Jak nie zwariować?

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

sajmon123
Posty: 871
Rejestracja: 16 lis 2020, 22:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Jak nie zwariować?

Post autor: sajmon123 »

Witam wszystkich, jest to mój pierwszy wpis na tym forum. Mam 32 lata. Z żoną jesteśmy 6 lat po ślubie, 11 lat razem. Mamy 2 dzieci. Strasznie ich kocham, ale zawaliłem.
Jestem synem alkoholików, zawsze marzyłem o tym by mieć szczęśliwą rodzinę bez alkoholu. I co zrobiłem? Sam wpadłem w nałóg. Oszukiwałem sam siebie, że nie mam problemu, przy okazji żonę i najbliższych. Kombinowałem by się napić. Moje przysłowiowe dno przyszło kiedy na jednym spotkaniu z przyjaciółmi, zobaczyłem jak moja żona płacze przy swojej przyjaciółce. Mówiła, że ona tak nie potrafi, że już mi nie ufa. Ja oczywiście pijany jeszcze gadałem głupoty. Następnego dnia zachowałem się jak tchórz i NAPISAŁEM mojej żonie, iż widzę że jest nieszczęśliwa ze mną, a bardzo ją kocham i chcę dla niej jak najlepiej, więc najlepiej będzie jak się rozstaniemy. Bardzo ją to zabolało, że po tylu latach nie umiałem powiedzieć jej tego wprost. Później przegadaliśmy całe popołudnie i cały długi wieczór. Postanowiliśmy walczyć. Ja z alkoholem (wtedy jeszcze mój nałóg kombinował, że trzeba tylko ograniczyć) i razem pójdziemy na terapię małżeńską. Kilka dni przed wizytą spojrzałem na swoje życie z boku. Zauważyłem moją chorobę! Zauważyłem jak wpływała na moje zachowania, relacje w domu itp zrozumiałem też jak bardzo kocham swoją rodzinę. Dostałem motyli w brzuchu i wróciło takie prawdziwe zakochanie. Żona mówiła, że ona nie wie czy będzie umiała mi jeszcze kiedyś zaufać. Między pierwsza a druga wizyta w odstępie 3 tygodni, był dla mnie super okresem. Starałem się o całą naszą czwórkę. Wyjechaliśmy na weekend z dziećmi, kolejny sami. Żona powtarzała, że nie wie czy coś do mnie czuje jeszcze, że dla niej to dziwne że ja poczułem te motyle i trochę ją to przytłacza. Mówiła, że myślała, że jak przestanę pić alkohol to wszystko będzie super pięknie. Było pięknie, ale jej głowa cały czas była skupiona na tym kiedy ta banka pęknie. Na kolejnej wizycie powiedzieliśmy wszystko Pani psycholog. Dowiedziałem się, że nie mogę tak bardzo narzucać się żonie, bo to może przynieść odwrotny efekt. Ja głupi zacząłem się bać i przestałem pokazywać uczucia. Mało przytulałem, nie wysyłałem wiadomości z buziakami itp. Była widoczna taka duża zmiana. Żona chyba wtedy utwierdzała się w przekonaniu, że to jest na pokaz. A ja tylko bałem się czegoś nie zepsuć. Żona zaczęła się wycofywać. Znam ją bardzo dobrze, wiem kiedy coś jest nie tak. Znowu zachowałem się jak palant i zamiast dać jej czas, powiedziałem, że czuję, że coś ją boli. Ze ona przestała się starać itp i że widzę że ona jednak nie chce walczyć, że chce się rozstać. Potwierdziła, ale nie była pewna. Udała się indywidualnie do psychologa. Tam usłyszała, że może to być szantaż emocjonalny, naciski z mojej strony itp. To przelało jej czarę goryczy. Powiedziała, że juz mnie nie kocha i jeśli się rozstaniemy to będzie lepiej. Podjęliśmy decyzję o separacji. Stwierdziła że nie wie co będzie w przyszłości. Może coś poczuje może nie. Narazie musimy zająć się sobą. Ja chodzę na terapię. Wiem już, że nigdy nie chce znowu pić alkoholu. Wiem, że muszę stać się prawdziwym facetem i zmierzyć się na trzeźwo ze swoimi problemami. Jednak wiem, że na żonę duży wpływ ma przyjaciółka, która mocno utwierdza ją w decyzji. Żona pościągala pierścionek zaręczynowy i obrączkę. Kontaktujemy się tylko w sprawach dzieci. Niestety czasem zamiast dać jej odpocząć od tego wszystkiego napisze jej że bardzo ją kocham i że się zmieniam. Wiem czego chcę i nie wyobrażam sobie życia bez niej. To działa na nią źle, jeszcze bardziej się odemnie odsuwa. Dodam, że nigdy nie uderzyłem żony, nigdy nie wyzwałem. Szukałem powodów do picia, piłem po kryjomu, chowałem alkohol. Piłem nawet wtedy gdy nie mogłem. Chcę naprawić swoje błędy. Chcę poukładać swoje życie emocjonalne na nowo. Potrzebuję chociaż trochę nadzieji, żeby mi dała do zrozumienia, że postara się zapomnieć, zaufać. Czasu nie cofnę. Wiem, że to był dopiero ten moment w którym dojrzałem do decyzji, o zaprzestaniu picia. Wcześniej nic by to nie dało i nałóg by wygrał. Nie wiem czy Bóg jeszcze nademna czuwa czy już ma dosyć mojego poniżania się.
Al la
Posty: 2671
Rejestracja: 07 lut 2017, 23:36
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: Al la »

Witaj, Mały1612 na naszym forum.
Dobrze, że zobaczyłeś w jakim trwasz nałogu, życzę Ci, aby terapia była skuteczna i trwała.
Rozumiem, że żona wątpi w Twoją przemianę, zawiodłeś ją.
Zauważyłem moją chorobę! Zauważyłem jak wpływała na moje zachowania, relacje w domu itp zrozumiałem też jak bardzo kocham swoją rodzinę.
Nawet jeżeli Ty zacząłeś zmieniać swoje zachowania, żona pewnie boi się ponownie zaufać. Potrzebuje więcej czasu, aby dostrzec Twoją przemianę.
Nie wiem czy Bóg jeszcze nademna czuwa czy już ma dosyć mojego poniżania się.
Tego nie rozumiem, poniżasz się?
A jak nie wiesz, czy Bóg czuwa nad Tobą, to spytaj się Boga, najlepiej w sakramencie pokuty.
Zapraszam do zajrzenia na strony pomocowe naszej wspólnoty http://sychar.org/pomoc/. Znajdziesz tam wiele pomocnych w kryzysie rekolekcji, polecam szczególnie ks. Marka Dziewieckiego https://archive.org/details/przysiega-malzenska, o znaczeniu słów przysięgi małżeńskiej
Pozdrawiam i życzę wsparcia od naszych forumowiczów.
Ty umiesz to, czego ja nie umiem. Ja mogę zrobić to, czego ty nie potrafisz - Razem możemy uczynić coś pięknego dla Boga.
Matka Teresa
sajmon123
Posty: 871
Rejestracja: 16 lis 2020, 22:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: sajmon123 »

Słuchałem rekolekcji. Tam ksiądz Marek potępia alkoholików. Ja tak bardzo się boję, że ja stracę, ale nie mogę Boga prosić o nic więcej jak siłę bym wytrwał w tym trudnym czasie. Wiem że mogę dać żonie szczęście. Marzę o tym. Musze iść do spowiedzi. Chyba pierwszy raz do takiej bardzo szczerej, boję się ale wiem że muszę.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: Pavel »

Hej,
warto zamienić „muszę” Na „chcę”.
Niewątpliwie warto też skupić się na sobie - swoim udziale w kryzysie.
Terapia na którą uczęszczasz jest prowadzona przez specjalistę od uzależnień?
Warto rozważyć przerobienie swego dzieciństwa, najlepiej przy pomocy profesjonalisty, jeSteś bowiem DDA, samo się raczej to nie naprawi.
Polecam także zainwestowanie w poznanie siebie, nabycie wiedzy której niestety nas nie uczą.
Na naszym forum, tu:

viewtopic.php?f=10&t=383

Znajdziesz listę polecanych przez nas lektur. Warto zagłębić się właściwie w każdy dział.
Bardzo polecam, zważywszy na sytuację, konferencje Jacka Pulikowskiego. Pomogą ci zrobić analizę ciebie, małżeństwa.

Twoja żona na pewno potrzebuje czasu. By ochłonąć, by zaufać.
Zmiana nie następuje w moment, to zazwyczaj proces.
Na tym forum przeczytałem, że naprawia się tak długo jak się psuło.
Przygotuj się więc raczej na maraton, nie sprint.
Dasz radę, czy po kilku kilometrach odpadniesz?

I na koniec, mam nadzieję, że się mylę z tym co napiszę.
Kto chce, szuka sposobu, kto nie chce szuka powodu.
Przy całej świadomości szkodliwości picia i bólu jaki to wyrządza rodzinie (miałem to w domu rodzinnym) twój opis odczytuję tak, że żona szukała właściwie pretekstu do odejścia (nie napisałeś kto się wyprowadził). Mi się wydaje, że gdy podejmujesz decyzję o walce z nałogiem, deklarujesz chęć i gotowość zmian, to pomimo jakiegoś tam emocjonalnego odlotu powodowanego głównie strachem (a nie zakochaniem, również znam ten stan z autopsji) powinna chyba się cieszyć, albo zareagować z rezerwą, ale i nadzieją.

Czas pokaże, czy przypadkiem nie chodzi o coś innego, ale nie to powinno cię wg mnie zajmować.

Praca, praca i jeszcze raz praca. Nad sobą. Konsekwentna, nawet gdy upadniesz, wracaj na wybraną drogę.
Stań się ojcem na którego zasługują twoje dzieci.
Nie na pokaz dla żony, ale gwarantuję, że to zauważy.
W moim kryzysie to był jeden z istotniejszych czynników które pomogły utrzymać wiszące na włosku małżeństwo.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
sajmon123
Posty: 871
Rejestracja: 16 lis 2020, 22:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: sajmon123 »

Staram się jak mogę dobrze i mądrze wychowywać dzieci. Nawet jak piłem to starałem się tak, żeby nie widziały i miało to jak najmniejszy wpływ na nie. Kochają mnie bez granicznie i za to mogę dziękować Bogu.
Ja się wyprowadziłem z domu, nie chciałem robić dziecią traumy z opuszczaniem mieszkania.
Czy to jedyny powód? Pośredni. Żona przestała mnie kochać bo bardzo długo ją zaniedbywałem. Uczucie gdzieś zniknęło. Stałem się innym człowiekiem. Chcę znów stać się taki jaki byłem z dodatkowym bagażem doświadczeń. Chcę być prawdziwym sobą, bez alkoholu który tłumił moje emocje, moje chęci. Byłem bierny. Żona nie mogła dłużej kochać kogoś takiego. Dlatego wierzę bardzo mocno w siebie i zwalczę chorobę dla siebie, by odzyskać radość z życia. Gdy będę gotowy, zawalczę o miłość mojego życia, mam nadzieję, że ujrzy tego chłopaka, który zmieni się w mężczyznę i pokocha go tak jak przed laty.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: Pavel »

Polecam trwać w tych decyzjach.

Dopytam przy okazji: wyprowadziłeś się z własnej woli, czy dlatego, że tego żądała żona (ewentualnie alternatywą jaką dawała była jej wyprowadzka)?
Ciężej być ojcem i wychowywać dzieci na odległość, tak samo jak naprawiać małżeństwo.

Żeby była jasność, zanim zaczniesz naprawiać małżeństwo, warto ogarnąć siebie. Co do tego nie mam wątpliwości.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
sajmon123
Posty: 871
Rejestracja: 16 lis 2020, 22:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: sajmon123 »

Żona powiedziała, że powinniśmy się rozstać, więc dla mnie naturalne było się wyprowadzić. Wynajmuje mieszkanie 10 km dalej. Miałem dzieci od czwartku do niedzieli. Teraz mam popołudniowe zmiany i dopiero w piątek je zobaczę. Staram się widywać z nimi chociaż na pół godzinki jak najczęściej. Dodatkowo dostali telefon z numerem tylko do taty więc wysyłają wiadomości głosowe (6 i 4 lata) i dzwonimy sobie codziennie z kamerka.

Wiem, że najpierw muszę ogarnąć siebie bo mam straszny bałagan w głowie. Musze sie przeprosić z Bogiem, bo moje picie zaczęło się tak na poważnie 4 lata temu gdy odszedł mój ojciec. Trochę za szybko mi go zabrano. Pił bardzo dużo, ale nigdy mnie nie skrzywdził i byłem z nim bardzo zżyty jako najmłodszy syn.
Ewuryca

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: Ewuryca »

Hey Maly1612
Ja również odeszłam od męża ze względu na alkohol i w bardzo dużej mierze właśnie przez nieustanne picie po kryjomu. Super, że zdałes sobie sprawę z powagi sytuacji, korzystaj z terapii i jeśli nie jesteś blisko z Bogiem to złap się Go za rękę, nie wątpię że pomoże ci w walce z nałogiem. Co do żony, to rozumiem dojście do pewnej granicy gdzie więcej nie da rady już unieść żyjąc z osobą uzależnioną, ale to dopiero początek wiec mam nadzieje że jeszcze u was nic straconego. Będziesz widywał dzieci wiec i żona będzie miała okazje być z Tobą i widzieć czy faktycznie jesteś trzeźwy i troskliwy. Co do koleżanki to niestety ja tez miałam takie doradczyni, koniec końców ja poniosłam ogromne konsekwencje rozwodu a nie one wiec oby twoja żona przejrzała na oczy i nie dała sobą manipulować. Myśle że czas u ciebie nap pewno odegra dłużą role, jeżeli żona nie miała ukrytych intencji co do rozejścia się to jest szansa ze wiedząc ze nad sobą pracujesz jakoś uda się to posklejać. Kiedyś czytałam o DDA i z lektur psychologicznych wynikało ze takie osoby mają bardzo duże braki emocjonalne i psychiczne do przerobienia wiec życzę wytrwałości.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: Caliope »

Witaj, jestem bardzo podobna do Ciebie, tylko mi się udało wyjść na prostą długo przed poznaniem mojego męża. Na tą chwilę potrzebujesz terapii by ogarnąć to co się dzieje z Tobą, a Bóg w tym bardzo pomaga z modlitwą. Potem polecam iść na grupę dla DDA, pomoże Ci ogarnąć problemy z rodziną pierwotną.
sajmon123
Posty: 871
Rejestracja: 16 lis 2020, 22:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: sajmon123 »

Ewuryca, a mógłbym wiedzieć dlaczego rozstałaś się z mężem? Nie walczył, nie leczył się czy po leczeniu był problem? Dzisiaj na terapii dowiedziałem się, że zachowanie mojej żony wpisuje się w ramy. Przez żal i gorycz mówi, że nie kocha. Kolejnym etapem zazwyczaj jest zazdrość o dzieci No bo jak to chcą spędzać czas z tym złym ojcem. Później niby może być przełom właśnie gdy zobaczy, że dzieci są szczęśliwe i ja też przy nich. Narazie skupiam się na tu i teraz. Leczę się, dbam o ciało, dbam o umysł czytając książki, uczę się angielskiego i próbuje nie śmiało rozmawiać z Bogiem. Dziękuję wszystkim za cenne rady i wsparcie.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: Caliope »

Maly1612 nie każdy ma tyle siły i chęci by zacząć zmieniać swoje życie bez udziału alkoholu. Mechanizmy są te same u każdego, dużo by trzeba było tu pisać. Najpierw ty, ale powinien być cały cykl zdrowienia który trwa sporo czasu, potem reszta. Żona kocha, ale nie ufa, potrzebuje czasu i przede wszystkim chce widzieć Ciebie trzeźwego. Kluczowa jest abstynencja, to jest podstawa.
Ewuryca

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: Ewuryca »

Maly1612 pisze: 18 lis 2020, 20:37 Ewuryca, a mógłbym wiedzieć dlaczego rozstałaś się z mężem? Nie walczył, nie leczył się czy po leczeniu był problem? Dzisiaj na terapii dowiedziałem się, że zachowanie mojej żony wpisuje się w ramy. Przez żal i gorycz mówi, że nie kocha. Kolejnym etapem zazwyczaj jest zazdrość o dzieci No bo jak to chcą spędzać czas z tym złym ojcem. Później niby może być przełom właśnie gdy zobaczy, że dzieci są szczęśliwe i ja też przy nich. Narazie skupiam się na tu i teraz. Leczę się, dbam o ciało, dbam o umysł czytając książki, uczę się angielskiego i próbuje nie śmiało rozmawiać z Bogiem. Dziękuję wszystkim za cenne rady i wsparcie.
Maly1612 odeszłam bo mąż nie chciał nawet ograniczyć picia nie mówiąc o jakimkolwiek leczeniu. Kiedy odeszłam, przez pierwszy miesiąc nie chciałam mieć kontaktu z mężem, on wtedy zaczął zabiegać, po 3 miesiącach zgodziłam się na powrót i próbę naprawy ale na odległość, nie chciałam wracać do domu. Początki były Ok, widziałam zmianę w mężu chociaż nie widywaliśmy się często. Po około pol roku wszystko wróciło na stare tory i była to już równia pochyla. Do picia mojego męża doszły zdrady. Po dwóch latach to ja się z kimś związałam i złożyłam pozew o rozwod. Mąż kiedy znowu się dowiedział ze z kimś jestem chciał znowu walczyć o małżeństwo, chociaż sam tez już był w związku. Przyjechałam na rozwod i mieliśmy okazje być pare dni sami, dla mnie był to jakiś ostatni sprawdzian, ale mąż wracał do domu codziennie pijany a noc przed rozwodem spędził ze swoją dziewczyną, na sali sądowej powiedział ze mnie kocha ale było mu wygodnie tak żyć i zgadza się na rozwod. Potem mieliśmy jeszcze dwa lata kiedy utrzymywaliśmy kontakt. obecnie mąż ma już nową żonę a ja złożyłam pozew do sądu biskupiego o zbadanie ważności małżeństwa, podając jego nałóg jako główną przyczynę niemożliwości wypełnienia przysięgi małżeńskiej z jego strony. Tak wiec o ile moja historia nie z happy endem, o tyle jakiekolwiek odstawienie alkoholu przez mojego męża na pewno uratowałoby nasz związek wiec mam nadzieje ze jeżeli wytrwasz w swoim postanowieniu to tak właśnie będzie u ciebie.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: Ruta »

Mały 1612,

przeczytałam o twoich postanowieniach, trzymaj się ich. Są mądre i sensowne.

Ponieważ w moim kryzysie małżeńskim mnóstwo rzeczy jest o nietrzeźwości, ale coraz więcej jest o trzeźwości, postanowiłam podzielić się z tobą swoim doświadczeniem.

Po krótce - oboje weszliśmy z moim mężem w małżeństwo z nieprawidłowym obrazem tego czym są używki i czym są nałogi. Niewinni, ale głupi, choć pełni dobrych chęci i miłości. Za nami dwie próby terapii związanych z uzależnieniami męża, oraz moje wejście w bardzo ryzykowne picie alkoholu, bardzo destrukcyjne dla mnie, dla naszego małżeństwa także, byłam o krok od wejścia na drogę nałogu. Cieszę, się, że się zatrzymałam. Nasze życie uwikłane w nałogi stało się piekłem - mój mąż odszedł. Choć jego decyzja bardzo bolała, już wtedy uważałam, i nadal uważam, że była bardzo mądra. Inaczej tylko postrzegamy sytuację - ja jako szansę na to, by każde z nas zrobiło ze sobą porządek i żeby nasze małżeństwo mogło się odrodzić, takie jakim powinno być od początku. Znacznie lepsze niż kiedykolwiek dotąd, zgodne z Bożym planem.

Tak naprawdę nie wiem jak postrzega sytuację mój mąż, z początku mówił dużo o tym, że jego odejście oznacza dla niego po prostu zakończenie naszej relacji i poszukanie szczęścia w innym związku, mąż złożył także pozew o rozwód. Nie wiem czy znasz już listę Zerty (nie wierz w nic co słyszysz). Całą listę Zerty gorąco polecam.

Do listy Zerty od siebie dodam - jak najwięcej, a nawet wszystko oddawaj Bogu, swoje małżeństwo, żonę, siebie, wasze dzieci, swoje zdrowienie przede wszystkim. I módl się - jak najwięcej i także za wszytko i wszystkich. I dziękuj, za każdą dobrą rzecz, każdy promyk słońca, każdy uśmiech, ładny widok, posiłek, miłą zabawę z dziećmi. To rady - których zwykle staramy się na formum nie udzielać - ale to oddawanie i modlitwa są skuteczne, czytając wątki i poznając losy różnych osób z forum na pewno to zauważysz.

Na stronie Sycharu znajdziesz modlitwę u uzdrowienie https://sychar.org/modlitwa-o-uzdrowienie-wewnetrzne/
To jeden z moich pierwszych rozsądnych kroków do zdrowienia - nadal ponawiam ją czasem i za siebie i za mojego męża. Te modlitwy z listy Sycharu mówiłam, zanim odważyłam się sama napisać. Trochę mi dodały odwagi, bo do odważnych to ja nie należałam. I wracam do nich także teraz. Sa dobre dla nas kryzysowiczów.

Ksiądz Pawlukiewicz powiedział kiedyś dosadnie i mocno: na walkę duchową nie idź sam, bo szatan cię rozwali. Trafiłeś już do wspólnoty Sychar - super, już nie jesteś sam. Druga wspólnota to Kościoł - z czasem zapewne dostrzeżesz, że modlitwa wspólnotowa jest ważna. Dla osób zmagających się z nałogami są też wspólnoty osób, które zmagają się z nałogami - nieocenione wsparcie by wytrwać w trzeźwości. Bo kryzys prędzej czy poźniej przyjdzie. Jeśli nie jesteśmy gotowi, jeśli nie mamy wsparcia, jeśli jesteśmy sami, to nas pochłonie.

Moje świadectwo: gdy trafiłam tu na Sychar jedna z pierwszych wskazówek jakie dostałam, to udział w terapii współużależnienia. Dostałam też wsparcie, gdy miałam wątpliwości. Zaufałam mądrzejszym od siebie, mimo oporów wewnętrznych, zaufałam, że ma to sens, znalazałam terapię. Prawie rok już korzystam - naprawdę korzystam, rozwijam się, zdrowieję. Używki zniknęły z mojego życia całkowicie - i nie chcę już do nich wracać. Trzeźwość jest ekstra, a terapie są super. Brzmi jak slogan reklamowy - ale tym razem reklama mówi prawdę. Mam nadzieję, że mój mąż do mnie dołączy, bo teraz u mnie jest radośnie i coraz przyjemniej.

Ze wskazówek praktycznych: w całej Polsce działa sieć Poradni Uzależnień. Leczenie jest bezpłatne. Idziesz, zgłaszasz się i już - jesteś na terapii, czasem trochę czekasz na termin. Ja koło miesiąca chyba czekałam. Nie ma rejonizacji - piszę bo niektórzy wybierają poradnie oddalone od swojego miejsca zamieszkania. Gdzie się zgłosisz, tam cię przyjmą. Ja jestem w najbliższej. Mam terapię indywidualną i grupową. Obie są ważne.

I jeszcze jedno - czasem sama piszę, że praca nad swoim wyzdrowieniem jest cięzka - bo jest. Ale przede wszystkim jest przygodą i radością. Zaproś do tej przygody Boga. Nie tylko dlatego, że sam łatwo możesz polec, choć oczywiście to ważne - ale głównie dlatego, że z Bogiem ta przygoda robi się niesamowita. Sam zobaczysz. I nie bój się, że Bóg cię potępi. Bóg kocha grzeszników - gdy się nawracają. Jak z tym synem marnotrawnym. Przychodzimy w pokorze, z przestrachem (i słusznie) ale zastajemy ucztę na naszą cześć i radość, że wróciliśmy.
sajmon123
Posty: 871
Rejestracja: 16 lis 2020, 22:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: sajmon123 »

Nawet nie wiecie ile dla mnie znaczą wasze słowa. Chodzę na terapię do ośrodka uzależnień, blisko nowego mieszkania. Terapeutka jest ze mnie zadowolona, bo wie ile sam zrozumiałem i ile dobrych wniosków wyciągnąłem. Jeszcze dużo pracy przede mną, bo mam więcej traum z dzieciństwa niż tylko uzależnieni rodzice, którzy nigdy mnie nie przytulali itp. Jakby spojrzeć z boku to aż dziwi mnie to, że w sumie wyrosłem na dobrego człowieka. Dobrego choć zagubionego ostatnimi czasy i już wiem jak bardzo schorowanego. Duża zasługa w tym kim jestem (tej lepszej strony) jest mojej żony. To ona mnie zawsze wspierała, walczyła o mnie, dawała ciepło i uczucie. Wyjde z nałogu, by cieszyć się życiem na nowo. Wtedy będę mógł przekazać to szczęście dzieciom i żonie. Gdy wychodziłem z domu powiedziałem dzieciakom l, że tata nigdy ich nie zawiedzie. Jeszcze nie dawno moje obiecanki były po to by ktoś dał mi spokój i się odczepił, ale teraz wiem jak chce postępować. Myślę, że to co zrozumiałem, w jedną praktycznie noc, to jakby zesłanie ducha świętego (jest on na wizytówce naszej psycholog od terapii małżeńskiej). Wiem, że w końcu wszedłem na prawidłową ścieżkę i będę się jej trzymał rękami i nogami a przedewszystkim sercem. Dam radę
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: Caliope »

Idziesz dobrą drogą, tylko pamiętaj, że może być jakieś potknięcie w postanowieniach. Ważne jest by się nie zrazić, a iść dalej z modlitwą na ustach. Ja pomimo braku znajomych, bo odeszli nauczyłam się żyć i czerpać z życia garściami, bo mam rodzinę. Wystarczy zrozumieć jakie są priorytety w życiu.
ODPOWIEDZ