Jak nie zwariować?

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Bławatek
Posty: 1625
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: Bławatek »

... uciekamy się Święta Boża Rodzicielko, naszymi prośbami racz nie gardzić w potrzebach naszych...
sajmon123
Posty: 871
Rejestracja: 16 lis 2020, 22:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: sajmon123 »

Dziękuję serdecznie za modlitwę. Po rozmowie o pracę, moje przyszłe stanowisko uległo zmianie, na tyle, że aż boję się przyjąć. Wiąże się ono z wielką odpowiedzialnością, praktycznie przekształcenia całego zakładu produkcyjnego, od wprowadzenia odpowiednich procedur, uruchomienia linii produkcyjnej, po zarządzanie ludźmi. Mam noc na przemyślenia, bo muszę dać znać w dotychczasowej pracy co postanowiłem, bo już dzisiaj odbyłem niespodziewanie rozmowę z kierownikiem odnośnie mojej przyszłości.

Też miałem spotkanie z moim pełnomocnikiem. Pogadaliśmy bardzo szczerze, napisaliśmy jakieś tam pismo procesowe. Przed pierwszą sprawą, był trochę zdystansowany. Po sprawie uwierzył, że moje intencje są szczere, a po dzisiejszym spotkaniu rozwiałem jego wszelkie wątpliwości. Teraz mamy jeden wspólny cel, z wiarą po obu stronach.

Nie to jest jednak ważne. Najważniejsze jest dla mnie to, że nie tylko w swoich oczach stałem się silnym, pewnym siebie, przede wszystkim dojrzałym mężczyzną, ale też w oczach innych co tylko jest potwierdzeniem moich odczuć. Naprawdę niesamowite jest to, jak ciężką,bo lekko nie było, pracą nad sobą, można osiągnąć więcej niż się chciało. Nie było by to możliwe gdyby nie ostre i dosadne odpowiedzi na forum, ale też wielu rozmów prywatnych, ze wspaniałymi ludźmi. Jesteście wielcy - dziękuję.

Na ostatnim spotkaniu ogniska, tematem był cytat: moc w słabości się doskonali. Musiałem upaść, by nie tylko się odnaleźć, ale bardzo wzmocnić. Jednak też zdaję sobie sprawę, że wiele nauki o sobie przede mną. Jak Pavel mówi, to już praca na całe życie.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: Pavel »

Uważaj o co się modlisz jak mówią ;)
Gratuluję, bedziesz wiedział jakiego wyboru dokonać.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Janieja
Posty: 151
Rejestracja: 30 cze 2021, 11:04
Płeć: Kobieta

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: Janieja »

Sajmonie123, tak przyjemnie, z uśmiechem na ustach i radością w sercu, czyta się Twój ostatni post. We mnie osobiście budzi on wielką moc i daje nadzieję, która czasem słabnie.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: Caliope »

Miło się to czyta sajmon, aż serce się raduje, bo możesz być dumny z pracy jaką wykonujesz nad sobą. Mnóstwo naprawdę dobrej roboty i wiem, że nie przestaniesz pracować. :)
Bławatek
Posty: 1625
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: Bławatek »

Pavel pisze: 23 sie 2021, 20:13 Uważaj o co się modlisz jak mówią ;)
Gratuluję, bedziesz wiedział jakiego wyboru dokonać.
Pavel ma rację - trzeba dobrze precyzować swoje prośby podczas modlitwy bo można się zdziwić.

Sajmonie gratuluję, że dałeś radę podczas rozmowy o pracę - niestety czasami ten pierwszy etap jest jednak łatwiejszy niż później podjęcie decyzji czy zmieniać swoje życie. Ja nieraz byłam postawiona w sytuacji, że musiałam zgadzać się na zmiany w pracy (tzw. "propozycje nie do odrzucenia") i mimo, że były w obrębie jednej firmy to jednak wywracały nieraz moje życie do góry nogami, ale zazwyczaj czas weryfikował słuszność decyzji.

Życzę Ci podjęcia dobrej dla Ciebie decyzji, niech Cię Bóg prowadzi.
Astro
Posty: 1199
Rejestracja: 17 mar 2018, 15:41
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: Astro »

sajmon123 pisze: 23 sie 2021, 19:13 Dziękuję serdecznie za modlitwę. Po rozmowie o pracę, moje przyszłe stanowisko uległo zmianie, na tyle, że aż boję się przyjąć. Wiąże się ono z wielką odpowiedzialnością, praktycznie przekształcenia całego zakładu produkcyjnego, od wprowadzenia odpowiednich procedur, uruchomienia linii produkcyjnej, po zarządzanie ludźmi. Mam noc na przemyślenia, bo muszę dać znać w dotychczasowej pracy co postanowiłem, bo już dzisiaj odbyłem niespodziewanie rozmowę z kierownikiem odnośnie mojej przyszłości.

Też miałem spotkanie z moim pełnomocnikiem. Pogadaliśmy bardzo szczerze, napisaliśmy jakieś tam pismo procesowe. Przed pierwszą sprawą, był trochę zdystansowany. Po sprawie uwierzył, że moje intencje są szczere, a po dzisiejszym spotkaniu rozwiałem jego wszelkie wątpliwości. Teraz mamy jeden wspólny cel, z wiarą po obu stronach.

Nie to jest jednak ważne. Najważniejsze jest dla mnie to, że nie tylko w swoich oczach stałem się silnym, pewnym siebie, przede wszystkim dojrzałym mężczyzną, ale też w oczach innych co tylko jest potwierdzeniem moich odczuć. Naprawdę niesamowite jest to, jak ciężką,bo lekko nie było, pracą nad sobą, można osiągnąć więcej niż się chciało. Nie było by to możliwe gdyby nie ostre i dosadne odpowiedzi na forum, ale też wielu rozmów prywatnych, ze wspaniałymi ludźmi. Jesteście wielcy - dziękuję.

Na ostatnim spotkaniu ogniska, tematem był cytat: moc w słabości się doskonali. Musiałem upaść, by nie tylko się odnaleźć, ale bardzo wzmocnić. Jednak też zdaję sobie sprawę, że wiele nauki o sobie przede mną. Jak Pavel mówi, to już praca na całe życie.
Sajmonie dodam tylko od siebie , tu nie chodzi jak piszesz i co . Tu czuć realnego prawdziwego dojrzałego , okrzepniętego mężczyznę .
Swietnie .
Przyjacielu .Pogody ducha.
" Każdy z was , młodzi przyjaciele , znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte.Jakis wymiar zadań , które musi podjąć i wypełnić ... Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można zdezerterować. " Ojciec Święty Jan Paweł II
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: Ruta »

Sajmon, super 😃 Lubię cię czytać. Niesamowitą pracę wykonujesz nad sobą i widać owoce.
sajmon123
Posty: 871
Rejestracja: 16 lis 2020, 22:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: sajmon123 »

Dawno nie pisałem w swoim wątku, więc trochę odświeżę.

Przyjąłem pracę. "Wszedłem incognito" jako zwykły szary pracownik (na swoją prośbę), by móc poznać firmę od podszewki i zdiagnozować problemy oraz by inni pracownicy uczyli mnie, a nie podkładali wywyzszajacemu się gówniarzowi kłody pod nogi. Myślę, iż dzięki temu, że dojrzałem jako człowiek dzięki kryzysowi w małżeństwie, w miesiąc naturalnie osiągnąłem ciężką pracą pozycję i stanowisko na które zostałem przyjęty. Bez moich wewnętrznych zmian, bez wierzenia w siebie, nie udałoby mi się to. To tylko potwierdza mi, że idę dobrą drogą.

Rozpocząłem również terapię indywidualną (dzięki Bogu u Naszego wspólnego znajomego, katolika (takiego prawdziwego, a nie katolika uprawiającego coniedzielne nordic walking do kościoła), ale poprosiłem o całkowitą dyskrecję, bo nie chcę, by żona wiedziała, iż uczęszczam na jakąkolwiek terapię) , już nie pod kątem alkoholu, a pod kątem zrozumienia siebie w jak najlszerszym stopniu, przerobienia przeszłości, teraźniejszości, ale również dzięki temu przyszłości, gdyż świadome trwanie w wierności żonie, "walka" o dzieci (napiszę dalej), rozwój w pracy - to dla mnie za mało bym mógł czuć się w pełni szczęśliwy i bym mógł powiedzieć sam przed sobą, że mam cel w życiu.

Jeśli chodzi o moje małżeństwo to ono nie istnieje. Żona jest skoncentrowana na uzyskaniu rozwodu. Kowalski dalej jest obecny. Ja przyjąłem postawę, że nie będę atakował żony w sądach itd. Trzymałem się tego cały czas, udawałem, że pada deszcz gdy na mnie pluto. Starszy syn dalej chodzi do psycholog. Słyszę tam straszne głupoty, reagowałem emocjonalnie, ale już postanowiłem całkowicie się wyciszyć i nic nie mówić, gdyż nie ma sensu. Wszystko obraca się przeciwko mnie, ale to nie ja płacę za te wizyty, więc trudno by było inaczej. Nie każdy pracuje z powołania. Żona coraz bardziej ogranicza mi kontakty z dziećmi, najlepiej gdybym w "mój dzień" zawiózł dzieci tylko na zajęcia dodatkowe, a po nich odwiózł do mieszkania, bez możliwosci nawet zjedzenia wspólnie posiłku. Narazie dzieci mi "pomagają" i wręcz siłą udaje nam się spędzić dłuższy czas. Od pn do pt dzieci mają zajęcia dodatkowe. Jestem obecny na każdych i zazwyczaj mają naprzemiennie, więc miałem możliwość spędzenia trochę chwil z każdym z nich. Niestety żona postanowiła i temu zapobiec i pod pretekstem złej pogody lub innymi śmiesznymi wymówkami, zostawia jedno dziecko np u babci. Dlatego muszę zmienić swoje podejście do tego wszystkiego, ale tu znowu dojdę za chwilę...

Wyżej napisałem, że odwieźć dzieci do mieszkania... We wrześniu zakomunikowałem żonie, że wracam od października do "domu". Jak powiedziałem tak zrobiłem. Żona zabrała meble dzieci i wyprowadziła się z nimi i jest na wynajmie. Oczywiście: "wygoniłeś i zabrałeś dzieciom dom". Nie rusza mnie już takie przerzucanie winy, gdyż jasno komunikowałem, że wracam do dzieci i żony. Nie czuję się z tym źle, gdyż wiem, że zrobiłem to co musiałem.

Byłem też na rekolekcjach. Dały mi one naprawdę wiele spokoju oraz pozwoliły mi zrozumieć, iż pewne mechanizmy dziejące się wewnątrz mnie są normalne i nie jest to nic złego. Poznałem też wspaniałych ludzi. Polecam wszystkim i mam nadzieję iż będę również w przyszłym roku.

Co niestety zmieniam... Postępując jak postępuję, przede wszystkim sądownie, mogę stracić dzieci lub zostać nadal weekendowym ojcem, a tego nie chcę, gdyż uważam, że jest to najgorsza opcja z możliwych patrząc konkretnie na Nasze dzieci. To polega na rozpieszczaniu, przymykaniu oka, a nie na realnym wychowywaniu. Po wielu rozmowach z zaufanymi ludźmi, również z adwokatem (on rozumie moje postępowanie z punktu moralności, wartości, emocjonalności, duchowości, ale procesowo trochę inaczej to wygląda, gdyż żona gra nieskazitelną, kąsa mnie w pismach procesowych, ale to są głównie bzdety rozdmuchane), wyszedłem z opcją ugody, którą przedstawiał mój adwokat, adwokat żony - kończymy "walkę" żeby nie dokładać dzieciom (naprawdę źle to znoszą, chociaż żona nie do końca to widzi, ale w takim razie po co psycholog dla syna?) i zgodzę się na rozwód cywilny w zamian za opiekę naprzemienną. Pierwsza rozmowa miała miejsce tydzień temu a ostatnia wczoraj. Żona się nie zgodziła na takie rozwiązanie i dalej chce rozwodu bez orzekania i z uczynieniem mnie weekendowego taty. Dlatego muszę (nie chciałem, ale naprawdę muszę, bo niestety takie jest to chore prawo w Polsce, gdzie nie ma ustaw chroniących ojców, a są wspierające mamy) wyjść z orzekaniem winy mojej żony. Muszę wydobyć na światło dzienne kowalskiego. Mam dowody oraz świadków bardzo wiarygodnych, iż żona odpłynęła emocjonalnie dużo szybciej niż ja zauważyłem w ogóle jakikolwiek kryzys. Muszę dodatkowo udowodnić alienowanie dzieci (nie boję się tego słowa i nie nadużywam go, gdyż każde ograniczanie kontaktu wbrew woli dzieci i drugiego rodzica jest dla mnie alienacją rodzicielską). Proszę nie oceniajcie mnie, że to kuszenie złego itd gdyż ja nie jestem w stanie opisać na forum wszystkiego, a mam to przegadane z naprawdę wierzącymi ludźmi. Oczywiście mam to również przemodlone. Gdybym miał inne wyjście to bym skorzystał, bo działanie zgodne z sobą samym to nie zgoda na rozwód i nie atakowanie żony...
Żeby nie było, iż jest wszystko "ok" . Raz odpłynąłem emocjonalnie, te sięgnęły zenitu i wylałem to na żonę, niestety pierwszy raz w życiu obraziłem, nie konkretnie ją, ale wulgarnie nazwałem jej zachowanie. Źle się z tym czułem i czuję nadal w sumie choć było to ponad 2 tyg temu. W pozostałych kontaktach z nią, też nie jestem dobry gdyż bronię jak mogę swojej godności i szacunku do siebie i nie godzę się na żadne przyjacielskie relacje. Jestem bardzo "oschły" i nie zakładam maski udającej, iż wszystko jest ok, ale nigdy nie ma w tym (oprócz tego jednego razu) wyzwania, wulgaryzmów, oczerniania przed innymi itd. Unikam kontaktu, ignoruję, jednak w sytuacjach kiedy muszę - mówię wprost co myślę. Od początku zaznaczyłem żonie, że przyjacielem, najlepszym nawet (jak sama mówiła w chwili gdy się wyprowadzałem (wiem jaka to była straszna manipulacja)) mogę być w małżeństwie. Poza? No cóż...

Przepraszam za obszerny wpis, ale też chciałem się trochę wygadać, gdyż nie jestem inyriwerykiem, który lubi się zamknąć w swojej jaskini. Jestem na pograniczu i mam cechy i introwertyka i ekstrawertyka. Dlatego ucieczka w górskie wycieczki, ucieczka w pracę (nie myślałem tak, ale też te ważne dla mnie osoby obserwując mnie z boku mi to pomogły zrozumieć) czy też inne "ucieczki" w bardziej lub mniej samotne realizacje, nie zastąpią mi wszystkiego. Potrzebuję takiego codziennego kontaktu z drugą osobą i rozmowy z przyjaciółmi to dla mnie trochę za mało. Mam nadzieję, że ta nowa terapia mi trochę pomoże, bym bardziej panował nad życiem w pojedynkę.
Astro
Posty: 1199
Rejestracja: 17 mar 2018, 15:41
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: Astro »

Sajmonie
Dobrze ,że podjąles terapię indywidualną , myślę że pomoże ci ona jeszcze więcej poukładać w sobie , oraz będzie potrzebna i pomocną , przy przejściu czegoś co jest trudne czyli procesu rozwodowego.
Cieszy mnie to jaki spokój jak piszerz uzyskałeś po rekolekcjach , będzie ci niezmiernie potrzebny .
Uważam ,że dobrym i zdecydowanym krokiem był powrót do domu , nie zależnie od tego jak gra teraz twoja żona . Manipulacje i gra dziećmi w tym przypadku dobrze mi znane. Jedna różnica , ja nigdy z naszego mieszkania się nie wyprowadziłem. Dobrze ,że do tego tak podchodzisz . To decyzję i wybory twojej żony , to ona powinna ponosić ich konsekwencje . Na pewno nie twoje dzieci ,z którymi wiem ,se masz świetny kontakt. Tak zachowują się aljenatorki , które uważają ,że im się wszystko należy. Też nie będę się bał używać takich określeń. W moim wątku zresztą też ono kiedyś padło nawet z linkiem do tego abym poczytał sobie z czym będę się mierzył.
Teraz niestety zaczynasz coraz bardziej doświadczać i mierzyć się ty. Te ograniczenia ,które wprowadzą twoja żona , to niestety metody toksycznych i zaburzonych matek. Matek egoistycznych , które w wyświechtany sposób wieszcza światu ,se muszą bronić dobra i bezpieczeństwa dzieci. Podła manipulacja najczęściej nie mającą nic wspólnego z faktami , krzywdząca dzieci często w nieodwracalny sposób.
To właśnie takim matkom powinny być odbierane dzieci i stanowione iż rodzicem pierwszoplanowym jest ojciec . To takie matki powinny przechodzić przymusowe terapię( zapewne nie jedna) pod ścisłą kontrolą i łożyć alimenty na swoje dzieci. I była by możliwość właśnie sprawdzenia tego kto jest jakim rodzicem przy opiece naprzemiennej . Taka opieka jest zapisana w senackim druku 63 . Zamiatanym co rusz pod dywan głosami senatorek , a jakże kobiet , które stanowią większość w Senacie. I mimo wielu rzeczy do poprawy w tym druku ,ta jedna jest warta jego zatwierdzenia i wprowadzenia w życie . To ten zapis przy rozstaniu rodziców stawia ich na początku na równi w prawie i przy opiece i wychowaniu dzieci. Ta sama opieka równoważna sajmonie zapewne przyczyniła by się do zmniejszenia rozwodów o 50-60%. No bo nie byłaby możliwa tak podła gra dzieckiem i jego dobrem , oraz byłby brak alimentów . A będąc na równi z kobietami , mezczyzni coraz bardziej świadomi i odpowiedzialni byliby po prostu lepszymi rodzicami niż coraz częściej spotykane dorosłe dziewczynki . Wiem mocno napisane ,ale takie są fakty i coraz głośniej się o tym mówi.
Absolutnie nie będę cię oceniał , nie chce i nie mam też takiego prawa , ale też dlatego że w wielu sprawach cię doskonale rozumiem i wiem przez co możesz przechodzić.
Kobiety tego nie zrozumieją , bo generalnie dzieci w tej chwili są przyznawane im.
Nie wiedzą jak to jest , kiedy zabiera się dzieci , które przecież kochamy . Jak pozbawia się nas wielu ważnych momentów z życia przecież także naszych dzieci i wielu innych spraw. Także często podnoszonego na tym forum przez koleżanki tego ,że nie chcą aby dzieci miały kontakt z kochanką męża jeśli taka jest. Czy nas ktoś się pytał czy chcemy aby nasze dzieci miały kontakt z kochankami naszych żon. Twojej żony , mojej , taty999 i wielu innych. Czy wogole słucha tego jeśli o tym mówiliśmy głośno, nie!!!
Dobrze ,że to wszystko opisałeś co przeżyłeś i przeżywasz, że się nie zamykasz.
Przyjacielu pogody ducha ze wsparciem i zrozumieniem Astro
" Każdy z was , młodzi przyjaciele , znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte.Jakis wymiar zadań , które musi podjąć i wypełnić ... Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można zdezerterować. " Ojciec Święty Jan Paweł II
Bławatek
Posty: 1625
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: Bławatek »

Sajmonie gratuluję sukcesu w nowej pracy.

Szkoda tylko, że rodzinnie dalej się nie układa. Ile ja bym dała, aby mojemu mężowi tak zależało na dziecku, żonie. Życzę Ci jak najlepszych relacji z dziećmi i aby żona nie utrudniała Ci kontaktów z nimi.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: Ruta »

Sajmon,
Ja też długo, wybacz kochana moderacjo...

Rozumiem twoje starania o opiekę naprzemienną. Natomiast nawet gdyby doszło do ugody: rozwód "w zamian" za opiekę, to potem żona już po rozwodzie łatwo mogłaby się z tych ustaleń wycofać. Więc to byłaby taka skórka za wyprawkę.

Nie sądzę, że zgoda na rozwód jest dobrym pomysłem. Tym bardziej nie uważam, że wystąpienie o rozwód z winy żony jest.
Nie mam też przekonania, że przy walce rozwodowej zwiększysz jakoś znacząco szanse na opiekę naprzemienną. Jeśli walka będzie ostra, może być odwrotnie. Astro jakiś czas temu wrzucał dokument o opiece naprzemiennej. Nie będzie orzeczona w razie konfliktu między rodzicami, bo nie ma wtedy gwarancji współpracy. Doczytaj, jak nie wierzysz. Stary trik sądowy, wpuścić rodzica który chce opieki naprzemiennej w walkę sądową, sam się zaora i opieki naprzemiennej nie będzie. Twój adwokat powinien ten trick znać i nie dać się na niego nabierać.

Wiele razy w odniesieniu do sprawy użyłeś słowa "muszę". Otóż nic nie musisz. Możesz. Najpierw warto zobaczyć w swoje serce i w to czego chcę. To pozwala zwykle obrać dobry kierunek. W przeciwieństwie do tego co musisz.

Co do słuchania naprawdę wierzących ludzi zalecających rozwód i efektów modlitwy prowadzących do walki rozwodowej z żoną, to przypominają mi się słowa Księdza Dziewieckiego. Jak ci po przemyśleniu wyjdzie efekt sprzeczny z Ewangelią i przykazaniami, to ty myśl jeszcze raz.

Masz szanse na jakiegoś mądrego spowiednika, albo kierownika duchowego?

Czy to kuszenie złego? Z mojej perspektywy tak. Krok po kroku i może się okazać, że z czasem i twoje myślenie na temat drugich związków też się zmieni. I zniknie gdzieś ten Sajmon, mąż i ojciec. Na tym poprzestanę. I tak sam to wiesz. Niezależnie od tego co mówią wierzący ludzie.

Za to co do twojej bieżącej sytuacji widzę, że lejce oddałeś już teraz. Żona zdecydowała o zajęciach dzieci, żona decyduje kiedy się z nimi widujesz. Nie chodzi broń Boże o to by teraz agresją wymuszać więcej kontaktów i wypisywać dzieci z zajęć. Ale o to, by powoli jednak zwiększyć swój udział w życiu dzieci. Nie we wnioskach sądowych, ale w realu.

Ty masz już jakieś zabezpieczenie kontaktów ustalone? Jeśli masz ich mało, występuj o więcej. Ale przede wszystkim współpracuj z żoną. I jeszcze jedno, sam siebie już traktujesz jako rodzica numer dwa. Nie potrzebujesz zgody żony, by być ojcem. Co to oznacza i gdzie możesz się angażować napiszę na końcu. I wszystko bez agresji. Agresja ci zaszkodzi. I dzieciom. I żonie.

Ja wiem, że najpierw wydaje się, że się nie da nic uzyskać i tylko sąd ci rozstrzygnie i da ci więcej. Nie da. Pogadaj z tatą, którego przywołałeś. Gdy mi to uświadomił, a szło mi przyjęcie tego opornie, to jednak podjęłam próby dogadania się. Ale nie przez zgodę na rozwód. Choć gdybym taką wyraziła to mąż zgodziłby się na wszystko. Tymczasowo zapewne. Powoli ustalenia sądowe odpadły. I dogadaliśmy się, powoli. Choć u nas tych "nie da się" było mnóstwo. I każde realne. A jednak się dało. Postanowienie o kontaktach jest w szufladzie. Niemądre postanowienie.

Co się stało, że wybuchnąłeś agresją do żony? Tak wewnątrz ciebie? Z tym zatrzymałabym się w modlitwie. Nie widzę nic dziwnego w odczuwaniu złości, ale to kiedy dajemy jej upust, często mówi o tym co tam w nas gra. Warto tej melodii posłuchać.

Jeśli myślisz o opiece naprzemiennej, to:
- udział we wszystkich zebraniach przedszkolnych/szkolnych, imprezach, wycieczkach, zaangażowanie, tak aby dostać dobrą laurkę, ale to też dodatkowy czas z dziećmi, uzgadniasz to z przedszkolem, nie z żoną, nie musisz mieć zgody żony na kontakt z placówkami, masz pełnię władzy rodzicielskiej, żadnych awantur w placówkach, nawet jak się okaże że panie są uprzedzone, wtedy spokojnie mówisz że masz pełnię władzy, że jesteście w trakcie rozwodu, ale zależy ci na dzieciach i masz prawo być jak każdy inny rodzic na zebraniu, przedstawieniu, wycieczce czy gdzie tam, panie cię szybko pokochają, dasz radę,
- bycie zalogowanym na wszystkie internetowe konta pacjenta dzieci, systemy internetowe przedszkolne, zajęciowe, jeśli są - jeśli żona odmawia - uzyskujesz dostęp od instytucji, bez awantur, w spokojnej rozmowie,
- poza alimentacją dbałość o potrzeby dzieci, co niestety wiąże się z dodatkowymi kosztami i zbieraniem rachunków,
- udział w wizytach lekarskich,
- krótka konkretna korespondencja mailowa w sprawach dzieci, w pierwszym mailu od razu piszesz, że przechodzisz na kontakt w tej formie do celów dowodowych i całą korespondencję złożysz jako dowód w sądzie i potem spokojnie, krótko i bez emocji ustalasz sprawy kontaktów, wizyt i tak dalej. Pojedynczymi konkretnymi zdaniami i pytaniami. Jak mail ma wiecej niż trzy zdania, jest do kosza. Dobrze mieć kogoś kto bedzie je czytać przed wysłaniem,
- maile drukujesz na bieżąco, mail po mailu, ale bez łańcuszków czyli podpiętych starych maili itd.,
- stała codzienna pora na telefon do dzieci, w dni gdy się nie widzicie, jak żona się sprzeciwia, wniosek o zabezpieczenie, masz prawo powiedzieć dzieciom dobranoc, posłuchać jak im minął dzień,
-wiedza o tym gdzie jaki lekarz, jakie witaminy, jakie szczepienia planowane, to też uzyskasz bez żony, masz prawo wglądu w karty,
-znalezienie swojej "działki", może żona na przykład nie prowadzi dzieci do dentysty? To ty zapisz dzieci na przegląd i dokładaj starań, by regularnie mialybwizyty i leczenie w razie potrzeby, może syn lubi majsterkować? To zrób mu w domu warsztacik, a córka lubi domki dla lalek, to budujcie razem domek,
- oraz wiele innych form zaangażowania, na przyklad ładny mail do żony raz na jakiś czas, gdybyś potrzebowała odpocząc, chętnie spędzę weekend z dziećmi. W teatrze jest super przedstawienie dla maluchów, a w niedzielę z rana super zajęcia, na pewno im się spodoba.
- i jeszcze kursy dla rodzicow, sądy i OZSS-y to lubią.

I nie chodzi w tych przykładach o to by narobić papierów do sądu, ale by być zaangażowanym ojcem. Wtedy papiery się same zrobią.
sajmon123
Posty: 871
Rejestracja: 16 lis 2020, 22:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: sajmon123 »

Astro... Jest jedna rzecz, której ja nie potrafię zrozumieć. Wiele kobiet tutaj z forum, wręcz marzy o tym by ojcowie jak najwięcej czasu spędzali z dziećmi oraz by mieli jak najlepszy kontakt. Im bardziej ojcu zależy na dzieciach tym jest to bardziej ograniczane, gdy ojciec nie chce to wtedy siłą wręcz mu się wciska dzieci. Znam wiele takich przypadków.

Nie zgodzę się co do jednego. Moim zdaniem nie powinno być czegoś takiego jak rodzic pierwszoplanowy. Każdy ma swoją rolę do spełnienia. Czy rodzice chcą czy nie chcą - powinna być opieka naprzemienna. Każdy rodzic musi wziąść odpowiedzialność za swoje dzieci. Jeśli ktoś jest mocno zaburzony, wtedy powinno być to ograniczane do czasu naprawy. Bardzo proste a tak trudne dla Naszego Państwa, dla wielu matek, dla wielu ojców.

Wczoraj dostałem pismo z sądu. Żona chce zwiększenia zabezpieczenia dla dzieci. Powód? Więcej płaci za mieszkanie (poraz kolejny skłamała w piśmie procesowym, gdyż jej koszt wzrósł może o 200 zł, a w piśmie zapomniała doliczyć do mojego mieszkania kwoty kredytu, który płaciła gdy mieszkała) oraz dodała iż ponosi koszty psycholog dziecka 150 zł tygodniowo (od początku powiedziałem, że nie będę za to płacił, bo to przez jej wybory dziecko tego potrzebuje).

Moja żona świetnie zarabia. Tak naprawdę alimenty nie są czymś bez czego nie dałaby rady się utrzymać. Jednak rozumiem, że oboje rodziców ponosi koszta. Kwota, którą chce w tym momencie moja żona (a jest to tylko zabezpieczenie, gdzie docelowe alimenty?) plus opłaty stałe to ponad 85 procent mojego wynagrodzenia. Na przeżycie zostaje kwota, którą ludzie wydają w jeden weekendowy wypad do sklepu. Oczywiście jestem facetem. Prawdziwym i sobie poradzę prędzej czy później. Pokazuje mi tylko to, że moja żona nie jest zainteresowana budowaniem relacji między mną a dziećmi jak ładnie mówi pani psycholog, ale najzwyklej w świecie chce mnie zniszczyć. Rozumiem. Taka zawsze była, jest, ale mam nadzieję że kiedyś w sobie dostrzeże to i będzie chciała nad sobą pracować. Po trupach do celu. Gdy ktoś nie zgadza się z jej zdaniem musi zostać zniszczony lub usunięty z życia. Już wiele takich osób było. Świadomie wybrałem żonę, ze wszystkimi jej zaletami, ale też i wadami.

Uczę się pokory, nie oceniania ludzi. Kiedyś, źle oceniałem ludzi np nie płacących alimentów, nie zajmujących się dziećmi itd. Teraz wiem, że każdy ma swoją historię i nic nie jest czarno białe. Widziałem "szczęśliwe" małżeństwa, a teraz wiem, że to co widzimy nie koniecznie musi być prawdą. Widziałem pogubionych ludzi... Każdy jest tylko człowiekiem i każdy może popełnić błąd, wejść na ścieżkę zła. Każdy też może z tego wyjść i wrócić. Bóg czeka na te osoby i to jest mega fajne.

Przede mną pracowity weekend i praca sobotnia oraz niedzielna. Nie poddam się tak łatwo. Praca dodatkowo uczy mnie czegoś, więc nie traktuję jej jak czegoś przymusowego. Pójdę z uśmiechem na ustach. Niepoprawny optymista ze mnie, ale tak już mam i nie chcę tego zmieniać czy zatracić.
Bławatek
Posty: 1625
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: Bławatek »

Sajmonie, rozumiem Twój żal, bo zostaje Ci niewiele do życia i tak sobie myślę czytając opuszczone kobiety, zostawianych mężczyzn, że w sytuacji gdy żona/mąż odchodzą, dążą do rozwodu i chcą zaczynać życie po swojemu to niestety powinni ponosić wszelkie konsekwencje, czyli jeśli odchodzi żona i zabiera dzieci i nie chce mieć nic do czynienia z mężem to musi sama zadbać o finanse dla siebie i dzieci, a sytuacji odwrotnej gdy mąż żąda rozwodu i zostawia żonę z dziećmi to powinien zadbać o finanse dla żony i dzieci, która przecież takiej sytuacji nie chce. Może zbyt skomplikowanie napisałam ale chyba to było by sprawiedliwe.

Ja dobrze zarabiam, nie chciałam psuć relacji z mężem i zgodziłam się na kwotę zaproponowaną przez męża, aczkolwiek teraz nam doszły zajęcia dodatkowe, wcześniejszych cena wzrosła i bywa ciężko, tym bardziej że syn rośnie i trzeba mu nowych ubrań, a niestety mój mąż płacąc alimenty uważa, że już nic dodatkowo synowi dać nie musi, np. drobniaków do szkoły. Niestety dużo zależy od osobowości lub nawet wredności drugiej strony.

Nie wszystkie kobiety są złe, tak samo jak wiele mężczyzn jest wspaniałych i dzięki Wam, Panowie z forum, nie mam nienawiści do mężczyzn tego świata 😉
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Jak nie zwariować?

Post autor: Ruta »

Sajmon,
szkoda się zastanawiać co inni, co mężczyźni, co kobiety. Także i na forum raz po raz wybucha albo coś w rodzaju wojny damsko-męskiej, bo wy mężczyźni, bo wy kobiety. Nie ma ogółu mężów, ojców, żon i matek. Są ludzie, każdy ze swoją historią. Nie ma też sądów i przepisów ukierunkowanych płciowo. Jest za to ogromny obszar niekompetencji i lenistwa, oraz braku oparcia swojej pracy na wartościach, na tym w ramach prawa nazywamy aksjologią. Przeciętny sędzia nie ma pojęcia o wartościach w jakich powinien się poruszać wypełniając prawo. To nie ja tak mówię, to sędzia Łętowska, prawnik ogromnego serca i ogromnych wartości.
Jezus uczył, że prawo bez wartości i bez miłości to faryzeizm. I z tym mamy do czynienia. Więc choć sędzia jest z mocy prawa strażnikiem rodziny, i nie żartuję, to ponieważ zlikwidowano z polskiego systemu prawa rozprawę pojednawczą, wielu sędziów już tylko rozwodzi. Ale są i tacy, którzy kierują na mediacje, terapie i działają dla dobra rodziny. Nie można i wszystkich sędziów wrzucać do jednego worka. Są też zespoły OZSS wydające rzetelne opinie.
Natomiast wejście w postawę "bo kobiety", "bo mężczyźni", to ogromna manipulacja sobą. Która usprawiedliwia agresję. Wiem, bo sama byłam w obozie "bo mężczyźni" i to tu na forum się z tego wyleczyłam. Dzięki tym którzy zwracali mi uwagę.
Któryś raz czytam na forum, że mąż żona chce kogoś zniszczyć. To kolejne szkodliwe uogólnienie. Takie które prowadzi do wniosku, walczę o życie, więc od teraz wolno mi więcej. Nie wiem, czego chce twoja żona. Wielu małżonków w kryzysach osobistych chce rozwodu, jak najwięcej majątku dla siebie i zniknięcia małżonka z życia, albo żeby się nie wtrącał do dzieci, albo żeby nie zawracał głowy dziećmi i aby dzieci też zniknęły. Nie świadczy to jednak o chęci niszczenia, choć jest niszczące dla tego, kto jest odrzucany, ani o wybitnych zdolnościach i skłonnościach psychopatycznych, ale o kryzysie.
Żeby nie być odrzucanym najlepiej się nie narzucać. Odczepić się na całego od żony, lista Zerty, nie robić niczego, by ona coś zrobiła, zrozumiała, dać jej kryzysowi wypalić się do końca.
To nie znaczy, że trzeba przestać się odzywać. Wręcz przeciwnie brak dobrej i spokojnej komunikacji w sprawach dzieci nie sprzyja orzekaniu władzy naprzemiennej. Temu służą maile, bo zanim sie wysle mail to dziesięć razy mozna pomyśleć, czy naprawde mam jakąś sprawe, czy też chce zaczepić małżonka, wpłynąć i cos udowodnic.

Przedyskutuj ze swoim prawnikiem strategię uzyskania opieki naprzemiennej, bo ta którą opisałeś to antystrategia. Może twój prawnik nie prowadził jeszcze sprawy o opiekę naprzemienną. Albo jeszcze żadnej opieki dla klienta nie uzyskał. Nie jest dobrze, gdy prawnik podąża za klientem i jego emocjami. Lepiej jak przyjmuje jego cele i pomaga je klientowi osiągnąć, dając wskazówki. Nie jest też dobrze, gdy prawnik zmienia cele swojego klienta. A twój prawnik zdaje się, przekonał cię już nie tylko do zgody na rozwód, ale do walki sądowej. Idźcie wąską drogą, mówi Jezus. A to nie jest wąska droga. Ani nawet prowadząca tam, gdzie chcesz dojść. Na końcu tej drogi, po całej walce jest wypalenie, zniszczona relacja małżeńska, brak współpracy rodziców, i opowieści o niszczeniu i praniu brudów na sali sądowej. Oraz opowiadania o stronniczości sądów.

Poczytaj o warunkach opieki naprzemiennej i postaraj sie je spełnić. Bliskość zamieszkania rodziców. Współpraca między rodzicami, nawet gdy jest konflikt okołorozwodowy, równe zaangażowanie rodziców, a nie równy czas spędzany z dziećmi, ale to, że dzieci mają warunki do życia, pokoje, meble i rzeczy u obojga rodziców, że oboje rodzice wiedzą kto jest lekarzem dziecka i mają numer do jego wychowawczyni, ze oboje wiedza jaki rozmiar ubrania i butów ma które dziecko, że wiedzą gdzie jest najbliższy szpital dziecięcy, oraz jaka jest procedura załatwiania wizyty u specjalisty i mnóstwo, mnóstwo takich drobnych rzeczy. Które mówią o kompetencjach rodzicielskich i o zaangażowaniu.
ODPOWIEDZ