za chwilę niezależnie od sądowych pism mogą zapukać do drzwi.
Może wróćmy do założenia forum, by mówić o swoich doświadczeniach, a nie ogólnych przemyśleniach. Dziwnym trafem żaden z przeciwników opieki naprzemiennej nie miał z tym rozwiązaniem w praktyce nic do czynienia.
Re: Jak nie zwariować?
Po kolei,
Nie łączę opieki naprzemiennej z pedofilią. Natomiast prześledziłam dokładnie historię tej konstrukcji. Podobnie jak historię syndromu Gardnera/alienacji rodzicielskiej/PAS. I oba te byty mają swoje źródło w latach w których aktywne były ruchy propedofilskie, dążące do legalizacji pedofili. Inicjatywy legislacyjne wychodziły ze środowisk aktywnie w to włączonych. Czyli z tzw. partii zielonych, które były wtedy czymś zupełnie innym niż współczesne partie eko. A ich celem nie było tworzenie równych warunków opieki, ale tworzenie nowych typów rodzin, w tym rodziny poszerzonej, rodzin swobodnych seksualnie, części postulatów nie przytoczę z uwagi na ich oględnie mówiąc nieobyczajność. Część postulatów zaś dotyczyła samorealizacji kobiet, które w tradycyjnym ujęciu po porzuceniu pozostawały samotnymi matkami, nie miały dostępu do rynku pracy (za to miały alimenty na siebie i dzieci), nie mogły też swobodnie randkować. Co miało być ze szkodą dla dzieci. A Gardner otwarcie pisał o korzyściach z pedofilii także w obrębie rodziny. Są to wszystko informacje powszechnie dostępne, łatwe do wyszukania. Historia legislacji. Nie teoria spiskowa.
Z tych samych środowisk pochodził projekt niemiecki oddawania trudnych dzieci pod opiekę pedofilom. Projekt aktywny do końca lat 90- tych. W prasie także polskiej jest sporo publikacji na ten temat, gdyż obecnie trwają dochodzenia jak to było możliwe. A żeby to zrozumieć, trzeba wejść w mentalność tamtych lat, poczytać ówczesne dokumenty.
Mimo tych wszystkich uwarunkowań i bardzo złych korzeni nie uważam opieki naprzemiennej za zawsze szkodliwą, ale w wielu przypadkach uważam ją za szkodliwą. Dla dzieci. I uważam, że dzieci nie potrzebują by rodzice mieli do nich równy dostęp, ale że potrzebują stabilnej sytuacji i współpracujących rodziców. Natomiast uważam też, że opiekę podstawową w wielu przypadkach może pełnić ojciec. Na przykład wtedy gdy mama jest w kryzysie i sprowadza dzieciom do domu kowalskiego.
Myślę też, że lepsze są częste kontakty i weekendy, niż przeprowadzanie dzieci co tydzień. Choć na pewno są dzieci które znoszą takie zmiany bez problemu.
Nie łączę opieki naprzemiennej z pedofilią. Natomiast prześledziłam dokładnie historię tej konstrukcji. Podobnie jak historię syndromu Gardnera/alienacji rodzicielskiej/PAS. I oba te byty mają swoje źródło w latach w których aktywne były ruchy propedofilskie, dążące do legalizacji pedofili. Inicjatywy legislacyjne wychodziły ze środowisk aktywnie w to włączonych. Czyli z tzw. partii zielonych, które były wtedy czymś zupełnie innym niż współczesne partie eko. A ich celem nie było tworzenie równych warunków opieki, ale tworzenie nowych typów rodzin, w tym rodziny poszerzonej, rodzin swobodnych seksualnie, części postulatów nie przytoczę z uwagi na ich oględnie mówiąc nieobyczajność. Część postulatów zaś dotyczyła samorealizacji kobiet, które w tradycyjnym ujęciu po porzuceniu pozostawały samotnymi matkami, nie miały dostępu do rynku pracy (za to miały alimenty na siebie i dzieci), nie mogły też swobodnie randkować. Co miało być ze szkodą dla dzieci. A Gardner otwarcie pisał o korzyściach z pedofilii także w obrębie rodziny. Są to wszystko informacje powszechnie dostępne, łatwe do wyszukania. Historia legislacji. Nie teoria spiskowa.
Z tych samych środowisk pochodził projekt niemiecki oddawania trudnych dzieci pod opiekę pedofilom. Projekt aktywny do końca lat 90- tych. W prasie także polskiej jest sporo publikacji na ten temat, gdyż obecnie trwają dochodzenia jak to było możliwe. A żeby to zrozumieć, trzeba wejść w mentalność tamtych lat, poczytać ówczesne dokumenty.
Mimo tych wszystkich uwarunkowań i bardzo złych korzeni nie uważam opieki naprzemiennej za zawsze szkodliwą, ale w wielu przypadkach uważam ją za szkodliwą. Dla dzieci. I uważam, że dzieci nie potrzebują by rodzice mieli do nich równy dostęp, ale że potrzebują stabilnej sytuacji i współpracujących rodziców. Natomiast uważam też, że opiekę podstawową w wielu przypadkach może pełnić ojciec. Na przykład wtedy gdy mama jest w kryzysie i sprowadza dzieciom do domu kowalskiego.
Myślę też, że lepsze są częste kontakty i weekendy, niż przeprowadzanie dzieci co tydzień. Choć na pewno są dzieci które znoszą takie zmiany bez problemu.
Re: Jak nie zwariować?
Ruto,
Pozostawmy kwestię pedofilii i realizacji potrzeb seksualnych przez samotne kobiety, bo to jednak nie ma nic wspólnego z tematem dyskusji, a mam wrażenie, że celowo wprowadziłaś ten wątek, żeby wzmocnić swój przekaz.
Natomiast myślę, że łatwo pisać, że dzieci nie potrzebują równego dostępu do rodziców z perspektywy tzw. rodzica wiodącego. Natomiast wczuj się w sytuację Sajmona, a bardziej w emocje jego dzieci (bo ostatecznie w optymalnym uregulowaniu opieki chodzi o dzieci, a nie o rodziców). Ma on bardzo dobrą więź z dziećmi (pewnie lepszą niż matka), a kontakt z nimi bardzo ograniczony. Z tego względu uważam, że akurat w tym przypadku opieka naprzemienna jest jak najbardziej wskazana (a może nawet zamieszkanie dzieci u Sajmona). Wydaje mi się, że oceniasz sytuację przez perspektywy swoich doświadczeń (uzależnionego męża, który rzeczywiście by się nie sprawdził jako „równouprawniony” rodzic).
Uważam, że dziecko może się przyzwyczaić do sytuacji, w której ma dwa domy (przynajmniej mój syn się przyzwyczaił i uważam, że akurat dla niego jest to najlepsze rozwiązanie). Niekoniecznie musi to zaburzać poczucie bezpieczeństwa dziecka.
Odrębną kwestią jest przyjęta do osiągnięcia tego celu strategia procesowa. Wiadomo, że łatwiej jest uzyskać opiekę naprzemienną, jeśli rodzice zgodnie współpracują. Pytanie natomiast, jak skłonić w tym przypadku małżonkę Sajmona do współpracy. W tym zakresie zaufałbym na miejscu Sajmona pełnomocnikowi, który jest doświadczony i chyba też podziela jego poglądy. Może to trudne do zrozumienia dla niektórych, ale na pewnym etapie walka nie idzie już o samo małżeństwo, które po ludzku rzeczywiście się rozpadło (choć oczywiście sakramentalne trwa nadal), ale o utrzymanie więzi z dziećmi.
Akurat dziś była czytania na Mszy przypowieść o nieuczciwym rządcy. Myślę, że pokazuje ona, że czasami pewnego rodzaju przebiegłość jest pożądana i może przynieść efekt.
Na koniec przepraszam, że się trochę uniosłem w poprzednich wpisach w ferworze dyskusji
Pozostawmy kwestię pedofilii i realizacji potrzeb seksualnych przez samotne kobiety, bo to jednak nie ma nic wspólnego z tematem dyskusji, a mam wrażenie, że celowo wprowadziłaś ten wątek, żeby wzmocnić swój przekaz.
Natomiast myślę, że łatwo pisać, że dzieci nie potrzebują równego dostępu do rodziców z perspektywy tzw. rodzica wiodącego. Natomiast wczuj się w sytuację Sajmona, a bardziej w emocje jego dzieci (bo ostatecznie w optymalnym uregulowaniu opieki chodzi o dzieci, a nie o rodziców). Ma on bardzo dobrą więź z dziećmi (pewnie lepszą niż matka), a kontakt z nimi bardzo ograniczony. Z tego względu uważam, że akurat w tym przypadku opieka naprzemienna jest jak najbardziej wskazana (a może nawet zamieszkanie dzieci u Sajmona). Wydaje mi się, że oceniasz sytuację przez perspektywy swoich doświadczeń (uzależnionego męża, który rzeczywiście by się nie sprawdził jako „równouprawniony” rodzic).
Uważam, że dziecko może się przyzwyczaić do sytuacji, w której ma dwa domy (przynajmniej mój syn się przyzwyczaił i uważam, że akurat dla niego jest to najlepsze rozwiązanie). Niekoniecznie musi to zaburzać poczucie bezpieczeństwa dziecka.
Odrębną kwestią jest przyjęta do osiągnięcia tego celu strategia procesowa. Wiadomo, że łatwiej jest uzyskać opiekę naprzemienną, jeśli rodzice zgodnie współpracują. Pytanie natomiast, jak skłonić w tym przypadku małżonkę Sajmona do współpracy. W tym zakresie zaufałbym na miejscu Sajmona pełnomocnikowi, który jest doświadczony i chyba też podziela jego poglądy. Może to trudne do zrozumienia dla niektórych, ale na pewnym etapie walka nie idzie już o samo małżeństwo, które po ludzku rzeczywiście się rozpadło (choć oczywiście sakramentalne trwa nadal), ale o utrzymanie więzi z dziećmi.
Akurat dziś była czytania na Mszy przypowieść o nieuczciwym rządcy. Myślę, że pokazuje ona, że czasami pewnego rodzaju przebiegłość jest pożądana i może przynieść efekt.
Na koniec przepraszam, że się trochę uniosłem w poprzednich wpisach w ferworze dyskusji
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
Re: Jak nie zwariować?
Jasne, że opieka naprzemienna może być szkodliwa dla dzieci.Ruta pisze: Mimo tych wszystkich uwarunkowań i bardzo złych korzeni nie uważam opieki naprzemiennej za zawsze szkodliwą, ale w wielu przypadkach uważam ją za szkodliwą. Dla dzieci. I uważam, że dzieci nie potrzebują by rodzice mieli do nich równy dostęp, ale że potrzebują stabilnej sytuacji i współpracujących rodziców. Natomiast uważam też, że opiekę podstawową w wielu przypadkach może pełnić ojciec. Na przykład wtedy gdy mama jest w kryzysie i sprowadza dzieciom do domu kowalskiego.
Ludzie akurat do perfekcji opanowali wykorzystywanie w złym celu nawet najlepszych narzędzi. A opieka naprzemienna najlepszym sposobem wychowania dziecka nie jest, takowym jest pełna i kochająca się rodzina. Patologie i nadużycia spotkać można w każdym obszarze działalności człowieka.
Opieka matki nad dzieckiem jako głównego opiekuna przy ojcu będącym rodzicem „dochodzącym” również może być szkodliwa dla dzieci. I myślę, że nieporównywalnie więcej jest takich szkodliwych przypadków, niż w opiece naprzemiennej.
Z różnych powodów, podam dwa na szybko. Pomijam łatwy do zbicia argument, że opieka naprzemienna nie jest zbyt powszechnie stosowana.
Po pierwsze, opieka naprzemienna wbrew temu co się może zdawać wymaga poświęceń ze strony ojca. W ten sposób na pewno nie oszczędzi pieniędzy, wyda zapewne więcej niż gdyby płacił alimenty i miał resztę kosztów w nosie.
Po drugie, poza marginalnymi przypadkami, o takową starają się ojcowie, którzy faktycznie chcą pełnić Istotną rolę w życiu dziecka i potrafią/mogą się do takich warunków przystosować.
Jednak wygodniej być weekendowym tatą. Wygodniej nie znaczy lepiej.
Każdy przypadek jest indywidualny, tak jak wielu jest kiepskich ojców, tak wiele jest kiepskich matek.
Nie z każdym mężem i nie każdą żoną da się dogadać, zwłaszcza gdy w pobliżu kręci się „nowa miłość”. Ta bowiem dużo zmienia.
Natomiast nawet bycie najlepszym ojcem pod słońcem nie daje pierwszeństwa mężczyźnie do zostania podstawowym opiekunem dziecka. Do tego potrzeba jednak, by matka była jednak wyjątkowo pogubiona i/lub nieudolna.
Inaczej i tak to matka zostanie podstawowym opiekunem.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Re: Jak nie zwariować?
Ad1. Latami alienowane i nastawianie przeciwko ojcu dziecko może nie chcieć nawet go później wysłuchać, a co dopiero poznać. Poza tym co wyedy, gdy dziecko nie ma szans zauważyć starań ojca?Abigail pisze: ↑05 lis 2021, 17:21Jeśli zarówno ojciec jak i matka nie chcą sprawować opieki nad dziećmi to żadne prawo ich do tego nie zmusi - mam przykłady w rodzinie.
Jeśli chcą to trzeba pamiętać, że dzieci rosną i prędzej czy później czują, któremu rodzicowi naprawdę zależy. Warto o tym pamiętać tocząc batalię w sądzie tracąc pieniądze zdrowie i czas bo dziecko może się po prostu spakować i zadzwonić dzwonkiem do drzwi a postanowienie do kosza.
Myślę, że warto robić to co jest dobre dla dzieci, niekoniecznie to, co chcą dzieci.
Opieka naprzemienna w założeniu jest idealnym rozwiązaniem, w praktyce idealnym polem do nadużyć. Z całym szacunkiem ale nie wszyscy ojcowie mają intencje aby stosować ten termin dla dobra dzieci. Czas leci dzieci rosną, za chwilę niezależnie od sądowych pism mogą zapukać do drzwi.
Znam takowe przypadki w najbliższym otoczeniu.
Ad2.
Opieka „tradycyjna” jest polem do jeszcze większych nadużyć, co w dodatku potwierdza się w praktyce. Nie wszystkie matki mają na uwadze przede wszystkim dobro dzieci. Nawet jak wszem i wobec trąbią, że tak jest (nierzadko nawet same w to wierzą).
Ba, tak jak każdy odchodzący ojciec stawia swoje dobro (a to że niewłaściwie pojmowane to inna historia) nad dobrem dzieci, tak ma i każda matka opuszczająca męża, bo za rogiem czeka nowa „miłość” w postaci kowalskiego.
Na „zachodzie” masa rodzin rozpadła się również przez korzystny dla samotnych matek socjal plus alimenty.
Panie na forum kierują się jednak zazwyczaj innymi wartościami niż wygląda to statystycznie w realu. Inna rzecz, że ten kij, jak to zazwyczaj bywa, ma dwa końce.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk